Zamykając już przedstawienie spojrzenia Deutsche Banku na przyszłą sytuacje na rynku ropy naftowej, dziś kilka wykresów na temat przyszłego popytu na samochody elektryczne a konkretnie mówiąc, popytu na sprawność i efektywność. Analitycy Deutsche Banku [DB] zakładają, że w okolicach 2016 roku nastąpi kolejne tąpniecie na rynku ropy naftowej, gdy cena osiągnie 175 dolarów za baryłkę. Do tego czasu będzie dużo dyskusji na temat wydajności zużycia energii i generalne przekierunkowanie preferencji konsumentów na efektywność energetyczną. Oczywiście będzie to wynikiem nie tyle ekologii, co stałych wzrostów cen ropy, a co za tym idzie wzrostu cen paliwa.
Kluczowym rynkiem są rzecz jasna Stany Zjednoczone, które mimo stu-letniego rozwoju motoryzacji, ich flota samochodów ciągle pokonuje na galonie benzyny tyle samo mil, co pierwowzór w postaci Forda T.
Biorąc to pod uwagę, oraz fakt, że w państwach zamożnych USA ma najniżej opodatkowaną benzynę, oraz wysokie prawdopodobieństwo że te podatki wzrosną (pędzący deficyt), przewidywany jest nastawienie konsumentów na niskie spalanie, lub wybór samochodów elektrycznych, jako całkowicie odpornych na wzrosty cen ropy.
Oczywiście, nieskończona sprawność Nissana Leaf'a, dotyczy spalania ropy, gdyż ten samochód wcale jej nie używa. Używa energii elektrycznej, która to już może być produkowana z obojętnie jakiego źródła, co daje ludzkości bezpieczeństwo poprzez dywersyfikacje źródeł energii o te, z którymi niekoniecznie mamy problem. Peakoil to kryzys przede wszystkim paliw płynnych, które zdominowały transport. Poprzez tą dominacje ropa stała się krwiobiegiem gospodarki powodując jej całkowite uzależnienie. Jeżeli uda się nam w bezbolesny sposób przejście na inny nośnik energii, a takim nośnikiem jest prąd, to krótko mówiąc kolejnym problemem będzie zastąpienie paliw kopalnych w ogóle, gdyż są one po prostu skończone. Jednak ten problem będzie do rozwiązania za kilka dekad i prawdopodobnie nie będzie w ogóle traktowany jako problem. W każdym razie to nic czym by się można przejmować dziś.
Deutsche Bank, jako odpowiedź na rosnące ceny benzyny widzi samochody elektryczne, a nie na przykład samochody napędzane na gaz. Jest ku temu kilka powodów. Po pierwsze, trendy z branży motoryzacyjnej wskazują jednoznacznie, że kierunek został wybrany i praktycznie wszystkie koncerny zapowiadają wejście na rynek swoich modeli samochodów elektrycznych. Po drugie, już dzisiejsze, jeszcze mocno wczesne modele powoli zaczynają się opłacać i jeżeli zabrać pod uwagę zwiększony komfort jazdy, oraz efekt poczucia bycia eko, to może to rekompensować ograniczony zasięg pierwszych modeli. Po trzecie, jeżeli branża chce zachęcić konsumentów do czegoś nowego i pokazać zupełnie inną alternatywę, która zagwarantuje im pożądany efekt nowości, to nie może być to technologia, która prawdę mówiąc jest wtórna. Krótko mówiąc trudno mi sobie wyobrazić wzmożony popyt na samochód na CNG, gdy konkurencja oferuje zupełnie inną jakość.
W związku z tym Deutsche Bank prognozuje dosyć duża penetrację elektryków na rynku samochodowym:
Muszę przyznać, że estymacje DB są hurra optymistyczne i mam do nich dość sceptyczne podejście. 10 procentowy udział elektryków w nowo sprzedawanych samochodach za 5 lat, to co by tu nie mówić dosyć szybka rewolucja, która według DB skutecznie stłumi popyt na benzynę:
Cóż, moim zdaniem zderzenie się z nieuchronnym wzrostami cenami ropy nie będzie takie sielankowe, gdyż lekko mi się skala tego zjawiska nie zgadza z faktycznym potencjałem rozwoju EV, który na pewno jest bardzo duży, jednak czy będzie na tyle szybki, żeby zneutralizować spadki wydobycia?
Osobiście pewnie elektryka kupię, jednak pozwolę najpierw entuzjastom wytestować te nowe wynalazki. Z reguły tak jest, gdy nowa technologia wchodzi na rynek, że najpierw jest dużo promocji, szumu i zachwytu, a dopiero po kilku-kilkunastu latach przychodzi faktyczny wzrost walorów użytkowych, które by uzasadniały zakup. Tak było z komputerami, telefonami komórkowymi i nawet internetem. Tak pewnie i będzie z samochodami elektrycznymi, choć należy mieć cały czas w świadomości ciągle rosnącą podłogę cenową ropy naftowej.
Jeszcze raz HT dla Trystero za przesłanie tego bardzo ciekawego raportu.

[...] This post was mentioned on Twitter by Adam Duda, Adam Duda. Adam Duda said: Peakoil, czyli peak demand czy supply – cz.3 http://goo.gl/fb/4YMHT [...]
OdpowiedzUsuńAni hybrydy ani samochody elektryczne nie rozwiaza problemu deficytu zrodel energii. Energia elektryczna tez musi skads powstac wiec co najwyzej problem przesunie sie na nieco inne pole. Paliwa kopalne, elektrownie jadrowe czy hydroelektrownie beda musialy dostarczyc energii elektrycznej dla baterii samochodowych zas sam problem transferu energii z jednego zrodla do drugiego takze powoduje pewne straty i duza niewygode. Jedyneym skutecznym sposobem ograniczenia zuzycia ropy i innych paliw energetycznych jest zmniejszenie populacji swiata do wysokosci , ktora moze zapewnic komfort zycia.
OdpowiedzUsuńPaliwo dla samochodów osobowych to tylko część popytu na ropę. Ogromne ilości diesla zużywa transport drogowy oraz morski. Elektryczne ciągniki siodłowe czy kontenerowce to chyba odległa przyszłość. Ropa jest także używana jako surowiec w przemyśle chemicznym. Natomiast warto pamiętać, że obecne potwierdzone (P90) zasoby ropy wynoszą ok. 1,4*10^10 baryłek czyli 3x więcej niż potwierdzone zasoby w 1970 roku kiedy Klub Rzymski pisał swoje katastroficzne prognozy. No i warto też pamiętać, że codziennie tysiące ludzi na całym świecie głowią się jak zaspokoić popyt na energię, paliwo czy jakikolwiek inny atrybut, którego nośnikiem jest obecnie ropa naftowa.
OdpowiedzUsuńNatomiast warto pamiętać, że obecne potwierdzone (P90) zasoby ropy wynoszą ok. 1,4*10^10 baryłek czyli 3x więcej niż potwierdzone zasoby w 1970 roku
OdpowiedzUsuńtrzeba jednak znać skale zużycia obecnego ropy naftowej, a tej w latach 70. potwierdzone zasoby ropy o których piszesz to w znacznej mierze rewizje OPEC z lat 80 w ramach "wojny o kwoty" oraz dodawanie do zasobów łupków kanadyjskich, które charakteryzują się wątpliwym sensem jeżeli chodzi o EROEI. Troche to niepokojące, że rezerwy nam rosną tylko poprzez przestawianie kolumn w excelu a nie poprzez nowe odkrycia.
http://www.adamduda.pl/wp-content/uploads/2010/04/ropa.jpg
także nie do końca wiemy czy tej ropy jest 1,4 biliona czy 900 mld.
Koszty wydobycia rosną systematycznie wraz z każdą coraz trudniej zdobywaną marginalną baryłką i tego trendu raczej nic nie zmieni.
kiedy Klub Rzymski pisał swoje katastroficzne prognozy
Czytałeś "limits to growth"? czy powtarzasz obiegowe opinie ludzi, którzy myślą, że wiedzą co jest tam napisane?
Bobola,
Niewątpliwie bańka ludnościowa musi kiedyś pęc gdyż nic nie może rosnąć wykładniczo, a tym bardziej liczba ludzi na skończonej planecie. Jednak mimo wszytko uważam, że mamy duże pole do oszczędności jeżeli chodzi o energie.. po prostu dziś ją zużywamy tak jakby nic nie kosztowała.. jest za tania.
Co do liczby ludności to wydaje się że państwa bogate, a konkretnie społeczeństwa zahamowały się jeżeli chodzi o wzrost liczby ludności. Odpowiedzialne podejście do imigracji, a przede wszystkim likwidacja socjalu, który przyciąga imigrantów powinien rozwiązać problem ludnościowy, Obecnie główny przyrost jest w krajach biednych, które mało co używają ropy
Tak, czy inaczej, zmiana napędu samochodów na elektryczny nie uchroni nas przed skutkami wyczerpywania się zasobów paliw kopalnych, bo dla konsumentów znacznej części ich obecnego zużycia, w tym transportu morskiego, lotniczego, przemysłu chemicznego, nie ma na razie żadnej rozsądnej alternatywy. Koniec ropy nie będzie z pewnością końcem świata, ale co będzie kiedy skończy się gaz i węgiel ?
OdpowiedzUsuńps. chyba nikt nie ma cienia wątpliwości, co do charakteru PO - będzie to z pewnością peak podażowy.
OdpowiedzUsuń@Bobola
OdpowiedzUsuńJasne, że same EV nie rozwiążą problemów z dostępnością energii. Niemniej turbina (z kogeneracją) w elektrowni może mieć sprawność rzędu 60%. Razem z wysoce efektywnym napędem w aucie elektrycznym daje i tak lepszy bilans, niż spalanie bezpośrednio w ICE. Można też mieć oczekiwania co do postępu technologicznego w związku z pozyskiwaniem energii z innych źródeł niż paliwa kopalne. Ropa jest też bardzo ważnym surowcem - każdy wypalony bak jest stracony bezpowrotnie. Akumulator z EV da się natomiast przemielić i wyciągnąć z niego surowce do ponownego użytku.
Panowie, w XIX wieku mieliśmy panikę demograficzno-żywnościową w wykonaniu Thomasa Malthusa oraz surowcową pod tytułem "horse manure crisis". Oraz wiele innych, począwszy od "kryzysu cynowego" w 1200 roku p.n.e. Fakt, że żadna z nich się nie sprawdziła, sugeruje by być sceptycznym wobec obecnych przepowiedni. Każdy szanujący się biznes planuje ciągłość dostaw na wiele lat do przodu i kiedy faktycznie jakiśkolwiek surowiec zacznie się wyczerpywać, to od dłuższego czasu nie będzie już potrzebny.
OdpowiedzUsuńCo do "Granic wzrostu" to posiadam oryginalne wydanie z 1970 roku i mogę powiedzieć tyle, że krytyka tej książki jest w pełni uzasadniona. Krytykom zdarzały się błędy, ale ich główna teza jest słuszna - "Granice wzrostu" zawiera prognozy błędne, niekompletne i oparte na wielu założeniach, z których wiele jest błędnych. Zresztą autorzy zastrzegają to na samym początku książki, co jednak nie przeszkadza im snuć daleko idących wniosków w dalszej części. Jeśli kogoś interesują szczegóły, to niedługo opublikuję u siebie obszerniejszy wpis na ten temat.
Co do ropy i innych surowców - jeśli cena jej wydobycia rośnie, to znaczy że korzyści jakie wyciągamy z każdej baryłki muszą rosnąć jeszcze szybciej. A rosnąca cena wydobycia nie musi się przekładać na cenę produktu końcowego. Np. wydobycie miedzi rośnie wykładniczo od początku XX wieku, a jej cena oscyluje w trendzie zniżkującym. Diesel jest coraz droższy, ale morski transport kontenerowcami palącymi ileśtam tysięcy litrów na dobę nadal jest świetnym biznesem.
Jako przeciwwagę dla "Granic wzrostu" polecam książkę Juliana Simona pt. "The Ultimate Resource" (dostępna w sieci http://www.juliansimon.com/writings/Ultimate_Resource/). Kluczowa obserwacja Simona jest taka, że cywilizacja nie jest długoterminowo uzależniona od żadnego surowca. Np. przemysł kupuje miedź nie dlatego, że lubi jej kolor tylko że potrzebuje przewodnika prądu czy ciepła o odpowiednich parametrach. Jest wiele alternatyw, ale widocznie w danym momencie to miedź ma najlepszy stosunek ceny do parametrów.
Np. wynalezienie światłowodu spowodowało, że ogromny segment rynku telekomunikacyjnego w ogóle porzucił miedź, a dawne prognozy że kable podmorskie będą miały w przyszłości 10m średnicy brzmią dziś śmiesznie.
nie uwłaczając obecnej sytuacji związanej z żałobą, żałoba z peak oilem może być większa,
OdpowiedzUsuńtak czy siak ciekawy artykuł, szczególnie że zastanawiam się nad zakupem jakiegoś paliwożernego saaba turbo ;) (co i tak nie jest z góry złe, gdyż i tak lim(y->inf, wartość(y)(saab)->0.. ;) )
a co do przyszłości, pozostaje się zastanowić się jak można zarobić na przewidywanych zawirowaniach na energii, jakie problemy mogą wystąpić, a zatem jakie produkty/usługi można/trzeba będzie produkować/świadczyć :) (i zarabiać pieniążki), to w sumie byłby content na part 4 sagi o peak oil na blogu :)
PS.
Po wybraniu Connect with facebook
Błąd ładowania strony aplikacji Prologos
Prologos jest w przebudowie. Proszę spróbować później.
Po wybraniu Connect with facebook
OdpowiedzUsuńBłąd ładowania strony aplikacji Prologos
Prologos jest w przebudowie. Proszę spróbować później.
szlag... daje tą usterkę fachowcom
@Paweł Krawczyk
OdpowiedzUsuńW taki sam sposób można podeprzeć twierdzenie, że skoro, mimo wielu przeciwności losu, wciąż żyję, to z pewnością nigdy nie umrę. Mnie jakoś taka argumentacja kompletnie nie przekonuje.
Osobiście nie postrzegałbym CNG i elektrycznych samochodów jako konkurencji to raczej uzupełnienie. W nawet w przypadku drastycznych wzrostów cen ropy nie jest technicznie możliwe przejście od samochodów spalinowych do elektrycznych w ciągu kilku czy nawet kilkunastu lat. To musi być długi proces który może być wspomagany przez CNG czyli paliwo ogólnie dostępne, relatywnie czyste i możliwe do zasilania zarówno silników benzynowych i diesla.
OdpowiedzUsuń@Adam Duda
OdpowiedzUsuń> Deutsche Bank, jako odpowiedź na rosnące ceny benzyny
> widzi samochody elektryczne, a nie na przykład samochody
> napędzane na gaz. Jest ku temu kilka powodów[...]
W gruncie rzeczy nie podales konkretnego powodu dla ktorego samochody na gaz nie mialyby byc rozwiazaniem. Argumentem na korzysc elektrykow ma byc fakt, ze "branza wybrala kierunek"? Branza wybrala, bo to zrobi branzy dobrze, bo klienci beda musieli dokonac wymiany wszystkich samochodow na planecie. DB tez bedzie mial dobrze, bo bedzie mogl kredytowac te wymiane. Moze stad ich entuzjazm ;-) A samochod na gaz to przerobka starego benzyniaka dokonana kosztem pareset ojro. DB kokosow na tym nie zrobi, branza tez nie. Dziwisz sie ich braku entuzjazmu? Jesli jednak system latwego pianiadza kredytowego odejdzie do krainy wiecznej deflacji i wymiany swiatowej flotylli samochodowej nie bedzie mial kto kredytowac, to moze jednak gaz wroci do lask?
@Solaris
OdpowiedzUsuńPrzez drastyczny wzrost cen to rozumiesz ile razy? 2x, 3x, 4x? Z całą pewnością już 2x wywala każdą dzisiejszą gospodarkę, a przynajmniej powoduje głęboką recesję. W każdym razie ja przy takim wzroście z cen, ograniczyłbym używanie samochodu do minimum (i zastanowiał się, nad pozbyciem się go).
Wszystko jest względne i zależy od sytuacji. Przy bardzo ograniczonej podaży ropy, nie będzie wyboru niż masowa migracja do czegoś innego (EV czy CNG, może być równocześnie).
@Łoś
OdpowiedzUsuńProblem z CNG nie kręci się wokół tych kilkuset euro na przeróbkę każdego samochodu, tylko wokół dostaw tego typu paliwa. Skąd je brać? Z sieci gazowniczej - zapewne odpowiesz. Tylko czy ktoś z Was zastanawiał się, czy ta sieć wytrzymałaby taki pobór gazu? Przykładowo sieci gazownicze w miastach, dla odbiorców komunalnych (nie mówimy o odbiorcach przemysłowych) projektowane i budowane były pod potrzeby mieszkańców. Nie są w stanie przesyłać nieskończonej ilości gazu (są to sieci niskociśnieniowe o niewielkich spadkach ciśnienia w rurociągach). Gdyby na każdym "CPNie" można było tankować CNG jak teraz LPG, to w najlepszym razie takie tankowanie trwałoby dość długo (może 15 minut, może 30, zależy od tego jaki maksymalny dozwolony pobór gazu ma dany odbiorca, o ile ma przyłącze gazowe). Ja nie widzę przyszłości pojazdów napędzanych CNG, ponieważ wiązałoby się to z dużymi nakładami na rozbudowę infrastruktury gazowniczej (czy stacje przy autostradach mają przyłącza gazowe? Jak nie mają, to jazda samochodem na CNG autostradą jest ryzykiem).
@Chemmobile
OdpowiedzUsuńA czemu z sieci gazowniczej? Moze z gotowych kartridzy sprzedawanych na stacjach paliw - cos na ksztalt napojow w butelkach z kaucja. Jesli stanie sie to popularnym napedem to problem dystrybucji zostanie rozwiazany ekspresowo.
Nieco nie na temat, proszę zwrócić uwagę na zaczynający się obecnie cyrk w kwestii biopaliw:
OdpowiedzUsuńhttp://euobserver.com/9/29840
Łoś, proponujesz usunięcie zbiorników na gaz z samochodów i używanie wymiennych kartridży? Zdajesz sobie sprawę, że taki wymienny pojemnik pod ciśnieniem 200-250 bar trochę waży? I jak może się skończyć, gdy użytkownik takiego pojemnika niefachowo podłączy go do instalacji samochodu (pomijam konieczność posiadania narzędzi)? A te kartridże to będzie napełniać na bieżąco obsługa stacji, czy też już napełnione będą dowożone jak obecnie benzyna?
OdpowiedzUsuń@Chemmobile
OdpowiedzUsuńTo sa wszystko drugorzedne kwestie techniczne. Byc moze podlaczenie mozna zrobic na szybkozlaczkach. Ze pojemnik wazy, to trudno. Nie udziele Ci odpowiedzi na wszystkie Twoje watpliwosci, gdyz nie znam dokladnie wszystkich mozliwosci technologicznych i nie zrobie na kolanie rachunku ekonomicznego tego, co sie bardziej oplaca. Zwracam tez twoja uwage, ze samochody elektryczne cierpia na te same niedogodnosci ktore wymieniles. Tez akumulatora nie naladujesz w 3 minuty i tez troche on wazy.
"to w najlepszym razie takie tankowanie trwałoby dość długo (może 15 minut, może 30..."
OdpowiedzUsuńZ punktu widzenia dzisiejszej dostępności paliw na stacjach benzynowych, jest to nie do pomyślenia. Czy ciągle byłoby to "zbyt długo", jeśli alternatywą byłoby zaprzestać jeździć w ogóle?
To jest imho duży błąd wyceniać walory przyszłych rozwiązań, na podstawie aktualnych warunków. Jak przyjdzie prawdziwa "bieda", to ludzie będą czekać i kilkanaście godzin aby móc zatankować.
Łoś, ja natomiast nie uważam za drugorzędne kwestii technicznych logistyki i dystrybucji paliwa. A pod tym względem pojazdy elektryczne mają olbrzymia przewagę, można je "tankować" nawet we własnym garażu.
OdpowiedzUsuń> Gdyby na każdym “CPNie” można było tankować CNG jak teraz
OdpowiedzUsuń> LPG, to w najlepszym razie takie tankowanie trwałoby dość długo
> (może 15 minut, może 30, zależy od tego jaki maksymalny
> dozwolony pobór gazu ma dany odbiorca, o ile ma przyłącze
> gazowe)...
Człowieku. Przy dużym obrocie (i odpowiednio wysokiej marży) stacji opłacałoby się trzymać gaz w formie ciekłej (LNG), a także w takiej formie odbierać jego dostawy. Oczywiście z czasem jakiś dostawca gazu zaoferowałby takiej stacji zbudowanie do niej rury o odpowiedzniej przepustowości i w na tyle niskiej cenie aby się stacji opłacało zrezygnować z odbioru LNG.
PS: Sprawdź ilokrotnie wzrosła przepustowość oferowanych łącz internetowych przez ostatnie 10 lat.
Jak niemal dokładnie 10 lat temu dostałem rewelacyjną jak na tamte czasy ofertę: łącze modemowe (54 kbit/s) za stały abonament miesięczy 69 zł [naprawdę, poczułem się szczęściarzem, bo niemal wszyscy znajomi mieli do wyboru tylko: albo stałe łącze w TPSA za coś ok. 200 zł miesięcznie (za dużo by stać na nie było przeciętnego studenta), albo płacenie za impulsy (wychodziło kilka złotych za godzinę dostępu do internetu).
Dzisiaj mam łącze 16Mbit/s, też za 69 zł miesiecznie.
Ciekawa dyskusja. Pytanie, czy zakup elektryka nie będzie gorszy niż samochodu hybrydowego via Prius z systemem PlugIn. Generalnie przewagą takiej konstrukcji jest duża elastyczność w planowaniu potencjalnej długości trasy przejazdu w stosunku do spalania paliwa, od zera do wartości podawanych przez producenta, czyli w przypadku Priusa (wersji do 2008r) od zera do fabrycznych 4,5 l/100km.
OdpowiedzUsuńJuż teraz do tych konstrukcji montuje się dodatkową baterię, która pozwala na znaczne ograniczenie spalania, w granicznych wartościach przypuszczam (tego nie wiem na pewno) nawet do zera na krótkich odcinkach, czyli sprowadzenie tego auta do roli samochodu elektrycznego.
Póki co koszt tej baterii jest za wysoki i ekonomicznie bezsensowny, ale zakładam, że konkurencja, która w tym względzie jest za oceanem dość duża zbije znacząco cenę w niedalekiej przyszłości.
Konkretnie wyglądałoby to następująco w zależności od dystansu:
- do ok. 80 km planowanej trasy przebiegu jednorazowago - tylko tryb EV, 0 l/100km;
- do ok. 160 km pl. trasy przeb. jednoraz. - tryb hybrydowy z uwzględnieniem dodatkowej baterii (ok. 2,3 l/100km);
- powyżej 160 km pl. trasy przeb. jednoraz. - do 160 km j.w. później wykorzystanie jak w wersji bez PlugIn, czyli 4,5 l/100km.
Nie ukrywam, że z mojej perspektywy właśnie takie rozwiązanie dla samochodu praktycznie miejskiego byłoby optymalne, z komfortem niewielkich kosztów eksploatacujnych na krótkich odcinkach, bez zmartwień, że samochód stanie w szczerym polu, ogólnie rzecz ujmując, z braku paliwa.
W nowym Priusie te zużycia wyglądałyby jeszcze korzystniej, a i dodatkowo solary również parametry zapewne jeszcze uatrakcyjnią.
http://www.youtube.com/watch?v=9HjI1zPHUvI
http://www.youtube.com/watch?v=I5WmcnSkUTw&feature=fvsr
Ile energii zużywa elektryczne auto?
OdpowiedzUsuńZ dostępnych danych: Volt - 25 kWh/100 km
Tesla Roadster - 20 kWh/100 km
Przeciętny samochód w Polsce przejeżdża rocznie ok. 5250 km.
(w Grecji 4 tys, w Niemczech 10 tys km.)
Zatem polski Roadster zużywałby ok. 1100 kWh na rok. Przy sprawności prostownika 80%, przeciętny samochód elektryczny będzie potrzebował 1400 kWh elektryczności. Typowe domostwo w Polsce zużywa obecnie 2000 kWh rocznie. Nocne ładowanie akumulatorów nie będzie przeciążało dystrybucji mocy.
Podatek od paliwa jest dla państwa kurą znoszącą złote jaja, natomiast elektryczność nie jest dochodowa, a czasem trzeba ją subsydiować. Jednak państwo jest dosyć kreatywne, jeśli chodzi o narzucanie nowych podatków, więc rząd sobie poradzi.
Mamy w kraju 10 mln samochodów osobowych.
10 mln. x 1400 kWh = 14 GWh rocznie. Obecnie, bez elektrycznych aut zużywamy ok. 125 GWh na rok w skali kraju. Produkcja energii elektrycznej musiałaby wzrosnąć o kilkanaście %. Bum dla górnictwa węglowego.
To dla samochodów osobowych. Nie wyobrażam sobie elektrycznych ciężarówek, traktorów, kombajnów, czołgów czy helikopterów. :)
> To dla samochodów osobowych. Nie wyobrażam sobie elektrycznych ciężarówek, traktorów, kombajnów, czołgów czy helikopterów. :)
OdpowiedzUsuń@Alan
Ciężarówek akurat nie musisz sobie wyobrażać, bo już jeżdżą takowe:
http://www.samochodyelektryczne.org/smith_electric_vehicles_us_corporation_newton.htm
http://www.samochodyelektryczne.org/nautilus_xe20.htm
http://www.samochodyelektryczne.org/enova_ze.htm
TJŁ
OdpowiedzUsuńW gruncie rzeczy nie podales konkretnego powodu dla ktorego samochody na gaz nie mialyby byc rozwiazaniem.
W gruncie rzeczy masz racje. :) przecież ja tego nie wiem co się ostatecznie przyjmie. Rynek potrafi zaskakiwać. Jednak na mojego nosa bedą to EV a nie GV.
Paweł Krawczyk.
Świetny link, właśnie miałem o tym pisać... i chyba zaraz napisze wpis, bo tema wisi jakiś tydzień u mnie.
FBConnect działa jak widać.
OdpowiedzUsuń...oczywiście, 38,64 TWh/rok.
OdpowiedzUsuń@Alanie, wyobraź sobie, że właśnie przejechałeś 100 km i wracaz wieczorem do domu. Stawiasz swój samochód w garażu i włączasz ładowarkę... Ile pobiera energii z sieci? Bateria wymaga doładowania 25 kWh. To np. pięć godzin ładowania pobierając 5-6 kW. Jeżeli jesteś szczęściarzem z nowym, dużym domem tuż obok nowego transformatora, to twoja instalacja to wytrzyma.... Jeżeli nie, to bądź optymistą, rząd kiedyś zbuduje nowe elektrownie i nowe sieci przesyłowe....
OdpowiedzUsuń@unknown - przykład rozwoju telekomunikacji jest irytujaco naiwny. Porównywanie, w istocie banalnego postepu w szybkości przetwarzania danych z realnym, fizycznym transportem paliw, gazu czy czegokolwiek innego w milionach ton, jest nie fair. Co ma piernik do wiatraka?
@AAA222
OdpowiedzUsuńSorry, ze Cie poprawiam, ale obawiam sie, ze za malo uwypukliles wynik Twoich obliczen. Jesli przyjmiemy za dobra monete dane Alana, ze teraz w PL zuzywa sie 125 GWh energii, oraz uwirrzymy Ci, ze sie nie pomyliles w rachunkach, to trzeba podkreslic, ze 38 TWh to jest tak jakby okolo 300 (TRZYSTA !!!) razy wiecej!!! Czy ktorys ze zwolennikow opcji samochodow elektrycznych zamierza mi wyjasnic skad my wezmiemy tyle energii?
@ TJŁ, aż tak źle nie jest ;). Roczna produkcja energii w Polsce w 2009 wyniosła 148,7TWh 148,7TWh. Przy 10 % strat przesyłowych oraz 10-15 % strat na ładowarce i akumulatorze wychodzi 48-51TWh/rok, czyli jakieś 32-34 % obecnego rocznego zużycia energii elektrycznej.
OdpowiedzUsuńEh, znowu do poprawki... 148,7 TWh, to zużycie, produkcja wyniosła 141,9 TWh.
OdpowiedzUsuńSorry, chyba muszę jednak wymienić okulary :(, produkcja 150,9 TWh.
OdpowiedzUsuń@RaveN
OdpowiedzUsuńCiężarówki z Twoich linków (160 km na pełnej baterii, 7,5 tony ładowności) to raczej pojazdy dostawcze w obrębie miasta lub powiatu. Ciągnik siodłowy o prędkości max 40 km/h może być dobry do przestawiania przyczep na terenie zakładu. Nie wyobrażam sobie TIRów na baterie.
@AAA222
Rzeczywiście, miałem przestarzałe dane. Polskie zamiłowanie do koni przeszło na samochody. Dorównaliśmy Japończykom i Brytyjczykom. Wg. danych w 2009 mieliśmy 14.6 mln samochodów osobowych, z których każde przejeżdżało średnio 15000 km rocznie. Policzmy jeszcze raz:
.2 kWh/km x 15000000 aut x 15000 km = 45 mld kWh
Uwzględniając 20% strat przy ładowaniu, zapotrzebowanie wyniosło by 60 mld kWh rocznie - na same auta osobowe.
Wg www.cia.gov Polska w 2007 produkowała 148 mld kWh i zużywała 129 mld kWh. Różnica to zapewne straty w sieci i trochę eksportu. Zatem polska produkcja elektryczności musiałaby wzrosnąć o 50 % - aby podtrzymać obecny poziom używalność małych samochodów.
Ale kto powiedział, że świat ma być taki sam jak teraz? Kończąca się ropa, ergo bardzo drogie paliwa, to nie świetlana przyszłość z elektrycznymi autkami, ale raczej recesje i spadek poziomu życia. Jeśli kogoś będzie stać na urlop za granicą, to pojedzie pociągiem.
@ Paweł Krawczyk
Malthus nie mógł przewidzieć rewolucji przemysłowej opartej najpierw na węglu, a potem na ropie naftowej. Jeśli nie znajdziemy innych tanich źródeł energii, które zastąpią kończące się paliwa kopalne, to nie będziem mieli tyle szczęścia jak 200 lat temu. W pogoni za ropą przekopaliśmy wszystkie kontynenty, teraz wierci się głęboko pod dnem oceanów. Gaz ziemny może opźnić kryzys, ale co potem? Jak wyżywić 7 czy 8 miliardów ludzi? Traktory przyszłości na baterie? Ładowane z wiatraka?
Ciekawie wyglądają teraz fantazje futurologów z lat 60-tych i 70-tych ubiegłego wieku na temat ’świat w roku 2000’:
- helikoptery zastąpią autobusy
- talerzy w kuchni nie trzeba będzie myć, bo wszystkie będą jednorazowe
- żywność nie będzie zajmowała dużo miejsca: będziemy łykać pastylki energetyczne zawierające wszystkie minerały potrzebne do życia
- a w wycieczki na marsa i osady na księżycu nikt nie wątpił w roku 1972.
Unknown, Twoje słowa świadczą o kompletnej ignorancji. Nawet fantasta Lem starał się nie olewać praw fizyki. Jeżeli sympatycy pojazdów napędzanych CNG reprezentują poziom podobny do Twojego, to czeka Was bolesne zderzenie z rzeczywistością.
OdpowiedzUsuń> Unknown, Twoje słowa świadczą o kompletnej ignorancji...
OdpowiedzUsuńMoże jakieś argumenty?
> Nawet fantasta Lem starał się nie olewać praw fizyki...
A jakie to niby prawa fizyki zabraniają transportu gazu w formie LNG cysternami?
A może jakeś zabraniają budowy sieci gazowniczej o kilkakrotnie wyższej przepustowości?
Ignorujesz fizykę, gdy porównujesz sieci gazowe z kablami teleinformatycznymi.
OdpowiedzUsuńDowożenie LNG cysternami?
Należy wybudować instalacje do skraplania gazu ziemnego wraz z jego oczyszczaniem, bo nawet gaz, który płynie w gazociągach nie nadaje się do skraplania wg. norm dla LNG. Usuwanie cięższych węglowodorów, praktycznie 100%-owa dehydratacja, usuwanie CO2, związków siarki i (jeśli jest obecna) rtęci. Do tego train'y schładzania i skraplania gazu oraz zbiorniki magazynujące z układem odzysku par i przepompownią. Jest to zatem fabryka pełną gębą, a nie jakaś tam instalacja. Koszt zaprojektowania i budowy takiego obiektu szacuję na co najmniej 100 milionów złotych (cena promocyjna, bo takich samych obiektów będzie więcej). Ilość takich obiektów powiedzmy 1 na każde stare województwo, czyli 50 sztuk. Łączny koszt: 50*100mln = 5 miliardów zł.
Stworzenie floty pojazdów z cysternami kriogenicznymi. Koszt jednego pojazdy nie jest mi znany, ale możemy założyć, że jest co najmniej dwukrotnie większy niż zwykłej cysterny na ropę. Ilość sztuk powiedzmy 20 na każdy obiekt. Razem: 20*50 = 1000 cystern kriogenicznych na kółkach, łączny koszt co najmniej tyle, ile kosztuje 2000 zwykłych autocystern.
Stacje benzynowe muszą wygospodarować miejsce na postawienie zbiorników dla CNG (być może też na LNG), instalację regazyfikacji i układy sprężające. Koszt zaprojektowania i budowy zakładam na poziomie 10 milionów zł. Jeśli ilość stacji benzynowych w Polsce wynosi 6000, to łączny koszt ich przystosowania zamyka się w kwocie: 6000*10 mln = 60 miliardów zł.
Jeśli nawet zawyżyłem koszta dwukrotnie, to i tak na same obiekty trzeba by było wydać ponad 30 miliardów zł.
Proponowana przez Ciebie przebudowa sieci gazowniczych w całej Polsce to też grube miliardy zł.
To co Panie i Panowie, robimy zrzutę "co łaska"?
> Proponowana przez Ciebie przebudowa sieci gazowniczych w
OdpowiedzUsuń> całej Polsce to też grube miliardy zł.
> To co Panie i Panowie, robimy zrzutę “co łaska”?
"Zrzutkę" zrobią używający tego paliwa oczywiście. Właściciele firm uczestniczących w łańcuchu, który podałeś dorzucą wymienione przez ciebie koszty do ceny paliwa, a klienci za to wszystko zapłacą na stacji.
Polska zużywa ponad 30 mld litrów ropy naftowej rocznie, Gdyby przeszła na gaz zużywałaby zatem dodatkowe 30 mld m^3 gazu rocznie.
Dodatkowych kilkanaście groszy na metrze sześciennym dałoby pośrednikom dość pieniędzy na zamortyzowanie podanych przez Ciebie inwestycji*)
*) Wyłączam tu koszty przerobienia wszyskich stacji benzynowych. Już w pierwszym poscie napisałem, że opłacać to się będzie stacjom o dużym obrocie. Poza tym zawyżyłeś koszty. Generator ciekłego azotu (z powietrza) o wydajności kilkudziesięciu litrów na godzinę kosztuje około $200 000. Skraplanie metanu nie będzie droższe.
unknown, chommobile
OdpowiedzUsuńWydaje mi się z spotkało się dwóch praktyków gazowych. Może uzgodnicie stanowisko?
Moje stanowisko jest jasne: przyszłość motoryzacji indywidualnej należy do samochodów elektrycznych. Decydującą rolę odgrywają tu koszty, wygoda i dostępność "paliwa".
OdpowiedzUsuńUnknown, żeby konsumenci zrobili zrzutkę, najpierw trzeba ich przekonać/zmusić do CNG, a przede wszystkim zainwestować, aby CNG był szeroko dostępny. A obecny cel PGNiG to inwestycje w wydobycie gazu, magazyny gazu oraz energetyka gazowa:
http://www.wnp.pl/wiadomosci/pgnig-chce-w-2011-handlowac-gazem-w-europie,102677_29_0_0_0.html
Mogłem zawyżyć koszty odnośnie przystosowania stacji benzynowych do sprzedaży CNG (o czym zresztą wspomniałem). Ale na pewno nie zawyżyłem (a prawdopodobnie zaniżyłem) koszty wybudowania "fabryk" LNG. Podany przez Ciebie koszt "generatora" ciekłego azotu to w przypadku produkcji LNG jest pikuś. To tylko jedno urządzenie! A ja specjalnie wylistowałem procesy, które należy przeprowadzić, aby wyprodukować LNG z naszego gazu sieciowego.
Dla porównania, PGNIG zapłaciło PBG 1,3 miliarda zł brutto za wybudowanie "pod klucz" magazynu gazu w Wierzchowicach:
http://www.wnp.pl/wiadomosci/pgnig-zawarlo-umowe-z-konsorcjum-pbg-za-1-1-mld-zl,65596_29_0_0_0.html
Oczywiście magazyn gazu to trochę inny typ instalacji i inna skala, ale moje 100 milionów stanowi mniej niż 10% tej kwoty, więc nie uważam, aby szacunek był zawyżony.
Można mi czynić zarzut, że opieram się na naszym polskim podwórku, ale je znam najlepiej.
Taka ciekawostka; we Wrocławiu PGNiG reklamuje na taborze komunikacji miejskiej paliwo przyszłości - CNG. Dziwna sprawa, bo nie robią nic, aby budować sieć dystrybucji. Ale mnie takie "kwiatki" w grupie kapitałowej PGNiG przestały już dziwić...
> Unknown, żeby konsumenci zrobili zrzutkę, najpierw trzeba ich
OdpowiedzUsuń> przekonać/zmusić do CNG, a przede wszystkim zainwestować,
> aby CNG był szeroko dostępny...
Obecnie różnica cen pomiędzy CNG a paliwami z ropy naftowej jest za mała, by mogła zrekompensować statystycznemu użytkownikowi koszt instalacji. Mówimy tu przecież o sytuacji po "peak oil", czyli takiej, gdy paliwa z ropy naftowej niewyobrażalnie podrożeją w stosunku o stanu obecnego, gdy nie będzie już możliwości zwiększenia produkcji ropy naftowej, ale nadal będą istniały możliwości zwiększenia produkcji gazu ziemnego.
Jeśli statystyczny użytkownik samochodu, będzie miał do wyboru np. benzynę po 10zł/litr lub 10 000 zł za przeróbkę samochodu na CNG i CNG po 3zł/m^3, to wybierze tę drugą opcję [założyłem, że po peak oil gaz ziemny też podrożeje, choć w mniejszym stopniu niż ropa]
Benzyna po 10zł/litr kiedyś będzie, w końcu inflacja zrobi swoje :D
OdpowiedzUsuńGdyby utrzymywać wydobycie ropy na obecnym poziomie, to mamy jej jeszcze na kilkadziesiąt lat (ropy udokumentowanej na dzień dzisiejszy). A za te kilkadziesiąt lat to my będziemy jeździli elektrykami :) Paliwo do nich będzie pochodziło z wielu źródeł, a nie tylko jednego jak w przypadku CNG. Nie ma sensu bawić się w etapy pośrednie, tylko od razu stawiać na rozwój napędów elektrycznych.
> Gdyby utrzymywać wydobycie ropy na obecnym poziomie, to
OdpowiedzUsuń> mamy jej jeszcze na kilkadziesiąt lat...
Peak oil na tym właśnie polega, że w pewnym momencie nie będzie możliwe utrzymanie wydobycia ropy na obecnym poziomie, że w pewnym momencie zacznie ono spadać.
Komentujemy informację o tym, że ten moment przewidywany jest na rok 2016. Przy spadającym wydobyciu i rosnącym zapotrzebowaniu (już w ubiegłym roku w Chinach sprzedano więcej sztuk samochodów niż w USA, a będzie "gorzej") cena "wystrzeli w kosmos", 10 zł/litr jest w tej sytuacji całkiem realne.
Wydobycie spadło, bo je ograniczono, a mówienie o ciągłym wzroście zapotrzebowania Chin przypomina mi "proroctwa" sprzed kilku lat: że na giełdzie tylko hossa a ceny za 1m^2 mieszkania tylko w górę. BTW. jeszcze nie tak dawno prorokowano cenę baryłki ropy po 200$. Niestety, z hukiem spadła na 40$.
OdpowiedzUsuń@chemmobile
OdpowiedzUsuńWiesz na pewno, że sporo tej ropy (i innych commodities, a nawet złoto) jest
sprzedawane kontraktami. Część odbiorców nakupowała się (w panice) na
przyszłość po wyższych cenach. To, że później spadło nie może dziwić. Jeśli
ceny potrafią latać 40-100 to z czego innego może to wynikać? Niezaprzeczalny
fakt jest taki, że Ziemia nie jest nieskończona i w końcu ceny muszą wzrosnąć
na stałe. Kiedyś wystarczyło zrobić dziurę w ziemi w takim Teksasie by
tryskała ropa. Jak to teraz wygląda z całą dzisiejszą zaawansowaną technologią
wydobywczą? Dużo, dużo gorzej.
> Wydobycie spadło, bo je ograniczono, a mówienie o ciągłym
OdpowiedzUsuń> wzroście zapotrzebowania Chin przypomina mi...
Oczywiście zapotrzebowanie nie będzie rosnąć w nieskończoność, ale nie widać powodów dla których Chiny miałyby nie dojść choćby do dzisiejszego poziomu Polski (co oznaczałoby, że będą zużywać ponad 20 mln baryłek dziennie, czyli 1/4 dzisiejszego wydobycia, czyli więcej niż USA)
> jeszcze nie tak dawno prorokowano cenę baryłki ropy po
> 200$. Niestety, z hukiem spadła na 40$...
...na czas kryzysu. Pewnie zapomniałeś, że w poprzednich światowych kryzysach gospodarczych zawsze spadała poniżej $15, w nięktórych nawet poniżej $10.
PS:. Obecnie baryłka kosztuje $85, chociaż kryzys jeszcze się nie skończył.
Natknąłem się na bardzo wyczerpujący raport Transportation Energy Data Book: Edition 28. Dotyczy on co prawda USA, ale jest w nim też dużo danych ze świata. Można w nim znaleźć chyba wszystko - od ilości rowerów z kołami <20" sprzedanych w USA w 1999 r., przez właściwości paliw, ilość NOx wyemitowanych na autostradach, światową emisję CO2, udział podatku w cenie benzyny w Niemczech, światową produkcję i zużycie ropy od 1960 r., po koszty ekspedycji USA po ropę. Ponad 300 stron tabel i wykresów. W kawałkach jest dostępny tu. Może komuś się przyda.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny wpis. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńSuper artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie to zostało opisane.
OdpowiedzUsuń