środa, 17 lutego 2010

Google Bubble

W poprzednim wpisie wiele było o analizie opłacalności inwestycji oraz o bardzo prostej metodzie wyceny spółek czy projektów inwestycyjnych. Zdaje sobie sprawę, że istnieją dziesiątki metod wyceny; od metod mnożnikowych, majątkowych, wskaźnikowych, mieszanych, a na wycenie przedsiębiorstwa jako opcji a'la Monte Carlo skończywszy. W tym natłoku akademickich rozwiązań, trzeba jednak dojść do prostego wniosku... Chodzi o to, żeby inwestycja przynosiła realne zyski, które mogę porównać z alternatywnymi inwestycjami, na przykład lokatą. Poprzednio rozróżniliśmy dwa rodzaje inwestycji.. tak która "zarabia" z gwarantowanym kapitałem podstawowym (lokata, obligacje) i te które zarabiają bądź tracą z nie gwarantowanym poziomem kapitału podstawowego ( np. spółki na giełdzie). Oczywiście, za to że na giełdzie nic nie jest gwarantowane, a można nawet stracić, inwestorzy oczekują wyższej stopy zwrotu, wyższej od na przykład "bezpiecznej" obligacji.


Przybliżony został również wskaźnik P/E, jako relacja wyceny rynkowej akcji do faktycznego zysku przypadającego na jedną akację. Gdyby chcieć obliczyć zasadę obliczania P/E do lokaty, to musielibyśmy podzielić kwotę lokaty przez zysk lokaty… Dla 5 procentowej lokaty 100 złotowej równanie wygląda w ten sposób P/E = 100/5=20.


Dokładnie tak samo jest ze spółkami, tylko zamiast wartość lokaty podstawiamy wartość akcji, a zamiast zysku z lokaty, podstawiamy zysk spółki na jedną akcję. Jest to prosty sposób na porównanie różnych inwestycji oraz określenie kiedy skumulowany zysk zwróci nam nakład inwestycyjny*. Zwróćmy zatem uwagę, na jedne z czołowych spółek z rynku informatyki i na ich P/E:



Jak widać, żeby zwróciła się inwestycja w Yahoo trzeba czekać aż 36 lat, w Google 25!. Inwestycja, której poziom zwrotu kształtuje się w okolicach 2,5 %, jest lekko mówiąc, mało opłacalna. Na pewno nie wynagradza całego stada ryzyk, które występują przy tego rodzaju inwestycjach w odróżnieniu od np. lokat.


Zadziwiające jest tak bardzo wysokie P/E ma Yahoo. P/E może być wysokie, jeżeli inwestorzy przewidują, że sytuacja spółki jest na tyle perspektywiczna, że w przyszłości zyski będą znacznie wyższe. Jednak w przypadku Yahoo! to mamy niejasny model biznesowy (portal?), spadające zyski, i nawet w przepływach pieniężnych jedna wielka bryndza. Jeżeli zyski nie uzasadniają takiej wyceny to może sama wartość aktywów? Jednak i tam pusto.. same gotówka, należności i wartość godziwa, która to wartość powstała po przejęciu innych marek i jest tylko wyrazem księgowym… nothing real. Zatem skąd taka wysoka wycena spółki? Czyżby bańkowa cena po pogłoskach o przejęciu nie zdążyła jeszcze opaść?


Znacznie większą bańką jest Google i nie tyle z powodu bardzo wysokiego P/E, a z kwoty na jaką wycenia się tą spółkę. 172 mld dolarów przy zysku raptem 6,5 mld daje marne 3,8 procent zwiększenia fundamentalnej wartości. Toż to obligacje USA dają prawie 5 procent gwarantowane plus gwarancja zwrotu kapitału. Broń Boże nie namawiam do zakupu jakichkolwiek obligacji, ale świat zdaje się postawił sprawy lekko na głowie. Za większe ryzyko płaci się więcej, niż za mniejsze ryzyko, a inwestowanie w jakiekolwiek akcje, to znacznie większe ryzyko od kupna papierów dłużnych.
Patrząc na aktywa Google, to również nie ma tam nic specjalnego. Tak samo jak w przypadku Yahoo sama gotówka i wartość godziwa po przejęciu innych spółek. Oczywiście, każdy rozsądny od razu wskaże, że ogromną wartością Google jest pozycja monopolistyczna na rynku wyszukiwarek oraz algorytm wyszukiwania. Wartość takich rzeczy nie jest wyceniana i nie jest pokazywana w bilansie, lecz nie przesadzajmy… wartość aktywów na rynku powinna być taka, na jaką generują zyski dla właściciela. A skoro jest taka duża, jak myślą inwestorzy (prawie 5 razy większa od wartości księgowej) to powinna generować odpowiednie zyski… jednak takich zysków nie generuje. Należy pamiętać, że technologia może być super rozpowszechniona i super przydatna, jednak jeżeli nie ma sposobu, żeby przynosiła pożądane zyski, to dla właścicieli jest ona bezużyteczna.


Bardziej zaawansowani inwestorzy wyceniają spółki nie po zysku, a po dodatnich przepływach finansowych wychodząc z założenia, że zysk to opinia, kasa to fakt. Jednak dodatnie przepływy pieniężne Google są sześć razy mniejsze od zysku, gdyż praktycznie cały zysk jest reinwestowany. Inwestycja nie jest natychmiastowym kosztem lecz rozkłada się poprzez amortyzacje na szereg kolejnych lat, stąd można oczekiwać, że przychody będą obciążone zwiększonymi kosztami amortyzacji w przyszłości. Oczywiście inwestuje się po to, żeby zwiększać zysk i teoretycznie tak się powinno stać. W przypadku Google, tak się dotychczas dzieje, lecz owy zysk w żaden sposób nie usprawiedliwia wyceny rynkowej spółki.


Patrząc na powyższe spółki to oczywistym kandydatem do inwestycji wydaje się AOL z jego rewelacyjnym jak na otoczenie P/E. Oczywiście do wszystkiego trzeba podchodzić z ostrożnością, a samo P/E może tylko naprowadzać uwagę na właściwe spółki. Bardzo rzadko się zdarza znaleźć spółkę, która jest w oczywisty sposób relatywnie zyskowną i bezpieczną inwestycją, gdyż im głębiej robimy due diligence, tym większe trupy w szafach możemy znaleźć. Dokładnie tak samo przecież było z bankami przed upadkiem Lehman Brothers. Wszystko wyglądało ok, jednak analiza ryzyka aktywów znajdowała mnóstwo szaf opisanych jako CDS czy CDO, do których przypadkowo zarząd zgubił kluczyki. Dopiero gdy trupy tak napuchły, ze rozsadziło wszystkie szafy, przecierano oczy ze zdumienia i wyceny w panice korygowano.


Warto poczytać książki z finansów wydawane w latach 80. Tam standardem było uzyskiwanie P/E na poziomie 8-10, dywidendy na poziomie 8 procent wyceny akcji, a koszt kredytu na poziomie 12 procent. Takie wygórowane oczekiwania inwestorów i surowe warunki na rynku długu, spowodowane recesją lat 70 i awersją inwestorów do wszelkich ryzykownych inwestycji spowodowały niesamowity boom gospodarczy lat 80 i 90. Boom organiczny, bo napędzany przemyślanymi inwestycjami.. Gdy koszt kredytu kształtuje się na poziomie 10 procent, a oczekiwania inwestorów na poziomie 15 to nie ma dużego marginesu na pomyłkę. Z czasem zaufanie do akcji jest coraz większe i dochodzimy do takiej sytuacji w jakiej jesteśmy obecnie, gdzie fundamentalnie bardziej opłacalne są inwestycje na rynku długu państwowego, czyli te mniej ryzykowne od ryzykowniejszych akcji.


Możemy dojść do ciekawej konstatacji, dlaczego tak bardzo w Stanach boją się wysokich stóp procentowych. Mając realną alternatywę większych zysków chociażby z obligacji czy lokat, jest wysoko prawdopodobne, ze inwestoriat na stałe odwróci się od rynku akcyjnego, których wartość jest napompowana pod sufit obietnicami zysków, lub po prostu brakiem alternatywy. Wraz z urealnieniem cen akcji, urealnią się wyceny wszystkich funduszy emerytalnych oraz więcej ludzi zbankrutuje na swoich hipotekach. Wtedy będziemy mówić o powrocie do normalności i z powrotem odkurzać książki z 80 lat. Wtedy tez może stwierdzimy, że jednak paradygmat inwestowania się nie zmienił.


Dla chętnych do analizowania spółek na NYSE pod kątem P/E, wycen etc. polecam stock screnner nomen omen od Google ;)


***** Oczywiście założyłem tutaj wiele uproszczeń nie uwzględniając inflacji, stopy dyskontowej, WACC etc, jednak chodzi o zasadę, a nie dokładność wyceny.

25 komentarzy:

  1. polecam bys przeanalizowal w ten sposob firme w ktorej ja pracuje
    AVN.L
    sektor telekomunikacja satelitarna....

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli chodzi o stare, dobre książki, to ze swojej strony zarekomenduję kluczowe pozycje Grahama: Security Analysis i The Intelligent Investor. Ekstremalnie szczegółowe i nudniejsze, niż podręczniki do księgowości, ale gigantyczna ilość usystematyzowanych i przedstawionych z perspektywy okazji do inwestowania danych historycznych jest czymś wspaniałym i uważam, że każdy, kto chce na poważnie działać na rynkach finansowych, powinien jedną z tych pozycji przerobić.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawy wpis. Szortowalem jakis czas temu Yahoo, ale nerwowo nie wytrzymalem tej oferty od Googla. Ich model biznesowy jest totalnie pozbawiony sensu i nie widze dla nich jakiejkolwiek przyszlosci. Dinozaur Internetu.

    W przypadku firm IT akceptuje sie nieco wyzszy P/E poniewaz zaklada sie rozwoj tych firm i wyzsze wyniki w przyszlosci. Wedlug mnie to niemadre, spolka moze rownie dobrze upasc. Zgadzam sie, ze standardy okreslone w latach 80tych sa rozsadne i powinny miec dzis zastosowanie.

    W Stanach boja sie wyzszych stop. Przy takim zadluzeniu wiele podmiotow ledwo zipi, lacznie z administracja. Podwyzsza stop oznaczac bedzie gigantyczna fale niewyplacalnosci, wyzsze zadania odsetek przez inwestorow i kolejna fale niewyplacalnosci. To jest cos co nas z pewnoscia czeka.

    Koszt kredytu bankowego dla niepublicznych firm w USA waha sie w zakresie 6-10 %, ale raczej blizej gornej granicy. Sporo osob finansuje sie kartami, wiec koszt kredytu oceniam na 12%.

    slomski.us

    OdpowiedzUsuń
  4. Napisales: "Patrząc na aktywa Google, to również nie ma tam nic specjalnego."

    Wow. Przeczytaj to zdanie, pomysl przez chwile i sprobuj dowiedziec sie dlaczego chcialem zapytac Cie czy probujesz swoich sil jako komik?

    Ty naprawde myslisz, ze Google nie ma zadnych wartosciowych aktywow? A co powiesz na TECHNOLOGIE, ktora Google dysponuje?

    OdpowiedzUsuń
  5. trystero
    Ty naprawde myslisz, ze Google nie ma zadnych wartosciowych aktywow? A co powiesz na TECHNOLOGIE, ktora Google dysponuje?

    Trystero.. doceniam ironię, ale proszę poczytaj uważnie, bo o technologii piszę. na grzyba mi technologia co nie przynosi oczekiwanych zysków? w dodatku ta technologia znacznie szybciej się starzeje niż w innych branżach.

    OdpowiedzUsuń
  6. Popieram Trystero :) Obawiam się, że wbrew temu, co piszesz, Adamie (o braku ciekawych aktywów) i co pisze Doxa (że firma to dinozaur), to niestety, Google wygrywa i będzie wygrywać tym, czym wygrywał Standard Oil - niszczy konkurencję niższymi kosztami, lepszym dotarciem do klientów, bezkonkurencyjną technologią (z racji zawodu to mówię jako specjalista, nie analityk-amator) oraz - last, but not least - czynnikiem skali. Jak się kupuje na raz tyle komputerów do serwerowni albo hurtem taki kawałek łącza, jak oni, to się ma zupełnie inne warunki, niż małe startupy, próbujące im wydrzeć rynek...

    OdpowiedzUsuń
  7. Panika.. ale o czym mówimy? bo doxa mówił o Yahoo że jest dinozaurem interentu.. i w tym chyba zgoda..

    A skoro Google jest takie super to dlaczego ma P/E 26.. Nie wystarczy być fajnym, żeby zarabiać pieniądze stosowanie do wyceny.. Trzeba rzeczywiście te pieniądze zarobić. Narazie google nie zarabia, na tyle na ile jest wycenione, stąd jest przecenione.

    A internet zmiennym jest.. dziś google jutro baidu.. kto wie. kilka afer z wyciekiem danych, ktoś inny skopiuje algorytm wyszukiwania, albo wymyśli lepszy i z Google się żegnamy... tak jak kiedyś się pożeganlismy z internet explorerem a dziś każdy się modli żeby się pożegnać z windowsem :) moze google przejmie pałeczkę po windzie... ja bym chciał ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Napisales: na grzyba mi technologia co nie przynosi oczekiwanych zysków?

    Ok, dzis widze piszesz humorystycznie. No chyba, ze rentownosc netto na poziomie 27% i RoE na 20% naprawde jest Ci na grzyba :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Trystero

    Bardzo fajnie że mają takie ROE. A jakie jest powiedz ROE ale z tym E na końcu jako rynkowe a nie księgowe?

    OdpowiedzUsuń
  10. Google ma IMHO wysokie P/E, bo na Google jest moda wśród inwestorów, a może bardziej wśród "inwestorów", nie ma to specjalnie wiele wspólnego z fundamentami, podobnie jak większość innych wycen na rynku. Poza tym mylisz się, google zarabia, i to całkiem sporo. ROA 14,38%, ROE 20,30% EBITDA ponad 9 mld $ - to mi nie wygląda na kiepsko funkcjonującą czy źle zarządzaną spółkę :)

    OdpowiedzUsuń
  11. ROA 14,38%, ROE 20,30% EBITDA ponad 9 mld $ – to mi nie wygląda na kiepsko funkcjonującą czy źle zarządzaną spółkę

    Rany.. Panika, czy ja mówię że Google jest źle zarządzana albo że źle zarabia? Gdzie??? Mówię, że w stosunku do wyceny rynkowej, zarabia za mało..
    wszedł byś w Google po takiej cenie??

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie wszedłbym, to oczywiste. Przy P/E - może... gdyby zmienili politykę dywidendy. To nie Google kiepsko przędzie, tylko rynek jest naćpany. Chociaż może nie do końca. Przy takim podejściu do dywidend, jak ma Google, rynek dyskontuje w cenie bardzo wysokie przyszłe zyski (bo gross dochodów reinwestowane), a biorąc pod uwagę ponadprzeciętną udowodnioną stopę zwrotu, spodziewają się ponadprzeciętnego wzrostu wartości.

    OdpowiedzUsuń
  13. Miało być "przy P/E=15-18 - może...". Ale ja jestem sknera, za dużo się Grahama naczytałem, na okazje poluję :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Panika
    I własnie o to mi chodzi.

    OdpowiedzUsuń
  15. A czy CIA albo Mosad maja wartosc ksiegowa? :) Bo dodatkowa wartosc ksiegowa Googla to m.in.: szczegolowe profile uzytkownikow internetu. Do tego najwiekszy udzial w reklamach internetowych, najlepsi programisci swiata, przymiarki do przejecia monopolu M$ na systemy operacyjne. Troche tego jest i na jedna, dwie dekady spolka powinna rzadzic. Mial swoj czas IBM, mial Microsoft, teraz Google time.

    A akcji tez bym nie kupil, tak jak np. PKO przy PE 22.10 i CWK 3.22, co nie przeszkadza bankowi rosnac 10% w 2 dni. W dobie gier gieldowych wartosc tego banku polega na wplywie na WIG20 i co za tym idzie futy, a nie przeplywach pienieznych czy dywidendzie.

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja GOOG bańką bym nie nazwał. Statyczne P/E do wyceny kompanii growth typu GOOG się nie nadaje, zawsze wyjdzie Ci że growth jest za drogi i odkąd pamięcią sięgnąć zawsze był. Wystarczy prześledzić P/E MSFT który przez dwie dekady zawsze był "za drogi" ale rósł i rósł i pomógł w tym procesie tysiącom zarobić poważny pieniądz jak żadna inna kompania. Podobna sytuacja jest z GOOG, IMO. Kompania światowej klasy która zwiększa swój operating income w tempie coś 30% y/y, przy op.i. margin rzędu 30-35%, jest wyceniana przez rynek pod kątem potencjalnego czasu trwania tego niezwykłego runu, nie jako statyczny generator gotówki dla potencjalnego właściciela. W przypadku GOOG zanosi się jeszcze na lata - mamy kompanię posiadającą a)I klasy technologię, b)szybko rosnącą, c) dominującą rynek który ma d) wysoką barierę wejścia oraz e) docelowo jest prawdopodobnie większy nawet od franszyzy MSFT. Oznacza to jeszcze lata runu, jak dobrze pójdzie. A to zawsze cieszyło się "premium" i pewnie zawsze będzie a GOOG nie jest tu wyjątkiem.

    OdpowiedzUsuń
  17. cynik9
    a jak to growth rozpoznać? To co napisałeś to jak najbardziej się zgadza, ale to ciągłe dyskontowanie przyszłych sukcesów.. Giełdy, jak sam wiesz chodzą w sekularnych trendach.. dyskontowanie przyszłych sukcesów jest charakterystyczne dla dużego optymizmu na rynku, podchodzenie z dystansem, charakteryzuje rynek po recesji tak jak lata 80.
    z tego widać, że rynek recesji jeszcze po tyłku nie odczuł i ciągle patrzymy w przyszłość wyceniając nie przyszłe zyski, ale przyszły wzrost zysków...
    A czeka nas przecież powrót do co najmniej lat 80, prawda? ;)

    I wcale nie jest powiedziane że Microsoft w końcu dopracuje tego swoje binga, albo Google nie poślizgnie się na jakimś wycieku danych... wszyscy ślepo patrzą że google bedzie ciągle dużo zarabiać... a może przyjdzie Baidu i wszytkich pogodzi... to bardzo dynamiczny rynek, a zdaje się ze w inwestorzy w GOOG nie wyceniają żadnego ryzyka rynkowego, nie wspominając o Yahoo!

    OdpowiedzUsuń
  18. Pokazna Fujara17 lutego 2010 15:26

    Wszystkiego rodzaju wskazniki mozemy traktowac tylko jako narzedzia dajace nam podpowiedz w stosunku do sredniej historycznej ,czy dany cenny walor jest w danej chwili przewartosciowany czy niedowartosciowany.
    Jednak nic nie zastapi zdrowego rozsadku i nie ulegania przede wszystkim emocjom gdyz osobiscie uwazam ,ze giełda to w 50 % PSYCHOLOGIA .Stad cały czas spólki sa za drogie lub za tanie i dążą cały czas do skrajnosci.
    Podstawa to obserwowanie polityki FED-u w sprawie stóp % i czekanie wyłącznie na okazje dgy na rynku powinie sie komus noga.
    W koncu czas to tez pieniądz tylko w innej postaci :-)))
    Tak jak w przyrodzie gdzie napastnik zawsze atakuje najsłabszą jednostke w stadzie.Co potwierdza stare giełdowe przysłowie kupuj słabosc ,sprzedawaj siłe.Które idealnie wpisuje sie równiez w sytuacje poza giełdą i dotyczy kazdego praktycznie rynku.
    Ze swej strony polecam genialna pozycje, własciwie elementarz giełdziarza Psychologia giełdy-Andre Kostolanyi.
    Ksiązka która cenie nad wszystkie inne dotyczace giełdy.
    Pozdr

    OdpowiedzUsuń
  19. Liczy się PRZYSZŁY wskaźnik C/Z, nie historyczny. Tyle na temat.

    OdpowiedzUsuń
  20. @cynik9

    ale mniej-więcej to samo można było powiedzieć o Yahoo 10 lat temu - mieli pozycje i super technologię, a potem przyszedł GOOG i pozamiatał ;) w 10 lat! ponoć Facebook chce wprowadzić wyszukiwarkę - będzie miał coś czego nie ma GOOG - pełna personalizacja wyników wyszukiwania. no i weźmy np takiego YouTube który nie zarabia w ogóle a przynosi gigantyczne straty. kiedy w końcu socjalizm zacznie bankrutować, dochody z reklam znacznie spadną - a to jest ich core money input. z drugiej strony spadnie też skłonność do reinwestowania zysku, więc będzie można go oddać zgłodniałym inwestorom... tylko pytanie ile go będzie...

    OdpowiedzUsuń
  21. to czy na GOOG mamy bańkę zależy od tego jak definiujemy bańkę ;) na pewno mamy ją na OBMA, GTNR i BRNK ;) i obawiam się że ci trzej ostatni w obawie przed jej przekłuciem zadziałają tak, że GOOG (i wszystko inne) będzie szło do góry pionowo ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. mantrid.. dokładnie o to mi chodzi.. Świat się zmienia, również dynamika zysku Google. A wkrótce kto wie??? może każdy będzie chciał mieć konto na fejsbooku, żeby mieć fajną wyszukiwarkę a nie odwrotnie..

    OdpowiedzUsuń
  23. A jaki jest zwiazek pomiedzy gielda a FED? Chodzi o stopy procentowe? Czy jesli FED podniesie owe stopy to gielda w dol? Czy jak?

    Pytam bo nie wiem.

    OdpowiedzUsuń
  24. [...] raz jeszcze Kończąc jeszcze temat P/E z poprzednich postów (link 1, link2) warto przytoczyć wykres podany przez [...]

    OdpowiedzUsuń
  25. [...] Adam Duda najwyraźniej obraził się na mnie za to, że niepoważnie potraktowałem jego analizę Google, którą dla własnej perfidnej satysfakcji streszczę tak: wskaźnik C/Z na 25, żadnych [...]

    OdpowiedzUsuń

Rewolucje

Wyrażenie "rewolucja" ma dość krótką historię, bo po raz pierwszy zaczęto go używać na określenie rewolucji w 13 koloniach angiels...