sobota, 12 września 2009

Ile jest pieniądza w pieniądzu ?

Mów o centralizacji!


Tymi słowami, cytując Marksa,  Steve Keen rozpoczyna swój artykuł „The roving cavaliers of credit”, w którym rozprawia się z teorią mnożnika pieniężnego (lub kredytowego) i roli banku centralnego. Rozprawia się również z tezami Bernanke’go, który oświadczył kilka lat temu, że ma narzędzia do tego, aby nie dopuścić do deflacji w USA; pisze o modelu mnożnika pieniężnego neoklasyków i podaje go surowej krytyce. Przede wszystkim jednak, wpis Keen’a dobrze opisuje obecny system monetarny, w którym żyjemy, a który jest tak mało rozumiany.


Kenn to bardzo mocny zawodnik, przedstawiciel myśli postkeynesowskiej i żeby wdać się z nim w polemikę, należy jeszcze raz przedstawić obraz naszego systemu i przedstawić dobrze terminy o których rozmawiamy. Wydaje mi się, że Keen po macoszemu podszedł na teorii neoklasyków i dyskutuje z tezami, które są uproszczeniem modelu pozwalającego na jego dalsze poznanie. Po kolei jednak. Poniższy obrazek reprezentuje agregaty pieniężne jakie mamy w naszym systemie bankowym, oraz gdzie w tym systemie umieszczony jest kredyt. Układ statyczny – kliknij w rysunek, aby uzyskać wyraźny obraz.



model-statyczny

Zielony pasek symbolizuje wielkość pieniędzy w obiegu. Oczywiście nie każdy pieniądz jest w takiej samej postaci, także jest odpowiednio podzielony. W pozycji nr [3] widzimy nasze pieniądze w  portfelach. Są to pieniądze poza systemem bankowym, fizycznie wydrukowane, wchodzą również w skład bazy monetarnej, lecz na jej podstawie nie są udzielane kredyty, gdyż są poza systemem bankowym. Następnie jest baza monetarna [5] w systemie bankowym, czyli banknoty umieszczone w skarbcach banku, środki  zapisane na rachunkach depozytowych samych banków w NBP, czy rezerwa obowiązkowa, która również jest swego rodzaju depozytem banku w NBP.


Co ciekawe, baza monetarna w systemie bankowym [5] to nie pieniądze, mimo iż są de facto banknoty. Te banknoty stają się pieniądzem wtedy, kiedy zostaną wypłacone w zamian za depozyt. Banknoty są pieniądzem tylko w obrocie poza bankowym. Co się dzieje gdy banknoty wpłacamy do banku. Zwiększa się nasz depozyt o kwotę wpłaconych banknotów, który staje się dla  nas pieniądzem elektronicznym, natomiast umniejsza się wartość pieniędzy w banknotach w obiegu poza bankowym. Gdyby ciągle liczyć banknoty w banku jako pieniądze to zdublowalibyśmy nasze liczenie. Od momentu wpłaty nasz depozyt, który jest pieniądzem, określa ilość pieniędzy. Jak wpłacamy,  to depozyt rośnie, pieniądze (banknoty) w obiegu maleją, jak wypłacamy mamy sytuacje odwrotną.  Czy depozytów mamy więcej niż bank ma banknotów w skarbcu?? Oczywiście, na tym polega nasz system rezerwy częściowej, w którym nowe pieniądze tworzymy z kredytu (szczegóły, patrz wpis „Jak się drukuje pieniądze” oraz „Pusty pieniądz, jak to jest zrobione”). Krótko mówiąc, wartość udzielonych kredytów odpowiada nowym pieniądzom, które powstały absolutnie z niczego.  To nas prowadzi do pozycji nr [4] w agregatach, a więc pieniądze w bankach. Pieniądze w bankach to zapisy na rachunkach depozytowych. Wartość tych zapisów wynika wprost z wielkości bazy monetarnej trzymanej w bankach oraz kredytów jakie zostały wytworzone na podstawie tej bazy, zatem pieniądze w bankach są oparte na bazie monetarnej, inaczej gotówce (fiat money) i na udzielonych przez system bankowy kredytach (credit money).


Mnożnik monetarny, o którym mówi Keen to wynik dzielenia pozycji nr [4] przez bazę monetarną,  czyli ile z bazy wytworzono nowych kredytów, a tym samym nowych pieniędzy. Z reguły w literaturze podaje się, że mnożnik jest odwrotnością stopy rezerw obowiązkowych, czyli jeżeli rezerwa obowiązkowa wynosi 20 procent, to mnożnik wynosi 5. Oznacza to,  że przy bazie równej 1000 złoty zostanie wytworzone 5000 złotych. Kryje się za tym pewne oczywiste założenie, o którym myślę każdy wie, że zostało by wytworzone 5 razy więcej pieniędzy pod warunkiem pełnego wykorzystania potencjału tworzenia kredytów przez banki. Tak się oczywiście nigdy nie dzieje; Steeve Keen przemilcza to założenie i tę niedoskonałość używa do ogólnej negacji teorii mnożnika kredytowego. A mnożnik kredytowy to tylko iloraz.. to nie czynnik równania, ale wynik.


W związku z tym, że banki nie wykorzystują w pełni potencjału to tworzenia nowych pieniędzy, mamy pokazane na wykresie teoretyczną maksymalną ilość pieniądza oraz faktyczną. Dlaczego banki nie tworzą pieniędzy i kredytów na maksimum swoich możliwości? Ponieważ im więcej stworzą kredytów przy stałej bazie tym większe dla nich ryzyko. Mniejsza ilość fizycznych pieniędzy obsługuje zobowiązania kredytowe, stąd ryzyko niespłacalności rośnie. Większe ryzyko to większe stopy oprocentowania kredytów, a jak są większe stopy to i kredytobiorcy nie chcą brać tych kredytów. W pewnym momencie kredyt będzie dla nich za drogi. Politykę banku można przyrównać do jazdy samochodem. Dlaczego, mimo, że faktycznie samochód może jechać 200 km/H, na drodze nie wykorzystujemy w pełni tych możliwości? Im szybciej tym większe ryzyko i tak samo w banku.. więcej kredytów przy tej samej bazie to większe ryzyko niewypłacalności kredytobiorców. Gdzieś ta równowaga się tworzy. Oczywiście banki mogą zwiększać akcje kredytową, gdy uznają razem z kredytobiorcami, że czekają ich lata koniunktury. Kliknij w rysunek, aby uzyskać wyraźny obraz.


ekspansja


Rysunek powyżej przedstawia wzrost akcji kredytowej. Wraz zwiększa ilością kredytów zbliżamy się do maksymalnego poziomy ilości pieniędzy jakie mogą być wytworzone przy danej bazie monetarnej. Wynika to z prostego faktu, że od każdego nowego depozytu, banki muszą część swoich wolnych środków przeznaczać na rezerwę obowiązkową w banku centralnym, zmienia zatem się struktura bazy monetarnej. Wolne środki w banku, przechodzą na rezerwę obowiązkową. Rezerwa obowiązkowa, jak i wolne środki, to jest właśnie baza monetarna w systemie bankowym, której wielkość się nie zmienia, lecz tylko struktura. Gdyby akcja kredytowa doszła do punktu maksimum [2] wtedy banki nie miały by już wolnych środków na udzielanie kredytów, gdyż wszystkie zostały przeznaczone na pokrycie wymaganej rezerwy obowiązkowej. W tym miejscu mnożnik kredytowy rzeczywiście by osiągnął wartość odwrotności stopy rezerw obowiązkowych.. tak oczywiście się jeszcze nie zdarzyło.


Niestety ten model nie opisuje nam współczesnej działalności systemu bankowego. Szkopuł tkwi w bazie monetarnej, a konkretnie z tym co robi bank centralny z otrzymanymi pieniędzmi (choć właściwie to nie pieniądze, a narzędzie polityki monetarnej) z tytułu rezerwy obowiązkowej. Praktyka pokazuje, że Bank centralny w całości rzuca z powrotem rezerwę obowiązkową na rynek, dublując ją przy okazji. Stosuje zatem metodę druku pieniądza nr 2, 3  i 4 z wpisu „jak się drukuje pieniądze”. Zauważa to oczywiście Keen, co oczywiście nie jest jakimś wielkim odkryciem, a prostą obserwacją (czytaj też wpis „Czy Polska ma złoto?”). Zatem  wraz z wzrostem akcji kredytowej, rośnie również baza monetarna. Przywołując analogię z samochodem, to zmieniają nam się postrzeganie, jaka prędkość jest bezpieczna oraz zwiększa nam się prędkość maksymalna samochodu! Czy ma to wpływ na relacje jakie występują w gospodarce? Oczywiście, że tak!


Rysunek przedstawia akcję kredytową, wraz ze zwiększaniem bazy poprzez dublowanie pieniędzy pochodzących z rezerwy obowiązkowej. Strzałki „od kreski” oznaczają ruch pierwotny, strzałki „do kreski” oznaczają ruch wtórny. Kliknij w rysunek, aby uzyskać wyraźny obraz.


baza-up-credit-up


Jeżeli baza się powiększa, to mnożnik kredytowy może pozostać ciągle na takim samym poziomie, nawet jak kredyty rosną. W końcu kredyty to licznik, baza to mianownik. Krótka zabawa w arkuszu kalkulacyjnym z ciągami geometrycznymi i łatwo można stwierdzić, że przy ciągłym „wyrzucaniu” pieniędzy z rezerwy obowiązkowej z powrotem na rynek, ilość pieniędzy w całej gospodarce może iść do nieskończoności. Pewnym hamulcem może być tutaj chęć ludzi do posiadania fizycznych banknotów w portfelu. Wypłacając pieniądze z banku, obniżamy bazę monetarną znajdującą się w systemie bankowym, na której możemy tworzyć piramidę kredytów, a co za tym idzie, obniżamy zdolność systemu do tworzenia nowych pieniędzy poprzez mnożnik kredytowy.


Pytanie, czy zawsze musi być tak, że baza się zwiększa w wyniku akcji kredytowej. Oczywiście, że nie. Bank centralny może zwiększać bazę monetarną czy to poprzez monetyzowanie swojego zysku na rezerwach walutowych (czytaj tez wpis 'Rezerwa rewaluacyjna'), czy poprzez wydrukowanie bez żadnych podstaw nowych pieniędzy w system. Swego czasu ta druga opcja była nie do pomyślenia, dziś jednak to standard.


Rysunek przedstawia wpływ zwiększania bazy na akcję kredytową. Kliknij w rysunek, aby uzyskać wyraźny obraz:


baza-na-kredyt


Pytanie nasuwa się podstawowe… czy zawsze tak jest, że po zwiększaniu bazy rośnie akcja kredytowa, a zatem rośnie również ilość pieniędzy w gospodarce? Oczywiście, że nie. Zwiększona baza monetarna zmniejsza ryzyko działalności bankowej, poprzez wpompowywanie nowych pieniędzy w system, a zatem zmniejsza lewar czyli mnożnik kredytowy. Z tym, że wysokość rzeczywistego mnożnika kredytowego, to nie jedyne ryzyko banków jakie ponoszą.. Ich podstawowe ryzyko, to ryzyko niewypłacalności swoich klientów spowodowanych sytuacją gospodarczą, a ta ma związek wprost z inwestycjami jakie przedsięwzięli kredytobiorcy. Jeżeli były nietrafione i nie mogą dzięki nim spłacić swoich kredytów, to mają problem o wiele większy niż wysokość mnożnika. Dokładnie taką sytuację mamy w czasie obecnego kryzysu. Większość kredytów poszła na budowę domów, remonty wnętrz, wakacje w Europie, czy import z Chin. Stosunkowa taniość pieniądza, spowodowała, że popyt na te dobra był bardzo duży, co podniosło ich ceny. Z czasem się okazało, że majątek stworzony dzięki tym kredytom nie przynosił żadnego dodatkowego dochodu w gospodarce i w momencie bankructw coraz większej ilości rodzin, cała gospodarka odczuła brak popytu i spirala się rozpoczęła. Jak to wygląda w systemie bankowym? Zezowato, to znaczy Bernankee zwiększa bazę monetarną na potęgę, z kolei banki zmniejszają akcje kredytową. Kliknij w rysunek, aby uzyskać wyraźny obraz:


zezowate-pieniadze


Jednym słowem Bernanke wciska na maksa pedał gazu, jednak rynek wcześniej wrzucił na wsteczny. Chmura oznacza kryzys, a wiec sterta nietrafionych inwestycji, które stymulowane były boomem kredytowym i tanim pieniądzem. Dziś dla banku,  każdy kredytobiorca wygląda jak potencjalny bankrut. Co z tego, że zwiększa nam się prędkość maksymalna samochodu, gdy jedziemy na coraz większych wybojach i w deszczu. Co ciekawe Bernanke nie tylko chce zwiększać bazę monetarną w celu pobudzenia akcji kredytowej, ale wręcz musi. Wiemy o tym wszyscy, że piętą achillesową USA jest ich dług publiczny i na obligacje USA powoli zaczyna brakować chętnych. Pisał o tym również Hummler (patrz „Wegelin, czyli pożegnanie z Ameryką”), że Stany są zmuszone miesiąc w miesiąc monetyzować połowę nowego długu. Co to znaczy? Ano tyle, że połowa zaciąganego nowego długu co miesiąc jest kupowana przez FED z nowych pieniędzy. A te nowe pieniądze powiększają bazę monetarną banku centralnego, a zatem całego systemu bankowego. Mało tego FED jest zmuszony do trzymania tych obligacji w swoich aktywach, bo odwrócenie sytuacji grozi  ich załamaniem. (zobacz co sie dzieje teraz w bilasie FED)


Z drugiej strony banki nie wykorzystują tych nowych pieniędzy do udzielania nowych kredytów. Po prostu nie ma komu. Wolą odkładać te pieniądze z powrotem w FED na rachunku depozytowym. FED wpadł w pułapkę płynności… zwiększona ilość bazy monetarnej nie zwiększa ilości pieniądza w obiegu. Dodatkowo bazę w bankach mogą zwiększać wpłaty fizycznych banknotów do systemu bankowego. Jeżeli jest zmniejszona aktywność gospodarcza to wydaje się naturalnym, że ludzie potrzebują mniej banknotów do obsługi codziennych transakcji i wolą je trzymać w banku, gdzie chociaż będą mieć mały zysk z oprocentowania. To co widzimy na obrazku i w gospodarce USA to niebywałą inflacje w Fiat Money i deflacje w Credit Money. W sumie ilość całego pieniądza się nie zmienia (sprawdź aktualne agregaty link 1, link 2)


Czy to jest już inflacja? Jeszcze nie, gdyż nowe pieniądze nie są wykorzystywane do udzielania nowych kredytów. Wzrost ilości pustego pieniądza jest równoważony destrukcją pieniądza kredytowego. Co się stanie gdy ilość pieniądza pustego zrówna się z ilością pieniądza ogółem? Dokładnie to samo co w Zimbwawe. Kliknij w rysunek, aby uzyskać wyraźny obraz:


zez-rozbiezny-w-zimbwawe


W Zimbwawe już nie ma kredytu.. pieniądz jest oparty tylko na prawnym środku płatniczym. Jest to generalnie koniec systemu. Dziś Zimbwawe, żeby odbudować zaufanie do swojej waluty rozważa wprowadzenie standardu złota. Kto wie.. może za lat kilka dolar amerykański będzie oparty na stabilnym dolarze zimbwaweńskim?


Patrząc jednak na wykres porównujący bazę monetarną, to kredytu ogółem, to Bernanke ma jeszcze trochę manewru :).


fed


Po opisaniu tego kontekstu, można wrócić do wpisu Steve Keena "the roving cavaliers of credit".


Kenn model mnożnika kredytowego opisuje twierdząc, że zawiera dwie tezy



The creation of credit money should happen after the creation of government money.

Kreacja kredytowego pieniądza powinna nastąpić po kreacji rządowego pieniądza (bazy - AD)

Z oczywistych względów nie zawsze się tak dzieje. Prezes Banku centralnego nie może zmusić banki i ludzi do udzielania i zaciągania kredytów.. może im tworzyć sprzyjające warunki drukując nowe pieniądze, ale sam fakt kreacji nie zależy bezpośrednio od niego.



The amount of money in the economy should exceed the amount of debt, with the difference representing the government’s initial creation of money.

Ilość pieniędzy w gospodarce powinna przekraczać dług (jaki dług? -AD ) o różnice, którą reprezentuje pierwotne stworzenie rządowych pieniędzy (Bazy - AD)

I to się zgadza, jeżeli patrzymy na system bankowy. Ilość pieniędzy w gospodarce przekracza ilość kredytów o wysokość bazy co jest wykazane na rysunkach. Nie wiem jednak, co Keen rozumie przez słowo „dług”. Jeżeli cały dług w gospodarce, to z oczywistych względów jest go więcej, gdyz nie każdy dług jest kredytem. Weźmy pierwsze z brzegu fundusze pieniężne MMF, bądź banki inwestycyjne, które same finansują się obligacjami i udzielają pożyczek prywatnym ludziom poprzez wszelkiej maści SIV’y czy CDO.


Keen zauważa, że najpierw są tworzone pieniądze kredytowe, a potem następuje zwiększanie bazy



Rather than fiat money being created first and credit money following with a lag, the sequence was reversed: credit money was created first, and fiat money was then created about a year later.

Jest to dość prosta obserwacja, jeżeli spojrzymy na 3 rysunek. Banki nie wykorzystują maksymalnie możliwości kredytowych jakie im daje baza monetarna i jeżeli czują dobrą koniunkturę, to powiększają akcje kredytową w ramach swoich możliwości. Bank centralny może, ale nie musi powiększyć bazę, ale z reguły to robi i tym samym ułatwia jeszcze bardziej powiększanie się akcji kredytowej.


W tym momencie Keen słusznie przytacza słynną już wypowiedź Bernanke’go



Like gold, U.S. dollars have value only to the extent that they are strictly limited in supply. But the U.S. government has a technology, called a printing press (or, today, its electronic equivalent), that allows it to produce as many U.S. dollars as it wishes at essentially no cost.

By increasing the number of U.S. dollars in circulation, or even by credibly threatening to do so, the U.S. government can also reduce the value of a dollar in terms of goods and services, which is equivalent to raising the prices in dollars of those goods and services. We conclude that, under a paper-money system, a determined government can always generate higher spending and hence positive inflation…

If we do fall into deflation, however, we can take comfort that the logic of the printing press example must assert itself, and sufficient injections of money will ultimately always reverse a deflation.

Tak jak złoto, amerykańskie dolary mają wartość tylko dlatego, że jest ich ograniczona ilość. Lecz rząd amerykański ma technologię zwaną prasą drukarską (lub jej dzisiejszy elektroniczny odpowiednik), która umożliwia wyprodukowanie dowolną ilość dolarów na życzenie po praktycznie zerowym koszcie

Poprzez zwiększanie dolarów w cyrkulacji lub nawet poprzez straszenie, że to się zrobi, rząd USA może zmniejszyć wartość dolara w stosunku do towarów i usług, co jest odpowiednikiem wzrostu ich cen. Nasza konkluzja jest taka, że w systemie papierowego pieniądza, zdeterminowany rząd może zawsze wygenerować zwiększone wydatki i tym samym większą inflacje.

Jednakże jeżeli wpadniemy w deflacje, możemy użyć naszej prasy drukarskiej i poprzez odpowiednie zastrzyki pieniężne, możemy zawsze odwrócić deflację.

Nie wiem czy Bernenke wierzył w to co mówił w przemówieniu z 2002 roku,  ale prawdopodobnie dzięki niemu dostał posadę szefa FED. Oczywiście nie zawsze można wywołać inflacje, bo papierowego pieniądza podług kredytu jest około 5 razy mniej, jeżeli jednak FED będzie drukował tak jak drukuje, to w końcu zadrukuje całe agregaty pieniężne (patrz tez wpis "Hiperinfacja") i znajdziemy się w modelu a’la Zimbwawe. Lecz kto będzie wtedy akceptował amerykańskie dolary?


Koniec części 1.

107 komentarzy:

  1. Adamie, dobra analiza, ale pewne szczegóły są niedopracowane.

    Po pierwsze, popyt na dług USA, ani wewnętrzny, ani zewnętrzny, wcale nie słabnie, tak jak to widzą odwieczni wieszcze upadku finansowego USGov, typu Schiff. Polecam http://www.bloomberg.com/apps/news?pid=20601087&sid=aEZxetP0Q2Zw. Zresztą żeby się przekonać o niesłabnącym popycie na obligacje USA wystarczy się przyjrzeć ciągle bardzo niskim ich stopom i porównać te stopy z projekcjami inflacji - czy tak wygląda kraj przed zawałem systemu finansowego? Oczywiście nie. A nawet, jeśli nadchodzi zawał finansowy, to nie tym kanałem.

    Druga sprawa to to, że - tak jak napisałeś - duża część długu jest kupowana przez Fed, oraz inne jednostki władzy różnych szczebli. To oznacza po prostu tyle, że duża część długu jest wirtualna, bo wynika z faktu niescalenia budżetów, które powinny być scalone, bo na zdrowy rozum, jak któremukolwiek trybikowi zacznie brakować smaru (trudności ze spłatą obligacji), to przecież wiadomo, że UST i Fed te trybiki smarem wspomogą - bo wszyscy są częścią jednego systemu. To sprawia, że realne zadłużenie władz USA jest dużo mniejsze, niż z lubością wyliczają panikarze.

    To, że ma miejsce kontrakca kredytu przy pompowaniu bazy monetarnej, to też prawda, ale zanim dojdzie do całkowitej anihilacji kredytu, miną - przy aktualnym tempie - dłuuuugie lata, co sam zauważasz pokazując odpowiedni wykres. Co więcej, pamiętaj, że anihilacja kredytu i zatopienie gospodarki morzem fizycznego papieru to koniec władzy banków. Czy wyobrażasz sobie, żeby Government Sachs puścił w ten sposób lejce pętające szkapę, na której jedzie?

    A wiesz, co mogą zrobić, jak sytuacja będzie gorąca i wzrośnie zagrożenie inflacją? (Wysoka inflacja to też anihilacja kredytu i spaddek władzy banków, oraz dodatkowe systemowe problemy poza kontrolą władz USA - carry trade). Mogą, przyjmując za status quo aktualną relację kredytu do bazy, podwyższyć do odpowiedniego poziomu rezerwę obowiązkową. Banki i tak mają tą kasę w "nadmiernych" rezerwach, więc świat się nie skończy. Po prostu przyklepią prawnie status quo. Oczywiście niektóre banki będą o tym wiedziały wcześniej, a niektóre później. Jakoś dziwnym trafem wydaje mi się, że Government Sachs nie będzie w tej drugiej grupie ;) I na tym polega właśnie "piękno" bankokracji.

    BTW gdzieś czytałem, że fundusze pieniężne mają zostać wyjęte z klasy "równoważników pieniądza" i objęte tym samym prawem, co fundusze inwestycyjne. Ogólnie szykuje się chyba duże przemeblowanie regulacyjne.

    OdpowiedzUsuń
  2. at panika..
    Panika.. z tego co wiem to FED kupuje UST po aukcji od banków komercyjnych.. zatem banki komercyjne mogą kupić, kiedy wiedza że za chwile sprzedadzą FED.
    Druga sprawa że taki stan nie może trwać w nieskończoność. deflacje przy rosnącym długu?? to nie Japonia i Yen, gdzie Japończycy trzymają sami sój dług.
    A to ze moze trwać lata to druga sprawa.. nikt nie pisze ze to się stanie jutro :D generalnie na blogach mamy nastawienie długoterminowe, a nie krótko.. na krótki termin to by trzeba pisać o WGWP. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Teoretycznie byc moze jest zasadne to ze tak dlugo jak sie m0 nie spotka z kredytem to inflacji cenowej nie zobaczymy, ale przeciez USA to nie gospodarka zamknieta...

    Co by nie pisac o nieslabnacym popycie na obligacje- chyba jest roznica czy ich zwiekszone ilosci kupuja Chinczycy i chowaja w rezerwach swoich bankow czy raczej Ben dopisuje kolejne zera na odpowiednich rachunkach US Treas. i w swoich aktywach ?

    Kurs dolara prawde ci powie.
    Popyt ze swiata na inwestowanie w USA jest raczej na najblizsze lata skonczony. Kto kupi cokolwiek w gospodarce w recesji, w dodatku z kosmicznymi P/E ?
    Dodatkowo nie widac nigdzie na swiecie dodatkowego popytu na dolary- BRIC ucieka w swoje waluty czy inne zloto, a z kolei jak dlugo EBC moze ratowac sytuacje ?

    A nie powie chyba nikt ze jak zobaczymy dollar index po 50, rope po 200$ i inne surowce odpowiednio wysoko- to ze dla Amerykanow ceny codziennych rzeczy, jakkolwiek lipnie obserwowane przez ichniejszy CPI- nie poleca w kosmos ?
    Plus dodatkowy popyt zagraniczny na to co jeszcze w USA rosnie/jest wykopywane/sprzedawane- dawno to oplacalo sie sprowadzac zabawki typu laptop z amazona albo przez kumpla ktory wracal z wakacji ?

    Wiec byc moze rzeczywiscie banki w USA beda siedziec na rezerwach, tylko co z tego jezeli slaby dolar wywinduje ceny ?

    OdpowiedzUsuń
  4. BC zgadza się. wszytko zależy od akceptacji dolara czyli jego kursu (choć kurs również zalezy od samej podazy dolara).. zbieg bazy z całkowita ilością pieniądza to tylko teoretyczny punkt załamania.

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny wpis powinieneś napisać go po angielsku i przesłać tym od herbacianych protestów. Dziś w USA protestowało 50 k ludzi przeciw rządom obamy. Jakby wiedzieli jaki problem mają z systemem monetarnym pewnie to by się załamali.

    OdpowiedzUsuń
  6. stanisław chmielewski12 września 2009 16:34

    Nie rozumiem zachwytu komentatorów. Ale mam pytanie do Pana Adama.
    Czy wzrost depozytów umożliwi bankowi choćby teoretyczną możliwość zwiększenia akcji kredytówej jeżeli wcześniej osiągnął już poziom współczynnika wypłacalności?

    A o amerykę się nie bójcie. Amerykę głównie ratuje to, że na zachód od nich jest ... wielkie nic a potem są Chiny. kto im niby zagrozi? Jakieś republiki bananowe typu Polska?

    Cytowanie Marksa może nie być takie głupie w końcu socjalizm zakrólował już we wszystkich krajach i to głównie trzyma ten system. Nie ma alternatywy.

    OdpowiedzUsuń
  7. stanislaw chmielewski12 września 2009 16:39

    Wcale nie jest powiedziane, że standard złota cokolwiek zmieni. Dziś też można sobie złoto nabyć i co? Jakoś nie wielu ludzi z tego kożysta. Bo jest to niepraktyczne.
    Złoto nie zdało egzaminu w Hiszpani w czasie gdy gwałtownie wzrosła jego ilość po odkryciu Ameryki. Być może nie sprawdziłoby się w dzisiejszych realiach gigantycznego, w porównaniu z wiekami średnimi, wzrostu gospodarczego.

    OdpowiedzUsuń
  8. stanislaw chmielewski12 września 2009 16:53

    w każdej społeczności jest grupa ludzi chętnych do podjęcia działalności gospodarczej (czyli ryzyka). Część z tej części jest skazana na sukces reszta nie.
    I oni potrzebują kredytu. Jaka duża powinna być ta grupa? Mam nadzieję, że Pan AD zgodzi się, że tylko wolny rynek jest w stanie sprawiedliwie ją ustalić.
    Cały problem dzisiejszej bankowości polega tylko i wyłącznie na interwencjoniżmie państwowym a nie jakichś mnożnika, bazach monetarnych czy kreacji pieniądza kredytowego. Jest to fikcja specjalnie propagowana przez NBP żeby wszystkim zamydlić oczy.
    Ktokolwiek ma wątpliwości po co została stworzona rezerwa obowiązkowa przoszę zapoznać się z art. 31a ustawy o NBP z dnia 31 stycznia 89roku.

    OdpowiedzUsuń
  9. stanislaw chmielewski12 września 2009 17:12

    OMG przebrnąć przez ten zalinkowany artykół nie jest łatwo.
    czy zdanie z początku:
    " A sound model of how money and debt are created makes it obvious that we should never have fallen for the insane notion that the financial system should be self-regulating"
    Jest pochwałą myśli Marxa czy tylko ironią? Bo nie wiem czy czytać to dalej?

    OdpowiedzUsuń
  10. Keen to neomarksista/postkeynesista i niektóre jego tezy są przez to dziwne, ale artykuł w warstwie analizy status quo i mechanizmów przyczynowych w pseudorynkowym systemie, który mamy, jest IMHO bardzo dobry, również z punktu widzenia libertarian czy teorii austriackiej. Tak się w ogóle składa, że teoria austriacka ma znaczne pokrycie z marksizmem (tym oryginalnym marksowskim, nie późniejszymi wypaczeniami).

    Co do popytu zagranicznego na amerykańskie obligacje, to was rozczaruję: http://www.bloomberg.com/apps/news?pid=20601087&sid=aeqCVClFHOFo

    Znowu kupują! Popyt na obligacje USA najwyraźniej nie ma żadnej korelacji z deprecjacją USD, ale raczej tylko z potrzebami handlu międzynarodowego i perspektywami sytuacji gospodarczej w USA, które stały się ostatnio (czy to uzasadnione, czy nie - to inna sprawa) znacznie bardziej optymistyczne.

    OdpowiedzUsuń
  11. stanislaw chmielewski13 września 2009 03:03

    @ panika. "Keen to neomarksista"
    Taki wniosek wyciagnalem po przeczytaniu kilku pierwszych zdań i stwierdzilem, ze szkoda czasu na ten bełkot. Bo marksizm to jest bełkot. Jak to wam wytłumaczyć? Sprobujmy z ta nieszczesna rezerwa obowiazkowa jeszcze raz. Bardzo slusznie Pan AD zauważa, że podstawowe założenie teorii multiplikacji pieniądza bazowego o przekazaniu całości środków, po odprowadzeniu rezerwy, jest nieprawdziwe.
    Skoro na kredyt nie jest przekazana całość środków lecz tylko jego część to rodzi się pytanie jaka jego część, kto o tym decyduje i skąd bankierzy wiedzą ile mogą udzielać kredytów.
    I tu z odpowiedzią przychodzi stara dobra zasada popytu i podaży regulująca nasze życie gospodarcze a nie jakaś polityka pieniężna.

    "Tak się w ogóle składa, że teoria austriacka ma znaczne pokrycie z marksizmem"
    Tu już przesadziłeś, to tak jakby komuś napluć w twarz. Ale tak samo jak ten czyn żle świadczy o plującym tak samo Twoje zdanie świadczy o tym, że nie masz zielonego pojęcia o czym mówisz. Słyszałeś nazwisko Ludwika von Misses'a? Uważany jest za jedną z głównych postaci szkoły austryjackiej. Podobało mi się jego "Ludzkie Dzialanie" gdy na co drugiej stroni wychodzi to jak marksiści doprowadzali go do szewskiej pasji.
    Ale rozumiem, że nie miałeś tego w ręku.
    Więc na jakiej podstawie wyciągasz równie kłamliwy wniosek?

    OdpowiedzUsuń
  12. @panika2008:"Druga sprawa to to, że - tak jak napisałeś - duża część długu jest kupowana przez Fed, oraz inne jednostki władzy różnych szczebli. To oznacza po prostu tyle, że duża część długu jest wirtualna, bo wynika z faktu niescalenia budżetów, które powinny być scalone, bo na zdrowy rozum, jak któremukolwiek trybikowi zacznie brakować smaru (trudności ze spłatą obligacji), to przecież wiadomo, że UST i Fed te trybiki smarem wspomogą - bo wszyscy są częścią jednego systemu."

    Ale czy w takim razie w USA nie powstaje system, w którym bankierzy i władza ma ZAWSZE pieniądze, a inni, to po prostu biedota walcząca o przeżycie? Generowanie strumienia pieniądza, który trafia w pierwszej kolejności do banków i rządu i jest przez nich wydawany, a dopiero później przepływa do realnej gospodarki, to pasożytnictwo. W takim systemie każdy rządowy pomysł (np. narodowa służba zdrowia, ...) może być zrealizowany, bo na to zawsze będą pieniądze. W takim systemie niekoniecznie grozi inflacja, bo ilość pieniądza wypływająca do realnej gospodarki (społeczeństwa) może być kontrolowana (emisja pieniądza in +, podatki in -). Ciekawy układ (USA jako dziwna republika bananowa) w którym ~10% społeczeństwa ma zawsze pieniądze i możliwości działania, a pozostali są skazani na rolę taniej siły roboczej bez możliwości wzbogacenia się.

    OdpowiedzUsuń
  13. panika.. to że istnieje popyt na ameryakńskie obligacje to chyba możemy się cieszyć nie ?:) bele żeby to nie był NBP co kupuje.
    Panie Stanisławie
    Niech Pan przeczyta uważnie tekst, to Pan znajdzie odpowiedzi na pytania jakie Pan kieruje do mnie.
    Czy przeczytał Pan Kapitał Marksa, czy przyjął Pan a priori że to bełkot, tak samo jak przyjął Pan tekst Keen'a?

    ps. czy pod każdym z wpisów będzie Pan pisał, że wolny rynek znajduje równowagę? Z tym się chyba obaj zgadzamy, ale nie żyjemy na wolnym rynku.
    poza tym niech Pan uważna na słownictwo. proszę emocje zostawić na boku przed napisaniem komentarza. chodzi mi tu o Pana zarzuty do Paniki2008. nie tylko Pan tu czyta książki i pisanie o pluciu i kłamilywch tezach proszę sobie zostawić z boku.

    HES. no to jest własnie fiat money..

    OdpowiedzUsuń
  14. Przyłączam się do grona tych, co uważają, że to dobra i wartościowa analiza. Co, do tego,kiedy system się zawali (tj. kiedy obligacje USA nie znajdą nabywców) można się spierać, bo nikt nie jest prorokiem. Nastąpi to wtedy, gdy większość ludzi wreszcie zauważy, że system jest niewydolny i dług publiczny nigdy nie zostanie spłacony. W tej chwili media mogą jeszcze wmawiać ludziom, że:
    - problemy są przejściowe
    - recesja się skończyła
    - wzrosty na giełdach są zapowiedzią wzrostu w gospodarce
    Te propagandowe hasła zostaną jednak szybko zweryfikowane przez rzeczywistość. Moim zdaniem, całkowity zawał to kwestia kilku, a nie kilkunastu lub kilkudziesięciu lat.

    OdpowiedzUsuń
  15. Dobry wpis.

    Co do US to czeka ich długie delewarowanie.
    Bernanke będzie zmuszony do konwersji długu prywatnego na publiczny co zresztą już robi via bailouty i działania agencji.
    Spadek cen domów w US został zatrzymany głównie przez FHA których złe kredyty gwałtownie rosną i prawdopodobnie już powinna zbankrutować, FDIC też jest bez środków i odwleka zamykanie banków.

    Same banki zwlekają z odpisywaniem strat maksymalnie jak się da, wystarczy popatrzeć na to o ile zwiększył się czas przejmowania domów.
    Destrukcja credit money na całej linii którą są w stanie tylko rozciągnąć w czasie.

    Bernanke uratował system bankowy przed krachem i masowym biegiem na bank bo jego działania wyraźnie pokazały że rząd US nie dopuści do załamania tego systemu i uratuje banki too big to fail a w mniejszych które da się zamknąć bez szumu gwarantuje depozyty. OK ludzie nie wycofali depozytów i wierzą w to że ich gotówka w tych bankach jest bezpieczna.

    Tylko że każdy medal ma dwie strony i utrzymanie systemu przy życiu wymaga gotówki której Bernanke nie ma.
    Sposoby którymi US może ją zebrać były tutaj omawiane w skrócie: zebrać z podatków, pożyczyć, wydrukować.

    Z podatków takiej kasy nie zbierze bo to społecznie nie przejdzie to raz a dwa że wpływy maleją bo mamy malejące płace i rosnące bezrobocie.
    Gdyby było to możliwe to pożyczyliby te pieniążki ale to się nie da. Nikt pod ręką nie ma takiej kasy.

    Więc US podatkuje co się da bez rozwalenia społeczeństwa starając się uszczelnić system, pożycza ile się da a resztę drukuje.

    Drukowanie obniża wartość dolara i sprawia że jest mniej chętnych na pożyczenie im takiej kasy. Skończy się tak że będzie musiał w końcu drukować na całego.

    Co do tego że popyt na UST nie maleje to będę w tym temacie sceptyczny dopóki ktoś wyraźnie nie powie że kupuje to papiery. Bo na razie widzimy wyniki aukcji a nie widzimy przepływów pieniężnych. Skąd przychodzą te pieniądze ??
    Raczej nie od BRIC bo ci albo boją się już o te inwestycje co mają już teraz albo nie mają kasy tak jak np. Rosja.
    Europa ma swoje problemy. Kto ma taką nadwyżkę środków żeby wsadzić ją w UST ?


    Przy czym myślę że warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz. Dynamike systemu. Przeprowadzić zmiany w gospodarce, wyprodukować coś czy zebrać podatki zajmuje lata. Aby przetransferować środki wystarczy pociągnięcie klawiatury czyli minuty.

    OdpowiedzUsuń
  16. @Stanisław: proszę przejrzyj Hoppego Marxist and Austrian Class Analysis. Aprioryczna niechęć do marksizmu przejawiana przez większość libertarian jest dziecinna. Marksizm ma dużo więcej wspólnego z libertarianizmem i szkołą austr., niż keynesizm, szkoła chicagowska, monetaryzm itd itp.

    @HeS: myślę, że Twoja wizja amerykańskiego "kapitalizmu" jest bardzo bliska prawdy. Ja też tak to widzę.

    @Adam, Stanisław: teoria jakoby wolny rynek dążył do i osiągał równowagę (nota bene: jak zmierzyć równowagę?), jest równie niedokładna i niedoskonała, jak wszystkie uproszczone modele ekonomiczne typu mnożnik pieniądza, teza że "inflacja jest zawsze i wszędzie zjawiskiem monetarnym" (Friedman).

    @humulus: widzisz, tylko że te problemy nie są specyficzne dla USA. Są globalne. Jeśli ten system się kiedyś załamie, to cały na raz. USA nie są jakoś specjalnie bardziej narażone na taki krach. Wręcz przeciwnie - ale to moja spekulacja - trzymanie w ręku narzędzi imperium - waluty rezerwowej i potężnej armii - pozwoli im taki ewentualny kryzys przejść relatywnie suchą nogą.

    Acha, i jeszcze jedno. Wszyscy, którzy narzekacie na deprecjację dolara. Przypomnijcie mi, jak się na tle tej "śmieciowej waluty" jak neiktórzy ją określają, mają pod względem inflacji w ostatnich 100 latach takie "mocne" pieniądze, jak reichsmarki, PLNy, funty brytyjskie itd.

    OdpowiedzUsuń
  17. stanislaw chmielewski13 września 2009 09:20

    @panika i AD
    Zarzut paniki jest nieprawdziwy. I chiałbym żeby się jakoś z niego wytłumaczył. Pytanie jak definiuje się austryjaków.
    Czy panika zaliczasz Misesa do austryjaków? O to kilka cytatów z "Ludzkiego Działania"
    1. "Socjaliści mogli się wydostać z tej ślepej uliczki tylko w jeden sposób. Mogli przypuścić atak na logikę i rozum, by zastąpić racjonalne myślenie mistyką. Autorem tego rozwiązania był Karol Marks" strona 62
    2. " Pozostawiam historykom dociekanie na temat przyczyn, które sprawiły, że tak prostacka doktryna zyskała popularność" strona 63.
    3. "Socjalistyczne utopie powstawały i trwały w następstwie błędów tych szkół myślenia które marksiści odrzucająjako "ideologiczną maskę skrywającą egoistyczne interesy burżuazyjnych wyzyskiwaczy". W gruncie rzeczy właśnie te błędy spowodowały rozkwit idei socjalistycznych. Wskazuje to wyraźnie, że marksistowskie teorie na temat "ideologii" oraz ich nowoczesna forma, socjologia wiedzy, są jałowe." strona 179

    I tak dalej i tak dalej. Mises nienawidził Marksa i daje tego upust w swojej chyba najważniejszej książce jaką jest "Ludzkie Działanie". Powiedzenie dziś, że szkoła z którą się utożsamiał "ma znaczne pokrycie z marksizmem" to jak dać mu w twarz. Chyba, że uznamy, że Mises to nie austryjacy.

    OdpowiedzUsuń
  18. @stanislaw chmielewski
    Radziłbym jednak przeczytać "Kapitał" Marksa. Jak pisał juz panika2008 "niechęć do marksizmu przejawiana przez większość libertarian jest dziecinna". Ja ze swej strony dodałbym, że dziecinne jest krytykowanie czegoś bez czytania źródeł;-)

    Swoja drogą publikacji zarówno A.Smitha i K.Marksa jakoś dziwnie dawno nikt nie wznawiał. Może wraca stary średniowieczny pomysł, aby było jak z Biblią - plebs powinien wierzyć w doktrynę, ale czytać już lepiej niech nie czyta, bo się jeszcze jakaś reformacja urodzi;-)

    OdpowiedzUsuń
  19. Może wraca stary średniowieczny pomysł, aby było jak z Biblią - plebs powinien wierzyć w doktrynę, ale czytać już lepiej niech nie czyta, bo się jeszcze jakaś reformacja urodzi;-)

    perełka

    OdpowiedzUsuń
  20. @Autor:"HES. no to jest własnie fiat money."

    No nie do końca. Przykład Polski pokazuje, że bank centralny niekoniecznie idzie ręka w rękę z rządem. Jednak NBP ma inne cele i łatwo nie poddaje się widzimisię władzy. W USA chyba nastapiło zblatowanie władzy politycznej i finansowej. Być może amerykanie się obudzą i skasują ten układ, ale to jest mało prawdopodobne (media). Nauka dla zykłego obywatela, to głosować zawsze na tych co nie byli u władzy!

    OdpowiedzUsuń
  21. stanislaw chmielewski13 września 2009 15:21

    @ Hans AD panika
    "Może wraca stary średniowieczny pomysł, aby było jak z Biblią - plebs powinien wierzyć w doktrynę, ale czytać już lepiej niech nie czyta, bo się jeszcze jakaś reformacja urodzi;-)

    perełka
    "
    Nie wierze własnym oczom. Panowie co? Uważacie że kapitał Marksa to wartosciowa pozycja?

    OdpowiedzUsuń
  22. stanislaw chmielewski13 września 2009 15:43

    Domyślam się, że nikt z komentatorów nie zajrzał do wspominanego art. ustawy o NBP, więc go przytoczę:
    "Art. 31a
    Środki finansowe pochodzące z oprocentowania, o którym mowa w art. 31 ust. 1pkt 3, NBP przekazuje Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa"
    Przytoczę jeszcze Art. 39 ustawy o NBP z 97 roku:
    punkt 5. Na wyodrebniony rachunek w NBP przekazuje się:
    1. 80% środków pieniężnych z tytulu oprocentowania rezerwy obowiazkowej utrzymywanej w 2004r.
    2. 60% środków pieniężnych z tytulu oprocentowania rezerwy obowiazkowej utrzymywanej w 2005r
    3. 50% środków pieniężnych z tytulu oprocentowania rezerwy obowiazkowej utrzymywanej w 2006r
    - z przeznaczeniem na zasilenie Funduszu Poręczeń Unijnych, (...)."
    To jest prawdziwy cel rezerwy obowiązkowej dodatkowa możliwość zdobycia kasy. A nie jakaś dzwignia czy emisja pieniądza.
    Odpowiadając na pytanie które postawiłem Panu AD. Nie, nie ma tego w Pańskim tekscie. Depozyty nijak się mają do ilości kredytu jaki może udzielić bank. Depozyty wlicza się do współczynnika wypłacalności z wagą 0%.
    Gdyby na chwilę zapomnieć o wymaganych 5mln EUR wkładu własnego i wyobrazić sobie bank który dysponuje tylko i wyłącznie depozytami. To niemogłby on udzielić nawet 1PLN kredytu bo przekroczyłby współczynnik wypłacalności.
    Dlatego filmik propagandowy NBP na temat kreacji pieniądza to nie jest prawda.

    OdpowiedzUsuń
  23. Stanislaw:
    "Nie wierze własnym oczom. Panowie co? Uważacie że kapitał Marksa to wartosciowa pozycja?"

    Czy wartosciowa czy nie- zeby wysuwac wobec niej jakies zarzuty trzeba ja przeczytac.
    Podobnie Keynes czy Krugman nie jest w zaden sposob wartosciowy- ale zeby dyskutowac z nimi trzeba wiedziec z czym sie dyskutuje.

    Bo w przeciwnym wypadku grozi kompromitacja (ktorej swoja droga co chwile doswiadcza Krugman, dyskutujac z tezami szkoly austriackiej o ktorych jak sie okazuje- nie ma pojecia)

    "Gdyby na chwilę zapomnieć o wymaganych 5mln EUR wkładu własnego i wyobrazić sobie bank który dysponuje tylko i wyłącznie depozytami. To niemogłby on udzielić nawet 1PLN kredytu bo przekroczyłby współczynnik wypłacalności."

    Zalozenie braku kapitalu wlasnego jest absurdem.
    Co to by mialo byc ? Podmiot ktory ma w aktywach sama gotowke a w pasywach same depozyty ?
    Przeciez cos takiego to kazdy moze sobie samemu w domu zrobic- wziasc kartke, napisac po lewej i prawej 1 000 000 zł i rozglaszac po znajomych jaki to z niego bankier bo ma milion sumy bilansowej...

    A wiedzac ze jednak w rzeczywistym swiecie banki posiadaja kapital wlasny i jest sposob na wyliczanie wspolczynnika- to twoja teza upada, bo co szkodzi bankowi kupowac same obligacje panstwowe z waga ryzyka zero ?

    A czym jak nie kredytem jest obligacja panstwowa ?

    Co za roznica czy to John Smith bierze kredyt na samochod i bank to wlicza z waga 100% czy to raczej Tim Geithner pozycza od banku przez obligacje z waga ryzyka 0%, po czym kase oddaje Johnowi Smith'owi w ramach "cash for clunkers" ?

    OdpowiedzUsuń
  24. @yogos Wiemy, jakie są przepływy, tylko z opóźnieniem. Jest na stronie treas, ktoś linkował u mnie. W lipcu BoE kupił ... ponad 100 G, CN wywaliły 20 G.

    zezowaty bilans, podoba mi się ;)

    OdpowiedzUsuń
  25. Mnie ciekawi jak mocne jest działanie strachu w utrzymywaniu wartości USD? Raz, że załamanie się dotychczasowej waluty rezerwowej Świata byłoby olbrzymią zmianą samą w sobie, dwa USA nie bez powodu mają te wszystkie okręty nuklearne z ICBM-am czy Tomahawkami. Nie chce mi się wierzyć, że ten "walor" nie jest używany w naciskach politycznych i ekonomicznych. Stąd cała ta nagonka na np. Iran, kiedy następny kraj ma uzyskać możliwość odstraszania atomowego. W sytuacji, kiedy każdy miałby atomówki wielka konwencjonalna przewaga militarna USA staje się mało warta.

    OdpowiedzUsuń
  26. A Zezo

    Dodaj że BoE kupił te 100 giga za świerzo wydrukowane funty :) Jakież to absurdalne nie?

    Ja w ogóle mysle, że Ty zaczełeś pisać tego bloga wtedy jak wszystkie wskaźniki zaczeły wyglądać zezowato, tak jak te agregaty... wreszcie zaczełeś widziec je normalnie :D

    OdpowiedzUsuń
  27. Bix: a nie brałeś pod uwagę takiej np. możliwości, że cywilizowanym krajom Zachodu, biorącym udział w handlu międzynarodowym, jednak bardziej odpowiada - z punktu widzenia ich realnych interesów - rozliczanie się w USD i utrzymywanie tego - kulawego, przyznaję - rozwiązania, niż oddanie monetarnej władzy nad światem w ręce chińskich komunistów, japońskich oligarchów, eurosowieckich komunistów, lub, co gorsza, kartelu BRIC?

    Innymi słowy - i to pytanie do wszystkich narzekaczy na pax americana - jaki widzicie inny, lepszy porządek w międzynarodowych finansach? Macie jakiś plan pozytywny? Jakiś plan osiągnięcia tego nowego porządku? Bo nie ma co przeprowadzać takich gigantycznych przesunięć dla samego poczucia, że "coś zrobiliśmy" albo przetestowania kilku, powiedzmy otwarcie, ezoterycznych teorii ekonomicznych.

    OdpowiedzUsuń
  28. @panika2008
    Naturalnie, że tak. Są jednak pewne granice utrzymywania popytu na dolara, w sytuacji kiedy jego "rozwodnienie" staje się coraz bardziej realne. Każdy "pax" w końcu musi się skończyć jak i waluta, za którą odpowiada. Można się przecież rozliczać w złocie, w energii, w paliwach czy w żywności. Możliwości jest wiele. Mniej istotne jest "co" będzie po dolarze, tylko w jaki sposób (i z jaką dynamiką) to się stanie.

    OdpowiedzUsuń
  29. @panika2008
    Pax Americana to element polityczno-gospodarczy, z którego od 1971 roku wyparowało spoiwo, tj gold. Poczytaj historię, bo ta lubi się powtarzać. Jeśli będzie kilka imperiów, to żadnego Pax nie będzie, pozostanie tylko Gold. Nikt teraz żadnych teorii ekonomicznych nie będzie testował, bo globalizacja się kończy. Przynajmniej taka, jaką znamy. Nie ma kasy na testowanie teorii, życie samo obali mity, w tym mit pax americana. Hegemon zapadł na śmiertelną chorobę, reszta czeka, aż osłabnie na tyle, aby udusić go poduszką;-)

    Na razie mamy zjazd w dół, rosnące ceny tego, co ma wartość, powrót protekcjonizmu i utratę zaufania. No i kończąca się ropa, która każdą próbę realnego wzrostu natychmiast ściągnie w dół. Rozwiązania nasuwają się dwa, a w zasadzie jedno - depopulacja, z wojną lub bez. Alternatywą jest CAŁKOWITA zmiana systemu społeczno-gospodarczego, w którym nie może być miejsca ani na na korporacje, ani na finansowe imperia. Alternatywa jest NIEREALNA, ponieważ te kilka promili populacji, które rządzą światem niczego bez walki nie odda i nie zmieni wygodnego dla nich systemu. Zachód nie jest też mentalnie gotowy do nieoczekiwanej zmiany miejsc i pracy przez najbliższe stulecie za głodowe racje, aby spłacić długi.

    Wnioski:
    Nikt nie zna rozwiązania, wszyscy oczekują cudu. No ale od czasu zmartwychwstania cuda się nie zdarzają, przynajmniej nie wyznawcom Mamony;-)

    OdpowiedzUsuń
  30. @Stanislaw Chmielewski

    > “Keen to neomarksista”
    Taki wniosek wyciagnalem po przeczytaniu kilku pierwszych zdań i stwierdzilem, ze szkoda czasu na ten bełkot. Bo marksizm to jest bełkot.

    Panie Stanislawie, termin neomarkista uzyty przez Panike jest logicznie uzasadniony, ale zdecydowanie mylacy, co widac po Pana odpowiedzi. Jest logicznie uzasadniony, bo Keen czyta i czasami uzywa Marksa. Tyle, ze odrzuca marksizm! (Dygresja: na przyklad dlatego, ze jest on niemozliwy bez laborystycznej teorii wartosci, ktora Keen uwaza za bledna).
    W zwiazku z tym rzucenie w Keena "marksizm to belkot"-em trafia w proznie, a nie przeczytanie jego artykulu to po prostu blad.

    OdpowiedzUsuń
  31. "Nikt nie zna rozwiązania, wszyscy oczekują cudu" (by HK) - i to myślę doskonale podsumowuje tą dyskusję. :)

    Pax Americana chyba nie wyparuje tak szybko, jak niektórzy to widzą. Imperium Rzymu rozkładało się dobre 100-150 lat od szczytu w II wieku. Biorąc pod uwagę to, że wszystko dziś dzieje się szybciej, myślę, że będzie to minimum 50 lat.

    Nawet imperium Majów potrzebowało ponad 100 lat, żeby się rozpaść - oni też mieli swój peak, peak food, też mieli przerost biurokracji, też mieli "wojenne misje pokojowe" w okolicznych państwach itd.

    To wszystko się powtarza, tak jak piszecie, trzeba czytać historię. Ale niestety w historii nie ma przykładów na szybki rozpad imperium.

    OdpowiedzUsuń
  32. myślę, że będzie to minimum 50 lat.
    To wszystko się powtarza, tak jak piszecie, trzeba czytać historię. Ale niestety w historii nie ma przykładów na szybki rozpad imperium.


    A imperium brytyjskie. II wojna swiatowa, kolonie się posypały, cała wyczyszczona ze złota.. do ery thatcherowej a właściwe do momentu gdy znaleźli ropę na morzu północnym, to był to chory człowiek europy.

    Jak zwykle Off topy na potęgę, ale moze wieczorkiem coś wrzuce o Pax Americana :)

    OdpowiedzUsuń
  33. Imperium brytyjskie się nie rozpadło w takim sensie, w jakim rozpadły się imperia Majów, starożytny Rzym, Babilon itd. Imperium brytyjskie weszło w długą fazę stopniowego, niezwykle pokojowego (jak to brytyjczycy - mają praktyczne podejście i nie kopią się z koniem) zmierzchu. Zauważ, że City wciąż jest de facto centrum finansowym świata. Także trudno mówić, żeby rozkład ich imperium już się zakończył.

    Lepszym przykładem, który mogłeś podać, byłoby ZSRR. Tyle, że ZSRR rozpadł się na bardzo krótko, żeby później się scalić i odbudować, odzyskując znaczną część siły i wpływów politycznych w okolicy (finansowych nigdy nie mieli). To chyba najbardziej pokręcone imperium w historii.

    OdpowiedzUsuń
  34. Jest jeszcze jedno kryterium, którym powinno się mierzyć wg mnie "prawdziwe upadki imperiów". Jest to fakt wystąpienia trwałego rozkładu kulturowego, jakiegoś dłuższego okresu wieków ciemnych. Takie okresy miały miejsce po rozpadzie imperiów indian, po upadku Babilonu, po upadku Rzymu (tutaj okres ciemnych wieków był szczególnie długi), po upadku Persji, po upadku Sparty. Z tego punktu widzenia znowu "upadek" GB się nie łapie, i z tego punktu widzenia twierdzę, że upadek USA będzie trwał co najmniej 50 lat. A potem, z tego względu że to główne imperium od wielu dekad i gwarantuje stabilność światową, rzeczywiście może wystąpić dłuższy okres wieków ciemnych, szczególnie biorąc pod uwagę peak oil.

    USA jednak jeszcze nie osiągnęły też jednego z bardzo wyraźnych etapów tuż-przed-rozpadem: dramatycznego wzrostu wydatków na armię, dławiącego realną gospodarkę i wymuszającą odwołanie się na ogromną skalę do deprecjacji pieniądza. Mimo wszystko Afganistan i Irak to jeszcze nie są tej skali rozruby zamorskie, jakie miały miejsce w okresie tuż przed zmierzchem Rzymu. Jeszcze kilka wojen...

    OdpowiedzUsuń
  35. At Panika
    Ale powiedz tak szczerze... masz dolary?

    OdpowiedzUsuń
  36. Nie mam dolarów, bo nie załapałem się na zakupy przed górką. Ale cholernie mnie korciło, żeby kupić jak $ się zaczął umacniać, gdzieś w okolicy 2,40-2,50. W sumie żona mnie powstrzymała. W tej chwili większość majątku trzymam w PLNach na lokatach. Przyjdzie czas na zmianę, ale czasy się zrobiły spokojne i daje to niezły zysk.

    To są jednak rozważania na temat handlu, to się ma nijak do perspektywy kilkunastu-kilkudziesięciu lat najbliższych. Na ten okres nie ma sensu pakować się w żadną walutę i prawdopodobnie - dla bardzo długoterminowych planów - w żaden "symboliczny" substytut bogactwa, czyli metale szlachetne.

    OdpowiedzUsuń
  37. To apropo agregatów mam małe pytanko.
    Taki news wisi na NBP:
    http://www.nbpnews.pl/pl/akt/wiadomosci/sdr-rezerwydew-0909

    Fajno że mamy jakiegoś papieru wartego jakieś 2 mld $ więcej ale skąd on się wziął ?
    Ktoś sobie wydrukował i rozdał ?

    OdpowiedzUsuń
  38. SDRy to w zasadzie kredyt udzielony sobie wzajemnie przez banki centralne pod egidą MFW - i jako taki, odpowiednio wyceniony, pojawił się teraz na ich księgach, bo nastąpiło formalne przeniesienie go do państw-członków MFW z ksiąg własnych MFW. Dobrze to rozumiem? Adam?

    OdpowiedzUsuń
  39. @panika2008
    Jesli uznać, że rok 1971 był przełomowy i rozpoczał upadek Ameryki i odliczymy ok 50 lat to mamy 2020;-)

    OdpowiedzUsuń
  40. @HansKlos
    "Nikt teraz żadnych teorii ekonomicznych nie będzie testował, bo globalizacja się kończy. "
    Zauważyłem, że w korporacjach odchodzi sie powoli od niedawna obowiązującego modelu outsourcingu (wypychania na zew. zleceń usługowych i zwalniania własnych ludzi) na rzecz ponownego odtwarzania struktur usługowych w ramach korporacji. Nie wiem na ile to jest trwałe, ale jest to IMO także symptom końca globalizmu. Coś na kształt powrotu do idei protekcjonizmu - jako kolejnego symptomu.

    OdpowiedzUsuń
  41. stanislaw chmielewski14 września 2009 16:16

    "Czy wartosciowa czy nie- zeby wysuwac wobec niej jakies zarzuty trzeba ja przeczytac."
    Troszeczkę w życiu już widziałem i po prostu wiem. Jeżeli w czymś się ośmieszam nie znając kapitału to proszę bardzo, masz okazję. Kapitał niech czytają Ci którzy sądzą, że znajdą tam coś ciekawego. Jeżeli Ty czytałeś to proszę bardzo podziel się jakąś interesującą informacją.

    "Zalozenie braku kapitalu wlasnego jest absurdem.
    Co to by mialo byc ?"
    To by miał być bank który udziela kredytów z zebranych depozytów. Trochę było tu o tym dyskutowane.

    "Przeciez cos takiego to kazdy moze sobie samemu w domu zrobic- wziasc kartke, napisac po lewej i prawej 1 000 000 zł i rozglaszac po znajomych jaki to z niego bankier bo ma milion sumy bilansowej…"
    To zrób to coż stoi na przeszkodzie?

    "A wiedzac ze jednak w rzeczywistym swiecie banki posiadaja kapital wlasny i jest sposob na wyliczanie wspolczynnika- to twoja teza upada, bo co szkodzi bankowi kupowac same obligacje panstwowe z waga ryzyka zero ?"

    Rozumiem, ze to jest pierwszy raz gdy czytasz mój komentarz. Ja zawsze pisałem, że tylko i wyłącznie interwencje państwowe są szkodliwe dla gospodarki a branie kredytów (emisja pieniądza) absolutnie nie jest raczej zjawiskiem pozytywnym.

    OdpowiedzUsuń
  42. stanislaw chmielewski14 września 2009 16:26

    @ stranger_2
    "W zwiazku z tym rzucenie w Keena “marksizm to belkot”-em trafia w proznie, a nie przeczytanie jego artykulu to po prostu blad."
    Dobrze pod wpływem Pana wypowiedzi, wróciłem do tego artykułu. I co tam czytamy:
    "how Marx got it right on bankers"
    "His observations on the financial crisis of 1857 still ring true today"
    "One and a half centuries after Marx falsely predicted the demise of capitalism" Ciekawe w których krajach wg Keen'a panuje dziś kapitalizm bo raczej nie w USA.
    "something they think they understand, but in reality, they don’t" Jakie to typowe zarozumienie, on uważa, że inni nie rozumieją tylko on?
    "it obvious that we should never have fallen for the insane notion that the financial system should be self-regulating" A kto niby powinien go regulować, może Keen, jakie to typowe dla marksistów.
    "how credit money is created by the system of fractional banking that goes something like this:"
    No właśnie nie jest skoro ekspansja kredytowa zależy od kapitału własnego a nie depozytów.

    "bo Keen czyta i czasami uzywa Marksa. Tyle, ze odrzuca marksizm!"
    No niestety właśnie nie odrzuca lecz się z nim zgadza, patrz dwa pierwsze cytaty.

    OdpowiedzUsuń
  43. stanislaw chmielewski14 września 2009 16:46

    @ Panika:
    "@Stanisław: proszę przejrzyj Hoppego Marxist and Austrian Class Analysis. Aprioryczna niechęć do marksizmu przejawiana przez większość libertarian jest dziecinna. Marksizm ma dużo więcej wspólnego z libertarianizmem i szkołą austr., niż keynesizm, szkoła chicagowska, monetaryzm itd itp."
    Czyżby chodziło Ci o to:
    "mises.org/journals/jls/9_2/9_2_5.pdf "
    Będę łaskawy panika, przeczytaj to jeszcze raz i przeproś.

    OdpowiedzUsuń
  44. @Stanislaw

    Cytaty, ktore przytaczasz, niczego nie dowodza. Keen zgadza sie w nich z Marksem, a nie z marksizmem, dokladnie tak, jak napisalem. Marksizm to caly dogamtyczny system myslowy, oparty na blednych zalozeniach i dajacy bledne odpowiedzi. Nie znaczy to, ze kazda analiza, ktorej Marks w swoim zyciu dokonal, jest bledna! To przeciez oczywiste. Zeby bylo jasne - wcale nie mowie, ze sie zgadzam z Keenem. Ale to co robi wyglada mniej wiecej tak - czyta Marksa, analizuje jego analizy, stwierdza, ze tu i tu mial racje, po czym dochoodzi do punktu, w ktorym mowi - tu popelnil blad logiczny ("In the remainder of Capital, Marx proceeded as if this result meant the two sets of axioms were
    entirely consistent. However, they were not"), potem juz poszo z gorki, hipotezy zostaly uznane za dogmaty i narodzil sie marksizm ("Marx's attempt to avoid this conclusion in Capital was a logical failure, which nonetheless
    succeeded in convincing a century of Marxists").

    Moze przyklad Freuda bedzie dla Ciebie mniej kontrowersyjny. Freudzym to bardzo szkodliwa pseudonauka, poniewaz Freud wyciagnal bledne WNIOSKI, a cale rzesze jego wyznawcow uczynil z tych bledow dogmaty. Ale czy to, ze stworzony przez niego system jest bledny, znaczy, ze wszelkie jego ANALIZY byly bezwartosciowe? Skad, wprost przeciwnie, niewatpliwie popchnely nauke do przodu. I czy powiedzenie, ze Freud mial racje w tym, ze glownym napedem naszego dzialania sa czynniki pozostajace poza nasza swiadomoscia czyni ze mnie freudyste? Oczywiscie nie.

    OdpowiedzUsuń
  45. Panie Stanisławie, czy dla pana jedynym i ostatecznym wyznacznikiem wartości merytorycznej jest to, co napisał Mises?

    OdpowiedzUsuń
  46. greg82
    pisze i publikuje teksty niewygodne dla bankierów

    Bankierom to raczej wszytko obojętne. idź do okienka w banku i spytaj się co to BFG.
    a prezesi czy dyrektorowie to tylko agenci zatrudnieni do pracy i traktują ją jak każdą inną. Nie wiem czy zastanawiają się jak ten system działa, bo i po co.. maja przedstawić na radzie nadzorczej i walnym zysk i z czego go uzyskali. A na walnym i tak rozproszenie akcjonariatu takie ze nie wiem czy się tez zastanawiają na tym wszystkim z lotu ptaka. Bank może być traktowany jak normalna firma, choć oczywiście w obecnym systemie prawnym normalną nie jest a uprzywilejowaną.

    To co mamy to zaszłość historyczne z mieszaniny polityki i partykularnych grup interesu. Dziś interesują się tym pasjonaci i garstka ludzi na świecie, którzy za przeproszeniem "kręcą pierdolnikiem"

    OdpowiedzUsuń
  47. Niektórzy w tej branży mają głębsze (szersze) spojrzenie na to wszystko, mają też rozterki moralne i chwile słabości - znam takich. Ale to nieliczni, i oni na sam szczyt szczytów nie dochodzą. Tylko czy w innych branżach jest inaczej?

    OdpowiedzUsuń
  48. stanislaw chmielewski15 września 2009 14:31

    @ stranger_2
    "(”In the remainder of Capital, Marx ..."
    Dziwne ale nie mogę znaleść tego fragmentu. Jesteś pewien, że jest on z tego tekstu o którym rozmawiamy? Podobnie drugiego fragmentu. O jakim tekscie Keen'a ty mówisz?
    Myślałem, że rozmawiamy o tym „The roving cavaliers of credit"

    OdpowiedzUsuń
  49. stanislaw chmielewski15 września 2009 14:46

    @ panika
    Wcale nie, mam wrażenie, że jednak troszeczkę Mises się myli właśnie odnośnie kredytu, ale przyznam się, że jeszcze dokładnie nie natrafiłem jakie jest jego stanowisko w tej kwestii.
    Jednak mam szacunek dla jego myśli. Sądzę, że ma rację w wielu kwestiach i można to logicznie dowieść (cóż zrobić gdy marksiści odrzucaja legikę?).
    Natomiast Twoja uwaga oskarżająca myśl austryjackiej szkoły ekonomii (na podstawie tekstu Hoppego który na samym początku pisze: "Austrianism in the Mises-Rothbard tradition) o to, że"teoria austriacka ma znaczne pokrycie z marksizmem " była na prawdę nie na miejscu i nieuczciwa w stosunku do Misesa. (Na prawde staram się używać przyzwoitych słów i dlatego może to jest nieczytelne :-))
    Akurat jeżeli chodzi o Misesa to myśle, po lekturze jego "Ludziego Działania", że nie przejąłby się, żadnym innym wyzwiskiem tak bardzo jak właśnie tym!
    Ludzie tacy jak Mises całe swoje życie poświęcili na walkę z tą zakłamaną i nieprawdziwą, dla naszej cywilizacji, ideą. A ty teraz piszesz sobie, że jego szkoła ma znaczne pokrycie z marksizmem?
    To narusza elementrane standardy przyzwoitości. Rozumiem, że można iść na kompromisy ale z przyzwoitością?

    OdpowiedzUsuń
  50. @stanislaw
    nie nie, nie jest, w "Cavaliers" Marks pojawia sie przelotnie, cytuje zupelnie inny tekst, zeby dac Ci szersza perspektywe na to co Keen sadzi o Marksie.

    OdpowiedzUsuń
  51. "Ludzie tacy jak Mises całe swoje życie poświęcili na walkę z tą zakłamaną i nieprawdziwą, dla naszej cywilizacji, ideą"

    Gadasz jakby Mises był guru jakiejś sekty religijnej.

    OdpowiedzUsuń
  52. @panika2008:

    "Tak się w ogóle składa, że teoria austriacka ma znaczne pokrycie z marksizmem"

    Trochę naciągana to teza , marksizm był zawsze krytyczny wobec kapitalizmu ( alienacja , wyzysk itp.) i uważał ten system za niestabilny. Natomiast austriacy wierzą w to że wolny rynek jest mechanizmem niezawodnym.

    OdpowiedzUsuń
  53. Natomiast austriacy wierzą w to że wolny rynek jest mechanizmem niezawodnym.

    Myślę, że nie tyle niezawodnym, co opartym na wolnych wyborach. słowo "niezawodny" może być różnie interpetowane przez poszczególnych ludzi

    OdpowiedzUsuń
  54. Marks też uważał, że "wolny rynek" w jego realnym, współczesnym jemu wcieleniu, jest lepszym rozwiązaniem, niż realne, współczesne jemu państwowe formy kontroli kapitału. Marks był pod dużym wrażeniem amerykańskiego kapitalizmu i industrializmu.

    Uważanie natomiast, że rynek jest mechanizmem niezawodnym, to teza naiwna i nie mająca oparcia ani w obserwacji, ani teorii.

    OdpowiedzUsuń
  55. Uważanie natomiast, że rynek jest mechanizmem niezawodnym, to teza naiwna i nie mająca oparcia ani w obserwacji, ani teorii.

    mówisz o korporatyźmie i kupowaniu władzy?

    OdpowiedzUsuń
  56. "słowo “niezawodny” może być różnie interpetowane przez poszczególnych ludzi

    Niezawodny czyli nie podlegający cyklom koniunkturalnym.

    OdpowiedzUsuń
  57. "Marks też uważał, że “wolny rynek” w jego realnym, współczesnym jemu wcieleniu, jest lepszym rozwiązaniem, niż realne, współczesne jemu państwowe formy kontroli kapitału."

    O którym Marksie ty mówisz ??? Trzeba pamiętać że jego poglądy z czasem się zmieniały.

    OdpowiedzUsuń
  58. @Adam: nie, mam na myśli to, że rynek nigdy nie osiąga równowagi, więc na jego obrzeżach zawsze znajdują się elementy zawodzące. Nie ma rynku bez bankructw, defaultów itd.

    @Czytelnik: TEN Marks. Z głowy Ci nie powiem, gdzie, ale postaram się zaraz znaleźć cytat.

    OdpowiedzUsuń
  59. @Adam: co więcej, parafrazując Keynesa (haha, znowu mnie fanboje Misesa et c zjedzą), rynek może się charakteryzować irracjonalnymi wycenami trwającymi bardzo długo, dłużej, niż niektórzy gracze wytrzymają kapitałowo.

    OdpowiedzUsuń
  60. Niezawodny czyli nie podlegający cyklom koniunkturalnym.

    no i teraz pytanie co to jest cykl koniunkturlany :D Cykl może wystąpić na wolnym rynku, a może również być indukowany interwencjami takimi jak zakłócanie wyceny preferencji czasowej przez fiat money.
    IMO cykl na wolnym rynku jest okay, bo będzie występował zawsze. drugi przypadek jest oczywiście problemem, który sami sobie stwarzamy.

    OdpowiedzUsuń
  61. W kwestii formalnej- fiat money to srodek platniczy uznawany przez panstwo (czyli ten emitowany przez mniej lub bardziej prywatny bank centralny).
    Wbrew propagandzie taki oddluzony fiat money nie powoduje inflacji bardziej niz bankowe, niestabilne credit money.
    Ja bym sie cieszyl gdyby doszlo do dodruku `fiat` pieniadza, pod warunkiem zakazania kreacji w bankach ...
    Jak sie wsłucha w to co proponuja eksperci, to nasuwa się wniosek, że wszystko na czym nie moga zarobic najbogatsi prez sciagniecie odsetek- to powoduje inflacje i jest zlem.
    A jak kreuja kredyty na sumy kilkakrotnie wieksze od fiat money w obiegu, powoduja olbrzymia inflacje w pewnych segmentach gospodarki, zadluzajac nas w boomach kredytowych; potem, widząć ze przedobrzyli to automatycznie ograniczają dostepnosc pieniadza, co powoduje niestabilnosc gospodarki- to juz jest OK.
    Wtedy jest dobrze, a panstwo nie ma prawa ratowac wlasnej gospodarki w inny sposob niz przez dalsze zadluzanie.

    OdpowiedzUsuń
  62. Ależ fiat money to też credit money. Jedno z drugim jest nierozerwalnie związane. Ceny obligacji są podawane w dolarach - obligacje są wymienialne na dolary, a dolar ma oparcie w... obligacjach! Nie ma fiat money bez napuchniętego kredytu.

    OdpowiedzUsuń
  63. @panika:
    Jaki upadek Sparty?
    Jaki upadek Babilonu?
    Co spowodowalo "upadek" "cywilizacji" po "upadku" "Rzymu"?
    Imperia rodza sie i umieraja, zgoda, ale nie kazdy upadek imperium jest tez upadkiem cywilizacji. Czasem (a moze z reguly) bywa odwrotnie.

    OdpowiedzUsuń
  64. @Browning: OK, Sparta rozkładała się stopniowo i stopiła z okolicą. Poniosło mnie coś :D

    Babilon natomiast upadł (po najeździe Hetytów) zostawiając po sobie czarną dziurę, przynajmniej w najbliższej okolicy. Rzym tak samo - historia znana.

    Jak to co spowodowało upadek cywilizacji? Rozpad relacji społecznych na skutek m.in. spadku wzajemnego zaufania, wzrostu niebezpieczeństwa, upadku handlu i rolnictwa.

    Optymista z Ciebie.

    @alus: te tea parties i marsze są trochę koloryzowane. Poczytaj komentarze pod wpisem. Może rozwinę to w osobnym wpisie kiedyś, bo wygląda na to, że nie jest to tak zupełnie "spontan i odlot".

    OdpowiedzUsuń
  65. panika2008 - oczywiście, że takie coś musi być inspirowane. Chodzi o odwołanie Obamy i w konsekwencji aby Joe Biden - został prezydentem. Obama podpadł i tyle. Fakt jest jednak faktem, że ostatnio w USA kupiono kilka milionów sztuk broni. Każda schodzi na pniu. A to już jest potencjalne zagrożenie dla establishmentu...

    OdpowiedzUsuń
  66. @Adam Duda:

    "no i teraz pytanie co to jest cykl koniunkturlany"

    Przecież wiesz o co mi chodzi , austriacy twierdzą że na naprawdę wolnym rynku cykle koniunkturalne występować nie będą ( po za marginalnymi przypadkami katastrof naturalnych ).

    "a może również być indukowany interwencjami takimi jak zakłócanie wyceny preferencji czasowej przez fiat money."

    Gadasz jakby istniała jakaś naturalna i jednolita wysokość stopy preferencji czasowej. Pachnie mi to teorią równowagi od której podobno austriacy się odżegnują.

    OdpowiedzUsuń
  67. Gadasz jakby istniała jakaś naturalna i jednolita wysokość stopy preferencji czasowej. Pachnie mi to teorią równowagi od której podobno austriacy się odżegnują.
    każdy ma inną preferencje co do ceny czekolady, jaką jest w stanie zapłacić jednak jakoś ta cena się ukształtowuje.

    OdpowiedzUsuń
  68. @Czytelnik: pamiętaj o prawie jednej ceny. Prawo jednej ceny nie oznacza, że następuje trwała równowaga, ale że na rynku ustala się jedna, dominująca cena. Oczywiście prawo jednej ceny w przypadku rynków kapitałowych jest też przybliżeniem, ale jednak nie da się nie zauważyć, że w miarę ich rozwoju i biegu historii spready między różnymi instrumentami dłużnymi się zmniejszają.

    OdpowiedzUsuń
  69. stanislaw chmielewski16 września 2009 15:37

    @ stranger_2
    "nie nie, nie jest, w “Cavaliers” Marks pojawia sie przelotnie, cytuje zupelnie inny tekst, zeby dac Ci szersza perspektywe na to co Keen sadzi o Marksie."
    To może podeślij link to będę mógł się ustosunkować do kontekstu. Czy wolałbyć, żebym nie czytał całości?

    OdpowiedzUsuń
  70. stanislaw chmielewski16 września 2009 15:41

    @greg
    "A jak kreuja kredyty na sumy kilkakrotnie wieksze od fiat money w obiegu, powoduja olbrzymia inflacje w pewnych segmentach gospodarki, zadluzajac nas w boomach kredytowych"
    Pamiętaj, że oprócz państwa, wszyscy musimy nasze długi spłacać, a kupując na kredyt kupujesz drożej, w ten sposób obniżasz popyt więc nie ma możliwości aby wywołać ogólną inflację.
    Lokalnie w pewnych branżach i owszem może wystąpić wzrost cen ale skoro ludzie tego chcą, skoro chcą zaspokajać takie właśnie swoje potrzeby to co? Zabronisz? Chciałbyś ustawowo decydować o zaspakajaniu potrzeb konsumentó? Chociaż po sotatnich wpisach na tym blogu to z przerażeniem oczekuje odpowiedzi.

    OdpowiedzUsuń
  71. Bardzo dobry tekst. Ale brakuje w nim życia (opisu potencjalnej dymiki zachować poszczególnych cyferek w zależności od posunięc BC, gdyż jak mniemam opanował on obecnie sytuację) oraz intencji, czyli czy tylko przedstawiamy te mechanizmy, czy też w części II (mniemam po opisie, że nastąpi) przedstawi Pan potencjalną dynamikę możliwości tych schematów z uwzględnieniem takich zagadnień jak:
    1) możliwa jest w tej chwili powtórka z LB (osobiście wątpię - w tej chwili należy podkreślić)
    2) jakie czekają nas reperkusje następstwa rozpoczynającego się w tej chwili mega carry trade na dolarze (załóżmy, że taką stawiam hipotezę), która jeśli zdąży, to przyćmi takową historyczną na jenie.
    Będę wdzięczny o ustosunkowanie się.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  72. @panika:
    Ogolnie masz racje ze imeria upadaja, gdy ludnosc przestaje popierac istniejacy porzadek panstwowo-tworczy. Najazdy wrogow zewnetrznych sa jednak tylko skutkiem, a nie przyczyna tego upadku (tj. wlasciwy upadek, czyli gnicie od srodka, zaczyna sie znacznie wczesniej i nagle wrogowie to zauwazaja).

    Co do szczegolow jednak mylisz sie.
    Nic o tym nie wiem, jakoby Babilon upadl pod jakims najazdem Hetytow.
    Panstwo Nowobabilonskie zostalo podbite przez Persow w 540 pne, ale podboj ten odbyl sie stosunkowo bezkrwawo - ludzie mieli juz dosyc skorumpowanej babilonskiej biurokracji. Natomiast kultura i sztuka ludow zamieszkujacych tereny zarowno Babilonii jak i Persji rozwijala sie dalej, mimo podbojow tych czy innych.

    "Upadek" "Rzymu": nie, historia nie jest znana. Mowisz o roku 476? To troche jak w radiu Jerewan: nie w Rzymie, tylko w Rawennie, nie cesarz, tylko uzurpator, nie barbarzyncy, tylko oficer armii rzymskiej, itp. Dobrze z tymi mitami rozprawia sie artykul: http://www.friesian.com/decdenc1.htm
    Ech to ogolne wyksztalcenie.
    Mam rowniez wrazenie ze historia sie powtarza, ale nie rok 476, tylko kryzys wieku III.

    OdpowiedzUsuń
  73. @HansKlos (i nie tylko)

    Strasznie szybko piszecie, i zanim zdążę się odezwać, dyskusja już odpływa daleko. Sam lubię przespać się z problemem i nabrać do niego dystansu. Wtedy ogląd zmienia się.

    Z bliska lepiej widać drzewa, z daleka las. Oczywiście, nie głoszę wyższości gajowych nad dendrologami, ale mnie osobiście drzewa już się opatrzyły.

    Wpis Hansa Klossa jest na tyle istotny i syntetyczny, że skomentuję go mimo opóźnienia i tego "branżowego" nieprzystaania do dyskusji. Ponieważ HansKlos pisał gdzieś daleko stąd, najpierw go przytoczę:

    "
    Pax Americana to element polityczno-gospodarczy, z którego od 1971 roku wyparowało spoiwo, tj gold. Poczytaj historię, bo ta lubi się powtarzać. Jeśli będzie kilka imperiów, to żadnego Pax nie będzie, pozostanie tylko Gold. Nikt teraz żadnych teorii ekonomicznych nie będzie testował, bo globalizacja się kończy. Przynajmniej taka, jaką znamy. Nie ma kasy na testowanie teorii, życie samo obali mity, w tym mit pax americana. Hegemon zapadł na śmiertelną chorobę, reszta czeka, aż osłabnie na tyle, aby udusić go poduszką;-)

    Na razie mamy zjazd w dół, rosnące ceny tego, co ma wartość, powrót protekcjonizmu i utratę zaufania. No i kończąca się ropa, która każdą próbę realnego wzrostu natychmiast ściągnie w dół. Rozwiązania nasuwają się dwa, a w zasadzie jedno - depopulacja, z wojną lub bez. Alternatywą jest CAŁKOWITA zmiana systemu społeczno-gospodarczego, w którym nie może być miejsca ani na na korporacje, ani na finansowe imperia. Alternatywa jest NIEREALNA, ponieważ te kilka promili populacji, które rządzą światem niczego bez walki nie odda i nie zmieni wygodnego dla nich systemu. Zachód nie jest też mentalnie gotowy do nieoczekiwanej zmiany miejsc i pracy przez najbliższe stulecie za głodowe racje, aby spłacić długi.

    Wnioski:
    Nikt nie zna rozwiązania, wszyscy oczekują cudu. No ale od czasu zmartwychwstania cuda się nie zdarzają, przynajmniej nie wyznawcom Mamony;-)
    "

    To bardzo ważna wypowiedź, z którą chciałbym się zgodzić z drobnymi zastrzeżeniami:

    1. Globalizacja moim zdaniem prędzej się zaczyna, niż kończy. Teraz przechodzi przez kryzys, ale ten ją w konsekwencji prędzej pogłębi niż cofnie.

    2. Z tą depopulacją to albo za duży skrót myślowy, albo jednak fałsz. Prędzej bym się zgodził z koniecznością zmiany systemu, i byłbym równie pesymistyczny co do jej perspektyw.

    3. To, że nikt nie zna rozwiązania, to nic nowego. Uniwersalna strategia elit jest mniej więcej taka: gdy się wszystko sypie, trzeba zamknąć oczy, jeśli problem nie znika, trzeba się porządnie upić.

    Niestety, konkluzję w pełni podzielam: nikt nic nie wie, i jeśli się to teraz rozejdzie po kościach, to też nie wiadomo, jak i czemu, choć oczywiście wielu mędrków wypnie piersi i nadstawi portfele.

    Tak czy owak, robi się coraz ciekawiej.

    OdpowiedzUsuń
  74. @J23: depopulacja we wpisie HK to skrót myślowy. Chodzi o to, że bez dostępu do tanich paliw kopalnych (szczególnie gazu ziemnego) nie jest możliwe utrzymanie przemysłowego modelu produkcji żywności (sprawa rozbija się głównie o nawozy azotowe, ale do wydobycia innych też potrzebne są paliwa kopalne - fosfor, którego, jak oświecił mnie Adam, zapasy mamy ciągle b. duże, też wymaga zasilania kopalni dużymi ilościami energii). Bez nowoczesnych metod uprawy wydajność rolnictwa spada lekką ręką o 30, a pewnie bardziej o 50%. Oznacza to tyle, że masy ludzi będą głodować lub żyć na skraju głodu, szczególnie w regionach przeludnionych (duża część zachodniej Europy). Z tych samych powodów cofnie się globalizacja - bo handel międzynarodowy wymaga ropy zasilającej statki oceaniczne, a na mniejszą skalę chociażby węgla który pośrednio (przez prąd) zasila pociągi. Przy wyczerpujących się paliwach (tak za 20-30, no, optymistycznie 50 lat) świat będzie zmuszony porzucić podział pracy na dużych skalach odległości i cofnąć się do gospodarki bardziej zlokalizowanej, bardziej samowystarczalnej, a przez to - niestety - mniej wydajnej. Ale może przy okazji przyjemniejszej, bardziej naturalnej dla ludzi? Kto wie... Przy okazji - wraz z lokalizacją gospodarczo-społeczną przyjdzie rozpad dużych struktur politycznych i bałkanizacja świata. Może coś na wzór Średniowiecza? Byłoby fajnie!

    OdpowiedzUsuń
  75. @panika
    Polemizowalbym z teza, ze koniec ropy to koniec naszej cywilizacji.
    1. Nasza cywilizacja zostala zbudowana zanim wynaleziono silniki spalinowe. W epoce zagla Europa podbila swiat. W epoce ropy Europa musi lizac dupe roznym kacykom, ktorzy tylko teraz maja forse zeby fundowac szkolenia dla terrorystow itp.
    2. Wytwarzanie nawozow fosforowych czy innych wymaga energii, a ta moze pochodzic nie tylko z ropy. Uranu jest duzo, toru jeszcze wiecej.
    3. Spadek wydajnosci produkcji zywnosci o 50% nie musi oznaczac glodu w Europie. Jest jeszcze duzo terenow wykorzystywanych inaczej. Ile hektarow jest pod fabrykami samochodow? Ile dostaja aktualnie farmerzy za NIE PRODUKOWANIE zywnosci? W Bawarii wlasnie placza bo cena mleka spada i domagaja sie interwencji UE.
    4. Gdy zywnosc zdrozeje, paru osobom zacznie sie oplacac produkowac zywnosc zamiast np. wojowac. Kiedys Egipt i Sudan byly eksporterami zywnosci!

    OdpowiedzUsuń
  76. Absolutnie nie twierdzę, że koniec ropy to koniec cywilizacji qua ludzkości. Natomiast te objawy cywilizacji, do których się przyzwyczailiśmy i które definiują nasze otoczenie, mogą przeminąć. Tani transport, podróże, komputery, infrastruktura (prąd, kanalizacja, gaz), internet, bezpieczeństwo i stabilność polityczna, pokój, tania żywność, tanie ubrania (polimery!), gęsta zabudowa i bliskość sąsiadów, lekka praca w biurze - to wszystko może zniknąć. To może być bardzo, bardzo inny świat, taki, jaki ostatni raz widziano na początku XX wieku, albo nawet w wieku XIX.

    Uran się kończy, szybkie reaktory na tor są ciągle technologią bardzo słabo dopracowaną. Rzeczywiście, to może być ostatni bastion tej wersji cywilizacji, którą mamy, i jeśli powiedzie się ich masowe wdrożenie, to rozkład może się przeciągnąć o dodatkowe 50 czy 100 lat. Ale prawda jest taka, że jedynym źródłem energii, które jest w stanie nas w obecnej formie przewieźć do XXII wieku i zapewnić energię być może na całe tysiąclecie jest fuzja - a fuzja jest ciągle bujaniem w chmurach. W latach 70-tych przewidywano komercyjne reaktory termojądrowe na przełom wieków XX i XXI. Na początku XXI wieku naukowcy nabrali realizmu i twierdzą, że pierwsze, eksperymentalne reaktory o dodatnym bilansie energii BYĆ MOŻE zadziałają w okolicy roku 2050. Co powiedzą w 2050? Że mają perspektywy na fuzję w roku 2200? I za co, z czego będą budować te swoje kosztowne zabawki w roku 2050, gdy będzie zdrowo po peak oil'u i peak coal? Amerykański NIF zajmuje powierzchnię trzech boisk futbolowych i kosztował miliardy dolarów, poszło na niego tysiące ton betonu, stali, egzotycznych stopów metali, egzotycznych materiałów z których zrobione są lasery itd. W jaki sposób będą przebiegały takie badania w roku 2050? Wg mnie to nierealne. Jeśli się nie uda w ciągu najbl. 20-30 lat, to już może się nigdy nie udać, bo okienko z tanią energią się zamknie bezpowrotnie, a te badania wymagają gigantycznych nakładów energii.

    W Europie zachodniej nie ma już wolnej żyznej ziemi pod uprawy (nawet w Polsce nie ma - popytaj znajomych rolników), a ta, którą się teraz eksploatuje, jest generalnie bardzo szybko (zbyt szybko!) wyjaławiana. Duże ilości żyznej, nie skażonej, nie wyjałowionej gleby są na Ukrainie i dalej na Kaukazie i w Rosji. Tyle że bez tanich paliw kopalnych, a dokładnie ropy i gazu, ta żywność będzie niedostępna dla Europy Zach. z powodu kosztów transportu, nawet zakładając mega optymistycznie, że na tych terenach zostanie na czas zbudowana infrastruktura pod rolnictwo (która jest też bardzo kosztowna i energochłonna).

    Egipt i Sudan nie będą w najbliższym czasie nic w stanie eksportować, bo ich żyzne dawniej ziemie zamieniły się w pustynie z powodu porzucenia infrastruktury nawadniającej i zmian klimatycznych.

    Nie jest wesoło.

    Pomijasz jeszcze jeden fakt. W czasach, gdy ludzkość radziła sobie żywnościowo bez taniej energii z paliw kopalnych, do wyżywienia nie było 7 miliardów gęb, jak teraz, ale raczej góra 3 miliardy. Ja bym to brał za pewną przepowiednię.

    OdpowiedzUsuń
  77. @panika2008

    Myślę, że nie jest ani tak źle, ani tak dobrze.

    Hierarchię porządków ludzkich, jakie trzeba by mieć na uwadze, uporządkowałbym tak:

    demografia
    wyżywienie
    energia
    gospodarka
    cywilizacja

    Gdzieś obok umieściłbym współzależne, ale poza tą piramidą: antropologię i ekologię.

    Ludzi jest istotnie dużo, a nasz odcisk ekologiczny na środowisku jest bardzo silny. Prawie cała biomasa kręgowców (górne piętra drabiny pokarmowej) to nasze hodowle. Około połowy użytecznej powierzchni lądów to nasze uprawy. Ale energii jest w bród. Rośliny konsumują w fotosyntezie zaledwie pojedyncze procenty docierającej energii słonecznej. Rozwijane technologie coraz lepiej pozwalają sięgnąć po kolejne procenty. Miejsca na wyższą gałąź logistycznej krzywej wzrostu jest więc dosyć.

    Tak to przelecieliśmy trzy pierwsze porządki. A pozostałe dwa to już kultura. Ta się daje kształtować dość szybko, co niestety zwykle wymaga sporego zachwiania równowagi, ale dzisiaj mamy media, farmację, przymusową edukację... może da się posterować (ludzkością) bez większej trwogi.

    OdpowiedzUsuń
  78. @J23: nie rozumiesz. Nie ma taniej energii ze źródeł, które opisujesz. Jeśli obsiejesz 3/4 uprawnej ziemi na Ziemi roślinami dającymi najwyższy możliwy do wykorzystania zysk energetyczny (jatrofa?), to i tak ilość paliw uzyskanych w ten sposób będzie malutka w stosunku do 80 milionów baryłek dziennie, które zużywa współczesna cywilizacja, a przy okazji ceny żywności poszybują w kosmos. Żeby pozyskać potrzebną energię ze słońca możesz też zabudować ziemię (nieużytki - tu nie ma konfliktu) panelami słonecznymi. Tyle że produkcja paneli słonecznych wymaga ogromnych ilości energii, a ich żywotność nie jest jakoś strasznie długa. Co się stanie, jak panele zaczną się wypalać po 30-40 latach? No i w jaki sposób uzyskasz paliwa płynne z energii elektrycznej, czy to z paneli, czy ze wspomnianych wyżej reaktorów powielających? Proces Fischera-Tropscha? OK, ale wtedy ropa będzie 4x droższa, niż dziś, mimo być może taniej energii elektrycznej. Samochody na prąd? Wolne żarty! Jakie masz inne pomysły? Etanol z kukurydzy? Hahaha! Poprostu osiągnęliśmy twardy limit pozyskiwalnej energii, nie ma już technologii, które nas uratują, za wyjątkiem jednej, o której wspomniałem - fuzja, która pozostaje w sferze marzeń od 60 lat i być może jednej przejściowej, która pozwoli nam na taki muddle through - reaktory powielające na tor, które też są pieśnią przyszłości.

    PS. W twardym, zimnym świecie, który być może nadejdzie, a był już nie raz (średniowiecze chociażby), piramida potrzeb, którą opisałeś, się zmienia. Demografia spada na niższe miejsca. Życie ludzkie jest tanie.

    OdpowiedzUsuń
  79. Wow piekny swiat tutaj przepowiadacie: jeszcze lepiej sterowac ludzkoscia... Nie widzicie ze wiekszosc problemow ludzkosci sie bierze stad, ze wlasnie ktos chce sterowac?

    OdpowiedzUsuń
  80. @panika
    "Życie ludzkie jest tanie"
    To byla zawsze roznica miedzy Europa a reszta swiata. U nas, przynajmniej po zarazach z XIV w., zycie ludzkie nie bylo tanie, w odroznieniu od np. Chin. Tylko w europejskich wojskach nadawano medale za URATOWANIE towarzysza broni.

    Patrzac na tlumy przewalajace sie przez ulice Monachium, na tlumy dla ktorych nie ma sensownych zajec, widze - z tej historycznej analogii - czarno.

    OdpowiedzUsuń
  81. @Browning: różnie to było też w nowożytnej Europie. Życie ludzkie nie było najwyraźniej aż tak bardzo wartościowe w okopach I WŚ, ani na pustkowiach Rosji za Napoleona czy w trakcie niemieckiej inwazji. Ale ogólnie chyba masz rację, że tak uśredniając u nas bardziej dbano o to. Tyle że Europa była zawsze (no, przynajmniej od XIV wieku, jak wspominasz) bogata i zasobna i potrafiła wyżywić te masy ludzkie i je utrzymać. Jak to się zmieni to na moje oko może być inaczej.

    OdpowiedzUsuń
  82. @panika2008

    Przepraszam, ale nie jestem w stanie sprostać tak intensywnej polemice, wymagałaby ona ode mnie znacznie większego zaangażowania, niż jestem gotów ponieść.

    Ustosunkowanie się do Twoich poszczególnych tez wymagałoby ode mnie dużego nakładu pracy, z którego nie wiem, czy ktokolwiek miałby uzasadniający go pożytek.

    Kiedyś już taki wysiłek poczyniłem, i wyszło mi, że energii jest dość. Od tego czasu ani jej nie ubyło, ani technologie się nie pogorszyły, więc pewnie wnioski są aktualne.

    W Twoich wywodach jest wiele ukrytych założeń co do zapotrzebowania na energię, jej źródeł, wydajności procesów, ograniczeń technologicznych. Trzeba by je powyłuskiwać i pojedynczo rozbrajać - a po co? Ani się od tego nie zmieni bilans energetyczny, ani nie zracjonalizuje transport czy wyżywienie. Może nawet nie przybędzie nikomu wiedzy, bo mało kto ją czerpie z polemik na blogach.

    Żeby nie było, że się wykręcam sianem, zaznaczę tylko kilka pierwszych z brzegu czynników, które mogą Ci zmienić obraz:

    - Telepraca i zmniejszenie zapotrzebowania na przewóz ludzi.
    - Optymalizacja produkcji towarowej i zmniejszenie zapotrzebowania na transport towarów.
    - Słoneczna architektura (z akumulacją energii) i ogrzewanie domów głównie lub wyłącznie słońcem.

    Wymaga to albo myślenia zawczasu (planowanie), albo liczenia po czasie (gospodarność). Obstawiałbym raczej to drugie. Dlatego wzrost cen energii i żywności postrzegam bardziej jako szansę niż zagrożenie.

    W jednym się jednak zgadzamy na pewno: w zatroskaniu co do rysującej się przyszłości. Oby przesadnym, czego najserdeczniej życzę.

    OdpowiedzUsuń
  83. @J23: ale z Ciebie optymista. Rozwiązania, o których piszesz, wydają mi się realne, ale tylko do czasu, gdy fizycznie ograniczona podaż energii spadnie o x% w stosunku do tego, co dziś mamy. Czy to x wynosi 20, 50, czy 90 - tego nie wiem i na pewno b. trudno to policzyć.

    Twoje propozycje nasuwają mi jednak kolejne problemy:
    - telepraca: ok, ludzie nie muszą jeździć, ale muszą gdzieś mieszkać. Mieszkania/domy trzeba ogrzewać, remontować, itd. Ludzie muszą też jeść, i nic poza śmiercią nie usunie tej potrzeby. A żeby jeść muszą mieć dostarczaną żywność. Żeby było ich na nią stać w przyszłości, gdzie są drogie paliwa, muszą mieszkać blisko niej. To nakłada górne ograniczenie na gęstość zaludnienia i rysuje bardzo niepokojący scenariusz dla metropolii.
    - optymalizacja produkcji: powiedzmy sobie szczerze, nastąpi po prostu optymalizacja przez drastyczny spadek - nie będzie już tanich samochodów, komputerów itd., a po jakimś czasie nie będzie ich w ogóle, bo nie ma sensu produkować laptopów po 50 tys zł, bo stać na nie będzie mniej niż 1% ludzkości
    - słoneczna architektura jest na obecnym poziomie rozwoju technologii absolutnie nierealna ze względów, które nakreśliłem powyżej: nakład energii (a więc kosztów) na wyprodukowanie ogniw i skomplikowanego systemu lokalnego gromadzenia i przetwarzania energii nie jest rekompensowany przez zysk z energii słonecznej. Zdajesz sobie sprawę z tego, jak niewyobrażalnie zaawansowana i energochłonna technologia jest potrzebna do oczyszczenia i wydrukowania na krzemie ogniw? Jeśli nastąpi jakiś radykalny przełom (nie wierzę w to, chociaż "proste" technologie typu CIGS dają cień nadziei) w tej technologii, to może coś na kształt samowystarczalności będzie możliwe. Oczywiście ta samowystarczalność zakłada znaczną redukcję zużycia prądu, czyli zamiast lodówki ziemianka, zamiast pralki elektrycznej - miska i tara, zamiast zmywarki - szare mydło i dwoje rąk itd.

    Ale to wszystko pikuś. Ludzie, rodziny mogą żyć bez dużego zużycia energii. Przemysł nie może. Przemysł to m.in. żywność.

    Rzeczywiście, ta dyskusja byłaby strasznie długa i skomplikowana, więc proponuję na tym poprzestać - na moim pesymizmie i twoim optymizmie :)

    OdpowiedzUsuń
  84. Panika2008

    zasługujesz na swój nick po całości.
    temat warto pociągnąć i mam nadzieje, że uda mi się założyć nowy wątek w tym teamcie nowym wpisem ;)

    OdpowiedzUsuń
  85. A co sądzicie o tym?
    http://theburningplatform.com/groups/quinns-daily-dose-of-reality/discussions/money-market-funds-no-longer-guaranteed-september-18

    OdpowiedzUsuń
  86. @Panika2008
    Tak sie sklada, ze mam dosc silne zwiazki ze wsia, wiec moge wyciagnac kilka ogolnych wsnioskow, ktore dobrze widac na przykladzie gospodarek wschodzacych.

    1. Wydajnosc gospodarstw wzrosla o kilkaset procent. W wiekszosci przypadkow to nie zasluga nawozow, ktore wyjalawiaja ziemie, ale zmiany zasad rynku i rozwoju technologii (maszyny, "ulepszone" uprawy).

    2. Demografia spada, coraz mniej geb do wyzywienia. W spoleczenstwach rozwinietych 50% zywnosci jest marnowane.

    3. Odkad pojawily sie w Polsce domy murowane (w zaborze pruskim juz 100 lat temu ale w Kongresowce to jakos lata 80-te XX wieku) koszty opalu byly odczuwalne (nie wiem jak bylo z ogrzewaniem w wersji dom=drewno+glina). Od paru lat wszyscy sie zaklejaja styropianem i do ogrzania domu wystarczy tylko drewno.

    Oczywiscie w polskim zaborze uprawa drewna na opal to przestepstwo (zeby wyciac drzewo ze swojej posesji potrzeba zezwolen lesnika, protokoly, oplaty, naniesc cos na mapy itd. pod grozba kary 5000), ale Polak jakos daje rade.

    Kilka prostych zmian pozwolilo na wprowadzenie duzych oszczednosci. Moim zdaniem nie doceniasz rangi wynalazkow. Tam gdzie jest potrzeba i szansa na zysk, tam zmiany sypia sie jak z rekawa.

    Kiedy zaczynalem przygode z internetem wyciagniecie 32kb/s bylo wyczynem. Potem ktos zmienil koncowki kabla sieciowego i bez zmiany infrastruktury osiagnal 1000 razy lepsza przepustowosc.

    Na zachodzie podlacza sie juz domy do sieci komputerowej, ktora pozwala kontrolowac zuzycie energii. Podlaczenie calych dzielnic do sieci informacyjnych pozwoli zarzadzac dostawami energii, oszczednosci beda gigantyczne.

    Jak widzisz stosujac wylacznie dostepne, sprawdzone srodki (komputery, internet) jestesmy w stanie zracjonalizowac zuzycie energii i zywnosci. Kryzys energetyczny jest nam potrzebny, zeby rozwinac takie galezi przemyslu jak recycling i alternatywne paliwa. Dopoki ropa jest tania, projekty beda praktycznie zamrozone jak przez ostatnie stulecie (taksowki na prad jezdzily po Nowym Jorku juz przed I WŚ).

    OdpowiedzUsuń
  87. PS zapomnialem dodac, ze jesli panstwo straci monopol na energie, to budzet sie rozsypie, wiec nie zobaczymy tanich rozproszonych zrodel, dopoki nie zostanie wymyslona technologia ich kontroli. Tak jak ksiazki na e-papier, nad ktorymi kontrole ma serwer.

    OdpowiedzUsuń
  88. @podtworca: no widzisz, a ja widziałem dużo opracowań, z których czarno na białym wynikało, że plon zbóż bez intensywnego nawożenia nawozami azotowych jest min. 50% niższy. Jak będzie - zobaczymy.

    Z demografią trafiłeś bardzo w płot. Populacja świata dramatycznie rośnie. Głównie za sprawą Azji, to fakt.

    OdpowiedzUsuń
  89. U nas polityka gospodarczo + zniechęcanie czynnikami stricte ekonomicznymi (koszty, podatki itd) doprowadzono do dramatycznego załamania dzietności. I o to chodzi. Teoria spiskowa teorią spiskową ale zobaczcie sobie co się dzieje pod ambasadą Polski w Izraelu, jakie kolejki o "odzyskanie" obywatelstwa. Nie bez powodu...

    OdpowiedzUsuń
  90. Z demografia chodzilo mi oczywiscie o kraje podobne do Polski. Na blogu Trystero byl kiedys ciekawy wykres zaleznosci dochodow i dzietnosci, w kazdym kraju wraz z rozwojem dzietnosc spada. W ludnych "tygrysach" z Dalekiego Wschodu wskaznik dzietnosci jest ponizej 2, duzy przyrost jest juz tylko w Afryce Subsaharyjskiej i na Bliskim Wschodzie. Prognozy liczby ludzi w 2050 traktuje jak zgadywanie wartosci indeksu Wig20 w 2010.

    OdpowiedzUsuń
  91. @Stanislaw

    >To może podeślij link to będę mógł się ustosunkować do kontekstu. Czy wolałbyć, żebym nie czytał całości?

    LOL, podejrzewasz mnie o jakies ukryte intencje? Nieslusznie :D. To jest gdzies na stronie Keena, zaraz poszukam, ale najpierw postaram sie podumowac i wyjasnic pare rzeczy:

    1. Dyskusja Mises & Marks jaka prowadziles z Panika w takim wydaniu nie ma sensu. Ty ewidetnie traktujesz cokolwiek zwiazanego z marksem jako objawione slowo szatana i sugestie, ze jakies X moze byc w jakikolwiek sposob do niego podobne/ z nim zwiazane jako tylko i wylacznie obelge... Tylko, ze przeciez Panika nie urzyl tego jako obelgi! Oprocz tego, ze na bazie marksizmu powstaly zbrodnicze rezimy jest takze po prostu jakastam teoria ekonomiczna (bledna, oczywiscie), ktora mozna rozpatrywac tak samo jak kazda inna. A to, ze Mises nienawidzil marksizmu, tez wcale nie jest dowodem na to, ze nie moze byc miedzy teoria jego i Marksa zadnych podobienstw, np. moga sie calkowicie roznic we wnioskach, ale moga byc STRUKTURALNIE podobne.

    Pociagne dalej moja analogie z freudyzmem. Otoz ja Cie troche rozumiem, bo tak, jak Ty terminu marksizm, tak ja uzywam czasem slowa freudyzm by spostponowac jakas teorie, czyli de facto jako obelgi. Tylko, ze sa jakies granice. Gdyby ktos mnie zapytal, czy obraz czlowieka w nowoczesnej psychologii poznawczej jest bardziej podobny do jego obrazu w ekonomii neoklasycznej, czy we feudyzmie, to bez wahania odpowiedzialbym, ze w tym drugim, mimo calej mojej niechceci do niego. Ty sprawiasz wrazenie, jakbys analogiczne pytanie - czy szkola austriacka ma wiecej wspolnego z marksizmem czy np. monetaryzmem potraktowal wylacznie jako obraze i odmawial jakiejkolwiek dyskusji na ten temat.

    2. Ja nie mam zadnego wyrobionego zdania w sprawie Waszej dyskusji, jesli miales takie wrazenie to mylne. Natomiast mam zdanie na temat samej dyskusji: chetnie bym sprobowal sobie jakies wyrobic, wysluchujac argumentow obu stron, ale Ty mi tego nie ulatwiasz, bo jak na razie moim skromnym zdaniem uzywasz samych argumentow nie dotyczacych clou sprawy.

    3. I bardziej ogolnie ja w ogole nie wystepuje z zadnego "stanowiska", nie jestem zwolennikiem zadnej szkoly (Twoje pytanie sugeruje, ze mnie o to podejrzewasz). Jak cos mi nie pasuje do rzeczywistosci albo do tego co juz wiem, to dyskutuje, bo po prostu staram sie jak najwiecej dowiedziec i tyle. Jestem otwarty na wszelkie argumenty.

    4. Chocby z tego wzgledu odrzucanie Keena tylko dlatego, ze napisal cos o marksie, uwazam za nonsens. Keena poznalem, jak juz pisalem tu kiedys, ogladajac jego dyskusje z Schiffem, w ktorej zgadzali sie prawie we wszystkim (olaboga, jak to mozliwe, postkeynesista z austriakiem??). No i to co facet pisze jest co bardzo interesujace i dosyc przekonujace. Na 100% zgadzam sie z nim w jednym - ze w naukach ekonomicznych jest za malo empirii i cenie to, ze stara sie na niej wlasnie opierac. I to mniej wiecej tyle - nie jestem zadnym "wyznawca", raczej wlasnie szukam kontrargumentow, ktorych sam nie jestem w stanie wysunac - co Adam probuje zrobic w niniejszym wpisie.

    To na razie tyle. Licze na konstruktywna odpowiedz ;)

    Acha, link, jednak to nie bylo na jego stronie: http://www.debunking-economics.com/Papers/Marx/Amfpk.pdf

    OdpowiedzUsuń
  92. stanislaw chmielewski17 września 2009 15:12

    Moja dyskusja z paniką dotyczyła tylko jednej kwesti mianowicie jego stwierdzenia:
    " Tak się w ogóle składa, że teoria austriacka ma znaczne pokrycie z marksizmem (tym oryginalnym marksowskim, nie późniejszymi wypaczeniami)."
    Fakt nie sprecyzował o co mu chodziło. Może na przykład twierdzić, że chodziło mu o to, że i marksiści i austryjacy w podobny sposób dokonują spostrzerzeń otaczającego ich świata, podobnie jak większość pozostałych ludzi, oprócz na prawdę obłąkanych. Ale przecież wiadomo, że nie o to chodzi w tego typu zdaniach.
    Później panika zresztą przyznał, że nie zna twórczości Misesa a swoje zdanie opiera na opracowaniu Hoppego z którego zresztą wyciąga całkowicie fałszywy wniosek.
    Tego typu zdania porównuję to zdań typu:
    "Faszyści to skrajna prawice"
    W naszej dyskusji nie dotarliśmy do poziomu dysutowania cech poszczegolnych szkól lecz dotyczyła ona jedynie nikczemnej moim zdaniem tezy paniki i tyle.
    Co do merytorycznej części naszej dyskusji. Co jest interesującego w tym co pisze Keen. Na razie przeczytałem tylko jeden jego wpis, zalinkowany przez AD.
    Na prawdę wierzysz w to, że rezerwa obowiązkowa jest częścią jakiejś "polityki finansowej"?
    Nie przekonują Cie argumenty, że na początku nie była ona oprocentowana a jak już w bardzo specyficznych sytuacjach miało się pojawić oprocentowanie to było przekazywane do jakichś dziwnych instytycji?
    Nie przekonuje Cię, że nasz system bankowy nie może kreować kredytu na podstawie depozytów bo nie są one wliczane do współczynnika wypłacalności. I jednocześnie "dajesz" (w domyśle) wiarę "znanemu" filmikowi z NBP na temat kreacji pieniądza który sugeruje, że kredyty są udzielone dzięki złożonym depozytom?
    Nie wiem, czy Twoj wpis jest konstruktywny:
    1. Tak można się z Marksem zgadzać, że słońce wschodzi na wschodzie i zachodzi na zachodzie. Co do obserwacji musi być zgoda jednak już na poziomie wniosków czy proponowanych rozwiązań jest przepaść.
    2. skoro masz zdania na temat samej dyskusji to powiedz, czy godzi się wygłaszać takie teksy jak panika?
    3. jako argumenty prytoczyłem cytaty z "Ludzkiego Działania" sam musisz z nich wyciągnąć wnioski
    4. Jeżeli ktoś pisze, że Mark miał w czyms racje bez jakiejś głębszej analizy to jest to dla mnie niewiarygodne. Dlaczego? Bo wszystko co wiem o przemyśleniach Marksa uważam za nonsens?
    Ale tak na prawdę to problem leży w definicji pojęć. Wydaje nam się, że możemy toczyć polemikę a tymczasem pod tym samym pojęciem każdy z nas rozumie coś innego. Weźmy na przykład "wolny rynek". Dla mnie "wolny rynek" oznacza, że każdy sam podejmuje decyzje dotyczące jego życia nikt nie ma prawa wpływać na jego decyzje. Każdy na przykład ma prawo podjąc decyzje czy chce mieszkać i podlegać prawu danego państwa czy też woli może jakieś inne. I teraz ktoś się z tym "wolnym rynkiem" nie zgadza. To jak miałoby wyglądać zaprzeczenie "wolnego rynku"?
    Ludzie bardzo często dokonując wpisów posługują się pojęciami nie zdając sobie sprawy jak tak na prawdę je definiują i jak definiują je jego adwersarze.

    OdpowiedzUsuń
  93. stanisław chmielewski17 września 2009 15:58

    Zajrzałem do tego tekstu który podesłałeś. Teorie Marksa są tak popularne, że wcale nie trzeba czytać kapitału, żeby się z nimi zapoznać. Ale są całkowicie błędne. Weźmy na przykład:
    "Marx's Labor Axioms" które są całkowicie błędne. (Tak przeczytałem tylko do tego momentu)
    1.Value is "socially necessary abstract labor-time.
    2. Under capitalism, when markets are in equilibrium, commodities exchange in proportion to the amount of value they contain
    Nieprawda, towar jest wart tyle ile kupiec jest chętny za niego dać. W tej tezie zaprzeczona jest zasada, która ja uważam za prawdziwą, że w każdej transakcji kupna-sprzedaży obie strony wymieniają towar, w ich odczuciu, mniej wartościowy na bardziej wartościowy. Nie może więc być mowy o jakiejkolwiek obiektywnej wartości.
    3. Under capitalism, the ability to perform work, labor power, has itself become a commodity.
    To zdanie oznacza, że kapitalizm jest jedynym systemem który można zaakceptować. Jeżeli bowiem poszukamy zaprzeczenia pwyższego zdania okaże się, że inne systemy polegają na tym, że moja praca nie jest towarem, to czym jest?

    4. In production, labor transfer its value directly to the product, while the commodities used up in production transfer their values indirectly.
    Nieprawda, obydwa aspekty, koszty pracy i materiałów, podobnie zresztą jak koszty prawne czyli podatki, wliczają się po prostu do ceny produktu, jednakowo.

    5. Labor is unique because of the difference between the commodity sold by workers, labor power, and the commodity consumed in production, labor itself.
    Z tego zdania wynika jakoby kapitalista uzyskiwał niezasłużony zysk pochodzący z wyzysku robotników a to jest nieprawda!
    W systemach wolno-rynkowych, w odróznieniu od socjalizmu, każdy bowiem ma możliwość zostać przedsiębiorcą nie ma więc możliwości aby uzyskiwali oni jakikolwiek niezasłużony zysk..
    Jak tu czytać tekst którego początkowe założenia obala się z dziecinną łatwością? No ale może jutro się jeszcze trochę zmuszę to coś dorzucę :-)

    OdpowiedzUsuń
  94. stanislaw chmielewski17 września 2009 16:03

    Acha zapomniałem jeszcze dodać, że stanowisko austryjaków jest bardzo podobne to tego jakie zaprezentowałem, czyli całkowicie sprzeczne z marsizmem, nawet z tym pierwotnym wymyślonym przez Marksa. Dlatego zdanie paniki było tak nieodpowiedzialne

    OdpowiedzUsuń
  95. czy myślicie, że otwiera się własnie carry trade na dolarze zamiast yena?

    OdpowiedzUsuń
  96. @ KW
    Ale brakuje w nim życia (opisu potencjalnej dymiki zachować poszczególnych cyferek w zależności od posunięc BC, gdyż jak mniemam opanował on obecnie sytuację) oraz intencji, czyli czy tylko przedstawiamy te mechanizmy, czy też w części II (mniemam po opisie, że nastąpi) przedstawi Pan potencjalną dynamikę możliwości tych schematów z uwzględnieniem takich zagadnień jak:

    Dynamika to kamień filozoficzny tych agregatów.. niestety, może ją tylko przewidzieć po momencie przegięcia, czyli w modelu zimbwaweńśkim. Ciągle jednak Stany mogą delikatnie implodować na styl Japonii, choć na moje to za dużo długu jest trzymane za granicą i wielu bankach centralnych, co jest oczywiście pokłosiem bretton woods, żeby nie ulec pokusie wywalenia obligacji denominowanych w lolarze.

    OdpowiedzUsuń
  97. FED zawsze kreował rzeczywistość i kawałek metalu w postaci pieniądza, idealnie się sprawdzają słowa daj mi włądze nad podażą pieniądza a będę rządził światem ....

    OdpowiedzUsuń
  98. > czy myślicie, że otwiera się własnie carry trade
    > na dolarze zamiast yena?

    Panie Adamie, z tą dynamiką to nie jest aż tak źle. Wystarczy dołożyć parę założeń z obserwacji historycznych zależności i stopni swobody nie zostaje aż tak wiele. A czy carry na dolarze ?
    IMHO, ma Pan odpowiedź na to pytanie właśnie w tym swoim wywodzie, a dokładniej na wykresie prezentującym agregaty USA. Uważam, że komentatorzy nie zdają sobie sprawy z powagi sytuacji z rozszerzenia bazy monetarnej o przeszło 100% do poziomów "normalnych", czyli z przed 1.09.08r. Aby zobaczyć co to może implikować, to trzeba by było zrobić Pana rysunki z uwzględnieniem czynnika kreacji odpowiednio wyskalowane, ostatecznie widząc ile potencjalnie pieniądza przy takiej bazie można wykreować.

    Przeanalizowałem więc na szybko relacje pomiędzy M2 i M0 z powyższego źródła na przestrzeni od 01.01.98 do dziś. Do końca 2006r stosunek (M2-M0)/M0 oscylował wokół 700%, aby do szczytu hossy dojśc do poziomu ok. 790%. Następnie w wyniku bardzo agresywnej polityki powiększania M0 już tylko spadał aby na 01.09.09 wynieść 370% !!! - a baza monetarna nie maleje !!! Daje nam to możliwość powiększenia masy kredytowej (uwzględniając 700% "normalnego stanu proporcji") aż o 70% w stosunku do obecnych wartości.

    Wróćmy więc do pytania, czy czeka nas carry na dolarze ?
    Aby carry mogło się wytworzyć musi być spełnionych parę warunków, ale dwa są podstawowe: niskie stopy procentowe i potencjalnie mocny (samonakręcający się) spadek waluty. Przyzna Pan, że oba kryteria pod kątem dolara są spełnione (bardzo mocne sygnały deprecjacji USD). Jeśli do tego dołożymy powyżej opisane zależności i już stworzone warunki do kreacji nowego pieniądza, to nie jest pytanie zasadne czy? tylko dlaczego tak wolno to się realizuje? A w ścinanie bazy monetarnej przez Benia jakoś nie jestem w stanie uwierzyć.

    OdpowiedzUsuń
  99. KW.
    własnie.. z tym że temat główny jest taki czy wrócimy do starej relacji bazy do kredytu, czyli do starego mnożnika. kredyty musza iść w ruch żeby to się stało a narazie nie ma chętnych. chyba rze rzad bedzie ubezpieczał wypłacalność kredytobiorców.
    Narazie obserwujemy upaństwowienie długu. jeżeli carry trade się na dobre rozkręci, to cena ropy znowu zarżnie US.

    zobaczymy.. bazy nie zetnie.. jezeli jednak bedzie mógł, to znaczy że nie jest tak źle

    OdpowiedzUsuń
  100. Pieniądza coraz więcej... Wykryto właśnie przemyt 100mld dolarów w obligacjach. I to w 2 mieś po podobnym przypadku i też we Włoszech. Dla mnie bloomberg jest dosyć wiarygodnym źródłem...

    http://www.bloomberg.com/apps/news?pid=20601092&sid=afX0BWHToC1g

    OdpowiedzUsuń
  101. >>>kredyty musza iść w ruch żeby to się stało a narazie nie ma chętnych

    właśnie carry trade tych chętnych nakręci (już nakręca). Wiem, wiem, że tego na razie nie widać itd.itp. To jak z monetaryzacją, której też nie było, a nagle nie wiadomo skąd pojawiła się w skali dość znacznej.

    >>>jeżeli carry trade się na dobre rozkręci, to cena ropy znowu zarżnie US

    oczywiście, że zarżnie, ale nie to będzie jeszcze najgorsze. Najgorsze będzie to, że Chiny rozwali hiperinflacja, albo zrezygnują z pega dolarowego. A jak zrezygnują, to ropa będzie jednym z pomniejszych problemów dla Usiaków.

    >>>zobaczymy.. bazy nie zetnie.. jezeli jednak bedzie mógł, to znaczy że nie jest tak źle

    no to tu jesteśmy zgodni, że technicznie Benio jest w stanie ściąć bazę, z tym, że "on nie zna i nie wie, że taki ruch można zrobić". To nie Volcker. Czekamy więc na rozwój wydarzeń.

    OdpowiedzUsuń
  102. [...] znowu zwiększyć bazę monetarną, którą rozdął już i tak w epickim stylu (czytaj “Ile jest pieniądza w pieniądzu?“). Na końcu i tak się skończy jednak na finansowaniu z banku centralnego, bo nie ma [...]

    OdpowiedzUsuń
  103. [...] na najciekawszy wpis według Was, wygrał wpis Pusty pieniądz – jak to jest zrobione ? zaraz za Ile jest pieniądza w pieniądzu ? oraz Jak bankrutuje bank? Widać wśród czytelników ciągle nośny temat to pieniądz i sam [...]

    OdpowiedzUsuń
  104. [...] całkowicie odmiennego zdania, i podtrzymuje to co pisałem we wpisie Ile jest pieniądza w pieniądzu. Ciągle mamy sytuację w którym mimo braku inflacji, ponieważ szerokie agregaty pieniądza [...]

    OdpowiedzUsuń
  105. [...] z grubsza wygląda jak we wpisie Ile jest pieniądza w pieniądzu. (kliknij aby [...]

    OdpowiedzUsuń
  106. [...] dóbr) czym oczywiście umniejsza oszczędności wszystkich Polaków (szczegóły jak to działa patrz tutaj).  A więc siła nabywcza zysku który jest wypłacona do NBP jest pokryta przez utratę siły [...]

    OdpowiedzUsuń

Rewolucje

Wyrażenie "rewolucja" ma dość krótką historię, bo po raz pierwszy zaczęto go używać na określenie rewolucji w 13 koloniach angiels...