Obecny system wsparcia polega na przyznawaniu certyfikatów za sprzedaż energii elektrycznej. Elektrownie zarabiają na nich ok 268 zł za MWh, nie zależnie od tego czy produkują prąd z wiatru, wody czy biomasy. Cena osiągana za certyfikat jest jednak za niska, by opłacało się w Polsce rozwijać produkcje energii elektrycznej ze Słońca (pogrubienie -AD). - Uzależnimy cenę certyfikatów od źródła pochodzenia energii. Wydaje się, że duża energetyka wodna nie potrzebuje takiego wsparcia.
Hmmm idąc tym tropem, to jakie dotacje by musiały być na Grenlandii, żeby i tam opłacało się produkować prąd z paneli fotowoltaicznych? Biomasa też tam słabo rośnie, to może zasponsorować tam jakieś szklarnie na kukurydzę? Ciepło byśmy pociągnęli z wulkanów Islandii, bo to przecież też zielona energia.
Co mają począć biedni Węgrzy z krajem płaskim jak stół ??? Jak im się będzie opłacało wybudować tamę dla energetyki wodnej, jak oni żadnych gór nie mają? Może dotować im budowanie gór?
Ktoś kiedyś miał pomysł, żeby przemycać polskie lody do Laponii.. Myślę, że dochodzimy do takiego momentu, w którym będzie opłacało się wrócić do tego pomysłu.
Widać, że jakiś abnegat pisał ten artykuł.
OdpowiedzUsuńCertyfikaty przyznaje się za produkcję, a nie sprzedaż energii ze źródeł OZE.
Wiadomo, że im trudniejsze warunki, tym więcej trzeba dopłacać, żeby coś się opłacało. Czemu tylko nikt nie pomyśli, że może warto zrezygnować z tego czegoś, zamiast się w to pchać za wszelką cenę?
Krzysztof.. Jaki abnegat.. to przecież wiceminister gospodarki :)
OdpowiedzUsuńTo dosłowny cytat? Aż nie wierzę...
OdpowiedzUsuńminister gospodarki.... (pomijam to vice)
OdpowiedzUsuńregulatorzy rynku...
czy ktokolwiek jeszcze mówi o tym że mamy wolny rynek ??
jeśli tak to powinien sie głęboko nad tym zastanowić bo widocznie nie wie co mówi
Może dotować im budowanie gór?
OdpowiedzUsuńświetne :D
ale nie muszą budować gór - mogą kupić certyfikaty na nasze :D
Witam ponownie,
OdpowiedzUsuńZastanawiam sie o ile w ostatnim czasie spadla liczba wejsc na blog. Reklam jest jakby troszeczke za duzo. Blog poprostu konkretnie zbrzydł. Mysle ze to wystarczajacy powod zeby wiele osob sobie go odpuscilo, bo na brzydkie przeciez gorzej sie patrzy, ale jako ze go lubie, mam nadzieje ze sie myle....
antusch
OdpowiedzUsuńniestety... prowadzenie bloga, oprócz kosztów mojego czasu kosztuje, a to oznacza konieczność reklam. Chyba że masz jakiś inny pomysł?
To dosłowny cytat? Aż nie wierzę…
OdpowiedzUsuńtak teraz patrze, ze z konstrukcji arta, to chyba ostatnie tylko zdanie należy do minister. reszta to niejaki "mak"
I "kawałek" morza za dotacje i dopłaty możnaby Im "wybudować", tak w ramach bratniej pomocy Socjalistycznej UE.
OdpowiedzUsuńPanie i Pamowie: a mozeby tak wykreować certyfikaty na Nasze, Obywatelskie Głosy Wyborcze (CWGO).... Vena "emisyjna" ustalana dla danej emisji w relacji do badania popularności partii. A owe przyszłe wyniki badania opinii mozna by też wyemitować opcje na futures tychże. Jakvy co pomogę zredagować :warunki enmisji i obrotu" dla obu. :)
OdpowiedzUsuńTemat już parę razy tu poruszałem, sam pracuję w energetyce i z "certyfikatami" i kolorową energią mam na co dzień do czynienia. I raz jeszcze powiem - cały ten system to jedna wielka patologia. To totalna bzdura. Tworzymy z powietrza "prawa" które są wymienne na kasę. Nic więcej materialnie nie wytworzyliśmy, maszyny kręcą się tak samo jak kręciły się zanim ten kretynizm wymyślono, ale jaka "wartość dodana" teraz przy tym powstaje - tzw. wartości niematerialne i prawne. No i w efekcie mamy dosłownie system dotujący budowanie gór czy sadzenie "roślin energetycznych" na lodach Grenlandii :)
OdpowiedzUsuńWywiad z panią minister czytałem wcześniej (w ramach obowiązków służbowych) i też mi szczęką opadła do kolan. Nic dodać nic ująć.
Cóż, dziwię się, że się dziwicie. Przecież to oczywiste, że należy wyjąć kasę z inwestycji która się opłaca, i zainwestować ją w coś, co się na pewno nie opłaca. Ja zawsze tak robię ;)
OdpowiedzUsuńJak widać, z tymi panelami fotowoltaicznymi, to nie jest tak do końca przegrana sprawa i odpowiednio wysoka dotacja mogłaby tu wieeeele zmienić. Przy elektrowniach konwencjonalnych można byłoby wtedy założyć farmy słoneczne wyposażone w "awaryjny" system oświetlenia elektrycznego, wykorzystywany np. do zabezpieczenia nagłych niedoborów energii słonecznej w okresie nocy. Przy odpowiedniej cenie certyfikatów elektrownia węglowa mogłaby sama sobie produkować potrzebne certyfikaty, a może nawet je sprzedawać.
Adamie nie zgodzę się z twoim sarkazmem na temat wsparcia.
OdpowiedzUsuńPłacenie za energię tylko dlatego że jest "zielona" to wg mnie największe nieporozumienie polskiego systemu wsparcia. Jeszcze przed jakąkolwiek wizją OZE energetyka wodna była najtańszym sposobem produkcji energii w PL. Z początkiem polskiego systemu wsparcia energetyka wodna miała prawie 90% udział w produkcji energii odnawialnej. Dostała olbrzymie wsparcie, i mino to żadnej kolejnej elektrowni nie zbudowano - i ze wsparciem cz bez wsparcia energetyka wodna produkowałaby tyle samo energii.
Wspierać powinno się technologie innowacyjne które gwarantują w przyszłości redukcję kosztów. Dlatego cena jaką płaci się za energię powinna być zróżnicowana w zależności od źródła. Niemcy mają taki system od samego początku, finansują połowę światowej fotowoltaiki mimo to energia jest u nich tańsza niż u nas a ceny zielonej energii z roku na rok spadają.
@Adam Duda, jeśli trzymałbyś bloga na przykład na serwerach googla (blogger), to będzie kosztować "tylko" twój czas...
OdpowiedzUsuńAnonimosław
OdpowiedzUsuńTak, ale takie serwisy wiążą sie z szeregiem ograniczeń co do contentu, skryptów i praw autorskich.
@ solaris,
OdpowiedzUsuńCałkowicie zgadzam się z Twoim stwierdzeniem, że powinno się wspierać obiecujące technologie. Jednak system wsparcia, który mamy, nie jest systemem wsparcia technologii, lecz systemem wsparcia kiepskiego produktu (drogiego prądu), czyli producenta. Wspieranie kiepskiego produktu prowadzi moim zdaniem tylko i wyłącznie do intensyfikacji wytwarzania kiepskiego produktu, a nie do poprawy jego jakości. Optymalna motywacja do innowacji i poprawy jakości (obniżenia kosztu) byłaby wtedy, gdyby wytwarzanie kiepskiego produktu po prostu się nie opłacało. Jeśli unia chce wesprzeć nieopłacalne technologie, to zamiast pchać pieniądze w kieszenie producentów energii, powinna je wprost zainwestować w rozwój technologii - efekty byłyby znacznie lepsze, a sytuacja na rynku zdrowsza. A tak, pływamy w oparach absurdu.
[...] Sens OZE cz. 2 Po wpisie Sens OZE sprzed prawie dwóch lat czas na drugą część, do której sprowokował mnie kolega Solaris ostatnim komentarzem do wpisu o Lodach bambino przemycanych do Laponii. [...]
OdpowiedzUsuń