poniedziałek, 30 czerwca 2008

Ad Captandum Vulgus !!!


W piątek znowu rekord na nowojorskiej giełdzie. Ropa przekroczyła 140 dolarów by intraday dotknąć poziomu 143 $ czyli 91 Euro. Smutne są te rajdy w górę, biorąc pod uwagę fakt, że nie osiągnęliśmy przecież jeszcze poziomu szczytu wydobycia ropy… Bądź co bądź wydobycie cały czas rośnie, bardzo wolno, ale jednak. Szczerze mówiąc to miałem nadzieje, ze przy tych cenach trochę konsumpcja spadnie i zarazem cena się ustabilizuje ze 30 $ niżej. Można tylko wyobrazić sobie co się dzieje w przemyśle naftowym… Przy tych cenach to odkręcają wszystkie możliwe kurki jakie jeszcze mogą.



Co możemy robić, gdy ceny rosną:





  1. Pozwolić aby ceny swobodnie rosły i w miarę rozwoju sytuacji obniżać akcyzę do zera. Jest to moim zdaniem najrozsądniejsze rozwiązanie. Wyklucza możliwość zaistnienia braków benzyny i jednocześnie uświadamia powagę problemu. Oczywiście marzeniem już by było gdyby ktoś w końcu spojrzał na dane i powiedział kilka rozsądnych słów prosto w oczy. Na razie tylko dystrybutory do nas przemawiają.

  2. Dzielić społeczeństwo i tworzyć grupy uprzywilejowane jak pokazywałem na przykładzie Francji. Takie działania są o tyle szkodliwe, że tworzą fałszywe przekonanie, że rząd może pomóc w walce z drożyzną… Rząd może, ale przerzucić te koszty na innych. Do grupy tej można zaliczyć wszelkie dotacje, ulgi podatkowe, subwencje czy fundusze. Nie musze dodawać, że są to głęboko niemoralne i nieetyczne działania. Każdy człowiek jest równy wobec prawa?!? Jak to mawiał Karel Capek; Królestwo kłamstwa nie jest tam, gdzie się kłamie, lecz tam, gdzie kłamstwo się akceptuje !

  3. Wprowadzić kartki na sprzedaż paliw, czyli pójść w scenariusz shortage. W zasadzie jest to bardzo podobna technika do drugiego sposobu. Nie jest to jednak tak, że ceny próbuje się utrzymać w ryzach poprzez ograniczenie popytu, ponieważ cena jest ustalana globalnie…Mała Polska ma na te ceny znikomy wpływ. Jednak dzięki kartkom można bardzo swobodnie podzielić jakim grupom społecznym i za ile sprzedać paliwo. Ktoś krzyknie, że to niemożliwe, przecież mamy wolny rynek, przecież to zamach na wolny handel. Zauważmy, że po części już dziś tak jest. Olej opałowy od oleju napędowego niczym się nie różni, oprócz ceny i koloru. A dla niedowiarków, że taki scenariusz jest możliwy jak zwykle zdjęcie. Kupon pamiętający kryzys w roku 1973 w wydawałoby się wolnorynkowym USA.





Jaką drogę wybierzemy oczywiście czas pokaże. Należy się jednak spodziewać niezłych wygibasów ze strony władz. W końcu jak zrobić, żeby większość była zadowolona??? Oto jest pytanie…


A złożoność problemu dobrze ilustruje drobna zaledwie rozgrzewka do tematu w Hiszpanii. Wklejam to nie po to żeby siać panikę tanimi zdjęciami… Uświadommy sobie jak bardzo jesteśmy zależni od ropy ale i od siebie samych. Kierowcy ciężarówek protestujący w Hiszpanii kierują swe żale do rządu. Są nauczeni, ba politycy ich tak nauczyli, że rząd rozwiązuje problemy i czyni dobro. No to kierują się teraz do nich, żeby rozwiązali ten problem. Rząd ma narzędzie tylko w postaci akcyzy. A co kiedy akcyza się skończy? Czy ktoś powie w końcu, że taniej nie będzie???


I jeszcze należy coś dodać. W Hiszpanii ropa jest tańsza jak w Polsce a już się zburzyli. Benzyny nie brakło, tylko ceny były 'za wysokie'. No i co w takich warunkach robić?


Rząd może kupić spokój społeczny, ale wszystkim nie kupi.
















Tak tak. to się stało w Uni Europejskiej, gdzie mamy tysiąc zabezpieczeń energetycznych.

poniedziałek, 23 czerwca 2008

Definicja peakoil częsć 2 – profil produkcji z regionu.



Dziś kontynuacja wątku, na którym pisałem o profilu produkcji z pola naftowego. Rozszerzę trochę perspektywę i spojrzymy na produkcję z regionu roponośnego.


Pola naftowe to stwory stadne, a to oznacza, że jeżeli na danym obszarze odkryło się jedno pole, to najpewniej jest ich o wiele więcej w pobliżu. Inwestor, który miał szczęscie odkryć ropę jest zainteresowany jak najszybszym rozpoczęciem produkcji. W końcu nie po to inwestował grube miliony, a i nie rzadko miliardy, żeby swoje odkrycie tylko zaznaczyć na mapie. Tak wiec rozpoczyna produkcję i jak łatwo można zgadnąć, rozpoczyna od miejsca gdzie mu najłatwiej czyli jednocześnie najekonomiczniej. Zaczyna tam, gdzie ma najmniejszy koszt jednostkowy (koszt wydobycia jednej baryłki). Z reguły jest to zawsze największe pole z całym „stadzie”, ponieważ jeden odwiert może pracować bardzo długo przy naturalnym ciśnieniu pola. Dłuższy okres użytkowania odwiertu wpływa bardzo korzystnie na koszty wydobycia, gdyż poniesione koszty wiercenia rozkładają się na większa ilość wyprodukowanych baryłek. Ponadto, zwiększone koszty zmienne takie jak np. pompowanie wody, występują o wiele później w dużym polu, niż w przypadku małego.



W momencie, gdy koszt krańcowy z największego pola równa się szacowanemu jednostkowemu kosztowi z pola mniejszego, rozpoczyna się  eksploatacja tego mniejszego. Idąc po sznureczku kosztów krańcowych, w pewnym momencie wszystkie pola w regionie są eksploatowane.


Pytanie jednak brzmi, jak wygląda taka produkcja? Czy może ona rosnąć w nieskończoność? Oczywiście nie. Sumując wydobycia z coraz mniejszych pól i mając na względzie fakt zaistnienia szczytu wydobycia każdego z osobna, można sobie zwizualizować szczyt wydobycia regionu.



Przekładając powyższe na obrazek, profil produkcji z regionu może wyglądać tak:




Lub inaczej:








Łatwo można, metoda analogii, sobie wyobrazić, że suma poszczególnych regionów składa się na wydobycie poszczególnego kraju, a suma poszczególnych krajów na wydobycie z kontynetu, a suma kontynetów na wydobycie świata.


Potwierdzenie tezy o szczycie wydobycia z regionu przynoszą nam historyczne dane i tak:


USA. Przykład USA znakomicie obrazuje historię wydobycia złóż napierw łatwych potem coraz trudniejszych. USA to duży region i można podzielić go na 3 subregiony:


48 tzw dolnych stanów, Alaskę i Zatoke Meksykańską. Gdy w 1971 roku USA trafił peak i po latach szamotaniny i próbie uregulowanie na nowo rynku energetycznego razem z Arabami, Regan ogłosił, że USA zwiększą wydobycie we własnym kraju. Miał oczywiście na myśli Prudhoe Bay czyli złoża na Alasce. Alaska, a już w szczególości morze artyczne to wyjątkowo nasty place. W zimie – 50 stopni i wiatr 100 km/h w oczy… W każdym razie udało się na chwile zatrzymać spadek wydobycia całych stanów, jednak nigdy nie osiągnięto poziomu produkcji z roku 1971. Na poczatku lat 90 technologia pozwoliła na dobranie się do złóz w Zatoce Meksykańskiej (GOM – Gulf Of Mexico). Jak można sobie wyobrazić wiercenie na wodzie o głębokości 2 km jest o wiele droższe niż na preri w teksasie czy nawet na Alasce. Ale znów magia kosztów krańcowych zadziałała i był to sygnał że tańszych miejsc nie ma.






Samą Alaskę już pokazywałem w części pierwszej, ale warto ją przytoczyć jako region idealnie pasujący do profilu produkcji z regionu.





Zatoka Meksykańska (to załamanie na kresce to skutki huraganu Katrina – kolejny czynnik podwyższający koszty)






No i wreszcie cała Ameryka Północna






Europa:





Australia i Oceania:




Wschodnia Azja. Warto zaznaczyć, że Indonezja, która jest w OPEC (a więc w organizacji zrzeszającej kraje eksportujące ropę), stała się importerem ropy netto.. Tak tak, to w tym kraju zaczynał swa karierę SHELL.








niedziela, 22 czerwca 2008

Polityka Energetyczna Polski Do Roku 2030 a PeakOil

Dziś znowu obrazkowo. Najpierw moje pytanie skierowane do Departamentu Energetyki w Ministerstwie Gospodarki, a potem odpowiedź.







I odpowiedź.





czwartek, 19 czerwca 2008

Ron Paul - Złoty wywiad

Człowiek jest mądry mądrością innych ludzi. Rzadko kiedy zdarza się geniusz, który odkryje coś nowego, coś odkrywczego. Dlatego uczmy się od innych ludzi i zbierajmy dla siebie ich trud przemyśleń.

Ron Paul w tym wywiadzie oczywiście Ameryki nie odkrywa. To już wszystko zostało kiedyś powiedziane; jednak prezentuje niezwykłe kompendium, tak rzadko słyszane w dzisiejszych czasach.

[googlevideo:http://video.google.pl/videoplay?docid=5815624945790524865]

A tu z kolei mówi to samo w oczy Benowi... Ben oczywiście rżnie głupa i twierdzi, że dla niego liczy się tylko krajowe CPI (Consumer Price Indeks), czyli krajowa inflacja. Oczywiście Ben doskonale sobie zdaje sprawę, że każdy wyemitowany dollar i wyeksportowany za granice, kiedyś do niego wróci. Tego jednak nie powie i zasłanie się inflacją krajową...

[youtube:http://pl.youtube.com/watch?v=BlTQWqJK-aY]

Tłumaczenia robi Riddickerr na swojej stronie - DZIĘKI

O tym jak bardzo inflacje można manipulować, wspominają nam dwa grosze. Sposoby liczenia inflacji się zmieniają praktycznie co rok.

Wystarczy podać inflację, która przewija się, na różnych serwisach moniturujących poczynania FED. Poniżej tabeleczka z inflacją historyczną, podawaną przez oficjalne źródła oraz inflacja liczona według niezmienionego sposobu jej mierzenia z lat 80.

Oczywiście przekłada się to na korygowanie nominalnego wzrostu PKB. I tak skorygowany PKB inflacją mierzoną tak jak w latach 80 jest zgoła odmienny od oficjalnego.



Oczywiście nie sprawdze, czy John Williams na witrynie www.shadowstats.com się myli. Jednak przeglądając internet coraz więcej można takich informacji znaleźć.

Zobaczymy... Jezeli jest tak źle, jak w kościach czuć, to następne lata zapowiadają sie ciekawie. Warto wtedy trzymac majątek w najtwardszej walucie, czyli nieruchomościach i złocie.

wtorek, 17 czerwca 2008

OilWatch Monthly - Maj

OilWatch montlhy redagowane przez ASPO Netherlands jest ciekawym zestawieniem oficjalnych danych publikowanych przez EIA czy IEA. Raport wydawany jest co miesiąc w okolicach 20 dnia miesiąca za miesiąc poprzedni. Na początek kilka może zdań z wstępu Rembrandt'a Koppelaar'a, a potem kilka obrazków.




Nowe sytuacje zapadły w umysłach zachodnich mieszkańców, gdy ropa sięgnęła 135 dolarów za baryłkę (80 Euro). Transport, przemysł samochodowy, linie lotnicze i przemysł rybny uginają się pod wysoką ceną ropy. Benzyna w USA przekroczyła poziom 4 dolarów a w Europie 7,3 dolary (podatki). Powszechne protesty w zachodnim świecie, stają się powoli codziennością, podobnie do stanu jaki rozpoczął się w krajach rozwijających się 2 lata temu. Blokady dróg organizowane przez strajkujących kierowców, prowadzą to czasowej ekonomicznej zapaści w Portugalii, Hiszpanii czy południowej Francji. (…)



Brzmi to dosyć surrealistycznie w świetle ceny ropy jaką mieliśmy 8 lat temu, tylko 12 dolarów za baryłkę. Jednakże pierwsza faza odejścia od zależności od ropy się rozpoczęła. Zachodnie gospodarki cierpią, gdyż niektóre branże nie potrafią sobie poradzić z ropą powyżej 100 $ i jej ekwiwalencie w Euro. Konsumenci zaczną redukować konsumpcje, gdzie uważają, że cena uderza ich najmocniej; w ich samochodach. (…)



Co do obrazków to najpierw spójrzmy jak sie kształtują ceny w Euro na przestrzeni ostatnich miesięcy. Dolar od 3 lat nie jest dobrym benchmarkiem z racji jego chronicznej dewaluacji. W Europie bardziej nas interesuje Euro bowiem to w takiej walucie tankujemy.





Co możemy zauważyć, to pogłębiający się spread pomiędzy Euro a Dolarem. Paradoksalnie wzrost ceny ropy w dolarach pomaga dolarowi, gdyż więcej dolarów jest uwiezionych na rynku ropą (tak zwane petrodolary) i tempo dewaluacji nie jest tak szybkie jakby wynikało to w ekspansji M3. Ale to jest już inna historia.




Produkcja 'Liquids' czyli wszystkiego co może być uznawane za ropę lub jej ekwiwalent jest podawana przez dwie agencje międzynarodowe; EIA IEA. Rzadko się zdarza, żeby te dwie agencje podawały takie same wyniki. Świadczy to o tym jak trudno jest prognozować przyszłą produkcje, gdy nie ma nawet pewności co do obecnej. To co widać na wykresie to tak zwane 'bumpy pleatau', czyli poruszanie się w kanale 83/87 mln baryłek od połowy 2004 roku.



'World crude oil production' to już produkcja ropy konwencjonalnej, czyli takiej, która pochodzi z normalnych odwiertów, z tym że definicja normalnego odwiertu ewoluuje. Kiedyś, na przykład platformy wiertnicze pływające na morzach były zaliczane jako niekonwencjonalne źródło wydobycia ropy. Dziś wszystko co wydobywa sie takimi platformami trafia tu - jako ropa konwencjonalna.





Różnica pomiędzy 'liquids' a ropą konwencjonalną jest tutaj. Wykres pozostałych zlewek, dają obraz ich skali, np udziału biopaliw... Być może kiedyś ropa polarna trafi do ropy konwencjonalnej.


To jest dość ciekawy wykres. Wszyscy narzekają, że zły OPEC nie zwiększa produkcji i reguluje cenę. A reszta tzw 'Free World' co robi przy cenie 4 krotnie większej (Euro)? Stoi w miejscu. Nawet, jak widzimy na pierwszym wykresie cena w Euro zwiększyła się o 100 proc z 40 do 80 Euro w ciągu ostatniego roku, to Export spadł o dobry 1 mln baryłek...






Rosja. To jest kraj, na który powinniśmy zwracać uwagę. Od listopada zeszłego roku stara się zwiększać swoją produkcję jednak nie za bardzo to wychodzi. Rosja ma co prawda projekt Sachalin-2, który ma docelowo osiągnąć produkcję rzędu 500 000 baryłek, ale jedynie co od nich słychać to o ciągłych opóźnieniach. Leonid Fedun, vice prezes LUKOILA'a twierdzi nawet, że Rosja jest po drugiej stronie szczytu wydobycia. Omówienie spraw bezpieczeństwa dostaw z Rosji można znaleźć na zaprzyjaźnionym blogu tu i tu . Problem eksportu ropy z Rosji jest sprzężony z wzrastającą wewnętrzną konsumpcją, na co niewielu zwraca uwagę.







sobota, 14 czerwca 2008

Wszyscy widzą, nikt nie zauważa…


To jest naprawdę zatrważające. Wszyscy w tej WE mamy demokracje, a nikt nie szanuje jej wyników! Eurokraci dopuszczają się falandyzacji prawa, no bo przecież czym jest traktat Lizboński jak nie odrzuconą wcześniej w referendach konstytucją?


Traktat reformujący (Traktat Lizboński) został odrzucony na mocy prawa Wspólnoty Europejskiej. Urzędnicy z Brukseli jednak stwierdzili, że traktat nie jest martwy (???).





"Premier Irlandii Brian Cowen powiedział, że Traktat z Lizbony nie jest martwy. Ja wierzę, że jest on żywy" - przekonywał Barroso na specjalnej konferencji prasowej, zwołanej po ogłoszeniu negatywnych wyników czwartkowego referendum w Irlandii.



Co ma wiara do jasnego stanowiska Irlandczyków i tak pewnie masowo ogłupianych kampanią promującą traktat za ich własne pieniądze!!!





Poproszę irlandzkiego premiera, aby wyjaśnił powody odrzucenia traktatu przez irlandzki naród. Przedyskutujemy sytuację i poszukamy sposobów pójścia naprzód" - oświadczył premier sprawującej przewodnictwo w UE Słowenii Janez Jansza.



Kto decyduje co jest krokiem naprzód??? Urzędnik Janez Jansza?






Nasza prasa przechodzi samych siebie. Weźmy taki tytuł:



Irlandia zaciąga hamulec - co dalej z Europą?

A może zaciągnęła hamulec przed wjazdem w przepaść?



Lewica o daniu Irlandii drugiej szansy… a może to Irlandia dała nam szansę?




Posłanka Lewicy podkreśla, że istnieje możliwość stworzenia Irlandii drugiej szansy przyjęcia Traktatu Lizbońskiego




Szef klubu PSL Stanisław Żelichowski:




Słabość Irlandii polega na tym, że jeżeli jakiś kraj decyduje się na referendum, to trzeba dać pełną informację obywatelom; tu nie można powiedzieć - głosujcie, bo jest jakiś traktat - mówił. - Nie dziwię się, że jak społeczeństwo nie wie o co chodzi, to nie idzie głosować, lub nie wie, jak głosować - dodał.



Zamiast komentarza do tego proszę sobie poszukać w sieci tekst traktatu Lizbońskiego… My ten traktat zatwierdziliśmy także powinniśmy go, jako społeczeństwo znać na wylot. Tymczasem proszę poszukać go na sieci i spróbować znaleźć.





Jedynie Vaclav Klaus zauważa to, co nikt nie zauważa.




Innego zdania jest prezydent Czech, Vaclav Klaus, który wyraził w piątek zadowolenie z powodu odrzucenia Traktatu przez Irlandczyków. Równocześnie uważa on, że wynik głosowania oznacza zwycięstwo wolności.

- W jednym jedynym spośród 27 państw UE odbyło się w sprawie Traktatu Lizbońskiego referendum. Tylko w jednym jedynym państwie UE politycy umożliwili obywatelom wyrażenie ich poglądu. Wynik jest chyba dla wszystkich jasnym przesłaniem. Jest zwycięstwem wolności i rozumu nad sztucznymi elitarystycznymi projektami i europejską biurokracją.

W jakich czasach my żyjemy, że wygłaszanie takiego pryncypium jest uznawane za słabość?

O tempora! O mores!

piątek, 13 czerwca 2008

czwartek, 12 czerwca 2008

Szamotanina prywatnych firm naftowych


Zdumiewające, co też można znaleźć w tym Internecie.


Weźmy na ten przykład ostatnio ledwo dotknięty temat zmierzchu koncernów naftowych. Czy koncerny są w stanie likwidacji czy rozkwitu, to tego rzecz jasna nie wiem. Diabeł wie, co planują prezesi w swych zacygarzonych gabinetach. Jednak przebieżka po ich raportach finansowych daje trochę do myślenia. W publikacjach Energy Watch Group znajdziemy kilka ciekawych danych.


Tak na marginesie mają ciekawe motto na tytułowej stronie:




Polityka energetyczna potrzebuje obiektywnych informacji



Zaiste, kłamców już mamy dosyć, ale czy potrafimy odróżnić jednych od drugich?


Do rzeczy jednak. (kliknij aby powiększyć)






Co nam pokazuje obrazek? Ano wielką falę fuzji i przejęć.


Żeby nastąpiło przejęcie to jedna spółka musi posiadać ogromną ilość gotówki (lub ogromną zdolność kredytową lub emisyjną) na zakup, a właściciel spółki przejmowanej musi chcieć pozbyć się swojej spółki za ustaloną ceną. Co jest istotne… spółka, która kupuje inną spółkę traktuje tan zakup jak normalną inwestycje, bo jest to kupowanie rurociągów, złóż, platform wiertniczych, praw do poszukiwań etc. Innymi słowy, ktoś zamiast budować infrastrukturę, kupują ją wraz z przejmowana firmą, a ktoś wychodzi z biznesu z kasa w kieszeni.


Fuzja natomiast następuje gdy dwie spółki się łączą i powstaje nowa spółka. Z reguły następuje wymiana akcji po odpowiednim przeliczniku przez właścicieli łączonych spółek. Ma to duży sens, gdy można uzyskać efekty synergii (np. w regionie wydobywczym jedna spółka ma pola a druga rurociąg).


W każdym razie wnioski są z tego trzy:




  • Jedni wychodzą z biznesu z kasą.

  • Drudzy łączą siły w celu efektywniejszego zarządzania swoim majątkiem.

  • Na nic się to zdaje, bo mimo tej finansowej ekwilibrystyki, produkcje mają ciągle na poziomie 13 mln baryłek na dzień.



Ale spoglądając na wybrane dane finansowe jest jeszcze ciekawiej:




Spójrzmy co my tu mamy… Esencje!!!


Pierwszy wiersz, przy każdej firmie to wydatki na poszukiwania ropy, drugi to wydatki na zwiększanie bądź utrzymanie produkcji, a trzeci to wyrok, czyli dzienna produkcja.


Spójrzmy bliżej. Wydatki na poszukiwania ropy maleją a jak już przypomnimy sobie inflację to można powiedzieć, że się wręcz kurczą..


Wydatki na zwiększanie produkcji jednak rosną! W przypadku Shell’a czy BP to nawet o 400 czy 300 procent jednak efekty z tego mizerne. Produkcja ropy zamiast iść w górę to spada!


Struggle Struggle …. Muggle, bez pączków.


Czy możemy się dziwić więc, że jeżeli nie ma dobrych okazji inwestycyjnych we własnej firmie, to właściciele albo wycofują się z biznesu, albo próbują swoich sił razem z innymi?

środa, 11 czerwca 2008

Bohaterska walka polityków o ceny - przykład fracuski


Prasa donosi jak sobie radzą z drożyzną i innych krajach… Weźmy taką Francję i Panią minister Lagarde. Artykuł z Money:




Rząd Francji zabiera koncernom zysk z paliw



Największy francuski koncern paliwowy Total musi zapłacić 100 mln euro na rządowy fundusz.

Francuski rząd groził obłożeniem firm paliwowych dodatkowymi podatkami, z których finansowane byłyby grupy szczególnie narażone na odczuwanie skutków wzrostu cen ropy.

Na spotkaniu szefa Totalu Christophe de Margerie z minister gospodarki Christine Lagarde obie strony doszły do porozumienia, w ramach którego paliwowy gigant zgodził się na przekazanie 102 milionów euro na specjalny fundusz, z którego dofinansowywany jest olej opałowy dla biedniejszych rodzin.

Środki te pozwolą zwiększyć pomoc dla korzystających z funduszu rodzin ze 150 do 200 euro - stwierdziła minister Lagarde.
Z pomocy funduszu korzysta 700 tys. francuskich gospodarstw domowych.


- Firmy paliwowe powinny być bardziej solidarne - uważa minister. - Nie może być tak, że czerpią profity z drożejącej ropy - dodaje.

Co zrobi firma Total??? Oczywiście wpłaci na fundusz 102 miliony euro i o tyle samo podniesie swoje przychody poprzez podwyżkę ceny.

Pomysł obłudny - bo zamiast podnieść akcyzę na paliwo i przelać tę część na ten fundusz, to dzielą się zyskiem… zaraz zaraz? Czy akcyza to nie jest również dzielenie się zyskiem?

Pomysł polityczny – Jakże pięknie brzmi „fundusz na dofinansowanie oleju opałowego dla biednych rodzin”. A jeszcze wizerunek firmy Total na tym wzrośnie.. Przecież, mogą powiedzieć, że ok. jest drogie paliwo, ale przecież dzielimy się zyskiem.

Pomysł głupi - wskazuje, że ceny ropy rosną za sprawą wzrastających marż dystrybutorów a nie za sprawą braku większej ilości ropy przy coraz większych cenach. Ogłupiania społeczeństwa ciąg dalszy.

Pomysł krótkoterminowy – no bo, jak zastrajkują tirowcy, to będzie trzeba jeszcze jeden fundusz założyć dla podtrzymania transportu żywności, jak zastrajkują rolnicy to dla wytwórców żywności, a jak będą już na polach Elizejskich strajkować zwykli ludzie, to się stworzy fundusz na dopłaty dla ludzi dojeżdżających do pracy.

Jednak jest taka prawda w demokracji, że polityk, który nic nie działa to martwy polityk.

A Pani Lagarde nie dosyć, że działa to jeszcze umie się ładnie uśmiechać do wyborców.


Jest jeszcze druga prawda, być może bardziej użyteczna.

Gdy polityk wychodzi na mównicę i mówi, że chce tylko dobra wyborców, to co mają zrobić wyborcy???

Proste

Schować swoje dobra.

Aha no i jest jeszcze jedna uwaga. Zakładam, że pomysł Pani Lagarde to fikołki na scenie demokratycznego cyrku. Ale to wcale nie musi być tak! Ona może w to wierzyć. To już niewiadomo czy śmiać się, czy płakać.

A tak w ogóle to w Hiszpanii zaraz zaczną tworzyć fundusz dla tirowców… ostatnie doniesienia nie wskazują na powszechną szczęśliwość wśród tej grupy społecznej. Co więcej okazuje się, że Tiry wożą jakąś żywność czy coś tam…





wtorek, 10 czerwca 2008

Jeszcze o JKM i Shtokmanovskoye

Jeszcze raz o polu sztokmana, które miało być ogromnym złożem i panaceum na oilpeak według JKM.



Uchwyćmy skalę tego złoża na tle obecnej produkcji Rosji. A więc - rysunek (kliknij aby powiększyć)




Co jest cenne w tym wykresie to historyczne ukazanie produkcji gazu w Rosji z poszczególnych pól. Prognoza jak to prognoza, może być różna. Zależy kto prognozuje. Natomiast co do historii, dyskusji nie ma. I co widzimy???


Przede wszystkim Urengoy i Yamburg… Pola, rzeczywiście ogromne i co gorsza w spadku wydobycia. Shtokmanovskoye, które odkryto w 1988 roku (20 lat temu to trochę dużo jak na nowe odkrycie) jest polem stosunkowo średnim, raptem 1/5 Urengoy’a, czyli żadna rewolucja a wręcz schemat w profilu produkcji z regionu; najpierw pola duże, potem coraz mniejsze


Na wydobycie gazu u Ruskich z poszczególnych pól wpływa jeszcze jeden czynnik – szerokość geograficzna. Im dalej na północ tym trudniej wydobyć. Położenie sztokmana, mówi samo za siebie.




600 kilometrów na północ od półwyspu Kola i 340 metrów wody i dopiero można wiercić…Na tej szerokości to już pingwiny sobie dają spokój.


Problemy mają Ruskie z tym spore, bo gaz z tego pola mają już sprzedany (gaz z tego pola ma płynąć przez Nord Stream), a nie wiedzą jak się za nie zabrać.


Istne cuda na kiju wymyślają… pływająco-zamarzające platformy, które mają omijać w roztopach góry lodowe oraz pływającą elektrownie atomową. Niezła zabawa na lodowisku.

poniedziałek, 9 czerwca 2008

Janusz Korwin-Mikke a Peakoil

Janusz Korwin-Mikke (JKM) na swoim blogu popełnił wpis „Ten cały „oil peak” to humbug…”


Cenię JKM za jego zręczne posługiwanie się logiką i wynajdywanie socjalizmu tam gdzie inni go nie widzą. Jednak tym razem trochę przeszarżował i nie posprawdzał pewnych rzeczy, robiąc przy tym kilka manipulacji. Po pierwsze już na samym wstępie porównał oilpeak to raportu klubu rzymskiego, który oczywiście był dokumentem, który kompletnie się nie sprawdził.


Technika prosta. Jak coś się chce zdezawuować to najlepiej porównać to z jakąś oczywistą bzdurą i dalej ciągnąć temat tej bzdury. Dodać należy, że raport klubu rzymskiego to raport jednej organizacji, który od początku nie był brany na poważnie. W przypadku oilpeak jest odwrotnie.. nagłaśnianie tej sprawy jest oddolne i nie przez zielonych.


Ani słowem nie skomentował, że w 1956 peakoil przewidział dla USA M. King Hubbert na rok 1970. Pomylił się tylko o rok !!! „M King Hubbert był geologiem pracującym w Shell’u.”


Z konkretów (jak to ujął) za strony www.peakoil.pl to widzi tylko jeden cytat


„Koncerny naftowe, zamiast inwestować w rozbudowę mocy produkcyjnych, masowo wykupują własne akcje lub przejmują aktywa konkurencji" komentując to w dość dziwny sposób:


„Dlaczego to robią? Może z lenistwa (DUŻĄ spółka akcyjna mało różni sie od socjalistycznego państwa!). Może z powodu zawiści?”


Dziwne to tym bardziej, że w tym samym wpisie oznajmia, że :


„W businessie manager, który dwa razy popełni poważny błąd - wylatuje z trzaskiem.”


Sam sobie przeczy… skoro menadżer za błąd wylatuje z trzaskiem, to czemu nie wylatuje szef shell’a, Chevron’ czy Texaco? Wszak lenistwo to chyba błąd? Zresztą, jeżeli nie ma sensownych okazji do inwestycji to prezesi oddają zysk właścicielom, ale właśnie… jeżeli nie ma sensownych a więc opłacalnych inwestycji. A ryzyko nowych odwiertów jest tak duże, że firmy już sobie dają spokój. Rosnąca cena ropy będzie te relacje zmieniać, ale tu chodzi o sygnał jaki idzie z rynku.


Dalej pisze, że „przecież nowe, ogromne złoża są - np. "pole Sztokmana". Z tym, że pole Sztokmana to pole gazowe!!!, nie chciało mu się sprawdzić?


Zresztą nie rozmumie jednej zasadniczej kwestii, która jest w szczególności akcentowana na www.peakoil.pl : „Peak oil nie oznacza, że "ropa naftowa się kończy". Peak oil oznacza koniec pierwszej, łatwej połówki i wkroczenie w drugą, która z każdym dniem jest coraz trudniejsza, droższa i gorszej jakości.”


Następnie JKM pisze „A jak się skończy ropa - będzie co innego. Słoneczko świeci i grzeje!”, czym popada w kolejną sprzeczność, bo skoro OILPEAK to według niego humbug (czyli powszechnie propagowana nieprawda) to czemu pisze, że się ropa skończy? Przecież zakładamy że się kiedyś skończy to kiedyś musi być też szczyt jej wydobycia!


No i na koniec oczekiwałbym po JKM jakiś głębszych przemyśleń, zamiast infantylnego „Słoneczko świeci i grzeje”… Hmm wiaterek wieje, fale uderzają o brzeg, i jest jeszcze siła grawitacji. Wszystko fajnie tylko, że z energią w dużej entropii nie mamy problemu.. Cały myk polega na tym, żeby energia była formie energetycznie użytecznej dla człowieka.


Podsumowując, bardzo rozczarowujący wpis. JKM się chwali, że bardzo szybko czyta… Jeżeli czyta się szybko, ale z takim zrozumieniem, to już chyba wole wolno czytać.

sobota, 7 czerwca 2008

Definicja peakoil część 1 - profil produkcji


Cóż, trochę minęło od ostatnich wpisów. Braki czasu dają się we znaki a i dziś czas napięty. Coś jednak wypadałoby napisać w kontekście wczorajszego jump’u na ropie o 10,75 $ w czasie jednej sesji !!!




Tak więc dziś, długo odkładana definicja peakoil, którą rozłożę na kilka wpisów.



Charakterystykę tego zjawiska powinno się wytłumaczyć, tak jak w szkole Austriaków, od skali mikro, a wiec od pojedynczego pola naftowego. Rzućmy najpierw rysunek.





Rysunek przedstawia profil korzystania z pola naftowego. Tak więc najpierw jest odwiert, który w ogóle odkrywa nowe pole, potem są odwierty dodatkowe, dzięki którym szacuje się wielkość pola. Gdy już wiele wiadomo ile ropy jest pod ziemią, projektuje się całą infrastrukturę i buduje kolejne odwierty, tym razem wydobywcze. Dochodzi się do poziomu produkcji, przy którym szacuje się wydobycie jak najwięcej ropy ogółem z pola. Na początku ropa sama tryska z ziemi pod wpływem ciśnienia. Ciśnienie z każdą wydobyta baryłka spada, i w pewnym momencie trzeba wpompowywać w pole wodę, aby utrzymywać stały poziom produkcji. Po pewnym czasie (a patrząc na historyczne profile produkcji to po połowie wydobycia dostępnej ropy z pola) następuję spadek wydobycia. Jest to spadek nie możliwy do rekompensowania poprzez wpompowywanie większej ilością wody w pole (ropa jest wtedy za mocno rozrzedzona z wodą).


Doskonałym przykładem dobrego zarządzania polem jest np. Prudhoe Bay na Alasce.







Dokładnie widać założony profil (linia czerwona) i konsekwentne trzymanie się planowanego poziomu produkcji. Rysunek dobrze obrazuje też charakterystykę wydobycia z regionu, gdzie najpierw wydobywa się ropę z największych pól, a potem spadek próbuje się rekompensować z coraz mniejszych.


Z czasem technologia wydobycia wzbogaciła się o EOR czyli Enhanced oil recovery (ulepszona ekstrakcja ropy). Polega ona na wpompowywaniu różnych gazów (dwutlenku węgla, gazu ziemnego, azotu), ciepła (za pomocą pary wodnej) lub innych chemikaliów (głównie polimerów). Główny cel tej technologii to zmniejszenie gęstości ropy i ułatwienie jej wypompowywania przez odwiert wydobywczy.


Poniżej rysunek gdzie CO2 razem z wodą miesza się w ropą.




Zastosowanie EOR wiele zmieniło w technologii wydobycia. Dało możliwość zwiększania produkcji i szybszy zwrot z inwestycji jaką niewątpliwie jest platforma wiertnicza.


Niestety EOR ma też swoje złe strony. Po osiągnięciu szczytu wydobycia, następuje dramatyczny spadek. Spadek naturalny to wg szacunków CERA jakieś 2,2 proc do 4,5 proc. (szacunki mocno optymistyczne o czym jeszcze będę niebawem pisał). W polach, gdzie zastosowano EOR spadek mieście się od kilkunastu do 30 procent. Świetnym przykładem jest pole Cantarell (trzecie co do wielkości na świecie).




W celu zatrzymania naturalnego spadku wstrzykiwano w Cantarell CO2 i azot. Dziś to pole spada w tempie 14 procent rocznie. Również w innych polach gdzie zastosowano EOR notuje się tak wysokie spadki.


USA i zatoka meksykańska: (GOM to Gulf Of Mexico)




I pola norweskie:




EOR miało zapewnić większe wydobycie z pola i w krótkim terminie zapewnia. Długoterminowo zastosowanie EOR jednak powoduje o wiele większe spadki wydobycia w przyszłości i prawdopodobne uszkodzenia pola naftowego (nie jest ta sprawa rozstrzygnięta) co wpływa na zmniejszenie ogólnej dostępnej ropy do wydobycia.


Co wpływa no to, że EOR jest stosowany?


Cóż, lepiej jest mieć zysk wcześniej niż później. Niestety zmienia to profil produkcji z trapezu na stożek.


niedziela, 1 czerwca 2008

Centesimus Annus

Centesimus Annus, czyli podstawy ekonomii oczami chrześcijaństwa. Papież Jan Paweł II popełnił dzieło, które jest bardzo zdrowe, które nie narzuca się, a daje do myślenia. Sądzę, że papież ta encykliką odczarował ekonomię w chrześcijaństwie i dlatego każdemu ekonomiście warto się nad nią pochylić.



Encyklika napisana została w setną rocznice encykliki „Rerum novarum”, która została napisana przez ówczesnego papieża Leona XIII. „Centesimus Annus” jest w dużej mierze poświecona encyklice Leona XIII. Jan Paweł II pragnie przypomnieć uniwersalność zasad zawartych w „Rerum novarum”, cytuje:


„Celem tej encykliki jest uwydatnienie żywotności zasad sformułowanych przez Leona XIII”.


„Rerum novarum” była odpowiedzią Kościoła na zaistniałe w społecznościach tamtych lat zmiany. Zmiany te miały ścisły związek z Rewolucją przemysłowa jak i ruchami marksistowskimi. W tych niewątpliwie trudnych czasach „dzikiego kapitalizmu” dla robotników Leon XIII rozważa nad nowo powstałymi problemami gospodarki industrialnej. Okres „dzikiego kapitalizmu” uważam za naturalną drogę rozwoju społeczeństw, ponieważ nie można bowiem porównywać warunków życia robotników z czasów Rewolucji przemysłowej do warunków z poprzedniego feudalizmu. Przeludnienie wsi wraz z industrializacją jak i pozostałości mentalne społeczeństw z czasów feudalnych doprowadziły do degeneracji relacji społeczno-gospodarczych. Były to mimo wszystko lepsze warunki niż warunki feudalnego chłopa, gdzie pan decydował o jego życiu bądź śmierci. Jakkolwiek feudalizm był zakorzeniony od wieków, tak kapitalizm był nowy i stąd ogólne poczucie niesprawiedliwości.


Papież Leon XIII chcąc zająć stanowisko poszukuje w swej encyklice wartości uniwersalnych. Taką wartością niezbywalna dla każdego człowieka jest prawo do własności prywatnej. Prawo to nie było w pełni respektowane w czasach feudalnych a z całą pewności nie występuje nawet w teoretycznych ramach socjalizmu nakreślonego przez Marksa. Kolejną niezbywalną wartością daną człowiekowi przez Boga jest wolność. Wolna wola jak i wolność zawierania umów z poszczególnymi uczestnikami społeczeństwa powinna być fundamentem do budowania ram prawnych państwa jak i gospodarki. Jakkolwiek „Rerum novarum” podnosi jeszcze kwestie godziwej płacy (o czym później), te dwa uwypuklone niezbywalne prawa człowieka zdają się popierać zachodzące tendencje.


Encyklika Jana Pawła II napisana sto lat po „Rerum novarum” jest po części jej weryfikacją po latach. W czasach Jana Pawła II można już jasno określić w jakim kierunku poszła ewolucja systemu kapitalistycznego. Natomiast wszelkie ruchy socjalistyczne jak i teoretyczne rozważania doprowadziły w niektórych krajach do wcielenia socjalizmu w życie. Socjalistyczne wizje Karola Marksa w praktyce zostały nazwane „Socjalizmem realnym”.


"Centesimus annus" potępiwszy socjalistyczne porządki określa kapitalizm jako ład sprawiedliwszy rozumiejąc przezeń "system ekonomiczny, który uznaje zasadniczą i pozytywną rolę przedsiębiorstwa, rynku własności prywatnej i wynikającej z niej inicjatywy w dziedzinie gospodarczej". Cytat ten podkreśla uniwersalność jaką niesie ze sobą prawo do własności prywatnej, na której oparty jest kapitalizm.


Jan Paweł II postawił kropkę nad „i” w stwierdzeniu: "Wolność ekonomiczna jest aspektem ludzkiej wolności (...) który nie może być odłączony od innych jej aspektów". Wyższość kapitalistycznych relacji międzyludzkich wynika nie tylko z samej praktyki, lecz przede wszystkim z jego sprawiedliwszych zasad! To, że wolna gospodarka skuteczniej zapewnia wzrost bogactw i pracę jest dodatkowym potwierdzeniem ich słuszności.


Jakkolwiek aprobata systemu kapitalistycznego jest dość wyraźna (aczkolwiek nie jednoznaczna), to rola godziwej płacy jaki i związków zawodowych jest dość mglista.


„Niezmiernie ważna (...) jest rola zawiązków zawodowych, które zawierając kontrakty, ustalają dolną granicę zarobków i warunki płacy”.


Papież Jan Paweł II powołuję się na związki zawodowe jako ciała ograniczające wyzysk pracowników. Lecz rodzi się tutaj szereg wątpliwości czy wręcz sprzeczności. Po pierwsze płaca minimalna jest tworem ograniczającym zatrudnianie nowych pracowników i bezpośredni wpływa na problem bezrobocia. Po drugie: czy nie można postrzegać związku zawodowego jako organizacji nastawionej na zysk? Ostatecznie obie strony w pertraktacjach mówią „więcej”, a idea, w której minimalna płaca zapewnia godne życie została wynaturzona. Po trzecie jest to również pewne naruszenie zasad wolności, podług której pracownik zawierając umowę z pracodawcą na początku określa czy ją akceptuje i się na nią godzi. I ostatecznie czy w encyklice powinno się poruszać sprawę tak drobiazgową? Moja ostateczna wątpliwość jest umocowana na ciągłej ewolucji systemu kapitalistycznego. Nie można powiedzieć, że system, w którym istnieją związki zawodowe jest dobry, ponieważ już teraz zachodzą zmiany, w których to pracodawca, chcą mieć dobrze zmotywowaną kadrę zapewnia warunki, które zapewniają pracownikowi godne życie. Świadomość, gdzie zadowolony pracownik przysparza więcej korzyści ewoluuje. Trudno dziś wyobrazić sobie firmę, która zdobywa przewagę konkurencyjną z demotywowana załogą. Z niewolnika nie ma pracownika. Dlatego może się zdążyć, iż w przyszłości związki zawodowe stracą racje bytu a w encyklice pozostaną aktualne jedynie uniwersalne wartości.


Kolejną niezrozumiałym dla mnie stwierdzeniem jest cytat (oddający nastawienie Papieża do kapitalizmu w całej encyklice):


„... Społeczeństwo wolnorynkowe może dojść do pełniejszego aniżeli komunizm zaspokojenia materialnych potrzeb człowieka, pomijając przy tym wartości duchowe.”


Dlaczego Papież Jan Paweł II tak często w swej encyklice odwołuje się do zaspokojenia potrzeb? Czy jakikolwiek system powinien się zajmować zaspokajaniem potrzeb duchowych? Czy jakikolwiek system powinien się czymś bezpośrednio zajmować, czy raczej stwarzać warunki?


Według mnie doczesnym celem człowieka nie jest zaspokajanie potrzeb a osiągnięcie szczęścia. Przy tym jest to szczęście rozumiane przez każdą osobę indywidualnie i na różny sposób osiągane. System powinien stwarzać warunki dające szanse na osiągnięcie szczęścia przez każdego, a takie warunki mogą być zapewnione jedynie przez pełną wolność jednostki (ograniczona zasadą „Twoja wolność kończy się tam gdzie zaczyna się moja”). I zgodnie z zasadą wolnej woli jak i różnymi sposobami osiągnięcia szczęścia, szczęściem może być zaspokajanie tylko potrzeb duchowych jak i tylko potrzeb materialnych. Postrzeganie szczęścia i kierowanie się by je osiągnąć i tak na końcu zostanie osądzone. Wartością uniwersalną są warunki do wolnego wyboru swego szczęścia i sposobu jego osiągania.

Rewolucje

Wyrażenie "rewolucja" ma dość krótką historię, bo po raz pierwszy zaczęto go używać na określenie rewolucji w 13 koloniach angiels...