piątek, 22 kwietnia 2011

Hipokryzja unijnej polityki energetycznej - profesor Żmijewski

Bardzo ciekawy wywiad na wnp z profesorem Żmijewskim. Ciekawy, bo rzadko takie głosy rozsądku przewijają się w mediach. Być może wnp, to nie media szerokiego nurtu stąd   przekleję tutaj trochę tez z wywiadu (nie żeby prologos był w szerokim nurcie, ale zawsze ;) )




Trzeba sobie zdawać sprawę z tego, jak daleko sięgają konsekwencje znaczącej redukcji emisji CO2. (...) Trzeba sobie zdawać sprawę, że likwidacja produkcji w Europie nie oznacza likwidacji tej produkcji w ogóle, tylko jej przeniesienie w inny rejon świata, co nie spowoduje redukcji emisji CO2. Dlatego trzeba zadać sobie pytanie, po co UE ma ograniczać w tak wysokim stopniu emisje CO2.



Jest to klasyczne zamykanie oczu na problem i rozwiązywanie go pokracznymi sposobami. Jeżeli w celu zmniejszenia emisji CO2 likwiduje hutę stali (bo się nie opłaca ze względu na opłaty za emisję) i w zamian importuje stal z Chin to zmniejszyłem emisje?




Zdaniem KE ograniczenie CO2 oznacza rozwój gospodarki i powstanie nowych, zielonych miejsc pracy.


To jest kwestia przyjętej metodologii. Mamy tu do czynienia ze stwierdzeniem, że jeżeli jedną nogę trzymamy we wrzątku a drugą w lodowatej wodzie to średnia temperatura powinna być przyjazna. Jeżeli będziemy mieli taką sytuację, że w niektórych krajach Europy zachodniej wystąpi wzrost zatrudnienia w obszarach gospodarki postindustrialnej a w Polsce i w kilku innych krajach wzrośnie bezrobocie w obszarach gospodarki industrialnej, to być może per saldo będziemy mieli do czynienia ze wzrostem gospodarki unijnej. To będzie jednak oznaczało, że wzrost gospodarczy państw postindustrialnych będzie opłacony recesją gospodarczą państw industrialnych.

Świetna analogia :) Dodać należy, że to się teraz dzieje. Potrzebną technologię na biogaz, fotowoltaikę i wiatr mają Niemcy i od nich to importujemy.




Oni zakładają, że utratę miejsc pracy spowodowaną tzw. carbon leakage, czyli emigracją przemysłu z UE do innych krajów spowodowaną regulacjami dotyczącymi emisji CO2, uda się zastąpić zyskiem z know how, patentów, licencji i nowych niskoemisyjnych technologii. To byłoby może i prawdziwe, gdyby UE sama funkcjonowała na globalnym rynku, ale na tym rynku jest jeszcze kilka innych państw jak Chiny. Jestem przekonany, że rynek, na którym dzisiaj liczy się UE, zostanie przejęty wkrótce przez Chiny. To w Chinach obecnie produkuje się laptopy, tablety, smartfony. W Chinach zbudowano najbardziej ekonomiczny samolot, który być może będzie konkurencją wobec Airbusa i Boeinga. Chiny produkują siłownie wiatrowe w cenie 50 proc. siłowni europejskiej. Co się stanie wtedy, kiedy wszystkie działania UE otworzą rynek, ale nie dla technologii brytyjskiej czy francuskiej, ale dla technologii chińskiej?



No właśnie.. Co się stanie jak zarżniemy sobie bez reszty przemysł i otworzymy rynek? Ja nawet powiem co się stanie jak nie otworzymy. W jednym i drugim przypadku zbankrutujemy.




Do tego dochodzi jeszcze kwestia o charakterze etyczno-gospodarczym. Wszystkie wyliczenia dotyczące emisyjności w sposób milczący przyjmują, że emisyjność liczy się z perspektywy produkcji - kto produkuje ten emituje, kto nie produkuje to nie emituje. Poziom emisyjności można liczyć także z perspektywy konsumpcji - kto konsumuje ten inicjuje emisje, a kto nie konsumuje ten oszczędza. Takie wyliczenia są trudniejsze, ale możliwe. To poziom konsumpcji decyduje o emisyjności a nie poziom produkcji. Ale UE, w szczególności jej wiodące państwa członkowskie, nie namawiają do ograniczenia konsumpcji. Nie przestajemy czegoś używać dlatego, że się zużyło, tylko dlatego, że nam się znudziło.



Jest to jasne jak drut i wielokrotnie przywoływane tutaj na blogu. Emisja jest w konsumpcji. Nie konsumujesz, nie emitujesz. Obojętenie czy to co konsumujesz pochodzi z Chin, z kraju czy z UE




Z taką polityką energetyczną gospodarka UE nie ma szans w starciu z takimi krajami jak Chiny czy Indie...


Istnieje wiele dużych, szybko rozwijających się gospodarek, jak Brazylia, Chiny, Indie, RPA, jest też kilka innych grup państw silnie się rozwijających, wszystkie one kompletnie ignorują działania UE w zakresie redukcji emisji, ponieważ te działania dla nich nie mają żadnego sensu. Te kraje mówią, że jak UE chce, to niech sobie ogranicza emisje CO2, ale one na takie mechanizmy się nie zgodzą...

Warto zwrócić uwagę także na tzw. dualność argumentacji. Komisarz Connie Hedegaard podkreśla, że rozwój technologii niskoemisyjnej w Stanach Zjednoczonych i Chinach jest tak duży - co jest prawdą - że UE musi się z nimi ścigać i wprowadzać limity znacznie bardziej ograniczające emisje. Nie tłumaczy ona jednak, dlaczego w krajach, w których nie ma limitów na emisje CO2 technologie niskoemisyjne się rozwijają, a w krajach, gdzie limity obowiązują, te technologie się nie rozwijają. Odpowiedź jest znana (...)

Jak się Connie Hedegaard chce z kimś ścigać, to za swoje pieniądze. Poproszę.




Lepiej szukać takich mechanizmów, gdzie nie ma adresowania dotacji, dlatego Szwedzi zdecydowali się na dramatyczne posunięcie i wprowadzili podatek węglowy, bardzo wysoki, wynoszący ok. 100 euro za tonę CO2. Po jego wprowadzeniu wszystkie problemy z dotowaniem czegokolwiek, w tym OZE i działań zwiększających efektywność energetyczną, się skończyły, ponieważ OZE stały się automatycznie opłacalne a efektywność energetyczna gwałtownie wzrosła. Wzrósł też poziom energetycznego wykorzystywania odpadów, w efekcie czego spalanie śmieci jest jednym z głównych źródeł ciepła w Szwecji. Szwedzi zapowiadają, że w 2020 r. w ogóle nie będą zużywali paliw kopalnych do produkcji ciepła.



Dokładnie to samo postulowałem półtora roku temu we wpisie "kto robi do strumyka ???" Z oczywistych powodów KE chce, żeby Niemcy i ewentualnie Francja miała rynki zbytu na swoje technologie. Fukushima trochę pokrzyżowała plany Francuzom, ale w sumie kto w tej UE poważnie traktuje Francuzów.




Skoro KE mówi o redukcji CO2 to niech pokaże co zrobiła przez ostatnie 5 lat w obszarze, gdzie możliwe są największe oszczędności energii, mogące doprowadzić do dużej redukcji emisji CO2. To energia przeznaczana na ogrzewanie budynków. Budynki pochłaniają ok. 40 proc. energii, a mogą być one źródłem 60 proc. oszczędności energii. UE nie zrobiła jednak nic, aby to zrobić. Zamiast tego wprowadzono miękkie standardy i zobowiązania, których nikt nie kontroluje. Przyjęto cele 3x20 ale dwa znich (ograniczenie emisji CO2 i wzrost wykorzystywania energii z OZE) są obowiązkowe a trzeci - czyli zmniejszenie zużycia energii - jest nie obowiązkowy. To pokazuje sposób myślenia KE i jej hipokryzję. Działania UE nie służą ochronie klimatu.



Działania EU służą Niemcom i nakręcaniu rynków na ich technologię. Dlatego EU nie wprowadza podatków od paliw kopalnych tylko kolorowe certyfikaty, handel emisjami i dotacje do instalacji "ekologicznych". Profesor wydaje się bystry i niedługo sam do tego dojdzie, albo dojdzie mu odwagi żeby o tym głośno powiedzieć.


[youtube:http://www.youtube.com/watch?v=nHPCtgmtS68]

15 komentarzy:

  1. I taki podatek węglowy, niekoniecznie w tej akurat wysokości, też powinniśmy sobie zorganizować. Powinien być zawarty w cenie produktu, niczym VAT albo akcyza, dla produktów importowanych tak samo, jak i produkowanych w kraju. Jedyny kłopot, jaki widzę, to powiązanie wysokości tego podatku z rzeczywistą emisją odniesioną do jednego batona, jednego samochodu, czy 1 biletu w kinie. Ewentualnie można taki podatek nałożyć na paliwa (wysokoemisyjne - wyższy, niskoemisyjne - niższy), ale tu będzie kłopot z równym potraktowaniem produktów z importu...

    OdpowiedzUsuń
  2. Najważniejszy cytat z ww. artykułu to ten:
    "Poziom emisyjności można liczyć także z perspektywy konsumpcji - kto konsumuje ten inicjuje emisje, a kto nie konsumuje ten oszczędza. Takie wyliczenia są trudniejsze, ale możliwe. To poziom konsumpcji decyduje o emisyjności a nie poziom produkcji. Ale UE, w szczególności jej wiodące państwa członkowskie, nie namawiają do ograniczenia konsumpcji. "

    Polska powinna wykonać takie wyliczenia, a następnie nasi europosłowie winni żądać włączenia zarówno transportu jak i konsumpcji dóbr do handlu emisjami.

    OdpowiedzUsuń
  3. w krajach, w których nie ma limitów na emisje CO2 technologie niskoemisyjne się rozwijają, a w krajach, gdzie limity obowiązują, te technologie się nie rozwijają.
    Przednia obserwacja :-D :-D :-D


    .. w efekcie czego spalanie śmieci jest jednym z głównych źródeł ciepła w Szwecji. Szwedzi zapowiadają, że w 2020 r. w ogóle nie będą zużywali paliw kopalnych do produkcji ciepła.

    Dokładnie to samo postulowałem...


    Nie wiem jednak skąd się bierze pewność Szanownego Gospodarza że spalenie 1 tony szajsu śmieciowego, ze wszystkimi plastikami sztywnymi i elastycznymi tam zawartymi i innym ropo podobnym chłamem, w jakiś sposób produkuje mniej CO2 niż spalenie 1 tony węgla wysokiej jakości. A nawet jeśli tak jest to poddaję w wątpliwość zdrowotne walory dymu ze spalania tego typu rzeczy oraz pozostałego z tego popiołu. Może to wprawdzie z CO2 nie mieć nic wspólnego natomiast okazać się potem bólem w krzyżu 3X większym niż samo CO2 z innego powodu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cynik9
    postulowałem taki podatek zamiast limitów na CO2 jeżeli już mamy ograniczać emisje

    Co do spalarni śmieci, to spalarnie są w centrum paryża czy wiednia i okoliczni mieszkańcy nawet nie są tego świadomi.
    W poznaniu w centrum (no może nie całkiem w centrum) też budują i jakoś się nie obawiam, gdyż spalarnia ma technologoę wysokotempaturowego spalania, gdzie wszsytki furany i inny shit spala się do C02. To plus filtry powodują, że w dzisiejszych spalarniach możesz włożyć głowę do komina i nic oprócz lekkie zaduchu w postaci CO2 nie powinieneś poczuć ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. No i dodatkowo nie wazne ile w spalarni śmieci powstanie C02 bo one i tak powstaną poprzez naturalną biodegradację (bakterię zjedzą i wyemitują C02). Stąd spalanie biomasy jest traktowane jako nieemitujące CO2, gdyż spalić czy pozwolić żeby baktrerie wpierdzieliły to jeden pies.
    Inna sprawa to plastik, ale pytanie jest zasadnicze. wyrzucać palstik w dół z ziemią czy spalić. IMO lepiej spalić.

    OdpowiedzUsuń
  6. Pomimo prawdziwości tez stawianych przez p. Żmijewskiego nie ma co zapominać, że reprezentuje on interesy konkretnego lobby. Dlatego nie dziwi mnie jego szczególny nacisk na konieczność poprawy efektywności energetycznej.

    OdpowiedzUsuń
  7. @AAA222: Zgadzam się w pełni, to nie podatek tylko grzywna... Mam nadzieję, że inne kraje nie pójdą w tym kierunku. Niemniej ogólnie to co się dzieje z emisjami CO2, i zabijaniem przemysłu u nas to i tak woła o pomstę do nieba.

    OdpowiedzUsuń
  8. Emisja jest w konsumpcji. Nie konsumujesz, nie emitujesz.

    niebezpieczne stwierdzenie. można by pomyśleć, że skoro konsumujesz, to emitujesz a że wyemitowanie czegokolwiek wymaga ludzkiej pracy, to do tej emisji trzeba kogoś zatrudnić, więc koniec końców zmniejszasz bezrobocie. stąd prosty wniosek: zwiększona konsumpcja (nie produkcja) napędza wzrost gospodarczy!

    KONKURS: gdzie leży błąd w rozumowaniu?

    swoją drogą w dzisiejszych czasach wszystko jest rozumiane na opak: państwa walczą z degradacją środowiska poprzez zmniejszenie produkcji i pobudzają wzrost gospodarczy poprzez stymulowanie konsumpcji - a powinno być na odwrót :D

    OdpowiedzUsuń
  9. KONKURS: gdzie leży błąd w rozumowaniu?

    yyyyy Tutaj?

    stąd prosty wniosek: zwiększona konsumpcja (nie produkcja) napędza wzrost gospodarczy!

    OdpowiedzUsuń
  10. Krzysztof Żmijewski1 maja 2011 12:17

    Powiedzcie proszę, jake lobby reprezentuję, a raczej na czyją rzecz lobbuję to wyślę tam rachunek za swoją robotę. Ja do tej pory myślałem, że lobbuję na rzecz tzw. społeczeństwa (czyli waszą) ale ono, jak wiecie, nie zwyczajne komukolwiek płacić.
    Przy okazji dziękuję za tyle pochlebnych ocen.

    OdpowiedzUsuń
  11. Panie profesorze, za chwile przywołam tego osobnika do odpowiedzi :)

    Gratuluje wywiadu

    OdpowiedzUsuń
  12. @Krzysztof Żmijewski
    Panie Profesorze, używając sformułowania lobby miałem na myśli nieformalną reprezentację środowisk, którym z różnych powodów zależy na inwestycjach w poprawę efektywności energetycznej. Nie widzę w tym określeniu żadnego prztyczka.

    Podczas II Międzynarodowego Forum Efektywności Energetycznej zorganizowanego przez Procesy Inwestycyjne sam nawoływał Pan do "silniejszego lobbingu na płaszczyźnie politycznej w celu zainteresowania polityków problematyką efektywności energetycznej".

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. Maciek.
    Słowo Lobby ma swoje znaczenie w polskim słowniku i nie ma sensu go teraz zmieniać. Jeżeli profesor nie otrzymuje żadnego wynagrodzenia za swoje słowa od tych "środowisk" to te słowa są po prostu jego opinią a nie lobbowaniem za czymś.

    OdpowiedzUsuń
  14. [...] Niektóre tezy wywiadu są i ciekawe i mi bliskie, nawet jeżeli wymagają komentarza jak np.: „Wszystkie wyliczenia dotyczące emisyjności w sposób milczący przyjmują, że emisyjność liczy się z perspektywy produkcji - kto produkuje ten emituje, kto nie produkuje to nie emituje [nie wszystkie, bo cele dla OZE na 2020 UE liczy się w bilansie ZUŻYCIA energii finalnej przyp. aut]. Poziom emisyjności można liczyć także z perspektywy konsumpcji - kto konsumuje ten inicjuje emisje, a kto nie konsumuje ten oszczędza… Ale UE, w szczególności jej wiodące państwa członkowskie, nie namawiają do ograniczenia konsumpcji. Nie przestajemy czegoś używać dlatego, że się zużyło, tylko dlatego, że nam się znudziło” [opłaty za emisje CO2 wpływają na koszty energii a to wpływa na ograniczenie konsumpcji energii, czy zbędnej konsumpcji, przyp. aut]. Podoba mi się też teza Krzysztofa o większej efektywności walki z efektem cieplarnianym i zwiększoną emisyjnością poprzez instrumenty podatkowe (powszechny podatek od emisji CO2) niż systemu ETS. Tu też drobny komentarz : skoro krytykujemy UE to dlaczego Polska nie poszła drogą Szwecji i dlaczego nie proponowała tego rozwiązania w UE? Czy podatek tak samo jak ETS nie pogorszyłby konkurencyjności naszej “umęczonej” polityką klimatyczną gospodarki, co jest leit motive całości wywiadu? Ale są takie wątki realne czy nawet domyślne (o szerszą percepcję społeczną tu chodzi), które mi nie całkowicie nie odpowiadają, choć wzbudzają powszechny poklask, nie tylko wśród komentatorów WNP, ale i na innych forach i poważnych blogach, np. Adama Dudy. [...]

    OdpowiedzUsuń
  15. [...] Hipokryzja unijnej polityki energetycznej – profesor Żmijewski. Jeden z lepszych wywiadów na tema absurdu rozliczania się z CO2. Wywiad nie o tym, czy CO2 [...]

    OdpowiedzUsuń

Rewolucje

Wyrażenie "rewolucja" ma dość krótką historię, bo po raz pierwszy zaczęto go używać na określenie rewolucji w 13 koloniach angiels...