sobota, 26 stycznia 2013

Równość

Zaczęło się od tego, że wszyscy mamy być równi wobec prawa. Trudno się nie zgodzić z takim podejściem, które de facto jest podejściem bardzo nowym. Przez większość czasu żyliśmy w innym systemie, gdzie był podział na arystokracje, szlachtę, chłopów itd. Każdy zgodnie z swoim stanem, który nabywał poprzez urodzenie w danej grupie miał inne prawa i przywileje. Dodatkowo przez większość czasu istniało niewolnictwo, a więc istniała grupa ludzi która nie miała praktycznie żadnych praw. Odejście od tego podziału to niewątpliwe duży cywilizacyjny postęp, aczkolwiek niedokonany do końca. Dziś w Polsce również istnieją przywileje, np dla rolników czy kleru. Nie płacą oni rozmaitych podatków czy ubezpieczenia emerytalnego, ale ich przywileje nie są determinowane przez urodzenie. To różnica. Nie wszystkie kraje przeszły taką “rewolucje”. W Indiach ciągle istnieje system kastowy, a to spory odsetek ludności świata. 


Następnie wymyślono, że skoro już mniej lub bardziej równi wobec prawa jesteśmy, to mamy mieć równe szanse. O co tutaj chodzi? Ano o to, aby każde dziecko miało takie same szanse odnieść sukces w życiu i żeby szanse na ten sukces nie były determinowane przez stopień zamożności rodziców. Głównie oczywiście chodzi o dostęp do edukacji i możliwość “wykazania się” przez dziecko, które po prostu miało to “nieszczęście”, że urodziło się w biednej rodzinie. Jest to niejako rozwinięcie pierwszej rewolucji. W systemie kastowym czy stanowym urodzenie z mocy prawa determinowało los dziecka. W systemie bezstanowym samo urodzenie nie determinowało przynależności do określonej grupy, ale w znacznym stopniu determinowało je wykluczenie ekonomiczne rodziców. Słowem, geniusz urodzony w biedzie prawdopodobnie nigdy swego geniuszu nie odkryje ani nie rozwinie, bo po prostu nie będzie miał takiej szansy. W starożytności czy średniowieczu tylko ludzie z wysokich stanów mogli być naukowcami, czy filozofami. Bardzo rzadko się zdarzało, żeby syn pastucha, zajmował się pisaniem prac o mechanice czy geometrii. Gdyby Arystoteles urodził się w biednej wiosce na prowincji, nikt by o nim nie słyszał. Zakładając że na świecie rodzi się jakiś promil geniuszy w całej populacji, to mocno zawężamy sobie pole do zaistnienia ludzi, którzy mogą zmienić nasze życie na lepsze. Takie motywy, oraz pewnie i swego rodzaju empatia, stały za powszechnym dostępem do edukacji finansowanym przez całe społeczeństwo.


Oczywiście problem powstał, gdyż pojawia się tu temat redystrybucji dochodów. Żeby biedne dziecko posłać do szkoły, trzeba zabrać jakiemuś bardziej zamożnemu rodzicowi. Jednak, gdybyśmy tylko z taką redystrybucją mieli dziś do czynienia...


Po równości wobec prawa oraz równości szans, przyszła moda na forsowanie równego traktowania. Zbiorową empatią można tłumaczyć walkę z dyskryminacją osób niepełnosprawnych z pełnosprawnymi. Równe traktowanie ludzi z odmiennymi orientacjami seksualnymi jest dla mnie tak samo oczywiste, jak równe traktowanie wegetarian z weganami.


Jednakże to co dla mnie jest oczywiste, nie znaczy, że musi być zapisane w prawie.


W Polsce obecnie przewija się dyskusja dyskryminacji homoseksualistów. W konstytucji mamy zapisane, że wszyscy są wobec prawa równi (art.32), a tym czasem w artykule 18 tego samego dokumentu mamy zapisane, że “Małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej”. Zatem w jednej ustawie jest sprzeczność. Wszyscy są równi, ale jak jesteś heteroseksualny  to jesteś równiejszy. Juryści mogą przekonywać za jedną bądź inną interpretacją prawa, jednak pytanie można zadać zasadnicze. Czy jest sens w ogóle regulować takie sprawy? Po co w ogóle taka instytucja jak małżeństwo? Poważnie pytam? Jaki w tym cel? Polityka prorodzinna? A po co polityka prorodzinna? Gdzie tu korzyść i dla kogo i dlaczego tylko dla wybranej grupy? 


Nie możliwym jest nakazać żeby każdy był heteroseksualny, trudno nakazać żeby każdy był uprzejmy. Gdzieś granice w ustawodawstwie trzeba znaleźć i lepiej powoli zacząć hamować ten "postęp", który wydaje się przekroczył już granice zdrowego rozsądku.


W awangardzie dalszego postępu z definiowaniem równości idą oczywiście kraje nordyckie. I tak nie tylko równy wobec prawa, równe szanse, ale równe traktowanie w nowym wymiarze!



Denmark, which like its Nordic neighbours prides itself on promoting equal treatment for men and women, has taken gender equality all the way to the beauty salon.

A ruling last month by Denmark's Board of Equal Treatment effectively stated that price differences between men's and women's haircuts were illegal.

It ordered a salon advertising women's haircuts for 528 crowns - £59 - and men's haircuts for 428 crowns - £48 - plus an extra fee for long hair, to pay 2,500 crowns - £281- to a woman who had filed a complaint.

800px-Boy_meets_barber


W Dani nie ma innych problemów ponad to, że mężczyzna płaci u fryzjera 428 koron, a kobieta 528. Trzeba to wszystko zrównać do jednej ceny w imię walki o równe traktowanie. Bawiąc się a proroka, łatwo zgadnąć, że następny krok, to równe ceny dla kobiet mężczyzn i dzieci i... psów. W końcu psy też są strzyżone przez fryzjerów i często po dyskryminującej cenie.


[youtube:https://www.youtube.com/watch?v=OogpelsR3oA]

wtorek, 8 stycznia 2013

Klif za rozdrożem

Amerykanie lubują się w tworzeniu thrillera z prostych spraw. Gdy mają za wysoki dług i zbliżają się do ustawowego limitu zadłużenia, to nazywają ten proces zbliżaniem się do “debt ceiling” i rysują metaforę w której głowa wujka Sama uderza w sufit długu. Media są w swoim żywiole. Pod koniec roku mieliśmy akcję “Fiscal cliff” czyli spadanie wujka Sama w przepaść, po tym jak deficyt budżetowy przekroczył wszelkie rozmiary rozsądku. O tym, że nawet najstarsi górale nie potrafią znaleźć w najciemniejszych zakamarkach swojej świadomości podobnego szyku rozwartego pomiędzy wydatkami budżetowymi a przychodami świadczy poniższy wykres.


federal-spending-and-revenue-as-a-percent-of-gdp

Wykres przestawia federalne przychody (niebieska linia) i wydatki (czerwona) w relacji do PKB. Ale się porobiło. Wydatki na historycznym maksimum, przychody w okolicy historycznego minimum.

Z wykresu pierwsze co można odczytać, to to, że jak Ameryka chce, to może. Co by nie mówić o kreatywnej księgowości Clintona, to trend jest nad wyraz mocny. Wydatki spadały bardzo szybko, przychody z podatków (w relacji do PKB) rosły i równoważyły budżet. Można? Można. Potem widać obniżki podatków za Busha Jr i wzrost wydatków min. na wojnę o ropę i o tak zwany “homeownership”. Konsekwencje tej drugiej wojny widzimy już dalej. Konsekwencję tylko po stronie wydatków federalnych czyli transferów pieniężnych dla osób dotkniętych kryzysem oraz programów stymulacyjnych Obamy. Doliczyć do tego by należało bailouty Wallstreet, które powiększyły bilans Fedu o dodatkowe 3,5 bilona dolarów.


Zatem Stany mają dwa problemy. Problem za niskich podatków oraz znacznie większy problem za wysokich wydatków.


Weźmy stronę wydatkową. Jeżeli rozbijemy wydatki na transfery socjalne (czyli z jednej kieszeni w drugą) oraz na pozostałe wydatki (infrastruktura, wojsko, administracja etc) to można zauważyć kolejny szyk rozwarty.


2

Co widzimy na obrazku:

  • Linia czerwona to “Personal Current Transfer Receipts / GDP” czyli transfery socjalne jako procent PKB

  • Linia niebieska to pozostałe wydatki budżetowe czyli infrastruktura, wojsko, sądy, administracja etc. jako procent PKB (całe wydatki budżetowe pomniejszone o PCTR)


To co widzimy, to miarowe ale stałe przekształcenie charakteru państwa. Państwa koncentrującego się na inwestycjach w swoją infrastrukturę, na państwo koncetrujace się na zabezpieczeniu egalitaryzmu. Krótko mówiąc z państwa idei Laissez-faire do idei Welfare-state.

Ktoś by to nazwał, demokracją przejrzałą.

Problem klifu fiskalnego mógłby być doskonałym momentem do ponownej próby odpowiedzi na pytanie, jakim krajem ma być Ameryka. W amerykańskich mediach oczywiście próżno szukać takich dyskusji. Tym bardziej po wygranych wyborach prezydenckich.

Jedno jest jednak pewne... Jak tak dalej pójdzie, to USA może być kolejnym członkiem Unii Europejskiej ...zaraz po Chorwacji.

[youtube:https://www.youtube.com/watch?v=kb8WGig0MLU]

piątek, 4 stycznia 2013

Ameryka - czyli pożegnanie z Wegelinem

Trzy lata temu pisałem o szwajcarskim banku Wegelin & CO. Był to najstarszy bank szwajcarski, który tuż po wybuchu kryzysu i rozpoczęcia przez amerykański bank centralny masowego druku pieniądza wysłał list do swoich klientów. List odważny i wielce wymowny, który doradza swoim klientom porzucenie dolara. Sam bank z racji wejścia nowych przepisów w których rząd USA narzuca bankom aktywną współpracę w celu wyłapania osób unikających opodatkowania, ogłosił porzucenie operacji na dolarowych obligacjach jak i działalności w USA. Polecam przeczytać ten archiwalny wpis i podsumowanie wniosków Hummlera, ówczesnego członka zarządu Wegelin & Co:


Wegelin czyli pożegnanie z Amerką


Niestety znowu się okazuje, że najwięcej bohaterów leży na cmentarzach. Dziś po 260 latach swojego istnienia na stronach Wegelina wisi taki oto nekrolog.




Amerykański urząd skarbowy wygrał proces, w którym Wegelin & CO był oskarżony o "ułatwianie unikania płacenia podatków przez obywateli USA". Wyrok jest bezpośrednią przyczyną zamknięcia banku. [edit - ponieważ widzę, że nie każdy łapie o co chodzi. Sprawę można przyrównać do procesu właściciela pubu na krakowskim przedmieściu za sprzedaż piwa dwudziestolatkowi, który ma obywatelstwo USA. Jako, że amerykańskie prawo zabrania sprzedaży alkoholu osobom poniżej 20 roku życia, w oczywisty sposób powstało przestępstwo... tylko, że w Warszawie ;) [/edit].

Świat się kończy, nie ma już "szwajcarskich banków". Jak tylko coś piśniesz o tajemnicy bankowej, to w Nowym Yorku cię zlicytują.

Rynek nie znosi próżni i zapewne już niedługo poznamy kolejny "kraj symbol", w którym pieniądze będą sobie mogły leżeć bez akceptacji międzynarodowego policjanta skarbowego. Obstawiam, że to będzie kraj z bronią atomową... Iran?

[youtube:http://www.youtube.com/watch?v=cE4YRnjrM1Q]

Rewolucje

Wyrażenie "rewolucja" ma dość krótką historię, bo po raz pierwszy zaczęto go używać na określenie rewolucji w 13 koloniach angiels...