sobota, 28 lutego 2009

Złoto

Niezwykle pisarsko płodny kolega Trystero, popełnił ostatnio wpis o złocie przy okazji komentowania wypowiedzi przedstawiciela Mennicy Polskiej. Wypowiedź oficjela rzecz jasna bzdurna, ale sam Trystero niepotrzebnie zabrnął w logikę Pani z Mennicy.


Jeżeli dziś ludzie kupują fizyczne złoto w postaci monet lokacyjnych, to nie po to żeby zarobić. Jeżeli ktoś liczy na zarobek, to z powodzeniem może kupić złoto w postaci certyfikatów w obojętnie jakim ETF'ie. Nie ponosi wtedy kosztów bicia monety oraz marży dilera. Złoto fizyczne jest wybitnie defensywne i jeżeli ktoś kupuje monety lokacyjne w celu zarobku, to znaczy, że go kompletnie nie rozumie. Liczenie opłacalności inwestycji w złoto na przestrzeni 100 lat mija się z celem, gdyż nie uwzględnia historycznych zawirowań na rynkach monetarnych... Był czas, kiedy w Republice Weimarskiej za 2 uncje złota kupowano kamienice.


W złoto nie inwestuje się dla zysku... W złoto inwestuje się dla ochrony kapitału... Jeżeli ktoś ma krótkoterminowe nastawienie do złota i chce na nim zarobić to prędzej czy później zdmuchnie go korekta, straci na spreadach, marżach dilerów lub po prostu nie wyczuje dołka rynku. Złoto jest na czasy kiedy padają waluty, kiedy trzeba koniecznie zachować wartość swoich oszczędności... Potem oczywiście można liczyć na okazje takie jak w Republice Weimarskiej, ale nie to jest główną rolą złota. Patrząc logicznie to przy utrzymaniu status quo nie ma żadnego sensu w trzymaniu fizycznego złota, ale właśnie!!! Przy utrzymaniu status quo, a od września mamy paniczne zabiegi, żeby się system finansowy nie zawalił.


Każdy, kto rozumie konstrukcje systemu rezerwy częściowej wie, że dzisiejszy pieniądz jest oparty tylko na wierze i to nie jest tak jak pisze kunta-kinte z forum Trystero, że to ja i paru innych ślepo wierze w złoto. Wiara jest właśnie podstawą pustego pieniądza, a za złotem stoi fizyczność i jego ograniczona przez naturę ilości.


Ale wracając do wpisu Trystero... pisze, że na przestrzeni XIX wieku cena złota wynosiła 20,65 $. Z tym, że wtedy to nie była cena złota. Dolar był zdefiniowany jako jednostka wagowa złota, ponieważ był na nie wymieniany właśnie w tej ilości. Także uncja złota to było 20,65$, tak samo jak 1000 gramów to kilogram. Jako że złoto uległo konfiskacie przez Roosvelta, to w latach 1934-1970 miało nową urzędową cenę w kwocie 35 dolarów; myli się więc Trystero, ze cena uncji złota oscylowała wokół 35 dolarów... ona była ustalona urzędowo, tylko uwaga.... nie można było w tym czasie posiadać złota, bo szło się za to do więzienia... cena była tylko dla europejskich banków centralnych, które jak zaczęły faktycznie wymieniać dolary na złoto, to zostały odesłane z kwitkiem... Nixon podziękował ładnie za dotychczasową współpracę i rzekł jasno; od tej pory każdy dolar jest pokryty innym dolarem, a nie złotem. Wszyscy podwinęli ogon i tkwimy w tej sytuacji do dziś.


Jak to wszystko miało wpływ na siłę nabywczą dolara ?





dollar-value-over-timeHT Futurewatch... polecam zresztą Jego cały wpis.. bardzo ładny kwiatek na sieci.


Jak widać, póki rząd nie zakazał posiadania złota i upaństwowił pieniądz, wszystko przebiegało normalnie.. wraz ze wzrostem produktywności siła nabywcza rosła. W czasie druków pustych dolarów na pokrycie kosztów wojny secesyjnej dolar osłabł, ale potem znów wszystko wróciło do normy.... Była stabilność, zagwarantowana pełną wymienialnością na złoto. Dopiero po powstaniu FED w 1913 roku zaczęły się kłopoty, a już po oficjalnym zerwaniu linku w 1971 roku następuje spadek swobodny.


Mierzenie zysku przy użyciu deflatora jakim jest CPI jest kolejnym nieporozumieniem... CPI to wskaźnik czysto urzędowy, mierzony przez statystyków, który w tak długim okresie czasu nam niewiele mówi. O złocie, które jest w większości wyłączone z obrotu, bo zbiera kurz w skarbcach banków centralnych, już na pewno nic nie mówi. O wartości jednej uncji może mówić nam inflacja kredytowa, ale w tym przypadku inwestycja w złoto przyniesie ujemne zyski, gdyż inflacja kredytowa jest znacznie większa od cenowej.


Zatem po co kupuje się fizyczne złoto??? Po to żeby ocalić się przed sytuacjami upadku walut. Wyjaśnia to poniższy rysunek:


gold_vs_currenciesUwaga.... Proszę zwrócić na  logarytmiczną podziałkę skali.


Oczywiście można się spierać co to jest siła nabywcza... czy jak sto lat temu kupię dyliżans a dziś mercedesa, to czy jest to ta sama siła nabywcza... ale taka jest właśnie wada inflacji cenowej... nikt dokładnie nie wie co to jest i jak ująć efekty jakościowe.


Jednak nie chodzi tu o szczegóły, a o dynamikę systemu pustych walut.  Ludzie kupują fizyczne złoto żeby uchronić się przed tym co może się stać w przypadku scenariusza republiki weimarskiej czy franka z lat 45-50. Wielu pewnie kupuje je podświadomie czując tylko ten fakt, ale to nic nie zmienia.


Dalej, kolega Trystero zauważa w komentarzach sens posiadania złota  w hiperinflacji, natomiast nie widzi go w czasach deflacji. Otóż w czasach deflacji złoto spisuje się znakomicie... co prawda maleje jego cena wyrażona w pustym pieniądzu, ale zachowuje siłę nabywczą.  Do tego dochodzi niebezpieczeństwo implozji systemu bankowego.


Deflacja to stan znienawidzony przez bankierów centralnych. W tym czasie istnieje wysokie prawdopodobieństwo bankructw przedsiębiorstw, a te jak bankrutują, to nie spłacą kredytów. Nie spłacone kredyty równają się bankructwom banków... a jak jeden zbankrutuje, to może się wydarzyć ogólny run na banki... w końcu każdy będzie chciał mieć swoje pieniądze „przy sobie". Wtedy następuje implozja systemu i banki masowo muszą zbankrutować... nie ma pieniędzy, ale uwaga... jest złoto w kieszeni, które teraz jest warte kilkanaście razy więcej niż przed monetarną apokalipsą. W związku z tym czy obecna deflacja się utrzyma? Czy takie scenariusz jest możliwy? Moim zdaniem nie. Będą zabiegi żeby gwarantować kredyty, żeby nacjonalizować banki i udzielać kredytów, żeby bezpośrednio drukować pieniądze. Raczej wyinflacjujemy się z problemów, bo mamy do tego narzędzia, a to prowadzi to casusu weimarskiego.


W jednym i drugim wypadku złoto radzi sobie doskonale i wtedy policzymy zyski.... A jeżeli żadna apokalipsa się nie wydarzy, to czy stracę? Przekaże po prostu uncje wnukom i opowiem historie pieniądza, bo historia lubi się powtarzać.

środa, 25 lutego 2009

Polski Bailout

Niestety będziemy mieć polski bailout w postaci dopłat do kredytów, dla osób które straciły pracę. W zasadzie szczegóły są nie ważne. Istotny jest sam fakt takiego pomysłu, który psuje społeczeństwo. Można powtarzać bez końca hasła o hazardzie moralnym. Ktoś nie rozważny dostaje pieniądze od kogoś rozważnego. Głupota jest nagradzana, rozsądek i skromność jest karane.


Sygnał, że państwo będzie do czegoś dopłacać jest bardzo zły. Ludzie coraz bardziej się przyzwyczajają, że w razie jakiś większych problemów, ktoś ich wyratuje. Oczekują od państwa pomocy, wsparcia, dodatku...jakkolwiek to nazwiemy to wychowujemy sobie w tym procesie społeczeństwo roszczeniowe. Co może sobie pomyśleć dwunastoletni Jasio, który jest w rodzinie, która otrzymała dotacje do kredytu... Naukę wyniesie taką, że w życiu trzeba tak kombinować i tak się ustawić, żeby ciągnąć pieniądze od państwa... w razie problemów to zawsze obwiniać państwo albo kogoś innego, ale w żadnym wypadku siebie... Przez takie działania doprowadzamy do sytuacji, gdzie ludzie palą opony pod ministerstwem z teczką pełną żądań... Nie dziwmy się jeżeli w przyszłości będziemy mieć takie demonstracje. Polityka wszelkich dopłat to polityka  ogłupiania oddziaływająca na pokolenia i nie chodzi tu tylko o zasiłki, dopłaty do kredytów czy ulgi podatkowe. Tu chodzi również o biznes... Będąc przedsiębiorcą, chciałbym skupić się tylko i wyłącznie na tym, jak sprawić żeby moja firma była najbardziej efektywna, żeby dostarczyć jak najlepszy produkt po jak najniższych cenach. Dziś jednak każdy przedsiębiorca musi śledzić wszelkie możliwości jakie dają mu wszelkiej maści dopłaty unijne. Sama świadomość, że konkurent może być lepiej poinformowany i dostać jakieś granty, przeraża. Ktoś, kto bardziej się stara o dotacje niż o polepszenie efektywności swojej firmy może wygrać walkę konkurencyjną, tylko dlatego, że dostał pomoc publiczną. Sam otwierając biznes, zdecydowanie wolałbym nie oczekiwać od państwa niczego... miałbym pewność, że konkurent również nic nie otrzyma, a wygra po prostu lepszy w prowadzeniu firmy.


Niestety, polski bailout na kredytach nie jest kierunkiem w dobrą stronę. Nie można się tłumaczyć trudnymi „wyjątkowymi czasami". Gdy są czasy łatwe, to każda decyzja jest łatwiejsza... papierowe prosperity i tak wybacza większość błędów. W czasach trudnych jest o wiele większe zapotrzebowanie na trudne decyzje. A taką decyzją byłby ochrona polskiego długu publicznego, gdyż możemy uratować niektórych ludzi co kupili dom, na który ich nie stać, ale wszystkim zafundować upadek złotówki. Trzymajmy kciuki za rolowanie polskiego długu... im jest go więcej, tym trudniej i drożej możemy go rolować.

niedziela, 22 lutego 2009

Najbogatszy bankrut świata



Kryzys ma działanie oczyszczające i wprowadza miejsce dla Schumpeter’owskiej twórczej destrukcji. W czasie wielkiej wyprzedaży gotówka jest królem, i jeżeli ktoś ma wolne odłożone oszczędności (nie koniecznie pieniądze) i pomysł na „po” kryzysowy biznes, to może wygrać BIG, tym bardziej że czynniki produkcji są tanie. Kryzys również zdmuchnie nawis papierowego dobrobytu, którego definicje można wyrazić w ten sposób, że to wszelkie towary, usługi, regulacje, które na chłopski rozum są nam niepotrzebne, a sprzedają sie tylko na zasadzie wytworzonego popytu przez reklamę która przedstawia niezbędność rzeczy w przeszłości absolutnie zbędnych.

Miejmy nadzieje, że również w mediach nastąpi oczyszczenie i znowu będziemy o pełnym przekonaniu profesjonalizmu autora, czytać artykuły w gazetach. Zestawmy sobie czytanie 100 lat temu Timesa z dzisiejszymi krzykliwym tytułami i pustą treścią. Być może w końcu powrócimy do prawidłowego znaczenia słów w gazetach. Krótki cytat jakich jest wiele z piątkowego dziennika:




Kalifornia ma szanse uratować się przed bankructwem. W piątek gubernator Arnold Schwarzenegger podpisał plan finansowy przyjęty w czwartek przez stanowy parlament, który ograniczy sięgający 42 mld $ deficyt budżetowy tego najbogatszego amerykańskiego stanu.



No to jak jest w końcu… bankrut czy bogaty… Czy jak kupie najnowszego mercedesa na kredyt, to jestem bogaty, czy po prostu głupi? Informacje podawane w mediach będą musiały ulec urealnieniu, bo dziś jeszcze ludzie tego nie zauważają… gdy nastąpi przełom to nikt tego kitu nie przyjmie.  O początkach historii ujawniania bankructwa Kalifornii przez Schwarzeneggera odsyłam do sierpniowego wpisu... Wtedy spotkały mnie nie miłe głosy, że przecież Arnold tłumaczy że to przejściowe i że jestem antyamerykański…


Jednak wcale nie musi tak być, że to Stany zbankrutują. Coraz bardziej jest widoczne, że prędzej wszystkie mniejsze obszary walutowe pójdą na dno, a dolar dopiero na końcu. Jeżeli rozgrywamy właśnie szachowy endgame na walutach i deficytach państw, to na twórczą destrukcje poczekamy lata, a sam kryzys zakończy obecne żywoty pustych walut. Pytanie, które sobie powinniśmy stawić, to czy przy potrzebach pożyczkowych USA, inwestor, który ma jeszcze jakąś gotówkę, zainwestuje ją w polskie obligacje czy amerykańskie? W obliczu międzynarodowego inwestoriatu, jesteśmy tak pewni jak Rumunia, a polskie złotówki są akceptowane tylko w Polsce… Bez wątpienia wygra obligacja US Tresuries, zatem jeżeli zbankrutują obligacje USA to na pewno po obligacjach polskich, a nie przed.  To jest minorowa diagnoza, ale tak niestety jest… w pewnym momencie po prostu nie zrolujemy długu i będziemy musieli bezpośrednio drukować pieniądze.  USA, od którego się te wszystkie problemy zaczęły wyjdzie na tym najlepiej, a Europa jeszcze raz odczuje konsekwencje układu z Bretton Woods i ustanowienie dolara rezerwową walutą świata. Konsekwencje II wojny światowej odbiją nam się czkawką.


środa, 18 lutego 2009

Przepływy pieniężne General Motors

Przepływy pieniężne są dla firmy niczym krew. O ile w rachunku wyników na upartego można prawie zawsze pokazać zysk, o tyle przepływy pieniężne trudniej zmanipulować. Wśród rozsądnych inwestorów giełdowych panuje jednoznaczny pogląd: „Zysk to opinia, gotówka to fakt". Dlatego przy wycenach akcji spółek prawie zawsze patrzy się na przepływy pieniężne. Jedna z metod wyceny jest na przykład Discounted Cash Flow. Rachunek przepływów pieniężnych, to nic innego jak zestawienie strumieni pieniądzy, jakie zachodziły w firmie. Wyróżnia się zasadniczo 3 strumienie:




  • Z działalności operacyjnej - czyli jakie są wpływy, a jakie wydatki związane z podstawową działalnością

  • Z działalności inwestycyjnej - czyli wpływy ze sprzedaży, bądź zakupu nowych inwestycji,

  • Z działalności finansowej - czyli wpływy, bądź wydatki związane z zaciąganiem, bądź spłatą kredytów


Doskonały opis wszelkich możliwych kombinacji tych przepływów jest na Wikipedii. Pozwolę sobie przekopiować fragment (niebieski kolor, to moje uwagi).






cash-flow





  • Przypadek 1: Dodatnie przepływy pieniężne na wszystkich poziomach. Przedsiębiorstwo gromadzi środki pieniężne na koncie być może aby przeznaczyć je na przyszłe inwestycje.

  • Przypadek 2: Wysoka rentowność a zyski przeznaczane są na rozwój przedsiębiorstwa i spłatę zobowiązań.

  • Przypadek 3: Typowa sytuacja, gdy mamy do czynienia z restrukturyzacją.

  • Przypadek 4: Prawidłowa sytuacja w rozwijającym się przedsiębiorstwie. (w systemie Fiat Money)

  • Przypadek 5: Ujemne przepływy z działalności operacyjnej i dodatnie z pozostałych działalności wskazują na przejściowe trudności jednostki gospodarczej.

  • Przypadek 6: Sytuacja typowa dla młodych, dopiero rozwijających się przedsiębiorstw.

  • Przypadek 7: Niedobory gotówkowe przedsiębiorstwa są pokrywane ze sprzedaży aktywów. Jest to niewątpliwie najgorszy przypadek i może oznaczać bankructwo jednostki. (Nie jest to najgorszy przypadek, gdyż może oznaczać również restrukturyzacje i pozbywanie się aktywów, które generują tylko koszty i nie przyczyniają się do polepszania wyniku, a wręcz na nim ciążą.)

  • Przypadek 8: Ujemny poziom gotówki we wszystkich poziomach. Nie oznacza jednak bankructwa. Przedsiębiorstwo ma szansę zacząć zarabiać w przyszłości na obecnie dokonywanych inwestycjach. (Szanse są niewielkie. W takim przypadku, gdy nie można znaleźć źródła finansowania, poczynanie inwestycje są raczej odtworzeniowe niż rozwojowe.. trudno mówić o jakiejś rewolucji inwestycyjnej, gdy gotówka ucieka wszelkimi kanałami. Ponadto, brak możliwości generowania dodatniego strumienia na działalności inwestycyjnej, może oznaczać, że spółka ma problem ze znalezieniem kupca na swoje aktywa - mogą one po prostu już być bezwartościowe. Taka sytuacja z reguły oznacza szybki koniec firmy, lub pojawienie się Świętego Mikołaja w postaci rządu i bailoutu jako prezentu)


Patrząc na przepływy General Motors, to jasno zauważymy, że spółka, póki mogła, to finansowała się z wyprzedaży swojego majątku przez 2005 i 2006 rok.  2007 rok to stosunkowo dobry rok dla przepływów gotówki, natomiast dla zysku fatalny. Tu widać jak bardzo duża może być  różnica pomiędzy zyskiem, a wpływem gotówki, bo wynosi ona aż 35 mld $. Różnica wynika z rozwiązania rezerwy aktywnej z tytułu podatków odroczonych. Nie będę się nad tym tutaj rozwodził, bo wpis przerodziłby się w wykład o rachunkowości - zainteresowanych odsyłam do opisu tego manewru na amerykańskich stronach Misesa.


W 2008 roku spółka już nie może wyjść na jakikolwiek przepływ dodatni w swoich przepływach... krew ucieka i nastąpiłoby normalne bankructwo, gdyby nie kolejne bailouty, które zapalają zieloną lampkę w przepływach na działalności finansowej. Jasne jest, że pieniądze z bailoutów ida na bieżące potrzeby spółki... płace, odprawy, zakup materiałów, usług, energii etc. Nie ma tu żadnego przełomu i skoro spółka nie może już generować dodatnich przepływów to musi zwrócić się po raz kolejny do rządu o kolejną pożyczkę, która nigdy nie zostanie spłacona. Sam General Motors mówi, że zacznie spłacać w 2012 roku, ale oczywiście oni muszą coś mówić.


GM w grudniu dostał 13 mld $, dziś chce 17 mld $. Stawiam flaszkę, że w kwietniu będzie chciał kolejne 20 mld $. Spółka jednak ratuje się jak może... Hummera dostaną za grosze Chińczycy, SAAB bankrutuje po uprzednim wydrenowaniu i cała nadzieja skupia się rządzie szwedzkim. Łącznie wystąpili do zagranicznych rządów o bailouty na 6 mld $, a wiadomo, że to dopiero początek...



Utrzymanie takiego Zombie sztucznie przy życiu, ma tylko na celu utrzymanie miejsc pracy. GM wycenia, że jeżeli zbankrutuje to budżet straci 125 mld $ w podatkach (pracownicy nie będą płacić i kooperanci - sam GM podatków już dawno nie płaci). Nie wiem jak to możliwe skoro ich przychód, to tylko 180 mld $. Jednak GM, pomimo bailoutów, zwalnia 42 000 pracowników, zamyka fabryki... jasne jest że za tymi zwolnieniami idą zwolnienia u kooperantów. Zatem i tak się zmniejsza baza podatkowa i tak... zresztą co to za podatki, które  są finansowane z rządowej pożyczki.

Skoro mają chronić miejsca pracy, to już lepiej pozwolić zbankrutować GM, a ich pracowników zatrudnić do nocnego wypatrywania komet kierujących się w kierunku Ziemi. Taki państwowy, stu tysięczny armageddon watch squad miałby więcej sensu, ponieważ nie marnowano by rzadkich zasobów w postaci materiałów i energii na produkcje poniższych składowisk, a i wpływy z podatków rząd by mógł zaksięgować.



hummers

HT Doxa

niedziela, 15 lutego 2009

Stymulacja gospodarki - pytania i odpowiedzi

Krótki przedruk, jak stymulacje gospodarki widzą niektórzy blogerzy w USA. Za Big Picture pozwolę sobie przetłumaczyć jeden wpis. Doskonale oddaje sytuacje w tym kryzysie zza wielką wodą... tu nie chodzi o banki... tu chodzi o to, że król pływał w basenie nagi. Za polityką taniego pieniądza zawsze idą zmiany strukturalne w gospodarce. W końcu po co coś produkować, skoro możemy sobie wydrukować imitacje złota i kupić to za granicą. Przestawmy się na gospodarkę usługową. Ty się opalisz u mnie w solarium, za to Ja zrobię sobie tatuaż w Twoim salonie. Ale czas na cytat:

W tym roku, podatnicy otrzymają Płatność Stymulującą Gospodarkę. To bardzo fascynujący, nowy program, który wyjaśnię na podstawie krótkich  pytań-odpowiedzi.

P: Co to jest płatność stymulująca gospodarkę?
O: To pieniądze, które rząd wyśle do podatników.


P: Skąd rząd weźmie pieniądze?
O: Od podatników.


P: Czyli rząd daje mi pieniądze które wcześniej i tak należały do mnie?
O: Nie, rząd zamierza pożyczyć od Chin. Twoje dzieci natomiast powinny spłacić Chińczyków


P: Jaki jest cel tej płatności?
O: Plan polega na tym, ze Ty wydasz te pieniądze aby kupić telewizje wysokiej rozdzielczości i tym samym pobudzisz gospodarkę.


P: Ale nie jest to pobudzanie gospodarki chińskiej?
O: Zamknij się.


Poniżej kilka pomocnych rad, jak najlepiej pomóc amerykańskiej gospodarce poprzez mądre wydanie pieniędzy otrzymanych z rządowego czeku.

Jeśli wydasz swoje pieniądze w Wal-Mart, wszystkie one pójdą z powrotem do Chin.
Jeśli wydasz je na paliwo, pójdą do Hugo Chaveza, Arabów i Al - Kaidy
Jeśli kupisz komputer, pieniądze pójdą do Tajwanu
Jeśli kupisz owoce lub warzywa, to pieniądze pójdą do Meksyku, Hondurasu i Gwatemali (chyba że kupisz naturlane)
Jeśli kupisz samochód, pieniądze pójdą do Japonii i Korei
Jeśli kupisz zapisane na recepcie lekarstwa, pieniądze pójdą do Indii
Jeśli kupisz heroinę, pieniądze pójdą do Talibów w Afganistanie
Jeśli wydasz je na cele charytatywne, to pieniądze pójdą do Nigerii


I żadna z powyższych opcji nie pomoże amerykańskiej gospodarce. Potrzebujemy zatrzymać te pieniądze w USA. Możemy to zrobić poprzez kupowanie na ogródkowych wyprzedażach, pójście na mecz baseball'a, skorzystanie z usług prostytutek, kupno piwa (tylko rodzimego), albo zrobienie sobie tatuażu, ponieważ tylko taki biznes nam pozostał w Ameryce.

Komentarz własny:
Bez komentarza.



wtorek, 10 lutego 2009

Obama - Phony Change


Obama to niewątpliwie bardzo doby mówca. Polecam doskonale zrealizowane i wypowiedziane wystąpienie do narodu.


[youtube:http://www.youtube.com/watch?v=nqAcRb2nf0U]


Oczywiście mówców historia zna wiele. Był Cyceron i Demostenes, ale również Mussolini, Hitler, Lenin,   Castro w czasach swej młodości, czy współczesny Chavez. Wszyscy Ci panowie umieli doskonale mówić i przekonywać do swoich racji. Dziś mamy Obame, któremu udało się przekonać amerykańskie społeczeństwo, że czeka ich zmiana i to zmiana na lepsze.


Obama zapowiada wprowadzenie planu...  800 mld? 1 bilion, 2 biliony? Liczby już nie mają znaczenia. Brane są po prostu z sufitu i wrzucane w gospodarkę... Wydaje się, że jak amerykańska administracja widzi gdzieś problem, to rzuca w niego paczką pieniędzy. Nikt oczywiście nie pyta, skąd się one biorą. Panuje przeświadczenie, że jak to zwykle bywa, Chiny albo kraje arabskie kupią obligacje. Jednak te kraje mają swoje własne problemy i jeżeli będą mieć jakieś nadwyżki to pewnie nie będą chciały już tak chętnie ich lokować w amerykańskich T-bills.


To co Obama zapowiada to zasiłki na opiekę medyczną. Medicare i Medi Aid to jeden wielki Ponzi scheme, gdzie pieniędzy nie ma, a są tylko obligacje. Malowanie mostów i reperowanie dziur w drogach, jak i remont szkół i budowanie zapór i wałów przeciwpowodziowych... Patrzmy uważnie jakie to firmy będą to budować... Jeżeli wielka pralnia pod tytułem IRAQ się kończy, to być może teraz Halliburton, Bechtel czy KBR weźmie się za odbudowe amerykańskich 5-cio pasmowych autostrad.


No ale wydatki z Obama's plan będą pewnie dobrze kontrolowane... każdemu wydanemu dolarowi będą się przyglądać z dwóch stron. Proponuje zlecić to agencji rządowej Securities and Exchange Commission (SEC). Dziś coraz mniej "inwestorów", to może zajmą się kontrolą wydaktów z planu Obamy.


Na pewno kongresman Ackerman ich zarekomenduje.


[youtube:http://www.youtube.com/watch?v=FOKSkaQoF_I]


A już poważnie mówiąc to właśnie dzięki takim rządowym komisjom jak SEC. Madoff mógł oszukać wszystkich na te 50 mld dolarów... Na tym się buduje zaufanie.... Jak to nie wierzysz że nasze jednostki uczestnictwa mają pokrycie w wycenach akcji, które posiada fundusz? Przecież audytuje nas SEC, która ma rządowego orzełka w swoim godle.


Gdyby nie SEC, to pewnie już 10 lat temu Madoff by padł. Wtedy to bowiem, niejaki Harry Markopolo zaczął pisać to SEC (Sic!) pisma z ostrzeżeniem że fundusz Madoff'a to oszustwo. 3 lata temu dowody wysłał na piśmie w tej postaci.


Okay... to już mamy ludzi, którzy będą sprawdzać czy przypadkiem nie będzie korupcji przy planie Obamy... a kto zadba o finansowanie? Fuld jest wolny.



piątek, 6 lutego 2009

Jak bankrutuje bank

Uwagi porządkowe:


Istnieją dwa rodzaje banków: detaliczne i inwestycyjne  - najpierw o tych pierwszych.


Warto najpierw przeczytać wpis „jak się drukuje pieniądze".


Źródła wpisu to ustawy o NBP, BFG, Prawo bankowe oraz uchwała nr 64/2001 zarządu NBP. Warto je mieć otwarte z boku, gdyż jest wiele odwołań do poszczególnych artykułów


Dla jasności obrazu i przekazu, bilans banków został uproszczony do głównych elementów.


Rysunki - opracowanie własne



W celu rozpoczęcia analizy o bankructwach banków, przypomnijmy sobie co to były aktywa i pasywa. Część już opisywałem przy okazji wpisu Amerykańskie Kolosy, jednak warto posłużyć się inną analogią w przypadku bilansów banków, gdyż banki na pierwszy rzut oka mają odwrócony bilans.


Załóżmy, że nie posiadam nic. Moje aktywa i pasywa wynoszą zero. I załóżmy, że idę do banku i zaciągam kredyt na 250 000 PLN i kupuje za ten kredyt dom... wtedy w moim osobistym bilansie po stronie aktywów zapisze sobie dom, a po stronie pasywów kredyt bankowy. Jest to zgodne z tym, że po stronie aktywów wpisuje swój majątek, a po stronie pasywów źródło finansowania tego majątku. Aktywa i pasywa równe 250 000 PLN.


Jaka by była różnica gdybym dom kupił za zaoszczędzoną wcześniej gotówkę? Tu również po stronie aktywów miałbym dom, natomiast po stronie pasywów zapisać bym musiał 250 000 PLN jako kapitały własne. Kapitały własne to wynik moich wcześniejszych oszczędności, dochodów, których nie wydałem a zainwestowałem w majątek.. (majątek to może być gotówka w skarpecie, dom, krzesła, TV etc.).


Okay.. wróćmy jednak do tego kredytu z banku.. dla mnie to pasywa, ale dla banku kredyt, to aktywa. Bank, udzielając mi kredytu zapisał sobie po stronie aktywów wartość tego kredytu, która będzie maleć, wraz ze spłatą rat kapitałowych.


Co jest źródłem finansowania banków? Kapitały własne, oraz depozyty klientów banków. My, składając od banku depozyt, czy to w formie lokaty, czy pieniędzy a'vista jesteśmy źródłem finansowania dla banku. Bank z tych środków, po odłożeniu sumy rezerw obowiązkowych w NBP, udziela kredytów, a pieniądze z tego kredytu mogą być złożone nawet w tym samym banku powiększając znowu depozyty, które mogą posłużyć do emisji nowego kredytu itd. jak we wpisie o drukowaniu pieniędzy.


Bank oczywiście nie musi, a nawet nie może,  całości majątku mieć w kredytach. Potrzebuje wolnych środków pieniężnych, w celu obsługi bieżących wypłat swoich depozytariuszy, oraz utrzymywać rezerwę obowiązkową, czy to na rachunku NBP, czy w kasach banku w formie banknotów. Przykładowy bilans niech wygląda tak:


bilans_1








Widać, że bank posiada w swoich aktywach kredyty, ale również część ma w obligacjach państwowych oraz trzyma jako niezainwestowane nigdzie środki pieniężne. Pasywa to kapitały własne, czyli wkład akcjonariuszy plus zatrzymany z przeszłości zysk banku oraz depozyty klientów banku.


I teraz załóżmy że bank poniósł bardzo dotkliwe straty i powstała plotka, że bank nie ma pieniędzy. Następuje klasyczny run na bank, ludzie ustawiają się pod bankiem i żądają wypłaty pieniędzy.


nrockl-8672


Co się dzieje w bilansie banku w przypadku takich masowych wypłat? Klienci likwidują swoje depozyty i żądają gotówki, zatem po stronie pasywów zmniejsza się wartość depozytów, uszczuplając tym samym środki pieniężna banku. Bank wypłaca banknoty, a jak mu się skończą, to deponuje środki pieniężne w NBP i zamienia na banknoty.


Graficznie wygląda to tak:


bilans_2





W tym momencie dla banku robi się niebezpieczna sytuacja. Kolejka przed bankiem jeszcze długa, a kończą mu się środki pieniężne.. ma za to jeszcze obligacje Skarbu Państwa, które z pewnością każdy od niego odkupi. Sprzedaje więc obligacje innemu bankowi w zamian za środki pieniężne. Wypłaty mogą się ciągnąć dalej.


bilans_3






Bank wypłaca, ale kolejka nie maleje.. w końcu kończą mu się środki pieniężne i zostają w majątku tylko kredyty. Co robić?? Ludzie żądają wypłat, a bank nie ma z czego.


bilans_4



W tym momencie prezesi banków zaczynają już ekspresowo siwieć. Jakie są opcje? Można sprzedać kredyty innemu bankowi !!! Kredyt to przecież majątek, aktywo, a te można spieniężyć sprzedając je innemu bankowi. Jednak ten inny bank, oglądając w telewizji kolejki do wypłat, z pewnością pokiwa palcem i powie „no no no no no, ty masz problemy nie bez kozery... poniosłeś duże straty na obecnych kredytach, udzielałeś ich na liche inwestycje, lichym kredytobiorcom. Poszukaj innego frajera; my kota w worku nie kupimy."


Można jeszcze ubiegać się o pożyczkę od innego banku, ale z tych samych przyczyn, nasz bankrut pieniędzy nie dostanie.


Bank powinien ogłosić bankructwo. Swoje zobowiązania w stosunku do klientów ma wymagalne natychmiast, lecz nie ma z czego spłacić.. mógłby jeszcze wypowiedzieć umowy kredytowe, ale to nie takie proste. Wiążą go zapisy umowy kredytowej, a i kredytobiorcy skąd mają nagle wziąć pieniądze na spłatę kredytu? Refinansowanie? Może; ale nie każdy dostanie refinansowanie i nie potrwa to w jeden dzień. Zresztą, należy tu zwrócić uwagę na jedną rzecz.... jeżeli bank jest w takich kłopotach, to wynika to również z pewnej nerwowości jaka panuje na rynku, gdzie o refinansowanie na pewno strasznie trudno. Na przykład: który bank da klientowi kredyt na spłatę starego kredytu na dom za 500 000 dolarów?


Tak powinno wyglądać bankructwo banku w systemie rezerw częściowych, jednak nie można dopuścić, żeby takie zdarzenie nastąpiło.  Podważyłoby to fundament całego systemu, jakim jest zaufanie. Gdyby jeden bank upadł, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że większość ludzi pobiegnie po swoje pieniądze (sam bym pobiegł). Masowego runu na wszystkie banki system nie wytrzyma. Potrzeba by spieniężyć wszystkie kredyty, a jak to zrobić, skoro do spieniężenia kredytu potrzebny jest nowy kredyt. Pieniądz jest długiem; likwidacja długu to likwidacja pieniędzy.


W celu niedopuszczenia do bankructwa banku, musi zainterweniować państwo. A może to zrobić różnymi kanałami poprzez NBP, BFG, nieformalny nacisk na konkurencje, czy w końcu nacjonalizacje. W tym całym obecnym  tumulcie zauważmy, że ani jeden bank detaliczny nie ogłosił klasycznego bankructwa.


BFG


Głównym zabezpieczeniem systemu bankowego jest Bankowy Fundusz Gwarancyjny. Źródło finansowania BFG to obowiązkowe opłaty roczne, wnoszone przez podmioty objęte systemem gwarantowania, czyli przez banki. Jeżeli jednak patrzeć tylko na te opłaty, to łatwo dojść do wniosku, że w przypadku problemów więcej niż jednego banku, BFG stanowi listek figowy dla całego systemu. Ważne natomiast jest rezerwowe źródło finansowania zapisane w Art. 15 ust 5 i 6 ustawy o BFG. A są to :


-          środki z kredytu udzielonego przez Narodowy Bank Polski.


-          środki z dotacji udzielonych, na wniosek Funduszu, z budżetu państwa.


Krótko mówiąc, jak będzie gorąco to NBP może pożyczać BFG, a BFG bankom lub państwo może dotować bezpośrednio.


Samo BFG lokuje składki w obligacje państwowe (Art. 16 ust 3), także jak będzie zmuszony interweniować, to najpierw sprzeda obligacje państwa, a potem komuś pomoże.


A pomagać może tylko poprzez dotowanie bankrutów. Obojętnie jak to eufemistycznie nazwać, to zawsze to będzie dotowanie. Weźmy taki cytat z art. 19 ust 1




Fundusz może w szczególności udzielać podmiotom objętym systemem gwarantowania pożyczek, gwarancji lub poręczeń na warunkach korzystniejszych od ogólnie stosowanych przez banki.



Jak to ładnie brzmi... takie zakłamanie systemu denerwuje najbardziej. Ukryte pod ładnymi hasłami sformułowania wytrychy, które umożliwiają stosowanie po prostu dotacji.


Choć trzeba przyznać, że niektóre sformułowania są prawie wprost Art. 4 ust 1a:




Do zadań funduszu (...) należy nabywanie wierzytelności banków, w których powstało niebezpieczeństwo niewypłacalności.



Pytanie się rodzi, po jakiej cenie fundusz nabywa te wierzytelności (kredyty). Rynkowej czy księgowej? Oczywiście, że po księgowej. Inaczej nie miało by to sensu.



NBP


Narodowy Bank Polski może zrobić praktycznie wszystko. Może udzielić pożyczki bankrutowi za pieniądze z rezerw (Art. 42 ustawy o NBP), może przyjąć weksle do dyskonta (art. 44), może zwolnić z konieczności utrzymywania przez bankruta rezerw obowiązkowych na rachunku NBP (Art. 39 ust 3). Ustawa o NBP jest jednak stosunkowo czysta, gdyż w razie problemów, NBP prawdopodobnie nie będzie bezpośrednio zaangażowany i nie będzie brudzić sobie ksiąg jakimiś toksycznymi kredytami. Od tego ma młodszego brata w postaci BFG i możliwości jego finansowania  (Art. 43). NBP ma jednak jedną fantastyczną zaletę!!! Nie może upaść... a gwarantuje mu to zapis art. 58 ustawy.


Nacjonalizacja


Nacjonalizacja bankruta to coś, co w ogóle nie powinno mieć miejsca. Oznacza, że przeszłe zyski były prywatne i mogły być wypłacone w postaci dywidendy dla właścicieli, natomiast jeżeli przedsiębiorstwo ponosi straty, to te straty przenoszone są na wszystkich obywateli. Oczywiście, łatwo powiedzieć, lecz jeżeli system się wali, to kto tam by patrzył na takie ceregiele. Bank nie może upaść, bo grozi to reakcją łańcuchową i chcąc utrzymać system rezerw częściowych, to trzeba go wyciągać za uszy wszelkimi narzędziami.  A narzędzi nacjonalizacji jest bez liku. Od poręczeń, gwarancji, dekapitalizowanie przez objęcie nowej emisji akcji (po jakiej cenie akcja ?:D), udzielenie pożyczki, czy prostej dotacji. Oczywiście, przepisy UE stanowczo zabraniają pomocy publicznej ....trata tata... jak przychodzi co do czego, to żaden kraj się nie ogląda na jakieś unijne przepisy. Rok temu brytyjski Northen Rock został znacjonalizowany, a dziś oglądamy prawdziwy festiwal nacjonalizacji.


Nieformalny nacisk na konkurencje


Bankruta może przejąć również inny, konkurencyjny bank. Dotychczas w większości upadłości banków tak rozwiązywano sprawy. Tylko co zrobić, gdy żaden bank nie chce przejąć bankruta, a my nie chcemy ruszać narzędzia pod tytułem FDIC (amerykański BFG), bo mogło by to wywołać ogólną panikę? Wtedy Bernankee prosi na rozmowę ze 3 prezesów banków, siadają, odpalają cygara i tekst idzie mniej więcej w tym stylu:


Panowie... wszyscy wiemy jak jest sytuacja, także nie będę tu wchodził w szczegóły i od razu spytam. Który z was bierze golasa do swojej szafy? Podliczcie swoje bilanse, zobaczcie kto jest najbardziej w aktywach wystawiony na bankructwo golasa i za 2 godziny musimy mieć decyzje. Jeżeli w ciągu dwóch godzin nie dostane propozycji przejęcia, to powiedzmy, że ktoś z was będzie miał utrudniony dostęp do pożyczek z FED i wypowiedzone gwarancje kredytowe.


Voila... wtedy bardzo szybko o transakcje. W USA mieliśmy cały łańcuszek takich przejęć, od Bear Stearns począwszy. Jak komuś brakowało gotówki na przejęcie, to FED z przyjemnością pożyczał. Na naszym podwórku być może już są takie przetasowania o czym świadczy przejęcie Getin Banku przez Noble Bank.


No dobra.... ale dlaczego upadł Bank Lehman Brothers??? Jemu przecież nikt nie pomógł, nikt nie wyciągnął za uszy.. Tu musimy wrócić do początku wpisu, gdzie podzieliłem banki na detaliczne i inwestycyjne. Detaliczne, inaczej mówiąc depozytowo-kredytowe charakteryzują się tym , że przyjmują wkłady od osób fizycznych, a więc od normalnego człowieka z ulicy. Bank inwestycyjny nie para się taką działalnością i finansuje swoją akcję kredytową poprzez wypuszczanie własnych obligacji, zaciąganie pożyczek u innych banków, czy, od niedawna, zaciąganie pożyczek od FED. Jako taki, nie stanowi zagrożenia dla ogólnego runu na banki, ponieważ żaden „zwykły obywatel" nie stracił swoich pieniędzy. Stracili posiadacze obligacji Lehman Brothers, oraz banki, które udzieliły mu  pożyczki.


W Polsce przepisy regulujące upadłość banku zawiera prawo bankowe rozdział 12.


Po przestudiowaniu rozdziału można zauważyć, że prawo nie przewiduje klasycznej upadłości, gdzie wyprzedawany jest majątek i spłacani wierzyciele... owszem; jest kurator i na pewno coś takiego robi, jednak wszyscy depozytariusze na pewno zostaną spłaceni w ten czy inny sposób. I nie patrzył bym tutaj na limity BFG (1000 EUR i 22 500 EUR), gdyż narzędzi jest wiele, a ryzyko ogromne. Owszem; Bank Staropolski i Invest Bank upadły i do dziś depozytariusze żądają swoich pieniędzy, jednak o tym nikt nie pamięta, a obecnie mamy taką atmosferę, gdzie jedno bankructwo przeradza się w ogólny run na banki. Dlatego moim zdaniem, nie upadnie żaden bank w klasycznym rozumieniu tego słowa. W końcu pieniądze to tylko papier i farba oraz Twoje zaufanie...a to Twoje zaufanie jest odpowiedzialne za wartość pieniądza. Warto jednak sprawdzić, czy Twój bank jest objęty BFG.



Te wszystkie ustawy mogły by być zastąpione jednym zapisem. Prawo własności jest święte i nie można cudzej własności kraść. System rezerw cząstkowych oraz pieniądz fiducjarny zdecydowanie nie spełniają tego warunku. I tak to jest, jak się chce wejść do rzeki i się nie zamoczyć. Trzeba wymyślać takie ustawy i tak formułować, żeby nie łamać prawa; jednocześnie je łamiąc.


Mimo tego, zachęcam do czytania ustaw... z początku może się to wydawać trudne, jednak jest to nasze źródło prawa i jako takie jest niepodważalne. Dlatego, jeżeli czytasz jakąś opinie analityka i marszczysz brwi z niedowierzania, zadaj sobie trud i sprawdź to.


Dziś patrzymy na te ustawy przy kawie w domu... jutro, niektórzy mogą je studiować stojąc w dziurawych skarpetkach pod katedrą. My wtedy, o ile będziemy mieć jeszcze prąd, będziemy zajmować się innymi sprawami :)

czwartek, 5 lutego 2009

Koszt wydobycia baryłki ropy

Ile wynosi koszt wydobycia baryłki ropy? to zależy... zależy oczywiście od tego czy wydobywamy ją z piasków roponośnych w Kanadzie, w głębinach basenu Santos czy z Arabii Saudyjskiej. Dziś przy cenach ropy tańczących dookoła 40 dolarów za baryłkę warto sobie zadać pytanie czy każdy na tym zarabia.

Poniższa grafika przygotowana przez Cambridge Energy Research Associates (CERA), znanej z dość lekkiego podejścia do problemu peakoil, prezentuje ciekawą grafikę. Grafika ukazała się w prezentacji HorizonOil (kliknij aby powiększyć)

skumulowana-ropa



Świat konsumuje dziennie 86 mln baryłek. Grafika przedstawia koszty poszczególnych źródeł ropy, składających się na dzienną produkcje.. jak wyraźnie widać, przy tych kosztach świat powinien wydobywać połowę z tego, ile obecnie wydobywa.. z tym, że w przemyśle naftowym to nie jest takie proste... bariera wyjścia z biznesu jest bardzo droga (ogromne koszty stałe, kontrakty długoterminowe). Pozostaje zacisnąć zęby i czekać na wyższe ceny, starając się ograniczać koszty i produkcje na ile to możliwe. Możliwe że część z firm wydobywczych, zanim doczeka wyższych cen, zbankrutuje. O inwestycjach już nikt nie myśli.

poniedziałek, 2 lutego 2009

Davos

Davos; to przykład degrengolady tego świata. Nie wiem, jak można na takim spotkaniu coś uzgodnić i czy w ogóle należy coś uzgadniać... i czy można przeprowadzić jakąś merytoryczną dyskusje?


niech liczby mówią za siebie:




Do szwajcarskiego kurortu zjechało ponad 25000 gości. W tym 40 głów państw i szefów rządów, szefowie największych korporacji i intelektualiści, by znaleźć odpowiedź na pytanie jak szybko wyjść ze światowego kryzysu i co zrobić, by takie sytuacje więcej się nie powtarzało.





Jak 25 000 gości może cokolwiek uzgodnić i cokolwiek przedyskutować. Oczywiście nic nie mogą zrobić... Jeżdżą sobie w różne strony świata, jedzą pstrągi, piją szampana, śmieją się, aż im kawior z kanapek spada. Natomiast nie są w stanie nic uzgodnić. Co zresztą mają uzgadniać mądrego, skoro nic nie rozumieją.


To tak samo jak konferencje klimatyczne... Niedawno była w Poznaniu, za chwile jest Barcelonie. Jak objazdowy cyrk.


Trafnie podsumował ten stan jeden z uczestników zjazdu z Davos.



Nie wiemy co zrobić. Ale wiemy, że musimy coś zrobić i musimy zrobić to szybko.

Jak to skomentować?


Oczywiście uczestnicy Davos nie są po to, żeby coś uzgadniać... Jeżeli już to Bernankee z bankierami centralnym całej Europy coś uzgodnił ostatnio w Szwajcarii lub Obama przez swój czerwony telefon.


Davos, jak to określił Ron Paul, to tylko spotkanie.










niedziela, 1 lutego 2009

Gaz z Rosji, Gaz w Rosji

Przez pierwszą połowa stycznia mieliśmy w Europie dość dużo zamieszania z gazem… Nas, jako Polski to oczywiście nie dotknęło tak bardzo gdyż, większość gazu importujemy przez Białoruś. Jednak takie kraje jak Słowacja, Czechy Węgry Rumunia czy Grecja dużo na tym ucierpiały i miejmy nadzieje że się czegoś nauczyły.

Tego, kto w sporze Ukraińsko – Rosyjskim miał racje, na pewno się nie dowiemy… Takimi kontraktami rządzi KGB i wątpliwe jest żeby znać szczegóły umów. Wiele jednak daje do myślenie, że tak strategiczne kontrakty są dyskutowane praktycznie na bieżąco, a nie ustalone raz na 5 lat z renegocjacją na 2 lata przed końcem umowy. Taki jednak urok wschodu.


Mówi się, że Rosja musi sprzedawać gaz, a my musimy kupować. Ukraina również. Jest jednak problem ceny. Jeżeli Ukraina płaciła za 1000 m3 200 dolarów, a cała Europa 450 to jasne jest, że jest coś na rzeczy. Niska cena dla kremla to był element nacisku… „Słuchajcie nas róbcie, co każemy, bo jak nie, to urynkowimy ceny”.  Zakręcić kurka się nie da, bo trzeba eksportować do Europy zachodniej, ale ceną można naciskać. Oczywiście nie należy patrzeć na politykę wschodnią przez pryzmat telewizora… to co widzimy to tylko, to co mamy widzieć… W Rosji rządzi KGB i nie ustala takich spraw w świetle reflektorów… owszem, Putin ma figurować w mediach, ale podpisać ma to co ustalone zostało wcześniej. Kto wie.. może Kwaśniewski i Oleksy jak się kontaktowali z pułkownikiem Ałganowem, to właśnie negocjowali kontrakty na ropę. Co jak co, ale ci panowie na pewno wiedzą kto rządzi w Rosji i z kim rozmawiać, a z kim ściskać rękę.


Także, brak kontraktu długoterminowego i brak rynkowej ceny to kwestia polityki Rosji i problem polegał na utrzymaniu wpływów i ewentualnie jakiś korzyści o których nie wiemy.


Rosja ma jednak głównie problem u siebie. Obrazuje to poniższy wykres (kliknij aby powiekszyć).


gazzzzz








Problem polega na rozbuchanej do granic wewnętrznej konsumpcji gazu.


konsumpcja-per-capita_gaz


Rosja zużywa cztery razy więcej (per capita) niż Niemcy, gdzie w Niemczech jest jeden z największych przemysłów na świecie. W Rosji o przemysł trudno, ale łatwo o tani gaz który jest narzędziem uprawiania polityki. O ile cała Europa płaci 450 dolarów za 1000m3 o tyle w Rosji cena wynosi około 50 dol. I to nie wszędzie. Domy mieszkalne praktycznie nie mają liczników.. o ile nie płacą od m2 to nie płacą w ogóle. Zresztą zakładanie w Rosji liczników mija się z celem. Monter licznika za dodatkowe pół litra zamontuje od razu obejście.


Przy takiej cenie trudno o jakieś poszanowanie energii. Temperaturę się w domu reguluje otwarciem bądź zamknięciem okna, a o ociepleniu domu nikt nie słyszał.


Wynik?? Rosja zamiast eksportować 551 mld m3 gazu eksportuje 200 mld. Co więcej, z tego eksportu musi zarobić na dokładanie do deficytowej działalności w kraju. Gazprom to oczywiście kolejna firma KGB. Prywatna firma w żaden sposób nie pozwoliła by sobie na dotowanie całego kraju.



Dla zainteresowanych


Link I, Link II, Link III, Link IV, Linki V, Link VI, Link VII, Link VIII, Link IX.



Rewolucje

Wyrażenie "rewolucja" ma dość krótką historię, bo po raz pierwszy zaczęto go używać na określenie rewolucji w 13 koloniach angiels...