Wkroczenie Komisji Europejskiej do negocjacji w ramach niemal sfinalizowanej już transakcji na zakup dodatkowej ilości gazu z Rosji może przekreślić roczne przygotowania do podpisania aneksu do umowy międzyrządowej z 1993 roku.
Warto przypomnieć sobie podłoże obecnego zamieszania związanego z potencjalnym brakiem gazu. W efekcie rosyjsko-ukraińskiego sporu gazowego z początku 2009 roku na 17 dni wstrzymany został eksport surowca z Rosji na Zachód. Porozumienie kończące konflikt zakładało wyeliminowanie z handlu gazem spółki RosUkrEnergo będącej własnością Gazpromu oraz ukraińskich oligarchów. Spółka ta, na podstawie kontraktu obowiązującego od 1 stycznia 2007 roku, dostarczała Polsce ok. 2,4 mld m sześc. gazu rocznie. Wraz z opuszczeniem rynku pozostawiła po sobie niezrealizowane kontrakty. Sytuację Polski w 2009 roku uratował mniejszy popyt wynikający z następstw kryzysu finansowego oraz dodatkowa, krótkoterminowa umowa z Gazpromem na dostarczenie 1,025 mld m sześc. surowca. Wówczas rozpoczęły się również negocjacje nad zmianą obowiązującej umowy długoterminowej, które trwają po dzień dzisiejszy.
Kilka miesięcy temu do rozmów polsko-rosyjskich włączyła się również Komisja Europejska walcząca o liberalizację rynku energii w Unii. Początkowo jej uwagi traktowane były z przymrużeniem oka. Uznawano je bardziej jako wymuszony odzew na apele polskich europarlamentarzystów oraz przeciwników podpisania umowy ostrzegających przed łamaniem zasad wolnego rynku.
Według przeciwników, umowa gazowa z Rosją wydaje się być niepotrzebna ze względu na oddanie do użytku w czerwcu 2014 roku terminalu do odbioru LNG w Świnoujściu oraz potencjalną eksploatację niekonwencjonalnych złóż gazu ziemnego w Polsce. Wówczas Polska byłaby w stanie zaopatrywać się w surowiec z innych niż rosyjskie źródeł. Kwestią sporną jest też przedłużenie monopolu Gazpromu na tranzyt surowca przez terytorium Polski do 2045 roku przy wykorzystaniu gazociągu jamalskiego.
Komisja z kolei zarzuca Polsce nieprzestrzeganie zasady TPA (Third Party Access), zgodnie z którą właściciele sieci przesyłowych zobowiązani są do udostępnienia ich stronom trzecim. Unia Europejska wymusza również na państwach wprowadzenie rozdziału firm dostarczających surowiec od przedsiębiorstw zarządzających gazociągami (tzw. unbundling). W przypadku Polski chodzi tu o sprawowanie funkcji operatora i zarządcy gazociągu jamalskiego należącego do spółki EuRoPol Gaz. Rolę tę miałby przejąć Gaz System, na co Rosjanie nie wyrażają zgody.
Z perspektywy Rosjan, zabieg taki utożsamiać można z częściowym wywłaszczeniem. Utrata faktycznej kontroli nad gazociągiem (należącym do Gazpromu w niemal 50%), którego budowa finansowana była w znacznej mierze przez stronę rosyjską, jest nie do zaakceptowania i przeczy przyjętej strategii przejmowania kontroli nad sieciami przesyłowymi za wschodnią granicą. Brak kontroli nad gazociągiem oznacza dla Rosjan również pozbawienie ich wpływu na opłaty za tranzyt rosyjskiego surowca, które w obecnym kształcie należą do najniższych w Europie. Z drugiej strony, sytuacja ta okazać się może sprawdzianem, na ile państwa UE są zdyscyplinowane w realizacji unijnej polityki energetycznej.
W całej dyskusji dotyczącej działań Komisji pojawia się również wątek niemiecki. Działania komisarza ds. energii Günthera Oettingera zgodne są z polityką największych koncernów gazowych w Niemczech. Dzięki objęciu gazociągu jamalskiego zasadą TPA, dostawy rosyjskiego gazu do Polski mogłyby być realizowane przez niemieckiego pośrednika. Mowa tu zarówno o odkupywaniu części przeznaczonego do Niemiec gazu płynącego gazociągiem Jamał, jak i o dostarczaniu do Polski surowca za pośrednictwem gazociągu Nord Stream. Zasada TPA to największa furtka do liberalizacji rynku, która pozwoliłaby zasobnym w kapitał koncernom wkraczać na rynki nowych państw. Kwestią sporną jest, czy polski rynek gazu jest już gotowy na tego typu otwarcie i jak wielki będzie ono miało wpływ na PGNiG.
Sytuacja Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa kontrolującego obecnie 98% rynku w przypadku liberalizacji może ulec znacznemu pogorszeniu. Należy przypomnieć, że ceny gazu w Polsce ustalane są przez Urząd Regulacji Energetyki na poziomie pomiędzy ceną gazu krajowego a tego pochodzącego z importu. W związku z tym PGNiG jest w stanie sprzedawać surowiec odbiorcom indywidualnym po cenach niższych niż kupuje go zagranica. Warto jednak zwrócić uwagę, że długoterminowe kontrakty na zakup gazu z Rosji mogą okazać się również gwoździem do trumny w przypadku pojawienia się na polskim rynku firmy kupującej gaz ze Wschodu po cenach znacznie niższych niż polski koncern. Przedsiębiorstwo pozostanie wówczas z surowcem, którego nie będzie w stanie sprzedać. Obecnie, poza brakiem infrastruktury przesyłowej umożliwiającej zagranicznym koncernom zakup gazu w Polsce, istnieją również obostrzenia prawne wymuszające na przedsiębiorstwach sprowadzających gaz z zagranicy ponad 50 mln m sześc. surowca posiadanie kosztownych magazynów do przechowywania ustawowo wyznaczonych rezerw na wypadek wstrzymania dostaw.
Już wcześniej dało się słyszeć głosy o możliwości uzupełnienia obecnego niedoboru gazu przez niemiecką spółkę E.ON Ruhrgas, lecz nadal jest to uzależnione od władz ukraińskich, których obecna prorosyjska polityka energetyczna stoi w sprzeczności z takim posunięciem. Na obecna chwilę, wszystko wskazuje na to, że pod koniec roku gazu w Polsce może zabraknąć.
Najbliższe tygodnie rysują się pod znakiem negocjacji polsko-unijno-rosyjskich oraz walki wewnątrz rządu, który również co do umowy gazowej z Rosją jest podzielony. Skrajnie liberalne podejście prezentowane chociażby przez Radosława Sikorskiego z pewnością utrudni Waldemarowi Pawlakowi sprawne zamknięcie transakcji. Rozbieżności pojawiają się również w związku z wzięciem odpowiedzialności za podpisanie umowy, której politycy wyraźnie próbują uniknąć.
Jak się jednak okazuje, często powtarzana data 20 października, jako czas wykorzystania całości zakontraktowanego obecnie gazu z Rosji może być chybiona. PGNiG do wyliczenia jej przyjęło zapotrzebowanie na poziomie przekraczającym 14 mld m sześc. czyli aż o przeszło 700 mln m sześc. gazu więcej niż zużyto w roku 2009. Szacunki mówią jednak, że popyt nie podniósł się w tak dużym stopniu, a co za tym idzie, surowca może wystarczyć na dłużej.
Pewni możemy być jednego: do 31 grudnia nie zabraknie gazu w kuchenkach odbiorców indywidualnych, którzy zużywają 29% całości gazu konsumowanego w Polsce, co odpowiada 3,85 mld m sześc., a więc ilości niższej od obecnego wydobycia surowca w naszym kraju. Dodatkowym zaworem bezpieczeństwa są również podziemne magazyny gazu mieszczące obecnie 1,66 mld m sześc. Redukcje dostaw dotkną zapewne największych konsumentów czyli zakłady azotowe (15% zużycia) oraz petrochemiczne.
Blog o branży naftowo-gazowej
oraz bezpieczeństwie energetycznym




@Autor:"Wraz z opuszczeniem rynku pozostawiła po sobie niezrealizowane kontrakty."
OdpowiedzUsuńTo jest ciekawy casus do różnych dywagacji na przyszłość. Czy rząd ukraiński był gwarantem tego kontraktu? Zastanawiam się jakie jest zabezpieczenie Rosjan na wypadek scenariusza, że PGNiG za 2-3 lata bankrutuje i nie odbiera gazu (nie płaci), a w Polsce powstaje zupełnie inna firma zajmująca się importem/eksportem/wydobyciem gazu. Co wtedy? Rząd polski płaci te rachunki?
@HeS
OdpowiedzUsuńGdy RosUkrEnergo upadało, rząd ukraiński z Julią Tymoszenko na czele nie miał z tą firmę wiele wspólnego. Zależało mu bardziej na jej uśmierceniu, gdyż Dmytro Firtasz znany jest bardziej z sympatii pro-Janukowyczowskich.
Scenariusz z upadkiem PGNiG w ciągu 2-3 lat jest niemożliwy. Wystarczy spojrzeć do raportów finansowych, dobrze widać jak potężne ma aktywa. Na dodatek - mimo że w jednej branży - to stosunkowo zdywersyfikowane. Nawet gdyby przyszło się PGNiG sprzedawać gaz ze stratą to mogłaby to czynić latami.
Co do odpowiedzialności rządu za umowy, to wątpię, ale nikt z kręgów pozarządowych Ci na to pytanie nie odpowie. Potrzebny byłby wgląd w treść kontraktu. W Polsce - nie tak jak rok temu na Ukrainie - takie umowy nie wyciekają do prasy ;)
Fakt, że gazu dla kuchenek i kociołków centralnego ogrzewania nie zabraknie mało mnie pociesza. Przesunie to tylko katastrofę o rok, na kolejny sezon, gdy nie będzie na rynku nawozów.
OdpowiedzUsuńEnergetyka to moje podwórko. Polska węglem stoi. Bezpieczeństwo i niezależność energetyczna Polski to własna baza paliwowa a nie kontrakty. Kontrakt to tylko papier - zmienia się władza, ustrój, wybucha wojna czy rewolucja i papierem można sobie co najwyżej tyłek podetrzeć. Robię w branży 20 lat. Pamiętam dobrze jak torpedowano inicjatywę "benzyna z węgla" bo "nie opłaca się jeśli ropa jest poniżej 30$". Lata mijały, ropa podeszła na moment nawet pod półtorej setki. W międzyczasie zarzynamy rodzime górnictwo i wydajemy złoża łupkowe w obce łapy. Nie znam szczegółów negocjacji gazowych Pawlaka ale uważam go jak i cały ten zespół negocjatorów za nieudaczników - sam bywałem w zespołach negocjacyjnych choć dotyczyło to zakupów gazu w kraju. Kupowanie gazu od ruskich żeby z niego robić energię elektryczną uważam za zbrodnię. Gaz to paliwo łatwo przemieszczalne, idealne w systemach rozproszonych przede wszystkim do indywidualnego ciepłownictwa oraz dla kilku dosłownie wielkich zakładów syntezy chemicznej (nawozy azotowe). Energię elektryczną w Polsce należy maksymalnie długo generować z węgla brunatnego i kamiennego. W skuteczne wybudowanie atomówki w Polsce nie wierzę - wystarczy kilku prowokatorów-ekologów i nic z tego nie będzie. Ani Rosji ani UE nie zależy na energetycznym bezpieczeństwie i niezależności Polski - wręcz przeciwnie - Polska ma największe szanse urwać się z kagańca czyli zbilansować się "gazowo" i elektrycznie - a to się nie podoba ani jednym ani drugim. Z ropą sprawa ma się gorzej - swojej jak na lekarstwo, zmarnowaliśmy całe dekady - nie wybudowaliśmy ani jednej wytwórni benzyny syntetycznej (za to dwie poniemieckie zlikwidowaliśmy - w Kędzierzynie i w Oświęcimiu - w tym drugim przypadku instalację syntiny przestawiono parę lat po wojnie na metanol produkowany z gazu ziemnego - ostatecznie zamknięto ją w 1993). Polscy pseudopolitycy - większość to pospólstwo oderwane od pługa prądem trófazowym - nuworysze nagle z biedoty wyciąnięci na salony - nie są ani intelektualnie w stanie pojąć wagi sprawy bezpieczeństwa, nie są nim też zainteresowani "bezpośrednio", interes narodowy przegrywa z interesem prywatnym.
OdpowiedzUsuńMoże trochę ( troszeczkę ) w delikatniejszych słowach niż gośc codzienny ale zgadzam się że Polska powinna lepiej i trochę więcej korzystać z węgla. Może nawet obecnie ( w związku z inflacją $) nadal nie opłaca się na większą skalę robić z niego benzyny syntetycznej ( jeszcze) ale powinniśmy być na to gotowi -przynajmniej teoretycznie ( pełny plan implementacji na wypadek np. ataku przez USA na Iran = ropa >200$).
OdpowiedzUsuńDo tego też jednak większe wykorzystanie w ogrzewaniu geotermi - podobno jestesmy Europejskim potentatem itd
W dłuższej perspektywie czasowej zachowanie zapasów węgla może być korzystne- jeżeli zaoszczędzimy zapasy węgla na następne 100 lat a za lat 50, przykładowo, skończy się ropa, to możliwość wytwarzania ropy z węgla będzie dla nas bardzo korzystna. Chyba bardziej niż gdybyśmy z węgla skorzystali w chwili obecnej.
OdpowiedzUsuń@mall
OdpowiedzUsuńTak też postępują Niemcy czy Anglicy, którzy zaprzestali fedrowania własnego węgla, bo taniej kupić go mogą z Kolumbii, Australii, Indonezji czy Rosji. Jeszcze rok temu za naprawdę dobry ruski węgiel sprowadzany przez porty ARA lub przez wschodnią granicę plus dowóz przez całą Polskę kosztował tyle samo co identyczny węgiel kupiony w śląskich kopalniach. W tej sytuacji zgadzam się, że można kupować obce paliwo a swoje chomikować dla przyszłych pokoleń, tyle że nas na to chyba za bardzo nie stać, bo zarżniemy nasz bilans handlowy. Zachodnia czy amerykańska czy azjatycka energetyka też jedzie w dużej mierze na węglu i stan taki długo jeszcze potrwa.
@Kuba
OdpowiedzUsuńNie opieram swojej wiedzy na wikipedii ale na 20 latach siedzenia w branży - temat zgazowania węgla jest mi znany osobiście bo brałem udział w pracach nad nim (teraz już tylko jako kibic). Dolar bujał się za ostatnie lata od 2 do 4 zetów, ropa od 50 do 150$, węgiel na ARA od 50 do 200$. Węgiel śląski owszem sobie też podrożał jak diabli ale nie dlatego że koszty wydobycia wzrosty, ale dlatego, iż uznano, że musi mieć cenę też "rynkową". Państwo dbające o własne bezpieczeństwo energetyczne nie winduje samo sobie cen własnego węgla dla własnych elektrowni. Polska odwrotnie. Wyprzedaje energetykę, zaraz wyprzeda kopalnie i temat sam umrze naturalną śmiercią. Bezpieczeństwa nie da się przeliczyć na "zysk".
> nie opieram swojej wiedzy na wikipedii ale na 20 latach
OdpowiedzUsuń> siedzenia w branży – temat zgazowania węgla jest mi znany
> osobiście bo brałem udział w pracach nad nim (teraz już tylko
> jako kibic)...
Jeśli nie byłeś właścicielem firmy zajmującej się CTL lub co najmniej księgowym albo dyrektorem zajmującego się tym działu to za przeproszeniem "g..." wiesz o tym ile wynoszą poszczególne koszty w takim biznesie. W prawie żadnej firmie nawet pracownik średniego szczebla nie zna kosztów wytworzenia produktów swojej firmy choćby pracował w niej całe życie.
Zresztą potwierdzasz to swoim kolejnym zdaniem:
> Dolar bujał się za ostatnie lata od 2 do 4 zetów, ropa od 50 do
> 150$, węgiel na ARA od 50 do 200$.
;gdzie widać, że najwyraźniej nie wiesz nawet że w CTL większość kosztów to koszty budowy zakładów i instalacji. Cena węgla jest dopiero na drugim miejscu.
> Węgiel śląski owszem sobie też podrożał jak diabli ale nie
> dlatego że koszty wydobycia wzrosty...
Podrożał głównie z dwóch powodów:
1. Wzrost wyrażonych w dolarach zarobków górników
2. Zmiejszenie dopłat z budżetu do górnictwa (już nie pozwala się koplaniom np. nie płacić ZUS'u)
PS: Jak sobie wyborażasz niższe ceny węgla z polskich kopalni skoro już teraz duża część kopalni wykazuje stratę? I co z faktem, że sumaryczny zysk wszystkich polskich kopalni w tym roku będzie na poziomie 0.1 mld zł i to tylko na papierze, bo z tego wyniku należy odjąć 5 mld zł, które budżet dopłaca co roku do wcześniejszych emerytur górniczych i na pokrywanie szkód górniczych (te koszty nie są uwzględniane w wynikach finansowych kopalń).
Z tym "zarżnięciem bilansu handlowego" to też chyba żart: Kupienie 50 mln ton węgla po 90$ (obecna cena na ARA) to wydatek 4.5 mld $, roczny polski eksport to 150 mld $.
@Kuba
OdpowiedzUsuńSyndrom wszystko wiedzcącego ? Proponuje założyć własny blog o tej tematyce - można na tym nawet zarobić.
ad1
Dyrektor/księgowy tylko wie inni wara ? To ciekawe bo wiedzą ci którzy chcą wiedzieć ( a dostęp do danych będą mieli) - a sam znałem księgowych/dyrektorów którym wydawłao się tylko że coś temat kosztów ( różnych) wiedzieli.
Zarobki górników wzrosły ale emerytury trzema im ( nie tylko) obciąć - mogą i powinni zmienić po prostu pracę po 15-20 latach na dole.
Kopalnie należy sprywatyzować ( zdejmując też garb wieloletnich zaległości podatkowych) - a państwy powinien zostać tylko nadzór górniczy, odpowiednio wysokie opłaty wydobywcze/środowiskowe i koncesje.
Prawdopodobnie do czasu zbilansowania energetycznego należy też zwiększyć import taniego węgla zwłaszcza z Ukrainy co jest korzystne także politycznie.
Wogóle nie potrzebujemy się martwić o bezpieczeństwo energetyczne, to problem ograniczonych w czasie politykierów. Mamy coś lepszego i ekologicznego: energia z wody, zarówno na skalę indywidualną jak i zbiorową-narodową. Doctor No
OdpowiedzUsuń