czwartek, 8 października 2009

Tym razem będzie inaczej

Kenneth S. Rogoff z National Bureau of Economic Research opublikował nie tak dawno wyniki swoich badań. Badał rzecz niezwykle na czasie, bo bankructwa państw na przestrzeni wieków. Pierwsza obserwacja wynikająca z jego pracy to fakt, że bankructwa państw to rzecz bardzo powszechna. Nie ma w historii czasu, w którym jakieś państwo nie było w okresie niewypłacalności. (klinij w obrazek dla lepszej rozdzielczości)


Bankructwa_1


Wykres przedstawia procent państw, które w danym czasie były w stanie bankructwa, bądź restrukturyzacji swojego długu. Restrukturyzacja to bardzo niewinne słowo w tym przypadku.
Pierwsze co się jednak rzuca w oczy, to średnio 25 procentowy udział państw w stanie bankructwa z momentami szczególnych nasileń podczas wojen.


bankructwa _2


Drugi wykres pokazuje to samo, jednak waży powyższe państwa ich produkcją przypadającą na produkcje światową. Słowem im państwo o większej gospodarce w stanie bankructwa, tym większy mam wpływ na wysokość krzywej. Widać wyraźnie, efekt wojen napoleońskich i światowych. Wykres nie przesądza czy wojny były przyczyną bankructw, czy też bankructwa były przyczynkiem do wojny. Z reguły oczywiście to wojny demolowały gospodarkę, a co za tym idzie powodowały, że państwo nie mogło obsługiwać swoich zobowiązań, ale były w historii też inne przypadki. Jednym ze sposobów spłaty długów jest napadanie swojego wierzyciela, co krótkotrwale ćwiczył Hitler.


bankructwa_3
Kolejny ciekawy wykres to czas trwania stanu bankructwa. Z reguły dość szybko sobie z tym radzono.


bankructwa_4
Bankructwa na długu zagranicznym w okresie przedindustrialnym. Wydają się dość częste, ale to pozory. Należy zwrócić uwagę na podziałkę czasową; połowa milenium to szmat czasu.


Do roku 1913 roku panował de facto system pieniądza kruszcowego. Nakładał on na władców poszczególnych państw pewne ograniczenia w finansowaniu swych wydatków. Należy pamiętać, że władca ma generalnie 3 źródła finansowania budżetu - Podatki, pożyczki, psucie pieniądza.
Podatki są nieprzyjemne dla obywateli i je każdy widzi, pożyczki można zaciągać, ale trzeba za nie płacić odsetki to raz, a dwa, że podważają wiarygodność państwa i samego władcy.. W końcu jakiś możny może nie pożyczyć królowi i okienko się zamyka. Pozostaje zatem psucie pieniądza. Przed wiekami radzono sobie z tym w bardzo prosty sposób. Po pierwsze, wydatki budżetowe należy opłacać w walucie. Wydaje się to banałem, ale finansowanie swoich wydatków psuciem pieniądza nie mogło by nastąpić, gdyby żołd żołnierza wynosił na przykład 3 gramy złota na miesiąc. Wynagrodzenie musi być określone w walucie, zatem nazywano monety inaczej niż poprzez wskazywanie wagi samej monety.. stąd dukaty, talary, franki, guldeny. Jak ludzie się przyzwyczają, że mają płacone z dukatach a nie w złocie to potem już jest sprawa prostsza. Władcy nakładali monopol na mennice i nacjonalizowali ten przemysł. Cała działalność mennicza była państwowa i pod bezpośrednim nadzorem króla (powstawał protoplasta banku centralnego). Następnie sukcesywnie przetapiano dukaty z dużą zawartością złota i wytapiano nowe z mniejszą. Oczywiście dzięki temu zabiegowi można było wytopić więcej dukatów, niż zebrano z podatków, gdyż coraz więcej w nich było domieszek, a coraz mniej szlachetnego kruszcu. Żołnierz ciągle dostawał swoje 3 dukaty, ale złota już mniej. Oczywiście ludzie zauważali ten proceder i monety z większą zawartością złota starali się zachowywać dla siebie, wypuszczali w obieg te z mniejsza zawartością kruszcu.. stąd prawo Kopernika, że pieniądz gorszy wypiera lepszy.


Proceder ten obrazuje poniższy rysunek pokazujący ilość srebra w monetach na przestrzeni wieków:
bankructwa_5


Ta praktyka nie została wymyślona w średniowieczu. Rzymscy cesarzowie również wspomagali się psuciem pieniądza, co pokazuje ilość srebra w denarze na przestrzeni wieków.


dinardecline

To wszytko prowadzi nas do inflacji i ta rzeczywiście występowała również w okresie pieniadza kruszcowego i była spowodowana po pierwsze psuciem pieniądza, a po drugie produkcją kruszców. Należy jednak zauważyć, że do momentu ustanowienia pierwszego nowożytnego banku centrlanego utrzymywała się na stałym poziomie. Były okresy deflacji, raz inflacji, ostatecznie jednak jest lekka przewaga inflacji. Z momentem wprowadzania pustego pieniądza, ruch mamy w zasadzie w jedną stronę i jest nią chroniczne psucie pieniądza skutkujące inflacją.


bankructwa_6


Sama tworzenie przez rządy inflacji nie jest bezkarne. W momencie zerwania waluty z linkiem do kruszców, bardzo mocno wzrosła ilość kryzysów walutowych. Państwo, które traciło zdolność do regulowania swoich zobowiązań z przychodów podatkowych po prostu drukowało pieniądze na spłatę, tym samym deprecjonując skokowo swoją walutę. Pokazuje to dobitnie poniższy rysunek:


Bankructwa_7


W walucie kruszcowej deprecjacja skokowa nie jest możliwa do przeprowadzenia w tak prosty sposób. Jeżeli waluty w obrocie międzynarodowym określone są na kruszcu to stosunek wymiany określa waga kruszcu w monecie. Jeżeli frank i gulden miał 5 gramów złota każdy, to stosunek wymiany wynosił 1:1 i żadne czary tego kursu nie mogły zmienić. Chyba żeby franki przetopić i zrobić je z 2,5 gram miedzi i 2,5 grama złota.. wtedy stosunek wymiany wynosiłby 2:1 i byłby wynikiem tylko i wyłączenie psucia pieniądza jednej z nich. Dziś ta sama zasada dotyczy również naszych pustych walut, lecz technika psucia jest lekko inna..


Można zakładać, że okres bankructw mamy za sobą, że bogatych krajów i dużych gospodarek już to nie będzie dotyczyć. Tym razem będzie inaczej. Tytuł pracy Rogoffa można odczytać w trójnasób. Dosłownie lub przekornie. Historia nas uczy, że państwa bankrutują i gdy spojrzy się na nią z odpowiedniej perspektywy czasowej to jest to zjawisko bardzo powszechne. Można jednak odczytać tytuł również w ten sposób, że w dzisiejszych czasach po raz pierwszy w zasadzie mamy tak powszechną walutę papierową. Po raz pierwszy bedzie można masowo wyjść z długów drukując odpowiednią ilość gotówki niemalże na zawołanie.. Oczywiście maja taką możliwość takie kraje, które zadłużają się w swojej rodzimej walucie, bo tylko taką mogą bezkarnie psuć. USA, kraje strefy Euro... one nie bedą miały problemów z spłatą długów, jeżeli ich banki centrlane zdecydują się druk potrzebnych środków.


Kryzys argentyński z stałym przywiązaniem peso do dolara miał swój epilog w zamknięciu banków. Ludzie chcieli wypłacać dolary, a nie peso, a dolarów bank nie mógł drukować. Banki zostały zamknięte i gdy ponownie je otwarto, peso ustalone już było na o wiele niższej stopie wymiany z dolarem niż przed zamknięciem. To samo może spotkać dziś Łotwę i ich Łata z pegiem do Euro. Jeżeli Bank Łotwy zdecyduje się na skokowy druk Łata w celu regulowania swoich długów, to równoznaczne to będzie z spadkiem siły nabywczej samego Łata i brakiem możliwości zadużania się na zewnątrz.


Tym razem może będzie inaczej, bo ludzie mogą tego nawet nie zauważyć. Jest to najsmutniejsze w tym wszystkim, gdyż każdy kryzys powinien mieć walor oczyszczający. W przypadku kryzysu walutowego, czy stopniowego psucia pieniądza procesy mogą się dziać tak wolno, że ludzie nie zauważą tego i nie zinterpretują właściwie tego co się stało.. Możemy przejść przez kryzys kompletnie go nie zauważając!! Dla jednego pokolenia pokolenia będzie to niezauważalne. Wyobraźmy sobie oglądanie wypadku samochodowego klatka po klatce. Gdy codziennie byśmy obserwowali jedną nową klatkę filmu, to w zasadzie można stwierdzić, że nic się nie dzieje. Tak samo jest dewaluacją walut i kryzysem na poszczególnych długach.. Może on bardzo powoli trwać, a większość ludzi nawet nie będzie o nim wiedziała.


Niewiedza jest błogosławieństwem, to chyba najlepszy cytat z matrixa, i pasuje do naszego finansowego odpowiednika jak ulał. Można przecież dojść do wniosku, że co nas powinny obchodzić jakieś długi państwowe, psucie pieniądza, agregaty... To się wszytko dzieje gdzieś na górze, faceci na świecznikach coś tam kręcą, ale mnie i tak to nie dotyczy. Życie przecież idzie dalej. Czy w Argentynie ludzie poumierali z głodu? Czy świat się zawalił? Nie, oczywiście że nie ale musisz sobie zdać sprawę drogi czytelniku, że za te wszystkie długi płacisz w ostateczności TY tylko tego nie widzisz. Bedziemy masowo polować na spekulantów, na drożyzne, lecz nie zauważymy przyczyn tego stanu rzeczy. W Bueanos Aires prostestowano bardzo inntesnywnie, ale tylko garstka wiedziała, dlaczego się wszytko zawaliło. Dlaczego nagle oszczedności straciły wartośc, dlaczego nici z planów emerytalnych. Koniec iluzji cyfr jest nieubłagany, pytanie tylko czy stanie się to poprzez skokowy krach w wariancie argentyńskim czy stopniową pozronie niezauważalną erozję.


Proste ćwiczenie na zobaczenie tej erozji.. Policzmy co by się stało gdyby wszystkie nasze składki na emeryturę przepić i zbierać puste butelki po tych libacjach... gdy sprzedasz te butelki, to masz więcej kapitału niż mógłbyś mieć odkładając składki na swoją emeryturę. A gdzie dopiero, gdyby na bieżąco sprzedawać te butelki i lokować pieniądze na procent! Choć wyliczenia tvn są mocno uproszczone (nie liczy się z średniej długości życia ilość czasu spędzonego na emeryturze), to jednak oddają istotę sprawy.


[youtube:http://www.youtube.com/watch?v=IR2MdaD_nKo]


Dziś Zus zaciąga kredyty w bankach. Pieniądze jakie widzisz na Twoim rzekomym koncie emerytalnym, to nie oszczędności.. to tylko cyfra, która w razie potrzeby będzie wydrukowana. To jeden z rachunków, które płacisz za te długi i nawet OFE nie pomoże. Kiedyś pokazywano emerytów inwestujących w OFE leżących pod palmami, dziś już wiemy, że i tak na starość, za uzbierane pieniądze można co najwyżej kupić bułkę ze smalcem i aspirynę. Wszytko przez utratę wartości pieniądza. Nawet jak z OFE coś dostaniesz, to i tak sam sobie podwójnie zapłacisz. OFE inwestują w długi państw, a te długi są zaciągane przez państwo w Twoim imieniu. To, że płacisz przy dystrybutorze za paliwo 4 złote, a nie 2, to również koszt tego co się dzieje na górze. Za te wszystkie wielkie cyfry ktoś płaci, a płacić można na wiele sposobów, ale zawsze płacącym jesteśmy my wszyscy.


Jeżeli to wiesz, to wiesz jak zabezpieczyć swoją emeryturę. Mieć odłożone aktywa namacalne, tak zwane tangibles. Coś co przynosi dochód i same w sobie ma wartość; ziemia, nieruchomości, kruszce. Z takimi aktywami, możemy już się obawiać tylko jednego zjawiska, które często występuje w czasie ostatecznych rozliczeń międzypaństwowych zobowiązań. Tym zjawiskiem są wojny, a pokzaują to powyższe obrazki. Wtedy nieruchomość mogą pomóc jak umarłemu kadzidło, lecz pozostaje złoto, a z nim można się szybko ulotnić.


[youtube:http://www.youtube.com/watch?v=CxY1B8mdGuA]


52 komentarze:

  1. Przykład z piwem pierwszy był u Gwiazdowskiego na blogu.

    Znakomity wpis. Nie ma Pan zamiar pisać do jakiegoś serwisu biznesowego? Albo periodyka ekonomicznego?

    OdpowiedzUsuń
  2. Ceny najpierw będą w euro, potem w dziesiątkach euro, potem w tysiącach euro, potem w milionach euro, a potem dokona sie wymiana pieniędzy na euro;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Sytuacja jest nowa. Pieniądz przestaje być w ogóle materialny, nawet papierowy. Traci w ten sposób funkcję tezauryzacyjną. Pozostaje obiegowa, a szybkość obiegu limitują tylko elektrony (vide handel na giełdach komputer-komputer). Wygląda to na wstęp do masowego wywłaszczenia społeczeństw. Gdybym miał prognozować, nie wykluczałbym jakiejś nowej utopii, bliższej gospodarce sterowanej niż rynkowej.
    Dodatkowego smaczku przydaje globalizacja. W historii kapitał mógł uciekać z kraju do kraju, unikać fiskalizmu, opresyjności czy niewypłacalności. Dziś cały świat staje się jednym rynkiem, przynajmniej w tzw. nowej gospodarce. Ktoś kiedyś napisał, że komunizm będzie możliwy do wprowadzenia tylko od razu na całym świecie, wcześniej przygotowanym przez zwycięstwa socjalizmu. Hmmm...

    OdpowiedzUsuń
  4. @MCH
    Bez strachu. Korporacje na to nie pozwolą ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Co do wykresów pokazujących spadek zawartości kruszcu w monetach i ich opisu. Nic nie piszesz że pomiędzy 1400 a 1800 populacja europy wzrosła czterokrotnie, w przed industrialnych rolniczych krajach produkcja wynika niemal wprost z wielkości populacji. Czyli za chudszą monetę można nabyć tyle samo lub nawet więcej dóbr.
    Jeśli zaś chodzi o okres Imperium Romanum musiałbym poszukać ale kiedyś czytałem ciekawy artykuł o tym że Rzym eksportował złoto a importował luksusowe dobra sprowadzane z dalekiego wschodu czy afryki. Przez co traciło niejako złoto.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeden z najlepszych ostatnio wpisow. Dokladne podejscie do sprawy, wszystko objasnione i proste .. jak na dloni.
    Dziekuje.
    Adamie - zatem co radzisz? Gdzie lokowac oszczednosci..

    OdpowiedzUsuń
  7. @Belzebub: największy epizod obcinania monet i ich rozwadniania przypada z tego, co wiem, na kryzys III wieku i jego echa w wieku IV, m.in. za rządów Konstantyna i nie miało to żadnego związku z handlem zagranicznym, tylko gigantycznymi trudnościami z utrzymaniem niewyobrażalnie wprost przerośniętej biurokracji i armii. Był o tym nie dawno artykuł na mises.org, trzebaby poszukać..

    OdpowiedzUsuń
  8. błażej
    Adamie – zatem co radzisz? Gdzie lokowac oszczednosci..
    radzę się nad tym zastanwić ;)


    bezlebub
    Nic nie piszesz że pomiędzy 1400 a 1800 populacja europy wzrosła czterokrotnie, w przed industrialnych rolniczych krajach produkcja wynika niemal wprost z wielkości populacji. Czyli za chudszą monetę można nabyć tyle samo lub nawet więcej dóbr.

    o ile wzrosła liczba ludnosci w XIX wieku i kto korzystał na tym, że moneta była lżejsza?

    panika
    wyjściem z długów przez inflację sprawa nie jest taka prosta.

    Oczywiście, że nie jest prosta ale nie pisze tutaj książki ;) gdyby benek wydrukował cały swój obecny dług, to przecież długu by nie było... razem z doalrem oczywiście, ale nikt nie pisze, ze nie obedzie się bez konsekwencji.. konsekwencje są cały czas. Napisałeś się trochę i się generlanie z Tobą zgadzam, ale tak jak mówie.. wpisy blogowe mają swoje prawa z racji swej objetosci i walki z potrzebą snu autora ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. @ aptyalismus

    One to właśnie robią.

    OdpowiedzUsuń
  10. @MCH: oczywiście, że nie robią, bo to oczywiście nie jest w ich interesie. Banki wstrzymały finansowanie. Kredyt nie rośnie. Ani w US, ani w EU. Jedynie jest siłą pompowany przez rząd, ale to długo nie może trwać, bo to jest nie tyle quantitative easing, co qualitative easing i zagraża stabilności bilansów banków centralnych. No, chyba, że uwierzymy, że korporacje przejęły kontrolę nad bankami centralnymi, zrobiły z nich "bad banki" i z góry spisały na straty przez przygniecenie złym długiem. Trochę odjechana teoria spiskowa, tymniemniej nie jest to zupełnie niemożliwe...

    @Adam: no to od tego ja jestem z moim słowotokiem, żeby uzupełniać :)))

    OdpowiedzUsuń
  11. @Błażej, gdzie lokować oszczędności.

    Jeśli wierzysz, że nadchodzi hiper- albo wysoka inflacja, to w dług - na maxa się zapożyczyć pod hipotekę, ale uwaga, trzeba mieć dość znaczną (w sensie nominalnym) kwotę na utrzymanie płynnej obsługi długu, bo przy nadejściu wysokiej/hiper- inflacji stopy szybują w kosmos i z raty 1000 złotych nagle robi się 2, 3 albo 5 tysięcy. Wystarczy jednak parę takich rat pospłacać, a po paru miesiącach spieniężyć zabezpieczenie (zysk nominalny będzie prawie na pewno dodatni), zamknąć kredyt, i rozkoszować się wartością dodaną którą nam dała inflacja, oczywiście wcześniej szybko ją zamieniwszy na interesujące nas towary, bo trzymać ten zysk w pieniądzu to kiepski pomysł.

    Tyle że odpowiedz sobie na pytanie, co będzie, jeśli inflacja nie nadejdzie albo nadejdzie 5 czy 10 lat później, niż myślisz. 10 lat spłaty hipoteki zaciągniętej "pod korek" to nie tylko ogromny ciężar finansowy, ale przede wszystkim psychiczny.

    Jeśli wierzysz w dezinflację/deflację, to po prostu trzymaj kesz w banku na lokatach.

    Jeśli wierzysz w "V-shaped recovery", ładuj w akcje i obligacje komercyjne.

    Jeśli wierzysz w umiarkowane lub wolne recovery, to w portfel zrównoważony - starannie wybrane akcje+obligacje rządowe+lokaty

    Jeśli wierzysz w armagedon (hiperinflacyjny, deflacyjny czy jakikolwiek inny) - to złoto, żarcie w puszkach i broń.

    Który scenariusz się spełni, nie wie nikt. W analizie tego, który jest najbardziej prawdopodobny, proponuję bazować na czynniku ludzkim, zamiast na fundamentach lub AT. Cui bono - to główne pytanie w przewidywaniu przyszłych trendów.

    IMHO nie będzie przez wiele lat hiper, ani nawet silnej inflacji (takiej powyżej 10%). Najprawdopodobniejszy scenariusz to scenariusz japoński - drastyczna dezinflacja z okresami deflacji, napięta sytuacja w systemie bankowym, bardzo niskie stopy, ogólnie niskie marże w gospodarce, spore ryzyko, epizody masowej niewypłacalności i wzrostu bezrobocia.

    Niestety, jest to scenariusz najtrudniejszy z punktu widzenia inwestora.

    OdpowiedzUsuń
  12. Obama właśnie dostał pokojowego nobla. OMFG :O

    OdpowiedzUsuń
  13. Z faktu że ZUS jest tylko złudzeniem przyszłej emerytury zdaje sobie sprawę coraz więcej osób. Powstają też nowe pomysły niepłacenia ZUSu jak np "praca" za granicą.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja tylko może słówko o sytuacji militarnej Hameryki o czym wspomniał pan panika, że to niby supermocarstwo. Otóż nie do końca tak jest a czas pracuje bardzo na niekorzyść Ameryki. Jeśli odrzucimy możliwość konfliktu atomowego to konwencjonalna przewaga Ameryki dość szybko może okazać się przeszłością.
    Przemysł zbrojeniowy zawsze sobie w USA świetnie radził. Ktoś wygrał kontrakt na rakiety, potem się podpisało aneksik do umowy o 20% wyższy i jakoś się to kręciło.
    Ale ostatnio afery z nowym sprzetem dla armii są po prostu gigantyczne. Początkowa cena sprzętu okazuje się finalnie nie o 10 czy 30% wyższa ale o 200 czy 300%. To rabunek nie mniejszy niż to robią bankowcy.
    Cena jednostkowa niszczyciela Zumwalt ma wzrosnąć o 275%. a razem z kosztami badawczorozwojowymi za 3 sztuki przyjdzie zapłacić tyle co za 3 lotniskowce.
    Raptorów (F-22) miało być ponad 600 za 88 mld dolarów, a będzie niecałe 200 za 74 miliardy (wzrost o 170 czy ileś tam %). Pomijając już fakt, że ich eksploatacja jest potwornie droga i mogą latać godzinę z hakiem bo im złazi powłoka antyradarowa.
    To samo z Osprey`ami, JSF, czy nawet z głupimi tankowcami dla lotnictwa.
    Jednym słowem afera goni aferę, sprzęt coraz droższy i coraz bardziej zawodny i skomplikowany. Ile tak można pociągnąć? Normalny budżet by tego nie wytrzymał, a co dopiero taki porozwalany jak mają USA obecnie. A Obama (świeżo upieczony noblista he he he) tylko mówi, ale zmian żadnych nie ma.
    Więc ta potęga militarna niedługo może się stać iluzją (jak się Jankesi opamiętają i zaczną oszczędzać), albo pozostanie im zagłodzenie społeczeństwa dla utrzymania tej kolosalnie kosztownej armii.

    OdpowiedzUsuń
  15. @Kris: a jak to wygląda w innych krajach? Bo mam wrażenie, że w UE korupcja nie jest jakoś znacząco mniejsza, niż w USA, ale nie mam na to twardych danych.

    Poza tym, spójrzmy prawdzie w oczy: budżet militarny USA (zob. http://en.wikipedia.org/wiki/List_of_countries_by_military_expenditures) jest 9-krotnie większy, niż następne w kolejności 2 państwa (Francja i Chiny) i ponad 2x większy, niż następna w kolejności organizacja (UE, niedługo, jak Kaczyński i Klaus podpiszą TL, to będzie już państwo). Także nawet, gdyby korupcja w kontraktach zbrojeniowych w USA była 4 czy 6x większa, niż we Francji czy Chinach (co jest baaaaaaardzo wątpliwe), to i tak efektywnie ich budżet będzie większy. A w stosunku do UE margines na korupcję wynosi 200%.

    Poza tym nie liczy się tylko bieżąca efektywność rozwoju armii, ale też nagromadzony latami arsenał, np. nuklearny, ale też rakiety konwencjonalne dalekiego zasięgu, np. cruise, podwodne łodzie atomowe, bombowce taktyczne... To wszystko jest tak porażająco większe, niż stan posiadania reszty świata, że nawet przy amerykańskiej korupcji i nieefektywności pretendentom do korony imperium dozbrojenie się zajmie jeszcze długie dekady.

    OdpowiedzUsuń
  16. Oczywiście masz rację.
    Ja tylko chciałem zwrócić uwagę, że ta przewaga militarna jest ogromna, ale coraz bardziej są to pozory potęgi (wielkim ekspertem militarnym nie jestem, coś tam czytam więcej niż przeciętny Kowalski). No i przede wszystkim nie za bardzo widzę jakieś szanse dla USA w poważniejszym konflikcie (oczywiście konwencjonalnym nie atomowym) agresywnym. Obronić obronią się przed każdym, ale już jakaś napaść na Iran będzie gwoździem do trumny. Nie mówiąc o wojnie z Chinami, Rosją czy jakąś Brazylią. Moim zdaniem, reszta świata nawet nie musi się specjalnie zbroić, tylko czekać, aż te deficyty budżetowe w ciągu kilku lat obrócą i tą wspaniałą armię w perzynę.
    Jedno Jankesom trzeba oddać. Mają armię która potrafi się bić na prawdziwej wojnie, bo tacy Holendrzy w Srebrenicy pokazali, że są świetni ale na paradach wojskowych. I to jest ich wielki atut.
    Nie chciałbym krakać, ale sytuacja coraz bardziej przypomina Hitlera i Niemcy. Czas działa na ich niekorzyść i oni to wiedzą i reszta świata też wie. To pozostaje albo uderzyć, albo czekać na powolny upadek. A reszta świata nie będzie patrzeć spokojnie jak Jankesi sobie po kolei podbijają Iran, Wenezuelę i kto im tam przyjdzie do głowy.

    OdpowiedzUsuń
  17. bo tacy Holendrzy w Srebrenicy pokazali, że są świetni ale na paradach wojskowych.

    Ha! i moze dlatego Polacy nie uczestniczyli w paradzie zwyciąstwa w Londynie, bo oni się tylko bili dobrze.. Paradowanie zostawili Francuzom z ich sztandarem bojowym (przypominam ten sztandar to biały Krzyż na białym tle ;) )

    OdpowiedzUsuń
  18. Obama właśnie dostał pokojowego nobla. OMFG :O

    też się dziwiełem ale teraz stwierdzam, że boja się wszyscy wojny w iranem, stąd dali mu Nobla, bo teraz mu bedzie głupio bombardować Teheran

    OdpowiedzUsuń
  19. @Kris: imperium rzymskie od szczytu potęgi militarnej upadało w spazmach etatyzmu, biurokracji, inflacji i korupcji wiele, wiele dekad. Chyba w naszy przypadku to też nie będzie jednak parę lat.

    OdpowiedzUsuń
  20. @Adam: ha! genialne wytłumaczenie Obamanobla!

    OdpowiedzUsuń
  21. @Obamonobel
    Jakiej to oni gimnastyki slownej uzyja tym razem, zeby wytlumaczyc przyznanie nagrody Nobla czlowiekowi, ktory, wlasnie oznamil, ze z Afganistanu to sie USA nie rusza, a do tego straszy Iran wojna (mimo, ze na wiecach przedwyborczych obiecywal zakonczenie konfliktow zbrojnych). Czy moze ludzie juz sa tak zidiocieli, ze lyknal to bez popijania?
    Lewa marsz! :)

    OdpowiedzUsuń
  22. za linkiem z blipa:

    "Pięcioosobowa komisja wybrała go spośród wyjątkowo licznych kandydatów - aż 205. Obama otrzyma medal i 1,4 miliona dolarów. Wśród faworytów obok prezydenta znaleźli się premier Zimbabwe i chiński dysydent."

    o kurde, przebił Zimbabwe. miejmy nadzieję że Obama wierzy w wartość fiducjarnego Nobla bardziej niż w puste pieniądze. te 1.4 mln może sobie z Benkiem przecież wydrukować i wypłacić w jakiejś cwanej formie, nawet co miesiąc, a Nobla tworzą z niczego tylko raz na rok.

    OdpowiedzUsuń
  23. @mantrid

    Pomieszanie z poplątaniem. Morgan Tsvangirai został premierem Zimbabwe na mocy porozumienia pomiędzy opozycją a Robertem Mugabe które kończyło spór o zwycięstwo w wyborach prezydenckich. Jest przeciwnikiem dotychczasowej ekipy.

    OdpowiedzUsuń
  24. Z FT:
    "Spiskowe teorie nie odbiorą złotu blasku
    Poprosili mnie o napisanie o złotych insektach, w tym o paranoi i teoriach spiskowych na temat złota. Wiecie. „Oni”. Takie polecenie może przyjść na wiele różnych sposobów: notatki sporządzonej z liter wyciętych z gazety, albo “sugestii” wypowiedzianej przez stłumiony głos w telefonie. Tym razem był to „redaktor FT”. Mogę jedynie spekulować na temat jego prawdziwej tożsamości."


    http://ft.onet.pl/11,34532,spiskowe_teorie_nie_odbiora_zlotu_blasku,artykul.html

    OdpowiedzUsuń
  25. bf..

    a jakiś Twój komentarz? bo nie wiadomo do czego się odnieść

    OdpowiedzUsuń
  26. "A conversation with a Wells Fargo banker"
    http://www.youtube.com/watch?v=fL5kfXje_co

    Babka opowiada o tym jakie miała standardy jak pracowała w Wells Fargo, o tym że upadną setki banków i pod koniec wręcz daje pare surwiwalowych porad.

    OdpowiedzUsuń
  27. Yogos prosze Cie, sfrustrowana byla bankierka ..... .

    OdpowiedzUsuń
  28. Yogos gadka sfrustrowana bylej bankierki :)

    OdpowiedzUsuń
  29. @yogos
    Sfrustrowana bankierka jest raczej malo wiarygodna :)

    OdpowiedzUsuń
  30. chylę czoła Panie Adamie, git wpis

    OdpowiedzUsuń
  31. Oczywiście, że sfrustrowana maniaczka chcąca się odegrać częściowo na byłym pracodawcy :)
    Ale też głos który był w bankowości i jest "po drugiej stronie" w sensie mówi coś innego niż oficjalni prezesi.

    Cóż za czasy, że nie wiadomo kto jest bardziej wiarygodny uśmiechnięty Pan Prezes zarabiający dziesiątki milionów który mówi że wszystko gra, bank jest zdrowy i będzie zarabiał bez pomocy podatnika czy roztrzęsiona była pracownica banku która mówi o upadku setek banków i zbieraniu konserw ;]
    Prawda pewnie jak zwykle jest gdzieś po środku.

    OdpowiedzUsuń
  32. Bardzo ciekawy artykuł ale z jednym zdaniem się nie zgodzę.

    "Mieć odłożone aktywa namacalne, tak zwane tanglibles. Coś co przynosi dochód i same w sobie ma wartość: ziemia, nieruchomości, kruszce"

    Kruszce nie przynoszą dochodu. Mając kilogram złota zakopany w ogródku nie dostajesz wcale dywidendy ani odsetek.

    Ziemia może być produktywna i może przynosić dochód. Ale tylko wtedy gdy się ją uprawia a plony sprzedaje.

    Ogólnie rzecz biorąc kwestia wzrostu wartości tangibles też jest umowna. Stawianie na tangibles to jest stawianie na upadek globalnego systemu. A to wcale nie jest takie pewne, ze ten system upadnie w 21 wieku. Nic nie upada z dnia na dzien, upadek moze zostać spowodowany jedynie jakaś realną przyczyną taką jak brak surowców energetycznych albo jakas globalna katastrofa ekologiczna.

    Przyjmując jednak, że system upadnie i pieniądz papierowy stanie się bezwartościowy. Złoto i ziemia przydadzą się w takim momencie tylko na początku kryzysu. Dlaczego? Złoto może się skończyć a ziemie mogą ci zabrać. To co się będzie liczyć w takim czasie to umiejętności i narzędzia. Na to bym stawiał w czasie upadku systemu.

    OdpowiedzUsuń
  33. futurewatch ja się z Tobą oczywiście zgadzam że kruszce nie przynoszą dochodu.. nieruchomości, ziemia owszem.
    Kruszce mogłyby gdyby je na przykład pożyczyć tak ja dziś się zakłada lokaty, ale tutaj wchodzi w grę uprzywilejowanie fiat money o czym pisałem w wpisie "bank złota"

    OdpowiedzUsuń
  34. Fiat money prędzej czy później upadnie, to raczej nieuniknione chyba żeby wprowadzić jedną walutę na całym świecie o odgórnie ustalanej wartości. Pytanie tylko względem czego ta wartość byłaby ustalana.

    Mam pytanie. Czy w przypadku światowego odwrotu od fiat money dobrze jest mieć akcje np. firm energetycznych ? Z jednej strony to realna wartość ponieważ akcje są zabezpieczone majątkiem firmy w razie jej upadku ale z drugiej strony jak taka firma energetyczna ma zaopatrywać się w paliwo, skoro papierowy pieniądz będzie nic nie warty (co będzie oznaczało że np. węgiel będzie astronomicznie drogi). Z trzeciej jednak strony ;) prąd to cywilizacja, bez prądu upada wszystko inne. To oznacza, że firmy energetyczne w razie kłopotów na 99,99% będą mogły liczyć na szybką pomoc państwa.

    OdpowiedzUsuń
  35. @fw: wartość waluty nie musi być "ustalana". Kto ustala wartość złota? USD? Perspektywa jednej, jedynej waluty fiat nie jest nierealna i byłaby wg mnie łatwiejsza do utrzymania, niż obecny system.

    OdpowiedzUsuń
  36. Panie Adamie
    jestem za słaby z ekonomii aby polemizować z tymi kasandrycznymi wizjami ...
    co więcej ... zaczynam być przekonany że sa to wizje prawdopodobne ...
    i dlatego brakuje mi w Pana wypowiedzi ...... jakiejś myśli pozytywnej ... recepty.
    O ile dobrze kojarzę Pana zapatrywania polityczne, taką receptę mogłaby wprowadzać pana rzadząca partia ....
    Coś mi sie jednak zdaję, że dbanie o pieniądz wychodzi aktulnie rzadzącym tak samo jak wszystkim poprzednim .... a z tego wynika jasny wniosek:
    TAK JUZ MUSI BYĆ
    a z tego z kolei wynika że jeśli nie mamy zbyć wiele pieniędzy nie ma się czym przejmować ..

    OdpowiedzUsuń
  37. Stanislaw Chmielewski11 października 2009 12:24

    Zawsze w pana wpisach brakuje mi troszeczkę puenty.
    Rozumiem, że wniosek z pierwszej części wpisu jest taki, że widmo bankructwa IIIRP jest jak najbardziej realny ale ... nie taki wcale straszny, skoro świat przeżył już tyle bankructw europejskich potęg i właściwie nic się nie stało. Nie podzielałbym tego optymizmu powinniśmy bardzo stanowczo potępić tych wszystkich którzy przyczyniają się do wzrostu zadłużenia.
    Druga część jest ciekawsza, instytucja typu ZUS jest kpiną z praworządności to prawda. Ale wydaje się, że nie jest prawdą, że utrata naszych pieniędzy odłożonych w ZUS'ie następuje wyłącznie przez psucie pieniądza.
    "Wszytko przez utratę wartości pieniądza."
    Pieniądze te nie leżą na rachunkach lecz są jakoś zainwestowane więc powinny być przed inflacją ochronione.
    Problemem jest przymus ZUS ale rozumiem, że nie może sobie Pan pozwolić na tak śmiałe wnioski. W końcu kompromis najważniejszy. Czyżby jednak w tej sytuacji nie jest to kompromis z prawdą?

    OdpowiedzUsuń
  38. @panika2008
    A ja myślę, że niekoniecznie. Wystarczy spojrzeć na eurozone i problemy jakie generuje jedna stopa procentowa dla krajów o różnej sytuacji gospodarczej.

    OdpowiedzUsuń
  39. Stanislaw Chmielewski11 października 2009 12:33

    @panika.
    To prawda, że jeżeli kredyt nie będzie odpowiednio zabezpieczony to w przypadku inflacji kredytobiorca może zyskać a bank stracić.
    Ta metoda została wykorzystana na przełomie lat 80-tych i 90-tych. Banki udzielały wtedy kredytów a wysoka inflacja szybko je zjadła.
    Problem polega na tym, że nie każdy mógł ten kredyt dostać trzeba było być w PZPR.
    Dziś być może jest to jeden z powodów dla których banki wywierają presją na rządzie by ten raczej pieniądze pożyczał niż drukował.
    Czy na prawdę uważasz, że w przypadku inflacji i kredytu uda Ci się ograć bank? Skoro ty zyskujesz to znaczy, że bank traci. Wtedy to było możliwe, zyskiwali kolesie z PZPR a tracił bank państwowy. Chyba, że są plany aby operację powtórzyć.
    W takiej sytuacji mam prośbę do PO (za pośrednictwem pana AD) niech rząd jak najszybciej sprzeda wszystkie swoje udziały w bankach. Please.

    OdpowiedzUsuń
  40. “Wszytko przez utratę wartości pieniądza.”

    pisałem o OFE.. zresztą szczegóły. wiadomo o co chodzi

    Problemem jest przymus ZUS ale rozumiem, że nie może sobie Pan pozwolić na tak śmiałe wnioski.W końcu kompromis najważniejszy.

    kompromis z czym? proszę mówić konkretnie, albo uznaje to za trolling.

    OdpowiedzUsuń
  41. Stanislaw Chmielewski11 października 2009 13:25

    Wydawało mi się, że powiedziałem dosyć konkretnie ale dobrze powtórzę.
    Mówi Pan, że:
    “Wszytko przez utratę wartości pieniądza.”
    i w ten sposób tracimy pieniądze odłożone w ZUS.
    Tymczasem pieniądze znajdujące się w ZUS'ie są zainwestowane, np. w akcje więc powinny być zabezpieczone przed inflacją (wzrost cen akcji).
    Psucie pieniądza wpływa więc na utratę wartości tej części kapitału która nie jest zainwestowana (leży w gotówce) lub jest zainwestowana w branże które w wyniku inflacji tracą. Czyli w niewielkim stopniu.
    Zauważa Pan mało istotne szczegóły a na ważne sprawy, jak przymus ZUS, już Pan się nie wypowiada. Dlatego mówię o kompromisie.
    Myślałem, że to jest czytelne.

    OdpowiedzUsuń
  42. Tymczasem pieniądze znajdujące się w ZUS’ie są zainwestowane

    Zus nic nie inwestuje, zus wypłaca kase.

    OdpowiedzUsuń
  43. Stanislaw Chmielewski12 października 2009 01:13

    Dla mnie ZUS=OFE. Tak samo jak nie możesz wycofać się z ZUS'u tak też nie możesz wycofać się z OFE. Sama nazwa nie jest istotna ważna jest zasada.
    No ale dobrze, skoro czepiamy się słówek, proszę podmienić w powyższym wpisie ZUS na OFE.

    OdpowiedzUsuń
  44. @Stanisław: ja nie uważam, ja wiem, że można na takim manewrze zarobić, bo już zarobiłem, bez koneksji w PZPR czy jakichkolwiek instytucjach, używając metod dostępnych w 100% szaremu obywatelowi. Jak zwykle kłania się w naszych dywagacjach praktyka vs teoria ekonomii.

    Acha, to, że zabezpieczając się przed inflacją długiem, można zarobić, lub co najmniej zachować stan posiadania, nie musi znaczyć, że wygrywasz z bankiem; co więcej, często nie oznacza to, że bank poniesie stratę. Po prostu bank trochę mniej zarabia, ale nie przypominam sobie, żeby jakikolwiek bank w Polsce "przegrał" po tym, jak minęł burzliwy początek lat 90. Wynika to oczywiście z tego, że, jak Pan doskonale wie, w systemie rezerwy cząstkowej bank nie obraca praktycznie własnym kapitałem podatnym na inflację, ale kapitałem pożyczonym na szerokim rynku. Tracą więc bez wątpienia depozytariusze, wierzyciele i właściciele obligacji wystawionych przez bank. Ale sam bank... pfff... nie po to się banki zakłada, żeby im kapitały inflacja zjadała, to nie XIX wiek.

    OdpowiedzUsuń
  45. Stanislaw Chmielewski12 października 2009 14:12

    @panika
    "Acha, to, że zabezpieczając się przed inflacją długiem, można zarobić, lub co najmniej zachować stan posiadania, nie musi znaczyć, że wygrywasz z bankiem".
    Rozumiem, że Twój pomysł polega na tym, żeby wziąć kredyt i te pieniądze przeznaczyć na konsumpcję bo wiadomo, że jak się ma jakiś dobry pomysł na inwestycję to w każdej sytuacji warto wziąć kredyt.
    Jeżeli tak, to możesz zyskać w przypadku inflacji i spadku realnej wartości kredytu. Skoro jednak realna wartość kredytu spadła poniżej poziomu sumy kredytu (bez odsetek) to oznacza to, że bank poniósł stratę. Zgadzam się, że bank powinien pożyczać pieniądze depozytariuszy i, że to oni mogą stracić swoje wkłady skoro była inflacja ale jest to trochę inne zagadnienie. Bank to jest taka instytucja która udziela kredytu i zarabia na odsetkach płaconych przez kredytobiorcę jeżeli realna wartość spłaconego kredytu jest mniejsza od pożyczonej kwoty to znaczy, że bank udzielił złego kredytu.
    Ciekaw jestem w którym roku wziąłeś ten kredyt co to na nim zarobiłeś.

    OdpowiedzUsuń
  46. [...] Tym razem będzie inaczej – Myśli niedokończone [...]

    OdpowiedzUsuń
  47. no właśnie, ciekawe co by się stało gdyby ktoś zamiast odkładać butelki do emerytury sprzedawał je i lokował na procent. a co jeśli polska by w tym czasie zbankrutowała, a wartość złotego zanurkowałby w dół?
    chyba jednak bezpieczniej byłoby odkładać butelki (pomijając w całym wywodzie koszty składowania). czyż nie?

    OdpowiedzUsuń
  48. [...] 14. Tym razem będzie inaczej. Przegląd po historycznych bankructwach różnych krajów. Istnieje przekonanie, że państwo nie bankrutują.. nikt tego nie pamięta.. jak się okazuje jednak, wcale ten proces nie jest taki rzadki i nawet supermocarstwa padały pod ciężarem swoich zobowiązań. Ciekawie rozwiązywano te problemy. W standardzie złota, władca z reguły mordował wierzycieli krajowych, a zagranicznych starał się spłacać. Kiedy nie chciał spłacać, to wojną regulowano rachunki. Dziś w standardzie papierowego opcja doszła jeszcze jedna opcja, a jest nią niszczenie swojej własnej waluty. O ile oczywiście mamy długi we własnej walucie [...]

    OdpowiedzUsuń
  49. [...] licznych bankructwach w Francji czy Hiszpanii zawsze stawano szybko na nogi. W zasadzie w jednym przypadku doszło do poważnego zaburzenia w postaci rewolucji francuskiej, [...]

    OdpowiedzUsuń
  50. [...] Opublikowano 19 sierpnia 2011 autor: Adam Duda | Kategoria: Ekonomia | Komentarze (0) Paul Krugman, na antenie CNN (a więc nie the Onion) daje rady. Rozmawia z Kennethem Rogoffem, przytaczanym już tu kiedyś w pozytywnym świetle. [...]

    OdpowiedzUsuń
  51. [...] Kryzys subprime przetransponował się w kryzys zadłużenia publicznego, a kryzysy zadłużenia mają tendencję do morfowowania w kryzysy pieniężne. Dla zwykłego śmiertelnika narzędziem do wychodzenia z długów jest ich spłata, dla państwa [...]

    OdpowiedzUsuń
  52. [...] We wcześniejszej pracy wskazywano, że kraje mające wysoki poziom długu zewnętrznego bardzo często bankrutowały. Rogoff na tą narracje nakłada wykres przedstawiający obecne trendy w długu zewnętrznym: [...]

    OdpowiedzUsuń

Rewolucje

Wyrażenie "rewolucja" ma dość krótką historię, bo po raz pierwszy zaczęto go używać na określenie rewolucji w 13 koloniach angiels...