Była na blogu już kasa za gruchoty, kasa za rudery i kasa za banknoty. Wszystko to w poszukiwaniu najbardziej paranoicznego programu rządowego. Jak się okazuje biznes prywatny zawsze jest o wiele bardziej innowacyjny. W Stanach i zachodniej Europie rynek podbija program "kasa za złoto". Ludzie wysyłają do firmy prywatną złotą biżuterię, a firma wypłaca im 10 procent wartości tego złota. Szczerze to się nawet zastanawiałem, czy taką firmę nie stworzyć w Polsce, jednak stwierdziłem, że Polacy są o wiele bardziej nieufni i raczej sprawdzają wartość tego czym handlują. Jakoś mi ten biznes nie pasuje do Polskiej mentalności, a to oczywiście dobrze świadczy o Polakach. Większość pamięta komunizm, hiperinflacje lat 90; jeżeli nie wprost, to pod skórą raczej wszyscy czują, jakie rzeczy są cenne, a jakie są ulotne i zdane na wichry historii.
Program "Koty za złoto" jednak rozbudza we mnie taki śmiech, że nie mogę się powstrzymać i kopiuje posta DOXY:
W sumie to może mieć jakiś sens.. starsza kobieta, która ma jakieś wisiorki, a nie ma towarzysza na emeryturze, może zachcieć mieć małego kotka. Skoro ludzie wysyłają pieniądze na geotermalne centralne ogrzewanie gabinetu Rydzyka, to może i wyślą w zamian za kotka... Ten biznes musi wypalić.
I ta rafineria ma 25% wydajność niż inne. Wymowna maszyneria przetwarzająca złoto w kotki razem ze schematem przebiegu procesu technologicznego na pierwszym planie. Powalające :D
OdpowiedzUsuńKażdy może zrobić ze swoim złotem co chce. I niech tak pozostanie, bo w życiu są ważne tylko 3 sprawy: dzieci, broń i złoto. Tak było, jest i będzie.
OdpowiedzUsuńJestem ciekaw czy można by proces odwrócić i z kotów otrzymać złoto? Na pewno srebro można otrzymać z wieśniaczek, tylko podobno trzeba ich dużo użyć, wg. symbolu z 800.
OdpowiedzUsuń