wtorek, 15 grudnia 2009

Co to jest GLUT?

Dziś lekcja angielskiego. Co to jest glut? Glut znajduje się na poniższym obrazku.

glutJak widać, deweloperzy są obkupieni w grunty, że nawet gdyby wróciły czasy bonanzy z wcześniejszych lat, to starczyło by im ich na 7 lat, a biurowych niekiedy i na ponad 20 lat. Patrząc na to z perspektywy zarządzania aktywami, to jest to fatalne zamrożenie gotówki. Dobrze jednak, że nie ma takiego szaleństwa jak w Stanach. Wtedy zamiast gruntów można wstawić budynki.

No cóż.. to nam mówi jedno.. Grunty na pewno stanieją, bo chyba nikt nie myśli, że deweloperzy będą mrozić sobie kasę w gruncie i jeszcze opłacać za niego podatek przez 20 lat. Tym bardziej jak na drugim końcu kija, mają od cholery (excuse my French) niesprzedanych gotowych nieruchomości. Dało się je zaobserwować podczas mojego lipcowego spaceru 

Źródło (link1) (link2) (HT MM)

33 komentarze:

  1. Ja tak wrócę jeszcze myślą do tych lipcowych. Jeżeli mieszkania, a właściwie ich ściany, które naciągnęły wilgoci latem nie będą wygrzewane zimą to dość szybko pojawi się grzyb - podstawy fizyki budowli. Istnieje opcja, że aby temu zapobiec będą wentylowane, ale wtedy ci co już zamieszkali będą dzwonić zębami. Utrzymanie wygrzewanych pustych mieszkań to spore koszty. Deweloperzy muszą mieć znaczną płynność skoro jeszcze nie pękają.

    OdpowiedzUsuń
  2. hm, chyba ceny nieruchomości nie przyjrzały się jeszcze dokładniej temu wykresowi ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Z tej analizy widać że ceny powinny spaść jednak przynajmniej w moim rejonie spadki się już zatrzymały - czyżby to była cisza przed burzą ??

    OdpowiedzUsuń
  4. Trystero tez kiedys o tym pisal i wnioski mial identyczne.W sumie to teoria jest bez zarzutu i bledu w niej znalezc nie potrafie ale w praktyce jakos za bardzo taniec nie chce.Ciekawe dlaczego-czyzby "solaris mial racje i to cisza przed burza?

    OdpowiedzUsuń
  5. W teorii nie ma roznicy pomiedzy praktyka a teoria, w praktyce jest :D Tak jak piotr34 napisal, niby wszystko sie zgadza spadek cen powinien nastapic, ale mieszkania i tak taniec nie chca.

    Mysle, ze obserwowanie tego w oderwaniu od dwoch innych czynnikow, czyli dostepu do kredytow oraz orgomnego zapotrzebowania na mieszkania (a ciagle brakuje setek tysiecy lokali) taka analiza nie jest pelna.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wszystko zależy od inflacji. Być może ceny nieruchomości nie spadają właśnie na skutek inflacyjnych oczekiwań. Najbliższy rok, dwa powinien przynieść odpowiedź na to pytanie.

    OdpowiedzUsuń
  7. No i być może nie spadają ceny ofertowe. Czy ktoś może robi badania na temat cen transakcyjnych ? Gdzieś czytałem, że można stargować spory %.

    OdpowiedzUsuń
  8. Mysle, ze obserwowanie tego w oderwaniu od dwoch innych czynnikow, czyli dostepu do kredytow oraz orgomnego zapotrzebowania na mieszkania (a ciagle brakuje setek tysiecy lokali) taka analiza nie jest pelna.

    Ender.. jakie ogromne zapotrzebowanie na mieszkania? Aż dziwie się że takie rzeczy piszesz?
    Czy mamy w Polsce milony osób bezdomnych?? (setki tysięcy mieszkań*4 osobowa rodzina)
    Czy brakuje, bo większość ludzi chce mieć nowe mieszkanie?

    Większość ludzi chce mieć najnowszego mercedesa, a nie ma... ale czy można powiedzieć, że brakuje kilka milionów mercedesów???

    Mieszania są. mozna je kupować w promieniu 500 metrów od mojego bytowania, jest koło 500 pustostanów o ile nie więcej. W nocy w oknach ciemno, wygląda jak opuszczone miasteczko :) tylko bilbordy kolorowe na balkonach wiszą :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Wybacz Adamie, ale obserwacje "w promieniu 500 metrów od Twojego bytowania" to jednak nie to samo co analiza zapotrzebowania na mieszkania. Rodzina na swoim to nie mercedes i jakis luksus, to jest dobro podstawowe. I teraz kilka faktow:
    Szacuje sie, ze w Polsce jest ~13,5 mln gospodarstw domowych a lokali jest niecale 12 mln. Tak samo liczba mieszkan na tysiac miekszancow jest duzo nizsza niz w innych panstwa Europejskich (Polska 340, Hiszpania ponad 500, Estonia 460, Lotwa 417 itd, ). W Polsce w "tlustych latach" przybywalo 100-150 tys lokali rocznie i tempo wzrostu calkowitej ilosci lokali bylo zazwyczaj ponizej 1%. Jak to sie ma do wzrostu plac, czy PKB to widac po cenach nieruchomosci. Na koniec musisz pamietac, ze ogromna ilosc z tych lokali jakie dzisiaj mamy nadaje sie do gruntownego remontu, albo wrecz rozbiorki (np. wielka plyta) i w omawiany okresie (do 20 lat w przod) wiekszosc PRLowskich blokow ze wzgledow technicznych bedzie musiala byc wyburzona.

    Co do samej sytuacji deweloperow to tez warto wspomniec, ze we wspomnianym przez Ciebie okresie wiekszosc nowych lokali byla budowana przez inwestorow indywidualnych, a jedynie niespelna 1/3 to sa lokale budowane przez deweloperow.

    Reasumujac, czy deweloperzy beda sie pozbywac gruntow? Szczerze watpie, bo pewne jest, ze jesli dzis sprzedadza to za 10 lat kupia dwa razy drozej. O ile dana firma nie bedzie miala na prawde duzych problemow z plynnoscia to beda te grunty trzymac.

    OdpowiedzUsuń
  10. :) oczywiście, że obserwacja w promieniu 500 metrów nie jest miarodajna, ale popytaj znajomych w innych miastach jak sytuacja wygląda.

    Co do Twoich analiz popytu to ona tak naprawdę nic nie mówią.. Jeżeli rzeczywiście było by tak silne zapotrzebowanie na nowe domy/ mieszkania to ludzi kupowali by to co jest? po co budować nowe skoro to co jest się nie sprzedaje.
    To gigantyczne mrożenie akrtywów, które nie dość że nie przynoszą zysku to jeszcze generują same koszta.
    Deweloperzy czekają, bo sa mało zalewarowani. Gdyby robili to na kredyt to już dawno ceny by poszły w dół. Tak czekają, lecz z każdym dniem koszty niesprzedanego majątku rosną, a i sam majątek niszczeje..
    A grunty? jeżeli trzymają gruntów w niektórych przypadkach na 25 lat, to sorry to gigantyczna aberracja.

    Czy będą rosły czy nie.. zobaczymy. narazie oni za to czekanie płacą. I jezeli nie sprzedaz to dobre ponad 7 lat płacić bedą. Z punktu widzenia zarządzania to po prostu nieefektywne.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ale Ty mowisz o popycie, ktory moze sie zmienic z dnia na dzien, wystarczy, ze zmieni sie wysokosc stop procentowych. Ja mowie o zapotrzebowaniu, czyli raczej o potencjale jaki ma popyt. Chwilowe spowolnienie jest wywolane (imho) jedynie warunkami kredytowania zarowno kupna mieszkan jak i nowych inwestycji. U podstaw lezy prosty fakt, ze 1,5 mln rodzin mieszka "u mamy" oraz wszystkie pozostale czynniki, o ktorych wyzej pisalem.

    Co do obserwacji, to chociazby zastanawiajace jest, ze ludzie nadal kupuja mieszkania w wielkiej plycie (czasami biorac kredyt na 30 lat!) i tez moze sie to wydawac dziwne, skoro nowych mieszkan jest mnostwo do kupienia.
    Co do pytania znajomych to ruch w interesie jest (a znam ludzi zajmujacych sie posrednictwem) i jedynie znajomy, ktory sprzedawal mieszkanie za 800 tys. musial poczekac na kupca 6 miesiecy i z cena zejsc o jakies 15-20%. Mniejsze i tansze mieszkania ida jak cieple buleczki.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ender, Adam
    Sprawa jest prosta, oboje macie racje. Polska jest po prostu biednym krajem. Owszem, miliony ludzi mieszkają w ruinach lub u rodziców, ale z tego prostego powodu, że zarabiają grosze, wystarczające jedynie na bilet do pracy i miseczkę ryżu dziennie (ale nie za dużą, żeby się we łbach nie poprzewracało).
    Mówią, że to się będzie zmieniać wraz ze wzrostem zamożności społeczeństwa. Jakoś w to nie wierzę. Wzrost płac będzie zawsze hamowany konkurencją w Azji - w fabryce w Polsce nie zaczną płacić więcej, bo się to zwyczajnie nie opłaca. A zbliżający się kryzys paliwowy na pewno nie pomoże.
    Jest jeszcze pytanie, na ile ceny mieszkań są godziwe ;) Deweloprzy ponoszą pewne koszty - grunty podrożały, fachowcy poszli po rozum do głowy i wyjechali/podrożeli, łapówki też podrożały, wiadomo jak złodziejskie są kredyty w polskich filiach zagranicznych banków... Nie jestem na miejscu, ale śmiem twierdzić, że nie za bardzo jest jak zejść z ceny.

    OdpowiedzUsuń
  13. Sprawa jest prosta, oboje macie racje. Polska jest po prostu biednym krajem. Owszem, miliony ludzi mieszkają w ruinach lub u rodziców, ale z tego prostego powodu, że zarabiają grosze, wystarczające jedynie na bilet do pracy i miseczkę ryżu dziennie

    przesadzasz Doxa. Sprawa dla mnie jest prosta. Deweloperzy kupil grunty na górce (górce cenowej) a teraz po prostu je trzymają, bo nie chcą przyznać się do błędu i nie tną strat. Analogiczna sytacja jak do zachowań na giełdzie.

    OdpowiedzUsuń
  14. Jeszcze raz przypomne, ze nie pisalem o popycie w sensie rynkowym, a o zapotrzebowaniu na lokale. Swoja droga takie zapotrzebowanie dla rodzin mniej zarabiajacych moze zaspokoic np gmina. Demografia, o ktorej pisze podtworca nijak sie ma do 1,5 mln gospodarstw domowych, ktore nie maja wlasnego dachu nad glowa. Wystarczy, ze 1% z tych rodzin co roku otrzymalaby kredyt na zakup malego miekszania, aby ilosc sprzedawanych/budowanych lokali podwoila sie!. To poprostu nie ta skala problemu i jeszcze przez kilka dekad zmiany demograiczne beda mialy niewielki wplyw na rynek nieruchomosci.

    @Doxa
    Co do fabryk to w perspektywie tych kilku dekad glowne znaczenie bedzie miala bliskosc rynkow zbytu, stabilnosc polityczna, warunki fiskalne itp., Automatyzacja w przemysle ma obecnie juz takie tempo, ze i Chinczycy powoli okazuja sie zbyt kosztowni. Ja w przeciwienstwie do wiekoszosci oceniajacych Chiny uwazam, ze czeka ten kraj raczej trudny okres, a nie swiatowa dominacja.

    OdpowiedzUsuń
  15. Taka historia kiedyś chodziła w kręgach finansowych, że któryś duży deweloper warszawski, nie pamiętam, chyba Dom Dev, kupił działkę w pierwszorzędnym miejscu za jakieś 90 mln, na samym szczycie bańki cenowej. Potem jak potrzebowali kasy, jakieś rok później chcieli sprzedać, to wystawili bodajże za 50 i pies z kulawą nogą się nie pojawił, także chyba czekają dalej. Natomiast żeby długoterminowo i kompleksowo sytuacja deweloperów się poprawiła, potrzebne by były ogromne wzrosty cen, bo wbrew pozorom mają oni dużo aktywów wycenionych kompletnie z kosmosu, są w dużo gorszej sytuacji, niż inwestorzy indywidualni, którzy kupili na górce i dziś są powiedzmy 10-15% w plecy.

    Co do popytu na lokale - w pełni zgadzam się z Doxą. Ender, powiedz, czy znasz kogoś, kto fizycznie nie ma gdzie mieszkać, albo mieszka np. w dwie rodziny w małym mieszkaniu, tak, że jego egzystencja jest poniżej standardów ludzkich? Bo ja nie znam, natomiast mam wielu znajomych, którzy mają po 2 mieszkania, działki pod miastem itd itp. Rynek jest ekstremalnie wykupiony - nie ma co w takiej sytuacji liczyć na wzrosty, bo wszelkie możliwe wzrosty związane z dużym popytem, czy też, jak to Ender ujmuje, potencjalnym, przyszłym popytem, zostały już zdyskontowane - mieszkania w Warszawie są ciągle niewiele tańsze, niż w Berlinie, a to o czymś mówi.

    OdpowiedzUsuń
  16. Eeee, miało być w pełni zgadzam się z Adamem.

    OdpowiedzUsuń
  17. Wybaczcie, ale ja wole opierac sie o fachowe opracowania, a nie "najblizsze 500 metrow", czy tez znajomych z dwoma mieszkaniami. Ciezko to traktowac jako argument w dyskusji. :(

    OdpowiedzUsuń
  18. Fachowe opracowania jeszcze tydzień-dwa przed upadkiem Lehmana mówiły, że firma jest a-ok. Nie zawsze trzeba wierzyć takim opracowaniom. Poza tym dane można wymasować na multum sposobów - vide ostatnia akcja z CRU.

    OdpowiedzUsuń
  19. @Ender:

    Skoro opierasz się na fachowych opracowaniach, możesz podać źródła? Wówczas można rzeczowo zabrać się za ew. dyskutowanie tego źródła, gdy wiadomo w jaki sposób zbierano dane i jakie za nimi stoją argumenty.
    Ja zgadzam się z opinią, że mieszkania jednak bardziej przypominają mercedesy niż to się na pierwszy rzut oka wydaje. Byłyby towarem absolutnie niezbędnym, gdyby rodziny formalnie nie posiadające mieszkania rzeczywiście mieszkały pod mostem. Ja znam wiele rodzin mieszkających w wielkich domach, z rodzicami, przy czym warunki są niekiedy lepsze niż gdyby mieszkali we własnej klitce w bloku. Rodziny te często mają własną kondygnację i dużo prywatności, z resztą wiele zależy od układów rodzinnych. Nie każda rodzina musi być toksyczna. Jednak tacy przypuszczam też są wliczani do statystyki jako rodziny, którym brakuje mieszkania, choć w żadnym wypadku nie jest to prawdą, bo nie mają zamiaru się nigdzie przeprowadzać.
    Demografia też jest nieubłagana, społeczeństwo polskie się kurczy. Ludzie starzy będą umierać i zostawiać po sobie nieruchomości, niektóre na pewno będą się nadawały do zamieszkania. Młodych nie będzie przybywać tak szybko jak niedawno. Poza tym co opracowania mówią o emigracji zarobkowej? Przecież spory odsetek tych co wyjechali nigdy nie wróci.
    Porównywanie ilości mieszkań w Polsce do Hiszpanii, w której właśnie pękła z wielkim hukiem bańka, a mieszkań jest wybudowanych dużo za dużo, to też nie jest najlepszy argument. Republiki nadbałtyckie też miały przegrzane gospodarki, jak się to dla nich skończyło właśnie obserwujemy. Zabrakło w tym Twoim porównaniu jeszcze liczby mieszkań w Irlandii, żeby wyczerpać listę krajów z najbardziej intensywną nadprodukcją lokali. :)

    OdpowiedzUsuń
  20. To zacytuje jeszcze za http://gospodarka.gazeta.pl/Gielda/1,85951,7369115,Deweloperzy_niech_zapomna_o_hossie.html (o moj Hesu Gazeta nie nagania na mieszkania):

    "Powoli znika legendarny zdrowy popyt na mieszkania. Znika nie dlatego, że młodzi Polacy mają już mieszkania, ale dlatego, że drastycznie spada ich dostępność. Za medianę krajowej pensji można kupić nieco ponad 1/3 metra kwadratowego, to mniej więcej sześciokrotnie mniej niż na zachodzie Europy i mniej więcej trzykrotnie mniej niż z początkiem drugiej połowy lat 90. kiedy rodziła się u nas branża deweloperska."

    To mam pytanie: jesli ceny nieruchomosci maja sie utrzymac, to czy przez ostatnie kilkanascie lat polowa Polakow zbiedniala 3-krotnie??

    OdpowiedzUsuń
  21. Tutaj zgadzam sie calkowicie, wzrost cen z ww. powodow musial wyhamowac, szczegolnie ze autor powyzszego tekstu zwracal uwage na mediane, a zarobki jak wiadomo rozkladaja sie mniej wiecej w postaci krzywej dzwonowej, wiec wraz z liniowym wrostem cen mieszkan w relacji do zarobkow, pula osob, ktore na przyslowiowe wlasne M stac spada w sposob nieliniowy. Mowiac prostszym jezykiem dwa razy drozsze mieszkania nie oznaczaja, ze 2x mniej ludzi je kupi, tylko bedzie ich znacznie, znacznie mniej. Niby oczywista sprawa, ale jakos czesto umyka uwadze. ;)
    Tylko tutaj znowu powracamy do kwestii popytu i podazy, bo na to gdzie na tej krzywej sie znajdujemy maja wplyw takie czynniki jak stopy procentowe czy kursy walut. Ja odnosilem sie do tego co autor powyzszego tekstu nazywa "legendarnym, zdrowym popytem" i moim skromnym zdaniem nic sie w tej materii nie zmienilo. (co najwyzej z powodow zewnetrznych np. globalnej recesji, nie bedziemy w stanie tego popytu zrealizowac).

    Co do tego "biednienia" trzykrotnego, to jest wlasnie najlepszy dowod na niedostatek mieszkan.


    Ja poprostu uwazam, ze mieszkania nadal beda powstawac, a to ze kilka firm moze zbankrutowac po drodze

    OdpowiedzUsuń
  22. @Ender:

    Myślałem, że podasz mi dokładniejszego linka do danych, niż tylko "znajdź sobie sam w GUS" ,ale OK, przejrzę przez weekend jak statystyki wyglądają. :)

    Przy okazji, spekulacyjny wzrost cen jakichkolwiek aktywów (czyli bańka) prawie zawsze potrzebuje dostępu do łatwego kredytu. Ten dostęp się skończył. Stopy procentowe nie spadną, jak sugerujesz, bo zauważ, że to teraz właśnie są niskie. Problemem jest zaostrzenie kryteriów przyznawania kredytów przez banki. Sugerujesz, że za chwilę banki ponownie odkręcą kurek z pieniędzmi? To jest raczej nadzieja niż fakt wynikający z twardych danych. Jeżeli będą problemy ze spłatami już udzielonych kredytów, to stare nie wróci, przynajmniej nie w najbliższych paru latach. Poza tym ludzie którzy usiedli w kredycie na 30 lat za klitkę w bloku będą się dzielić swoimi doświadczeniami, co może zniechęcić następnych chętnych do brania kredytu, tak jak piszą z resztą w artykule do którego linka podał podtwórca. Jeszcze coś. Tak jak wzrost cen mieszkań jest samonapędzającym się mechanizmem, bo im drożej tym bardziej ludzie chcą kupić i tym chętniej banki udzielaj kredytu pod zabezpieczenie czegoś, co ciągle drożeje, tak w momencie gdy ceny zaczną spadać, wartość zabezpieczeń może pójść poniżej wartości kredytu, co znowu oznacza dla banków możliwe straty (rezerwy) i to powiększa niedostępność kredytów (coraz ostrzejsze wymagania, a i zabezpieczenie traci na wartości, więc musisz przyjść ze sporym wkładem własnym).
    Z tezą podaną w artykule z Gazety, że kryteria przyznawania kredytów w Polsce były ostrzejsze niż w USA nie zgadzam się. Myślę, że większość kredytów w Polsce to subprime. Dlaczego to jeszcze zatem nie eksplodowało? Bo nie ma tak dużego bezrobocia, a i oligarchiczny rynek nieruchomości w Polsce pozwala dłużej utrzymywać wirtualne ceny nawet za cenę całkowicie zamrożonych obrotów na rynku. Poza tym udzielanie kredytów mimo wszystko było mniej masowe niż w USA, Polacy na ogół są mniej zadłużeni. Za to jakby zobaczyć jak wygląda zadłużenie dla poszczególnych grup wiekowych, mogłoby się okazać, że pokolenie 30-35 latków jest nieźle umoczone. Starsi nie są, bo domy już mieli. Młodsi nie zdążyli się załapać.

    OdpowiedzUsuń
  23. "Ja poprostu uwazam, ze mieszkania nadal beda powstawac, a to ze kilka firm moze zbankrutowac po drodze"

    A z tym sie jak najbardziej zgadzam, przeciez budowlancy nie przerzuca sie na sadzenie ziemniakow. Wielu przetrwa i bedzie budowac taniej.

    OdpowiedzUsuń
  24. Nigdzie nie sugerowalem, ze cos moze wzrosnac (ani spasc), a jedynie napisalem, ze stopy, kursy walut czy ogolne warunki kredytowania maja wplyw na popyt, co moze zmieniac sytuacje na rynku z dnia na dzien doslownie. Ja od dluzszego czasu powtarzam, ze nie mowie o popycie rynkowym ale o glebszym zjawisku i o tym co u podstaw tego popytu lezy. Niech mnie ekonomisci z dyplomem poprawia, ale nazywa sie to bodajze popytem potencjalnym.

    OdpowiedzUsuń
  25. Ender - ale właśnie o to chodzi, że nie widać potencjału na zwiększenie się popytu a wręcz przeciwnie (patrz to co było wymieniane: demografia, wzrost bezrobocia, coraz bardziej utrudniony dostęp do kredytu).
    PS.
    Mi też się się bardzo podobała analogia z Mercedesami - ta zasada obowiązuje dla każdego towaru - popyt to nie tylko chęć posiadania/zakupu czegoś ale posiadanie siły nabywczej aby aby tego dokonać !

    OdpowiedzUsuń
  26. Podobno tutaj wielu ekonomistow zaglada, ale widze ze tej subtelnej roznicy nie udaje sie uchwycic.
    Ja mowie o popycie potencjalnym, a wy o efektywnym.

    Tyle w tym temacie. Ciekawi mnie tez skad wiesz, ze w przeciagu 20 najblizszych lat wzrosnie bezrobocie.

    OdpowiedzUsuń
  27. Może nie tyle wzrośnie bezrobocie - bo tego nie sposób przewidzieć - co spadnie stosunek pracujących do ogółu, ze względu na demografię.

    OdpowiedzUsuń
  28. To ciekawe, bo najwiecej w omawianym okresie ubedzie nam dzieci i niemowlat., a jak wiadomo to banda darmozjadow ;)
    W Polsce i tak mamy tak duzy "zapas" rak do pracy wynikajacy z niskiego poziomu zatrudnienia, ze jeszcze 20-30 lat tego nie odczujemy. Obecnie nadal jest mnostwo zdrowych osob w wieku produkcyjnym, ktore nie pracuja bo nie chca/nie musza.

    Poza tym wydawalo mi sie, ze rozmawiamy o kwestiach nieruchomosci, dostepnosci gruntow, sytuacji lokalowej itp. a nie o tym, ze "i tak wszystko sie rozpadnie". Oczywiscie jak do tego obrazu dolozymy np. peak oil to calosc dyskusji traci sens.

    OdpowiedzUsuń
  29. Ender, może tu zagląda wielu ekonomistów (z wykształcenia) lecz ja nie jestem jednym z nich - jestem tylko hobbystą.
    Proszę wytłumacz dokładnie co masz na myśli pisząc o "popycie potencjalnym" bo być może problem tkwi w różnym rozumieniu terminów - jak ustalimy wspólną definicje będzie łatwiej.
    Jeżeli chodzi o wzrost bezrobocia to nie "wiem", że tak będzie tylko to przewiduje, podobnie jak Ty, że ceny mieszkań nie spadną a się utrzymają.
    I owszem rozmawiamy o nieruchomościach i właśnie wzrost bezrobocia może być jednym z czynników, które przyczynią się do spadku cen nieruchomości (nawet jeśli nie nominalnych to przynajmniej realnych).

    OdpowiedzUsuń
  30. Ciekawy artykul na temat zdolnosci kredytowej Polakow,zarobkow itp
    http://tiny.pl/hxvfp

    OdpowiedzUsuń
  31. Przyjrzał się może, ktoś pozycji 'środki trwałe w bilansach deweloperów notowanych na giełdzie? Ciekawe jak wysoki jest potencjał strat po uwzględnieniu spadków cen gruntów.

    OdpowiedzUsuń
  32. Przyłączę się do dyskusji i wkleję cytat z Kotlera a'propos rozróżnienia potrzeby i popytu. Kluczowe do naszego rynku nieruchomości jest zdanie WIELKIMI literami.
    Dodam od siebie, że nie wyobrażam sobie zaciągania kredytu przy obecnych cenach mieszkań (a zdolność na 60m mam). Wolę siedzieć u rodziców niż spędzić życie na spłacie kredytu i ciągłym stresie o przyszłość (mając w pamięci ceny równowagi rynkowej z 2004r. - 3-3,5tyś w wawie).Takich jak ja jest pewnie więcej, nie wspominając o tych, którzy byliby gotowi nawet zadłużyć się na dwa pokolenia, ale mają pecha, że zarabiają średnią krajową albo mniej. A ostatecznie to im w większości brakuje własnego lokum. 'Najśmieszniejsze' jest to, że ich nie było stać na mieszkanie nawet jak były po 3tyś/m więc jak może ich być stać teraz po 10.

    ... Needs are the basic human requirements. People need food, air, water, clothing, and shelter to survive. People also have strong needs for recreation, education, and entertainment. These needs become wants when they are directed to specific objects that might satisfy the need. An American needs food but may want a hamburger, French fries, and a soft drink. A person in Mauritius needs food but may want a mango, rice, lentils, and beans. Wants are shaped by one's society. DEMANDS ARE WANTS FOR SPECIFIC PRODUCTS BACKED BY AN ABILITY TO PAY. Many people want a Mercedes; only a few are willing and able to buy one. Companies must measure not only how many people want their product but also how many would actually be willing and able to buy it.

    OdpowiedzUsuń
  33. "nalezy zauwazyc, ze spoleczenstwo bedzie sie przede wszystkim starzec i 10 milionow emerytow potrzebuje wiecej lokali mieszkaniowych niz 10 milionow niemowlat." Ender źle rozumuje. Ci przyszli emeryci czyli dzisiejsi 40 latkowie raczej mają swoje mieszkania. nie są bezdomnymi. dlaczego kłamiesz? Pracujesz w OF czy Ex? przyszli emeryci też nie podożywają swoich emerytur i zostawią mieszkania dzieciom/wnukom. i co?

    OdpowiedzUsuń

Rewolucje

Wyrażenie "rewolucja" ma dość krótką historię, bo po raz pierwszy zaczęto go używać na określenie rewolucji w 13 koloniach angiels...