Każdy kto choć trochę interesuje się trendami w nowych technologiach wie o konflikcie patentowym na rynku smartfonów. Ten konflikt rozgrywany jest głównie przez firmy Apple i Samsung. Rozprawy sądowe idą i miliardowe odszkodowania o między innymi takie patenty jak umiejscowienie głośniczka na środku ekranu, zaokrąglony kształt urządzania, odblokowanie telefonu maźnięciem palcem po ekranie i tym podobne sprawy. W zeszłym miesiącu Samsung przegrał sprawę na ponad miliard dolarów, zatem naprawdę rzecz nie idzie o czapkę gruszek. Społeczność geeków i innych informatyków się tym fascynuje tworząc masy prześmiewczych obrazków.
Oczywiście Apple nie jest temu winne, że sądzi się z całym światem o epokowy wynalazek w postaci dwukrotnego kliknięcia w ekran. Skoro można wyciągnąć z tego miliard, to kto by się nie procesował?
Problem leży w prawie własności intelektualnej. Własność intelektualna jest sztucznym tworem wytworzonym przez prawo do zagwarantowania korzyści, monopolu dla wynalazcy do swojego utworu bądź dzieła. Własność intelektualna, tak samo jak prawo własności jest tworem sztucznym z tego względu, że żeby to prawo istniało musi istnieć organ przymusu, który będzie je respektował. Zatem musi istnieć państwo, które określi co to tak naprawdę znaczy, że ktoś ma prawo do jakiejś działki czy utworu literackiego. Wiem, że tu kilku ortodoksów się wzburzy, ale naprawdę nie ma czegoś takiego jak prawa naturalne. John Locke po prostu szukał źródła własności i nie znalazł. Z braku laku odniósł się do czegoś niedefiniowalnego.
Skoro prawo własności jest definiowane przez państwo, to tak samo prawo własności intelektualnej. Apple procesuje się o "mizianie po ekranie", bo może.
Apple to tylko symbol szerszego trendu. Proszę porozmawiać z obojętnie jakim programistą, to od razu powie, że napisanie nawet prostego programu do obsługi programatora w pralce narusza szereg patentów. Większość serwisów narusza patenty i tylko ich mała skala chroni ich przed pozwaniem przez właściciela jakiegoś patentu.
Wykolejenie tego prawa jest coraz bardziej widoczne i pewnie za kilka dekad zostanie zmienione, gdyż zamiast stymulować rozwój, nęcąc potencjalnego wynalazcę zyskiem; paraliżuje innowacje.
Ciekawe jest ujęcie historyczne rozwoju prawa patentowego i jego wpływ na rozwój kraju. Takie porównanie praw patentowych w XIX Niemiec i Anglii zrobił Eckhard Höffner w swojej książce. Kraje niemieckie na początku XIX wieku były krajem biednym i nie posiadały w ogóle prawa patentowego, a jeżeli jakieś było, to trudno było je egzekwować w dziesiątkach niemieckich księstw. W Angli wręcz przeciwnie. Była w owym czasie bogata oraz posiadała prawa patentowe, a ich egzekwowanie było stosunkowo proste w jednolitym kraju.
Według badań historycznych nowe tytuły w biednych państwach niemieckich w czasie rewolucji przemysłowej wręcz eksplodowały w swej liczebności:
Spadek ilości publikacji to wprowadzenie prawa patentowego w Prusach. W pozostałych księstwach tego prawa nie wprowadzono.
W porównaniu z Anglią może występować efekt większej liczby ludności w niemieckich landach, ale trzeba zdać sobie sprawę, że Niemcy w tamtym czasie były biednym krajem.
I jakie to były książki... Eksplozja wiedzy technicznej:
Unlike neighboring England and France, Germany experienced an unparalleled explosion of knowledge in the 19th century.
German authors during this period wrote ceaselessly. Around 14,000 new publications appeared in a single year in 1843. Measured against population numbers at the time, this reaches nearly today's level. And although novels were published as well, the majority of the works were academic papers.
The situation in England was very different. "For the period of the Enlightenment and bourgeois emancipation, we see deplorable progress in Great Britain," Höffner states.
Tak więc jeżeli ktoś się kiedyś zastanawiał dlaczego Niemcy są takie bogate i tak uprzemysłowione, to proszę bardzo. Oto odpowiedź. Gdy my ginęliśmy w powstaniach i jedliśmy korę z drzew na kołymie, Niemcy publikowali i dzielili się spontanicznie wiedzą korzystając z braku prawa patentowego. Siła przemysłowa Niemiec w XX wieku to konsekwencja. I tak jest do dziś.
Linki do dalszego poczytania Link 1, link 2, link 3, link 4
[youtube:http://www.youtube.com/watch?v=EgNTFU0mAtE]



Adamie już kiedyś to mówiłem, chyba nawet u ciebie na blogu. Prawo patentowe spowalnia naszą cywilizacje.
OdpowiedzUsuńDo tego mamy takie ciekawostki jak ITAR z którego częściowo musiałem zdawać dziś egzamin.. Cholerne USA.
Prawo patentowe w obecnym kształcie. Bez prawa patentowego chyba by było jeszcze gorzej. Trudno stwierdzić jednoznacznie.
OdpowiedzUsuńNareszcie :-) kilka uwag:
OdpowiedzUsuń1. Społeczność geeków, programistów i informatyków zdaje sobie sprawę z prawa patentowego, dlatego wielu z nich wspiera ruchy Wolnego Oprogramowanie i tym podobne inicjatywy. Memy dotyczące walki Samsunga z Applem poniekąd też temu służą. To, że jest to trochę naiwne, to inna sprawa. Po prostu robią, co mogą i potrafią.
2. Wydaje mi się, że sam łatwy dostęp do wszelakich wydawnictw naukowych, to niewystarczające wytłumaczenie na bogactwo i uprzemysłowienie Niemiec. Mówiąc żartem - coś musiało tych ludzi skłonić do wydawania swoich pieniędzy na książki, a nie na Schnappsy.
3. Zapewne trudno było publikować i zajmować się dzieleniem wiedzą w obliczu germanizacji i rusyfikacji, choć co prawda stało się tak nasze własne życzenie.
Przyznać jednak należy, że czytelnictwo w Polsce (jakiekolwiek) leży. A szkoda.
Odnośnie rozwoju Niemiec to w tej książce autor to rozwija. Ja tylko zagaiłem.
OdpowiedzUsuńDodać należy, że prawo własności ma powód istnienia: rzadkość materii. Prawa własności intelektualnej nie ma tego podstawowego powodu.
OdpowiedzUsuńPozwolę się zalinkować:
http://dpc-opinie.wikidot.com/wlasnosc-intelektualna
Krótko (bo późno jest).
OdpowiedzUsuńZA patentami na pomysły, rozwiązania i wszelkie patentowe zło:
1. ochrona interesów korporacji (jedna z metod walki z konkurencją) i dzięki temu:
2. powstawanie ośrodków badawczych, których jedynym celem istnienia jest R&D. Ośrodki te istnieją niezależnie od geopolityki! To dzięki nim odbywa się na Świecie prawdziwy rozwój technologii.
3. transfer wiedzy do rejonów Świata gorzej sobie radzących. Patent traktowany jako "kwant" wiedzy można odsprzedać lub podarować bez szkody dla stron.
PRZECIW:
1. łatwe naginanie prawa z powodu trudności obiektywnych, czy patent jest złamany czy nie. Przez to niezależne rozwiązanie jakiegoś problemu może okazać się bombą zegarową, gdyż np po latach wynalazca może dowiedzieć się, że naruszył patent należący do jakiejś korporacji i być zrujnowany.
2. w gruncie rzeczy patenty nie chronią ich posiadacza, o czym boleśnie przekonały się niektóre spółki motoryzacyjne (np Audi). Jak wiadomo Chińczycy kopiują wszystko, również design (wzornictwo przemysłowe), ale skopiowane samochody nie są sprzedawane w świecie zachodnim.
Temat rzeka :)
A co ma prawo patentowe do ilosci opublikowanych ksiazek?????
OdpowiedzUsuńOkreslenie zakresu intelectual property i praw autorskich (copyright) ma, jak najbardziej.
Zgadzam się, że konstrukcja "własności intelektualnej" jest sztuczna.
OdpowiedzUsuńBynajmniej jednak NIE JEST PRAWDĄ twierdzenie, że nie istniałaby własność, gdyby nie było państwa. Istnienie własności, w tym także własności ziemskiej, wyprzedza pojawienie się państw o tysiące lat.
Powiązanie wszelkiej własności z państwem to szkodliwy mit propagowany przez różnej maści "wrogów własności", wedle których jest to "instytucja opresyjna" - na podobieństwo policji czy księdza w konfesjonale...
Faktycznie, powinienem użyć sformułowania własność intelektualna
OdpowiedzUsuńJasne że wyprzedza. Spory majątkowe pomiędzy plemonami czy jednostkami były prowadzone przy użycia miecza bądź maczugi. Mało tego. Własność istnieje też w świecie zwierząt. Jak jakiś inny lew wejdzie na terytorium jakiegoś lwa, to wtedy jest spór o własność i żrą się aż do śmierci albo banicji.
OdpowiedzUsuń@Boska Wola
OdpowiedzUsuń"Bynajmniej jednak NIE JEST PRAWDĄ twierdzenie, że nie istniałaby własność, gdyby nie było państwa"
Jest jednak różnica. Bez państwa jednostka, ród klan jest w stanie mieć tyle własnosci, ile sam zdoła upilnować. W państwie koszty pilnowania zrzuca się na barki innych i to oni za owe pilnowanie płacą.-) W ten sposób płacisz ze swoich podatków, aby Bilowi Gatesowi czy innemu Kulczykowi czegos nie ukradli. No to zdrowe nie jest.
ten wywód ma kilka dziur..np
OdpowiedzUsuńPieniądze, które ludzi zaoszczędzili na fakcie, że nie musieli kupić sobie samochodu
Jakie pieniądze, skoro wszystko można kopiować? kto komu za co zapłaci? Juz nie wspominając, że pieniądze też można kopiować.
Jednak jak tylko kopia Twojej kopii wpadnie mi w ręce ja mam prawo dowolnie dysponować swoją kopią, bo jest moja.
poczytaj dokładnie co kupujesz. kupujesz możliwość słuchania, możliwość czytania, a nie kopię utworu literackiego czy kopię książki.
Głównym problemem nie jest prawo patentowe (własność intelektualna) ale CZAS ochrony. Postuluję "tylko" ograniczenie okresu ochronnego do 10 lat. Bez prawa do przedłużania. Ja rozumiem, że komuś dajemy monopol na coś bo w przyszłości to się społeczeństwu opłaci, ale nie na takie okresy czasu. Dowiedziałem się ,że w niektórych przypadkach (jakich?) przdłużono ochronę praw autorskich do 75 lat, a przymierzają się do 100.
OdpowiedzUsuń"Własność intelektualna jest sztucznym tworem wytworzonym przez prawo do zagwarantowania korzyści, monopolu dla wynalazcy do swojego utworu bądź dzieła" - dawno się w tak dużej rozciągłości z kolegą nie zgadzałem :)
OdpowiedzUsuńMój pomysł (oczywiście uproszczony schemat):
OdpowiedzUsuń1.Patenty są
2.Za pierwszy rok jego posiadacz uiszcza opłatę w wysokości 1 (czegokolwiek), za drugi 10, za trzeci 100, za czwarty 1000 itd. Nie sądze aby ktoś chronil patent przez wiecej niz 10-15 lat
3. Proste - chroni wynalazcow, ktrozy maja czas na zyski, nie hamuje rozwoju "aż tak bardzo"
tak mi pryszlo do głowy
@Adam Duda
OdpowiedzUsuń"John Locke po prostu szukał źródła własności i nie znalazł. Z braku laku odniósł się do czegoś niedefiniowalnego."
Małe sprostowanie: Locke'owska koncepcja pierwotnego zawłaszczenia NIE MA na celu tłumaczenia stosunków własności. Ona jest POSTULATEM. Zazwyczaj normatywnym, czasem pozytywnym, ale tak czy inaczej – postulatem, propozycją, nie próbą wyjaśnienia, jak działa to, co obecnie potocznie rozumiemy jako własność. W każdym innym przypadku teoria pierwotnego zagospodarowania musi okazać się błędna u podstaw. Kwestia posiadania jest zależna od możliwości i zdolności ochrony mienia, a nie od zagospodarowania. Odwołanie się do tej teorii nic nie da, bo teoria nie ochroni nas przed zewnętrznym agresorem. Właścicielem jest zawsze ten, kto potrafi ustrzec swoją własność przed innymi osobnikami (komunistami ;)) i dlatego też zagospodarowanie nie ma tu nic do rzeczy. Teoria pierwotnego zawłaszczenia mówi o tym, kto powinien być uznany za właściciela w świetle libertariańskiego prawa, nic więcej.
Open Source Technology to super sprawa.
OdpowiedzUsuń@Hans Klos
"Bez państwa jednostka, ród klan jest w stanie mieć tyle własnosci, ile sam zdoła upilnować."
Wszystko rozbija się o to, czy uważamy, że państwo jest najlepszym sposbem ochrony własności prywatnej. Dzisiaj dominuje pogląd, że jest. Według mnie nie jest (należę do mniejszości). Jeśli spojrzysz na historię ludzkości, to jedynie znikomy procent działań państwa ukierunkowy był na to, co liberałowie/libertarianie uznają za ochronę własności. Większośćz tych działń sprowadzała sięnatomist do:
- przesiedleń;
- wysiedleń;
- wywłaszczeń;
- grodzeń;
- spekulacji gruntami (Sakolski i "Great American Land Bubble" - polecam!)
- opodatkowania znacznie wykraczającego poza koszty potrzebne do ochrony;
Generalnie przepisy ograniczające własność, a dyktowane względami na dobro powszechne zawsze miały tendencje do mnożenia się, co dowodzi, że socjalizacja własności prywatnej zawsze postępowała w jednej z najistotniejszych jej podstaw.
Aż się tu prosi o cytat sprzed 200 lat z Tomasza Jeffersona:
OdpowiedzUsuń„Jeśli istnieje jakaś rzecz, którą natura uczyniła mniej niż inne podatną na wyłączne posiadanie, to jest nią działanie władzy myślenia zwanej ideą. Jednostka może ją posiadać jako swoją wyłączną własność dopóty, dopóki zachowuje ją dla siebie. Atoli w chwili, kiedy wyjawi ją innym, idea narzuca się im i przechodzi w ich posiadanie. Ten zaś, który ją otrzymuje, nie może się jej pozbyć. Cechą charakterystyczną idei jest to, iż nie można posiadać jej w części, bowiem każdy posiada ją w całości. Człowiek, który otrzymuje ją ode mnie, sam zdobywa wiedzę, nie pomniejszając mojej; wszak jeśli ktoś zapala ode mnie swój kaganek, otrzymuje światło, wcale nie umniejszając mojego. Idee winny zatem swobodnie rozprzestrzeniać się pomiędzy ludźmi dla ich moralnego i wzajemnego zbudowania, poprawy ich warunków życia, tak bowiem – jak się wydaje – w swej łaskawości zrządziła natura. Ona to sprawiła, że idee rozchodzą się wzdłuż i wszerz jak ogień, nigdzie nie tracąc nic ze swej intensywności. Są one jak powietrze, którym oddychamy, w którym poruszamy się i jesteśmy; nie ograniczają i nie zezwalają na wyłączne przywłaszczenie. Wynalazki zatem, z natury, nie mogą być przedmiotem własności.”
A więcej i współcześniej o specyfice ekonomicznej świata idei, a w szczególności świata sieci tu:
http://chlebus.eco.pl/CYBER/EkonomiaSieci.htm
tak apropos patentów:
OdpowiedzUsuńhttp://kopalniawiedzy.pl/Apple-Samsung-patent-proces-Lucy-Koh,16863
Nie tak dawno czytałem "Stulecie chirurgów". Jest tam opisana historia znieczulania eterem i bardzo ciekawy przykład, kiedy (w przypadku tak przełomowego odkrycia jakim było wynalezienie narkozy) państwo wkracza do akcji.
OdpowiedzUsuńOtóż państwo (chyba decyzją kongresu) wypłacało właścicielowi patentu nagrodę w zamian za zrzeczenie się prawa do patentu. Prawo do stosowania wynalazku stawało się darmowe.
Adamie, troche offtopic ale obecnie w radiu non stop leci kampania EU "co widać a czego nie widać" i jest to jedna z najbardziej bezszczelnych kampani jakie widziałem, aż się prosi żeby ją rzetelnie ocenić na dobrym blogu :)
OdpowiedzUsuńTo się nazywa dobijanie targetów. Mają kase do wydania na promocje, to wydają. Ile można w końcu tych znaków stawiać ;)
OdpowiedzUsuńCiesz się ze nie masz reklam ministerstwa edukacji, w których minister się chwali, że opłaca Ci nauczycieli dla twoich dzieci. Nic tylko w sygnet pocałować.
no tak ale po lekturze Bastiata na to co widać i czego nie widać inaczej patrze :P
OdpowiedzUsuń@Adam
OdpowiedzUsuńJeszcze lepsza byłaby reklama chwalącej się administracji z mottem pani Jakubiak - w sumie to my pozwalamy wam pracować.
WOJNA O PIENIĄDZ 2
OdpowiedzUsuńco myślicie o tej książce?
http://www.maklerska.pl/wojna-o-pieniadz-2-p-1826.html