Wyrażenie "rewolucja" ma dość krótką historię, bo po raz pierwszy zaczęto go używać na określenie rewolucji w 13 koloniach angielskich oraz rewolucji francuskiej. Wcześniej używano wyrażenia "polityczne wrzenie, wstrząs" lub po prostu okres anarchii. Z paroma wyjątkami okresy rewolucji były bardzo długie, krwawe i przede wszystkim niesterowalne. Traktowano je tak samo jak epidemię dżumy, pożar czy huragan. Ot jest wydarzenie, które się toczy, ale nikt nie ma realnego wpływu na nie. Nawet stając po jednej z wielu stron, jest się tylko elementem żywiołu, który dopiero po wypaleniu umożliwi na nowo uporządkować życie.
W wojnie 30 letniej, która tylko z nazwy była wojną, a w rzeczywistością niekontrolowaną rzezią przez odziały maruderów, dezerterów, chłopskich bojówek z religijnymi czy w końcu regularnymi armiami zginęło w krajach niemieckich od 25-40% populacji. W niektórych regionach pomorza czy Czech straty dochodziły aż do 90 %. Ta rewolucja o podłożu religijnym skończyła się wtedy, kiedy nie było już komu walczyć. Żywioł się wypalił. Coś co miało być krótkim starciem o uporządkowanie kwestii religii w cesarstwie, stało się 30 letnim konfliktem, w którym żołnierze polegli w bitwach stanowili mały odsetek strat.
Rewolucja Francuska, dziś postrzegana jako bardzo dynamiczna i krótka, ówcześnie opisywana ją jako trwający proces. Niekontrolowany. Przeszły 4 fale kolejnych rad czy ciał rewolucyjnych gilotynujących swoich poprzedników. Okres Napoleona to pokłosie tego bałaganu, ale sam zakończył się bałaganem. Po pokoju wiedeńskim Francja ciągle szukała swojego modelu. Od monarchii, do cesarstwa czy kolejnych republik parlamentarnych. Konstytucja Francji zmieniała się tak szybko, że żartowano, że zrobiono z niej czasopismo periodyczne. Praktycznie do końca wojny fracusko-pruskiej z 1871, w której Prusy (wtedy przecież relatywnie mały kraj) przeorały całą północną Francję i upadku komuny paryskiej, nastąpiło otrzeźwienie i ustanowienie relatywnie stabilnych rządów trwających do dziś. Rewolucja, która początkowo zdawała się błyskawicznym procesem trwała 9 dekad. Tyle trwało też mentalne przejście z feudalizmu do obecnego modelu zachodniego społeczeństwa.
Nawet tzw "chwalebna rewolucja" brytyjska z 1688 roku, która opisuje się jako przykład szybkiego i bezkrwawego przewrotu, była tylko bezkrwawa w Anglii. W Szkocji czy Irlandii zapoczątkowała dekady wyniszczających wojen trwających dekady.
W zasadzie jedyne krótkie rewolucje to te przeprowadzone pod dyktando wskazówek Machiavellego. Bolszewicka, Meo Zedonga czy Hitlera. Opierały się one jednak na wprowadzeniu totalnego terroru na wszystkich szczeblach drabiny społecznej, co wiązało się z hekatombą wymordowanych ofiar. Zresztą, sami przywódcy mówili, że rewolucja ciągle trwa, ponieważ ciągle potrzebne były ofiary do podtrzymania terroru. Dopiero gdy społeczeństwo złamano i ustanowiono nową mentalność ludzi, można było zmniejszyć skalę ludobójstwa.
Upadek komunizmu i przewrót w takich krajach jak Polska, Czechosłowacja czy kraje bałtyckie należą jak narazie do najmniej krwawych i z najmniejszym stopniem anarchii w czasie samego przewrotu. Składa się na to oczywiście wiele czynników, ale jeden moim zdaniem się wyróżnia. Jest nią konsensus "rewolucjonistów" do wypracowania i zbudowania modelu działania społeczeństwa demokratycznego jaki istnieje w krajach zachodnich, a wypracowany w XIX wieku. Do zbudowania kraju opartego o rządy instytucji, a nie o rządy autokratyczne. Mieliśmy bardzo blisko przykład jak to działa i jak powinno być zbudowane. I wiedzieliśmy też, że tranzycja wymaga wielu poświęceń. Przede wszystkim poświeceniu władzy, która w toku rewolucyjnego przewrotu spada często w ręce przypadkowych osób i zbudowaniu instytucji o charakterze inkluzywnym. Krótko mówiąc, ustanowienie rządów prawa jednakowego dla wszystkich obywateli.
To jest niestety bardzo trudne i uzależnione od mentalności obywateli. Różnicę pomiędzy charakterem państwa inkluzywnego a ekstraktywnym myślę, że najlepiej obrazuje anegdota o młynarzu Arnoldzie, Fryderyku I i sądzie berlińskim. Takie instytucje i siłę takich instytucji Prusy miały zbudowane już w XVIII wieku. Proszę sobie wyobrazić taki sam proces i takie same naciski "władcy" w rewolucyjnej Syrii czy gorącej dziś Ukrainie.
Dlatego, żeby rewolucja demokratyczna, której celem jest ustanowienie rządów prawa na wzór zachodni, miała szanse przetrwać próbę czasu i nie popaść w dekady walk, które mogą się zakończyć powrotem do punktu wyjścia, musi zaistnieć na pewnym podłożu. Obywatele jak i przywódcy przewrotu muszą mieć pewne bodźce, pewną realną szansę i wizję przyszłości, jaki kraj zbudować. W nowo przyjętych krajach do EU te bodźce i wizja była bardzo realna i silna, jakkolwiek naiwna i idealistyczna mogła się wydawać na samym początku. Kraje bałtyckie, będące od stuleci w niemieckim, szwedzkim czy polskim kręgu kulturowym, niejako rzutem na taśmę uciekły z oligarchicznego modelu rosyjskiego. Polska, zawsze będąca między wschodem a zachodem, miejmy nadziej raz na zawsze wstąpiła do krajów o inkluzywnym charakterze.
Ukraina nie zdołała w latach 90 przejść tej transformacji. Szybko zapanowały tam żywioły władzy obecne od stuleci. Niepodzielne rządy dawniej magnatów polskich, zastąpione później przez ich urzędniczych odpowiedników w Rosji carskiej czy sowieckiej odnowiły się w roku 90. Ludzie po prostu nie znali innego modelu systemu społecznego. Nie było tkanki, która mogła na nowo zdefiniować Ukrainę, a samym przywódcom łatwiej było ukraść kilka mld $ z majątku narodowego niż iść drogą wyrzeczeń w kierunku próby budowania modelu kraju, który nigdy na tym terytorium nie istniał.
Dlaczego Ukraina teraz ponownie wpada w rewolucyjny nastrój. Wystarczy spojrzeć na jej ekonomiczne otoczenie na poniższej mapie:
Dwie dekady przepływu informacji pomiędzy zachodem a Ukrainą, obserwację przez młodych rozwoju np. Polski, która PKB per capita w momencie zrzucenia jarzma sowieckiego miała takie same jak Ukraina a dziś 3 razy wyższe; obserwacja korupcji doprowadziła do podskórnego wrzenia. Wystarczył mały punkt zapalny jakim było odrzucenie, w sumie mało znaczącej umowy z Unią Europejską, jednak wyznaczającej trend. UE oferowała uporządkowanie i ujednolicenie prawa, co jest charakterystyczne dla rządów instytucji w odróżnieniu od miliardowych układów na telefon z władcą kremla co jest charakterystyczne dla rządów autokratycznych.
Teraz rewolucja trwa. Im więcej będą rozmawiać w parlamencie, im silniejsza determinacja ale też im silniejszy przykład z zachodu czy UE, tym większa szansa, że nie zakończy się w toku wieloletnich wewnętrznych wojen, w której wiele demonów (religijnych, narodowościowych) może się obudzić. Najlepsze są te rewolucje, o których mało się pisze w książkach do historii.
Czy my, jako Polacy powinniśmy kibicować Ukraińcom w tym przewrocie? Pomijając elementarne poczucie empatii jakie powinno towarzyszyć każdemu, z ekonomicznego punktu widzenia powinniśmy widzieć Ukrainę w kręgu krajów o zachodnich standardach. Proszę spojrzeć na powyższą mapę i wyobrazić sobie kraj biedny jak Maroko na miejscu Luksemburga. Trudno? Dlatego, że w bogatym otoczeniu trudno być biednym. Tak samo Polska, im bogatsze otoczenie będzie miała, tym większy potencjał do bogacenia się.
Tym którym przeszkadzają rzezie wołyńskie chciałbym zaproponować chwilę refleksji nad przyczyną tamtych zdarzeń. Polacy nie lubią się bić w piersi, stąd wnioski z historii tak rzadko wyciągają.
Można się cofać do przyczyn powstań kozackich, ale dla zachowania krótkiego dystansu wspomnę tylko co myślał Roman Dmowski jadąc negocjować warunki pokoju wersalskiego i ustalać granice państwa polskiego.
"Do narodów wielkich (Polacy - AD), twórczych politycznie i cywilizacyjnie, nie stosuje się tej miary co do drobnych narodków (Ukraińcy - AD) dążących do emancypacji politycznej; ich obszaru narodowego nie utożsamia się z obszarem etnograficznym, językowym" Roman Dmowski "Polityka polska i odbudowywanie państwa"
Następnie Polska uzyskała tereny Ukrainy i zaczęły się represje i akcje o których Polacy nie chcą pamiętać jak pacyfikacja małopolski wschodniej z 1930 roku czy akcja polonizacyjna-rewindykacyjna. Ta spirala nienawiści miała swoje apogeum w rzeziach wołyńskich, w których Polacy z centralnej polski również brali czynny udział, bynajmniej nie w obronie ludności Polski, ale rzezi ukraińskiej. Tyle jeżeli chodzi o drugą stronę medalu.
Dziś, kilka pokoleń dalej, na terenie Ukrainy nie ma już Polaków i nikt nie myśli o rzeziach czy zemście, tak samo jak nie myślimy o mordowaniu Niemców. Sama Ukraina mało ma symboli narodowowyzwoleńczych, stąd i nieszczęsny "bohater" Bandera. Jednak niewiele może się różnić nasze żądania do usunięcia jego pomników do jeszcze nie wysuwanych ich żądań do usuwania pomników Dmowskiego. Oczywiście istnieją też ekstremiści, noszących portrety Bandery czy naszywki SS Galizien na ramionach. Idioci są wszędzie, a i w Polsce mamy swoich posługujących się swastyką lub znakiem ją imitującym. Z szerszej perspektywy, to nie ma znaczenia.
Zrobił się wpis historyczny, na blogu ekonomicznym, także może jeszcze dodam, że jeżeli na Ukrainie ma być lepiej, to ogłosić bankructwo powinna właśnie teraz. Później będzie za późno.
[youtube:http://www.youtube.com/watch?v=yxP6DteYyEo]

Słowa Romana Dmowskiego są trochę demonizowane. Czytane dzisiaj brzmią okropnie rasistowsko. Wówczas były one odbierane inaczej - skoro Ukraińcy nie dali rady wybić się na niepodległość, to wyraźnie na nią nie zasługiwali. Wówczas politycy wyrażali swoje poglądy bardziej dosadnie.
OdpowiedzUsuńNie dali rady wybić się na niepodległość również wtedy, gdy Piłsudski ruszył z wyprawą na Kijów. Znowu - albo im się nie chciało, albo woleli żyć pod rosyjskim panowaniem (czy to białym, czy czerwonym) niż przyjąć polską pomoc. W każdym razie najwyraźniej nie zasługiwali na wolność. Takie są brutalne prawa polityki międzynarodowej.
Co do polityki polonizacyjnej - prowadzona w długim okresie czasu metodami pokojowymi (choć czasem wrednymi) nie jest zła. Analogiczny proces wobec Białorusinów przebiegał bez większych problemów. Również inne kraje prowadziły i prowadzą podobne akcje. To również jest brutalne, ale niestety normalne.
Problem w tym, że Ukraińcy polonizować się nie chcieli, a dawali temu wyraz prowadząc akcje, które dziś nazywalibyśmy terrorystycznymi - łącznie z zamordowaniem Bronisława Pierackiego czy Tadeusza Hołówko.
Jeśli się mylę, to proszę mnie wyprowadzić z błędu, ale wydaje mi się, że akcje odwetowe Polaków za rzezie wołyńskie były stosunkowo rzadkie - Polacy mieli utrudniony dostęp do broni, a AK odmówiło wysłania na zagrożone tereny jednostek z centrali.
Podsumowująć - Ukraińcy jak tylko mieli możliwość zemsty na Polakach, to realizowali ją w makabryczny sposób (profesor Wieczorkiewicz stwierdził, "nawet w najbardziej przerysowanych amerykańskich filmach nie ma takich scen, jakie miały miejsce na Ukrainie"). Może również wtedy nie zasługiwali na niepodległość? A dzisiaj? Gotów jestem uwierzyć, że Julię Tymoszenko zamknęli słusznie i za prawdziwe przekręty. Ale żeby ją dotkliwie pobić w więzieniu?
Czytam również inne książki z epoki i wtedy faktycznie był inny język. Np czytanie dzisiaj Churchilla daje ten obraz, jak brak tolerancji czy szowinizm był czymś normalnym, w zasadzie parlamentarnym językiem. Nie zmienia to jednak faktu, że poszliśmy ostro na wschód mieniąc się jako nacja wyższa, dając tym samym pretekst (po raz kolejny) do tego co zaszło później. oczywiście nie usprawiedliwiam rzezi. Kontekst jednak tego jest trochę bardziej szerszy, niż mam wrażenie przyjęty w Polsce.
OdpowiedzUsuńTłumaczenie ówczesnego języka polityki brakiem tolerancji czy szowinizmem wydaje mi się niewystarczające. Skoro trzymamy się tamtej, minionej epoki, to powtórzę swój argument - co polski rząd miał sobie myśleć o Ukraińcach, którzy gotowi byli na akcje terrorystyczne wobec Polaków, ale nie byli na tyle odważni i zdeterminowani, by z pomocą Piłsudskiego zbudować sobie państwo, choćby zależne od Polski?
OdpowiedzUsuńWracając to współczesności - co daje Ci przeświadczenie, że Ukraińcy zechcą przyjąć zachodnie standardy? Jak bardzo jesteś przekonany, że zwyczajnie nie odrzucą kategorycznie każdego przywódcy, który będzie musiał iść na jakiś kompromis z Unią Europejską?
Mam wrażenie, że wspomniany przez Ciebie kontekst przyjęty w Polsce jest i tak o wiele szerszy niż analogiczny na Ukrainie.
Pamiętaj, że Polski nie było przedtem, tak samo jak Ukrainy. Tylko nasza pazerność przy układzie wersalskim spowodowała, że łyknęliśmy więcej niż mogliśmy przetrawić.
OdpowiedzUsuńOczywiście, że nic nie jest pewne i niczego nie jestem przeświadczony. Jeżeli nie przyjmą zachodnich standardów, a już przecież mieli na to dwukrotnie szanse, to będą biedować i nie za wiele nas obchodzić. A szkoda,
Uważasz, że Polska nie powinna była starać się kresy południowo-wschodnie, bo było tam wielu Ukraińców? A co z mieszkającymi tam Polakami? A co z faktem, że wówczas np. Lwów był miastem z większością polsko-żydowską, a okoliczne tereny wiejskie głównie ukraińskie?
OdpowiedzUsuńUważasz, że gdyby zachodnie mocarstwa pochyliły się wówczas nad Ukraińcami, to założyliby oni normalne państwo? Jeżeli tak, to dlaczego tego nie zrobili?
Uważam, że Polska wzięła sobie za dużo mniejszości na głowę, biorąc pod uwagę fakt, że nie miała państwowości przez półtora wieku.
OdpowiedzUsuńNatomiast nie o tym jest ten wpis. Masz swoją wiedzę i jest rok 2014. Interesuje mnie jak się teraz ustosunkować do sytuacji na Ukrainie, a nie rozpamiętywanie tego co było prawie 80 lat temu.
I interesuje mnie Twoje zdanie w tej kwestii. Rok 2014.
Kwestie historyczne ciągnąłem z dwóch powodów - bez urazy, Adamie, ale jednym było to, że moim zdaniem trochę nieuczciwie je przedstawiłeś.
OdpowiedzUsuńCo do współczesności - osobiście chciałbym i życzę Ukraińcom, by wreszcie wydobyli się z nędzy i dziczy, w które wpędzili ich przede wszystkim Rosjanie. Jak sam słusznie zauważyłeś wymaga tego elementarne poczucie empatii. Niestety moja wiedza podpowiada mi, że do tego nie dojdzie z analogicznych przyczyn, co 80 lat temu. Mimo, iż jestem przekonany, że jest tam wielu dobrych i uczciwych ludzi, to zapewne znów władzę przejmie tam jakiś straszny człowiek. Z kolei taki Kliczko, który wydaje się rozumieć, że czasami trzeba schować dumę do kieszeni, zostanie okrzyknięty zdrajcą.
Aczkolwiek muszę się zastrzec - co do wydarzeń historycznych mam często zdanie dość zdecydowane i jednoznaczne. Sprawy bieżące oceniam ostrożniej.
Dzięki za ten komentarz. O tym chciałem pogadać pod tym wpisem. Ja też uważam, że nie mają za wiele szans. Tym bardziej, że w sobotę, jak tylko poczuli władzę w swoich rękach zaczęli się radykalizować. Dodatkowo Tymoszenko dolewała oliwy do ognia. A to wróży wariant egipski po Mubaraku.
OdpowiedzUsuńTym bardziej, że pozostaje nierozwiązana kwestia bankructwa.
Jedyne wyjście, to wzięcie pomocy z MFW, przejść transformacji jak inne kraje bloku wschodniego tworząc prawo na zasadzie copy paste, łącznie z galopującą inflacją, prywatyzacją, obniżką płac i podwyżką cen gazu i budowę kraju praworządnego w którym opłaca się inwestować. Czy do tego Ukraińcy dorośli? Może Majdan byłby to wstanie zrozumieć i przetrwać, ale to tylko promil ludności Ukrainy.
Także moim zdaniem raczej nic z tego nie będzie, no ale kibicuje im.
Nie ma sprawy. Wróć do częstszego pisania, to będziesz miał więcej takich komentarzy :-)
OdpowiedzUsuńDzikie Pola nadal są dzikie.
OdpowiedzUsuń"Janukowycz był gwarancją stabilności w tym kraju,"
OdpowiedzUsuńChyba nie zauważyłeś, że właśnie za Janukowycza Ukraina się kompletnie zdestabilizowała. Także on nie był tą gwarancją. Wręcz przeciwnie.
Gwarancją będzie bogata Ukraina w zachodnim kręgu kulturowym. Bo bogactwo uśmierza jakiekolwiek ruchy wywrotowe i oddala od Rosji. Skorzysta na tym również Polska.
Nie ma czegoś takiego na zachodzie jak "rządy prawa". Chyba że mamy na myśli prawo pięści.
OdpowiedzUsuńNiestety nie ma żadnej pewności że bogactwem da się ukrócić nacjonalizm, nie dlatego że ludzie syci wojen nie prowadzą, ale dlatego że do poziomu sytości jaki gwarantowałby spokój i zanik skrajnej prawicy na Ukrainie dzieli nas 50? 70 lat? Proszę sobie wyobrazić "reformy Balcerowicza" na Ukrainie. Przecież W Polsce wszystkie wskaźniki spadły około 5-razy - zarobki, bezrobocie wzrosło. Najgorsze że wzrosły nierówności. Polska zanotowała największy wzrost nierówności społecznych w całej Europie. Przeżyliśmy okres biedy i niepokojów społecznych( górnicy z kilofami w Warszawce). Na wschodzie to wszystko trzeba będzie pomnożyć razy 3- zarówno kontrasty i nierówności jaki i nastroje apoteozujące użycie siły. Jeśli czegoś trzeba Ukrainie teraz to budowy społeczeństwa obywatelskiego,a tego nie buduje sie wprowadzając "terapię szokową" w interesie bogaczy. A przecież nikt chyba na poważnie nie myśli o akcji "nacjonalizacji przemysłu wydobywczego" pod egidą MFW ;-) ;-) Ja wiem że podstawowa dobra wiara zakąda że gospodarka daje sie rozwijać jako proces na którym "wygrywają wszystkim". To bardzo piękne marzenie, dzieci w to wierzą. Ponadto mówi sie że postęp, współpraca i wzrost gospodarczy likwiduje konflikty polityczne. W praktyce jednak gospodarka w krajach jak Ukraina, po latach rujnującej polityki dzikiego kapitalizmu ( przecież oligarchie nie rosną w państwach socjalnych czy socjaldemokratycznych...) rozwinie się jako proces "grabieży zasobów" przez korporacje ( podobnie jak w Polsce tylko ostrzej). Natomiast kultura i cywilizacja zostaną stłamszone i nie będą rozwijać się równie gwałtownie jak PKB. W konsekwencji wzrosną dysproporcje, kontrasty i wielkość wymian pieniężnych, ale spetryfikują się relacje społeczne i poglądy ideologiczne. Okaże isę że remedium na traumę" kradzieży mienia wspólnego" będzie resentyment narodowościowy. Pierwszym postulatem MFW będzie wcale nie "reforma gospodarczą" ale całkowite i bezwarunkowe otwarcie rynku na konkurencję firm z zachodu. A to oznacza kolkejną, już nie rewolucję ale wojnę za 5 lat.
OdpowiedzUsuńWszystko są to gołosłowne fantazje - realnym problemem zas jest Rosja. W Ukrainie żyje 25% mniejszość rosyjska. To jest Wiele Milionów Ludzi. Oni nie muszą kochać Putina i z pewnością spora część wolałaby by zależność od Rosji nie była bardzo ostentacyjna. Ale wielu z nich - chciałaby by była. Ukraińcy także z pewnością sa podzieleni - choć z pewnością hodują sentyment do Niemców jako "ostatnich przyjaciół" co zresztą widać na każdym kroku. Ukrainy nie da się łatwo "wyrwać Rosji". Czy poza tym na pewno jest tow interesie Polski? A może nie? Może nasz interes to Ukraina zależna od Rosji, która wprowadzi tam gospodarczą stabilizację? Ukraina ma nie tylko gospodarcze znaczenie. Ma także znaczenie wojskowe i strategiczne. Ten kto kontroluje Morze Czarne, ma dostęp do przestrzeni powietrznej o istotnym znaczeniu, także w kontekście Bliskiego Wschodu i Azji. Rosja nie może sobie pozwolić na utratę tego wpływu. Gdzieś już pisałem, że Radek Sikorski w toku dyplomacji dbał o interes wielu państw. Gdyby jakimś zrządzeniem losu należało podać tylko jedno z nich ( bo w "formularz nie ma miejsca na więcej"), na pewno nie byłaby to Polska.
"Janukowycz był gwarancją stabilności w tym kraju,"
OdpowiedzUsuńBuahaha. Doprowadził tym co robił do dwóch rewolucji na Ukrainie ("pomarańczowej" i obecnej) i niby "był gwarancją stabilności tego kraju". Niewyobrażalne do jakiego stopnia niektórzy żyją w alternatywnej rzeczywistości.
Nie wiem jak to się stało ale mój wpis krytyczny wobec gospodarza zniknął. Nie chce mi się tego pisać jeszcze raz. Może gospodarzowi uda się go odzyskać
OdpowiedzUsuńZgadzam się w całej rozciągłości ze p. Sprocketem.
To bardzo, bardzo smutne, że Polak na swoim blogu uprawia ukraińską politykę historyczną, powtarza bzdury i relatywizuje oczywiste zbrodnie.
Proponuję trochę poczytać.
Trochę nie na temat - dzięki za tą mapkę. Pierwszy raz widzę takie ciekawe połączenie - gęstość i jednocześnie bogactwo ;)
OdpowiedzUsuńTrochę nie masz racji pisząc to co powyższe w tym wpisie. Po pierwsze granica wschodnia ustalona została po podpisaniu traktatu ryskiego w 1921 roku a nie w trakcie konferencji wersalskiej w 1919. Po drugie, nowo kreujące się wówczas państwo o nazwie Związek Radziecki po przegranej wojnie 1919 - 1920 podczas wspomnianej powyżej konferencji w Rydze, zaproponowało granice wschodnie znacznie dalsze, tzn takie do których dotarła armia polska, jednakże polska delegacja nie przyjęła tej oferty i skończyło się na tych granicach których kształt znamy z podręcznika historii. Także proponuje trochę poczytać a nie oskarżać o pazerność, nomen omen była to ekipa, która wywalczyła najwięcej dla kraju biorąc pod uwagę ten okres wielkich zawirowań od Insurekcji Kościuszkowskiej do dziś. Wystarczy spojrzeć na kłótnie przywódców w trakcie Powstania Listopadowego czy kłótnie w łonie rządu emigracyjnego w trakcie II wojny światowej.
OdpowiedzUsuńOdnoszę wrażenie, że brakuje Ci logiki w ciągu dyskusyjnym. Na twoje stwierdzenie, że "nasza pazerność przy układzie wersalskim spowodowała, że łyknęliśmy więcej niż mogliśmy przetrawić" odpowiadam ci, że o kształcie granicy wschodniej zadecydował pokój ryski a nie konferencja wersalska. Ty mi zarzucasz, że przywiązuje zbyt dużą wagę do rezultatu, czyli pokoju ryskiego a za małą do przyczyny, czyli konferencji wersalskiej. Przez twoją wypowiedź przebija kompletny nonsens. Poza tym to co najważniejsze to to, że granice wschodnie ustalono na takie jakie wówczas były nie był to wynik założeń Traktatu Wersalskiego (czyli przyczyny jak to próbujesz błędnie tu sugerować swoim Czytelnikom) tylko kształt granic przedrozbiorowych, do których próbowano w maksymalnym stopniu wrócić, to po pierwsze, a co ważniejsze struktury etnicznej, która była wprawdzie mieszana ale w wielu regionach przeważał czynnik polski (swoją drogą porównywanie ówczesnej struktury etnicznej wschodniej Polski a dzisiejszej zachodniej Ukrainy i zachodniej Białorusi jest jak porównywanie klimatu na Ziemii i na Marsie - jednym słowem różnica kolosalna). Te dwie rzeczy spowodowały, że podczas spotkania w Rydze w 1921 roku to delegacja polska zdecydowała się na określone terytorium na wschodzie, nie było żadnego posługiwania się faktami dokonanymi (wymyślasz) czy wynik sond robionych podczas konferencji w Wersalu. Był to tylko wynik, jak już wspomniałem, chęci powrotu do pewnego kształtu terytorialnego państwa sprzed rozbiorów oraz zagarnięcia jak największego terytorium z czynnikiem polskim na wschodzie, to było prawo zwycięzcy, a okoliczność była o tyle korzystna, że ówczesna bolszewicka Rosja podczas ustalania ostatecznej wersji traktatu kończącego wojnę polsko - bolszewicką szła Polsce na rękę.
OdpowiedzUsuń