wtorek, 22 maja 2012

Liftoff !

Tak jak wyprawa Kolumba była prawie nie zauważona przez ówczesnych ludzi tak dzisiejszy dzień może się zapisać jako nie doceniony, a mający ogromne konsekwencje na przyszłość.
Do dnia dzisiejszego tylko państwowe agencje kosmiczne w Rosji, Japonii i Europie były zdolne do zaopatrywania Miedzynarodowej Stacji Kosmicznej. USA po porzuceniu swoich promów kosmicznych utraciła zdolność do lotów na ISS i kupowała starty od Rosjan.
Dziś się to zmienia i prywatna firma przebija monopol na umieszczanie na orbicie satelit oraz na dostarczanie ładunków na stację kosmiczną. W natłoku informacji ze świata, takie wydarzenie się nie przebija. Przebije się w historii.
I dokonuje tego firma (pisałem o niej 3 lata temu, przy okazji pierwszego startu ich rakiety), której kapitałem zalążkowym było 100 mln $. Równowartość papieru, który zużywa Facebook na swoją działalność w ciągu roku. To 1/10 kwoty, za którą sprzedano Instagram; spółkę w której 7 ludzi zrobiło filtry zdjęć do publikowania z telefonu.
Za rok nikt nie będzie Instagramu pamiętał. Za 25 lat o tym starcie będzie się pamiętać tak jak o sputniku, locie na księżyc czy Pathfinderze na Marsie.


Dwa wymowne zdjęcia. Stare na tle nowego:


I mój kandydat na World Press Photo gdybym mógł głosować. Startupowa nocna radość garstki ze startu. Tłumy oglądają IPO Facebooka, historia się dzieje w tych krzakach.



Dokowanie modułu zaopatrzeniowego za 3 dni i wtedy będzie można mówić o pełnym sukcesie.


poniedziałek, 14 maja 2012

Koko koko, bądź pan spoko

Socjalizm to ustrój, w którym bohatersko pokonuje się problemy nieznane w żadnym innym ustroju. Oto ponoć są jakieś problemy na autostradach. Wykonawcy nie płacą podwykonawcom:

[youtube:http://www.youtube.com/watch?v=wPz7zAawOE8]

W normalnym kraju wzruszałoby się tylko ramionami i mówiło... “Co z tego?”

Jeden przedsiębiorca ma problem z płatnościami od drugiego przedsiębiorcy. Gdzie tu miejsce na wywijanie papierami w sejmie? Uczciwie można by im sparafrazować słowa naszego piłkarskiego hymnu “Koko koko bądź Pan spoko” Takie rzeczy się załatwia w sądzie.

Problem z niepłaceniem załatwia się w prosty sposób, ale trzeba to zrobić przed wejściem na budowę. Prosi się wykonawcę o bankową gwarancję i już. Bank wtedy sprawdza wiarygodność, ponieważ to na niego przenoszone jest ryzyko zapłacenia za wykonaną umowę w przypadku gdy podwykonawca przedstawi stosowne dokumenty (umówione w gwarancji). Jeżeli jakiś kontrahent nie chce wystąpić do banku o wystawienie takiej gwarancji, to się po prostu nie przystępuje do umowy i roboty. Oczywiście pomijam tu najprostszą ochronę płatności przed mało wiarygodnym wierzycielem, jak operowanie na zaliczkach. Jak mówią Niemcy: Vertrauen ist gut, Vertrag ist besser! I warto takie rzeczy w umowach pisać.

Daleko mi do pouczania przedsiębiorców tego świata, ale z mojego doświadczenia taka praktyka jest powszechna. Widać, że teraz budowlańcy dróg muszą przejść swoją lekcję i nauczyć się, że warto poświęcić kilka chwil na zabezpieczenie swojej transakcji zanim rozpoczną szarże z łopatami na budowę.

To jest tym bardziej dziwne, ze przecież wielu ludzi wystawało na szali cały swój majątek. Teraz tracą wszystko. Co oni powiedzą dzieciom? Że stracili wszystko, przez kogo? Przez rząd? Nawet nie był stroną umowy.

Najpierw trzeba spojrzeć w lustro i się zapytać czy zaplanowałem, zabezpieczyłem swoją transakcję w sposób, który minimalizuje moje ryzyko lub robi je na poziomie akceptowalnym.

Kolega Przemysław pisał już przy okazji wywiadu z jednym z prezesów firmy budowlanej, która bankrutuje na autostradzie. Oczywiście winni są wszyscy tylko nie prezes firmy.

A prawda jest taka, że:

  • Wierzytelności nie były ubezpieczone, nie było gwarancji bankowych,

  • Za usługi transportowe podpisywało się ceny stałe, a nie formuły cenowe jak się to powszechnie robi w biznesie

  • Ceny materiałów były zakontraktowane, ale nie było żadnego kontraktu zabezpieczającego na wypadek wzrostu ceny,

  • Ryzykiem nie dzielono się z inwestorem

  • Nie było żadnych zabezpieczeń kursowych,

  • Prawdopodobnie kosztorys był robiony na styk - bez rezerw na ryzyko operacyjne, urzędowe itp.


Brak takich podstawowych zabezpieczeń robi z właściciela takiej firmy niebywałego spekulanta. Wystarczyłby student ekonomi, który byłby wystarczająco bystry żeby policzyć, jak wrażliwe są podpisane umowy na ceny ropy, materiałów, opóźnienia w płatnościach czy kursach.

Oczywiście można powiedzieć, że zabezpieczenia kosztują i podnoszą cenę. Będąc drogim, przetargu się nie wygra. Tylko, co mają teraz ludzie z tego wygranego przetargu, w przypadku, gdy rynek odwrócił się przeciw nim. Długi na kilka pokoleń w przód, a niektórzy pętle na szyję. Tak właśnie działa konkurencja, a konkretnie wykuwanie się świadomego obrotu gospodarczego. Spekulanci się wcześniej czy później wykruszają, a zostaną ci, co umieją planować, albo wielkie koncerny, które potrafią położyć odpowiednie pieniądze na stół żeby zabezpieczyć transakcję.

Niestety w Polsce jak trwoga to do rządu. Jak powódź zalała piwnice, rząd niech wypłaci odszkodowanie, jak wiatr zniszczył szklarnie z papryką, rząd nie płaci, jak prezesi przejechali się na opcjach w 2008 roku, rządzie ratuj. Teraz kontrahent nie płaci, to znowu są lamenty do rządu. Rząd jednak nie dysponuje swoimi pieniędzmi a podatnika, a ja akurat nie życzę sobie, że płacić komuś za jego błędy.

Na koniec ciekawostka. W prawie [KC] jest zapis, że wykonawca i inwestor solidarnie odpowiada za długi w łańcuch inwestorskim. To kolejny dowód, że Polska ma bananowe ustawy, które wtrącają się w kontrakty wtedy, kiedy to absolutnie nie jest konieczne. Zapis powstał z innej okoliczności, ale ciekawe że podwykonawcy z niego nie korzystają? Czyżby GDDKIA umiała się wywinąć od tego zapisu?
art. 647

§ 1. W umowie o roboty budowlane, o której mowa w art. 647, zawartej między inwestorem a wykonawcą (generalnym wykonawcą), strony ustalają zakres robót, które wykonawca będzie wykonywał osobiście lub za pomocą podwykonawców.

§ 2. Do zawarcia przez wykonawcę umowy o roboty budowlane z podwykonawcą jest wymagana zgoda inwestora. Jeżeli inwestor, w terminie 14 dni od przedstawienia mu przez wykonawcę umowy z podwykonawcą lub jej projektu, wraz z częścią dokumentacji dotyczącą wykonania robót określonych w umowie lub projekcie, nie zgłosi na piśmie sprzeciwu lub zastrzeżeń, uważa się, że wyraził zgodę na zawarcie umowy.

§ 3. Do zawarcia przez podwykonawcę umowy z dalszym podwykonawcą jest wymagana zgoda inwestora i wykonawcy. Przepis § 2 zdanie drugie stosuje się odpowiednio.

§ 4. Umowy, o których mowa w § 2 i 3, powinny być dokonane w formie pisemnej pod rygorem nieważności.

§ 5. Zawierający umowę z podwykonawcą oraz inwestor i wykonawca ponoszą solidarną odpowiedzialność za zapłatę wynagrodzenia za roboty budowlane wykonane przez podwykonawcę.

Może czytelnicy wiedzą, dlaczego to nie działa? Nie pozostaje nic innego jak sobie pośpiewać

[youtube:http://www.youtube.com/watch?v=YtDhMzDkois]

poniedziałek, 7 maja 2012

Koszmary twoich marzeń

Czytając komentarze na różnych forach, mam wrażenie, że większość komentujących ma niesamowicie skrajne wyobrażenia o idealnym „systemie”. Z jednej strony istnieją apogleci czystego libertarianizmu w wydaniu Locka czy Rothbarda, dla innych idealny system byłby wtedy, gdyby na każde działanie mielibyśmy wyliczenia, co się bardziej opłaca dla społeczeństwa. Ta ideologia większego dobra „the greatest happines principle” również ma swoje ekstrema.


Do utylitaryzmu mam zachowawczy stosunek w szczególności, jeżeli chodzi o wplatanie go w instytucje państwowe. Chciałbym go tyle ile to absolutnie konieczne. Oczywiście sformułowanie „absolutnie konieczne” jest terminem nie ostrym i dla każdego znaczy co innego. Utylitaryzm, tak jak każda ideologia ma swoje modelowe i wypaczone oblicze. Z jednej strony przymusowe szczepienia wypleniły większość chorób zakaźnych, które trawiły ludzkość od tysiącleci. Z drugiej strony utylitaryzm sprawił, że w Chinach zaimplementowano politykę jednego dziecka. Polityka została wprowadzona na podstawie “jakiś wyliczeń jakiegoś naukowca”. Dzięki temu Chiny uniknęły katastrofy demograficznej i masowego głodu i według ideologii utylitarystycznej summa summarum „zmniejszono cierpienie społeczeństwa”. To czy ex post jesteśmy w stanie stwierdzić czy decyzja ex ante była właściwa, to inna sprawa. Polityka ta jednak doprowadziła do tego, że w Chinach jest o 30 milionów więcej mężczyzn od kobiet (nawet z założeniem, że to kobiety statystycznie żyją dłużej). Możemy więc z pewnością stwierdzić, że abortowano co najmniej o 35 milionów więcej dziewczynek jak chłopców. A jak ta polityka wygląda w praktyce nie tak dawno każdy mógł sobie wyrobić wyobrażenie, oglądając zdjęcie krążące na chińskiej platformie Weibo. Jeżeli jakaś kobieta odmawia abortowania swojego dziecka, to się ją łapie w siatkę, wywołuje poród nawet w dziewiątym miesiącu i topi się noworodka w wiadrze. Zajmuje się tym 300 000 urzędników.




[caption id="attachment_5023" align="aligncenter" width="457" caption="Utylitaryzm totalny"][/caption]

Liczba aborcji w Chinach sięga 12,5 mln rocznie. Wszystko w imię “większego dobra”.


Oczywiście to tylko przykład, dość makabryczny, jakie wynaturzenia czekają dla fanatycznych apogletów utylitaryzmu.


Czy liberalizm ma swoje wynaturzenia?


Słynne powiedzenie Carlina “The game is rigged” odnosi się właśnie do wynaturzenia liberalizmu. Do tego, że dzięki sile kapitału i istnienia państwowości istnieje niesamowita pokusa do zaistnienia plutokracji, do nowoczesnego feudalizmu. W końcu za prawo do tworzenia absurdalnych barier chroniących monopole, wielkie koncerny mogą oferować politykom prywatne wyspy. Za bailouty całego Wall Street, które są już liczone w dziesiątkach bilonów dolarów (proszę to sobie przeliczyć na kilometry autostrad), można zaoferować politykowi kilkadziesiąt milionów dolarów w postaci pensji honorowego członka zarządu. Wiadomo, na czym ten honor polega. “Na zrobieniu 36 dołków” z kolegami z ławy kongresowej. Stąd już blisko do ekonomicznego feudalizmu. Oczywiście można krzyknąć, że to przecież nie tak, założenia liberalizmu są inne. Są inne, tak samo jak założenia komunizmu były inne od jego wykonania. Założenia, a świat realny to dwie różne sprawy.


Można mówić o wprowadzeniu totalnego liberalizmu, czyli pozbycia się struktur państwowych, które tak szkodzą w powyższym przykładzie. I tutaj obecny świat jak i historia daje nam wiele ciekawych obserwacji jak taki liberalizm w praktyce funkcjonuje. Droga do feudalizmu jest jeszcze krótsza, a przemoc bardziej bezpośrednia. W krainie zwanej Somalią i w części Kolumbii mamy obecnie naturalny eksperyment jak to wygląda. Otóż zbiera się pewna grupa lokalnych dżentelmenów mających giwery, którzy mają głęboko w nosie aksjomaty o nieagresji sformułowane przez Rothbarda, a potem obsiku... ostrzeliwują swoje terytorium czyniąc naturalny monopol – monopol na bezpieczeństwo.




[caption id="attachment_5026" align="aligncenter" width="483" caption="Po przeczytaniu Johna Locka o prawach naturalnych i Rothabrda o sądzie arbitrażowym czekamy na prywatną firmę ochroniarską, która doprowadzi nas przed oblicze prywatnego sądu"][/caption]

Tak się rodzą klany rządzone przez feudałów, żeby potem wyłonić dzięki AK47 swojego głównego feudała, który potem ogłosi się królem, faraonem czy bardziej nowocześnie - najwyższym generałem i obrońcą narodu.


Tak właśnie wygląda model do rzeczywistości, a to rzeczywistość zawsze na końcu wygrywa.


Czy to znaczy, że zarówno liberalizm jak i utylitaryzm jest z gruntu zły? Oczywiście, że nie. Na pewno optymalna jest mieszanka tych dwóch ideologii. W jakim stopniu, to jest uzależnione od celów jakie postawi sobie społeczeństwo. Celów postawionych w demokracji, a więc w bardzo złym ustroju, jednakże lepszego nie ma. Przynajmniej w realnym świecie.


Życie jest trudne, bo nie ma w nim prostych recept, prostych odpowiedzi. Dzięki temu jest jednak ciekawe dla tych, którzy tą ciekawość umieją w sobie wytworzyć i utrzymać. Dla tych, którzy nie umieją pozostaje życie w mitach, które jest prostsze, ale nudne.


[youtube:http://www.youtube.com/watch?v=68OQVocud5s]


 

Rewolucje

Wyrażenie "rewolucja" ma dość krótką historię, bo po raz pierwszy zaczęto go używać na określenie rewolucji w 13 koloniach angiels...