sobota, 30 stycznia 2010

Poza nurtem

Po kolejnym wpisie Trystero, który kwestionuje sens standardu złota lub innego opartego na towarze wywiązała się dyskusja, gdzie przewija się stary wątek, że przecież standard złota jest pomijany przez główny nurt ekonomii, zajmuje się nim tylko szkoła austriacka, a i tak jest to przecież bez sensu, bo żyjemy w innej rzeczywistości. Rzeczywistość jest taka że mamy fiat money i takie są realia, to po co sobie zaprzątać głowę, czymś co nie istnieje. Brakowało tylko stwierdzenia, że przecież taki jest konsensus naukowy ;)


Jestem przekonany że takie same głosy były na uniwersytetach w PRL... Po co studiować gospodarkę rynkową? Przecież mamy komunizm i socjalizm oraz przewodnią rolę partii. Bez sensu jest interesować się czymś, co nie istnieje w naszej rzeczywistości. Należy studiować i uczyć się tego co przystaje do realiów, czyli centralnego planowania! Balcerowicz i jego studiowanie symulacji reform musiał być traktowany jako kompletny odszczepieniec, pomijając już fakt, że za studiowanie czegoś innego jak Lenina można było dostać kilka lat w pace, to na pewno wielu szczerze nie widziało sensu w studiowaniu czegoś czego nie ma.


Tak samo można mówić o Johnie Locke i Monteskiuszu, prekursorach podziału władzy i demokracji w Europie... Można by się popukać w głowie, że jak w ogóle w głębokiej monarchii absolutnej można tracić czas na rozważania tak antycznych systemów jak demokracja.. Przecież to było w starożytnej Grecji i już nie wróci.. świat poszedł naprzód. Tocqueville ?? Po co pisał o zagrożeniach demokracji? Przecież w Europie była inna rzeczywistość.


Tak samo w ekonomii. Dlaczego główny nurt to monetaryzm i keynesizm? Bo mamy taki system, system papierowego pieniądza i siłą rzeczy współczesne nauki ekonomiczne skupiają w głównej mierze na działaniu w obecnym systemie. Nie ma oczywiście w tym nic dziwnego, lecz trzeba zauważać fakt, że rzeczywistość się zmienia i to co dziś traktujemy za pewnik, jutro może się odwrócić do góry nogami. Szkoła austriacka znajdująca się poza głównym nurtem ekonomii, właśnie dlatego, że żyjemy w reżimie papierowego pieniądza i rozrastającej się władzy. Ekonomia, którym głównym przesłaniem jest wolny wybór, również pieniądza, nie ma absolutnie żadnego zastosowania w obecnej polityce.. Przecież to władza chce decydować, a narzędzia i usprawiedliwienie do tych działań w pełni dostarczają im ekonomiści monetarystyczni i keynesowscy. Austriacka szkoła, z jej wyjaśnieniem cykli koniunkturalnych i awersją do regulacji, może jeszcze długo nie być w głównym nurcie, może nie być za naszego życia. Jednak, jeżeli rzeczywiście nastąpi przełamanie systemu i niejeden obszar walutowy pójdzie pod wodę, to nie Autriacy będą trzymać rękę w nocniku.


W kąciku muzycznym rap, który się już szeroko przewija w blogosferze... Rapujący austriak i Keynes ;)


[youtube:http://www.youtube.com/watch?v=d0nERTFo-Sk&feature=player_embedded]


tekst tutaj




środa, 27 stycznia 2010

Szkółka niedzielna

Prasa się zastanawia, czy pieniądze na szkolenia unijne są marnowane. Ponoć najwięcej ich idzie na aktywizowanie (jakie fajne słowo ;) ) bezrobotnych, lecz "wcale to nie poprawia ich sytuacji na rynku pracy". No zobacz, a przecież Pan w Telewizorze mówił, że będzie fajnie i w ogóle.


Prześledźmy drogę pieniędzy idących na szkolenia i motywacje jakie mają każdy z ich dysponentów.




  1. Nasamprzód jest podatnik. Może to dla wielu wydawać się dziwne, lecz do całej zabawy w szkolenie bezrobot..., tfu, aktywizowanie bezrobotnych jest potrzebna osoba, która wypracuje na rynku podatki, które musi odprowadzić do budżetu. Motyw podatnika jest dość prosty.. Jak nie odda  części wypracowanych dóbr w formie podatków, to pójdzie do więzienia. Motyw bardzo silny, stąd wielu podatki płaci.

  2. Pozycje drugą stanowi budżet państwa, oraz budżet unijny. W sumie to jedno i to samo. Podatki zebrane przez urzędy skarbowe trafiają w opiekę wybrańców narodu, a ci muszą coś robić, a najlepiej czynić dobro, bo inaczej nie byli by wybrani - motywacja bardzo silna. Postanowiono, że bezrobocie jest złe, a walka z nim jest dobra, a co za tym idzie, że "darmowe" szkolenie bezrobotnych jest dobre. Jak postanowiono tak ogłoszono światu.

  3. Kasa idzie to instytucji pośredniczących takich jak PARP, WUP,  które to mają za zadanie przeprowadzić szkolenia. Ich motywacją jest jak największe wykorzystanie powierzonych środków i to, żeby się papierki zgadzały. Na wszytko dupokrytka, na wszytko rachunek... nie ważne jak duży, bele się w tabelkę wpasował.

  4. Oczywiście urzędnicy nie organizują szkoleń samodzielnie.. Wynajmują do tego firmy pośredniczące, które to firmy szukają na rynku trenerów jak i bezrobotnych, którzy dla niepoznaki są nazywani beneficjentami. Firma pośrednicząca ma motywacje dwie.  Wszystkie papierki muszą być zebrane i podpisane, punkty z ankiety muszą być zadowalające. Warto zaznaczyć że kosztów się prawie wcale nie liczy. Sam byłem na szkoleniach, gdzie bezrobotni rolnicy przez tydzień byli trzymani w najdroższym hotelu w mieście, a mówię o mieście pół milionowym. Baseny, sauny, masaże, palenie w slipkach fajek w foyer, i tylko czasami trzeba było iść na szkolenie, względnie podpisać się na liście obecności.

  5. Trener.. . trener dostaje pieniądze za szkolenie od firmy pośredniczącej, czyli z budżetu, czyli od podatnika. Przed sobą ma grupę osób, którym kazano przyjść w urzędu pracy na szkolenie, zwykle negatywnie nastawionych do całej sprawy, bo im fucha na mieście przepada. Takie towarzystwo, o ile jest trzeźwe to albo śpi, albo czeka za cateringiem. Sam trener z reguły nie jest najwyższych lotów, gdyż specjaliści "robią" w firmach. Oczywiście zdarza się ktoś z polotem, ktoś z misją etc, jednak wkrótce się wkrada rutyna i prosta obserwacja, że jeżeli jest basen, a w poczęstunku kanapka z łososiem i majonezem, to i oceny w ankietach szkolenia wyższe. Zresztą ankiety.... jak trudno podrobić krzyżyk w kratce?

  6. Bezrobotny zwany inaczej beneficjentem, dostał kartę w urzędu pracy, że ma się przeszkolić bo szkolenie to walka z bezrobociem, a walka jest dobra. Motyw, żeby iść na szkolenie ma bardzo silny, bo mogą mu nie przedłużać zasiłku. Na szkoleniu z asertywności, lub jak pisać CV i list motywacyjny dowiedział się rzeczy, które kompletnie nie interesują pracodawcę. Nie dowiedział się tylko jednej rzeczy.. że na jednodniowe szkolenie jego i 15 pozostałych uczestników poszło tyle kasy, co roczny obrót jego własnej firmy remontowej... Firmy, która zbankrutowała, bo podatki były deczko za wysokie.


Boom na rynku szkoleniowym jest ogromny. Zarówno trenerzy, jak i pensjonaty przeżywają najazd "beneficjentów". Wyrastają jak grzyby po deszczu firmy, których jedyną usługa jest na przykład wynajmem rzutnika po stawce 500 pln na dzień. Ale jak normalna firma chce sobie doraźnie zamówić normalne szkolenie, to stawka za dzień szkoleniowy trenera jest wzięta z kosmosu. Bo po co ma się trener produkować przy wymagającej kadrze, jak może, za tą samą kasę poopowiadać o CV.

sobota, 23 stycznia 2010

Ropa w 2009 roku

Patrząc na wykres ceny ropy z ostatnich 2 lat można dojść do jednego wniosku... Powrót do trendu:



Mimo ogromnego załamania ceny po wrześniu 2008 roku, przez cały kolejny rok widać mozolną wspinaczkę w górę. Jest to o tyle ciekawe, że teoretycznie chociaż istnieją duże wolne moce produkcyjne ropy (spare capacity).


Co się dzieje? Cena prawie jak w szczycie boomu gospodarczego, a OPEC nie chce więcej produkować, nie chce zarabiać kroci, żadne państwo się nie wyłamuje? Tym bardziej, że kraje non-OPEC wydobywają pełną parą. Być może OPEC doszedł jednak do wniosku, że lepiej trzymać się dyscypliny wewnątrz związkowej, kosztem doraźnej korzyści, gdyż w długim terminie tylko oni się liczą jako dostawca ropy.. Im szybciej będzie następował spadek wydobycia w innych krajach, tym bardziej ich pozycja rośnie.


Ceny poruszają się w widełkach... Jak pisze Koppelaar, dolną granicę tworzą najdroższy koszt wydobycia oscylujący w około 25 dolarów za baryłkę (choć inne spojrzenie ma na te koszty CERA), a górną jest cena, jaką wytrzyma gospodarka przed kolejnym załamaniem... w okolicach 100-175 dolarów za baryłkę. Ostatnio pękliśmy przy poziomie 147 $/bbl, teraz śmiem twierdzić, że ta cena bedzie deczko niższa, zgodnie z prawem drugiej połówki.


Na tych cenach najwięcej zarabia oczywiście OPEC. U nich koszt wydobycia to nierzadko 5$ za baryłkę. Najmniej zarabiają kraje wiercące w morzu, poza kołem polarnym, czy na małych poletkach, czyli głównie kraje non-OPEC


Po stronie popytu na ropę ciekawie prezentuje się Polska. Jako jedno z nielicznych krajów w tym kryzysie zwiększyło, konsumpcje ropy:


Patrząc na ten wykres to zaczynam wierzyć w ten jedno procentowy wzrost PKB ;)


Ciekawym jeszcze wykresem jest popyt Chin na ropę:


Jest niemożliwe, żeby w czasie kryzysu, który Chiny przecież też dotknął, konsumpcja w bakach pojazdów zwiększyła się o 50 %. Wygląda na to, że Chiny prowadziły akumulacje ropy w swoich rezerwach, i to akumulacje na jakimś chorym poziomie.



sobota, 16 stycznia 2010

Dziesięciolatka Lizbońska

Wielu pewnie kojarzy Lizbonę z traktatem Lizbońskim, który ostatecznie przypieczętował federacyjność Unii Europejskiej. W Lizbonie miało miejsce podpisanie jeszcze jedenego aktu ważnego dla Unii, a mianowicie Strategi Lizbońskiej. Celem planu, przyjętego na okres dziesięć lat, czyli do roku 2010 było:



(...) uczynienie Europy najbardziej dynamicznym i konkurencyjnym regionem gospodarczym na świecie, rozwijającym się szybciej niż Stany Zjednoczone. Strategia opiera się przede wszystkim na założeniu, że gospodarka krajów europejskich wykorzysta do maksimum innowacyjność opartą na szeroko zakrojonych badaniach naukowych, zwłaszcza w nowoczesnych dziedzinach wiedzy, co miało się stać głównym motorem rozwoju.

za wikipedią.


Kompleksy widać są wyraźne i trzeba je leczyć... leczymy się oczywiście standardowo, regulacjami.


Pamiętam jeszcze w 2003 roku, czytałem opracowania z Cato Institute, które się lekko podśmiechiwały z tych buńczucznych zapowiedzi panów w krawatach, którzy mieli do czynienia z gospodarką wtedy,  kiedy w sklepie coś kupowali. Zresztą zobaczmy jak wygląda Rada Mędrców z polskiej strony o Strategii Lizbońskiej.


To zdjęcie myślę że dobrze oddaje duch tej strategii... Gadanina na bankietach, rauty przy szampanie, słuchanie przemówień na wszelkiej maści konferencjach i występowanie w mediach, jak to za 10 lat będziemy bogaci i innowacyjni... a byłbym zapomniał.. jest jeszcze z tyłu gdzieś sztab ludzi piszących regulacje, które miały zagwarantowac ten dobrobyt.


Oczywiście ze strategi lizbońskiej nic nie wyszło, co przyznają nawet notable z UE:



Strategia Lizbońska kompletnie nie wyszła m.in. z powodu braku koordynacji w państwach członkowskich. - W związku z tym tę koordynacje przejmie KE - podkreśli Buzek.

co nie przeszkadza im rysować kolejną dziesięciolatkę:



Komisja Europejska przygotowuje nową unijną strategię rozwoju gospodarczego, zwaną roboczo UE 2020. Jej priorytetem ma być bardziej innowacyjna i ekologiczna, oparta na wiedzy, gospodarka rynkowa. UE 2020 będzie tematem spotkania zbierającej się 11 lutego Rady Europy (...)

Według szefa PE, UE przyjrzy się m.in.:

  • faktycznej innowacyjności stref ekonomicznych,

  • funkcjonowaniu partnerstwa publiczno-prywatnego

  • wielkości środków przeznaczonych na badania i rozwój; prześledzi też nakłady przedsiębiorstw na ten cel w stosunku do produkcji.


We wszystkich tych punktach Polska jest na jednym z ostatnich miejsc, ale jestem przekonany, że w najbliższych kilku latach możemy bardzo wiele zmienić - zaznaczył Buzek.

Nie wiem.. nie miałem okazji słuchać na żywo Władysława Gomułki, ale myślę, że gdyby wprowadzić to w jego usta, kiedy ogłaszał kolejną pięciolatkę rozwoju to wiele byśmy zmieniać nie musieli. Oto szykuje się kolejna dziesięciolatka gonienia USA w przedsiębiorczości i innowacyjności... Cóż.. Pora wybrać garnitur na bankiet :)


..




.

.

środa, 13 stycznia 2010

Regulacja regulacji

Podatkowa wieść z USA niesie, że Obama rozważa nałożenie specjalnego podatku na banki (link 2), który to podatek, miałby zrekompensować podatnikowi koszta wybailotowania sektora bankowego. Koszta są ogromne, zatem i podatki muszą być spore.


Wybornie... Podatnik otrzyma swoje pieniądze z powrotem, a może jeszcze na tym zarobi :D


Troska o podatnika jest ujmująca, ale w tych wszystkich doniesieniach nie zauważa się, że owy podatnik i tak te podatki płacone przez banki odczuje... Odczuje i zapłaci i to w pełnej wysokości, a nawet większej, gdyż jeszcze trzeba deczko dorzucić na biurokracje, która będzie te podatki sciągać.


Podatki są przerzucalne, dlatego też, banki przerzucą koszta dodatkowych obciążeń na swoich klientów.. Stąd opłaty za przelew będą większe; zwiększą się koszta opłat dla marketów za płacenie kartą, co z powoduje, że ceny w sklepach się podniosą. Nie ma siły.. Sklep płaci bankom od każdej transakcji, a jak bedzie płacił więcej to musi podnieść ceny żeby wyjść na swoje. Obstawiam raczej wzrost obciążeń pośrednich, czyli własnie marketów, gdyż tam ten wzrost będzie najmniej kuł w oczy.. wiadomo.. technika jak z Vatem ;)


Zobaczymy jak będzie, ale opodatkowanie banków, żeby zwrócić podatnikom pieniądze, które dane były właśnie bankom to kolejny przykład paranoi regulacji. Niektóre banki dostały pomoc, niektóre nie, a opodatkowane będą wszystkie. Hejjj.. ale jest na to rada.. ulga podatkowa dla banków nie wyratowanych, czyli kolejna regulacja, żeby wcześniejsza była bardziej sprawiedliwa, która korygowała pierwszą. Paranoja :D


Co na to Lehman Brothers?







sobota, 9 stycznia 2010

Skrzypek na dachu

Sławomir Skrzypek, nasz bohater w Narodowym Banku Polski, który myli aktywa z pasywami, wymienia nieżyjącego prezesa banku centralnego i nie wie ile wynosi w ogóle podaż pieniadza w Polsce:


[youtube:http://www.youtube.com/watch?v=ro_rlphazH4]


dziś mówi o reformach Państwa Polskiego.



Walka z przegrzewaniem się gospodarki przez podnoszenie podatków albo ograniczanie wydatków budżetowych nie jest korzystna. Dlatego działania na rzecz reform trzeba podjąć już dziś. Okres zaniechań, który trwa dość długo powinien się skończyć.

Proszę zauważyć.. pierwsze zdanie jest dosyć ciekawe. Zwiększanie podatków, a rozumiem przez to zwiększanie wydatków, albo  zmniejszanie wydatków jest niekorzystne. Skoro zmniejszanie lub zwiększanie wydatków jest niekorzystne, to z tego wnioskuje, że zdaniem prezesa korzystne jest utrzymanie status quo, a więc nie robienie nic... To dziwne.. bo w następnym zdaniu wzywa do reform, czyli zmian. Potrójne kontradykcje tylko w wykonaniu Prezesa Skrzypka wychodzą tak naturalnie :D Ale zostawmy już jego niezrozumiały język.. może wzoruje się na Greenspanie.


Reformy są jak najbardziej potrzebne, ale takie prawdziwe, a tych nie będzie dopóki cały Sejm nie będzie się bał, że ich nie zlinczują w rodzimej gminie. Musi nastąpić przełomowa chwila, tak jak na przykład w 89 roku lub odzyskanie niepodległości, wtedy kiedy wszyscy będą czuli, że zmiany są konieczne. Taka  chwila, która się zdarza raz na pokolenie, i trwa może ze 2 lata, to okres rządzenia i reform. Potem następuje okres panowania i degrengolady, który prowadzi do kolejnej przełomowej chwili.. Długość okres panowania wiele zależy od tej przełomowej chwili i reform. W USA, gdzie taka chwila była podczas ich deklarowania niepodległości potrafiono tak ustawić start państwa, że okres panowania trwa już ponad 200 lat z przerwą na wojnę secesyjną. No ale wtedy wiadomo.. ojcowie założyciele ustanowili państwo, które było bardzo blisko państwa libertariańskiego.


Tak czy inaczej, dopóki złotówka będzie coś warta, a dług będzie można rolować, chwila w której doczekamy się reform nie nastąpi. Będziemy grzęźli w sporach pozornych, kłócąc się którą piosenkę ma zagrać orkiestra na Titanicu, żeby umilić rejs pasażerom.


Wracając jednak do Pana Sławomira, to standardowo mówiąc o inflacji, mów że cena energii będzie na nią wpływać



- Co do inflacji, to są pewne ryzyka, że będzie nieco mniej korzystna, ze względu na podniesienie cen energii, najwyższe od 2008 roku i kolejne fale decyzji o podnoszeniu cen. Ale jestem przekonany, że w 2010 roku inflacja będzie poniżej celu. Nieco poniżej, ale poniżej,

Podejrzewam, że prezes Skrzypek, po tylu latach w NBP już wie co to jest inflacja, ale nie rozumiem jak ciągle może mówić o wzroście cen energii jako jej przyczyna. Przecież tak się mówi od 20 lat że ciągle te ceny energii idą w górę.. Ale dlaczego idą w góre? Czy może ma to panie prezesie coś wspólnego z ilością pieniądza w obiegu? A czy wpłata zysku NBP tj 4 mld złotych to nie jest drukowanie tych pieniędzy? Ja wiem, że o tyle samo wzrosły rezerwy walutowe dzięki odsetkom od tech rezerw, ale równie dobrze można by sobie wyobrazić odwrotną zależność.. drukujemy pieniądze i kupujemy nowe rezerwy.. na jedno wychodzi... a przepraszam... w pierwszym wypadku nowe pieniądze trafiają od razu do budżetu..


Naprawdę śmieszy mnie ten NBP, bo z jednej strony prezes mówi, że



NBP wykazał profesjonalizm i skuteczność

oraz



Banki centralne są z natury majestatyczne, ale w tamtym okresie działaliśmy z prędkością samochodu wyścigowego

a z drugiej strony na stronach NBP ostatnie sprawozdanie bilansu jest z 2006 roku.


Panie prezesie.... chciałbym widzieć tę prędkość samochodu wyścigowego w bilansie. Gdzie tu profesjonalizm?

czwartek, 7 stycznia 2010

Lege Artis vs Authalia

To dziwne, ponieważ myślałem że po casusie Kominek vs Dr Oetker, firmy nauczyły się, że nie straszy się sądem blogerów, jeżeli nie ma się 100 procent racji. Zawsze się to kończy o wiele gorzej dla firmy, niż jej się to na początku wydawało, gdy młoda ambitna korporacyjna papuga chce błysnąć w firmie i "podziałać w terenie".. Ostatni konflikt, a właściwie nie konflikt a zwrócenie uwagi przez Olgierda Rudaka na Autahalia.com i na pewnego rodzaju nieścisłości i nadużycia, które serwują na stronie może doprowadzić do zatopienia tej firmy...


Polecam poczytać arcyciekawą historię demaskowania modelu biznesowego authalia.com wraz z piękną puentą, czyli zarejestrowaniem praw patentowych do obrazu "Bitwa pod Grunwaldem" :D - linki :


Authalia.com -- czyli kup pan patent na utwór


Authalia.com prostuje i zarzuca Lege Artis nierzetelność


Authalia nie ma statusu organizacji zbiorowego zarządzania


Urwali się jak bombka z choinki


Błędy i nieścisłości w modelu prawnym Authalia


Jak to z tym "partnerstwem" czy "patronatem" było


Jaś Majetko, "Wielka beka pod Grunwaldem"


Jasio żąda: niech Muzeum odda plagiat jego obrazu


No cóż... chyba trafiła kosa na kamień ;)



PS.. generalnie to fajna ta nazwa ta AUTHALIA.. kojarzy mi się z VALHALLĄ ;)

środa, 6 stycznia 2010

Najpopularniejsze myśli w 2009 roku

Kończąc już podsumowanie tego co działo się na stronie w roku 2009, dziś publikacja najpopularniejszych wpisów z roku 2009. W zeszłym tygodniu w ankiecie na najciekawszy wpis według Was, wygrał wpis Pusty pieniądz – jak to jest zrobione ? zaraz za Ile jest pieniądza w pieniądzu ? oraz Jak bankrutuje bank? Widać wśród czytelników ciągle nośny temat to pieniądz i sam system bankowy. I słusznie. Pieniądz to rzecz, która jest najpowszechniejsza w użyciu, a o której bardzo mało wiemy, dokładnie tyle ile o kilowatogodzinie ;). Odkrywanie tajemnic naszych papierków jest wielce ciekawe, a i inaczej wtedy się słucha gadających głów w TV. Dziś krótka prezentacja rzeczywistej popularności wpisów, na bazie statystyki odwiedzin konkretnego artykułu.
Zaczynamy



1. Licznik długu Polski
Wpis prezentujący polską wersję licznika długu sektora publicznego. To dziwne, że tak długo nie mieliśmy swojego zegara, mimo że mamy znaczne sukcesy w tym zakresie. Wyzwanie do napisania skryptu obliczającego przyrostu naszego zadłużenia jako pierwszy przyjął Tomasz Mazur, za co jeszcze raz składam serdeczne podziękowania. Wysoka liczba odwiedzin i pierwsze miejsce w statystce to główna zasługa wykop.pl i wykopaniu tegoż artykułu.



2. Pusty pieniądza – jak to jest zrobione
Jedna z najprostszych prezentacji przedstawiająca kreację pieniądza i faktu, że oszczędności to tak naprawdę cyfra zapisana na pokrycie długu i vice versa. Jak w tym kontekście dziś odbieramy roszczenia Anglików i Irlandczyków o oddanie oszczędności z Islandzkich banków? .... żadnych oszczędności nie ma i nie było. Co mogą Islandczycy, to przepisać długi ze zbankrutowanych hipotek do banków angielskich. Ooczywiście długi po wycenie z roku 2007. W dalszej części wpisu próba pokazania, że odsetki to nic groźnego, jak sugerują filmy typu „Money as debt” czy organizacje antylichwiarskie. Odsetki zapłacone to czyjś zysk. To gra o sumie zerowej nie prowadząca to załamania całego systemu.



3. Przepływy finansowe UE-Polska
Tu mała niespodzianka, bo zwykły wycinek z stron Ministerstwa Finansów potrafi być nie lada sensacją. Dotacje i ile ich właściwie jest.. nie licząc kosztów zwiększenia biurokracji i oddania władzy z Polskiego Sejmu do Barosso.



4. Energia Nazimka
Paliwo z dwutlenku węgla za 40 groszy za litr to hit polskiego sezonu ogórkowego. To zadziwiające jak prymitywną manipulacją można zaprzątnąć głowy tylu dziennikarzy oraz polityków. Pomysł w oczywisty sposób przeczy logice i zasadzie zachowania energii oraz cyklu Carnota o czym Profesor Nazimek nie lubi dyskutować. Co ciekawe do dziś nie zostało opublikowane żadne dementi odnośnie produkcji metanolu za 10 i benzyny za 40 groszy. Dyskusja wywołana pod wpisem jest rzeczowa i bardzo rozbudowana. Wszystko to skutkuje wysokim rankingiem Google i ciągły przepływ ludzi poszukujących świętego Graala energetyki, czyli jak osiągnąć sprawność procesu rzędu 200 % :D Wpis „Energia Nazimka” to niekwestionowany lider i ilości komentarzy pod wpisem!



5. Najbogatszy bankrut świata
Siła przyzwyczajeń, czyli co to jest bogactwo i czy można być bogatym będąc bankrutem oczywiście w opinii polskiej prasy. Kalifornia bankrutuje, płaci za swoje zobowiązania swoją własną nową walutą IOU i do tego nazywana jest najbogatszym stanem ;)



6. Czy można wystąpić z Unii?
Krótki wypis z paragrafów Traktatu Lizbońskiego. Wpis początkowo z innej postaci, jednak po dyskusji musiał zostać przeredagowany… Faktycznie, mea culpa, z Unii można wyjść… pierwsza będzie pewnie Grecja, ale wyjdzie nogami do przodu ;)



7. Ile jest pieniądza w pieniądzu.
Wpis zainspirowany blogiem Keen’a i jego badaniami nad długiem. Bardzo długa analiza agregatów pieniężnych i tego co się dzieje gdy ruszamy jakiś składnik pieniądza i nim manipulujemy. Próba odpowiedzenia na pytanie co jest pierwsze w strukturze pieniądza.. jajko czy kura. Jazda dla zaawansowanych, gdyż początkujący mogą odbierać wykresy jako trochę nie z tej bajki… Mocno odstają od obiegowego przekonania, że pieniądze są w banku. Przytaczając cytat:
- it’s surreal!
– no it’s real but surrealistic



8. Jak bankrutuje bank?
Czy banki klasycznie bankrutują czy mają być może jakieś przywileje w tym zakresie. W „erze zawirowań” bankowych warto przyjrzeć się temu bliżej i rozumieć co się dzieje, że mimo podkreślanych wszem i wobec problemów banków, tylko jeden zbankrutował w klasycznym stylu (Lehman Brothers). Oczywiście rzecz dotyczy w znacznej mierze bankozaurów, czyli gigantów które są za duże by upaść. Mniejsze banki w USA bankrutują masowo i oszczędności wpłacone do tych banków w całości wypłacane są przez FDIC (Odpowiednik polskiego BFG). FDIC do tego stopnia pokrywa straty banków, że pieniądze, odkładane przez dziesięciolecia przez prywatne banki dawno się skończyły i dziś straty pokrywane są świeżo drukowanymi dolarami. Wiadomo.. jak nie ma pieniędzy, to zawsze można wydrukować.



9. Hiperinflacja
W amerykańskiej blogosferze zdają się kompletnie nie rozumieć zjawiska hiperinflacji i łączą ją w ekspansją kredytową. Ekspansja kredytowa i druk bazy na podstawie zysku odsetkowego z aktywów Banku Centralnego może być odpowiedzialny za co najwyżej kilkunastoprocentową inflację. Hiperinflacja to jednak stadium końcowe mające swój początek w bankructwie długu państwowego. Gdy budżet państwa dochodzi do ściany i już nikt mu nie pożycza to pieniądze bierze się bezpośrednio z drukarni. Sama hiperinflacja to efekt końcowy kompletnego braku zaufania do pieniądza i żeby ją zahamować z reguły trzeba zmienić pieniądz i solennie przyrzec że teraz budżet to już będzie zawsze zrównoważony i naprawdę, ale to bardzo naprawdę nie będziemy już więcej drukować. W czasie hiperinflacji handel oczywiście istnieje, ale dziwnym trafem ludzie wolą wymieniać się za srebrne widelce.



10. Skąd wziąć pieniądze?
Ten wpis to absolutny hit wyszukiwarek internetowych. Czyżby ludzi szukali pieniędzy w Internecie? W samym wpisie jednak nie o pieniądzach leżących na ulicy, ale o obecnym pretendencie do stanowisk rządowych, który rozważa, skąd wziąć pieniądze, aby rozkręcić akcję kredytową…. I jakoś tak dziwnie mu wychodzi, że wszystkie jego pomysły sprawdzają się do jednego… wydrukować. Jaki to fajny byłby świat, gdyby bogactwo i dobrobyt można by po prostu wydrukować.



11. Złoto
Polemika z Trystero i jego nastawieniem do złota. Krótki opis tego co to właściwie jest złoto, jaką funkcję powinno pełnić i jaka jest jego historia. Krótkie również otrzeźwienie dla zapalonych golbugów, którzy ostatnia koszulę chcą wymieniać na suwereny w oczekiwaniu na niebotyczne zyski. Uważaj… czasami może to być czekanie na Godota i musisz być tego świadomy.



12. Wegelin – czyli pożegnanie z Ameryką
Bezprecedensowe oświadczenie banku szwajcarskiego, który….. rezygnuje z obsługiwania klientów amerykańskich, a konkretnie aktywów denominowanych w dolarze. Jak pisze sam prezes „w długim terminie przyniesie to nam korzyści”. Kiedyś były tramwaje nur für deutsche dziś mamy banki nicht für dollar. Ciekawa dyskusja pod wpisem na temat moralności utrzymywania tajemnicy bankowej. Dyskusja kontynuowana pod wpisem „Moraliści



13. Czy Polska ma złoto?
Ile razy słyszymy w dyskusjach monetarnych, że przecież jak możemy w ogóle rozważać pieniądz oparty na złocie skoro Polska nie ma złota. To oczywisty absurd, gdyż mamy ogromne rezerwy walutowe zgromadzone pod postacią obligacje dolarowych i strefy euro, które z racji swej natury, są doskonale wymienialne… przynajmniej na razie. Co by się okazało, gdyby wymienić je na wolnym rynku na złoto??? Że mamy złota tyle ile połowa rezerw USA. Oczywiście złoto nie daje odsetek, ale każdy kto wiej jak działa dzisiejszy system monetarny wie że odsetki w bankach centralnych to czysta abstrakcja. Drukujemy na ich podstawie naszą własną walutę, stąd nie byłby żadnej różnicy gdyby zrobić proces odwrotny. Wydrukować złotówki i kupić za nie złoto do rezerw.



14. Tym razem będzie inaczej.
Przegląd po historycznych bankructwach różnych krajów. Istnieje przekonanie, że państwo nie bankrutują.. nikt tego nie pamięta.. jak się okazuje jednak, wcale ten proces nie jest taki rzadki i nawet supermocarstwa padały pod ciężarem swoich zobowiązań. Ciekawie rozwiązywano te problemy. W standardzie złota, władca z reguły mordował wierzycieli krajowych, a zagranicznych starał się spłacać. Kiedy nie chciał spłacać, to wojną regulowano rachunki. Dziś w standardzie papierowego opcja doszła jeszcze jedna opcja, a jest nią niszczenie swojej własnej waluty. O ile oczywiście mamy długi we własnej walucie ;)



15. Złoto za chleb
Czyli Zimbwawe i ich problemy. Kraj w którym kolejne zera na banknotach rozważano pisać przy pomocy funkcji wykładniczej, dziś ludzie samoistnie rozliczają się w złocie. To ciekawe.. przecież złota nie można zjeść, to po co jako pieniądz ludzie wybrali właśnie złoto? Ponoć za krugerranda można kupić wioskę ;). Sam ichni minister finansów rozważa oparcie nowej waluty w całości na złocie. Czy dojdzie w przyszłości do takiego stanu, że dolar amerykański będzie oparty na dolarze zimbwaweńskim? Czas pokaże.



Tyle, jeżeli chodzi o najpopularniejsze wpisy w 2009 roku, choć uważam, że w pierwszej piętnastce nie znalazło się kilka całkiem ciekawych wpisów. Z nowym rokiem będę chciał zmienić grafikę strony i nazwę. Same "myśli niedokończone" były raczej robocza nazwą i chyba czas zrobić mały rebranding. Tak czy inaczej układ graficzny chciałbym zmienić, lecz moje próby podmiany obrazków w obecnym motywie są dość nieudolne. Stąd, jeżeli jakiś grafik chciałby pomóc to zapraszam na mail adamduda1981 @ gmail.com

piątek, 1 stycznia 2010

Fusy na 2010 rok

Minął rok 2009, w którym wyznaczono jak świat sobie będzie radził z kryzysem. Dziś już wyraźnie widać, że kierunek jest jeden, mianowicie upaństwawianie coraz to kolejnych sektorów gospodarki. Nikogo już nie dziwi, że uruchamiane są kolejne transze pomocy do Fannie Mac i Freddie Mac, że po raz kolejny dotuje się GMAC, który jest skrzydłem bankowym zbankrutowanego niedawno General Motors. Rzucanie paczką pieniędzy w kolejne pojawiające się problemy wyrasta wręcz na nową ekonomiczną dziedzinę sportu, w której to bite są kolejne rekordy. Zatrważające jest, jak łatwo świat przeszedł nad tym do porządku dziennego. Zdaje się że uznaliśmy, że tak się musiało stać, skoro się stało.


W noworocznym wydaniu "Wprost", opublikowano podsumowania i jednocześnie prognozy na następny rok. Wydawało się, że rozsądny Krzysztof Rybiński już w artykule otwierającym pisze:



Znacznie głębszej recesji uniknęliśmy tylko dlatego, że rządy i banki centralne rozpoczęły druk i rozdawanie pieniędzy na skalę bez precedensu w historii ludzkości. Dodatkowy popyt stymulowany drukiem pieniądza i większymi wydatkami rządowymi pozwolił na poprawę koniunktury i rok 2009 kończyliśmy w nie najgorszych nastrojach.

Cieszy fakt, że w mediach zaczynają nazywać rzeczy po imieniu i zamiast Quantitative easing mówimy o druku pieniądza, ale CTKJ? To mówi profesor SGH? Druk pieniądza poprawia koniunkturę? Dalej słusznie zauważa, że programy pomocowe typu Kasa za Gruchoty przesunęły popyt z przyszłości i on może się w następnych latach cofnąć ale..



Ale banki centralne zdają sobie sprawę z tego ryzyka, wiec będą utrzymywały stopy na poziomie bliskim zera i będą drukowały pieniądze tak długo, aż silny prywatny popyt konsumpcyjny i inwestycyjny wróci na dobre.

I rest my case. Proponuje naprawdę wyjść raz z biurowca i obejrzeć sobie jakieś realne życie.


Dalej w owym podsumowaniu jest jeszcze ciekawiej, bo dla każdego coś miłego. Noblista Gary Becker z szkoły chicagowskiej buja w totalnych obłokach twierdząc, że spadną podatki i zmaleją deficyty. Czy on ogląda wykres długu, czy on wie, że uchwalono ustawę zdrowotną, która przy obecnej demografii rozsadzi ten budżet.


Pan Kenneth Rogoff pochodzący z zarządu FED ogromnie martwi się przyszłym kryzysem w Chinach... No naprawdę, groteskowo to wygląda :) Brakowało tylko puenty na koniec... A w Afryce Murzynów biją!


Dalej mamy Shiffa, który trzeźwo sprowadza wszystkich na ziemie. Jego tu nie muszę przedstawiać... Twierdzi że złoto będzie po 5000 dolarów i może i będzie, ale wtedy to już dawno po zabawie.


Pan Willem Biuter z London School of Economics również przestrzega przed inflacją, lecz raczej łagodną w porównaniu do Shiffa, gdyż dwucyfrową. Szkoda że nie napisał, co się wtedy stanie z oprocentowaniem hipotek i samego długu publicznego USA.


Mark Mobius, który występował już w przytaczanym filmie "Let's make money" obawia się inflacji a nawet hiperinflacji... Co prawda mówi, że góry pieniądza wpompowane w gospodarkę prosto z powietrza, mogą zostać zaasymiliowane dzięki większej produktywności i większej ilość dóbr w USA, ale nie mówi gdzie ta większa produktywność.. No cóż.. kazdy widać nie chce mówić do końca o co mu chodzi, bo przecież tak jest wygodnie :D


Oczywiście wszytko jest dalekie od wyjścia z kryzysu. Faktem jest, że Polska, nie odczuła go wcale, gdyż w zasadzie jedyny symptom, oprócz wahnięcia w wzroście PKB to mocne obniżenie kosztów (mniejsze ceny) w przemyśle. Nie ma jakiegoś gigantycznego bezrobocia, korki w miastach jakie były takie są, w centrach handlowych nie można się przecisnąć.


Należy sobie jednak zdać sprawę, że to dopiero początek. W obecnej kulturze jesteśmy przyzwyczajeni, że wszystko musi się dziać szybko i skoro nic się nie stało wokół nas, to pewnie w ogóle nic się nie dzieje... Wielkie bezrobocie po krachu z roku 1929 pojawiło się po 3 latach. Procesy w realnej gospodarce dzieją się o wiele wolniej niż na tablicy wyników notowań giełdowych. Na ten kryzys jednak zareagowano inaczej niż w roku 1929. uruchomiano ogromne programy pomocowe i ogromnymi pożyczkami oraz drukiem pieniądza zaczęto podtrzymywać gospodarkę, która rozpaczliwie dąży do swojej strukturalnej i ozdrowieńczej korekty. Niestety nie pozwolono na ta korektę, gdyż okres przejściowy byłby bolesny. A my nie lubimy bolesnych lekarstw, zatem zamiast gorzkiego leku otrzymaliśmy morfinę. Można i tak, ale trzeba znać konsekwencje. Jak coś rozpoczynasz to patrz końca!!!


Wszędzie się odtrąbią koniec kryzysu. Surmy grają, wszyscy się klepią po plecach, kryzys zażegnano. Problemy jednak są, tylko przesunięto je ze sfery prywatnej do państwowej.


Ten ruch sprawia, że nasze główne spojrzenie w roku 2010 będzie się koncentrować na obligacjach i bilansach banków centralnych. Państwo nie ma swoich pieniędzy, jeżeli "tworzy" jakieś miejsce pracy, to jednocześnie musi je zabrać ze sfery prywatnej. Wszystko co dystrybuuje musi pochodzić z podatków, zadłużenia, albo druku pieniądza. Przy spadających wpływach podatkowych mamy do wyboru dwie pozostałe opcje. Pierwsza, czyli zadłużenie napotyka na poważne problemy. Otóż każdy ma problemy u siebie i nikt za bardzo się nie kwapi do finansowania nowej, świeżo uchwalonej amerykańskiej służby zdrowia. Europa, ma swoje problemy, Arabia cały czas przebąkuje o dywersyfikacji swoich rezerw, a Chiny już nie bawią się w dyplomację i jawnie mówią, że porzucają dolara i kupują złoto. Stąd poważny problem.. Kto kupi amerykańskie obligacje? Oczywiście jest jeszcze stały globalny trick z kupowaniem amerykańskich obligacji przez zagraniczne banki centralne. Banki te, na postawie tych rezerw walutowych drukują swoją własną walutę, ale ta bonanza dla USA zdaje się kończyć. Bank Anglii przecież już kupuje (kupuje to dziwne słowo w tym przypadku) dług swojego własnego rządu, gdyż sam Londyn ma problemy z opchnięciem swoich własnych obligacji.. A jak ma się problemy, to zawsze kupi bank centralny. I tak w aktywach angielskiego banku zamiast długu USA ląduje dług Wielkiej Brytanii. Istnieje jeszcze przykład Japonii, żywo podkreślany jako ścieżkę dla USA. Japonia ma relacje długu publicznego do PKB na zbliżająca się do 250 procent i twierdzi się, że tak samo może wyglądać USA.  Są jednak pewne szczegóły. Japończycy nie są tak zadłużeni jak Amerykanie i stać ich na oszczędzanie, a oszczędzają w obligacjach Japonii. Trudno, żeby nagle amerykanie  przerzucili się na oszczędzanie, kiedy mają masę długów do spłacenia in the first place. Japonia jest krajem eksportowym i notuje ciągłe nadwyżki handlowe, co skutkuje napływem kapitału do kraju, odwrotnie jak USA, której gospodarka usługowa generuje notoryczne i przede wszytkim strukturalne deficyty handlowe. Skąd zatem kapitał? Z pożyczek.


USA stoi przed kolosalnymi potrzebami pożyczkowymi. 2 biliony dolarów samego tylko deficytu budżetowego to kwota niewyobrażalna. Do tego dochodzi rolowanie obecnego zadłużenia, które coraz bardziej skraca swoją zapadalność. Inwestorzy coraz mniej chcą kupować 30 letnie obligacje czy 10 letnie.. Chcą na krótszy termin.. skracanie zapadalności długu to klasyczny symptom przyszłej niewypłacalności (vide Argentyna). Do tego dochodzi zauważalna awersja do kupowania obligacji o stałym oprocentowaniu i żąda się oprocentowania zmiennego... No ba. Zatem najciekawszym wykresem do obserwacji w 2010 roku będzie krzywa obligacyjna.



Nie można jednak w nieskończoność utrzymywać gospodarki z dala od korekty poprzez pożyczki i popyt państwowy, gdyż konie nie pchają wozu, a ogon nie macha psem.. przynajmniej w długim terminie.


Opcja numer dwa, czyli drukowanie, jest ćwiczona równolegle, jednak nieśmiało, gdyż wszyscy sobie zdają sprawę jeżeli nie wprost to podskórnie, że jak przesadzą to z kolei rynek długu poszybuje w kosmos. Drukować można  zawsze, ale to jak z sprawdzaniem na sobie, która dawka heroiny okaże się złotym strzałem.




Rewolucje

Wyrażenie "rewolucja" ma dość krótką historię, bo po raz pierwszy zaczęto go używać na określenie rewolucji w 13 koloniach angiels...