czwartek, 27 listopada 2008

ATVM

Nie trzeba było długo czekać na reakcje Tesli Motors na temat bailoutu General Motors.


Jak wiadomo pula grantów dla najbardziej innowacyjnych przedsięwzięć w dziedzinie motoryzacji następnych generacji ma być wrzucona do dziury pod nazwą "programy emerytalne związków zawodowych General Motors, Chryslera i Forda". Nie mam najmniejszych wątpliwości że 25 mld $ to kropla w wiadrze wody dla tej świętej trójcy. Cóż, widocznie musza zbankrutować najpierw obligacje USA, żeby Detroit sie w końcu zrestrukturyzowało. 


Artykuł do Tesli.


A tak na marginesie... jak ktoś chce bailoutu GM to firma w tym temacie jest niesamowicie innowacyjna.


Otworzyła stronę, gdzie nawet daje wytyczne jak masz rozmawiać ze swoim kongresmenem i prosić go o uratowanie. Niebywałe.

poniedziałek, 24 listopada 2008

Korporatyzm - odsłona druga


Jak wiadomo, każda firma musi mieć swojego właściciela. Czasami jednak zdarza się, że jedna osoba nie posiada wystarczającego kapitału, aby otworzyć firmę. W takim przypadku, kilka osób, mających ten sam pomysł na biznes, lub specjalizujących się w obrębie tego samego pomysłu biznesowego związywało spółkę. Najpierw były to spółki osobowe, co znaczyło, że za zobowiązania spółki, każdy ze wspólników odpowiadał całym swoim majątkiem. W toku ewolucji form działania na rynku wykształciły się spółki kapitałowe. Spółki kapitałowe to takie, gdzie akcjonariusze, a więc właściciele takiej spółki odpowiadają za zobowiązania spółki tylko do wysokości swojego wkładu. Innymi słowy, jeżeli przy zakładaniu spółki mój wkład wynosi 1 milion złotych i dostaje od spółki na potwierdzenie tego wkładu milion akcji o wartości nominalnej 1 PLN każda, to obojętnie ile spółka będzie mieć strat, ja ryzykuje tylko tym milionem. Żaden z wierzycieli spółki nie może do mnie przyjść i zażądać zwrotu pieniędzy, ponieważ spółka kapitałowa, od momentu wpisania w rejestr przedsiębiorców w KRS, odpowiada tylko swoim własnym majątkiem, a więc do wysokości wkładów akcjonariuszy i zysku zatrzymanego z lat ubiegłych.


Należy tu zwrócić uwagę, że odtąd spółka kapitałowa jest oddzielnym bytem. Prawnie tworzymy nową osobę, nowego uczestnika rynku, który odpowiada swoim majątkiem, a nie majątkiem swoich właścicieli. Sztuczne stworzenie wirtualnej osoby ma oczywiście swoje implikacje w postaci koniecznych regulacji działania spółki. Spółka została stworzona przez system prawny i oczywiście musi być określona forma jej działania w przepisach. Jak się powiedziało A to trzeba powiedzieć B. Przepisy różnią się miedzy sobą w różnych krajach co wskazałem na przykładzie General Motors i polityce dywidend.


Dziś jednak, chce trochę opisać podstawowe organy spółki, jakimi są walne zgromadzenie akcjonariuszy (WZA), rada nadzorcza (RN) i zarząd. W skrócie rola tych organów jest taka, że WZA jako organ właścicielski powołuje powołuje rade nadzorczą, a rada nadzorcza powołuje zarząd spółki


Członkowie zarządu są reprezentantami spółki i prowadzą wszystkie sprawy spółki. Ważne jest, że występują w imieniu spółki, a nie w swoim własnym. Spółka, jako wirtualny byt musi mieć swoich rzeczywistych przedstawicieli i są nimi właśnie członkowie zarządu.


Zarząd prowadzi sprawy spółki i po roku obrotowym przedstawia sprawozdanie. Sprawozdanie jest badane przez biegłego rewidenta (Audytora) pod kątem rzetelności prowadzonych ksiąg rachunkowych i przedkładane radzie nadzorczej. Rada nadzorcza opiniuje sprawozdanie i daje WZA do zatwierdzenia. WZA decyduje o podziale zysku, zatwierdza sprawozdanie i udziela absolutorium członkom organów spółki.



Schemat przedstawiający przepływ władzy:




korporatyzm_1





Tyle jeżeli chodzi o krótki rys teorii. Uzupełnić wiedzę można sobie tutaj.



Pytanie… Czy ze względu na formę, taka spółka może efektywnie działać? Moim zdaniem, to zależy. Jeżeli akcjonariuszy jest kilku i znają się na rzeczy to jak najbardziej tak. Potrafią się dogadać w sprawie działalności spółki i jej profilu i potrafią dobrać odpowiednich ludzi do organów spółki. Sytuacja jest inna, gdy akcjonariuszy jest na przykład 1000 lub 10 000, o co nie trudno przy obecnych spółkach giełdowych. W przypadku braku akcjonariusza strategicznego o dużym udziale w akcjonariacie, powstaje problem. Właścicieli jest po prostu za dużo i uniemożliwia to sprawną kontrolę nad spółką. Mało tego, coraz częściej jest tak, że to nie fizyczne osoby posiadają dane spółki, ale inne spółki. Czyli osoba prawna, posiada inną osobę prawną. Oczywiście gdzieś tam na końcu jest osoba fizyczna, ale sieć powiązań pomiędzy dużymi spółkami powoduje coraz większe oderwanie realnego właściciela od poszczególnych spółek. Przy ogromnej ilości właścicieli jakiegoś dobra, zanika mechanizm kontrolny. Można łatwo znaleźć przykład bliższy naszej koszuli. Jest nim własność państwowa. Tu również, wszyscy jesteśmy właścicielami majątku, a mechanizmy kontrolne mamy praktycznie żadne. Pokutuje przeświadczenie, że państwowe to niczyje. Jest to oczywiście teoretyczna nieprawda, ale praktyczna prawda.


Dzisiejsze największe spółki są ogromne i należą do ogromnej liczby właścicieli. Jeżeli właścicielami nie są osoby fizyczne, to są nimi inne spółki, które to spółki posiadają znowu ogromna liczbę właścicieli. Spółka upodabnia się do socjalistycznego państwa, gdzie własność należy do bliżej niezidentyfikowanego ogółu.


Schemat z góry, zaczyna przybierać mniej więcej taką formę:



korporatyzm_2






WZA jest oczywiście reprezentowane, ale z reguły przez „kolegów z branży”. Wiadomo.. jak nie ma mocy sprawczej choć jeden z większościowych akcjonariuszy, to rodzi się potrzeba kompromisu, a że jeden posiada drugiego, to wybierani są z reguły osoby z jednego kręgu. Te osoby wybierają rade nadzorczą, która również jest z tego samego kręgu. Członkowie rad nadzorczych obiecują, że ci wybiorą swoich mocodawców w innej spółce. Rada nadzorcza wybiera kolejnych kolegów na zarząd. W zamian Ci im jakieś inne stanowiska obiecują i biznes się kręci. Wszystko oczywiście ze szkodą dla akcjonariusza, ale kto by się nim przejmował, skoro wcześniej nadmiernie rozproszył swoją władzę.


Dla przykładu podam, że prezes AIG zarobił 1 mld dolarów. Pytanie, który rozsądny właściciel, wypłacił by swojemu pracownikowi takie pieniądze? Czy Henry Ford 80 lat temu zapłaciłby zarządcy swojej fabryki taką pensje? Oczywiście nie… znalazł by z powodzeniem kogoś tak samo zdolnego za o wiele mniejsze pieniądze.. 2 miliony.. 4 miliony? Na pewno nie miliard. Jest oczywiste, że taką pensje i takie bonusy uzgodnili między sobą koledzy, ze szkodą dla akcjonariuszy. Zresztą sam prezes takiego konglomeratu ma raczej funkcje reprezentacyjną. Tam lunch z prezesem Lehmann Brothers, potem biznesowy golf z prezesem Citi Group. Tak jak prezydent państwa.


Nie mam nic przeciwko tej sytuacji, która się dzieje w organach spółek. Spółki należą do właścicieli i to oni ponoszą ryzyko swoimi akcjami. Degrengolada kontrolna i zarządcza w spółkach prędzej czy później powinna doprowadzić do bankructwa. Tylko właśnie powinno się dać im zbankrutować i w to miejsce weszłyby firmy pozbawione raka koneksji i układów. Dlatego min firmy rodzinne czy posiadające jasno określonego właściciela, są o wiele prężniej zarządzane. Microsoft (Bill Gates), Yahoo (Yang i Filo), Apple (Jobs), Tesla (Musk), Google (Brin i Page) Wall Mart (Walton) to firmy, które szybko wzrosły i gdzie nie narósł wrzód korporatyzmu, tylko dlatego, że za sceną stoi konkretny właściciel i jak widzi, że jest coś nie tak, to zdejmuje aktorów. A kto stoi za takim General Motors?


Rzut oka na akcjonariat i widzimy, że nikt.



akcjonariusze_gm_instytucje


akcjoanriusze-gm-fundusze






Jak widać same instytucje, spółki i fundusze powiernicze. Słowem koledzy z branży. A czy są jakieś osoby fizyczne posiadające GM? Owszem są..




akcjonariusze_gm_ludki







Najwięksi akcjonariusze to obecny zarząd. Ale liczba akcji, która pewnie pochodzi z jakiś tam bonusów, jest wręcz śmieszna. To równowartość kilku dni ich pracy. Poza tym żadnego realnego właściciela.


A gdzie pracował Lutz? Po kolei idzie tak : GM, BMW, Ford, Chrysler, Exide, GM. Ma kolegów wszędzie :)


Nie mam nic przeciwko takim firmom i takim zarządom. Niech sobie robią co chcą. Ale jak doprowadzają firmę do bankructwa to powinna ona zbankrutować. Dotowanie jej przez rząd niczego nie zmieni. Koledzy znowu będą wyciągać kasę ze spółek i będą mieć w nosie akcjonariuszy.. bo kto to jest akcjonariusz?


A jak zmienia wraz z bailoutem zarząd, to nie oszukujmy się; przyjdą kolejni tym razem nominowani przez kolegów Paulsona.



Recepta na dzisiejszy korporatyzm jest prosta i podobna do recepty na korupcje w państwie.



Trzeba likwidować koryta, a nie świnie.



Koryto GM już jest zniszczone.. czy kupią za pieniądze podatników nowe?

piątek, 14 listopada 2008

Inflacja versus Deflacja

Jak już w którymś tam komentarzu wspomniałem, ostatnimi czasy widzimy dwie siły, które się zbierają, aby rozstrzygnąć, która z nich wygra.


Po jednej stronie mamy siły inflacji; po drugiej stronie mamy siły deflacji. Panuje ogólny spór wśród blogerów i komentatorów, która siła przeważy.


Podmuch deflacji jest rzeczywiście spory.. Jednak mimo wszystko bardziej prawdopodobne jest zwycięstwo sił inflacji. Dlaczego? Bo deflacja w warunkach tak nabrzmiałej bańki to siła naturalna. Inflacja to siła sztuczna, lecz my mamy rynek sztucznie kontrolowany. W tej bitwie, która nadejdzie wydaje się że cała przewaga technologii finansowej jest po stronie sił inflacji. No bo wymieńmy.. co posiadają siły inflacji:




  • Stopy rezerw obowiązkowych na pewno się nie podniosą. Stopą steruje Bernanke

  • Stopa procentowa FED zamiast iść w górę idzie w dół – wynosi obecnie 1 procent. Zauważmy jak fajnie jest dziś być bankiem w USA. Mogę sobie zabrać pożyczkę od FED na 1 procent i wpłacić do innego banku, na przykład do CITI banku, na 5 procent. To jest dopiero „wolny rynek”. Mimo tego banki nie chcą pożyczać innym bankom, bo każdy to potencjalny bankrut. Dlatego wolą trzymać kasę w FED. Czyli stopa rezerw obowiązkowych i tak nie ma znaczenia bo banki (niektóre) więcej trzymają w FED niż trzeba.

  • Bernanke to, co otrzyma od banków do rezerwy, od razu pożycza właśnie potencjalnym bankrutom. Czyli nic innego nie robi jak przejmuje ryzyko i wyzbywa się wszelkich dolarów ze swojej rezerwy tworząc jednocześnie presje na inflacje kupując aktywa na rynku. Pisał o tym również Jankowiak.

  • Bernanke wielokrotnie dawał do zrozumienia, że on tu do drugiej Wielkiej Depresji nie dopuści, a wiadomo że w Wielkiej Depresji szalała deflacja

  • Bernanke nie ma problemu z dzianiem globalnym.


A co mamy po stronie sił deflacji? Ogólnie rzecz biorąc, emocje. Brak zaufania i strach przed bankructwem kontrahenta.


Mówią, że w Hollywood sfilmowano już wszystko. Sfilmowali również to, jak przebiegać będzie ostateczna bitwa oddziałów inflacji i zastępami deflacji. Polecam wizualizacje tego starcia; Inflacja w czerwonych kurtkach.


[youtube:http://pl.youtube.com/watch?v=1csr0dxalpI]



Jak to zwykle bywa, opcje są dwie, a pewnie ziści się ta trzecia. Sam nie postawię pieniędzy na żadną z nich. Osiwieć chce trochę później.



Filmik znalazłem na blogu Wojciecha Białka

środa, 12 listopada 2008

Dług Paulsona

Z cyklu no comment:

debt


Przypominam, że amerykański trillion to polski bilion.


Jest to „tylko” dług skarbu państwa.



Ciekawa rzecz to taka, że ostatni wzrost długu o bilion dolarów w miesiąc, był w całości sfinansowany przez prywatne podmioty, bądź zagranice. Widać tutaj jasno, że rządowe fundusze powiernicze (intragovernmental funds) są wymaksowane. Czyli taka FICA, gdzie niby sobie ludzie zbierają pieniądze na fundusz medyczny czy na emeryturę, w całości posiada obligacje USA. Niby w tym nic dziwnego, po przecież obligacje są wyżej oprocentowane od lokaty (choć teraz??? Kto wie, może się ktoś ze stanów wypowie), to jednak warto mieć w świadomości, że majątek tych wszystkich funduszy, to nic innego jak obietnice rządu że kiedyś coś zapłaci. Dla rządu takie fundusze to zresztą bardzo wygodna sprawa… powiemy ludziom żeby sobie zbierali na jakiś tam kontach, pieniądze z kont wymienimy na obligacje, jak przyjdzie co do czego to zmienimy zasady gry… Niemożliwe??? Wystarczy spojrzeć na przykład Polski i grabież II filaru.



Wieści z USA niosą, że przedsiębiorstwa uważają że dobrze jest być bankiem.


Na przykład American Express się zgłosił do przemiany na bank.


Korzyści z tego takie, że mogą się podczepić pod Plan Paulsona.


No właśnie.. to może General Motors zostanie bankiem? Wymieniałby zamiast SIV-ów, SUV-y na obligacje.


Ktoś by się kapnął?


Panie Paulson… Czy Pan to słyszy???



SINGAPORE G7 FINANCE MINISTERS

niedziela, 9 listopada 2008

Tesla Motors a General Motors


Branża samochodowa w USA znajduje się w dość ciekawej pozycji. Praktyczni bankruci w postaci Chryslera, Forda czy General Motors, wyprzedają co możliwe, żeby tylko utrzymać w sobie jakąś gotówkę. Chrysler desperacko szuka nabywcy dla swojej marki JEEP i związanych z nią aktywów (fabryki). Co ciekawe nawet za niską cenę - bo jaką mogą uzyskiwać cenę jak są pod ścianą i rynek na jeep’y imploduje - nie mogą znaleźć nabywcy. Prosili już Hyundai-a, ale ten powiedział – nie dziękuje, postoję z boku. Musi to być upokarzające sprzedawać swoją perłę w koronie, za jaką się uważa jeep’a i nie znajdować zainteresowania kogokolwiek. Cena będzie znowu musiała iść w dół. A Koreańczycy budują sobie nową fabrykę w Petersburgu. Nie będą tam jednak produkować krążowników szos. ;)


General Motors w kolejnym kwartale wypłukał się z kolejnych 7 miliardów gotówki.


Co ciekawe, zarząd który jeszcze kilka tygodni temu stanowczo twierdził, że bankructwo nie wchodzi w grę, teraz mówi, że bankructwo będzie zgubne nie tylko dla GM. Szybko zmieniają zdanie w tym GM.. nie tak dawno jeszcze chcieli kupić Chryslera, a teraz mówią o bankructwie.


Ford siedzi na razie stosunkowo cicho i zwalnia kogo popadnie (ciekawe jakie muszą wypłacać pracownikom odprawy). Kapitału własnego również nie mają, ale wydaje się, że stosunkowo nie powinni mieć problemu z płynnością ze względu na dosyć duże należności i gotówkę w aktywach (43 %).


Oczywiście sielankę Forda może przerwać brak możliwości rolowania długu. W końcu dług mogą albo spłacić przy pomocy gotówki, albo przy pomocy nowego długu. Jeżeli nie będą mogli zaciągać nowych długów, to nie pozostanie nic innego, jak pozbywać się gotówki.


Jedna rzecz wydaje się pewna. Wystarczy jak jedna firma się położy, to inne pójdą bardzo szybko za nią. Syndyk, który wejdzie na masę upadłościową GM będzie sprzedawał samochody zalegające w magazynie za grosze, co kompletni położy inne firmy, które prawdopodobnie nic nie sprzedadzą.


Można by powiedzieć: No i co z tego?


Sprawa wydaje się prosta… Zaszortować GM Ford i Chryslera i zarobić na ich bankructwie… Z tym, że nie jest to wszystko takie oczywiste, bo jak już mieliśmy okazje doświadczyć, to nie rynek decyduje kto ma upaść a kto nie, tylko rząd. I już Obama niesie wiadomość dla Guzzler's producers, że pomoc nadchodzi.


Obama może im dać gotówkę, a ci ją znowu wydadzą prowadząc nierentowny biznes.


Może również ogłosić nowy Apollo Plan i przy pomocy bailoutu tych bankrutów, wprowadzać skok technologiczny w motoryzacji wprowadzając elektryczny napęd.  Między innymi  tym General Motors mami rząd. Jak upadniemy to upadnie „nasz wspaniały projekt VOLT ” a wraz z nim przyszłość motoryzacji USA.


Do tego jednak trzeba spłacić stare długi i poczynić nowe inwestycje. A to lekką ręką grubo ponad billion dolarów. Same długi tej trójki to ponad 600 mld USD.


I to wyjście wydaje się jednak nierealne, bo Obama kasy nie ma i musiałby ja pożyczyć od Chińczyków. Jednak sami Chińczycy będą mieć zapewne w nosie plany skoku technologicznego w USA. Tym bardziej, że to ich gospodarka taki skok przeprowadza już teraz, a nie tuzy z Detroit.


Zresztą w samym USA jest spółka, która chętnie by przejęła rolę przywódcy na rynku samochodów. Tesla Motors nie potrzebuje żadnych bailoutów czy nowych pożyczek. Stoi za nim konkretny właściciel, który realizuje strategię zdobycia rynku samochodów jutra. Zainwestował i ryzykuje własnymi pieniędzmi, żeby  rozwijać swoją firmę samochodów elektrycznych dla przeciętnego Joe. W takim przypadku pomoc Obamy dla trójki z Detroit, to zabójstwo dla jego firmy i dla jego prywatnych pieniędzy; koniec marzeń o wygraniu rynku. To nagroda dla ludzi głupich i kara dla przedsiębiorczych i przewidujących. Kto w takim kraju podejmie ryzyko i założy firmę, gdzie to decyzja urzędnika określa, który przedsiębiorca jest dobry a który zły.


Dla ciekawych możliwości silnika elektrycznego, wyścig elektryka z Ferrari i Porsche:


[youtube:http://pl.youtube.com/watch?v=BqqtJpfZElQ&feature=related]



i reklama Tesla Roadster


[youtube:http://pl.youtube.com/watch?v=044BAhBRjtI]



Polecam również polską stronę o samochodach elektrycznych







wtorek, 4 listopada 2008

Skwantyfikować, zagregować, uśrednić

Zainspirowany poszukiwaniami przez czytelników książek, które w logiczny sposób przeprowadzały by ciąg myślowy, wkleję dziś kolejny cytat. Wklejam cytat również z racji kompletnego braku czasu.


Tym razem będzie to list Murray'a Rothbarda do Herba Cornelle'a z 1951 roku. List został napisany w czasie pracy Rothbarda nad książką "Man, Economy and State". Sam list został opublikowany w polskiej przedmowie do tej książki.




Aby dokładnie przedstawić, na czym ma polegać podręcznik, przydatne będzie rzucenie okiem na obecnie dostępne teksty ekonomiczne. Weźmy na przykład bardzo popularny obecnie podręcznik autorstwa Bowmana i Bacha, Economic Analysis and Public Policy, wydanie 2, z 1949 r. Z Bowmana i Bacha korzysta się na niezliczonych uczelniach. Podręcznik liczy sobie 931 stron. W tej księdze napotykamy fantastyczną dżunglę niemal wszystkich modnych doktryn i faktów (w większości błędnych), przedstawionych w chaotyczny sposób. B&B zaczynają od dyskusji na temat dochodu, pokazują czytelnikowi tablicę "poziomów dochodu" (z wykresem), przechodzą do paragrafu na temat "problemu marnotrawstwa", po czym przystępują do omawiania kwestii "pośredników", prezentują wykres dystrybucji pracowników wedle wykonywanych zawodów, poświęcają kilka stron zagadnieniu cen, przeskakują na omówienie spółek i korporacji, poruszają kwestię praw antytrustowych, prezentują dwustronicowy wykres Insull Holdings Itd. Reszta książki opiera się na tym samym schemacie - chaotyczne pomieszanie wykresów, statystyk, teoretycznych krzywych (włączając w to cały żargon na temat monopsonu, oligopsonu, itd.) elementy historii i trochę teorii. Nic dziwnego, że większość studentów kończy kursy ekonomii ze strasznym zamętem w głowach, wiedząc tylko że ekonomia "ma coś wspólnego z liczbami".




Z mojej perspektywy, na uczelniach ekonomicznych nic się nie zmieniło. Jest za to więcej podręczników czy książek pisanych przez szarlatanów (często mających nobla), uważających, że wszystkie działania człowieka można skutecznie skwantyfikować, zagregować, obrobić statystycznie, całką wyliczyć elastyczność i bingo, mamy "prawo ekonomiczne". Teraz tylko nauczyć tego studentów. I potem się dziwić, że po latach ludzie nic z tego nie pamiętają i nie rozumieją.



Rewolucje

Wyrażenie "rewolucja" ma dość krótką historię, bo po raz pierwszy zaczęto go używać na określenie rewolucji w 13 koloniach angiels...