czwartek, 7 stycznia 2010

Lege Artis vs Authalia

To dziwne, ponieważ myślałem że po casusie Kominek vs Dr Oetker, firmy nauczyły się, że nie straszy się sądem blogerów, jeżeli nie ma się 100 procent racji. Zawsze się to kończy o wiele gorzej dla firmy, niż jej się to na początku wydawało, gdy młoda ambitna korporacyjna papuga chce błysnąć w firmie i "podziałać w terenie".. Ostatni konflikt, a właściwie nie konflikt a zwrócenie uwagi przez Olgierda Rudaka na Autahalia.com i na pewnego rodzaju nieścisłości i nadużycia, które serwują na stronie może doprowadzić do zatopienia tej firmy...


Polecam poczytać arcyciekawą historię demaskowania modelu biznesowego authalia.com wraz z piękną puentą, czyli zarejestrowaniem praw patentowych do obrazu "Bitwa pod Grunwaldem" :D - linki :


Authalia.com -- czyli kup pan patent na utwór


Authalia.com prostuje i zarzuca Lege Artis nierzetelność


Authalia nie ma statusu organizacji zbiorowego zarządzania


Urwali się jak bombka z choinki


Błędy i nieścisłości w modelu prawnym Authalia


Jak to z tym "partnerstwem" czy "patronatem" było


Jaś Majetko, "Wielka beka pod Grunwaldem"


Jasio żąda: niech Muzeum odda plagiat jego obrazu


No cóż... chyba trafiła kosa na kamień ;)



PS.. generalnie to fajna ta nazwa ta AUTHALIA.. kojarzy mi się z VALHALLĄ ;)

27 komentarzy:

  1. Mnie, nie wiedzieć czemu, z eutanazją.

    OdpowiedzUsuń
  2. Moze ktos ukróci ten cyrk i to żenujace prawo autorskie

    OdpowiedzUsuń
  3. Hans Klos, się zastanawiam czy po "ukróceniu" prawa autorskiego np. każdy mógłby przypisać sobie autorstwo ksiązki? Chodzi mi o to, że biorę książkę "W pustyni i w puszczy" i zamiast Henryk Sienkiewicz wpisuję Wojciech Majda?

    OdpowiedzUsuń
  4. @Polski Instytut Permakultury
    Nie chodziło mi o aspekt twórcy, ale o aspekt materialny. Ciągniecie korzyści z utworu przez 70, a być może wkrótce przez 100 lat powoduje, że rodzą się takie właśnie potwory. Za czasów Sofoklesa, Platona, Seneki praw autorskich nie było i nikt im utworów nie "ukradł". Nawet dzisiaj całkowite wywalenie praw autorskich do kosza nie powstrzyma ludzi przed pisaniem;-)

    Gdyby teraz ograniczyć czas ochrony utworu do 10, max 15 lat, tak jak to ma miejsce dla wynalazków, to:
    - zyska społeczeństwo,
    - niewiele stracą autorzy dzieła,
    - stracą korporacje i authaliie;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. "powinien być darmowy"

    czyli co support będzie charytatywnie?

    OdpowiedzUsuń
  6. Support się kończy po 5 latach i masz 2 wyjścia:
    1. Zapłacić za niego - tylko pod warunkiem, że byłyby to normalne pieniądze.
    2. Kupić nowy produkt tego producenta.
    Myślę, że takie podejście nie odjęło by zysków developerom, a osoby, którym niepotrzebny najnowszy stuff będą mogły używać darmowego systemu.

    Poza tym o jakim ty wsparciu mówisz? Kupujesz oryginalny produkt i na infolinii mają Cię głęboko gdzieś - więc całe to wsparcie techniczne tylko ładnie w ulotce wygląda. Łatanie dziur krytycznych? W porządku tylko, że po pierwsze nawet gdy za to płacisz nie wygląda to do końca najlepiej. A po drugie pojawiają się również darmowe szczepionki. Więc wsparcie techniczne można załatwić sobie również z zewnątrz.

    OdpowiedzUsuń
  7. @Hans Klos bardziej chodzi mi o to, że np. ja wydaję książkę powiedzmy ebooka (poświęcam czas na badania, pisanie, tworzenie ilustracji) i wydaje ją. Powiedzmy, że jakiś Zenek kupuje 1 sztukę. Wpada na pomysł, żeby też ją "wydać". Zenek ma więcej kasy, większe plecy więc dochodzi do wniosku, że zarobi więcej jak wyda ją pod swoim nazwiskiem niż dzieląc się z autorem zyskami ze sprzedaży. Jako, że jest w stanie np. lepiej wypozycjonować stronę internetową, więc ja, autor nie zarabiam, lub owoce mojej pracy zjada Zenek.
    Mówię oczywiście o aspekcie materialnym, ponieważ takie np. poradniki raczej nie pisze się po to by "usypać sobie pomnik trwalszy niż ze spiżu". Czy przed takimi zachowaniem nie chronią właśnie prawa autorskie?
    Czy to co Ty proponujesz to skrócenie czasu "wyłączności" autora na czerpanie zysków materialnych z jego pracy do 10-15 lat? Czy dobrze Ciebie zrozumiałem?

    @procek
    Nie uważam, że czerpanie zysku z produktu przez długi czas jest nie uczciwe. Bo przecież można tak powiedzieć o człowieku, który odziedziczył dom po rodzicach i czerpie zyski z jego wynajmu. Tu jest nawet gorzej, bo przecież autor się napracował, a w przypadku odziedziczenia domu czerpie się, niezasłużone, burżujskie zyski. IMO takie myślenie można porównać do "konfiskaty" mienia przez komunistów, w końcu jak można czerpać zyski z nieruchomości/ziemi skoro lud pracujący miast i wsi potrzebuje danego dobra? Co o tym sądzicie?

    OdpowiedzUsuń
  8. Co o tym sądzicie?

    Sądze że uderzasz w łepki gwoździ.. odnosnie wartości intelektualnej i praw autorskich jest ciągły spór w środowisku libertariańskim.. IMO ciągle nierozwiązany :)

    OdpowiedzUsuń
  9. @Polski Instytut Permakultury
    "Ty proponujesz to skrócenie czasu “wyłączności” autora na czerpanie zysków materialnych z jego pracy do 10-15 lat"

    Jak najbardziej;-) Z kolei porównanie praw autorskich do domu jest, lekko mówiąc chybione. Autor przecież przez dobrych kilka lat dostawał za swoją prace kasę, więc niech sobie ten dom kupi i go przekaże dzieciom. Utrzymanie domu kosztuje krocie, w odróżnieniu od praw autorskich. Nieremontowany dom i niezapłacone koszty eksploatacji spowodują, że już po kilkunastu latach ten dom nie będzie Twój. Równowartością tych kosztów byłoby przekazanie praw materialnych dla społeczeństwa.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja uważam, że 25 lat ochrony praw autorskich, jak było wcześniej było chyba najlepszym rozwiązaniem. Jeżeli ktoś chce jeszcze czytać/słuchać/oglądać utwór po 25 latach, to znaczy, że wszedł on już na dobre do kultury (np piosenki The Beatles, czy też filmy Hitchcocka, choć ani jednego ani drugiego osobiście nie lubię, to taki przykład podam). W związku z tym wszedł on już do domeny publicznej.

    OdpowiedzUsuń
  11. gdzieś czytałem, że Rothbard uważał, że umieszczenie (C) pod tekstem jest równoważne z deklaracją warunków kontraktu, na bazie którego czytelnicy decydują się czy utwór czytać bądź przetwarzać. rozpowszechnianie wbrew woli w takim wypadku jest więc złamaniem umowy.

    druga sprawa, nie bardzo rozumiem dlaczego to państwo ma regulować ile to będzie lat. dlaczego "okres powinien wynosić 10 lat" jest lepszy niż "stopa procentowa powinna wynosić 10%"? jeden szablon dla wszystkich? skoro jedna odgórnie ustalana stopa prowadzi do zaburzeń w przepływie sygnałów w ekonomii, skąd wiadomo, że nie istnieją jakieś "zaburzenia" w przesyłaniu i przetwarzaniu wiedzy? myślę, że problem sprowadza się do pytania, czy będzie to 0 lat, czy dowolność (podobnie jak pytanie czy ma być rezerwa 100% czy dowolna).

    ogólnie, postawa "microsoft powinien" niepokojąco przypomina "państwo powinno" i w zasadzie do tego drugiego zmierza. wychodzi na to, że państwo powinno zarządzać tym, co napiszemy. czyli jesteśmy tylko nominalnymi właścicielami. a przecież jak ktoś sobie ustali drakońskie warunki korzystania z utworu czy programu, to powstaną dla niego konkurencyjne, replikujące jego esencję, treść, ale nie formę. a przecież pomysłu nie da się opatentować (pomijam obecne praktyki w ojczyznie wolności).

    pomysłów (fabuły, algorytmów) się nie patentuje, ale tylko ich realizację (formę literacką, program, schemat urządzenia). problem jest często z rozróżnieniem jednego od drugiego. robią do zawsze urzędnicy, którzy nie mają pojęcie, o czym decydują.

    co do wynalazków, moim zdaniem "twórca zasługuje na wyłączność za swój trud" to mit. ludziom wydaje się, że jak ktoś ma w ręce opis cudzego wynalazku, to leci do fabryki i zaraz rozkręca biznes. a przecież tak jak złoto trzeba z ziemi ręcami wygrzebać, tak pomysł trzeba zrozumieć, a to zabiera czas. ponadto pomysły powstają w taki sam sposób jak ołówek. nikt nie jest w stanie sam ogarnąć złożonego wynalazku od poczatku do końca. potrzeba więc aby wielu ludzi zrozumiało pomysł, co dodatkowo komplikuje sprawę i zabiera jeszcze więcej czasu. Jak już się ma wystarczające zasoby ludzkie i wiedzę, aby udowodnić kapitaliście, że projekt się powiedzie, wtedy można zacząć opracowywać swój pomysł na wytworzenie wynalazku! i od nowa z ołówkiem! a potem jeszcze model biznesowy itp itd. po uzyskaniu kapitału, trzeba jeszcze wybudować fabryki, albo przerobić istniejące (znowu potrzebny pomysł). W tym czasie autor, który opracował oryginał, juz jest daleko z przodu. a jak mu damy sztuczną przewagę, to konkurencja rozwinie się z poślizgiem w przyszłości, przez co konsument straci.

    ostatecznie: albo nie mamy ochrony w ogóle, albo mamy ochronę taką, jakiej życzy sobie autor. oczywiście w drugim przypadku autor musi tak konstruować kontrakty, aby drugiej stronie nie opłacało się ich łamać.

    OdpowiedzUsuń
  12. @mintrid
    "pomysłów (fabuły, algorytmów) się nie patentuje"

    No tutaj się mylisz;-) Zobacz jak działa europejski urząd patentowy i dlaczego Microsoft nie może sprzedawać Worda i Office 2007.

    Oddawanie prawa autorskiego w prywatne ręce rodzi monopole lub oligopole, co jest szkodliwe społecznie i gospodarczo. Właśnie ze względu na zamknięcie wiedzy we własnym kręgu upadły cechy.

    OdpowiedzUsuń
  13. @HansKlos: "Microsoft nie może sprzedawać Worda i Office 2007"

    to w USA (http://blogs.computerworld.com/14532/microsoft_banned_from_selling_word). w UE dostaje tylko kary za praktyki monopolistyczne

    "Zobacz jak działa europejski urząd patentowy"

    działa i nie działa, urzędasy z UE sami nie wiedzą czy się to patentuje czy nie. w PL nadal Urząd Patentowy jest jeszcze chwilowo "suwerenny". Miałem kiedyś wykład na uczelni z byłym dyrektorem UP i był bardzo mocno "against software patents", z tekstów Vagli, który takie sprawy monitoruje, wynika że UP nadal trzyma się tej linii.

    wniosek patentowy musi opisywać _konkretne_ i _możliwe_do_zrealizowania_ rozwiązanie techniczne. algorytmów się nie patentuje tak samo jak nie patentuje się wzorów matematycznych. oczywiście, taka jest tylko wykładnia. w konstytucji US dolar musi być oparty na złocie lub srebrze ;)

    "Oddawanie prawa autorskiego w prywatne ręce rodzi monopole lub oligopole, co jest szkodliwe społecznie i gospodarczo. Właśnie ze względu na zamknięcie wiedzy we własnym kręgu upadły cechy."

    dokładnie to samo mówi się o pieniądzach, i że bankierzy przez te przeklęte odsetki pewnego dnia będą posiadać wszystkie pieniądze świata ;)

    trzymanie wynalazków, algorytmów, programów w tajemnicy przez długi okres jest nieopłacalne, bo podnosi koszty (skąd się wezmą pracownicy znający technologię, skoro jest nikomu nieznana?). opensource jest flagowym na to dowodem - takie technologie są szybciej adaptowane i tańsze w utrzymaniu.

    OdpowiedzUsuń
  14. @mantrid Co jeśli Zenek z mojego przykładu zmieni kolor okładki z czerwonego na różowy? To przecież zmienia formę ksiązki

    W przypadku ebooka większość trudu polega na jego napisaniu. Jakoś mi się nie widzi, żeby jakiś koleś dysponujący większą kasą, czy zapleczem (pozycjonerskim) mógł przejąc moją treść.

    OdpowiedzUsuń
  15. @PIP: zmiana formy o 0.01% to tak jakby ktoś drukował dolary bez oka w piramidzie i chciał nimi płacić ;) jest to próba oszustwa i tyle.

    no to w systemie Rothbarda załączasz do ebooka licencję i tyle.

    w drugim systemie mamy skrajną infoanarchię. tutaj Twój bieżący model biznesowy faktycznie nie działa. ale rozważmy taką oto propozycję, że można go odwrócić: wydajesz pierwszego ebooka i publikujesz za darmo. ludziom się podoba, chcą więcej. no to niech Cię przekonają, jak bardzo im zależy i wpłacą na Twoje konto subsydia na zachętę. wtedy piszesz kolejnego. podobne subsydia motywacyjne zaczynają funkcjonować w oprogramowaniu opensource, gdzie firmy dotują aktualnych maintainerów projektu. tak się utrzymuje także wikipedia. ludzie płacą za odwlekanie w czasie momentu, gdy autor/maintainer zaprzestaje dostarczania nowych treści. na allegro książki, których nakład został dawno temu wyczerpany, osiągają ceny 2-4 razy większe, bo ludzie bardziej wartościują to, czego potrzebują, ale jest niedostępne. nie wiadomo czy to dałoby więcej kasy dla autora, ale nie wiadomo też czy dało by też mniej.. jest duży popyt, ale w tej chwili nie ma podaży, więc być może ludzie zaoferują max ze swojej wyceny.. taki model może działać zarówno dla Stephena Kinga, jak i błyskotliwego początkującego powieściopisarza, nie musisz dopłacać do tego, aby ktoś Cię wydrukował ;). oczywiście to wszystko tylko naiwna propozycja, sam nie mam wyrobionej opinii o infoanarchizmie...

    OdpowiedzUsuń
  16. Pomysł by całkowicie znieść prawa autorskie jest kuriozalny.
    W pewnej części praw autorskie nie wygasają NIGDY.
    Do dziś nikomu nie wolno wydać książki "Romego i Julia" wpisując jako autora osobę inną niż Shakespeare. Prawo Shakespeare'a do podania siebie jak autora tej książki nie wygaśnie nigdy - do końca istnienia naszej cywilizacji.

    OdpowiedzUsuń
  17. "infoanarchię" tego typu, co opisuje mantrid, praktykuje np. Michalkiewicz i jakoś z głodu nie umarł.

    Pytanie, czy właściwą formą redystrybucji bogactwa w społeczeństwie jest od proli do "twórców" przez x lat tylko za to, że zrobili coś, co im podbije odpowiedni urząd jako odkrywcze/nowe.

    OdpowiedzUsuń
  18. Dzięki mantrid za odp.

    Powiem szczerze, że zaciekawiła mnie ta koncepcja infoanarchii.
    W przyszłości zamierzam też coś takiego stosować. Jako, że wybudować się muszę to najpierw jednak będę wykorzystywał tradycyjny sposób zarabiania pieniędzy, dzięki prawom autorskim.

    OdpowiedzUsuń
  19. Dodam jeszcze, że sama koncepcja Authali nie jest nowa, nie wiem kiedy oni zaczęli działalność, ale jeśli po 2007, to ten model biznesu proponował wcześniej Idea Protector (już nie istnieje jak sprawdzałem na google). I podejżewam, że w PL ten model też na dłuższą metę nie wypali

    OdpowiedzUsuń
  20. @szefunio:

    "W pewnej części praw autorskie nie wygasają NIGDY.
    Do dziś nikomu nie wolno wydać książki “Romego i Julia” wpisując jako autora osobę inną niż Shakespeare. Prawo Shakespeare’a do podania siebie jak autora tej książki nie wygaśnie nigdy – do końca istnienia naszej cywilizacji."

    zgadzam się w zupełności. tą częścią praw autorskich jest prawo do uznania autorstwa, które jest sprawą odrębną od prawa do rozpowszechniania czy prawa do modyfikacji. rozpowszechnianie i modyfikacja są nam wszystkim potrzebne, bo bez tego nie ma cyrkulacji i ewolucji wiedzy. ale przypisywanie sobie bądź innym cudzych słów jest dla wszystkich szkodliwe, podobnie jak przypisywanie sobie cudzej własności. tak jak komuś można podrzucić coś kradzionego, tak można komuś podrzucić cudze słowa - by oczernić. prawo owo wynika co najmniej z prakseologii.

    autorstwo to chyba jedyny "pewny" aspekt własnościowy utworów nie stwarzający problemów.. wszystkie pozostałe wymagają żeby autor przynajmniej kontrolował cytowanie, co jest niewykonalne.

    właściwie to udowodniłeś chyba, że prawo do uznania autorstwa jest prawem naturalnym, ale ja się za bardzo na tym nie znam.. trza by zajrzeć do Rothbarda i Hoppe'go..

    OdpowiedzUsuń
  21. dodam jeszcze, że w nauce nie ma praw autorskich. wzorów matematycznych ani teorii fizycznych się nie patentuje, autor nie ma także kontroli nad ich cytowaniem, użyciem, czy modyfikacją (poprawianiem), są one nazywane nazwiskami autorów (czasem kilku, jak wpadli na to samo niezależnie) i jest to jak najbardziej powszechnie uznawane - bez specjalnych przepisów. nie spowodowało to także zatrzymania rozwoju matematyki czy fizyki ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Niedawno czytalem wywiad z jednym teksciarzem ktory stwierdzil iz najlepiej byc autorem letniego przeboju.Jak powiedzial on sam byl nawet nie autorem ale tylko wspolautorem jednego z owych przebojow jakies 10 lat temu(napisal raptem jedna zwrotke tekstu)i do dzisiaj z tego zyje na zupelnie przyzwoitym poziomie.Z jednje zwrotki(czyli jakies 30-40 wyrazow)napisanej 10 lat temu?To ja sie pytam czy to jest normalne?-nie to jest chore.
    Kiedys tak sobie szukalem punktow wspolnych dla roznych upadajacych imperiow i cywilizacji i jedna z takich cech wspolnych ktora wystepowala bardzo czesto bylo ze tak to nazwe "uprawniczenie"czego sie tylko dalo i nie dalo-kodeksy puchly,prawnikow i oratorow przybywalo i tylko zycie stawalo sie nie do zniesienia bo juz przepisy mowily kto gdzie moze mieszkac,jak kto moze sie ubierac,ile okien w domu moze miec albo jaki zawod moze wykonywac on i jego potomkowie.Jak tak patrze na to jak co niektore firmy patentuja po raz 10 ten sam lek(bo niby nowe zastosowanie dla niego znalezli)albo jak sie probuje opatentowac czynnosc wciskania klawisza Enter to jakos mi sie to dziwnie kojarzy i czarne mysli mnie nachodza.

    OdpowiedzUsuń
  23. @mantrid
    Coby pobawić się w adwokata diabła i wzbogacić dyskusję: Naukowcy (zazwyczaj) są wynagradzani za swoją pracę NIEZALEŻNIE od tego czy wydadzą książkę/publikację i czy ktoś ją kupi. Zwykle te pieniądze pochodzą z naszych podatków. Trochę upraszczam, ale mam nadzieję, że wiecie o co mi chodzi.

    Co myślicie o patentowaniu życia?

    OdpowiedzUsuń
  24. Gdzies kiedys natknalem sie na stwierdzenie iz najlepszy byl system patentowy w 19wiecznych Prusach ktory dzialal na zupelenie odwrotnych zasadach niz dzisiejszy.System ten jakos tam wynagradzal tworce to jednak jego glownym celem bylo zachecanie do jak najszerszego stosowania patentu i jego ulepszania.Niestety nie znam zadnych szczegolow a mogloby to byc dosc istotne biorac po uwage sukces przemyslowy 19wiecznych Prus. Wie ktos cos wiecej na ten temat?

    OdpowiedzUsuń
  25. Muszę się pochwalić, że oficjalnie od dziś problem praw autorskich dotyczy również mnie i to od strony autora:) Napisałem poradnik pt. "Zlikwiduj drzewo,czyli jak pozbyć się drzewa, którego urzędnicy nie pozwalają Ci wyciąć."
    http://permakulturnik.blogspot.com/2010/01/zlikwiduj-drzewo-czyli-jak-pozbyc-sie.html
    Wiecie jak nagle się zmienia punkt widzenia? :D

    OdpowiedzUsuń
  26. No mój się nie zmienia. Popatrz na to w ten sposób: wg mojej wizji po 5 latach ta książka trafia do publicznego obiegu i jest własnością społeczeństwa. Na jej bazie można zrobić coś nowego z zastrzeżeniem, że jeśli to będzie tylko drobne "przekompilowanie" książki to musi się pojawić tam nota: wg pierwowzoru autorstwa: XYZ. Natomiast jeśli napędzi to nową myśl twórczą to będziesz mógł się czuć dumny z twego wkładu dla ludzkości. Co Tobie to da? To, że sława jaką się okryjesz jeszcze za życia (zakładam, że przeżyjesz 5 lat) pozwoli Ci lepiej sprzedać kolejną Twoją książkę. W marketingu (jako nauce) jest taki schemat, mówiący, że pieniądze można zamieniać na sławę, a sławę na pieniądze. Przy odrobienie szczęścia możemy stworzyć z tego machinę, która ma sprawność ponad 100%.
    Jeśli chodzi o programy kompputerowe to nie mówię, aby je otwierać na GPL po 5 latach. Ale wydawać jako Freeware pod obostrzeniami zabraniającymi dekompilacji itd. Niech rozwiązania wewnętrzne będą chronione, ale sam program niech stanie się darmowy.

    OdpowiedzUsuń
  27. Interesujący pomysł.
    Wiecie może czy można sprzedawać używane ebooki? Nie robię sobie jaj, tylko się zastanawiam. Wyglądałoby to tak, że wysyłam używaną kopię ebooka temu co kupił a potem usuwam ze swojego komputer...

    OdpowiedzUsuń

Rewolucje

Wyrażenie "rewolucja" ma dość krótką historię, bo po raz pierwszy zaczęto go używać na określenie rewolucji w 13 koloniach angiels...