sobota, 20 lutego 2010

P/E raz jeszcze

Kończąc jeszcze temat P/E z poprzednich postów (link 1, link2) warto przytoczyć wykres podany przez Trystero.



Wykres przedstawia wskaźnik P/E dla S&P500. Wahania wskaźnika zbiegają się z występowaniem boomu i recesji, co jest oczywiście naturalne, gdyż wraz z wzrostem niepewność na rynku w recesji, występuje znaczna awersja do ryzyka. Im większe ryzyko tym większą stopę zwrotu żądają inwestorzy. Z reguły to skutkuje niskimi cenami akcji (obniżka licznika z P/E) niż drastycznymi wzrostami zysków (wzrost mianownika z P/E).


Trystero uważa, że mam nierealistyczne oczekiwania, jeżeli uważam, że rozsądne jest wchodzenie przy P/E na poziomie 10, a wysoce ryzykowne przy P/E 25. Faktycznie uważam, że wchodzenie w spółkę przy P/E na poziomie 25 to tańczenie na bańce mydlanej. Każda spółka może odnieść spektakularny sukces i wchodząc w wysokie P/E można wiele zarobić.. Nikt temu nie przeczy.  Ale skoro z  Trystero taki dobry statystyk, to niech pokaże średni los spółek z P/E w graniczach 25-40 po 5 latach... To by o wiele więcej mówiło o korzyściach inwestycji w te spółki, niż wyrwany z kontekstu przykład Apple. Co to w ogóle jest? Pojedynczy przykład falsyfikujący czyjąś subiektywną opinię?


Wykres ma średnią P/E na poziomie 15,9 i to kolejny argument, że oczekiwanie P/E na poziomie 10 jest nierealistyczne. Problem w tym, że średnia zawiera w sobie wszystkie szczyty baniek gdzie przykładowo panika zakupów w roku 2001 wywindowała cały rynek do P/E na poziomie 44.


O wiele bardziej miarodajnym wskaźnikiem nastrojów rynku, moim zdaniem,  jest mediana, a ta wynosi dla powyższego wykresu 12,89. Trochę bliżej 10? Nie wiem jak inni, ale ja wolę kupować wtedy kiedy jest tanio, a sprzedawać wtedy kiedy jest drogo.


Na wykres P/E warto nałożyć jeszcze wartość stopy procentowej, czyli alternatywnych inwestycji w bankach czy obligacjach.



Widać ujemną korelację, gdzie przy wysokich stopach procentowych nikogo nie interesują akcje... To są właśnie te lata 80, dzięki którym mieliśmy tak duży boom w kolejnych dekadach. Kompanie, żeby przyciągnąć kapitał na nowe przedsięwzięcia musiały uzyskiwać bardzo duże stopy zwrotu, gdyż konkurowały z obligacjami które płaciły 12 procent. Czy wtedy byś wszedł w jakikolwiek biznes dający 3 procent i to jeszcze niepewny bo obarczony wszelkimi ryzykami rynkowymi?


Niskie stopy procentowe przeciwnie.. pompują rynek akcji, gdyż alternatywą są nic nie płacące obligacje... Kompanie, mając tak tanie źródło finansowania biznesu nie muszą się przejmować jakimiś dywidendami czy dużymi zyskami.. W każdym razie nie w trosce o wartość firmowych akcji... Na bezrybiu i rak ryba i tak mamy właśnie dziś.


To prowadzi nas do odpowiedzenia sobie na pytanie.. Czy czekają nas kolejne dekady bardzo niskich stóp procentowych, a co za tym idzie napompowanej giełdy do bań(en)kowego poziomu czy może trend się odwraca? Czy dalej, przy ogromnym tempie zadłużania się państw i braku widoków na zmniejszenie długów, będzie się można zadłużać na prawie zerowym koszcie? Czy być może przyjdzie reality check i ryzyko będzie ponownie wyceniane jak w latach 80?


Oczywiście zawsze można podać casus Japonii, jednak teraz cały świat się zadłuża. Czy wytrzymamy taki zalew konkurencyjnego do akcji papieru bez podnoszenia stóp procentowych? Bardzo w to wątpie.


Inwestowanie jednak to bardzo indywidualna sprawa.. Każdy musi sobie sam odpowiedzieć na pytanie, za ile procent odda swoje zarobione centy i przy jakim ryzyku. Ostatecznie kasyno też przecież można uznać za formę inwestowania.. istnieje szansa, że się bardzo dużo zarobi, lecz jest też ryzyko, że się straci.








Choć z drugiej strony, nie ma się co kopać z koniem. Jeżeli rynek pokazuje, że wycena Yahoo czy Google  przy P/E 30 jest fair to pewnie tak jest... Skoro cały rynek w 2001 miał średnie P/E na poziomie 40 to dlaczego 30 powinno budzić pewien niepokój ? ;)

12 komentarzy:

  1. Pokazna Fujara20 lutego 2010 07:01

    Bardzo dobra i wywazona mysl autora tego blogu w tym poscie. Ze swej strony , by dokonczyc tę niedokonczoną mysl chciałem tylko zwrócic uwage na aspekt koncentracji akcji .
    Otóz jesli ,,cenny walor " jest skupiony i trzymają Go ,,silne ręce " to wtedy wszelkie analizy i wskazniki nie maja sensu.
    Z takim walorem mozna robic cuda co jest dosc częstym przypadkiem nie tylko naszej GPW i wtedy racje ma Trystero.
    Jednakze w dłuzszej perspektywie wszelkie anomalie rynek wyrównuje i góre bierze rzeczywistosc oparta na fundamentach.

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja zawrotnie zapytam: jakie jest P/E złota? Czyżby... +nieskończoność? :D A jednak chętnych wcale niemało. Także wygląda na to, że nie wszystko złoto, co ma niskie P/E.

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja zawrotnie zapytam: jakie jest P/E złota?

    Przecież złoto to nie inwestycja która ma zarabiać, lecz która ma chronić kapitał.. dobrze o tym wiesz. A zarabiać by mogła, gdybym mógł je pożyczać komuś innemu bez obciążania podatkami PCC na przykład, ale niestety prawo bankowe tylko biletom NBP daje ten przywilej.

    OdpowiedzUsuń
  4. Miałem zapytać przewrotnie, zapytałem zawrotnie. Dobrze, że nie wywrotnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. ZTCW jak jesteś płatnikiem VAT i udzielanie pożyczek jest twoją działalnością, to nie ma PCC, bez względu czy to pożyczka w pieniądzu, czy w naturze.

    http://www.vat.pl/pozyczki_ppc_czy_vat_komentarz_vat_interpretacje_274.php

    Konkretnie wynika to z art. 122 ust. 1 ustawy o VAT - te pożyczki podlegają pod uoptu - więc nie pod PCC, a przy okazji są zwolnione z ptu, więc z punktu widzenia wierzyciela rozliczenie ich jest identyczne, jak pieniężnych - płaci tylko odpowiedni podatek od dochodu. Pod zwolnienie z ptu podlegają też futures, forwardy, swapy i podobne umowy.

    Także obawiam się, że to nie faworyzowanie banków/pieniądza NBP stoi na przeszkodzie temu biznesowi.

    OdpowiedzUsuń
  6. jak jesteś płatnikiem VAT
    jak jesteś.. a jesteś?

    Pożyczki złota, czy jego leasing oczywiście istnieją, ale nie w tej lidze :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja na przykład jestm. Ogólnie to raczej nie jest problem zostać płatnikiem VAT. Jeden papierek w urzędzie i "po wszystkiemu". Niepotrzebne żadne pozwolenia, koncesje, kaucje zaporowe, znajomości u Bilderbergów... Jeśli to ma być ten faszyzm międzynarodowej szajki bankierów trzymających za pysk rynki i dołujących złoto... to to jacyś kiepscy spiskowcy są ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Trzecią alternatywą inwestycyjną prócz akcji i lokat/obigacji jest inwestowanie we własną działalność. Paradoksalnie sytuacja, gdy w zasięgu wzroku nie widać żadnej działalności, która może przynosić zyski, napędza bańkę na rynku akcji, bo te pieniądze zamiast być inwestowane we własny interes (o którym inwestor wie że nie przyniesie zysku) trafiają na rynek akcji (gdzie prawdopodobnie też nie przyniosą zysku ale inwestor o tym nie wie).
    Prawo paraliżujące działalność gospodarczą napędza rynek akcji i obligacji. Przynajmniej w krótkim terminie.

    OdpowiedzUsuń
  9. ach, te wskaźniki z lat 80. dzisiaj nowoczesny inwestoriat kieruje się najnowszymi zdobyczami inżynierii finansowej: Astroanalizą Techniczną. załamanie hossy w bessę wypada wtedy, gdy 5 dowolnych planet Układu Słonecznego (bądź księżyców Jowisza) układa się w pentagram - tak było w 1931, w latach 70., 2001 i ostatnio. astroanaliza daje szansę na kosmiczne zyski.

    na samą zaś dywidendę nikt dzisiaj nie patrzy. masowy inwestoriat klikający przez www w guziki kup/sprzedaj - oprócz astroanalizy - kieruje się także nowoczesną analizą fundamentalną, przy czym fundamentami w niej są linie wsparcia, zaś linie oporu służą wyłącznie do tego, aby korygować linie wsparcia gdy opór zostanie przełamany ;)

    najważniejszym wskaźnikiem (oprócz kosmicznego pentagramu) jest dzisiaj Z jak Zysk:

    Z = P(t) / (P(t1) - P(t2))

    gdzie P(x) wyraża cenę w momencie x, t1 i t2 ustala się zaś przykładając linijkę do monitora. strategia nosi nazwę "inwestowanie liniowe" ;) i należy ją kontynuować aż do wystąpienia planetarnego pentagramu - wtedy przechodzimy na tzw. "inwestowanie hiperboliczne" (wtedy P(x) = 1/x i dąży do zera, należy klikać w guzik "sprzedaj") ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. To policzcie cene zysk.
    Zysk mozna przyjac dowolnie sprzedajac w zlotowkach albo i w dolarach
    cene mamy na forexie. W czym problem? Mozna spokojnie policzyc. Tylko pewnie nikomu sie nie chce.

    OdpowiedzUsuń
  11. [...] C/Z na 25, żadnych atrakcyjnych aktywów – bąbel spekulacyjny. W każdym razie Adam Duda wezwał mnie tymi oto słowami: Ale skoro z  Trystero taki dobry statystyk, to niech pokaże średni los spółek z P/E w [...]

    OdpowiedzUsuń
  12. [...] wskaźnik „cena zysk” o którym pisałem już nie raz wcześniej (ABC oceny inwestycji, P/E raz jeszcze, Google Bubble) z tym że jaką cenę bierzemy cenę mieszkania, a jako zysk koszt wynajmu [...]

    OdpowiedzUsuń

Rewolucje

Wyrażenie "rewolucja" ma dość krótką historię, bo po raz pierwszy zaczęto go używać na określenie rewolucji w 13 koloniach angiels...