Myślę, że wielu z Was spotkało się z takim stwierdzeniem jak – „na giełdzie wyparowało 650 mld złotych !”; „z funduszy emerytalnych znikło 30 mld złotych !”. Jest to stwierdzenie o tyle wprowadzające w błąd, co nieprawdziwe. Jeżeli na chwile się zastanowimy, to urośnie w nas pytanie „jak do diaska pieniądze mogły zniknąć?”. Skoro znikły to logiczne jest następne pytanie „Jak pieniądze mogły się na giełdzie pojawić?”. Należy sobie zapamiętać, że pieniądze mogą znikać lub powstawać z niczego, tylko w systemie bankowym, poprzez zwiększoną akcję kredytową lub destrukcję kredytu. Zdania o wyparowywaniu, znikaniu, to kolejny przykład jak nasze media mogą zakręcić w głowach, doprowadzając wielu do stanu machanie ręką na to wszystko. Powinniśmy jednak być żywo zainteresowani, jak nasza emerytura jest zainwestowana i co oznacza „bogactwo” zgromadzone w naszym OFE, czy portfelu akcji na giełdzie.
Jak działa giełda?
Wyobraźmy sobie giełdę składającą się za 10 uczestników, każdy posiada 10 ołówków, który może wymienić za 1 złoty każdy. Dodatkowo każdy posiada w kieszeni 10 złotych. Jakie mają zgromadzone bogactwo uczestnicy rynku? Łatwo policzyć.
10 uczestników * 10 Pln = 100 gotówka + 10 uczestników * 10 ołówków * 1 Pln (cena ołówka) = 100 Pln w ołówkach = 200 Pln
Pytanie.. skąd się bierze cena ołówka? Cena jest ustalona poprzez ostatnią wykonaną transakcje, czyli ostatni ktoś, wymienił ołówki za pieniądze w cenie 1 Pln. Tak długo jak uczestnicy będą wymieniać, każdy ołówek za 1 Pln ich „bogactwo” nie ulegnie zmianie (ceteris paribus). Nic się nie zmieni, jak ktoś sprzeda wszystkie ołówki i otrzyma dodatkowe 10 Pln, bo kupiec tych ołówków będzie miał zamiast 10 Pln w gotówce + 10 Pln w ołówkach, 20 Pln w ołówkach, a sprzedawca 20 Pln w gotówce. Razem wszyscy mają ciągle 200 Pln majątku.
Co się jednak stanie, gdy z pewnych względów uczestnicy rynku będą chcieli wymieniać ołówki nie za 1 Pln, ale za 1,1 Pln lub 1,5? Ich „bogactwo” wzrośnie. Ciągle będzie istniało w obiegu 100 Pln w gotówce, ale ich ołówki będą wyceniane na 150 pln. Łączna ilość „bogactwa” to 250 PLN. A co się stanie jeżeli uczestnicy giełdy dojdą do przekonania, że wartość ołówków będzie ciągle rosnąć i należy kupować teraz, bo taniej już nie będzie? Cena podskoczy do 3 Pln za ołówek. Sprzedawcy coraz mniej chętnie będą sprzedawać ołówki, a kupujący coraz bardziej ich pożądają... te emocje oczywiście reguluje odpowiednio wysoka cena. Co się stało z „bogactwem”? Wzrosło do 400 Pln. (100 Pln w gotówce i 300 Pln w ołówkach). Zauważmy, że do tego wzrostu wcale nie był potrzebny jakiś wzrost ilości pieniędzy, czy wzrost ilości ołówków. Przy takiej samej ilości pieniądza i ołówków ich majątek może być warty 1000 Pln i 110 Pln, ale ciągle to będzie 100 Pln Gotówki i 100 ołówków.
Jak z poziomu 1000 pln wartość „bogactwa” spada do 110 pln to nie oznacza to że pieniądze wyparowały, czy znikły. Oznacza to jedynie, że ołówki są postrzegana jako mniej wartościowe.
I tak samo jest z giełdami akcji. Paradoksalnie nie ma tam w ogóle pieniędzy. Na giełdzie handluje się akcjami, a pieniądze pełnią tylko rolę pośrednika. Akcja to prawo do majątku, czyli prawie to samo co ołówek
Jeżeli na rachunku maklerskim mam zapis że posiadam 10 000 akcji orlenu po 30 złoty każda, to nie oznacza, że mam 300 tysięcy złotych. Oznacza to jedynie że posiadam 10 000 akcji orlenu. To samo z funduszami inwestycyjnymi lub funduszami emerytalnymi. Emeryci nie zbierają w nich pieniędzy, tylko jednostki uczestnictwa, które to jednostki są prawem do majątku funduszu, a w funduszu, nie ma - jak nazwa wskazuje - żadnych funduszy, tylko akcje czy obligacje państwowe. Pieniędzy nie ma już dawno, ponieważ zostały wymienione właśnie na obligacje. Czyli w funduszu, zamiast funduszy, jest zobowiązanie państwowe.
ZUS to nic innego jak pompa ssąco-tłącząca z bardzo dużymi przeciekami. Wysysa pieniądze z przyszłych emerytów i daje je obecnym. Gdyby ZUS był prywatny to wystarczyłby do tego jeden komputer; państwowy potrzebuje marmurowych pałaców.
Jednak ile jeszcze ludzi myśli, że jak OFE straciło, to okradziono ich z ich własnych pieniędzy. Gdyby emeryt samodzielnie kupował akcje, ziemie, czy złoto na starość, to by dokładnie wiedział kiedy go okradziono; a tak myśli że zbiera pieniądze w OFE.
Można powiedzieć, ze się czepiam; że jak piszą o wyparowywaniu pieniędzy to właśnie myślą o spadku wartości. Jednak bardzo łatwo możemy wpaść w pułapkę myślenia o bogactwie jako o wzroście wartości wyrażonej w pieniądzu. Bogactwo to fabryki, ziemia, domy, infrastruktura, realne dobra i know how (tak tak... IT to nic innego jak know how).
W USA wszyscy byli zadowoleni z wzrostu "bogactwa amerykanów", ponieważ wartość ich majątku rosła jak na drożdżach... Domy urosły w cenie czterokrotnie; PKB, za sprawą usług również rósł. PKB oparte na usługach to ciekawa sprawa... Jak znajdzie się dwóch czyścibutów gotowych wyczyścić sobie nawzajem buty za 100 mld złotych to nasze PKB o wzrośnie o 200 000 mld.
Dziś „bogactwo” wyparowuje, ale właśnie!!! Co wyparowuje? Nadmiernie nadmuchane ceny.
Ceny domów maleją, ale czy dzięki temu jest ich mniej? Usługi maleją, ale jakie... czy rzeczywiście za taką cenę jest potrzebny manicurie. Czy założenie szafki rzeczywiście jest warte 500 dolarów?
A czy nie jest przypadkiem tak, że nic nie wyparowuje? To co było, to iluzja, magia cyferek z magicznej różdżki jaką jest prasa drukarska i dług.
Bańkę na ołówkach i pieniądzu towarowym trudno nadmuchać. Zdarzały się w przeszłości szały zakupów na cebulki holenderskich tulipanów, ale głupcy byli szybko karceni przez szybkie urealnienie cen. A dziś? Stworzyć bańkę, nadmuchaną przez sztucznie obniżanie ceny pieniądza i ogromne jego produkowanie prosto z powietrza jest prosto. Wystarczy jeden podpis.
Także było to bogactwo, czy go nie było?
Nowy rok zapowiada się ciekawie. Trzeba zawsze mieć przygotowany popcorn, bo nigdy nie wiadomo kiedy nastąpi drugi 15 września 2008. Jedno wydaje się pewne... to co było to przygrywka... real problems in real economy dopiero przed nami.
Kryzys jednak to nie żaden dramat. Wojny, totalitaryzm, zamordyzm, ludobójstwa... to są tragedie.
Dramatem jest jednak przeżyć kryzys i go nie zrozumieć.
Problem w tym że giełdy opanowane są przez współczesnych "zaklinaczy deszczu " którzy wmawiają ludziom że potrafią stworzyć pieniądz z niczego i rzeczywiście czasem im się to udaje.
OdpowiedzUsuńWg mnie cos z tym trzeba zrobić bo nie jest normalną sprawą że spółka bez żadnej przyczyny zmienia swoją wartosć w ciągu tygodnia o kilkaset procent.
Realna gospodarka staje się za mała w stosunku do tej wirtualnej wiec ogon próbuje poruszać psem.
Podoba mi sie ostatnie zdanie, bedziesz w zlotych myslach jak nic :-)
OdpowiedzUsuńKonwersja wyszla Ci rewelacyjnie, az milo popatrzec, ze "da sie" i "mozna".
macias, a Ty zamiast świętować to przed komputerem?? Już szampana otwierać i całować najbliższa dziewczynę ;)
OdpowiedzUsuńdobrze powiedziane :)
OdpowiedzUsuńswooja droga to ciekawe: prawie wszyscy Amerykanie (poza tymi, co sa przyjezdni) upieraja sie, ze kupowanie zlota to glupota :)
Coz, ja mam inne zdanie :) Akcje wyparuja, a zloto zostaje w kieszeni :)
Niestety, poźniej ludzie którzy nie dają się nabrać na te czary, zmuszeni są pomagać poprzez plany Paulsona itp.
OdpowiedzUsuńZUS to pompa ssąco-tłocząca z bardzo dużymi przeciekami. Albo inaczej -- dużo wody potrzebuje do pracy. ;)
OdpowiedzUsuń@ krzysztof
OdpowiedzUsuńno właśnie.. zastanawiałem się jak to ująć ze sama do swojej pracy potrzebuje bardzo dużo szmalu. Przeciekająca pompa-ssąc-tłocząca jest bardzo dobra.. już poprawiam
A dlaczego Vat ma w tym przeszkadzać? jeżeli wyczyszczenie butów wliczyć zarówno do kosztów działalności jak o do przychodów to Vat należny z przychodu wyczyszczenia zminusuje się z vatem naliczonym. podatek wyjdzie na zero :)
OdpowiedzUsuńDlaczego ludzie wyskakują przez okno??? z tego samego dlaczego popełniali samobójstwa Ci którzy kupowali cebulki tulipanów w holandii. Bo robili to na kredyt.. zastawiali domy i kupowali cebulki bo ich ceny "ciągle rosną".
Lewar - to jest przyczyna ich stresu.. ale całkiem zasłużonego.
Taki jeden Łoś ma rację - na końcu łańcuszka jest zawsze ktoś kto płaci "cały ten Vat". Bo trudno całokształt swojego życia zakwalifikować jako działalność gospodarczą.
OdpowiedzUsuńPF.... moment moment.
OdpowiedzUsuńW przypadku Vatu i usługach wzajemnie świadczonych można zrobić tak że sie vat znosi.
dyskutujemy czysto hipotetycznie także rozbiorę tą argumentacje.
Jezeli mamy dwóch czyścibutów A i B którzy wzajemnie sobie czyszczą buty za 100 mld to podatkowo (vat) wygląda to tak.
Załóżmy że najpierw czyścibut A czyści buty czyścibutowi B:
Czyscibut A : podatek należny z tytułu przychodów za sprzedaży usługi = 22 mld złotych. Jako że wyczyszczenie butów przez czyscibuta A czyscibutowi B jest kosztem uzyskanie przychodów dla czyscibuta B (czemu nie skoro umycie samochodu służbowego jest KUP'em) To podatek naliczony u czyścibuta B wynosi 22 mld pln
Teraz sie zamieniają i czyscibut B czysci butu czysćibutowi A:
i teraz. czyscibut B wystawie fakture z której ma 22 mld Vat należnego, a czyscibut A otrzymuje tą fakturę i wrzuca ją w koszty mając do odliczania 22 mld Vatu naliczonego
Czuscibuci liczą podatki.
podatek VAT do zapłacenie = podatek należny-podatek naliczony
Czyscibut A.
22 należnego minus 22 naliczonego = 0 złoty do zapłaty
Czyscibut B
22 należnego minus 22 naliczonego = 0 złoty do zapłaty
i tyle.
Vat to podatek od wartosci dodanej. w przypadku wykonywanie wzajemnie takiej samej usługi nie osiągając przy tym żadnej marży wartości dodanej nie ma.
OK. Twarda matematyka kaze mi sie zgodzic z argumentacja odnosnie VATu pucybutow, choc przyznam sie, ze mnie te wyliczenia nieco zmieszaly. Nie zmienia to jednak faktu, ze jest pewna ilosc uslug, ktore wykorzystuja "end userzy" nie bedacy platnikami VATu i wtedy, z punktu widzenia podatkow wplywajacych do kasy panstwa, wliczanie tych uslug do PKB wydaje sie miec sens. Zatem nie jest tak, ze przy spadku cen "nic nie wyparowuje", bo wyparowuja chociazby wplywy z podatkow, a to rodzi w budzecie napiecia, ktore musza potem jakos byc zrownowazone. Zatem nie jest to tak, ze wszyscy maja swoje olowki i sie nie przyjmuja spadkiem ich cen, gdyz ten spadek cen rodzi jednak dalsze skutki w realnej gospodarce.
OdpowiedzUsuńale ja nie powiedziałem że usług nie należy liczyć w PKB. chodzi mi o to ze usługi to najbardziej ulotna częsć PKB i do tego nieeksportowa
OdpowiedzUsuńZapomniałeś że pucybut musi zatrudnić księgową która mu ten vat rozliczy, albo chociaż kupić komputer i drukarkę by ten rachunek wydrukować. Darmowy program do księgowania ściągnie z internetu, więc jeszcze łącze. I wiadomo ZUS. Kasa fiskalna - no oczywiście. Konto bankowe. Teraz już może zapłacić podatek. Drugi pucybut ociąga się z wystawieniem swojego no i na razie mówi że nie zapłaci bo nie ma z czego. Pierwszy pucybut chciałby się sądzić, no ale skoro wystawił najpierw musi zapłacić vat. Koszty sądowe. Ile pan weźmie panie mecenasie? - a jaka jest wartość sprawy? Witamy w Polsce...
OdpowiedzUsuńPrzykład z pucybutami jest trochę mylący.
OdpowiedzUsuńTu jest to policzone dość dokładnie:
http://zb.eco.pl/zb/174/ekonomia.htm
Pozdrawiam, M.
at M
OdpowiedzUsuńoj nie chodzi przecież o dokładne liczenie podatkowych implikacji gospodarki usługowej
wiadomo że nie istnieje tylko VAT i PIT czy CIT.
chodzi o ukazanie jak mało bezpieczna jest gospodarka usługowa.
a przy podlewaniu takich branż łatwym i pustym pieniądzem wszystko może się opłacać.. do pewnego momentu oczywiście ;)
Panie Adamie,
OdpowiedzUsuńIntrygujący wpis, szczególnie konkluzja końcowa, absolutnie się z nią identyfikuję. Dodałbym, że brak tych innych tragedii zawdzięczamy właśnie systemowi fiat money, więc może tak bezwzględna krytyka, jakkolwiek bardzo modna, jest cokolwiek na wyrost, skoro nie wymyśliliśmy nic lepszego.
Natomiast teza początkowa jest niezwykle kontrowersyjna.
Nawet jeśli znika wartość "spekulacyjna", to i tak obniża się tym samym siła nabywcza. Jakieś wartości w obrocie istniały i wyparowały. Nie ma. Wartość i tempo obrotu spada zamiast rosnąć, a od tego, choć w różnym stopniu, była uzależniona wartość dochodów i możliwości konsumpcji WSZYSTKICH uczestników rynku. W gospodarce "wolnorynkowej" nie ma czegoś takiego jak wartość "rzeczywista" czy "realna", bo ta ZAWSZE będzie zależna od tego w czym ta wartość jest wyceniana, czyli od ilości krążącego pieniądza. W efekcie każda wartość będzie zależna od podaży/destrukcji pieniądza i kredytu, czyli działań/braku działań instancji wyższej.
Jeśli dobrze Pana zrozumiałem, to przekonuje Pan, że w końcu ołówki to tylko ołówki, powinniśmy to wiedzieć jeśli się decydujemy na obrót giełdowy, w zasadzie tak ma być i kropka. Przekonuje nas Pan do oderwania cen od ołówków, a potem prezentuje to na przykładzie giełdy ołówkowej. Ołówki to tylko ołówki, akcje Orlenu to akcje Orlenu, czemu tu się dziwić, w zasadzie nic się nie stało, spadły tylko ceny...Możemy więc sobie spokojnie siedzieć i patrzeć jak ceny zjadą do owych magicznych 110. A właśnie, czemu zakładać że ceny ołówków spadną z 1000 do 110, skoro wskutek podatków, stóp % od istniejących kredytów, systemu rezerw obowiązkowych i defaultu ołówkowej giełdy mogą spaść PONIŻEJ owych „realnych” 110 z uwagi na kompletny brak przydatności ołówków?
Z całym szacunkiem, po pominięciu wartości pracy wszystkich ogniw zaangażowanych w tworzenie i funkcjonowanie giełdy, realna wartość całej każdej giełdy wynosi tyle ile wartość impulsów elektrycznych na światłowodach, czyli jest bliska zeru bezwzględnemu. Tylko to doprowadzi nas do wniosku, że najlepszą gospodarką są te gdzie giełdy nie funkcjonują.
Cenę zawsze wyznacza realna możliwość sprzedaży i znalezienia klienta, a nie wartość ołówków samych w sobie. A extremis, jeśli chodzi o sytuacje behawioralne to ołówki same w sobie, podobnie jak akcje, mają zerową przydatność. I dlaczego miałoby nam zależeć na sytuacjach umożliwiających behawioralne przetrwanie kosztem naszego luksusu?
Pomińmy już analogię, czy mniejszościowa akcja dająca czysto hipotetyczne prawo do udziału w majątku i zyskach, jest tym samym czym obrót bądź co bądź realnymi ołówkami. Nie jest. To są zupełnie dwie różne wartości, jedna jest realna a druga wirtualna, jedna oparta jest na lewarze druga lewarem nie operuje. Rozumiem, że to było uproszczenie, ale to za daleko idące uproszczenie, bo przydatność zera bezwzględnego jest nieco niższa niż ołówków.
"Chodzi o ukazanie jak mało bezpieczna jest gospodarka usługowa"
Życie nie jest bezpieczne, a jak powiedział Franklin Ci którzy przedkładają bezpieczeństwo nad wolność nie zasługują na żadną z tych rzeczy. Jest więc dokładnie odwrotnie, gospodarka silniej lewarowana, posługująca się kredytem, spółkami, giełdą, i wszystkimi wirtualnymi wynalazkami jest 1000razy bezpieczniejsza niż gospodarka towarowa. Dlatego m.in. 1000razy łatwiej jest zarabiać na opcjach walutowych niż będąc eksporterem/importerem o czym więcej pisze Jacek Maliszewski.
Sedno zdyskredytowanej przez Pana argumentacji leży w pytaniu o sens i powód jej zastosowania. Ponieważ istotą tej argumentacji jest właśnie ukazanie deflacyjnej dziury, którą trzeba zasypać nowym, przecenionym pieniądzem. Ponieważ Pan się z tym nie godzi, kwestionuje Pan argumentację.
Pozdrawiam i gratuluję świetnego blogu.
at Vice Versa
OdpowiedzUsuńDzięki za tak rzeczowy i obszerny komentarz.
Są jednak rzeczy z którymi się nie zgadzam.
Po pierwsze mówmy sobie na Ty... jestem bardzo młody :)
Nie wiem skąd w Tobie przekonanie, że system dzięki systemowi Fiat Money nie mamy tragedii, wojen ludobójstwa etc..
Nie ma takiego przełożenia. system pustych walut testujemy obecnie od zerwania bretton woods czyli od nie całych 40 lat.
W ujęciu historycznym to bardzo krótki okres. nie widze tu żadnej korelacji pomiędzy walutą a wojnami.. w kazdym razie obecnie.
Ale jezeli juz mamy porównywać okresy historyczne od od wojen napoleońskich do 1 wojny swiatowej upłyneło 100 lat. a były to owe tragedie.
nielicze przepychanego fracusko-niemiecki w 70 latach XIX bo te konflikt lokany, taki jakich dziś jest dużo (IRAK, Aganistan, izrael, czeczenia, pakistan-indie etc).
takze teza że dzieki fiat money nie ma wojen jest IMO nieprawdziwa.
A czy krytyka fiat money jest modna.... c'mmon. ludzie którzy w ogóle rozumieją czym jest fiat money to ułamek promila. ci którzy krytykują to jeszcze mniejsz grupa.. gdzie tu moda? zresztą fajnie by było żeby zamiast rozmawiać o nowych kieckach naszych gwiazd i krytykowaniu DODY czy innego wynalazku, ludzie krytykowali Fiat money :):):)
W gospodarce wartość to stosunek wymiany pomiędzy różnymi dobrami. fiat money zakłóca tą zależność bo nie jest sam w sobie dobrem. dlatego "łatwy pieniądz" w okresie ekspansji kredytowej powoduję zakłócenie tych stosunków w zależnoście od tego jakimi kanałami wypływała akcja kredytowa. Do niedawna kredyt wypływał kanałem mieszkaniowym. Inflacja w cenach mieszkań była bardzo duża. w warszawie metr kwadratowy dochodził niekiedy do 20 000 pln. Deweloperzy swoje skasowali i wydają te pieniądze dalej. szalał inflacja w materiałch budowalnych, dlatego koszt wybudowania 1 km autostrady rósł astronomicznie szybko ITD ITP.
Mój przykład z ołówkami sprowadza się do tego, że wielu ludzi myśli, że posiadając jakies akcje to posiada pieniądze... mówi się że się oszczędza w dunduszach inwestycyjnych, w akcjach. ale akcje i fundusze to nie pieniądze. to dobra materialne które podlegają bardzo dużym fluktuacją. jak inflacja sie rozlewała wszedzie to można było na deweloperach, fimrach budowlanych , orlenie i KGHM zarobić krocie. w końcu ceny ich produktów były coraz wyższe. ci co mieli akcje się cieszyli. dziś jednak ceny idą w drugą stronę i warto przypomnieć, że to co ludzie mieli w akcjach to nie pieniądze a własnie akcje. to swoista przestroga po fakcie, bo wielu tego faktu nie rozumie.
Nigdy natomist nie napisałem że istnieje coś takiego jak wartość absolutna ołówka. Wartość wyznaczają stosunki wymiany, które się ciągle zmieniają. Wartość giełdy? giełda to synonim rynku. to miejsce gdzie ludzie dokonują wymian.
Czy gospodarka usługowa jest bezpieczna? może i tak, ale pod warunkiem że dług nie przerasta możliwości jego spłacenia. w przypadku odmowy kupna nowego długu przez wierzycieli sprawy zaczynają się komplikować. oczywiście można ogłosić repudiacje długu, ale ma to swoje konsekwencje.
A czy zarabiać na opcjach jest o wiele łatwiej niż być eksporterem czy importerem? jestem przekonany o ironii wypowiodzi Jacka Maliszewskiego. Jezeli wystawiasz bądz kupujesz opcje i jest to Twoje jednyna działaność to rónie dobrze można iść do kasyna. tam również zarabianie jest bardzo łatwe... wystarczy że wiesz jaki numerek wyskoczy na ruletce :)
Mysle że tę polemiką wrzuce na stronę, bo jest ważna, a i napisaliśmy się trochę.
za godzn naście bedę miał więcej czasu żeby to obrobić
pozdr.
[...] Ołówki, pieniądze, giełda i bogactwo. | Myśli niedokończone [...]
OdpowiedzUsuń[...] ognisko, gdzie spalimy, zezłomujemy, zniszczymy to co posiadamy w zamian za premie od państwa. Stymulujmy popyt poprzez konieczność kupienia zniszczonych uprzednio rzeczy. Jeżeli rozumiesz, że tak trzeba.. [...]
OdpowiedzUsuń