Ostatni wpis doprowadził do niezwykle ciekawej dyskusji, czy państwo jest w ogóle potrzebne. Dziś, jako że miałem okazje wysłuchać prezentacji o rolnictwie ekologicznym z perspektywy Polskiego Centrum Badania i Certyfikacji, zaatakuje z drugiej mańki. Poprosiłem o tą prezentacje w wersji elektronicznej i jest ona dostępna na końcu wpisu.
Zadań jednostka certyfikująca ma sporo:
Nie będę się tutaj rozwodził nad absurdalnością tych wszystkich certyfikatów. Skupie się na rolnictwie ekologicznym, bo absurdalność i fałszywość tego programu mnie najbardziej uderzyła.
Już same założenia wprowadzają w odpowiedni nastrój. Jednym z głównych celów rolnictwa ekologicznego jest zmniejszenie produkcji (Sic !) i zwiększenie zatrudnienia. Argumentacja za zmniejszeniem produkcji jest taka, że w Europie występuje nadwyżka żywności, a za zwiększeniem zatrudnienia to taka, że istnieje bezrobocie. Oto polityka naszych czasów. Niczym dziewiętnastowieczny ruch luddystów, który niszczył parowe szwalnie w obawie, że te odbierają ludziom prace, tak my teraz zwiększamy zatrudnienie wyrzekając się maszyn. Uczmy się historii, bo w historii wszystko już było!
Jednak nie te nonsensy są najbardziej oburzające. Najgorszy jest moim zdaniem nonsens ostatni w powyższym slajdzie, bo cała certyfikacja wprowadza w błąd. Zobaczmy poniższy niewinny slajd:
Jakie pytanie cisnęło mi się na usta??? Dlaczego są certyfikowane gospodarstwa, a nie produkty z tych gospodarstw? Okazało się to być pytaniem w przysłowiową dziesiątkę. Bo produkty ekologiczne muszą
spełniają normy jakie musi spełniać każdy inny produkt. Słowem, produkt ekologiczny nie musi się różnić niczym innym on normalnego przemysłowego jedzenia. To dlaczego nazywa się produktem ekologicznym? Bo metoda jest ekologiczna. Który z was by się zorientował, że produkt ekologiczny jest tak samo naładowany chemią jak normalny produkt i tylko metodą się różni. To tak jakby w elektrowni zatrudnić 4 razy więcej ludzi i wyrzucić całą automatykę kotłów i przenośniki taśmowe. Nosić węgiel do pieca ręcznie i nazwać prąd płynący z tej elektrowni ekologicznym tylko dlatego, że metoda jest z XIX wieku i jeszcze to dotować. Co z tego że trujemy tak samo. Ned Ludd śmieje się zza deski grobowej.
W tej metodzie jest metoda i kluczowym słowem jest modna "dyskryminacja". Otóż produkt ekologiczny nie może być certyfikowany ze względu na swój skład, bo to by dyskryminowały takie państwa jak Francja, Holandia czy Niemcy. Dlaczego? Ponieważ przez lata nawożeń ziemi chemikaliami 10 razy więcej niż potrzeba, ich gleba jest tak przenawożona, że już nie da się wyprodukować żywności takiej, jak w nowych krajach Unii. Na moje pytanie, ile lat trzeba uprawiać glebę metodą ekologiczną, żeby ichnia gleba miała podobny skład chemiczny co nasza teraz, otrzymałem odpowiedź ze od 100 do 150 lat. Za 150 lat to tu będziemy mówić po chińsku.
I odpowiedź jasna. Dotacje muszą płynąć do wszystkich, a skoro nie mogą, to trzeba tak zmienić metodę stosowania dotowania, żeby płynęły.
A konsument kupuje w sklepie produkt oblepiony 10 certyfikatami i myśli, że to zdrowa żywność.
Disclaimer
Nie jestem rolnikiem i nie mogę się wypowiadać z całym przekonaniem. Prezentacja jednak była skierowana do komisji rolnictwa, której słuchali wysoko wykwalifikowani i doświadczeni rolnicy i również wywołała falę oburzenia. W samej metodzie ekologicznej są wykluczone niektóre formy nawozów, nie zmienia to jednak faktu, że nie jest istotny skład chemiczny produktu ponad normalnie obowiązujące prawo. Same gospodarstwa ekologiczne mogę produkować zdrową żywność przewyższającą standardy obecne przy masowej produkcji, lecz owej jakości nie gwarantuje certyfikat rolnictwa ekologicznego.
prezentacja do pobrania



rzeczywiscie idiotyzm. w USA certyfikat "organic" przyznaje sie produktom a nie farmom... i nie wyklucza to tego, ze mozna na polce zobaczyc produkty organic z Nowej Zelandii na przyklad.
OdpowiedzUsuńPrzeraża mnie że ludzie w to wszystko wierzą. Wierzą że dobrobyt można budować poprzez zmieszanie produkcji i zwiększanie zatrudniania. Dotyczy to nie tylko rolnictwa ale także innych dziedzin gospodarki. Niedługo ktoś wpadnie na pomysł żeby zlikwidować linie produkcyjne i zacząć składać samochody ręcznie
OdpowiedzUsuńMasakra. Powinni zamknąć PCBC bo się skompromitowało, pewnie nie pierwszy i nie ostatni raz zresztą. Co poradzić?
OdpowiedzUsuńAbsurd i żenada...
OdpowiedzUsuńMożna by pomyśleć, że ktoś chce zwiększyć sobie popyt nic nie zmieniając. To czyste oszustwo. Oczywiście zapewne ci, którzy się tym zajmują nie widzą w tym problemu, bo "trzeba pójść na jakiś kompromis".
Sama ta prezentacja jest działanością "społecznie nieakceptowalną".
RAVEN
OdpowiedzUsuńPCBC realizuje to co narzuca prawo... nie wińmy tej instytucji bo nie ona to wymyśliła.
Dawno przestało mnie to wszystko już śmieszyć. Naprawie.
OdpowiedzUsuńZmniejszyć produktywność, zwiększyć zatrudnienie, i nadrukować więcej papieru. Super.
Najlepsze jest to że nie muszą już nawet drukować, wystarczy dopisać sobie zera na rachunku banku centralnego, a ludzie wierzą, że bogactwo to kod binarny?
Taaa, czas wracać na drzewa, tam musieliśmy zachowywać się rozsądnie.
Ahahha ale jaja.
OdpowiedzUsuńMożna by tym panom od certyfikatów i dyskryminacji wysłać zrobione ich "ekologiczną metodą " marchewki spod Czarnobyla to może by się opamiętali.
"Zmniejszenie produkcji i zwiększenie zatrudnienia " to nasi rodzimi eksperci wykombinowali czy też przyszło z Brukseli ?
ja pierdykam... to jest niewiarygodne! warto by bylo zrobic wokol tego jakas afere medialna...
OdpowiedzUsuńPowinno powstać niezależne od rządu centrum certyfikacji i wypromować swoją markę. Na przykład certyfikat że żywność jest zgodna z polskimi normami z początku lat 90-tych.
OdpowiedzUsuń@Adam
OdpowiedzUsuń"Poprosiłem o tą prezentacje w wersji"
tą -> tę
A poza tym nic dodac, nic ujac. Polecam World According to Monsanto i Erin Brockovich (filmy).
@macias
OdpowiedzUsuńNiestety "tą" jest poprawne od czasu ostatniej reformy.
@Adam
OdpowiedzUsuńChyba troche stonniczo podszedles do rzeczy, gdyz nie wspomniales ze na stronie 7 powyzszej prezentacji sa zalozenia rolnictwa ekologicznego takie jak: zakaz stosowania mineralnych nawozow azotowych, czy tez zakaz stosowania promieniowania jonizujacego. Jesli certyfikat dostanie gospodarstwo, ktore nie bedzie stosowac nawozow azotowych, to IMO logiczna tego konsekwencja bedzie mniejsze stezenie azotanow w produkcie. Moze wiec nie jest to az tak bez sensu?
I jeszcze jedno. Ja tam bym sie nie smial z metod produkcji sprzed 100 lat. Jesli powaznie traktujemy peak oil, to trzeba sobie powiedziec, ze im bardziej prymitywna gospodarka, tym mniej na niego podatna. Poza tym im wieksze zatrudnienie na wsi, tym wieksza mozliwosc wchloniecia ludzi w razie jakiegos wiekszego kryzysu. Zatem przeslanki prowadzace do rozwoju rolnictwa ekologicznego moze sa smieszne i falszywe, ale cale przedsiewziecie moze nam wyjsc na zdrowie.
OdpowiedzUsuńJestem po lekturze rozporządzenia (WE) nr 834/2007 i powiem tak. Oczywiscie są pewne ograniczenia. Nawozów azotowych nie można stosować, ale w roporządzeniu są furtki szerokie jak bramy. To ze nie mozna czegoś tam stosować to również metoda i ok.. tu się zgadzam.
OdpowiedzUsuńJednak nie o to chodzi tutaj.. chodzi o to że to nie produkt jest badany a metoda, a kraje zachodnie nie wyprodukują na swojej glebie produktów wolnych od zwiazków, które tam sypali przez dzisieciolecia... dlatego nie mozna by było produkować produktów ekologicznych na tamtych terenach i stąd powstała konieczność zmiany sposobu dotowania. Czy uwazałbyś za słuszne gdyby szwecja żądała tak skonstruowania polityki dotowania energii solarnej, zeby przedsiebiorca produkujacy prad z paneli działajacy w hiszpani miał takie same zyski jak ten w szwecji? To jest ta logika.
Główny punkt jest taki... nie chodzi o produkt tylko chodzi o to żeby francja też mogła ciągnąc z tego dotacje..
przeczytaj to rozporządzenie... chociaz definicje.
I jeszcze jedno... przedsiębiroswto nie musi stosować nawozów azotowych zeby produkt nie był pod silnym wpływem tych związków. Wystarczy ze uprawia zgdonie z metodą z rozporzadzenia na skazonej glebie.
Chciałbyć zjeść marchewki ekologiczne z pod czarnobyla?
Dlatego podałem całą prezentacje żeby nie być stroniczy, zresztą jest rozporzadzenie i jest czarno na białym no i wiem też co usłyszałem:)
Ja rozumiem Adamie o co Ci chodzi i dostrzegam lajdactwo. Jednak uwazam, ze lepiej zrobic krok w dobrym kierunku i dostac na to zgode Francji i Niemiec, zeby wprowadzic to wszystko w zycie, niz stworzyc wspaniale rozporzadzenie, ktore zostanie upupione na wstepie przez ktorys z wiodacych krajow unijnych.
OdpowiedzUsuńZgodzisz sie tez chyba ze mna, ze jesli teraz ograniczy sie stosowanie nawozow azotowych, to rozpocznie sie powolny proces oczyszczania gleby. Lepsze to, niz wciaz przenawozic glebe i zwiekszac w niej ilosc azotanow.
A dlaczego duza ilosc azotanow w glebie to zle?
OdpowiedzUsuńZgodzę się ale trzeba nazywac rzeczy po imieniu... o ile mam styczność z wieloma absurdami UE, o tyle to juz przelało szale :)
OdpowiedzUsuńTen wpis to jakaś kompletna pomyłka autora i jedna wielka bzdura.
OdpowiedzUsuńWybacz, losten, ale gubisz się w swojej logice. Wyzywasz od luddystów i kpisz z autorów tego pomysłu, a zapominasz, że praktycznie każda zmiana związana z oszczędzaniem energii (za którymi tak agitujesz i na blogu i na forach), to tak samo czysty luddyzm.
Współdzielenie auta z trzema innymi zamiast jazda samemu wymusza dostosowywania się, uzgadnianie, straty czasu, rezygnację z prywatności = luddyzm.
Rezygnacja z auta na korzyść roweru to pogorszenie komfortu, zwiększenie wysiłku i niewygody = luddyzm.
Rezygnacja z dalekich podróży wakacyjnych samolotem na korzyść wyjazdów hulajnogą do Ustronia Kaczego to pogorszenie warunków wypoczynku i ilości nowych, intelektualnych doświadczeń = luddyzm.
Przeprowadzenie się z dużego klimatyzowanego domu na przedmieściach do ciasnawej zabudowy szeregowej pasywnych domków celem oszczędzenia energii to pogorszenie warunków przestrzennych i dostosowania temperatury do preferencji = luddyzm.
Lista nie ma końca...
I tak samo jest z tym ekologiczniejszym rolnictwem. Poświęcasz wydajność aby zmniejszyć koszta w nieodnawialnych surówcach. Zauważ, że owo zwiększenie zatrudnienia to akceptowany SKUTEK A NIE CEL zmiany. Sorry, ale życie ekologiczniejsze = życie biedniejsze i mniej komfortowe.
Kolejną bzdurą jest naśmiewanie się z certyfikowania metody a nie produktu. Biały ser czy chleby zrobione ekologiczniej niczym nie będą się różniły jako końcowy produkt od tych mniej ekologicznie wytworzonych, więc jak można to certyfikować? Jak można rozróżniać nieodróżnialne? My tu nie mówimy o produktach z mniejszą ilością konserwantów czy chemii (błędna, asocjacyjna interpretacja ekologiczności procesu wytwórczego), a o produktach, których zrobienie mniej wyniszcza środowisko i nieodnawialne zasoby.
Kibel... czyżby gdzieś cie widział na forum peakoil?
OdpowiedzUsuńPo pierwsze nigdzie nie agituje za oszczędznaiem energii... pisze tylko że kiedys do tego bedziemy zmuszeni.
Jezeli rezygnuje z lotu samolotem dlatego że mnie na niego nie stać to nie jest luddyzm tylko racjonalny wybór... na tym przeciez bedzie polegał kryzys energetyczny.. na tym ze nie bedzie wyboru innego jak oszczędzanie.
To natomiast o czym pisze, to o zagrozeniach w energetyce, w szczególnosci jezeli chodzi o ropę naftową.
Jezeli mam dotować zmniejszenie wydajności to sorry... o ile interwencjonizm jest zly o tyle to jest juz chyba najgorsza odmiana. To juz 100 razy bardziej wolę zwiekszanie akcyzy na energię, lub chociażby zlikwidowanie dopłat na paliwo rolnicze. i tyle.
Jezeli Eko czy nie Eko ser czy chleb niczym sie nie różni w swym składzie, to po co w ogóle to certyfikować? Przecietny obywatel pod słowem "ekologiczny" rozumie, ze dany ogórek jest dla niego zdrowszy i ze rózni się w swym składzie od tego bez nalepki...
Nie mając takiej gwaracji, nie zapłace za maliny, czy pomidory 4 razy wiecej plus moja dotacja z podatków.
@kibel
OdpowiedzUsuńKiedy widzisz na produkcie "ekologiczny" to myślisz "zdrowy".
Produkty z tymi certyfikatami takie nie będą, przynajmniej przez pierwsze 10-20 lat nie będą się specjalnie różnić od tych rosnących na glebie która leją chemie non stop. Więc nie będą zdrowsze.
Wpis jest durny bo źle została pojęta idea certyfikatu tak ?
A właśnie że nie. To nie wpis jest durny tylko certyfikat został przygotowany w sposób mylący dla normalnego człowieka.
I to nie normalny człowiek myślący że "certyfikowana ekologiczna marchewka" to taka która rośnie na zdrowej ziemi i nie ma w niej chemii jest durny tylko organizacja która tworzy te certyfikaty pod sloganem przemyca durne idee i to właśnie słusznie zostało wyśmiane.
Mówisz że bzdurą jest że się ktoś naśmiewa i że ten produkt na końcu się nie będzie różnił od "mniej ekologicznych" więc po co to certyfikować. I to właśnie jest bzdura !
Bo ja np. jako normalny pożeracz chleba oczekiwałbym po takim certyfikacie że mi wskaże produkt który nie jest nafaszerowany chemią. Mam dość marchewek które są ogromne ładne czerwoniutkie i zupełnie bez smaku.
I wcale nie została tutaj "błędnie asocjacyjnie zinterpretowana idea ekologiczności procesy wytwórczego" ale zrozumiana i wyśmiana ponieważ zamiast rzeczywiście promować ekologiczną żywność pod certyfikatem "ekologiczności" próbuje się tutaj przemycić program oczyszczania ich gleby.
Z krzywdą dla środkowo i wschodnio europejskich rolników którzy często mają rzeczywiście normalne jedzenie.
U tzw. ekologów wspomniana logika jest dość powszechna, vide podłoże protestów przeciw elektrowniom atomowym:
OdpowiedzUsuńhttp://www.facts-on-nuclear-energy.info/7_less_jobs.php?size=b&l=pl&f=415207802
Ten sposób "rozumowania" jest u tzw. ekologów dość powszechny, vide: http://www.facts-on-nuclear-energy.info/7_less_jobs.php?size=b&l=pl&f=415207802
OdpowiedzUsuńOtóż energia wiatrowa jest LEPSZA od energii atomowej, BO do jej wytworzenia potrzeba WIĘCEJ pracy
Ale nie o tym miałem:
"Słowem, produkt ekologiczny nie musi się różnić niczym innym on normalnego przemysłowego jedzenia. To dlaczego nazywa się produktem ekologicznym? Bo metoda jest ekologiczna. Który z was by się zorientował, że produkt ekologiczny jest tak samo naładowany chemią jak normalny produkt i tylko metodą się różni. "
W tym akurat nie ma niczego nielogicznego. Przecież prąd wytwarzany ze źródeł odnawialnych jest taki sam, jak ten wytwarzany z węgla. Nie liczy się produkt, ale metoda. Tak właśnie jest w tym przypadku: marchewka "ekologiczna" to taka, przy której wytworzeniu mniej zanieczyszczono środowisko. Znaczek należy do tej samej kategorii co choćby "No child labour", który chyba nikomu nie przeszkadza. Inna sprawa, że niezorientowani rzeczywiście mogą się na tę ekologiczność nabrać...
No nie do końca.
OdpowiedzUsuńUżyjesz prądu "ekologicznego" czy nie w sumie dla odbiornika nie ma różnicy :D
Surfując po internecie zainspirowany artykułem i dyskusją znalazłem informacje na temat Demeter - najstarszego znaku handlowego ekologicznych (a właściwie biodynamicznych) produktów: http://www.demeter.net/
OdpowiedzUsuńPolska filia: http://www.demeter.org.pl/
Interesujące.
Ok, wiec troche rozwijajac:
OdpowiedzUsuń- certyfikowana jest metoda ;-]
- gospodarstwo powinno byc jak najbardziej samowystarczalne (dochodza tutaj kwestie ideologiczne, ale te mnie nie interesuja) - przede wszystkim powinno korzystac z wlasnej produkcji pasz, nawozow, ziaren ew. z produktow z innych certyfikowanych farm lub bedacych w trakcie certyfikacji. Dopuszczalne jest rowniez sprowadzanie produktow ekologicznych ale w ograniczonym stopniu; zadnych konwencjonalnych.
- nie musze chyba wspominac, ze wszystko GMO free
- gleba musi byc przygotowana (najczesciej 3 lata)
- przygotowanie jak i dalsze nawozenie polega na nawozeniu metodami naturalnymi (kompost, krowie placki, itp.)
- w zwiazku z tym trzeba utrzymywac tzw, livestock ;-] czyli swoje krowy, swinie, kury, itp.
- chow sciolkowy z wybiegiem na wolnym powietrzu, pasze wlasne w duzym stopniu
To taki krotki wyciag z zasad. Generalnie zeby miec cert trzeba przestawic cale gospodarsto w min. 3 lata.
Calosc powinna byc jak najbardziej naturalnym i samowystarczalnym ekosystemem.
Wnioski: silniejsze reguly od EU eko, jak rowniez calkiem fajny sposob na życie ;-] aż sie rozmarzylem i wyobrazilem sielankowy klimat. Do tego ogniwa sloneczne i wiatraki i mozna zapomniec o jakimkolwiek panstwie (tylko przydalby sie jeszcze jakis defense system w razie jakichs konfiskat ;)
@a :
OdpowiedzUsuń"U tzw. ekologów wspomniana logika jest dość powszechna, vide podłoże protestów przeciw elektrowniom atomowym"
Zaraz zaraz a czy elektrownie jądrowe nie są budowane za publiczne pieniądze ??? Więc nie rozumiem skąd te poparcie dla tej technologii u wielu liberałów którzy często tak pomstują na dotacje dla OZE .
W związku z wyborami chciałam poznać Pana opinie w dziedzinie energetyki i ekologii....
OdpowiedzUsuńW związku z wypowiedzią (cytuję z głowy) o" dziesięciokrotnym przenawożeniu gleb niż potrzeba" i tym, "że te gleby będą się oczyszczać ponad sto lat" to informuję Pana, że na glebie w której stężenie azotanów jest dziesięciokrotnie wyższe od optymalnego dla danej rośliny dana roślina nie urośnie. Sądzę, że myli Pan środki ochrony roślin z nawozami. Dla przeciętnego mieszczucha być może jest to to samo, ale osoba zajmująca się "urzędowo" rolnictwem nie powinna tego mylić.
Nie rozumiem również ślepego oburzenia na obniżenie wydajności w rolnictwie jeżeli to obniżenie wydajności wiąże się ze wzrostem jakości (tu rozumianej jako zwiekszenie "ekologiczności" produktu). Owszem, można polemizować z obniżaniem wydajności w rolnictwie w związku z kryzysem żywnościowym na świecie, ale o to Panu nie chodziło.
A teraz najważniejsze dla mnie. "Nigdzie nie agituję za oszczędzaniem energii." Gdyby każdy mieszkaniec naszego globu żył na poziomie przeciętnego Amerykanina to potrzebowalibyśmy jeszcze dwóch planet, aby zaspokoić nasze potrzeby.
Albo bardziej wydajnych i odnawialnych źródeł energii.
OdpowiedzUsuńEko-logidze odpowiedziałem juz na maila, bo napisała w ciszy wyborczej.
OdpowiedzUsuńw zasadzie to wszytko juz jest w powyższych komentach, także nie będę się powtarzał. Dane o rolnictwie jednak nie ja wymyśliłem, tylko fachowcy, którzy siedzą w branży od lat.
Witam, widzę, że dyskusja padła w czerwcu a ja trafiłam tutaj teraz poniekąd "przypadkowo". Tak się składa, że mam zaprzyjaźnione ekologiczne gospodarstwo rolne...
OdpowiedzUsuń" Który z was by się zorientował, że produkt ekologiczny jest tak samo naładowany chemią jak normalny produkt i tylko metodą się różni"
Panie Adamie, ma Pan na to dowody???
"A konsument kupuje w sklepie produkt oblepiony 10 certyfikatami i myśli, że to zdrowa żywność"
Hmmm, czyli kupując słoik konfitur nie oblepiony certyfikatami i ten oblepiony to ten sam produkt? To dlaczego ten nieoblepiony certyfikatami (za to obfitujący m.in. w literkę E z cyferką) po otwarciu i przechowywaniu w lodówce 3miesiące nadal jest jakby "otwarty wczoraj", za to ten oblepiony mi skurczybyk pleśnieje w parę dni...
Panie Adamie, ma Pan na to dowody???
OdpowiedzUsuńrozporządzenie o rolnictwie ekologicznym i rozmowy z instytucją certyfikującą
proszę czytać do końca wpis