W piątek znowu rekord na nowojorskiej giełdzie. Ropa przekroczyła 140 dolarów by intraday dotknąć poziomu 143 $ czyli 91 Euro. Smutne są te rajdy w górę, biorąc pod uwagę fakt, że nie osiągnęliśmy przecież jeszcze poziomu szczytu wydobycia ropy… Bądź co bądź wydobycie cały czas rośnie, bardzo wolno, ale jednak. Szczerze mówiąc to miałem nadzieje, ze przy tych cenach trochę konsumpcja spadnie i zarazem cena się ustabilizuje ze 30 $ niżej. Można tylko wyobrazić sobie co się dzieje w przemyśle naftowym… Przy tych cenach to odkręcają wszystkie możliwe kurki jakie jeszcze mogą.
Co możemy robić, gdy ceny rosną:
- Pozwolić aby ceny swobodnie rosły i w miarę rozwoju sytuacji obniżać akcyzę do zera. Jest to moim zdaniem najrozsądniejsze rozwiązanie. Wyklucza możliwość zaistnienia braków benzyny i jednocześnie uświadamia powagę problemu. Oczywiście marzeniem już by było gdyby ktoś w końcu spojrzał na dane i powiedział kilka rozsądnych słów prosto w oczy. Na razie tylko dystrybutory do nas przemawiają.
- Dzielić społeczeństwo i tworzyć grupy uprzywilejowane jak pokazywałem na przykładzie Francji. Takie działania są o tyle szkodliwe, że tworzą fałszywe przekonanie, że rząd może pomóc w walce z drożyzną… Rząd może, ale przerzucić te koszty na innych. Do grupy tej można zaliczyć wszelkie dotacje, ulgi podatkowe, subwencje czy fundusze. Nie musze dodawać, że są to głęboko niemoralne i nieetyczne działania. Każdy człowiek jest równy wobec prawa?!? Jak to mawiał Karel Capek; Królestwo kłamstwa nie jest tam, gdzie się kłamie, lecz tam, gdzie kłamstwo się akceptuje !
- Wprowadzić kartki na sprzedaż paliw, czyli pójść w scenariusz shortage. W zasadzie jest to bardzo podobna technika do drugiego sposobu. Nie jest to jednak tak, że ceny próbuje się utrzymać w ryzach poprzez ograniczenie popytu, ponieważ cena jest ustalana globalnie…Mała Polska ma na te ceny znikomy wpływ. Jednak dzięki kartkom można bardzo swobodnie podzielić jakim grupom społecznym i za ile sprzedać paliwo. Ktoś krzyknie, że to niemożliwe, przecież mamy wolny rynek, przecież to zamach na wolny handel. Zauważmy, że po części już dziś tak jest. Olej opałowy od oleju napędowego niczym się nie różni, oprócz ceny i koloru. A dla niedowiarków, że taki scenariusz jest możliwy jak zwykle zdjęcie. Kupon pamiętający kryzys w roku 1973 w wydawałoby się wolnorynkowym USA.

Jaką drogę wybierzemy oczywiście czas pokaże. Należy się jednak spodziewać niezłych wygibasów ze strony władz. W końcu jak zrobić, żeby większość była zadowolona??? Oto jest pytanie…
A złożoność problemu dobrze ilustruje drobna zaledwie rozgrzewka do tematu w Hiszpanii. Wklejam to nie po to żeby siać panikę tanimi zdjęciami… Uświadommy sobie jak bardzo jesteśmy zależni od ropy ale i od siebie samych. Kierowcy ciężarówek protestujący w Hiszpanii kierują swe żale do rządu. Są nauczeni, ba politycy ich tak nauczyli, że rząd rozwiązuje problemy i czyni dobro. No to kierują się teraz do nich, żeby rozwiązali ten problem. Rząd ma narzędzie tylko w postaci akcyzy. A co kiedy akcyza się skończy? Czy ktoś powie w końcu, że taniej nie będzie???
I jeszcze należy coś dodać. W Hiszpanii ropa jest tańsza jak w Polsce a już się zburzyli. Benzyny nie brakło, tylko ceny były 'za wysokie'. No i co w takich warunkach robić?
Rząd może kupić spokój społeczny, ale wszystkim nie kupi.
Tak tak. to się stało w Uni Europejskiej, gdzie mamy tysiąc zabezpieczeń energetycznych.










































