niedziela, 6 grudnia 2009

Victory, czyli Zwycięstwo

Książka "Victory, czyli zwycięstwo" Peter Schweizer'a odsłania kulisy działania administracji Reagana w celu obalenia ZSRR. W wpisie "CIA a peakoil" pisałem o tym że agencja wywiadowcza już w latach 70 analizowała możliwy spadek wydobycia ropy w poszczególnych krajach. W szczególności interesowali się rzecz jasna ZSRR, gdyż ich główny wróg, za przychody z ropy mógł otrzymywać twardą walutę i kupować technologie i maszyny z zachodu potrzebne do kontynuowania wyścigu zbrojeń i utrzymania imperium.


Przyklejam poniżej wątek ropy naftowej i drastycznego zwiększenia jej wydobycia przez Arabię Saudyjską w połowie lat 80. Myślę, że opisywane wydarzenia doskonale obrazują samą pozycję Arabii jaki i powiązań na bliskim wschodzie. Saudyjska rodzina królewska  jest kompletnie odizolowana od społeczeństwa, a dochód z ropy jest rozdzielany tylko dla nielicznych przedstawicieli władzy. Taka sytuacja jest, jak wiemy z historii i podsumowań Machiavellego, kusząca dla sąsiadów. Wystarczy obalić króla, a królestwo można zagarnąć i niewielkim wysiłkiem utrzymać.  Przed takim problemem stał król Fahd i zamian za ochronę monarchii przez amerykanów, król zawsze był przychylny amerykanom i wręcz wpisywał się w ich politykę. Nawet amerykańskie jawne poparcie dla Izraela mu nie przeszkadzało. Ta postawa nie zmieniła się do dziś.


Poniżej bardzo obszerny fragment tyczący ropy. Polecam również skrót całej książki opublikowany na stronach anonimusa.


 


 




Weinberger był od wielu lat specjalistą do spraw związanych z Arabią Saudyjską. Uważano go za dobrego znajomego, a rodzina królewska mile go witała. Casey, z upoważnienia prezydenta, chciał z nim rozmawiać o dalszym wsparciu ruchu oporu w Afganistanie. Weinberger jeszcze raz przypomniał mu, że rodzina królewska jest bardzo antyradziecka w swoich przekonaniach i niezwykle wyczulona na wszelkie radzieckie wpływy w rejonie Zatoki.
Również mile widziany był w Arabii Saudyjskiej wiceprezydent George Bush, zwłaszcza przez szefa wywiadu, a obecnie gospodarza przyjmującego Caseya – księcia Turki al-Fajsl. Prze krótki okres, kiedy Bush był dyrektorem CIA, współpracował z księciem Turki i obaj przyjemnie wspominali ten czas. Kiedy później, w latach siedemdziesiątych, Bush stał się osobą prywatną, nadal utrzymywał znajomość z szefem wywiadu Arabii Saudyjskiej. Bush lubił go, a poza tym zaangażował się w interesy związane z ropą naftową. Zanim więc Casey wyruszył w podróż, udzielił mu kilku wskazówek co do osoby Turki. Teraz, już na miejscu, Casey mógł się przekonać, że były trafne. Przed odlotem Caseya z Waszyngtonu, Bush wysłał do księcia krótki list zapewniający go o przyjacielskim stosunku Caseya, który doskonale rozumie problemy wynikające z politycznego położenia Arabii Saudyjskiej.
865 000 mil kwadratowych powierzchni kraju to pustkowie, całe bogactwa kryją się więc głęboko pod ziemią. Bogate zasoby ropy naftowej w Arabii Saudyjskiej miały kolosalne znaczenie dla Zachodu. Lecz sam kraj nie był bezpieczny. Liczył zaledwie 9 milionów ludności, otoczony był wrogami posiadającymi potężne, dobrze wyposażone armie. Rodzina królewska żyła odseparowana od narodu. Tuż na północy Iran i Irak toczyły krwawą wojnę. Ajatollach Chomeini w swoich prowokacyjnych wystąpieniach uświadamiał wiernym, jak bardzo skorumpowany jest królewski dom w Arabii Saudyjskiej. Jeżeli Irańczykom uda się przekroczyć granice Iraku, następny w kolejności mógłby być Rijad.
Radykalna muzułmańska ideologia Chomeiniego wzbudzała sympatię wielu osób w Arabii Saudyjskiej, niezadowolonych z porządku politycznego i ekonomicznego. Arabia Saudyjska obawiała się przede wszystkim nie państwa Izrael, lecz braci muzułmanów z przeciwległego brzegu zatoki, z Iranu.
Poza tym Saudyjczycy stali w obliczu innego, całkiem bliskiego zagrożenia. Od wschodu bowiem Arabia Saudyjska graniczy z Jemenem Południowym, w którym objął władzę radykalny rząd promarksistowski. Jak uważali Arabowie, Jemen Południowy miał dwa zasadnicze powody, by dąży• do obalenia monarchii w Arabii Saudyjskiej. Pierwszym były racje ideologiczne, a drugim ropa naftowa, której w Jemenie brakowało. W dodatku między tymi dwoma krajami nie istniała ściśle wytyczona granica. Aden ochoczo witał radzieckich doradców wojskowych, których obecność tak niepokoiła Saudyjczyków.


(...)
Król Arabii Saudyjskiej oraz książę Turki byli zasadniczo prozachodni. Z jednej strony głośno oponowali przeciwko amerykańskiej pomocy dla Izraela, a z drugiej, jeszcze bardziej nienawidzili moskiewskiej propagandy antymuzułmańskiej w radzieckiej Azji Środkowej oraz Agresji w Afganistanie.
Turki był ujmującym człowiekiem o bystrym umyśle, zdecydowanie rozumiejącym zachodni sposób myślenia. Był muzułmaninem o zachodnich poglądach. Nienawidził marksistów i ateistów. Zadziwiająco dobrze rozumiał się z Caseyem, który był katolikiem.
Podstawowym problemem księcia Turki był fakt „okrążenia Arabii Saudyjskiej przez Związek Radziecki”. W Jemenie Południowym było około 1500 radzieckich doradców wojskowych, w Jemenie Północnym – 500, w Syrii – 2500, w Etiopii – 1000. W Afganistanie armia radziecka liczyła 100 000 żołnierzy. Turki był zdania, że należy oczekiwać rychłej ekspansji radzieckiej w rejonie Zatoki Perskiej.
W odpowiedzi Casey stwierdził, że prezydent i on doskonale zdają sobie sprawę, do czego zmierzają komuniści. (...) Kontynuował mówiąc, że nigdy nie powinni byli pozwolić na obalenie szacha Iranu. Gdyby nadal był u władzy, sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej. Poinformował księcia... (...)
Turki zaoferował wszelkie poparcie dla tego programu i zgodził się wnieść identyczny wkład finansowy co Ameryka. Stwierdził, że król uważa Azję Środkową za słaby punkt radzieckiego imperium. Zamierza więc... (...) Król czuje się odpowiedzialny za naszych muzułmańskich braci pod rosyjskim jarzmem, dodał. (...)
Casey podarował księciu informacje wywiadu... (...)
Podnosząc kwestię cen ropy... (...)


W sierpniu 1985 r. w serce radzieckiej ekonomii wbito znienacka sztylet. Saudyjczycy odkręcili kurek i zalali światowe rynki ropą. Tę trudną i, i jak się okazało, doniosłą decyzję podjęli po wielokrotnych deklaracjach ministra Yamaniego na spotkaniach OPEC-u, że Arabia Saudyjska chciałaby mieć większy udział w handlu ropą. Trudno powiedzieć, co zaważyło najbardziej na decyzji Saudyjczyków. Jak mówi Caspar Weinberger: Podniesienie wydobycia ropy prowadzące do zniżki cen w 1985 roku było wewnętrzną decyzją Saudyjczyków. Wiedzieli jednak doskonale, że decyzja ta zgodna jest z życzeniem Stanów Zjednoczonych.1
W pierwszych tygodniach wydobycie wzrosło od mniej niż 2 milionów baryłek do niemal 6 milionów. Późną jesienią 1985 roku miało osiągnąć prawie 9 milionów baryłek dziennie.


Dla Stanów Zjednoczonych zniżka cen ropy stanowiła dobrodziejstwo, oznaczała bowiem równowartość dziesiątków miliardów dolarów podarowanych amerykańskiemu konsumentowi. Każda obniżka cen ropy była szkodliwa dla ekonomii Kremla. Jednak rok 1985 okazał się katastrofalny. Wyczerpywały się radzieckie zasoby finansowe. Podwojono sprzedaż złota w 1985 roku, by utrzymać przypływ twardej waluty na niezbędnym poziomie. Energia przynosząca najwięcej twardej waluty (niemal 80%) miała wyjątkowe znaczenie dla funkcjonowania ekonomii.


Ale co ważniejsze, Michaił Gorbaczow liczył na twardą walutę zarobioną na eksporcie energii, miała bowiem finansować zakup technologii i towarów konsumpcyjnych niezbędnych do realizacji jego reform. Pieniądze te miały służyć do zakupu zachodnich towarów i żywności. Obniżka cen ropy była rujnująca, po prostu rujnująca – mówi Jewgienij Nowikow. – Była to katastrofa. Przepadły setki miliardów.2


Wkrótce po zwiększeniu wydobycia przez Saudyjczyków, ceny ropy spadły tak gwałtownie, jak kamień lecący na dno stawu. W listopadzie 1985 roku sprzedawano baryłkę ropy za 30 dolarów, zaledwie pięć miesięcy później za 12. Dla Moskwy oznaczało to, że ponad 10 miliardów w cennej twardej walucie wyparowało z dnia na dzień (była to niemal połowa dochodów). I radziecka ekonomia zaczęła dyszeć jeszcze ciężej.


(...)


Decyzja Saudyjczyków, by gwałtownie podnieść poziom wydobycia ropy i tym samym drastycznie obniżyć ceny, podjęta w końcu 1985 r., nie przeszła nie zauważona w korytarzach Kremla. W związku z niespotykanym spadkiem dochodów w twardej walucie na początku 1986 roku wysłano do króla Fahda ostro sformułowany list z podpisami członków Biura Politycznego. List ten przekazali Oleg Aleksiejewicz Griniewski, szef wydziału bliskowschodniego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, i Gajdar Alijew, członek Biura Politycznego i arabista. Pracowali oni również nad uzyskaniem skoordynowanej reakcji Iraku i Libii, dwóch krajów, które ponosiły straty z powodu decyzji Saudyjczyków.


List ten najwyraźniej stanowił ostrzeżenie przed dalszą obniżką cen i proponował tajne spotkanie w Genewie w celu ustabilizowania rynku. Iran wygłaszał publiczne groźby, ponieważ strata dochodów ze sprzedaży ropy mogła położyć kres planowanej ofensywie przeciwko Irakowi. W Zatoce Perskiej zdarzały się coraz częstsze ataki, bo zarówno Iran, jak Irak gwałciły niemal wszystkie zwyczajowe prawa wojny. Atakowano tankowce, rafinerie ropy i miejsca odwiertów. Kilka tankowców w Zatoce niemal cudem ocalało. Wprawdzie zagrożenie irańskimi atakami dotyczyło Saudyjczyków w mniejszym stopniu niż innych producentów ropy, takich jak Kuwejt, ale król Fahd chciał mieć pewność, że Stany Zjednoczone nie dopuszczą do dominacji Iranu w Zatoce Perskiej.


Na początku 1986 roku wydobycie ropy w Arabii Saudyjskiej wynosiło niemal 10 milionów baryłek dziennie. Ceny dalej spadały. Jednak wzrost wydobycia z nawiązką kompensował Saudyjczykom spadek cen. Dodatkowym bodźcem dla ekonomii była dewaluacja dolara, o której uprzedzono króla Fahda. Według poufnego memorandum Departamentu Stanu Saudyjczycy otrzymali olbrzymi zastrzyk, dzięki niedawnemu spadkowi kursu dolara,.


(...)
Wiosną 1986 gwałtowny spadek cen ropy na międzynarodowym rynku budził poważne zaniepokojenie na całym świecie, a także u niektórych pracowników administracji. Wiceprezydent Bush... związany z krainą teksańskiej ropy, upatrywał w gwałtownym spadku cen raczej niebezpieczeństwa niż nadzieję. Wysokie ceny były korzystne dla południowego zachodu, który stanowił jego polityczną bazę. Dlatego wiceprezydent w sposób nietypowy dla siebie wyrażał publicznie swój pogląd na ten temat.


1 kwietnia przed wyjazdem w podróż Bush powiedział na konferencji prasowej w Waszyngtonie, że stabilność rynku jest bardzo ważna, niechętnie ustąpię ze względu na nasze interesy wewnętrzne (...) a więc interes bezpieczeństwa narodowego (...) uważam za rzecz podstawową , żebyśmy mówili o stabilności, żeby nie dochodziło do tak nie kontrolowanych spadków, jak lot spadochroniarza bez spadochronu.


Komentarze te stały w sprzeczności ze wszystkimi deklaracjami i działaniami administracji. Prezydent, Caspar Weinberger, Bill Casey, John Poindexter, nie mówiąc już o doradcach do spraw wewnętrznych, uważali spadek cen za bardzo korzystny. Wypowiedź Busha spotkała się z niezwykłą publiczną adominacją. By zapewnić stabilność, należy pozwolić działać prawom wolnego rynku – powiedział rzecznik Białego Domu. Podkreślił również wyraźnie, że Bush oświadczy królowi Fahdowi, iż poziom cen powinny regulować siły rynku.7


7 Wyżsi urzednicy administracji w rozmowie a autorem; komentarze Busha i odpowiedź Białego Domu, Daniel Yergin „The Prize: The Epic Quest for Oil, Money and Power”, New York, Simon and Schuster, 1991, str.756.


Zaledwie kilka dni po tej publicznej uwadze Bush znalazł się w Rijadzie, gdzie otwierał nowy budynek ambasady amerykańskiej. Przy kolacji tego dnia wiceprezydent dyskutował z wieloma saudyjskimi ministrami, w tym z szeikiem Yamanim. Szczerze rozmawiali na wiele tematów, w tym również o cenach ropy. Bush ostrzegł, że jeśli ceny utrzymają się na dolnym pułapie, amerykańscy producenci ropy zaczną wywierać presję na Kongres o wprowadzenie taryfy czy ochrony przed importem. Yamani poważnie potraktował ostrzeżenie wiceprezydenta. Przyczyniło się ono w znacznym stopniu do niepewności Saudyjczyków. Od wielu miesięcy wyżsi urzędnicy administracji mówili o obniżce cen. Weinberger, Casey, a w końcu sam prezydent zachęcali Saudyjczyków do zwiększenia wydobycia i powstrzymania wszelkich prób podwyżki cen. A teraz Bush zjawił się w Rijadzie i mówi coś wręcz przeciwnego.


Z Rijadu wiceprezydent pojechał do Dhahranu, gdzie czasowo rezydował król Fahd w swoim Wschodnim Pałacu. (...) Kiedy dyskusja zeszła na temat ropy, Bush oświadczył królowi, że oczekuje „stabilizacji rynku”. Cena ropy spadła już z 30 dolarów za baryłkę jesienią 1985 do 10 dolarów w kwietniu 1986 na rynkach loco. Niektórzy przepowiadali, że może dojść do 5 dolarów za baryłkę. Bush powtórzył Fahdowi to, co powiedział Yamaniemu: w Stanach Zjednoczonych wzrosną naciski na ustalenie limitu czy taryfy na import ropy, więc lepiej byłoby, gdyby dynastia saudyjska postarała się podnieść ceny. Fahd okazał zdecydowany niepokój. Tak wyraźne odstępstwo od polityki administracji było nietypowe dla Busha, który podczas dotychczasowych pięciu lat kadencji Reagana zaprezentował się jako lojalny, choć milczący wiceprezydent. To był pierwszy wyłom z szeregów administracji, ale za to w obecności głowy obcego państwa.


Kiedy do Waszyngtonu dotarły wiadomości o tym, co Bush powiedział Fahdowi, Reagan poczuł się zmuszony do podjęcia pewnych działań. Zrobił coś, co rzadko się dotychczas zdarzało. Według jednego z ambasadorów na Bliskim Wschodzie „solidnie zwymyślał Busha”. Podobno Reagan powiedział Bushowi, że nie robi najlepszego wrażenia, kiedy prezydent i wyżsi urzędnicy mówią jedno, a wiceprezydent co innego.8


W niektórych kręgach waszyngtońskich zaczęły się naciski w sprawie interwencji na światowych rynkach, by doprowadzić do pewnego rodzaju „stabilizacji”. Na tajnym spotkaniu Międzynarodowej Agencji Energii wiosną 1986 wiele krajów domagało się konferencji w sprawie podwyżki cen. Delegacja amerykańska w zgodzie z polityką administracji oświadczyła, że podobne rozwiązanie jest nie do przyjęcia. Posunęła się tak daleko, że z brulionu protokołu oświadczenia na temat oddziaływania niższych cen ropy usunięto wszystkie wzmianki o „stabilizacji”.


Jak dalece spadek cen ropy szkodził radzieckiej gospodarce widać było z poufnego raportu CIA z maja 1986 r. zatytułowanego: "ZSRR przed problem twardej waluty". (...) Roczną stratę przy aktualnym spadku cen obliczano na 13 miliardów dolarów. Ceny gazu ziemnego układały się równolegle do cen ropy, a więc dochody z eksportu gazu zmniejszyły się również o miliardy. Obliczano równocześnie, że dewaluacja kosztowała Moskwę około 2 miliardów dolarów rocznie, ponieważ eksport radziecki wyceniany był w dolarach, a większość importu w walutach europejskich.


Jednak pełny koszt spadku cen dopiero zaczynał się rysować. Broń, po energii numer drugi na liście radzieckiego eksportu, szła głównie do krajów Bliskiego Wschodu, bogatych niegdyś w petrodolary. Ale najbogatsi ze stałych odbiorców radzieckiej broni nie dysponowali teraz nadmiarem gotówki z powodu spadku cen ropy. W pierwszej połowie 1986 dochody ze sprzedaży ropy Iranu, Iraku i Libii zmniejszyły się o46%. W konsekwencji sprzedaż radzieckiej broni spadla w 1986 o 20%, co oznaczało kolejne 2 miliardy dolarów mniej w kremlowskich skarbcach. Straty radzieckie rosły drastycznie w chwili, gdy najbardziej potrzebna była twarda waluta. Nie mogło się to zdarzyć w gorszym momencie.


Zmiana sytuacji finansowej w ZSRR w zestawieniu z budżetem obronnym Reagana była tak dramatyczna, że wprost trudno ją pojąć.
Burza związana z twardą walutą przynosiła jeszcze inne reperkusje. Z braku funduszy wstrzymano dziesiątki dużych projektów przemysłowych w ZSRR.
Spadek cen ropy zmusił Kreml do większego wsparcia się na zachodnich kredytach...
(...) Bill Casey przyjechał do Nowego Jorku na prywatne (a nawet tajne) spotkanie z dyrektorami banków...


15 komentarzy:

  1. Jak widać dolar (i ropa) jest przyczyną nie tylko całego zła na świecie, ale czasem zdarza się temu zielonemu papierkowi zdziałać coś dobrego :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak.. to tak w drodze równowagi bo ostatnio pisałem o Reaganie, jako że raczej nie był liberałem, ale za to z komunizmem walczył na noże. i dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Widać że ZSRR sam z siebie by nie upadł.

    OdpowiedzUsuń
  4. tego nie wiemy.. ale wydatnie mu pomogli.

    Takie reżimy jak Korea pln czy Kuba mogą istnieć jeszcze wieki i pewnie ZSRR by się przetrzymał... ale ZSRR to było mocarstwo i oczywisty wróg USA, a wrogów się nie toleruje.. . z nimi się walczy ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie do konca jest tak, ze dochod z ropy jest rozdzielany miedzy nielicznych przy wladzy.
    Obywatele KSA maja za darmo opieke zdrowotna, szkolnictwo i sporo innych rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak napisałem bo od razu przy takich tematach przypomina mi się gadanie pewnego ekonomisty :) czy też wielu "wolnościowców" o niemożliwości trwania socjalizmu/komunizmu.

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytelnik
    Jak ci przystawiają lufę do skroni to nie będziesz pracował na imperium?

    Despotyzm może trwać.. Korea ma już wychowane całe pokolenie w pełni zindoktrynowane... wtedy jest łzawiej panować nad tłumem.

    teraz Korea ma broń atomową.. nie wróżę jej przyszłości.. myślę że zdobycie tej broni to błąd tamtejszych decydentów. stała się groźna, a groźnych wrogów sie usuwa.

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytalem ta ksiazke wiele lat temu i niezle mi zapadla w pamieci.Jak sie do tego przeczyta "Wyznania ekonomisty od brudnej roboty"to juz wiadomo czemu USA tak sie interesuja Bliskim Wschodem.A nawet zaczyna sie rozumiec JAK tam dzialaja.

    OdpowiedzUsuń
  9. Znam trochę temat, co nie znaczy, że nie jest miło sobie odświeżyć. :-) Dziękuję więc za wpis.
    ... Choć nadal twierdzę, że jeśli np. Reagan byłby prezydentem jakiekolwiek kraju, który nie był mocarstwem, by zachował się zgodnie z kanonami liberalizmu. :P Polityka gospodarcza kraju, a polityka gospodarcza mocarstwa odpowiedzialnego za losy globu to jednak co innego ;-)
    Pozdrawiam.
    Han :-)

    P.S. Czytelniku, dlatego niektórzy (jak ja) uważają, że Reagan przyspieszył upadek, a nie go spowodował (tzn. nie nastąpiłby on bez Reagana). Poza tym, Mises pisał, że socjalizm musi zbankrutować (t.j. np. PRL), ale ZSSR się finansował j.w. ze sprzedaży surowców do krajów kapitalistycznych, co chyba nie jest przewidziane w klasycznym modelu funkcjonowania gospodarki socjalistycznej, choć nie jest ekspertem.
    A taka Korea płn. nie jest nawet w stanie sama się wyżywić i polega na corocznej pomocy zagranicznej (chyba UE też tam upycha nadwyżki żywnościowe). No i jak p. Adam napisał - totalitarny, zmilitaryzowany sposób kontroli na społeczeństwem. Te dwa składniki chyba są jedynym powodem przetrwania tego państwa bez reform, przy czym nie można raczej tego uznać za zdolność do przetrwania, czy tam efektywność gospodarki socjalistycznej...

    OdpowiedzUsuń
  10. Zmiany w Polsce i upadek komunizmu wynikał nie z jakiejś ekonomicznej nadsprawności kapitalizmu (chociaż taka istniała), ale z korupcji, która ogarnęła najwyższe władze w państwach komunistycznych i trwa w zasadzie do dzisiaj. Upadek komuny w Polsce nie różnił się specjalnie od pomarańczowej, czy różowej rewolucji. CIA przekazała łącznie nieco ponad 400 milionów dolarów. Pieniądze były przemycane do Polski przez księży, najczęściej agentów SB, dyspozycyjnych wobec CIA (bank Amboziono) oraz przez agentów SB, którymi kierował Milewski. Można postawić tezę, że przekupiona część SB dokonała/wymusiła w Polsce zmianę władzy/zamachu stanu.

    Prawdziwi przywódcy strajków robotniczych (Gwiazda, Walentynowicz, Świtoń itd.) zostali po wykonaniu rewolucji obśmiani, zaszczuci, ośmieszeni, zablokowani administracyjnie itd, a władzę przejęli agenci SB.

    W wyniku przejęcia zakładów i firm w byłych krajach komunistycznych, obecny system załamał się o 10-15 lat później, niż wskazywały na to analizy. No ale co się odwlecze, to nie uciecze. Oba systemy zasługują w pełni na swój upadek, bo jeszcze nie spotkałem komunizmu, ani kapitalizmu z ludzką twarzą;-)

    OdpowiedzUsuń
  11. @HansKlos
    Oba systemy z definicji (przynajmniej tej ktora posluguje sie wiekszosc) sa panstwowe, nie dziwne wiec, ze predzej czy pozniej przeistaczaja sie w faszyzm. No, a korupcja i degeneracja wladzy to tylko logiczne rozwiniecie powyzszego :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Han:
    nawet Korea Polnocna wylamuje sie ze swojego "modelowego" socjalizmu. Dewizy musza miec, chociazby na potrzeby armii i wierchuszki partyjnej a zdobywaja je w przecudny sposob:
    w obozach koncentracyjnych pracuja niewolnicy, robiac rozne towary (np. szyjac bielizne), ktora potem sprzedawana jest na zgnily zachod. Zeby zas ow zachod nie krecil nosem, to przechodzi przez Chiny i ma oficjalne naszywki "made in China".

    OdpowiedzUsuń
  13. Hans.

    "Prawdziwi przywódcy strajków robotniczych"

    Czyli kto w końcu obalił komunizm?? prawdziwi przywódcy strajków robotniczych?

    OdpowiedzUsuń
  14. @futrzak:

    "nawet Korea Polnocna wylamuje sie ze swojego “modelowego” socjalizmu."

    Żaden kraj komunistyczny nie spełnił założeń socjalizmu.

    OdpowiedzUsuń
  15. Należy sobie zdać sprawę że rabunek Rosji trwał nadal w najlepsze już po updadku ZSRR, wiele zachodnich korporacji współpracowało (i do tej pory współpracuje) z bandycko-mafijną rosyjską władzą w celu zapewnienia sobie odpowiedniej części łupów po ZSRR. Na końcu płacą za to wszystko rosyjscy obywatele.

    OdpowiedzUsuń

Rewolucje

Wyrażenie "rewolucja" ma dość krótką historię, bo po raz pierwszy zaczęto go używać na określenie rewolucji w 13 koloniach angiels...