piątek, 28 maja 2010

Obcy kapitał

Jak się można było spodziewać, poprzedni wpis wskazujący, że „obcy kapitał” to coś dobrego dla Polski wzbudził głosy przeciwne. „Obcy kapitał” jest zły, bo robi z nas niewolników, kolonię metropolii. Wyzyskuje nas i wszystkie zyski przetransferuje za granice (w domyśle do metropolii).


Typowy komentarz:



Nie można najeść się owocami, które wywieziono za granice! Czy w ten sam sposób pocieszają artykułami głodne dzieci w bananowych republikach?

Hmm.. Z tym że, czym są inwestycje zagraniczne jak nie owocami przywiezionym do nas z zagranicy? Najpierw zysk został wypracowany w takich na przykład Niemczech, a potem te owoce przywieziono do Polski i zainwestowano tutaj. Czy samym Niemcom się to podoba, to nie wiem, no ale skoro tak robią…


No ale dobrze, zysk jest wypracowywany teraz w Polsce i co się dzieje z tym zyskiem, czyli tymi owocami?



Rozwój w kolonii służy WYŁĄCZNIE gospodarce metropolii. (…) to zysk metropolii i zagranicznych inwestorów WYTRANSFEROWANY z Polski.

No i teraz pytanie… Gdzie ten zysk jest wytransferowany??? Z powrotem to metropolii? A po co? Skoro on do nas właśnie stamtąd przyszedł. To co tam ten zysk będzie robił? W materacu leżał?
Zysk jest inwestowany albo znowu w Polsce, albo na przykład na Litwie, gdzie warunki gospodarowania są korzystniejsze. A może i nie są korzystniejsze, bo Litwa to mały kraj z małym rynkiem wewnętrznym, jest duża przestępczość no i cholera wie czy nie zbankrutuje i przejmie je Rosja. Są pewne ryzyka, które każdy inwestor bierze po uwagę. Im mniejsze ryzyko, tym akceptuje mniejszą rentowność. Im większe, tym ta rentowność musi być większa.


Wiele inwestycji zagranicznych jest lokowanych w Polsce, w celu produkowania materiałów dla fabryk w Niemczech. Przykładem niech jest zagłębie motoryzacyjne w Wielkopolsce. Mnóstwo firm czy firemek produkujących sprężyny, tłoki, wtryski, wahacze etc. Wszystko jest to pakowane i wysyłane do Niemiec. Ludzie w tych fabrykach pracują, dostają za swoją prace pieniądze; poddostawcy dla tych firm również pracują, dostarczają komponenty, nawet osiągają zysk! Firma, mimo że całość produkcji eksportuje, to w Polsce opłaca wszelkie podatki od zysku, opłaca składki emerytalne pracownikom, pity, podatki od nieruchomości. Co jest w tym złego?


Pytanie. Czy lepiej żeby ta fabryka była umiejscowiona na przykład w Czechach?


Istnieją oczywiście również firmy, które są w rękach „obcego kapitału” i produkują na rynek polski. I co z tego? Tak samo ludzie w tych firmach pracują i zarabiają pieniądze, tak samo podatki są opłacane. Jaka by była różnica, gdyby owa fabryka była w rekach „polskiego kapitału”? Czy polski kapitalista inaczej kalkuluje od niemieckiego? Czy on nie przeniesie produkcji na Ukrainę, albo do Niemiec, jeżeli wyliczy, że mu się to po prostu opłaca? Oczywiście, że to zrobi, jeżeli tylko uzna że ryzyko jest akceptowalne, a zysk odpowiedni.



Można oczywiście inwestycji zagranicznych nie lubić i kupować nowe telewizory LED z fabryki umiejscowionej na Słowacji, tylko za co? Żeby kupować trzeba wypracowywać pieniądze, a pieniądze ma się z wytwarzania dóbr i usług.


Dlaczego polscy kapitaliści sami nie tworzą fabryk? To bardzo proste. Nie wystarczą chęci, ale trzeba jeszcze konw-how oraz kapitału czyli maszyn. Bez tych dwóch ostatnich czynników produkty produkowane w takich fabrykach są gorszej jakości i droższe. Oczywiście można chronić rodzimych przedsiębiorców nakładając cła na import na przykład telewizorów z Słowacji i nie pozwolić zarobić słowackim pracownikom wyzyskiwanymi przez koreańskiego kapitalistę. My w Polsce będziemy produkować ciągle telewizory kineskopowe w imię dobra narodowej gospodarki. Będziemy za nie płacić, 3 razy więcej, niż za słowacko-koreański telewizor LED, ale co tam.. Ważne że zarabia u nas polski kapitalista. Oczywiście będziemy musieli zabronić napływu inwestycji zagranicznych, gdyż zalążek zagranicznej konkurencji może się u nas zagnieździć i jeszcze nie daj Boże zastosować dumping! Chyba, że obcy kapitalista zrzeknie się przed naszym Orłem Białym obcego obywatelstwa i przyjmie obywatelstwo polskie aż do śmierci. Nie będzie mowy o jakimkolwiek wytransferowaniu pieniędzy za granicę, bo a nuż przedsiębiorąca za tą zagranicą przyjmie obywatelstwo zagraniczne i już nie będzie polski.


Nie wiem skąd taka obawa przed obcymi. Myślę ze pokutuje tutaj stare komunistyczne przeświadczenie, gdzie gospodarkę identyfikuję się z państwem i narodem, a naród z gospodarką. Heloooł !?!.. mamy teraz inny ustrój. Czas zmienić myślenie.


Oszczędnością i pracą ludzie się bogacą, a nie narodowymi uprzedzeniami. A oszczędzać trzeba, bo Polacy jako takiego kapitału nie mają. Wraz z rozwojem produkcji opartej na obcym kapitale narasta w Polsce kultura techniczna. Ta kultura techniczna to nic innego jak przepływ know-how. Ludzie zaczynają się uczyć jak pracować i jakimi narzędziami, żeby uzyskiwać pożądane efekty. Do tego zarabiają. Mogą oszczędzać i zbierać kapitał i być może za jakiś czas przyjdzie im pomysł do głowy na otwarcie własnego biznesu. Będą mieli chęci, będzie też know-how dołożą trochę własnej innowacyjności i może tego kapitału starczy na konkurowanie na wolnym rynku.



Jeżeli nie w ten sposób, to niech ktoś poda jakaś sensowną alternatywę??



Tylko proszę nie wznosić rąk w niebo i nie biadolić nad naszą „umęczoną ojczyzną”, bo takie gadanie rozwoju nie przynosi. Gdyby Irlandczycy, którzy zresztą mają bardziej krwawą historię od naszej, ciągle patrzyli w swoją przeszłość i rozdrapywali historyczne rany, zamiast wziąć się do roboty, pewnie ciągle by szukali ziemniaków na polach. Nie da się jechać do przodu patrząc ciągle w wsteczne lusterko.


Kolejny z mitów, to jakoby kapitał jednak miał narodowość :



Biznes niby nie ma narodowości, ale jak przychodzi co do czego to nagle narodowość się często odnajduje.

To jest bardzo interesujące, ponieważ właśnie przyszło co do czego i owy kapitał ucieka tam gdzie taniej, czyli min do Polski. Koszty potrafią rozmiękczyć największych idealistów, no bo niby dlaczego kapitał miałby mieć sentymenty i kierować się narodowym interesem, a nie swoim?


Kolejny cytat:
Koronnym dowodem na to że inwestycje zagraniczne nie prowadzą do trwałego dobrobytu jest Irlandia – gospodarka tego kraju była nadmuchiwana amerykańskim kapitałem i faktycznie kraj szybko się rozwijał, ale przyszedł kryzys, inwestorzy uciekli i wszystko się zawaliło.

To już jest jakieś sensacyjne odkrycie !!! Ciekawe co na to Irlandczycy, którzy mają jedna z najwyższych PKB na głowę, a pod względem komfortu życia (HDI) ich kraj znajduje się na 5 miejscu na świecie. I ciekawe, którzy to inwestorzy uciekli z tej Irlandii. Intel? Microsoft? Jacyś inni? I co się zawaliło w tej Irlandii?


Nie chce mi się wierzyć, że większość czytelników tej strony ma negatywne nastawienie do zagranicznych inwestycji w Polsce. Moje zdanie jest jasne.. zagraniczne inwestycje są pozytywne i oby ich było jak najwięcej. No ale po osobach komentujących wnioskuje, że czytelnicy mają inne zdanie. Zatem poniżej sonda. Proszę odpowiedzieć na pytanie czy napływ do Polski inwestycji zagranicznych jest pozytywny. Chodzi o inestycje bezpośrednie, a wiec krótko mówiąc w fabryki.
Żeby uniknąć kobiecych odpowiedzi, typu „no niby tak, ale czuje że nie”, do wyboru są tylko dwie możliwości. Tak lub Nie.


[poll id="14"]


Sonda
PS ta sonda jest oparta na zasadach męskich, gdzie tak znaczy tak, a nie znaczy nie.

środa, 26 maja 2010

Złota polska dekada

Tym razem nie będzie nic o fizycznym złocie, które nie wiedzieć czemu zawsze tak rozpala pęd dyskutantów do komentowania :) Złota polska dekada, gdyż prawdopodobnie następne dziesięciolecie będzie dla polskiej gospodarki bardzo pomyślne.


Jedyną poważną miną, jaką uważam powinniśmy się przejmować, jest zadłużenie państwowe. Nie wiadomo co się będzie działo za kilka lat, gdy gwarancje dla Grecji przestaną obowiązywać i dojdzie do ostatecznego rozwiązania. Bankructwa Grecji lub wyrzucenia Grecji z unii i potem bankructwa. Z historii wynika, że Grecja nie ma żadnych szans na wyjście z obecnej pętli zadłużenia inaczej jak poprzez odmowę spłaty zobowiązań. Wtedy będzie czas wielkich napięć i może się okazać że nasz poziom zadłużenia i deficytu również nie jest wcale taki fajny i Polską kartę przewrócą razem z całym "niepewnym regionem". Dlatego tak bardzo trzeba uważać na poziomy deficytów i piętnować jakikolwiek wzrost wydatków państwowych, gdyż dług państwowy może po prostu zniweczyć szanse na przyspieszony rozwój.


A rozwój jest i będzie i myślę, że każdy kto się obraca w międzynarodowym biznesie czuje to pod skórą.


Przede wszystkim efekt wolnego przepływu dóbr i ludzi zaczynie przyspieszać. Co by nie mówić o biurokracji Unii Europejskiej i przesuniecie ośrodka władzy w kierunku Brukseli, Unia daje nam jedną podstawową zaletę.. Jest nią brak granic.


Polska ma o tyle korzystne położenie, ze jest w bezpośrednim sąsiedztwie Niemiec, czyli głównego koła zamachowego europejskiej gospodarki. Nie da się na dłuższą metę utrzymywać dysproporcji w zarobkach 1:4 pomiędzy polskim a niemieckim pracownikiem. Jeżeli firmy niemieckie chcą konkurować u siebie na rynku, to w końcu musza przenieść produkcje do Polski, albo innych nowych krajów UE. Nie ma sensu utrzymywać produkcji czegokolwiek w kraju, w którym pracownik fizyczny potrafi zarabiać 4-5 razy więcej niż jego polski odpowiednik.


Oczywiście problem polskich przedsiębiorców to problem braku kapitału. Bez odpowiednich maszyn pracownik nie osiągnie odpowiedniej wydajności. Trudno oczekiwać, że w kraju, który de facto po prawie 210 latach odzyskał niepodległość (okres 20 lecia między wojennego to mgnienie) znaleźli się wielcy kapitaliści. Dlatego rozwój Polski będą napędzać inwestycje zagraniczne, czyli "obcy kapitaliści". Warto jednak zauważyć, że nie ma to specjalnego znaczenia czy kapitalista działający w Polsce jest polski, niemiecki czy angielski. Z punktu widzenia tego kapitalisty, to jest mu to zupełnie obojętne czy będzie działał w kraju A czy B. Liczy się ryzyko i stopa zwrotu. Kapitał nie ma narodowości. Do tego, jak Robert Gwiazdowski słusznie podkreśla, wielcy kapitaliści nie płacą podatków. To znaczy owszem. Ich firmy zatrudniają ludzi, opłacają pity, vaty, city i podatki od nieruchomosci, ale dochody indywidualne są chronione.


Także nie jest ważne kto robi, ale że robi.


Przez pierwsza dekadę XXI wieku trwał jeszcze okres niepewności. Zachodnioeuropejski sentyment do zachowania bezpiecznego status quo i nie produkowanie na swój rynek wewnętrzny w obcych krajach. Jednak w Polsce inwestycje zagraniczne się rozwijały i wydatnie pokazały, że przy tym samym lub mniejszym kapitale można produkować znacznie taniej i o tej samej lub nawet lepszej jakości. Szczególnie ta jakość kole w oczy osobom, które sa przeciwne przenoszeniu produkcji na wschód, bo owszem, cena niższa, ale mu tu mamy Deutsche Qualität !!! To niewiarogodne, że niektórzy niemieccy pracownicy firm matek potrafią doktoraty napisać udowadniając, że polskie produkty są gorszej jakości. Jednak rzeczywistość jest dla nich brutalna.


Jesteśmy blisko, jesteśmy tani, nie ma granic, nie ma ceł, nie mamy związków zawodowych  w każdej firemce, pracujemy wydajnie, a jakość produktów jest OK.


Kryzys, który sieje teraz spustoszenie w krajach zachodnich wybitnie powinien przyspieszyć proces przenoszenia produkcji do tańszych regionów. Ten kto zrobi to pierwszy, wygra. Sentymenty i przyzwyczajenia zderzają się coraz częściej z twardym rachunkiem ekonomicznym.


Jeżeli proces jednak będzie szedł za wolno, to w końcu będą się pojawiać w Polsce przedsiębiorcy z odpowiednim kapitałem, którzy zaleją Berlin tym co konsumenci lubią najbardziej... tanim towarem.


Jedno jest pewne... Dysproporcja w zarobkach między Niemcami a Polską przy obecnym środowisku geopolitycznym jest nie do utrzymania na dłuższą metę i wraz z przesuwaniem ośrodków produkcyjnych da Polski będzie się zmniejszać. Jedynie co może temu przeszkodzić, to kretyni doprowadzający do zadłużania państwa.


niedziela, 23 maja 2010

Po co nam banki centralne?

Na tytułowe Pytanie odpowiedział niedawno sam minister Rostowski w wywiadzie udzielonym Głosowi Wielkopolskiemu. Sam wywiad traktuje o tym, jak to konieczne było wyratowanie Grecji z pewnego bankructwa oraz uchwalenie dodatkowego pakietu na bilion $ co by nikt nie miał wątpliwości, że żadne państwo w Eurolandzie nie padnie. W końcu minister odpowiada sam sobie po co nam banki centralne:


Bingo! Trzeba przyznać, że minister trafił w dziesiątkę. Gdyby Grecja upadła, to prawdopodobnie kilka banków trzymających obligacje jej, jak i innych krajów PIIGS  poszło by pod wodę, a przecież po to tworzono banki centralne, żeby nie bankrutowały. Przynajmniej te wybrane, o najlepszych zdolnościach "lobbystycznych". Ciekawe że tylko banki mają uchwalanego takiego anioła stróża jak bank centralny. Dlaczego na przykład branża lotnicza nie ma instytucji która nie pozwalała by firmom upaść?  a branża energetyczna? a sieć warzywników? a fryzjer za rogiem? Dlaczego tylko banki nie mogą zbankrutować? Przecież nikt nie chce bankrutować.


Argumentem za powołaniem banków centralnych było "bezpieczeństwo oszczędności przechowywanych w bankach". Otóż banki działają na państwowym pieniądzu i ten pieniądz poprzez bank centralny jest chroniony. Wszytko by było fajnie, z tym że po pierwsze:




  • Banki nie przechowują naszych pieniędzy tylko pożyczają je od nas. Zapisy na koncie depozytowym, to nie zapis depozytu a zapis pożyczki jaką udzieliliśmy bankowi.

  • Banki mogą sobie ten państwowy pieniądz tworzyć prosto z powietrza w akcie kreacji pieniądza.


Zatem trudno przyrównać banki do na przykład firmy spedycyjnej działającej na państwowej drodze. Gdyby tak było, to firma spedycyjna mogła tworzyć dowolne ilości dróg z powietrza i na nich zarabiać.


Mało osób łapie konsekwencje tego chimerycznego połączenia państwowego pieniądza z prywatnym systemem bankowym. Prywatne banki mają możliwość tworzenia z próżni państwowego pieniądza, za które odpowiada państwo przy pomocy narzędzia jakim jest bank centralny. Jeżeli banki prywatne się walą, bo w pogoni za zyskiem pożyczały bankrutom, to bank centralny jest po to żeby ratować banki, a co za tym idzie nasze pieniądze, które de facto są pożyczką. Ta dziecinada, w której widać jak na dłoni uprzywilejowane podmioty mogła by się skończyć, gdybyśmy - jak słusznie zauważa minister -  mieli walutę opartą na złocie... Słowem walutę prywatną.





piątek, 21 maja 2010

Dług USA, a wydatki wojskowe

Wiele osób wskazuje, że obecne zadłużenie USA to pestka. W historii zdarzały się momenty, gdzie USA miała dług w wysokości 120 % PKB i z łatwością z tego wychodziła. Bardzo dobrze to szybkie zbicie długu obrazuje poniższy wykres gdzie dług jest pokazany jako procent PKB:



Faktycznie, dług spadał bardzo szybko, ale chyba zapominany jest tutaj podstawowy fakt. W 1945 roku zakończyła się druga wojna światowa. Wielu mężczyzn wróciło z frontu, a co za tym idzie wiele nowej siły roboczej pojawiło się w stanach. W czasie wojny dokonywała się mała rewolucja w zatrudnieniu.  Świeżo wyemancypowane kobiety zajmowały miejsca pracy w fabrykach w miejsce mężczyzn, którzy walczyli na froncie. Oczywiście po powrotach mężczyzn wiele kobiet wróciło do swoich dawnych domowych obowiązków, jednak przekonanie, że kobieta może również pracować zawodowo zostało z nami do dziś. To zasadniczo wpływało na potencjał wzrostu PKB, a co za tym idzie płacenia podatków.


Jednak nie to miało zasadniczy wpływ na obniżenie długu USA. Przede wszytkim koniec wojny to koniec wydatków wojskowych, a te w czasie II wojny światowej poszybowały do monstrualnych rozmiarów:


Jak widać, po wojnie wydatki na zbrojenia z prawie 40 procent PKB spadły niemal do zera. Mówienie zatem o ogromnym długu, który USA łatwo zbiło, nie mówiąc przy tym, że to zbicie było możliwe dzieki drastycznym cięciom w wydatkach wojennych jest "lekką" manipulacją.


No dobra, a jak tam obecne wydatki wojskowe? Przecież jest wojna w Iraku, jest wojna w Afganistanie, USA ma setki baz na całym świecie.. Czy istnieje potencjał do cięć?


Cóż... nie bardzo.


Wykres również przedstawia wydatki jako procent PKB i widać, że  wydatki na Afganistan i Irak oraz wszystkie inne operacje, są o prawie 10 razy mniejsze niż podczas II wojny światowej.


Szukać cieć w wydatkach wojskowych trzeba, jednak na pewno nie rozwiążą one problemu pędzącego długu USA, tak jak to zrobiono w okresie powojennym.


Linki 1 2



wtorek, 18 maja 2010

Euroobligacje

Jeżeli jesteś w dołku to pierwsze co powinieneś robić to przestać kopać dołek. Kolejne doniesienia z Brukseli, że jednym z panaceum na kryzys mają być Euroobligacje świadczą o tym, że kraje Eurozony zamiast rzeczywiście przestać kopać wymieniają sobie łopaty na wygodniejsze, żeby kopanie powodowało mniej odcisków i żeby można było pokopać jeszcze trochę dłużej.


Pomysł Eurobligacji jest dość prosty... Skoro jedne kraje mogą się zadłużać na 1 % a drugie na 8 % to jest to jawna niesprawiedliwość, nieprawdaż? No jak to to tak to, że każdy nie ma po równo tylko są jakieś dyskryminacje? Takie obrazki jak poniższe...:


...nie mają przecież racji bytu w pochłoniętej solidarnością Europie. Oczywiście wszystko to wina spekulantów i innego złego luda, ale jest na to sposób... Euroobligacje, czyli wspólny dług dla wszystkich krajów po wspólnej stawce.


Za socjalizmu realnego było wszystko wspólne i wydawałoby się, że efekty tego podejścia były nad wyraz jasne. Gdy koszty rozrzutności są rozkładane na wszystkich, to nikomu nie opłaca się oszczędzać.. W ostateczności wszyscy stają się rozrzutni.


Dobrze tu pasuje przytoczona kiedyś na blogu historyjka:



Profesor ekonomii z lokalnego uniwersytetu oświadczył, że nigdy nie oblał pojedynczego studenta, za to zdarzyło mu sie oblać cała klasę.

Owa klasa upierała się, że socjalizm może zadziałać: nikt nie bedzie bogaty, ale też nikt nie bedzie biedny, wspaniała równość.

Wtedy profesor powiedział: dobrze, przeprowadzimy eksperyment. Wszystkie stopnie zostaną uśrednione, tak że każdy otrzyma taka sama ocenę. Nikt nie zawali, ale też nie bedzie piątek.

Po pierwszym egzaminie profesor uśrednił oceny i każdy dostał czwórkę.

Studenci, którzy przykładnie zakuwali, wkurzyli sie. Ci, którzy nie robili nic, bardzo sie ucieszyli.

Przy okazji drugiego egzaminu leniwi studenci uczyli sie jeszcze mniej, a pracusie postanowily sobie odpuścić.

Po egzaminie oceny zostały uśrednione i każdy dostał 3-
Nikt nie był zadowolony…


Po trzecim egzaminie wszyscy dostali lufy…
Nikt nie chciał ciężko pracować, żeby podnieść oceny innym. Wybuchły kłótnie i niesnaski, studenci zaczeli sie nawzajem obwiniać o klęskę i lenistwo.

Eksperyment upadł a profesor powiedział, że socjalizm też w końcu upadnie. Kiedy nagroda jest wielka, wysiłek i staranie, aby ja dostać, też będą wielkie. Jeśli jednak nagroda zniknie, nikt nie bedzie ciężko pracował na osiągniecie czegoś, czego i tak nie ma…



Do czego to jednak dochodzi, żeby przedszkolnymi historyjkami tłumaczyć dzisiejszą politykę.


[youtube:http://www.youtube.com/watch?v=dYmJHKITeMs]


HT futrzak

środa, 12 maja 2010

Eurobailout

Myślę, że niewielu sądzi że uchwalony w weekend pakiet antykryzysowy na bilion Euro coś zmieni na lepsze. Sytuacje polano z grubsza rzecz biorąc mazutem i po tymczasowym przygaszeniu ognia, można się niedługo spodziewać jeszcze większych wrażeń. W poprzednim wpisie przyrównałem ogłaszanie euro bailoutu do ogłaszania przez Chamberlain'a sukcesu z swojej polityce zagłaskiwania Hitlera.  Proszę zresztą zwrócić uwagę na filmie, jak tłum z radością odetchnął, na wiadomość, że wojny już nie bedzie:


[Youtube:http://www.youtube.com/watch?v=Skvw5BqTEO0&feature=related]


Ciekawe jak głośno Hitler śmiał się w swoim Berghofie, gdy widział radość angielskiego premiera. To co Hitler dostał to cały przemysł Czech, a w szczególności zakłady zbrojeniowe Skoda o mocy produkcyjnej zbrojeniówki całej Anglii. Bynajmniej nie przerobił tych zakładów na fabryki traktorów i nie wysyłał ich w ramach walki z głodem do krajów Afryki. Nie.. Fabryki budowały pełną parą czołgi, które półtora roku później popędziły kota samym Anglikom.


Akcja Chamberlain, to klasyczny wręcz przykład, kiedy czasami lekarstwo wydaje się gorzkie, ale trzeba je połknąć, bo choroba nie wyleczona w zarodku może prowadzić to jeszcze poważniejszych reperkusji. Potem, z perspektywy czasu, gdy okaże się że wskutek zaniechania trzeba amputowć nogi, smak gorzkiego lekarstwa może wcale nie być taki gorzki.


Obecne zaniechanie bankructwa Grecji i innych krajów, które na owo bankructwo zapracowały, prowadzi do prostych skutków:




Reformy w krajach PIIGS nie bedą wcale takie głębokie o ile w ogóle będą,


Nieunikniony kryzys długu zaistnieje trochę później, ale na znacznie wiekszym obszarze,


Europejski Bank Centralny będzie w przyszłości drukował pieniądze bez żadnych ograniczeń na pokrycie deficytów wybranych państw... a będzie to robił na telefon.



Zwracam uwagę tym, którzy myślą, że PIIGS zrobią jakieś drastyczne reformy. Proszę zobaczyć jak wygląda codzienne demonstracje w Grecji:


[youtube:http://www.youtube.com/watch?v=rshdJZruH_0&feature=player_embedded]


W takim przypadku tu już nie chodzi czy rząd jest socjalistyczny czy liberalny. Na miejscu premiera tego kraju bał bym się po prostu o swoje życie. Bankructwo obligacji Grecji byłoby fantastyczną podporą medialną dla przeprowadzenia potrzebnych cięć w wydatkach. A tak.. mając do dyspozycji  120 mld euro do wydania, to na co się je wyda jak nie na "reformowanie kraju" zwiększając pensje budżetówce ??? W końcu według Keynesowskiej szkoły to stymulowanie popytu, które w końcu musi "uruchomić" wzrost gospodarczy.  Czy ulica pozwoli na jakieś inne reformy ?


Nie można pominąć polskiego akcentu w kontekście bailoutu na bilion. W końcu mamy tam komisarza do spraw budżetu w osobie Pana Lewandowskiego, który zapytany o komentarz tak oto prawi:



- Można mówić o pewnych nadużyciach traktatu lizbońskiego, o nadużyciach niezależności EBC, jednak był to stan wyższej konieczności. Gdyby nie doszło do tego porozumienia w poniedziałek na rynkach byłaby katastrofa, która także odbiłaby się na Polsce - powiedział Lewandowski. - Tylko pakiet w takiej formie z udziałem UE, EBC i MFW mógł zadziałać. Pierwsza transza zostanie wypłacona do 19 maja - podkreślił.

Oczywiście Pan Lewandowski o niczym nie decyduje. Komisja budżetowa tylko księguje to co postawią inni. Tym bardziej powinien jednak wskazywać, że zabezpieczenia w traktacie i niezależność ECB, są nie na słoneczne czasy tylko na właśnie takie jak te. Łamanie ich w imię wyższej konieczności przypomina wybieganie dziecka za piłką na ulicę.


Zresztą wychodzi tutaj szopka z referendami nad traktatem.. po jasny gwint te głosowania, te ratyfikacje, powtarzanie referendum w Irlandii etc... Po co te wszystkie zabiegi?  Dziś wychodzi, że to wszytko to jeden wielki PIC, bo gdy mamy wyższy stan konieczności to traktaty nie obowiązują. Przewiduje, ze teraz bedziemy mieć permantny stan wyższej koniecznosci.


Tak więc politycy za Twoje pieniądze uchwalili pakiet antykryzysowy, a to  sygnał, że trzeba organizować sobie swój osobisty pakiet antykryzysowy. Niestety trzeba sobie na niego samodzielnie zapracować.




wtorek, 11 maja 2010

Przywiozłem wam pokój po wsze czasy

Historia to jeden z moich ulubionych obszarów zainteresowań, gdyż ma tą nieznośną właściwość, że lubi się powtarzać. Analogie do czasów współczesnych można wyciągać na pęczki.


Weźmy taki bailout na prawie bilion euro uchwalony w zasadzie jeden dzień przy jednym stole. Po owym bailoucie wszyscy odetchnęli z ulgą.. Kryzys jest opanowany, politycy potrafią elastycznie dostosowywać się do sytuacji i działać szybko, giełda wyskoczyła w górę.. Słońce znowu świeci nad Eurolandem i życie jest znowu świetne.  Z czym to się kojarzy z historii?? Mi jednoznacznie z tym:



Dla zainteresowanych historia obrazka tutaj.


Za komentarz świetnie nada się parafraza komentarza Churchill'a:




Mieli do wyboru: hańbę albo bankructwa... wybrali hańbę... bankructwa będą mieć i tak.


środa, 5 maja 2010

Czynniki dobrobytotwórcze

Przy okazji wpisu o dniu wolności podatkowej w Grecji HansKlos zauważył:



No to mamy właśnie obalony kolejny mit, jakoby niskie obciążenia podatkowe przekładały się na znaczne bogactwo obywateli ;-)

Nie wiem czy ktoś miał przekonanie, że niskie podatki przyczyniają się do wzrostu bogactwa.. Ja w każdym razie miałem i ciągle mam :) Z tym, że żeby społeczeństwo mogło się bogacić musi jeszcze zajść kilka czynników. Same niskie podatki niczego nie gwarantują. Somalia, Etiopia, Rwanda, tam gdzie praktycznie nie istnieją podatki, a panuje anarchokapitalizm realny, ludzie nie są bogaci. Pewnie nawet nie są szczęśliwi.


Do powstania dobrobytu muszą zaistnieć warunki sprzyjające gospodarowaniu i znaczną rolę o ile nie największą odgrywa tu stabilny porządek prawny, który jest egzekwowany przez sprawny wymiar sprawiedliwości. Niestety możemy się obrażać na państwo, psioczyć, krzyczeć na korupcje, demoralizacje i zepsucie, ale państwo trzeba naprawiać, a nie niszczyć.


Sukces Europy i Stanów Zjednoczonych owszem... w znacznej mierze wyrósł na wolności, gdyż jest ona niezbędna do planowania przyszłości, do gospodarowania, inwestowania jednak ten dobrobyt mógł powstać dlatego, że owe wolności były bronione przez porządek prawny. Oczywiście popadamy tu w swoistą sprzeczność, gdyż każdy porządek prawny jest pewnym ograniczeniem wolności, gdyż ustala go pewna grupa osób i narzuca go innym. Jednakże w imię racjonalizmu i poszanowania lekcji historii która otrzymywaliśmy przez wieki trzeba zdać sobie sprawę, że działa on na naszą korzyść... Można się spierać o kształt, o formę, o rozciągłość, jednak co do zasady, (pomijając wszelkie totalitaryzmy) jeżeli mamy przestrzegany porządek prawny to jesteśmy w o wiele lepszej sytuacji, niż gdyby go nie było wcale.


Co przyciąga ludzi do gospodarowania w Szwecji czy w Finlandii,  w krajach wysoce opodatkowanych?? Kto był i rozmawiał z ludźmi i chłonął trochę ichniej kultury to od razu zauważy, jak wielkie poszanowania prawa jest w tych krajach. Stabilność tego kraju, niezmieniana polityka od lat, brak wojen, nuda w prawie etc... to czynniki znacznie ułatwiające gospodarowanie i czasami te zalety przewyższają niedogodność, jaką niewątpliwie są wysokie podatki. Oczywiście jestem najdalszy od tego, żeby sugerować, że wysokie podatki w jakikolwiek sposób ułatwiają bogacenie się. Chcę tylko podkreślić, że nie jest to warunek jedyny do szybkiego rozwoju.


Druga sprawą jest kultura.. Naprawdę, kto był gdzieś na zachodzie i widział uprzejmość innych nacji ten może zrozumie, że źle się żyje w kraju, w którym ludzie:




  • śmieci wyrzucają do lasu

  • do rzeki wylewają odpady i fekalia,

  • rzucają pety na chodnik

  • nie przepuszczają samochodów próbujących zmienić pas ruchu w korku, czy uniemożliwiają włączenie się do ruchu

  • plują na ulice

  • są opryskliwi w urzędach

  • nie przejmują się, że ich pupilek narobi komuś pod balkonem


To wszytko to są małe rzeczy, które składają się na pewną całość.. Całość komfortu życia w danym państwie, a ten komfort przekłada sie na naszą codzienną życzliwość do obcej osoby, na narzekania, etc. Doxa bardzo często kruszy kopie o psie kupy w Polsce i często jest nie rozumiany przez tubylców którzy go oskarżają o postawę antypatriotyczną.. O co chodzi?? Czyżby te psie kupy były takie ważne, żeby to wytykać Polakom?


Tak... są ważne, bo w takim kraju się źle żyje i kto będzie miał możliwości i chęci będzie szukał swojego miejsca gdzieś indziej. Emigrują z reguły ludzie młodzi,  przedsiębiorczy, mający coś w głowie. Pójdą wytwarzać bogactwo i płacić podatki w innym społeczeństwie, a to jak najbardziej wpływa na poziom dobrobytu krajowego. Dlatego krucjata przeciwko "psim kupom" może mieć o wiele więcej z patriotyzmu, niż machanie chorągiewką z okazji jeszcze jednego nieudanego powstania.


Zrobiło się poważnie.... zatem poniżej skecz... tym razem dla anarchokolektywistów :) (ht panika2008)


[youtube:http://www.youtube.com/watch?v=i7fcHmxNuqY&feature=fvw]


Laurka dla AKAPów

Ja wiem, że znowu znajomi anarchokapitaliści czy libertarianie (a mam ich trochę) znowu powiedzą, że się czepiam, albo piszę coś pod publiczkę... no ale nie mogę się potrzymać ;) Przykład Grecji pokazuje jak może przebiegać transformacja na system bez państwowy, czyli anarchizm. Co się jednak okazuje, ludzie w chwili próby nie skandują haseł typu więcej wolności, mniej socjalu, mnie regulacji, mniej państwa a więcej odpowiedzialnosci za wasne czyny !! Nie. Wręcz przeciwnie. Na plakatach można przeczytać że:



MFW i UE kradną nam stulecie osiągnięć socjalnych

Zresztą obrazek mówi sam za siebie o co walczą ludzie w Grecji z przedstawicielami znienawidzonego rządu.



No to jak to jest z tym anarchizmem??? ludzie chcą mieć na maksymalnie dużo wolności i odpowiedzialności, czy socjalu? Skoro tego drugiego to jak zaprowadzić anarchokapitalizm?


Możesz mówić, że na Alfa Centauri jest pięknie i cudownie, ale powiedz najpierw jak się tam dostać.

wtorek, 4 maja 2010

Grecki dzień wolności podatkowej

Po poprzednim wpisie podniosły się głosy, że Grecja wcale nie ma takich niskich podatków, że wręcz jest to średnia europejska. Trudno porównywać wszystkie systemy podatkowe po stawkach podatkowych, gdyż ilość podatków jak również masa ulg i zwolnień jest ogromna. Z tego gąszczu jednak można wyciągnąć jeden podstawowy wskaźnik, który oddaje nam obraz obciążeń podatkowych płaconych przez społeczeństwa. Jest nim dzień wolności podatkowej (DWP).


Dzień wolności podatkowej liczony jest w bardzo prosty sposób. Oblicza się stosunek wszystkich wpływów budżetowych (lub wydatków) do wartości produkcji w państwie i mnoży się go przez ilość dni w roku. W wyniku tego działania wiemy, ile dni w roku pracujemy na podatki, a ile na siebie. Oczywiście jak w przypadku każdego wskaźnika pojawia się wiele jego wariantów i w prawie każdym kraju liczy się go trochę inaczej, jednak generalna zasada pozostaje taka sama.


Wszystko byłoby proste, gdyby nie to, że bardzo trudno oszacować rzeczywiste obciążenia podatkowe państwa. Gdyby brać tylko wpływy podatkowe, to ominie się wszelkie składki zdrowotne, obciążenia na ZUS, i inne para fundusze rozliczane poza budżetem państwa.


Przykładowo w Polsce, gdyby obierając się na danych z nieocenionego Factbooka, wydawanego przez CIA, dzień wolności podatkowej wychodzi gdzieś w połowie marca, a nie jak podaje Centrum im Adama Smitha 14 czerwca. Z kolej dla Niemiec dane z Factbooka prawie odpowiadają danym podawanym przez Bund der Steuerzahler


Oddzielną historią jest metodologia liczenia uwzględniająca branie wydatków budżetowych czy tylko wpływów budżetowych. Przy zrównoważonym budżecie czy lekkim deficycie nie ma to znaczenia, jednak przy takim deficycie jaki ma Grecja  dzień wolności podatkowej może się przesunąć nawet o miesiąc! Wzięcie do metodologii liczenia DWP wydatków a nie obciążeń podatkowych  ma  taki sens, że każdy dług zostanie i tak kiedyś spłacony z podatków. Zatem dług to również obciążenie, ale w przypadku, że będzie spłacony !! Kto wierzy, że Grecja spłaci swoje długi ręka w górę...


Zestawiając dane z wikipedii, gdzie poszczególne instytuty w danych krajach liczą DWP z danym Greckimi mamy taki oto obraz



Źródła 1, 2, 3, 4

Dla Grecji dzień wolności podatkowej obliczony jako stosunek wpływów podatkowych do PKB za rok 2008.


No więc licząc DWP według powyższej formuły, to  Grecy pracują na podatki 114 dni w roku czyli do 14 kwietnia. Zatem już od trzech tygodni mogą się wyluzować, bo pracują wyłącznie na siebie. Trudno dać tu jednak jakąś pewną opinię, gdyż nie znalazłem instytu liczącego DWP dla Grecji i może on występować trochę później. Jeżeli ktoś ma jakieś rozsądne dane, proszę podać w komentarzach.


Ciekawe ile Niemcom się wydłuży okres pracowania na podatki, żeby Grecy nie musieli za długo pracować :)


[youtube:http://www.youtube.com/watch?v=waFPmIIFiw4]

Rewolucje

Wyrażenie "rewolucja" ma dość krótką historię, bo po raz pierwszy zaczęto go używać na określenie rewolucji w 13 koloniach angiels...