wtorek, 28 października 2008

Krugman, Friedman


Pieniądz jest widzę coraz bardziej intrygujący u czytelników tej strony. I dobrze!! Im więcej nam coś nie pasuje, tym szybciej dochodzimy do wniosku, że pewne obowiązujące dziś dogmaty nie są wcale takie oczywiste. A to dobry krok od wyzwolenia się z bezkrytycznego przyjmowania papki dziennikarskiej. Kwestionuj wszystko, ale bądź konstruktywny.



Kilka sprostowań się należy, po uprzednich dyskusjach w komentarzach.



Nie mówię, że pieniądzem musi być złoto. Nie jest to jakiś dogmat czy aksjomat. Zauważam tylko fakt, że w toku ewolucji pieniądza, złoto zostało dobrowolnie wybrane na główny pośrednik wymian handlowych. Gdyby ludzie w przeszłości dobrowolnie wybrali sobie już te sławne barany, jako pieniądz, to pisałbym tu, że barany są jedynym prawdziwym pieniądzem. Ale nie wybrali. Wybrali złoto, srebro czy miedź.


Zresztą sam Greenspan to całkiem nieźle opisał w artykule z przed lat. Greenspan to całkiem mądry facet i dokładnie wie co się dzieje dziś w gospodarce. Jego problem polega na tym, że gdy został prezesem FED’u to nagle musiał się zajmować polityką pieniężną i w końcu ugiął się politykom i zaczął drukować pieniądze jak dziki. Teraz nie może powiedzieć to co mówił 40 lat temu, że system monetarny jest chory, a nie wolny rynek. Ale zobaczmy co miał do powiedzenie jak nie był prezesem FED:





Histeryczna wręcz nienawiść do „standardów złota” łączy interwencjonistów państwowych wszelkiego rodzaju. Wydaje się wręcz, że to oni, jaśniej i wyraźniej niż sami zwolennicy gospodarki wolnorynkowej wyczuwają, iż złoto i wolność gospodarcza są niepodzielne, że standard złota jest atrybutem gospodarki wolnorynkowej, i że są one od siebie wzajemnie uzależnione i zdane jedno na drugie.


Aby pojąć przyczyny ich nienawiści, konieczne jest przede wszystkim dokładne zrozumienie, jaką rolę złoto odgrywa w wolnym społeczeństwie.


(…)


Trudno arbitralnie stwierdzić, jaki środek wymiany akceptowany jest przez wszystkich uczestników gospodarki. W pierwszym rzędzie tego rodzaju środek wymiany powinien być trwały. W prymitywnym społeczeństwie, z niskim wskaźnikiem dobrobytu, zwykła pszenica mogłaby się okazać wystarczająco „trwała”, aby służyć jako środek wymiany, albowiem wszystkie procesy wymiany odbywałyby się tylko podczas zbiorów i żniw, bądź też bezpośrednio po nich i nie występowałaby konieczność przechowywania nadwyżki wartości. Ale kiedy tylko znaczenie zaczyna mieć przechowywanie wartości, tak jak to się dzieje w cywilizowanych i bogatych społeczeństwach, wtedy okazuje się, iż środek wymiany musi mieć postać trwałego surowca, najczęściej metalu. Ogólnie mówiąc, metal wybierany jest dlatego, że jest jednorodny i podzielny. Każda jednostka podobna jest do pozostałych i może być kształtowana i magazynowana w dowolnej ilości. Kamienie szlachetne nie są natomiast ani homogeniczne, ani też łatwe do podziału.


Jeszcze ważniejsze jest to, iż dobro, które ma spełniać wymogi środka wymiany musi być przedmiotem luksusowym. Ludzka potrzeba posiadania luksusu jest nieograniczona, dlatego zawsze jest popyt na dobra luksusowe i zawsze są one akceptowane. Pszenica jest dobrem luksusowym w niedożywionym czy głodującym społeczeństwie, ale nie w społeczności, w której panuje dobrobyt. W normalnych warunkach papierosy nie byłyby akceptowane jako pieniądz, ale po II wojnie światowej uznawane były w Europie za dobro luksusowe. Pojęcie luksusowy wskazuje na deficyt i wysoką wartość za daną jednostkę. Ponieważ prezentuje wysoką wartość danej jednostki, dobro tego rodzaju pozwala się łatwo transportować. Na przykład, jedna uncja złota ma taką samą wartość jak pół tony surówki żelaza.




W rzeczywistości jest to kompletnie obojętne. Pieniądz nie ma być narzucony, lecz wolny. Sami sobie mamy go wybierać, do każdej transakcji jak nam wygodnie. Ciekawym przykładem są rolnicy. Oni, zupełnie dobrowolnie wybrali sobie w wielu przypadkach kwintal zboża jak jednostkę rozliczeniową w transakcjach. Przy dzierżawach gruntu ustalają sobie, że za hektar chcą powiedzmy 10 procent średniego plonu z danej klasy ziemi w roku. Jak przychodzi do zapłaty to oczywiście rolnik nie płaci właścicielowi ziemi przywożąc mu worki z pszenicą. Susza nie susza, rolnicy zabezpieczają się od tego wybierając sobie po prostu rozliczenie w czymś innym. Na końcu zamieniają to na pieniądze oficjalne, bo w sklepie zbożem nie zapłaci. I widać wyraźnie, że nie trzeba być ekonomistą po 5 fakultetach, aby dbać o swoje interesy.



Krótko mówiąc pieniądz nie ma być złotem, tylko ma być wolny. Mamy go sobie samemu wybrać. Zgadzam się jednak z tym, że jest to swego rodzaju utopia, tzn. nie przejdziemy do niego inaczej, jak przez totalny kryzys pieniądza papierowego, patrz przykład weimarski. I nie mówię, że mamy do tego doprowadzić. Twierdzę, że prędzej czy później sama konstrukcja obecnego systemu się zawali i do tego doprowadzi. Tylko jak już będziemy w tej beznadziejnej sytuacji, to dobrze wiedzieć co do tego doprowadziło i wyciągnąć jakieś sensowne wnioski.



Kolejnym nieporozumieniem jest mówienie że pieniądz zarabia na siebie, pieniądz robi pieniądz, czy pieniądze pracują. Otóż pracują fabryki wytwarzając różne dobra, a nie pieniądze. Pieniądze same z siebie nie przynoszą bogactwa, gdyż jedyną ich użytecznością pieniężną jest przechowanie bogactwa i możliwość natychmiastowej wymiany na inne dobro. Inna użyteczność, to fakt samej wartości pieniądza wynikającej z tego, ze jest towarem, a wiec dobrem akceptowanym na rynku bez przymusu. Jednak w ujęciu pieniężnym to użyteczność sprowadza się przechowywania bogactwa i możliwość natychmiastowej wymiany na coś innego.


Jeżeli chcemy „zarobić” na naszych pieniądzach to musimy je pożyczyć (lokata) komuś innemu kto wytwarza bogactwo. Ale ten ktoś, załóżmy właściciel fabryki, nie pożycza od nas pieniędzy, po to żeby je sobie trzymać w piwnicy, tylko wymienia je na materiały w hurtowni, czy płaci ludziom. A więc znowu przekazuje je tym, którzy chcą mieć pieniądze na każde wezwanie, by móc wymienić je na coś innego. Bo fabryka tak naprawdę potrzebuje materiałów i pracy ludzkiej do produkcji, a nie pieniędzy samych w sobie. Jeżeli byśmy pożyczyli deweloperowi 100 ton cementu to nie musiałby pożyczać pieniędzy na zakup cementu.


Także możemy sobie potocznie mówić, że pieniądz robi pieniądz, ale w momencie gdy mówimy o systemie monetarnym, takie stwierdzenie to nieporozumienie.




Przeskoczę z wątku pieniądza i odłożę na później, bo wpis się zrobi trochę długi, a ja tu jeszcze chce o Krugmanie i Friedmanie. Rondo9 podesłał linka do artykułu Krugmana, ostatniego noblisty, w którym polemizuje z Friedmanem, a raczej z jego modelem ekonomicznym.



Otóż nadużycie, to nazywanie Friedmana przez Krugmana, że jest zwolennikiem wolnego rynku.



Milton Friedman wielki ekonomista umiał dostrzegać - i dostrzegał - różne "za" i "przeciw". Ale od Miltona Friedmana wielkiego orędownika wolnego rynku oczekiwano głoszenia prawdziwej wiary, nie wątpliwości. Ostatecznie podporządkował się oczekiwaniom wyznawców.



Firedman proponował taką wolność jaką się proponuje kanarkowi w klatce. Leć sobie na która grządkę chcesz, bele w klatce.


Otóż zarówno Krugman (orędownik Keynesa) jak i Friedman (orędownik monetaryzmu) to ekonomiści propagujący interwencjonizm w rynek, tylko że przy pomocy innych narzędzi.


Krugman chce używać narzędzia fiskalnego, czyli za dług i urzędniczym nakazem rozwijać roboty publiczne w celu stymulowania rynku. Friedman z kolei chce używać narzędzia monetarnego, czyli ustalać urzędniczo stopę procentową (cenę pieniądza) i poprzez druk pieniądza wymuszać wzrost gospodarczy. Taki miedzy nimi wybór, jak pomiędzy dżumą a cholerą. Z wolnym rynkiem nie ma to nic wspólnego.


Krugman piszę o tym wprost, z tym że uważa Friedmana za wolnorynkowca.




Dlaczego to takie ważne? Polityka monetarna jest ściśle technokratyczną i najbardziej apolityczną formą interwencji państwa w gospodarkę. Kiedy Fed postanawia zwiększyć podaż pieniądza, wystarczy, że wykupi od prywatnych banków trochę obligacji państwowych, płacąc za nie przez skredytowanie rezerw tych banków - innymi słowy, musi tylko dodrukować trochę monetarnej bazy. Natomiast polityka fiskalna angażuje rząd znacznie głębiej w gospodarkę. To łączy się często z wyborem wartości: jeśli politycy chcą zwalczać bezrobocie, organizując roboty publiczne, muszą zdecydować, co i gdzie zbudować. Ekonomiści wolnorynkowego chowu chcą więc wierzyć, że wystarczy polityka monetarna, zwolennicy bardziej aktywnego rządu zaś chętniej wierzą w politykę fiskalną.


No to jak??? Oboje chcą sterować i jeden jest za wolnym rynkiem, a drugi za interwencjonizmem? Gdzie tu ta różnica?


Co gorsza na uczelniach ekonomicznych, również tak się przedstawia sprawę. Karmi się studentów Beggiem i Samuelsonem i nie wchodzi w zbytnie szczegóły. Rzadko się zdarza wykładowca, który wyjdzie poza linię nauki narzuconą przez program. Kwestionowanie różnych poglądów mogłoby wywołać dyskusje wśród studentów i mogło by się zdarzyć, że wyjdzie na jaw, że sam jest niedouczony, albo po prostu nie ma przemyślanych pewnych spraw. Nie ma nic złego w tym że się czegoś nie przemyślało. Nikt nie ma zdolności poznania wszystkiego i do końca, jednak wygodniej jest  płynąć z prądem.


Sam student nie ma czasu na zastanowienia. Musi się nauczyć tych wszystkich wykresów, potem to zapije i zapomni. Po studiach może mu jedynie przyjść zaduma, że to wszystko to bullshit. Ale komu przyjdzie?




Monetaryzm był broniony przez Friedmana, i prawił, że podaż pieniądza powinna wzrastać w tempie niezmiennym np. 3-4 procent rocznie.




Dlaczego historyczna dyskusja o roli polityki monetarnej w latach 30. była tak ważna w latach 60.? Jedną z przyczyn było to, że mieściła się ona w szerszej "antyrządowej" strategii Friedmana, o której więcej za chwilę. Ale bezpośrednim powodem była obrona monetaryzmu. Według tej doktryny System Rezerw Federalnych powinien zwiększać podaż pieniądza w stałym, niskim tempie, powiedzmy 3 proc. rocznie, i postępować tak konsekwentnie bez względu na to, co dzieje się w gospodarce. Myśl była taka, żeby przestawić politykę monetarną na autopilota, uniemożliwiając arbitralne działania urzędników państwowych.


Pomijam już fakt, ze samo sztuczne zwiększanie podaży pieniądza prowadzi do niesprawiedliwości, gdyż w uprzywilejowanej sytuacji są ci, którzy mają pierwsi dostęp do „nowej podaży”, a reszta płaci z powodu inflacji.


Głównym powodem powstania FED było „przeciwdziałanie kryzysom”, a w szczególności, przeciw runom na banki. Krótko mówiąc, jak byłoby źle to bank centralny miał dostarczać płynność. Friedman mówi, żeby podaż pieniądza stale rosła o określony procent, żeby uniemożliwić arbitralne działania urzędników państwowych i przełączyć FED na autopilota.... HALO?!? Czy leci z nami pilot? Miltonie, to po co właściwie FED?


Naiwnością jest też podejście, że urzędnicy, a więc de facto politycy, zostawią takie narzędzie w spokoju. Raz dana władza nad pieniądzem, na pewno zostanie politycznie wykorzystywana.


Samo stałe zwiększanie podaży pieniądza kłóci się z friedmanowską teorią racjonalności oczekiwań. Rynek przyzwyczai się do stale rosnącej podaży, czyli inflacji pieniądza, i bodziec przestaje działać. W pewnym momencie musi zacząć rosnąć rośnięcie podaży pieniądza. I tak też się dziś dzieje. Dzisiaj drukujemy w tempie 13-16 procent rocznie. Ile narosło w tym czasie kredytów w nietrafione inwestycje, to stwórca jeden raczy wiedzieć.

12 komentarzy:

  1. Mialem wczoraj dyskusje z kolega z Irlandii ktoremu zarzucilem ze idzie sciezka wytarta przez mainstream'owa ekonomie gdyz twierdzil iz inflacja jest pozytywnym zjawiskiem bo dzieki niej sie bogacimy tzn. widoczny jest wzrost naszych pieniedzy (jak dla mnie to tylko iluzja no ale jezeli ceny ida w gore a my cos sprzedajemy to rzeczywiscie mozna odniesc takie wrazenie :) )
    Staralem sie mu wytlumaczyc ze istotniejsza jest sila nabywacza pieniadza niz to ile miejsc po przecinku ma i prawdopodobnie za kilka lat USA moze sie wlasnie o tym przekonac :)
    Co jednak mnie zastanawia to pytanie jakie zadal a ktore brzmi tak:
    Skoro Chiny (najwieksze rezerwy dolarowe na swiecie) caly czas wyprzedaja dolary to do spolki z prasa drukarska FED'u powinno to zmniejszac wartosc dolara a jak widzimy aktualny trend jest odwrotny ? Dlaczego ?
    P.s.
    Wiem ze proces deflacji moze byc spowodowany brakiem zaufania miedzy bankami amerykanskimi i wszelka "kase" trzymaja dla siebie co ogranicza dostep dolara do rynku ale czy to wystarczajacy powod ?

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzieki za skomentowanie artykulu, ktory przeslalem. Jestem niemal takiego samego zdania jak TY, ze Krugman to urzednik od polityki fiskalnej, a Friedman od monetarnej. W szczegolnosci artykul jest o tym drugim, bardzo dobrze go wypunktowales w zakresie polityki monetarnej-np. zwiekszanie o staly procent podazy pieniadza-decyzja urzednicza, tylko, ze nie ustalana widzimisie na kazdym posiedzeniu FED, czy RPP, lecz na poczatku-ok wiec zwiekszamy podaz kazdego roku o 3%-oczywiscie w "krotkim okresie" moze orkiestra grac, ale w "dlugim" to przynajmniej ja nie potrafie powiedziec jakie bedzie mialo konsekwencje. (A propos jest to taka decyzja jaka UE zastosowala w stosunku np. do deficytu-nie przekraczac 3%-czy ktos wie dlaczego?)

    Krugman slusznie punktuje, ze polityka monetarna przynajmniej FED-u sie wyczerpuje, co mozna zrobic, gdy jest juz bliska zera stopa procentowa ustalana przez ta instytucje, a banki inaczej wyceniaja ta stope-patrz: wysokie wskazniki LIBOR-u. Oczywiscie teraz pozostaje tylko polityka fiskalna-kroliczek Krugmana, aby moc pobudzic gospodarke.

    Pozostaje jednak jak slusznie zauwazyles niesprawiedliowosc w systemie pieniadza pustego, ale wystapi ona rowniez w momencie, naglego czy uprzedzonego wprowadzenia standardu zlota-zmieni to dystrybucje bogactwa, a insiderzy(urzednicy, politycy, bankierzy-w sumie ludzie odpowiednio wczesniej poinformowani) to szczegolnie na tym zyskaja.

    Oczywiscie ten blog i kilka innych podzialal na bylego studenta ozywczo, ale jednak nie przekonal do tej pory do twierdzen szkoly austriackiej-glownie z braku wiedzy na jej temat. Mam nadzieje, ze do konca tego roku uzupelnie chociaz czesc wystepujacej luki.

    OdpowiedzUsuń
  3. W ramach dokształcania nabyłem (drogą kupna w taniej książce) podręcznik SGH o teorii pieniadza. Jest tam prezentowane podejście do pieniądza różnych szkół. Po przeglądnięciu muszę stwierdzić, że nie ma żadnej teorii pieniądza. Te różne szkoły to po prostu jakieś sekty, które przyjęły jakieś założenia i podają je "na wiarę". Nic z tych założeń nie wynika, nic nie można wnioskować jak w typowych naukach, a naukowe metody badawcze nie istnieją. Te "nauki" nie odpowiadają na najprostsze pytania. Np. jak przy powiązaniu pieniądza ze złotem rozwiązać problem kredytu (na %) i pieniądza elektronicznego. Przecież nie chcemy rezygnować z wygodnej formy zdalnego płacenia. Czy ktoś ma jakiś link do literatury, która w sposób spójny i logiczny zdefiniuje pieniądz i opisze system jego stosowania we współczesnym świecie (a nie będzie prezentował historii). Dochodzę do wniosku, że finanse to sztuka i żydzi są w tym najlepsi (jak murzyni w biegach:).

    OdpowiedzUsuń
  4. Moge sie mylic, ale wydaje mi sie, ze tym razem nie doceniasz Friedmana. Zacznijmy od konca. Piszesz:

    "Miltonie, to po co właściwie FED? [...] Naiwnością jest też podejście, że urzędnicy, a więc de facto politycy, zostawią takie narzędzie w spokoju. "

    Co na to Friedman:

    "Most of my own work dealing with public policy has had the same character of proceeding as if I were addressing governmental officials selflessly dedicated to the public interest. I have attempted to persuade the Federal Reserve System that it was doing the wrong thing and it ought to adopt a different policy. This time was ill-spent because the public-interest characterization of government is basically flawed.... [...] They too aim to serve their own interest [...] The Federal Reserve System puts a great deal of power in the hands of a few people and it is so constructed that it has been in their self-interest to pursue a policy which, I believe, has been very harmful for the public rather than helpful.... Clearly, it was not in the self-interest of the Federal Reserve hierarchy to follow the hypothetical policy [proponowana przez niego]. It was therefore a waste of time to try to persuade them to do so."

    1. Czy Friedman byl rzeczywiscie tak naiwny, jak twierdzisz?
    2. Czy Friedman byl zwolennikiem banku centralnego jako takiego?

    "Samo stałe zwiększanie podaży pieniądza kłóci się z friedmanowską teorią racjonalności oczekiwań."

    3. Zaraz zaraz, wydaje mi sie, ze Friedmann chcial zwiekszania ILOSCI pieniadza, a nie PODAZY, jak piszesz kilkakrotnie. Jesli chodzi o podaz, to wprost przeciwnie - chcial, zeby byla stala i nie podlegala "arbitralnym działaniom urzędników państwowych", jak sam piszesz. Czy sie myle?
    4. (A jesli sie nie myle, to) Przy stalej podazy jestes w stanie dokonac dokladnych przewidywan, wiec gdzie tu sprzecznosc z teoria racjonalnych oczekiwan?

    Sorry, ale musze na razie przerwac pisanie, a poniewaz do tego kompa nie bede mial dostepu do wieczora, wysylam taki niepelny komentarz.

    OdpowiedzUsuń
  5. At brocki.

    Strzał na dolarze był rzeczywiście imponujący. W mojej opinii jednak szybko zejdziemy do dawnego poziomu (jeżeli oczywiście system sie nie zapadnie w spirali deflacji).
    Dlaczego?
    moje obserwacje są takie:
    - Zmasowany zakup dolarów nie był wynikiem jakiegoś niesamowitego eksportu USA. przeciwnie. Wynikało to z próby krycia strat w USA tym co sie jeszcze ma za granicą.

    - Inwestorzy uznali że bezpieczną przystanią są obligacje USA (to oczywiście absurd, ale tak uznali) dlatego co można to inwestowano w obligacje. stąd przy zwiększonej emisji długu rentowność obligacji malała.

    - Kursy IMVHO wrócą niedługo na dawne poziomy. Wymiana walut na dolary - ogromna - odbywała się wtedy kiedy rynek forex było mało płynny. zresztą jaki rynek by nie zareagował na tak zmasowany odwrót z emerging markets. wiadomo jak w krótki czasie kupuje bardzo dużo to cena rośnie błyskawicznie. po uspokojeniu, i gdy juz nie bedzie szału ceny wrócą nawet przy małym obrocie...
    Kto wie jak się kupuje spółki na giełdzie i wyciąga indeks np przed zamknięciem kontratów terminowych to wie jak to działa. w godzine można zmasowanym wolumnem wymieść wszsytki zlecenia sprzedaży w góre. lecz następnego dnia kilka transakcji może przywrócić stary kurs. Nie zgadza się natomiast z komentatorami, którzy mówią że potrzeba tyle samo kapitalu z powrotem żeby przywrócić stary kurs. Nie mw w tym logiki IMO.

    Co do chin, to chiny nie trzymają rezerw w dolarach tylko w obligacjach denominowanych w dolarach. masz jakiś link o tym że się pozbywają dolarów?? czy obligacji?? oprócz tego że kupują od rosji rope?


    At Hes

    Książek jest dużo i wiele z nich to jeden wielki crap.
    Chyba trafiłeś na taką.. podaj autora.
    jedną polecałem tutaj na stronie i gość tłumaczy naturę pieniądza od czasów plemiennych do dziś. kosztuje jakies 30 pln czyli 3 piwa w pubie :)

    Co do lichwy czy kredytu to nie wiem o co chodzi... chyba nie twierdzisz że na procent od kredytu potrzebne są jakieś "nowe" pieniadze, jak twierdzą niektórzy spiskowcy :)

    karty debetowe niesamowicie ułatwiają potencjalny obrót złotem... nie trzeba przecież nosić ze sobą złota czy papierków poszczególnych banków. wystarczy że banki miedzy sobą przesuwają odpowiednie ilość złota na podstawie transkacji z kart. Ty płacisz kartą powiedzy 1,234567 grama złota. bank zbiera to wszsytko do kupy i przesuwa pomiędzt różnym rachunkami, ewentualnie uznaje konto innego bank (składu). fizycznie sobie mogą przesuwać tak jak chcą

    książka zła jest też dobra. wiesz przynajmniej co chcesz mieć wyjaśnione. Ekonomia to nie religia... nie można jej brać na wiarę. Trzeba szukać odpowiedzi :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Aha, zeby nie byc goloslownym, to jest tego troche wiecej i jednak lepiej podac tez atak na Krugmana:

    http://kryzys.mises.pl/2008/10/14/jeszcze-o-krugmanie/

    OdpowiedzUsuń
  7. Panie Adamie (poki co ton oficjalny :) )

    Co do informacji ze Chiny wyprzedaja swoje rezerwy dolarowe to znalazlem tylko materialy sprzed 2 lat o takich obawach ze strony USA wiec nie mam pojecia skad moj znajomy to info wyciagnal ale nie omieszkam go o to zapytac juz jutro :)

    OdpowiedzUsuń
  8. At brocki. juz kiedyś pisałem że nie ma co sobie panować.

    At stranger.

    Nie kończysz wpisu także ustosunkuje się do tego co jest.

    Nie napisałem, że Friedman jest naiwny co do skuteczności działanie FED. napisałem że naiwnością jest zostawienie władzy nad pieniądzem w rekach polityków. predzęj czy później po nią sięgną.

    Czy friedman był zwolennikiem banku centralnego... hmmm a kto powiedział o stałym wzroście podaży pieniądza? a kto uważała że ekonomia austryiacka jest kiepska bo nie przystaje do faktów (mimo ze jemu te "fakty" wyliczali urzędnicy), a kto napisała razem z anną schwartz ksiązkę o depresji w której stwierdził że spadek podaży pieniadza byl przyczyną kryzysu (zresztą tyle stron a na ostaniej w sumie napisali że nie wiedzą dokładnie co było skutkiem a co przyczyną).
    Do kogo adresował swoją wypowiedź bernanke, jak mówił że nie za pomną lekcji danej z tej ksiązki i bedą pompować gotówke w system bankowy do skutku (jakiego) jak nie do friedmana?

    Być może był za wolnym rynkiem, ale przy państwowym pieniadzu
    To tak samo jakbym był za komunizmem z ludzką twarzą :)
    albo hitleryzmem z ludzką twarzą.

    Czy friedman wsparł rona paula jak ten walczył w latach 60-70 za legalizacje posiadania złota przez amerykanów???
    miał autorytet mógł ostro zadziałać wtedy i pokazać co jest dobre a co nie...


    co do ilości a podaży...być może chcesz dotknąć ciekawej rzewczy ale spytam przekornie co rozumiesz przez ilość a co przez podaż i jak mierzysz różnice pomiędzy tym?

    OdpowiedzUsuń
  9. Gdyby państwo nie mogło opodatkowywać obywateli, a jedynie korzystać każdego roku z 3% dodrukowanych pieniędzy to wszystko mogłoby mieć jakiś sens. Pobierałoby inflacyjny podatek (i tylko ten podatek) i byłby to sposób efektywny i wygodny dla wszystkich. Przewaga państwa (jako pierwszego, które korzysta z nowych pieniędzy) nie powinna boleć aż tak mocno, a odgórne ograniczenie dodruku uniemożliwiłoby dowolne rozrastanie się aparatu państwowego. No i inflacyjny efekt stymulacyjny zostałby zachowany.

    No, ale to chyba monetarna utopia...

    OdpowiedzUsuń
  10. dpc
    do tego byś musiał waloryzować emerytury o wskaźnik wzrostu podaży pieniądza a nie arbitralnie wyliczanej CPI. W końcu ktoś ta inflacje płaci a skoro nie mają to być emeryci i renciści to w całości przerzucisz to na oszczędzających. stąd juz krok do tworzenia kolejnej banki kredytowej :):)

    OdpowiedzUsuń
  11. @dpc
    To wszystko ladnie brzmi, ale niestety gdy w jednym zdaniu wystepuja takie slowa jak "panstwo", "powinno/nie powinno" czy "odgorne ograniczenie" to moja wiara w powodzenie takiego przedsiewziecia wynosi rowne 0 :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie zdazylem dokonczyc, ale chyba już nie będę próbował, bo się dyskusja rozwija.

    Na poczatek uwaga ogolna – nie dyskutuje z Toba dlatego, ze uwazam, ze wiem lepiej i nie probuje Cie przekonac; wprost przeciwnie, mysle, ze wiesz o ekonomii wiecej niz ja i raczej chcialbym, zebys to ty mnie przekonal:). Po prostu to co napisales nie zgadza mi sie z tym, co czytalem np. samego Friedmana.

    „kto uważała że ekonomia austryiacka jest kiepska bo nie przystaje do faktów / Do kogo adresował swoją wypowiedź bernanke / Czy friedman wsparł rona Paula”

    Wydaje mi sie, ze tez wszystkie zarzuty mozna na glebszym poziomie saprowadzic do jednego – ze masz zle Friedmanowi, ze byl „friedmanista”, a nie „austriakiem” :).

    „co do ilości a podaży…być może chcesz dotknąć ciekawej rzewczy ale spytam przekornie co rozumiesz przez ilość a co przez podaż i jak mierzysz różnice pomiędzy tym?”

    Wydaje mi sie, ze relacja jest podobna jak miedzy wzrostem predkosci (przyspieszeniem) a wzrostem przyspieszenia – zwiekszanie ilosci pieniadza o pewna wielkosc vs zwiekszanie tej wielkosci (wzrost podazy). (chyba to nie ta „ciekawa rzecz”? :) )

    Gdybys odpowiedziedzial, ze ustalajac te wielkosc w procentach, za kazdym razem zwiekszamy ilosc pieniadza o wieksza wartosc bezwgledna, czyli de facto zwiekszamy podaz bezwgledna to mialbys oczywiscie racje, ale chyba jednak nie o to Ci chodzilo, bo wyraznie piszesz o „rosnieciu rosniecia podazy pieniadza”. A nawet jesli tak, to ja jednak ciagle nie widze sprzecznosci z teoria racjonalnosci oczekiwan.

    A szerzej – dochodze do wniosku, ze byc moze niezgoda wynika z tego, ze ja widze dwie osobne kwestie tam, gdzie Ty widzisz jedna. Te kwestie to:
    1. sama teoria Friedmana i wynikajaca z tego „policy” (zawsze mam wrazenie, ze tego sie nia da dobrze na polski przetlumaczyc), ktora proponowal
    2. metody i mozliwosci jej wprowadzenia.

    Czesc zarzutow, ktore stawiasz, dotycza punktu 1 i to nie z nimi w sumie dyskutuje, moze poza jednym:

    „i poprzez druk pieniądza wymuszać wzrost gospodarczy.”

    Ta teza wydaje mi sie watpliwa, wydaje mi sie, ze chodzilo mu raczej o stabilne i sprawne funkcjonowanie gospodarki, a nie o sztucznie stwarzany wzrost. Moze to wynikac po prostu z mojej niewiedzy, ale nie przedstawiasz na to w sumie dowodow, wiec to jest jeden z tych momentow, w ktorym chcialbym, zebys mnie przekonal:).

    Przejdzmy jednak do punktu 2. Jesli to tak rozbic, to czesc zarzutow, ktore mu stawiasz, dotyczy tylko metod (FED, naiwnosc, etc.), ale wrzucasz je wszystkie razem do jednego worka, a wnioski, ktore wyciagasz, w obu przypadkach dotycza calej teorii.

    Dlaczego uwazam, ze to sa osobne sprawy? Chocby dlatego, ze co do tych drugich sam Friedman sie rozczarowal. To znaczy, ewidetnie zwatpil we „wprowadzalnosc” swojej „policy” - ze wzgledu na immanetne wady systemu - nie zmieniajac zdania na temat jej slusznosci. Widac to chocby w cytacie, ktory wczesniej wkleilem. Wynika tez z niego moim zdaniem, ze traktowal bank centralny tylko i wylacznie w kategoriach narzedzia, a nie instytucji potrzebnej sama w sobie, ze wzgledow ustrojowych czy tym podobnych i wolalby go raczej zlikwidowac, niz pozwolic mu prowadzic szkodliwa (czyli w sumie inna niz jego wlasne pomysly :) ) polityke.

    OdpowiedzUsuń

Rewolucje

Wyrażenie "rewolucja" ma dość krótką historię, bo po raz pierwszy zaczęto go używać na określenie rewolucji w 13 koloniach angiels...