piątek, 25 lutego 2011

Czarna dziura

Dyskusja o zmniejszeniu składki do OFE i przekazanie jej ZUSowi trochę już przycichła, także myślę, że warto przyjrzeć się naszej sytuacji, jeżeli chodzi o dług i o system emerytalny.
Najpierw przyjrzyjmy się długowi obecnemu. Licznik z prawej strony wskazuje na 780 mld zadłużenia. Jest to dług zarówno zewnętrzny jak i wewnętrzny sektora finansów publicznych, a wiec po uwzględnieniu sektora rządowego, samorządowego i FUS’u. Czy to dużo? W relacji do PKB to ciągle nie tragedia. Istnieją kraje, które mają znacznie gorszą relację i jakoś żyją.. Choć pewnie lepiej im by się żyło bez tego garba ;)
Nie jest to dużo, jeżeli przyjrzymy się dalszej perspektywie grabieży państwa na podatniku. Trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie: Gdzie jest kasa do wyjęcia tak od ręki. No więc są dwa źródła. Pierwszym jest niewątpliwie OFE w którym ludzie zgromadzili już 200 mld złotych. Te pieniądze nie są własnością ludzi, co potwierdził trybunał, zatem nie ma się co łudzić. Można śmiało przyjąć, że gdy przyjdzie godzina ‘0’ to OFE zostanie wysuszone to ostatniej złotówki.
Drugie źródło łatwej kasy i to od reki to aktywa NBP. W obligacjach innych państw NBP ma zgromadzone ponad 250 mld złotych. NBP to jednak podmiot specyficzny. On technicznie nie potrzebuje aktywów żeby spełniał swoją funkcję jako emitenta pieniądza. Owszem, teraz pieniądz emitowany przez NBP ma oparcie w obligacjach zagranicznych, ale koniec końców nie musi mieć żadnego oparcia. Fakt, coś w bilansie musi mieć coś zapisane, ale może to być cokolwiek. Gdyby Premier Tusk chciał te 250 mld to mógłby z NBP wymienić się nawet za swoje spinki do mankietów. Złotówka byłaby co prawda oparta nie na obligacjach zagranicznych a na spinkach, no ale rozmawiamy o sytuacji ekstremalnej; prawda?


No więc mamy 780 mld długu minus 200 mld z OFE i minus 250 mld z NBP i mamy w 3 minuty zadłużenie na poziomie 330 mld. To już nie wygląda tak tragicznie. Lekko przetrzepać jakieś zaskórniaki w WORD’ach, Lasach państwowych i innych śmiesznych funduszach, trochę dodrukować i voila. Można spłacić zadłużenie.
To tyle jeżeli chodzi o marzenia doraźnego myślenia ekonomicznego.


Jest się czym martwić zatem czy nie?
Niestety jak pokazuje przyszłość, czeka nas raczej katastro…. Tfu… reformy
Zacznijmy od tego że jesteśmy narodem chorym. I to dosłownie. Przedstawiam nam to stopa zatrudnienia, która plasuje nas w ogonie Europy.



W wieku produkcyjnych mamy najwięcej inwalidów, wojskowych, górników i  energetyków na wcześniejszych emeryturach oraz studentów, studiujących Bóg wie co i na co.
Opłacanie symulantów inwalidów ma swoją cenę i płacimy ją codziennie płacąc w sklepie jeden z najwyższych w Europie podatków VAT. Wcześniejsze emerytury? Górnik bo ma ciemno w pracy, energetyk, bo nie wiem dlaczego, nauczyciele, bo ponoć pyłki od kredy im szkodzą. Tak przy okazji, czy ktoś kiedyś policzył ile by nas kosztowało wymienienie tablic w szkołach z kredowych na pisakowe? Dla samego ucięcia tej absurdalnej dyskusji o pylicy nauczycieli. Policjanci bo mają duże ryzyko. Nawet policyjna sekretarka idzie na wcześniejszą emeryture. Jakie ma ona ryzyko? Kawą w pracy się co najwyżej może poparzyć. Zresztą.. nie ma sie co doszukiwać tutaj logiki. Wystarczy wspomnieć, że państwowy tramwajowy motorniczy jest uprawniony do wcześniejszej emerytury, a prywatny już nie o czym pisał kiedyś cynik9.
Jak to się stało? Oto liczba osób która nabyła świadczenie w kolejnych latach:



Proszę spojrzeć na rok 1999. Nowych rencistów 153 tys. w porównaniu do 98 tys. nowych emerytów. I to bez prowadzenia jakiejkolwiek wojny przez naszą „Umęczoną Ojczyznę”.


Oczywiście krzykniecie, że potrzebna jest rewizja tych uprawnienień rentowych!! Na pewno tak, choć długoletni renciści z wyboru to osoby w swojej en masse kompletnie wykluczone z gospodarczego życia. Od razu lądują na bezrobociu, a potem na łonie opieki społecznej. Te ręce przywykłe do brania, są już stracone dla pracy bezpowrotnie. Za to ręce nadają im się ciągle do głosowania i wierzcie mi, zrobią z nich użytek kiedy, ich codzienny spiryt i paczka fajek zostaną zagrożone.


Ale jeszcze nie to jest najgroźniejsze.


Jak wiadomo składki zusowskie to fikcja. Kompletnie nie bilansują bieżących wydatków ZUSu i co roku należy dopłacać do tego worka. Historycznie dotacje narastały w zastraszającym tempie:



 


W 2010 roku zaplanowano deficyt FUS na 70 mld złotych i trzeba to będzie pokryć, głównie zwiększając dług publiczny, czyli poprzez zwiększanie deficytu budżetowego.
Gdyby nie dziura w Zusie, mielibyśmy szanse nawet na nadwyżkę budżetową w zeszłych latach:



Za GUS’em
Niestety trudno oczekiwać pomocy z przychodów z prywatyzacji ponieważ wydaje się że już jesteśmy za peakprivatization:



Ale nie historia jest straszna.. Straszna jest przyszłość, a wszystko sprowadza się do tej grafiki:



Jest to oczywiście wizualizacja naszej przyszłej katastrofy demograficznej. Niestety od niej nie ma ucieczki innej jak poprzez rozpoczęcie polityki imigracyjnej i naturalizowanie Słowian ze wschodu.


Oczywiście ta przyszłość ma swoje odzwierciedlenie w jeszcze większych dziurach Funduszu Ubezpieczeń Społecznych w przyszłości (za Instytutem Sobieskiego):



To tylko rozgrzewka. Dodajmy wojaków:



Dodajmy rolników:



Proszę zwrócić uwagę, że podane liczby to deficyty tych funduszy, a więc kwoty na które będzie trzeba zaciągnąć dodatkowe zadłużenie w każdym roku z osobna.



Z troski o zdrowie psychiczne czytelnika nie będę już rozwijał zadłużenia w ochronie zdrowia, oraz efektów starzenia się społeczeństw na przyszłe deficyty NFZ i dostępności świadczeń.


Obraz który przedstawia się na horyzoncie jest, powiedziałbym, wojenny. W tych okolicznościach przyrody zagrabienie kilku miliardów ze składek OFE i przekazanie ich do Zusu wygląda bardziej jak prztyczek w nos, a nie rozbój. To dopiero początek.


Co to jest 200 mld zgromadzonych w OFE? Te kwoty czekają w kolejce na zagarnięcie ich do budżetu, a mówią to powyższe tabelki. Zresztą OFE. Co to jest OFE? To najzwyczajniejszy oligopol w zmowie cenowej, w którym jesteśmy zmuszeni się bawić w symulowanie oszczędzania, będąc przy okazji robieni po rogach jak ostatni frajerzy:



Co umożliwiło ustanowić prawdziwy rekord Guinnessa i cud ekonomiczny jeżeli chodzi o rentowność przychodów OFE:



Aktywa OFE wraz z wzrostem liczby osób objętych reformą ciągle rosną:



Za KNF
A jaka jest struktura tych aktywów?? Tak.. zgadza się. 70 % to obligacje państwowe które były wyemitowane żeby zasypywać dziurę w FUS min. po reformie emerytur.



Za GUS,


Tak więc, zamiast do ZUSu składki idą od OFE. Dziurę po tych składkach państwo zasypuje pieniędzmi które ma z emitowania obligacji, które to obligacje kupują OFE. Oczywiście nie za darmo… „dwa miliardziki potrącaja po drodze”.


Z tego powyższego, przyznaje już nieco przydługiego wywodu wyciągam kilka wniosków i pewnie niektórych tu zaskoczę. Wcale nie płacze nad zagrabieniem składki OFE przez państwo. Nie płaczę ponieważ jak wynika z przyszłej katastrofy demograficznej jesteśmy tak czy inaczej w czarnej du… tfu dziurze. Dzisiejsza marginalizacja składek przekazywanych do OFE to i tak kropla w morzu potrzeb pieniężnych tego kraju. Nie tylko moje konto OFE zostanie wyzerowane, ale będę miał wydłużony wiek emerytalny, podwyższone podatki, a państwowa emerytura pewnie starczy na bułkę i aspirynę. O ile w ogóle będzie mi dane dożyć wieku emerytalnego.


Oczywiście mimo mitu zielonej wyspy rynek wie co się świeci i wie, że polski budżet to raczej ma problemy przed sobą, a nie rewitalizację. Mimo wzrostu i relatywnie małej relacji długu do PKB, oprocentowanie naszych obligacji jest w czołówce krajów nadających się do rychłego bankructwa:



Co przekłada się na coraz większe kwoty wydawane na same odsetki:



Tak więc czeka nas reset. Ciekawe jak to będzie wyglądało.. Mam nadzieje, że za 50 lat nie bedą robić o tym resecie filmów takich jak poniżej.


[Youtube:http://www.youtube.com/watch?v=uw9VRnfl9no]


 


 


 

środa, 23 lutego 2011

Ron

Aż dziw bierze, że ten facet ma prawie 77 lat. Rzadko się rodzą ludzie z taką charyzmą:

[Youtube:http://www.youtube.com/watch?v=c_GcIuAR0QU&feature=player_embedded]

[Youtube:http://www.youtube.com/watch?v=eQLJ31G_UDA&feature=player_embedded]

wtorek, 22 lutego 2011

Monarchia

Jakże przyjemnie jest wodzić palcem po mapie i wskazywać na Grody Czerwieńskie podbite przez króla Chrobrego. Aż dech zapiera, gdy się ogląda obraz Matejki "Bitwa pod Grunwaldem", gdzie w tle możemy zauważyć spoglądającego mądrym okiem króla Jagiełłę na pole bitwy. Kazimierz Wielki i jego reformy... Ach serce roście, patrząc na te czasy.


Takimi oto rzewnymi wspomnieniami zachłystują się monarchiści wszelkiej maści złorzecząc na demokrację. Wszystko by było dobrze, gdyby nie ta demokracja, gdyby nie ta władza ludu gdzie głupek i mądry mają tak samo ważny głos. Baaa!! Gdzie mogą głosować kobiety!


Założenie monarchistów jest dość proste. Król od małego jest wychowywany i kształcony do rządzenia. Będzie do tego lepiej przygotowany, niż pierwszy lepszy z brzegu populista, który obieca dłuższą kiełbasę wyborczą. Ponadto król zostawia swoje państwo swoim potomkom, zatem jest oczywiste, że będzie o nie o wiele bardziej dbał niż kadencyjna władza.


Trudno nie przyznać temu wywodowi odrobiny logiki, jednak osobiście mam z tym kilka problemów.


Po pierwsze - źródło władzy. Od niepamiętnych czasów król czy władca był albo uznawany za boga, albo miał władzę z woli boga. Na tym opierała się cała władza w średniowieczu. Król rządził bo bóg go namaścił, co potwierdzał biskup. Koronację odbywały się w katedrach, koronowała osoba duchowna. Jaki był w tym cel? Lud miał wiedzieć, kogo się miał słuchać. Na czasy średniowiecza to wystarczało i swoista symbioza króla z Kościołem mogła sobie spokojnie trwać. Król nadawał ziemie Kościołowi, Kościół legitymizował władzę króla, a lud był posłuszny. Gdy Kościół stwarzał problemy, król stwarzał własną religię jak Henryk VIII w Anglii.   Ten legitymizm został zresztą potwierdzony przez Talleyranda po rewolucji francuskiej i epoce Napoleona, aby tylko "pociągnąć" jeszcze trochę dalej usprawiedliwienia pochodzenia władzy króla. Co prawda kolega mi podpowiada, że nawet dla ateisty powinno być jasne, że korzystniejsze dla ogółu jest źródło władzy od Boga niż od ludu, ale jakoś trudno mi taki cynizm zaakceptować. Zresztą nie wiem czy dzisiejszy Kościół (nie wspominając już o chrześcijanach) byłby w stanie przełknąć legitymizacje jakiegoś polskiego króla. Chociaż gdyby kiełbasy dla Kościoła byłyby wystarczająco długie.. kto wie??


Druga sprawa z monarchią to taka, że nie zawsze się to sprawdzało. Czasami wręcz przynosiło opłakane skutki. Mamy swojego Bolesława Krzywoustego, który rodzinnymi interesami rozbił Polskę na dzielnice. Zygmunta Wazę III który bardziej zainteresowany Szwecją wpędzał nas w kolejne konflikty. August III, Warneńczyk, Olbracht, Jagiellończyk... Nie wchodząc w historyczne dysputy, raczej ciężko mieliśmy z mężami stanu. Inne kraje oczywiście również borykały się z miernotami czy szaleńcami.


No ale wreszcie spójrzmy na monarchie dzisiejsze... a mamy ich trochę. Wbrew pozorom nie mówię tu o monarchii w Anglii, Szwecji, Belgii czy Hiszpanii. To nie monarchie. To fasady nie mające żadnej władzy, ponad ustaleniem menu na królewskich przyjęciach i musztrowaniu wyglancowanych lokajów. Mówię o prawdziwej władzy. A prawdziwa monarsza władza jest w chwili obecnej na Kubie, w Korei Północnej, wLibii, Bahrajnie, Iranie czy Egipcie (No przepraszam w Egipcie po 30 latach władca Mubarak abdykował). Mówicie że nie ma dziedziczenia? A jaki to problem? Po Castro, rządzi jego brat. przypadek? W Korei? po Kim Ir Senie, mamy jego syna Kim Dzon Ila, a już zapowiedziany jest następca, jego syn, a wnuk kim Ir Sena, Kim Dzong Un. Czym władza w Korei różni się od władzy monarszej? Niczym. Tylko sposobem legitymizacji władzy. Jakoś nie zachęcają mnie te przykłady. A przecież Kim Dzon Il ma wszelkie narządziła żeby stworzyć dla swoich poddanych raj na ziemi i zostawić swojemu synowi kraj szczęśliwych i bogatych ludzi.


Wspomnicie różnice kulturowe; że w Europie jesteśmy bardziej cywilizowani i mieliśmy lepszych króli. Owszem jest w tym dużo prawdy, ale ile jest różnic kulturowych pomiędzy Koreą południową, która radzi sobie z demokracją całkiem nieźle, a Koreą Północną, gdzie władca absolutny ma tendencje masochistyczne w stosunku do swego narodu.


Zresztą "dodatnie" różnice kulturowe działają też na korzyść w Europie. Wychwalana pod niebiosa Szwajcaria jest demokracją, która o bele sprawie decyduje gremialnie w referendach. Nie wspomnę już o demokracji ateńskiej czy republice rzymskiej. Można? Można.


Każdy ustrój potrzebuje od jakiegoś czasu rewolucji żeby się oczyścić. Króla nie zawsze można ściąć, choć w Europie raz na kilka(!) wieków się to udawało. Demokracja pewnie od czasu do czasu potrzebuje zbankrutować.. i dobrze.. . Ludzie uczą się na błędach, jednak znacznie lepiej jeżeli mają chociaż cień poczucia, że sami do tych błędów przyłożyli ręce.


[Youtube:http://www.youtube.com/watch?v=90xgxQR78wM]

niedziela, 20 lutego 2011

WACC

Wpływ oprocentowania długu państwowego na działalność biznesową to nie tylko efekt wypierania. Im większe zagrożenie dług państwowy sprawia  dla wypłacalności państwa, tym bardziej hamuje rozwój inwestycji w danym kraju. Wynika to z sposobu liczenia opłacalności realizacji danej inwestycji, w którym jednych z głównych czynników jest stopa procentowa wyrażona jako średnioważony koszt kapitału (WACC).


WACC to krótko mówiąc średnioważony koszt kapitału obcego i własnego w spółce. Koszt kapitału obcego dość łatwo policzyć. To po prostu znowu ważone oprocentowanie zobowiązań spółki, czyli oprocentowanie kredytów oraz zobowiązań handlowych. Im wyższe oprocentowanie obligacji państwowych tym wyższe oprocentowanie kredytów. W końcu banki mają wybór, albo kupić obligacje państwowe, albo udzielić kredytu firmom czy konsumentom. Im wyższe oprocentowanie długu państwowego tym większa skłonność banków do pożyczania państwu, a nie firmom. Co zrobić żeby jednak przekonać bank do sfinansowania naszej super inwestycji? Oczywiście zgodzić się na wyższe oprocentowanie. Oprocentowanie kredytów wynika z funkcji ryzyka podmiotu który dany kredytobiorca reprezentuje.


W WACC jest jednak o wiele ważniejsza pozycja jakim jest koszt kapitału własnego. Można by pomyśleć, że kapitał własny nie ma kosztu. W końcu nie płacimy nikomu żadnych odsetek, nic on nas nie kosztuje. W finansach trudno o bardziej błędne podejście. Koszt kapitału własnego jest, a przynajmniej powinien być, większy od kapitału obcego. Gdyby było inaczej, to inwestorzy nie bawili by się w inwestowanie w spółkę. Znacznie bezpieczniej było by pożyczać państwu na procent.


Koszt kapitału obcego to generalnie oczekiwana stopa zwrotu jaką właściciel powinien wyciągnąć ze spółki, która kompensowała by im ryzyko inwestycji. Krótko mówiąc, gdyby spółka wypracowała zyski równe koszcie kapitału własnego, to z pozycji inwestora wyszedł on na zero. Zyski kompensują mu samo ryzyko inwestowania.


Jak się liczy koszt kapitału? Trudno i prosto. Z reguły koszt kapitału jest narzucany przez właściciela i przez niego szacowany jednak są pewne żelazne reguły. To co powinien pokrywać koszt kapitału to ryzyko inwestowania w danym kraju oraz ryzyko rynkowe w danym kraju. Ryzyko inwestowania w danym kraju (ryzyko systematyczne)  jest wyceniane w wysokości oprocentowania obligacji państwowych danego kraju, a ryzyko rynkowe (niesystematyczne)  jest wyceniane albo z palca, albo wzorów takich jak min ten. Oczywiście posługując się wzorami nie ma problemu z wycenianiem ryzyka rynkowego, jednak z reguły wycena pochodzi po prostu z oceny samego inwestora. Okay.. branża w której inwestuje jest bardzo ryzykowna, oceniam ryzyko rynkowe na 6 procent. Składając koszt kapitału własnego mamy zatem model "obligacje plus". Czyli 5 % jako zwrot za inwestowanie w danym kraju plus 6 % jako zwrot za ryzyko rynkowe. Razem koszt kapitału 11 %. Zatem jeżeli inwestor uzyska zysk na swoim kapitale własnym 11 % z danego biznesu uzna, że nic nie zarobił. Zarobił tylko na ryzyko. Ryzyko, które w przyszłości może mu nastręczyć strat.


Dlatego właśnie oprocentowanie obligacji państwowych jest tak ważne. Im wyższe tym mniej projektów inwestycyjnych może być w danym kraju realizowane, gdyż przepływy z każdej nowej inwestycji są dyskontowane stopą WACC. Im wyższy WACC tym mniejsza opłacalność. Krótki rzut oka na ostatni raport eurostatu (dane z 2009 roku) na temat długów państwowych i widać w których państwach "bardziej opłaca" się inwestować:.




Niesamowicie trudno jest technikom wytłumaczyć koncepcje kosztu kapitału. Trudno się im pogodzić, że mimo iż na papierze prosty okres zwrotu z ich pomysłu inwestycyjnego wychodzi 10 lat (przy 10 mln wkładzie 1 mln zysk rocznie), to przy zdyskontowaniu przepływów okres zwrotu wchodzi dajmy na to 25 lat. Inwestycja pozbawiona sensu ekonomicznego. Szukajcie dalej.


Jednak mimo takich drakońskich obostrzeń firmy inwestują. Znajdują okazję na organiczny wzrost. Rzadko jednak takie stopy zwrotu są wypracowane w spółkach giełdowych, gdzie przy rozproszonym akcjonariacie trudno o właściwą dyscyplinę inwestycyjną. Wtedy przemawiają bardziej fantazje zarządów chcących zarządzać "większą spółką" bądź ambicje politycznych mocodawców. Prawdziwe pieniądza są poza giełdą.

poniedziałek, 14 lutego 2011

Zabawy

Trystero przytoczył dość ciekawy abstrakt naukowy dotyczący ARRA czyli American Recovery and Reinvestment Act. ARRA to broń Obamy w walce z recesją, a w szczególności z bezrobociem.  Nadzieje były duże i oto można odtrąbić sukces. Jak tłumaczy Trystero:



Czy stimulus okazał się stymulujący dla amerykańskiej gospodarki? Cytuję: Szacunki wykluczający wydatki na edukację (które w krótkim terminie nie będą miały istotnego wpływu na produkcję globalna – T.) sugerują mnożnik fiskalny na poziomie 2,0 przy koszcie 100 000 USD na każde stworzone miejsce pracy.

Szczerze pisząc zaciekawiły mnie te badania. Jak oni u diaska policzyli ten mnożnik fiskalny?


Założenia co do bezrobocia, które jak mniemam również zostały naukowo wyliczone różnymi mnożnikami, estymatorami i innym betami wyglądają następująco:



Oczywiście dane zostały przedstawione w ten sposób, że bezrobocie po wdrożeniu planu odbudowy będzie niższe od bezrobocia gdyby takowego planu odbududowy nie wdrażać. Plan odbudowy sfinansowano deficytem i wdrożono i wyniki tej odbudowy są znacznie gorsze, niż gdyby tej "odbudowy" nie robić. Gdybym szukał łatwych odpowiedzi to wskazał bym, że wyraźnie widać że wdrożenie planu zwiekszyło, a nie obnizyło bezrobocie. Mógłbym gdybym przyjął szarą linię za prawdziwą. Prawda jest jednak taka, że zarówno jedna jak i druga linia jest wynikiem ssania palca pod przykywką mnożników, bet, skłonności do oszczędzania czy konsumowania. Podawane są wyniki jakie dusza zapragnie. Chce mieć Obama stimulus? Chce wystąpić w telewzij z ogłoszeniem nowego programu dbającego o biednych ludzi tego świata.. Proszę bardzo, dajemy mu naukowe podkładki, żeby lud wiedział, że wie co robi.


Pycha w rozumie to po prostu głupota. Nie przeszkadza to jednak Panom Feyerer'ow i Sacerdote'wi liczyć efekty mnożnikowe wydanych pieniądzy na "kreowanie" miejsc pracy.


Metodologia jest dość prosta. Patrzymy ile wydajemy kasy na kreowanie miejsc pracy i podpinamy pod to dane ile miejsc pracy faktycznie powstało. Korelacja to nie związek przyczynowo skutkowy, ale Keynesitom sie przemówisz. Gdyby mieli sprowadzić na pola deszcz i wydali miliard dolarów na zatrudnienie pastorów z prośbą o wymodlenie deszczu i deszcz by spadł to proszę jakie można efekty policzyć. Ile hektarów ziemi nie objeła susza, ile ton plonów nie zostało zmarnowanych... To się by mogło opłacać! Choż z drugiej strony gdyby deszcze nie spadły,  jakie efekty mnożnikowe by powstały gdyby musiały powstać zakłady utylizacji wysuszonych plonów..hmm.


Warto poczytać sobie opis metodologii tego badania. W skrócie sprowadza się to do zasady: Bieżemy "to", omijamy zyliony czynników, wychodzi nam "to" i nie mamy wstydu publikować tych bredni, gdyż stoi za nami nauka o mnożnikach, betach i historia ekonomii. Nie boimy się, że ktoś krzyknie że to głupota, bo sam wyjdzie na durnia.


Jeden z ciekawszych akapitów opisujących metodologię:



After examining the effects of overall stimulus spending on employment we further cut the data to look at different types of stimulus spending (do block grants for teachers have a different impact than expanding food stamp eligibility?) and different types of employment responses (did the stimulus create more education jobs than construction jobs?)

Po prostu boskie. Ciekawe czy w Polsce pojawi się badanie wpływu becikowego na wzrost populacji albo rodziny na swoim udowadniającej, że gdyby nie sute subwencje młodzi spali by pod mostem, a ceny byłby jeszcze wyższe niż obecnie.

czwartek, 10 lutego 2011

Tajne rewelacje Guardiana o ropie

Jak dziś powszechnie wiadomo Wikileaks jest niekwestionowanym źródłem informacji o świecie. Na wyrywkowych depeszach z rozmów dyplomatów opierają się dziś artykuły w gazetach. Nie inaczej jest z ropą. Wtorkowy Guardian wyszperał z Wikileaks depesze, która mówi:

WikiLeaks cables: Saudi Arabia cannot pump enough oil to keep a lid on pricesUS diplomat convinced by Saudi expert that reserves of world's biggest oil exporter have been overstated by nearly 40%

Krótko mówiąc... Arabia Saudyjska wkrótce przestanie być swing producer'em mającym wpływ na ceny rynkowe i że jej rezerwy są przeszacowane o 40%.

Yahoo podaje szersze nagłówki i piszę wręcz wprost, że Arabom kończy się ropa naftowa:

WikiLeaks: Saudis running out of oil

Istotnie kończy już od pierwszej wydobytej baryłki ;)

Doniesienia rzeczywiście byłby dość istotne, gdyby były świeże; nigdzie nie publikowane. Problem z tym, że informator z depeszy publikowanej przez Wikileaks to niejaki Sadad Al Husseini. Postać kiedyś bardzo wysoko postawiona w Saudyjskiej firmie wydobywczej ARAMCO, a osobom interesującym się tematem peakoil bardzo dobrze znana. Nie potrzeba wikileaks żeby dotrzeć do jego wypowiedzi sprzed lat, nawet sprzed tej depeszy. Weźmy pierwsze z brzegu New York Times z 2005 roku:
A senior Saudi oil geologist has stated to the New York Times that he believes Saudi oil will peak at about 12.5 to 15 million barrels a day. After that point, there can be no more growth in sour supply no matter what the world demands!

"When I asked whether the kingdom could produce 20 million barrels a day -- about twice what it is producing today from fields that may be past their prime -- Husseini paused for a second or two. It wasn't clear if he was taking a moment to figure out the answer or if he needed a moment to decide if he should utter it. He finally replied with a single word: No."

Once Saudi Arabia have peaked, then that's it -- the world has peaked. There will be no more economic growth of the oil dependent variety. Indeed, current industrys such as airlines will start to go broke.

Nieprawdaż, że wypowiedź znacznie "groźniejsza" od tej z przeklejanej po dziejeszych mediach depeszy?

Weźmy Energy Bulletin i jego wypowiedź z 2005 roku
Therefore my answer is: under the current circumstances and outlook, oil is likely to peak at a 95 mmbd plateau by 2015 and can then be sustained well beyond 2020 at increasing real oil prices.

Weźmy Dow Jones Newswires z 2004 roku
The former head of Saudi Arabian Oil Co.’s (SOI.YY) oil
exploration Wednesday sharply criticized U.S. government oil supply
projections.

“The whole industry laughs at it,” said Sadad Al-Husseini, former executive
vice president of exploration and production at Aramco, the world’s biggest oil
company.

The Energy Information Agency, statistical arm of the U.S. Department of
Energy, projects crude from the Organization of Petroleum Exporting Countries
oil will increase 90% in 20 years and that demand for Saudi oil will jump 137%,
to about 22 million barrels day.

Saudi Arabia’s own models forecast top production for the same time at a much
lower 15 million b/d. Saudi Arabia now produces some 9.5 million b/d.

“They are perhaps unaware of how unrealistic these numbers are,” Al-Husseini
said.

OPEC supplies half of the world’s oil exports.

The EIA’s predictions assume very low oil prices. Al-Husseini said oil will
be much more expensive, encouraging greater fuel economy and the development of
alternative fuels that will shrink reliance on oil.

He also questioned U.S. projections on future oil finds and said declining
production in existing fields will increase.

“Should we be worried? Yes,” he said.

Billions of barrels of oil calculated to be part of world reserves by the
U.S. government include nearly unusable pitch, he said.

Al-Husseini said he wanted to call their figures to task because they shape
major government policy decision more than any other agency’s data.

Także nic nowego, to wszystko już było. Z takich doniesień zrobić rewelacje mogę tylko ludzie nie siedzący w temacie. A siedzieć w temacie skoro pracują w gazetach i mają za to płacone żeby wiedzieć o czym piszą!

Dalej Husseini piszę o przeszacowanych rezerwach o 40 procent. Ale jakich rezerwach? O ropie w ziemi, a nie ropie nadającej się do wydobycia. Rigzone podaje za wypowiedzią al Husseinieego:
Cables quoted by U.K. newspaper the Guardian said al-Husseini had in 2007 challenged figures given by the current Saudi Aramco exploration head that reserves were 716 billion barrels and would rise to 900 billion barrels in 20 years. The comments by al-Husseini would mean that Saudi Arabia's oil reserves were 40% less than reported, the newspaper had said.

But al-Husseini said he only challenged the 900 billion barrels projection, which is not an officially published figure, and was correcting a misapprehension that the 716 billion barrels figure given as Saudi oil in place was the same as the country's actual reserves.

"What I'm disputing (in the leaked cable) is the 900 billion barrels figure, and correcting the fact that the 716 billion barrel figure is oil in place, not reserves," he told Dow Jones. "If you look at Aramco's report on reserves, it says 260 billion barrels. If you say this figure is 700 billion barrels, you're overstating it."

To tak trochę jak z gazem łupkowym w Polsce i spieraniem się ile go jest. 3 mld? 5 mld? Nie ważne ile go jest, ważne ile możesz wydobyć.

Husseini oczywiście od lat mówi kluczową sprawę dla całego raportowania OPEC, że rezerwy są po prostu sztuczne i politycznie zawyżane. Nie ukrywa tego i mówi publicznie o czym podaje sam Rigzone:
In the past al-Husseini, who retired at the end of 2003, has also said proven reserves in the Organization of Petroleum Exporting Countries are inflated by 300 billion barrels.

He told Dow Jones that estimate did not include Saudi Arabia, however.

"Saudi Aramco and Saudi Arabia have a very professional approach to reserves information, so the reserves they publish are credible," he said. "But other OPEC countries include probable and potential resources and call them reserves."

Co oczywiście odpowiada znanej tabelce z rezerwami OPEC:

poniedziałek, 7 lutego 2011

Przeżytek

Jak wiadomo, złoto to przeżytek, fetysz, relikt przeszłości. Wie też o tym JPMorgan, dlatego też uruchomił serię produktów opartych na złocie, które sprowadzają się do pożyczek pod zastaw złota.

Schemat jest dość prosty:


Szczerze mówiąc, jestem zdziwiony, że takiego produktu nie było jeszcze w ofercie banków. Nawet w Polsce bardzo często robi się zastawy bankowe, na aktywach obrotowych firmy typu węgiel, mąka, paliwo etc. Złoto wydaje się naturalnym zastawem, zresztą praktykowanym przez posiadaczy złota dość powszechnie w umowach prywatnych. Co prawda w Polsce się jeszcze nie spotkałem, żeby banki wrzucali na przykład "cukier z zastawu na papier dłużny", ale c'mmon. Jeszcze nie dawno żyliśmy w świecie czarów, gdzie MBS (Mortgage Back Securites) to były papiery oparte na poszatkowanych hipotekach. Struktury tych papierów były tłumaczone w specjalnych filmach w czasie kryzysu, a inwestorzy będący w nich zainwestowani przecierali oczy ze zdziwienia czym ich aktywo o rankingu AAA naprawdę było.


[Youtube:http://www.youtube.com/watch?v=nVK00HAFsV0&feature=player_embedded#]


Ciekawostką może być, że J.P Morgan nie akceptuje certyfikatów złota z ETF... Czyżby nawet Morgan nie wierzył w papier oparty na złocie? Raczej to próba tworzenia własnego ETFu, w którym zgromadzone złoto w skarbcu będzie robiło za zastaw. IMO lepszy interes, choć osobiście jeżeli miałbym pożyczyć komuś pieniądze, to wolałbym mieć zastaw w postaci złota w swoim sefjie, a nie w mitycznym skarbcu Morgana.

HT panika

.

***************************

Wczoraj zmarł Gary Moore, jeden z gitarzystów od których zacząłem się poważnie interesować muzyką. Zarówno Thinn Lizzy jak i jego późniejsza kariera solowa nie zdobyła popularności na miarę ich talentu. Stacje radiowe dziś dużo grały jego zapomnianych hitów typu "empty rooms", i "The boys are back in town". Ja też dziś zagram. Z Victims of the future utworek z wprowadzającą solówką mówiącą wiele o jego zżyciu z wiosłem. Szkoda.

[Youtube:http://www.youtube.com/watch?v=3YhJnZgpHoo]

środa, 2 lutego 2011

Śmierć Policjanta

USA to światowy hegemon. Nie piszę tego w pejoratywnej tonacji. Zawsze jest jakiś hegemon. Dlatego stety bądź niestety ten policjant dziś umiera, gdy polityka utrzymywania stabilizacji na bliskim wschodzie na naszych oczach właśnie się zapada.


Amerykanie maja coś takiego jak USAID. Wszystkim się to oczywiscie kojarzy z zrzutami worków ryżu dla głodujących wiosek w Wietnamie czy Somali, jednak to nie do końca jest prawda. Na 4,9 mld dolarów pomocy przekazanej w 2009 roku dla bliskiego wschodu 4 miliardy to pomoc poprzez przekazanie uzbrojenia czyli czołgów, karabinów, rakiet etc. Kliknij aby powiekszyć



Jest tajemnicą poliszynela, że dyktatorzy w Egpicie, Arabii Saudyjskiej, Jordani są utrzymywani przez USA na potrzeby stabilizacji, konkretenie stabilizacji istnienia państwa Izrael. Izrael mógłby w zasadzie być 51 stanem USA gdyby mocno pociągnął za swoje sznurki w Waszyngtonie. To kolejna tajemnica poliszynela, że elita władzy w USA to Żydzi. Warto poczytać w tym miejscu Henrego Kissingera, sekretarza stanu, notabene też Żyda, który opisywał, jak podczas wojny Yom Kippur kongresmeni amerykańcy zgłaszali się do punktów werbunkowych armii, żeby ich wysłać na egipski front !


W tych okolicznościa przyrody USA organizowało pokój dla Izraela. Wiadomo.. chcesz pokoju, szykuj sie do wojny, stąd Izrael jest taką potęgą militarną na bliskim wschodzie. Transfer technologii wojskowych z USA płynął nieprzerwanie, a Żydzi to pojetny naród i wydaje się, że w tej materii zdążyli już przegonić mistrza.


Matematyka jest bezlitosna. Na niecałe 8 mln Żydów przypada koło 200 milionów wrogo nastawionych Arabów. Jeszcze do niedawna Żydzi nie specjalnie się tym przejmowali. Z ich przewagą technologiczną w razie jakiegokolwiek pospolitego ruszenia przeciwko Izraelowi byli w stanie bardzo szybko przegonić tłum z pałkami z powrotem do jaskiń. Jednak sytuacja się zmienia. Zmienia się właśnie poprzez Egipt.


Żeby trzymać klocki w jako takim porządku dyktatorzy potrzebują armię. Słynne amerykańskie powiedzenie, że "Być może to sukinsyny, ale za to nasze sukinsyny" ma swoją cenę. Dyktaturę buduje się na wojsku, stąd wojsko musi być silne. Żeby trzymać społeczeństwo egpiskie w ryzach USA słało do Egpitu 1,5 mld dolarów w broni.. i to broni dosyć nowoczesnej. To już nie stary radziecki złom, z którym Izrael może sobie łatwo poradzić. Sukinsyny się cenią.


USA staneło więc w rozkroku. Z jednej strony finansuje Izrael, z drugiej ich "wrogów". Dziwna to polityka i chyba już sie nawet w Waszyngtonie zastanawiają jak oni doszli do tego miejsca. Zestawienie strutury pomocy poniżej mówi samo za siebie co do charakteru wsparcia (dane z mln $):






Za alphaville

Można sobie przestudiować tabelki lub cały raport o pomocy USA. Trudno znaleźć kraj na świecie, w którym nie jest prowadzona tego rodzaju gra.

Sukinsyny oprócz wojska chcą się również dorobić. Majątek Mubaraka szacowany jest na 40 milardów dolarów. Może sobie kupić teraz facebooka i na politycznej emeryturze wypić zdrowie USA.

Żydzi są bardzo pragmatyczni, jednak mają jednego hopla. Jest nim pragnienie życia na ziemi świętej, na ziemi ich przodków. Gdy rozważano miejsce na stworzenie państwa żydowskiego na początku XX wieku poważnie rozpatrywano Madagaskar. Z ich głębokimi kieszeniami bez problemu mogliby wykupić ten niezamieszkały prawie ląd od ówczesnych Francuzów. Mieli by tak samo ciepło i ile mniej problemów z sąsiadami!

Na Bliskim Wschodzie sytuacja byłaby o wiele jaśniejsza... Może nie prosta, ale klarowna.

USA podejmuje się rozwiązywania bliskowschodniej układanki od końca II wojny światowej. Przy pomocy marchewki (Egipt, Jordania, KSA, Pakistan) i kija (Irak, Iran, Afganistan). Wraz z rozszerzaniem się zamieszek na okolice min do Jordani (500 mln $ pomocy) gra w dobrego i złego policjanta przestaje działać. Sprawdza się tu powiedzenie informatyków. System musi być prosty... inaczej się zawiesi.

[youtube:http://www.youtube.com/watch?v=9TbzEjWsONU]

Rewolucje

Wyrażenie "rewolucja" ma dość krótką historię, bo po raz pierwszy zaczęto go używać na określenie rewolucji w 13 koloniach angiels...