
Pesymiści powiedzą, że jak wyżej bedziemy, to mocniej będzie bolało jak spadniemy, bujający w obłokach powiedzą, że "normalny wzrost to 10 % rocznie". A karawana jedzie dalej.
[youtube:http://www.youtube.com/watch?v=BDcgcNsBmmk&feature=related]

Jakoś dziwnie bez echa przeszedł w mediach "Raport o roli grup interesów w procesie stanowienia prawa". Świadczy o tym nawet ilość pobrań z źródłowej strony, raptem 3300. A szkoda, gdyż raport traktuje o rzeczy bardzo ważnej; czy rządzący w naszym kraju bardziej kierują się interesem całego społeczeństwa, czy wybranych grup ludzi. To właśnie partykularyzm w tworzeniu prawa świadczy o słabości danego państwa. Rząd staje się klientem co głośniejszych krzykaczy przed sejmem, czy ludzi stanowiących istotną część elektoratu. To osłabia państwo jako jednolitą społeczność jednostek.
W badaniu autorzy prześwietlili ponad 1300 ustaw:
Analiza ekspercka i statystyczna 1366 ustaw, czyli 37 proc. wszystkich ustaw uchwalonych w latach 1989-2011. Wybrano ustawy dotyczące finansów publicznych, czyli dokonujące redystrybucji środków publicznych i wolności gospodarczej, mające wpływ na warunki prowadzenia działalności gospodarczej w Polsce.
I wyciągnęli dość alarmujące wnioski:
1. Jedna trzecia ustaw uchwalonych w Polsce realizuje interesy zorganizowanych grup nacisku;
[caption id="attachment_5000" align="alignright" width="240" caption="Człowiek interesu"][/caption]
2. Ponad 40 proc. ustaw uchwalonych w Polsce ogranicza wolność gospodarczą;
3. Dwie trzecie ustaw uchwalonych w Polsce tworzy koszty dla finansów publicznych, a tylko
jedna trzecia przynosi oszczędności;
4. W minionych 22 latach były trzy okresy, gdy stanowione prawo w wysokim stopniu realizowałointeres publiczny i poszerzało wolność gospodarczą. To początkowe lata transformacji, 1990-1993, część kadencji rządu Jerzego Buzka oraz początek poprzedniej kadencji rządu Donalda Tuska;
5. Najbardziej wpływową grupą interesów są pracownicy sektora publicznego. Dominują
interesy administracji publicznej, następnie lekarzy, pracowników akademickich i nauczycieli.
Do wpływowych grup interesów należą również rolnicy i zawody regulowane;
(...)
Badanie w znacznej mierze opiera się na opinii eksperckiej, a to zawsze rodzi pewne pytania o metodologię. Baza danych jest jednak opublikowana i każdy może się sam przekonać o poziomie rzetelności naukowego podejścia. Ciężko również porównać nasz kraj do innych, gdyż nawet gdy w innym kraju byłby robione takie badania, to metodologia i przyjęte definicje mógłby być zupełnie inne.
Niemniej jednak mamy przeanalizowane 20 lat polskiego ustawodawstwa w jednolitej metodoligii i na tej podstawie można już wyciągać pewne wnioski. Te 33% ustaw uchwalonych w interesie grupowym, dzieli się na poniższe podgrupy:
Do pracowników sektora publicznego podchodziłbym ostrożnie, gdyż państwo z definicji jest ich pracodawcą i jakiekolwiek zmiany wpływają na ich interesy. Natomiast samo państwo nie powinno już nic robić w partykularnym interesie rolników, którzy działają przecież na własny rachunek, nic dla pracowników przedsiębiorstw państwowych których zatrudnia oddzielna spółka i działają na "wolnym rynku", nic do pracowników pracujących w zawodach regulowanych, zrzeszonych w związkach zawodowych czy selektywnie dla firm prywatnych. To jest właśnie gangrena tocząca państwo. Działanie państwa nie w interesie wszystkich, a w interesie wybranych grup społecznych. Im więcej takich działań, tym państwo słabsze.
Biorąc pod uwagę wszystkich premierów, można zrobić ranking. Kto chodził na smyczy grup nacisku, a kto cechował się największym uniwersalizmem w podejściu do kształtowania stosunków społecznych.
Linia podziału kto napuszczał jedną grupę ludzi na drugą, kosztem całego społeczeństwa, a kto działał w interesie całości jest dość jasna. O tym się powinno mówić. To jest ważne. Oczywiście zaraz po wybuchach w skrzydle tupolewa i dramacie małej Madzi z Sosnowca.
Materiały publikowane za zgodą uczelni Vistula.
********************************
A na zamieszczonej niżej piosence, grupa interesu "coś chce"
[youtube:http://www.youtube.com/watch?v=f4K6ZxDwi34]
W oparach zachwytu nad wypracowanym zyskiem NBP przypomnijmy kilka faktów co do charakterystyki tego zysku i jego wypłaty. Po pierwsze wypłata zysku nie odbywa się tak jak w normalnych spółkach. Normalne spółki jak wypłacają zysk, to robią to poprzez przelewanie gotówki, którą mają na swoich kontach na konto właścicieli. Po tej operacji aktywa w spółce maleją (poziom gotówki) oraz pasywa maleją (poziom kapitału własnego na który to kapitał składa się min zysk zatrzymany). NBP oczywiście nie jest normalną spółką. NBP to emitent pieniądza. Jak NBP wypłaca zysk? To proste. Patrzy o ile mu przyrosły aktywa w roku obrotowym co z grubsza odpowiada zyskowi i ten zysk..... monetyzuje.. Jaka to różnica w odniesieniu do normalnej spółki? Gdy normalna spółka musi obniżyć aktywa na wypłatę zysku, gdyż musi ten zysk z czegoś wypłacić, to NBP po prostu drukuje zysk. Czyli aktywa zostają takie jakie są, a po stronie pasywów zysk zamienia się po prostu w wyemitowany pieniądz w obiegu. Słowem jemy ciastko i mamy ciastko.
Możemy się przyjrzeć jak to historycznie się kształtowało na poniższym obrazku:
Jak widać, mimo corocznej wypłaty zysku aktywa cały czas rosną, a co najważniejsze pieniądz gotówkowy w obiegu rośnie, gdyż ta pozycja jest połączona z poziomem emitowanego zysku. Pozycja zielona, to nic innego jak wchłonięcie nadmiernej płynności sektora bankowego przez NBP, o czym swego czasu pisałem tutaj.
Po czym poznać durnia:
1) nigdy nie rozróżnia płacy brutto od płacy netto i nigdy nie bedzie w stanie pojąć różnicy
2) jest święcie przekonany, ze pensje "polityków" wliczane są do średnich zarobków w przedsiębiorstwach
3) 2500 na rękę to dla niego astronomiczna suma i nie widzi absolutnie żadnej sprzeczności tego przekonania z tym co widzi naokoło
4) posługuje się argumentem "a ja zarabiam 1600, więc gdzie ta średnia?"
5) Po czym odkrywa: "jeśli wychodzę z psem na spacer, to oboje mamy po trzy nogi".
Oto okrutna prawda o poziomie części naszego społeczenstwa.
Urocze, prawda? Oczywiście dzisiejsze pokolenie 30-35 latków będzie pracowało do 67 roku życia, ale żyć będzie średnio krócej niż wynika z powyższej tabeli. Można śmiało przyjąć, że dzisiejszy 30 latek na emeryturze spędzi przeciętnie 3-3,5 roku, całe życie opłacania składek, koniec pracy zawodowej i trumna, oto całe rozwiązanie problemu świadczeń emerytalnych w Polsce.
(...)
Oto kwintesencja życia w Polsce, harówka do starości, 4 lata emerytury w kolejkach do przychodni i zgon. Proponuję jeszcze bardziej uprościć system i podnieść wiek emerytalny o jeszcze 4 lata, tak, żeby większość staruszków nie zawracała głowy urzędnikom koniecznością wyliczania ich emerytury. W ten sposób składki całego społeczeństwa można będzie wydawać na dowolne cele bez końca. Miłego życia.
Wyrażenie "rewolucja" ma dość krótką historię, bo po raz pierwszy zaczęto go używać na określenie rewolucji w 13 koloniach angiels...