środa, 15 czerwca 2011

Flopscoin

Wcześniejsze wpisy mogą sugerować, że postrzegam bitcoin jako coś złego. Wręcz przeciwnie. To dobre pole doświadczalne dla, być może przyszłej prywatnej waluty. Pole doświadczalne, gdyż nie widzę przyszłości w samym bitcoin. W zasadzie bitcoin powinien się nazywać emptycoin, bo jest bardziej pusty jak dolar czy euro.


W informatyce dzieją się bardzo duże zmiany. Jedną z nich jest coraz szersze zastosowanie tzw. cloud computing. O co z grubsza chodzi? Dane nie musimy przechowywać na swoich dyskach twardych, tylko w chmurze, czyli na dedykowanych serwerach komercyjnych. Tak samo może być z mocą obliczeniową. Nie potrzebujemy niewiadomo jakiego silnego procesora. Możemy moc obliczeniową kupić z chmury. Jestem laikiem w tych sprawach, ale uważam, że przyszłość informatyki to właśnie kupowanie mocy obliczeniowej, czy przestrzeni dyskowej z chmury. Prosty przykład.


Jesteś graczem komputerowym. Dobrze wiesz, że jeżeli chciałbyś cieszyć się najnowocześniejszą grafiką w najnowszych grach, to musiałbyś co roku kupować nową kartę graficzną za około 1000 pln. To ogromne koszty. Tym bardziej, że owa karta i tak przez większość dnia pozostaje bezczynna. Zamiast tego, mógłbyś po prostu kupować moc obliczeniową, i nie martwić się o karty graficzne i inne ulepszenia swojego hardware, tylko zawsze otrzymywać najlepsza jakość grafiki. Za opłatą, ale zamiast tego nie musisz kupować karty graficznej oraz zużywać prądu. A karty potrafią ssać prąd nieźle. To przykład bliski koszuli każdego z nas. Firmy komercyjne mają jednak o wiele większe potrzeby. Zarówno na przestrzeń dyskową, jak i na moc obliczeniową. Moc, która przez 16 godzin jest nie używana.


Kupowanie mocy obliczeniowej z chmury prowadziło by do ogromnych oszczędności w użytkowaniu sprzętu komputerowego i optymalizacji zasobów poprzez stosowanie efektów skali. Jest tu duże pole na zysk, dla firm dostarczających takie usługi.


Ostatecznie wizja informatyki jest taka, że zamiast komputerów, mielibyśmy monitory, myszki i klawiatury oraz  modem internetowy. Oczywiście, żeby korzystać bez problemu z cloud computing, łącza internetowe muszą mieć bardzo dużą przepustowość, ale biorąc pod uwagę, że już dziś za ok 100 pln można mieć 50 MBit przesyłu nie powinno być z tym w przyszłości problemu.


Zatem kupowalibyśmy FLOPS'y, czyli na przyklad sekundową moc obliczeniową o wartości Flopa. Łatwo można sobie wyobrazić, że taki Google, który dla przykładu dostarczałby Flops'y mógł jest emitować, czyli zobowiązywać się do udzielenia Flopsów użytkownikowi. Mało tego. Tymi prekupionymi flopsami można by się wymieniać. Na przykład pomiędzy innym użytkownikami Google. Jeżeli inne firmy dostarczałby flopsy (proszę zauważyć, że pojawiająca się waluta jest jednorodna), to Google mógłby ja akceptować w formie zapłaty, jak również inni użytkownicy innych firm. Dokładnie tak samo rozwijała się bankowość oparta na złocie. Złoto było jednorodne i obojętnie przez jaki bank wyemitowana papier pokryty zobowiązaniem w złocie był akceptowany. Złoto, to złoto. Dziś zresztą emitent kredytu wcale nie musi być jego właścicielem. Bardzo często jest tak, że zaciągając kredyt na przykład w WBK, faktycznie spłacamy go to PKO. Banki handlują kredytami, tak jak firmy zobowiązujące się emitować Flopsy mogą handlować swoją mocą obliczeniową.


Flops to Flops. O wiele więcej zaufania miałbym do tej waluty, gdyż w naturalny sposób byłaby stabilizowana. Jeżeli Flopsy idą mocno do góry w stosunku do innych dóbr, to dla większej ilości osób dostarczanie flopsów na rynku byłoby opłacalne. Jeżeli szło by w dół, to i podaż flopsów by się zmniejszała.


Kwestia znalezienia odpowiedniego modelu biznesowego i można odpalać wirtualną walutę, na którą jest faktyczne zapotrzebowanie na rynku w odróżnieniu od bitcoina. Na pewno jest cała masa technicznych szczegółów, które uniemożliwiają dziś powstanie flopscoina. Na pewno też byłaby to waluta, która miała by charakter wysoce inflacyjny. W końcu ludzkość jak na razie ma zdolność do generowania coraz wydajniej flopsów.


Jednak jako prywatny system płatniczy w opozycji to fiat money i prowizji bankowych mógłby być użytkowany. Jako środek wymiany. Nie jako medium do tezauryzacji. Choć z drugiej strony Flopsy można by pożyczać. Zrobienie banku flopsów miało by sens i oprocentowanie pożyczek powinno równoważyć efekt postępu technologicznego który deprecjonował by wartość FLOPSa


Czy flopscoin powstanie? Może tak, może nie, ale moim zdaniem z racji tego, że istniałby realny rynek na flopsy, miałby o wiele więcej sensu niż emptycoin. Narazie emptycoin testuje różne rodzaje technologii. Być może giganci jak Google, FB czy Microsoft poobserwują sobie i wyjdą w modelem biznesowym który wywróci informatykę i system płatności.


A jakie Wasze zdanie? Macie jakieś pomysły na inną wirtualną walutę opartą na czymś, na co jest faktyczne zapotrzebowanie? Może kWh?

32 komentarze:

  1. Adamie, jako że profesjonalnie mam dużo z "chmurami" do czynienia mogę Ci powiedzieć, że mimo tego, iż koncepcja jest arcyciekawa, tak z tysięcy powodów nigdy całkowicie nie zastąpi lokalnie dostępnej mocy obliczeniowej. Może ją co najwyżej uzupełnić. Już bardziej prawdopodobnym scenariuszem byłoby powstanie komercyjnych, BOINCopodobnych projektów, w których klienci dostawaliby pieniądze za możliwość używania ich mocnych grafik i procesorów, gdy te są idle. FLOPS też nie jest żadną sensowną miarą o którą można by oprzeć wirtualną walutę przede wszystkim z racji niejednorodności - karty graficzne we FLOPSach dawno przegoniły procesory, co z tego, skoro ich nie wyprą, bo procesory są bardziej wielozadaniowe, a na kartach graficznych liczy się głównie arytmetyka. Trochę tak, jak gdyby walutą ustanowić uncję, bez podania, czy jest to uncja platyny, złota czy srebra. Ponadto o ile projektom czysto naukowym bardzo zależy na zwykłej mocy obliczeniowej, o tyle przeciętny user raczej zwracałby uwagę na czas dostępu czy sprawność przeprowadzania operacji I/O.

    Tak czy siak - udało Ci się mnie przekonać, że bitcoin nie jest dobrym materiałem na walutę, podobnie jak podejrzewam, że papierowy pieniądz z założonym limitem ilości pieniądza w obiegu nie byłby pieniądzem lepszym od takiego opartego w kruszcach.

    Nie szukałbym też na siłę nowego, elektronicznego pieniądza, podejrzewam, że tenże wyłoni się sam, trochę podobnie jak kruszce "same" stały się powszechnie akceptowalne mimo tego, że kilkaset lat wcześniej pieniądzem były muszelki, skórki czy kamyczki. Albo dowód przeprowadzenia operacji kryptograficznych dla społeczności.

    OdpowiedzUsuń
  2. Były już kiedyś takie wizje komputerów, jednak zupełnie się nie sprawdziły. Komputer zawsze będzie wyposażony w pamięć masową, a to głównie dla tego, że jest ona śmiesznie tania i już teraz dla większości użytkowników jej wielkość jest w zupełności wystarczająca.

    Jeśli chodzi o zastąpienie akceleratora siecią to by zapewnić dobry transfer sieć musiała by mieć charakter lokalny, a to daje małe pole do konkurencji i możliwość kompensacji zapotrzebowania na moc obliczeniową.
    Zalety ekonomiczne są więc bardzo wątpliwe.

    OdpowiedzUsuń
  3. http://404.g-net.pl/?p=2823

    OdpowiedzUsuń
  4. Wirtualną walutą mogły by być (albo już są) jednostki emisji CO2

    OdpowiedzUsuń
  5. Podzielam zdanie telpelotha, zwykłym ludziom żadne flopsy nie są potrzebne, potrzebują ich niektóre firmy albo instytucje badawcze - zależnie od branży. Być może bardziej istotne niż to czym będzie wirtualna waluta jest pytanie kto będzie ją kontrolował. Na przykład instytucja typu Facebook miała by duże szanse wprowadzenia własnej waluty (a zresztą już walutę ma: Facebook Credits). Może ktoś pokusi się o zbadanie zasad działania tej waluty, jej zasięgu i transakcji które można za jej pomocą przeprowadzić?

    OdpowiedzUsuń
  6. Biorąc pod uwagę, że moc obliczeniowa zwiększa się ok 2x co 2 lata to te FLOPSy podlegałyby silnej inflacji, czyli 100% co 2 lata :D Więc do kitu z taką walutą.

    OdpowiedzUsuń
  7. telpeloth

    być może inaczej trzeba zdefiniować jednostkę. Nie wiem. To był tylko wydumany przykład na wirtualną walutę, która ma realne pokrycie w czymś.

    Crassus
    to tylko przykład. Sam o tej inflacji piszę. Może wpisać taki mechanizm, że flopsy się mnożą wraz z postępem technologicznym ?? Masz małą wyobraźnię :)
    Jednak dla mnie jakieś Flopsy byłby rozwiązaniem. Sam jestem gamerem (no na ile czas pozwala) i kupowanie co rusz nowych kart graficznych jest trochę ambarasujące.
    Może być to KWH, jak się technologia i wolny rynek w energetyce zakorzeni. Może być to coś innego. Jakieś pomysły?
    A może nic nie być, bo dolary czy inny fiat money będzie wystarczająco wygodny.

    Jednak pokrycie w czymś pełni jedną zasadniczą funkcję. Stabilizującą. Nie można robić sobie jazd w góre i w dól po kilka tysięcy procent, bo zawsze stoi za tym czymś jakieś realne dobro, realna podaż.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja już mówiłem tu kiedyś w komentarzach, że bardziej jako podstawę waluty widzę kWh ;) Oczywiście może być łatwo wymienialna na e-giełdzie na operacje (FLOPS to prędkość, więc handel flopsem to jak handel kW - my jednak kupujemy kWh) jednak rynek energetyczny aż się prosi by go zdecentralizować (każdy potrzebuje energii i każdy może generować energię tylko o różnych porach dnia) i mógłby być taki już dziś (gdyby nie był blokowany).
    Za to chmura obliczeniowa to jeszcze nie istnieje. Potrzebuje lepszych łącz, a gdy będą lepsze łącza to... moc kart znowu wzrośnie. Może kiedyś dogoni, ale obecne protokoły nie gwarantują małych opóźnień, więc lagi mogą się naturalnie pojawiać, bo to nie jest InfiniBand.

    Tak czy inaczej: kWh ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej,hej-czy to aby nie to moj pomysl;)Cos mi sie zdaje ze po kilku burzliwych dyskusjach nastapilo zblizenie stanowisk:)
    Ale zgodzie sie z @telpelothem-ludzie z roznych powodow(glownie psychologicznych)nigdy tak do konca nie pojda na cloud computing-dlatego tez sadze iz NA OGOL to nie my bedziemy kupowac moc obliczenowa od Google itp-to raczej oni beda kupowac moc obliczniowa od przecietnego internauty-wiadomo iz przecietny uzytkownik komputera wykorzystuje okolo 50% mocy swojego sprzetu-ilez to teraflopsow w sumie sie marnuje-normalnie nowy Klondike.A wszystko na sieci rozproszonej(jak wlasnie BOINC)co zapewni niemal niezniszczalnosc systemu(w koncu Emule czy torrenty sa zwalczane od lat i jakos nie widac aby im to szkodzilo)-ta rozproszona architektura jest niemal niezniszczalana.Do tego system w szyfrowanej sieci(jak chocby TOR)oraz portal pozyczek spolecznosciowych(cos jak kokos.pl ale operujacy na tych flopsach)i prosze oto mamy NOWA i rewolucyjna(pod kazdym wzgledem)walute.Oczywiscie tak jak dolary nie wyparly zlota ani euro srebra tak i flopsy(czy kolejne generacje bitcoinow)rynku nie zdominuja ale zawsze to jakas nowosc i alternatywa.

    P.S.Apropo-czy jako libertarianie nie powinniscie zainteresowac sie tymi wyszukiwarkami na sieci rozprosoznej jak faroo czy Yacy?

    OdpowiedzUsuń
  10. Istnieje sporo powodów, dla których dotychczasowy wzrost mocy obliczeniowych może nie być tak łatwo kontynuowany w przyszłości :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja tam widze szybkosc przesylu za glowny problem. U mnie na wsi 2Mbity/sek to wszystko - zatem moja karta graficzna, trzyletnia, jeszcze sobie popracuje.

    OdpowiedzUsuń
  12. Moc komputerów absolutnie nie nadaje się jako pokrycie waluty. Po pierwsze: zgodnie z prawem Moore'a cena jednostki mocy spada o połowę co 18 miesięcy. Niech sobie ktoś to przeliczy na stopę inflacji rdr., ale wyjdzie co najmniej 30%. Po drugie: koszty tezauryzacji są absurdalnie wysokie. Po kiego grzyba zakopywać procesory pod ziemią w celu akumulacji majątku, skoro wykorzystując je na bieżąco do jakichś obliczeń można zarobić więcej?

    Dobry pieniądz ma m.in. trzy własności: trwałość (nie gnije), trudność podrobienia i brak bezpośredniego wykorzystania w gospodarce (musi być dobrem luksusowym). Jednostki mocy komputerów nie spełniają żadnego z tych punktów.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  13. Używanie kWh jako jednostki rozliczeniowej ma dwie paradoksalnie sprzeczne konsekwencję. Z jednej strony będzie presja na emisje tej "waluty", z drugiej strony rozwijająca się technika potrafi wyprodukować coraz więcej z tej samej jednostki energii. Czyli będzie zachodzić inflacja i deflacja równocześnie...
    Dla oszczędzających wartość nabywcza (a może lepiej by pasowało tutaj konsumpcyjna) będzie rosnąć. Dla zadłużonych koszt obsługi długu też będzie maleć gdyż pozyskanie energii będzie coraz tańsze (inflacja).
    Bardzo trudno będzie również zbankrutować, gdyż możliwości produkcji energii jest multum a takie rzeczy jak PV, czy energetyka jądrowa nowszych generacji uczyni spłatę tylko łatwiejszą. Pojawiłaby się również niesamowita presja na skonstruowanie użytecznego reaktora termojądrowego, gdyż to spłaciłoby wszystkie zobowiązania raz i na zawsze.

    Hmm - na pewno ten system byłby zupełnie niepodobny do tego co znamy dzisiaj. Nawet rządy nie miałyby specjalnych oporów zwalczać tą zmianę, gdyż płacenie podatków byłoby tak proste jak np. odprowadzenie części kWh z domowego PV na rzecz państwa.

    Biurokracja pewnie by zaczęła krzyczeć ale z drugiej strony dać ludkom w leasing PV, które same się spłacą powinno i też zaspokoić gawiedź?

    OdpowiedzUsuń
  14. @Karta graficzna zdalna

    Potrzebowałbyś internetu który w czasie rzeczywistym potrafi przesyłać pełnoekranowe video. Czarno to widzę.

    OdpowiedzUsuń
  15. po dodaniu komentarza go nie widać, muszę stronę przeładować

    OdpowiedzUsuń
  16. ale dlaczego.. 20 MBit już starcza na bardzo dobry straming. 50 Mbit możesz mieć za małe pieniądze.

    OdpowiedzUsuń
  17. Youtube chociaż na tym idzie?

    OdpowiedzUsuń
  18. ten 2016 rok na kwhcoin całkiem realny :)

    OdpowiedzUsuń
  19. piotr34
    pomysł z kwhcoin jest dość stary. o ile pamiętam nawet na forum peakoil kiedyś był dyskutowany i to z 5 lat temu

    OdpowiedzUsuń
  20. FLOPS to prędkość

    Nie. Flop to prędkość. Flops to prędkość w sekundzie czasu

    OdpowiedzUsuń
  21. no tak, ale to i masz potem wysokie odsetki od flopsa, gdyż kredytobiorca płaci w cenie juz za postęp techniczny

    OdpowiedzUsuń
  22. tylko na CO2 nie ma realnego rynku tylko jest rynek który działa na mocy ustaw. to różnica tak jak pomiedzy fiat money a sound currency

    OdpowiedzUsuń
  23. to znaczy co odwołujemy? c'mmon. to się dopiero zaczyna.

    OdpowiedzUsuń
  24. Kilojula, jula, jula, kWh?
    Zupełnie jakaś chyża, nadspodziewanie ekstraordynaryjna ucieczka w bok!
    A kto, w kosooki (ale jednak!) sposób, kontroluje rynek energii oraz przesyłów teleinformatycznych :)
    Advocatus diaboli i troszeczkę ekscentrycznej gry, jednakże czy nie uciekacie się - mosterdzieje - do zbyt wyrafinowanej oraz wydumanej gry?

    OdpowiedzUsuń
  25. Energia chyba samorzutnie stanie się walutą, bo ma prawie same zalety. Zresztą, moc obliczeniowa to poniekąd to samo, bo dość bezpośrednio przelicza się na energię swobodną (w jednostce czasu). To wszystko łączą dwa proste wzory: mc2=E=ST, przy czym entropia S jest odwrotnością informacji. Mamy w ten sposób powiązane masę, energię i informację. Nawet uran da się tak przeliczyć na bity. Istnieje też projekt silnika Szilarda, który przetwarza informację na pracę. Napędza się po prostu kasowaniem dysku. Może też działać odwrotnie, gromadząc pracę w pamięci. Hej, wysoko ci u nas technika stanęła, wysoko.
    Energia jako pieniądz ma jeszcze taką zaletę, że pozwala zredukować o rzędy wielkości koszty aparatu skarbowego, ewidencji itd., o ile komuś by o to chodziło. Przy delikatnym i naturalnym w gruncie rzeczy monopolu energetycznym, za całego fiskusa wystarczą księgowi firm energetycznych, a podatek jedyny (energetyczny) będzie miał prawie zerowe koszty poboru – w stosunku do dzisiejszych 80%. Ale to już inna historia.
    Wiąże się to także z wartością ziemi (dokładnie: nasłonecznieniem) i pośrednio rzeczywiście z CO2, choć to ogólnie przekręt. Skądinąd, może ktoś wie, komu się płaci za CO2. Bo kto – to jakby wiemy, ale co z tą kasą dzieje się dalej – chętnie bym się doinformował.

    OdpowiedzUsuń
  26. Kontynuując te dywagacje i koncert życzeń: jak wyobrażacie sobie portfel gdy kWh stanie się walutą? Będziemy w kieszeniach baterie nosić? A może wystarczy wybić monety ze wzbogaconego uranu? Zostają jeszcze brykiety węglowe z wizerunkiem prezydenta oraz fiolki z benzyną. Wiem, wiem wszystko może siedzieć w komputerze jako ciągi bajtów tyle że wtedy jaki ma sens nazywanie tego energią?

    OdpowiedzUsuń
  27. Uprawnienia poboru i kody dostępu mogą być po prostu w chmurze. Już dzisiaj istnieją karty płatnicze do przyłączy energetycznych nominowane w kWh, tyle że jeszcze nie zdalne. Zresztą i energia może być elektromagnetyczną chmurą, ale tylko przy niewielkiej gęstości. Niewielkiej do napędzania pojazdów, ale informatycznie całkiem zadowalającej.

    Bryłka węgla będzie traktowana trochę jak samorodek srebra, bateryjka jak naładowana karta płatnicza, baniak benzyny jak pół litra, osłoneczniona działka jak kopalnia kruszcu, a zboże jak pokarm lub paliwo – co kto woli. Zresztą, maszyny i urządzenia staną się naszymi konkurentami pokarmowymi, kiedy energia będzie pochodzić głównie z upraw. Już dzisiaj moc internetu i moc wszystkich ludzi są podobnego rzędu, i gdyby komputery zasilano bioenergią, mielibyśmy wybór, czy pojeść, czy poklikać. Podobnie było kiedyś ze spirytusem, który lano i w gardła, i do baków.

    Każdy będzie mógł wytwarzać energię na własne potrzeby i na rynek, choć w tym drugim przypadku wchodzi w obszar fiskalny. Oczywiście, czarny rynek też musi istnieć. I rezerwa częściowa (czytaj: emisja uprawnień poboru bez pokrycia w źródłach) też.

    Jeszcze dalsza przyszłość, to uprawnienia do dyssypacji. Walutą będzie produkcja entropii (na tym nb polega każde życie). Ale to już wtedy, gdy będziemy bardziej bytami informacyjnymi niż biologicznymi, a przetwarzanie technika będzie w dużej mierze oparta na procesach odwracalnych.

    Ale to s-f. Pewnie w każdej księgarni mają o tym parę książek. A rzeczywistość jest taka, że płacimy za produkcję CO2, jeszcze nie za to powstające przy oddychaniu, ale to tylko początek? Ja bym jednak ponowił pytanie: komu płacimy?

    OdpowiedzUsuń
  28. @MCH
    Mi tak samo przyszedł pomysł z energią. Można także pomyśleć o egzergii albo entalpii, potencjale Gibsa jako jednostkach rozliczeniowych. Mnie się jednak wydaje, że takie pomysły poza obszar geeków oraz korporacji nigdy nie wyjdą. Po pierwsze ludzie jednak użytkują jako pieniądza coś co rozumieją, coś do czego mają ufność. Towar, złoto, papier (tutaj z ufnością różnie bywa). Pojęcia entalpii to nawet nie wszyscy inżynierowie rozumieją (bo też i nie jest im do niczego potrzebna) a co dopiero "prosty" człowiek. Dlatego pomysł zastosowania Flopów oraz kWh jako pieniędzy "dla każdego" uważam za nadmierną i wydumaną koncepcję.
    A po drugie: Jest problem magazynowania takiej energii elektrycznej a przecież w pieniądzu chodzi również o tezauryzację.

    OdpowiedzUsuń
  29. @ MCH
    Za CO2 płacimy temu, kto emituje uprawnienia ;)

    OdpowiedzUsuń
  30. Jestem w 100% pewny, że gdybyś chciał to mógłbyś tak samo pojechać po flopscoinach jak po bitcoinach. Ten pomysł nie jest wcale dużo lepszy.

    OdpowiedzUsuń
  31. masz racje. tym bardziej że flopscoinów nie ma :)

    OdpowiedzUsuń
  32. http://bitcoin-money.blogspot.com/2011/06/bitcoin-market-hacked-crashes-to-below.html

    Niezłe fraudy na bitcoinach odchodzą. Pieniądz ten jest niebezpieczny i do tego nie przedstawia żadnej wartości...

    OdpowiedzUsuń

Rewolucje

Wyrażenie "rewolucja" ma dość krótką historię, bo po raz pierwszy zaczęto go używać na określenie rewolucji w 13 koloniach angiels...