wtorek, 6 stycznia 2009

Skąd wziąć pieniądze?



Nudy takie, że aż chciałem zamknąć ten cały kram. Wyratowała mnie jednak gazeta zostawiona przez pewnego jegomościa w okolicznej szybko-jadłodajni.


Polska filia The Wall Street Journal prezentuje nam wspólny artykuł Jana Krzysztofa Bieleckiego i Jerzego Pruskiego, prezesów dwóch największych Banków Pekao i PKO BP pod tytułem „skąd wziąć pieniądze”. Artykuł to istna nowomowa




Przyrost akcji kredytowej był dotychczas bardzo ważnym źródłem popytu wewnętrznego. Umożliwiał realizację przedsięwzięć inwestycyjnych, modernizację infrastruktury produkcyjnej i usługowej, współfinansowanie projektów unijnych oraz pozwalał zaspokajać aspiracje gospodarstw domowych, także te dotyczące mieszkalnictwa.



Klasyczne robienie wody z mózgu, ze to banki i akcja kredytowa umożliwiły budowy dróg i zaspokojenie aspiracji mieszkaniowych




W 2008 r. występowały sprzyjające warunki dla wzrostu depozytów bankowych: wysoka dynamika wynagrodzeń, wzrost liczby pracujących oraz przede wszystkim znaczący przepływ środków wycofywanych z funduszy inwestycyjnych w związku z załamaniem notowań akcji na giełdzie. Przepływ środków z funduszy inwestycyjnych na depozyty bankowe można szacować na blisko 31 mld zł.



Tu jest znowu bzdura, do której zrozumienia przydatny jest wpis o ołówkach…. Jak ludzie rozwiązywali lokaty i kupowali za te pieniądze akcje, to gdzie się dalej podziewały te pieniądze? Sprzedawca tych akcji albo założył lokatę albo kupił jakieś towary i sprzedawca tych towarów założył lokatę. Obojętnie co się z nimi stanie, to te pieniądze będą w banku. Pieniądze były, są i będą w bankach. Można się tylko spierać czy więcej depozytów bankowych mają firmy, osoby fizyczne czy instytucje finansowe.


Choć artykuł składa się z samych takich kwiatków to nie będziemy się nad nimi skupiać. Szkoda nafty. Przejdźmy lepiej do „recept” ze streszczenia tego artykułu.


Najpierw przedstawmy problem:




Polskim bankom może zabraknąć w tym roku pieniędzy na kredyty.



Hmm… jak czegoś braknie to z reguły cena powinna iść w górę. Jak kredyt byłby droższy to i chętnych by było mniej, ale pieniędzy by nie zabrakło. Wyobraźmy sobie takie zdanie „w tym roku może zabraknąć mercedesów na sprzedaż!!!”. Dziwnie brzmi; nieprawdaż? Oczywiście wiemy, że w systemie Fiat money nie możemy doprowadzić do nadmiernego wzrostu oprocentowania kredytu bo może doprowadzić do gwałtownej kontrakcji kredytu i anihilacji systemu. Pieniądze to nie mercedesy.. ich ilość uzależniona jest od szybkości rozrostu kredytów w gospodarce.


Dalej jest ciekawie i zakłamanie


(…)gdyby przedsiębiorstwa chciały by pożyczyć tyle samo co rok wcześniej, czyli 50 mld złotych, to wiele z nich odejdzie z kwitkiem (…). Bowiem nasze banki będą mieć tylko 40 mld złotych. Mogłoby to oznaczać, że gdyby dać wszystkim firmom kredyty, to żadne polski obywatel nie dostałby kredytu na mieszkanie, auto czy pralke


Oczywiście jest to bzdura. Jak dostane miliard złotych z banku na zakup wieżowca to opłacę tym miliardem sprzedawcę. Sprzedawca o ile nie kupi sobie za to kawałka autostrady to wpłaci do banku i w banku się zwiększą depozyty o miliard, a to oznacza, że może udzielić znowu kredytu na 965 mln złotych. Z tych 40 mld wolnych środków które są w bankach, system bankowy może udzielić kredytów na 1 bilon 143 mld złotych (=40/0,035), także spokojnie.. mamy pewną rezerwę. Troska o przeciętnego obywatela jest ujmująca.




I recepty


Według prezesów ten ostrzegawczy scenariusz dla całej gospodarki może się nie spełnić tylko pod jednym warunkiem – jeśli uda się szybko zwiększyć podaż pieniądza.


Voila… to co doprowadziło do choroby ma być teraz lekarstwem. Kaca leczyć klinem. Prezesi odpowiadają jasno… skąd wziąć pieniądze??? Wydrukować.


Dalej lecą już technikalia. A idą prawie po kolei, jak z wpisu „jak się drukuje pieniądze


Prezesi dwóch największych polskich banków proponują więc, by NBP zgodził się obniżyć rezerwę obowiązkową z 3,5 procent do 2 procent. (…) pozwoliło by to bankom wydać dodatkowe 6 mld złotych


A z 6 mld złotych można zrobić dodatkowe 300 mld kredytów – druk pieniądza - metoda I


Kolejne 8 mld (czyli dodatkowe 400 mld akcji kredytowej – przyp. Adam Duda) banki mogły by dostać od NBP, gdyby ten wcześniej wykupił od nich obligacje.


Czyli nic innego jak metoda druku pieniądza nr III ze wspomnianego wpisu.


Prezesi PKO BP i Pekao ponadto wskazują, że NBP wzorem EBC i FED mógłby bankom komercyjnym przyznawać długookresowe pożyczki pod zastaw udzielonych przez nie kredytów


Metoda nr II w kombinacji z metodą nr IV druku pieniądza.


Gdyby udało się wprowadzić w życie te propozycje, gospodarka polska nie ucierpiałaby z powodu zmniejszonej akcji kredytowej.


Alleluja! Im więcej kredytów, tym lepsza gospodarka. Gdyby NBP zakupił szwadron helikopterów do zrzutu pieniędzy z nieba w paczuszkach z napisem „kredyt - zwróć do banku, kiedy będziesz mógł” to już bym sie w ogóle nie martwił o polską gospodarkę.


A już tak na poważnie to kiedyś ludzie byli mądrzejsi i nazywano to po imieniu. Kradzież i oszustwo. Przyprawiano diabelskie rogi i rozpędzano na cztery wiatry, każąc przed sądem co poniektórych:



800px-1832bank1


16 komentarzy:

  1. Nie trzeba od razu zamykac serwisu. Rzeczywistosc dostarcza takiej ilosci zdarzen, ze pracy jest na sto lat.

    Prezesi wielkich bankow sa tam z nadania politycznego. Pelnia funkcje reprezentacyjne i wspolpodejmuja kluczowe decyzje. Maja czas opowiadac bzdury dziennikarzom. A dziennikarze sa w komfortowej sytuacji, bo ekonomii nikt nie rozumie i moga wypisywac dowolne bzdury i nikt im piora z rekio nie wytraci. Gdyby pisali o astronomii i napisali by, ze Ksiezyc jest z niebieskiego sera, redakcja otrzymala by listy ze nie jest. A tak mozna sobie pisac, co slina na jezyk przyniesie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten cały świat jest obłudny, oszukańczy... Każdy każdego chce oszukać. Nie podoba mi się to wszystko. Ostatnimi czasy myślę o tym, żeby kupić kawał ziemi w puszczy i wieść spokojny żywot pustelnika. Jedno oszustwo na tym świecie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Adam, z zamykaniem poczekaj az Obama zostanie zaprzysiezony.
    Zacznie byc ciekawie, juz niedlugo...

    OdpowiedzUsuń
  4. czekam co obama wymyśli... jakiś new deal w stylu lądowanie na marsie pewnie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam pytanie . Panie Adamie, w którą stronę przechyli się szala, w stronę inflacji , czy deflacji?

    OdpowiedzUsuń
  6. Moze roboty publiczne przy budowie kanalow melioracyjnych na Marsie?

    OdpowiedzUsuń
  7. Eugeniuszu

    nad tym pytaniem zastanawiałem się we wpisie Inflacja versus Deflacja...
    jest też ciekawa dyskusja pod wpisem.

    OdpowiedzUsuń
  8. @Genio
    Ja stawiam na inflacje. Inflacja to przecież podatek.
    Na deflacji Państwo nie zarobi, a na inflacji (czytaj druku pieniądza) i owszem. Nikt rozsądny (czytaj cfany) nie pozbawił by się "darmowego" dochodu na realizacje swoich obietnic wyborczych, które w przypadku Obamy są hojne.
    Wiem, że pytanie Genia było nie do mnie, ale IMO odpowiedź jest oczywista.
    I taka mała podpowiedź. Kiedy ostatnio "ornitolodzy" zaobserwowali zjawisko deflacji? Czy to nie czasem przed epoką pieniądza fiducjarnego?

    OdpowiedzUsuń
  9. I gawron

    Ja również stawiam no inflacje, choć podmuch deflacji jest bardzo duży... rynek dąży do upłynnienia długu i zmniejszenia napęczniałego kredytu.. Ale IMO raz obrana droga z Państwowym pioeniądzem musi być kontynuowana bo inaczej grozi katastrofa.
    dlatego podaż pieniądza nie spadnie.
    Sama defalcja jako tak jest naturlana i wynika w wzrostu produktywności gospodarki... i nie chodzi juz nawet o deflacje liczoną w pieniadzu (nawet towarowym), ale o stosunki wyminany poszczególnych dóbr, a w szczególności wymiane pracy człowiek na dobra meterialne.

    OdpowiedzUsuń
  10. W obecnych czasach na wszystkim praktycznie musisz się znać gdyż skala zakłamania w środkach przekazu jest niewyobrażalna i dotyczy pewnie większości sfer życia.

    ciekawe czy to rzeczywiści wina słabości systemu nauczania -> słabości ludzi mediów
    czy
    celowa dezinformacja

    OdpowiedzUsuń
  11. Po kilku dziesięcioleciach wzrostu ilości kredytów na rynku, przyszedł czas odwrócenia trendu. Żaden FED nie ma szans zasypać anihilujących się kredytów dodrukiem pieniędzy.
    Zastanówcie się co będzie jak trzymający biliony obligacji wierzyciele zaczną je sprzedawać. Wzrosną stopy%. Więc znowu deflacja.
    Dopóki nie nastąpi likwidacja części tej góey kredytów do rozsądnych rozmiarów, będzie deflacja.
    Jeszcze raz polecam:
    http://www.elliottwave.com/deflation/

    OdpowiedzUsuń
  12. Yep... to wtedy zaczną drukować na chama. dopiszą sobie rezerwy w FED i skupia te obligacje
    bo kto im zabroni???

    OdpowiedzUsuń
  13. Taki będzie pewnie koniec tej historii, ale dopiero na dnie depresji, kiedy będą już bardzo zdesperowani, a nastroje inwestorów sięgną dna.
    Ale najpierw kilka lat deflacji...

    OdpowiedzUsuń
  14. pawel-l wystarczyło kilka miesięcy, w w zasadzie 3,5 miesiąca.

    OdpowiedzUsuń
  15. [...] Jana Krzysztofa Bieleckiego, który wsławił się u nas przy okazji wpisu “skąd wziąć pieniądze“. W sprawie długu prawi i radzi stanowiącym prawo: Uważam, że trzymanie się poziomu 55 [...]

    OdpowiedzUsuń
  16. [...] 10. Skąd wziąć pieniądze? Ten wpis to absolutny hit wyszukiwarek internetowych. Czyżby ludzi szukali pieniędzy w Internecie? W samym wpisie jednak nie o pieniądzach leżących na ulicy, ale o obecnym pretendencie do stanowisk rządowych, który rozważa, skąd wziąć pieniądze, aby rozkręcić akcję kredytową…. I jakoś tak dziwnie mu wychodzi, że wszystkie jego pomysły sprawdzają się do jednego… wydrukować. Jaki to fajny byłby świat, gdyby bogactwo i dobrobyt można by po prostu wydrukować. [...]

    OdpowiedzUsuń

Rewolucje

Wyrażenie "rewolucja" ma dość krótką historię, bo po raz pierwszy zaczęto go używać na określenie rewolucji w 13 koloniach angiels...