poniedziałek, 14 lutego 2011

Zabawy

Trystero przytoczył dość ciekawy abstrakt naukowy dotyczący ARRA czyli American Recovery and Reinvestment Act. ARRA to broń Obamy w walce z recesją, a w szczególności z bezrobociem.  Nadzieje były duże i oto można odtrąbić sukces. Jak tłumaczy Trystero:



Czy stimulus okazał się stymulujący dla amerykańskiej gospodarki? Cytuję: Szacunki wykluczający wydatki na edukację (które w krótkim terminie nie będą miały istotnego wpływu na produkcję globalna – T.) sugerują mnożnik fiskalny na poziomie 2,0 przy koszcie 100 000 USD na każde stworzone miejsce pracy.

Szczerze pisząc zaciekawiły mnie te badania. Jak oni u diaska policzyli ten mnożnik fiskalny?


Założenia co do bezrobocia, które jak mniemam również zostały naukowo wyliczone różnymi mnożnikami, estymatorami i innym betami wyglądają następująco:



Oczywiście dane zostały przedstawione w ten sposób, że bezrobocie po wdrożeniu planu odbudowy będzie niższe od bezrobocia gdyby takowego planu odbududowy nie wdrażać. Plan odbudowy sfinansowano deficytem i wdrożono i wyniki tej odbudowy są znacznie gorsze, niż gdyby tej "odbudowy" nie robić. Gdybym szukał łatwych odpowiedzi to wskazał bym, że wyraźnie widać że wdrożenie planu zwiekszyło, a nie obnizyło bezrobocie. Mógłbym gdybym przyjął szarą linię za prawdziwą. Prawda jest jednak taka, że zarówno jedna jak i druga linia jest wynikiem ssania palca pod przykywką mnożników, bet, skłonności do oszczędzania czy konsumowania. Podawane są wyniki jakie dusza zapragnie. Chce mieć Obama stimulus? Chce wystąpić w telewzij z ogłoszeniem nowego programu dbającego o biednych ludzi tego świata.. Proszę bardzo, dajemy mu naukowe podkładki, żeby lud wiedział, że wie co robi.


Pycha w rozumie to po prostu głupota. Nie przeszkadza to jednak Panom Feyerer'ow i Sacerdote'wi liczyć efekty mnożnikowe wydanych pieniądzy na "kreowanie" miejsc pracy.


Metodologia jest dość prosta. Patrzymy ile wydajemy kasy na kreowanie miejsc pracy i podpinamy pod to dane ile miejsc pracy faktycznie powstało. Korelacja to nie związek przyczynowo skutkowy, ale Keynesitom sie przemówisz. Gdyby mieli sprowadzić na pola deszcz i wydali miliard dolarów na zatrudnienie pastorów z prośbą o wymodlenie deszczu i deszcz by spadł to proszę jakie można efekty policzyć. Ile hektarów ziemi nie objeła susza, ile ton plonów nie zostało zmarnowanych... To się by mogło opłacać! Choż z drugiej strony gdyby deszcze nie spadły,  jakie efekty mnożnikowe by powstały gdyby musiały powstać zakłady utylizacji wysuszonych plonów..hmm.


Warto poczytać sobie opis metodologii tego badania. W skrócie sprowadza się to do zasady: Bieżemy "to", omijamy zyliony czynników, wychodzi nam "to" i nie mamy wstydu publikować tych bredni, gdyż stoi za nami nauka o mnożnikach, betach i historia ekonomii. Nie boimy się, że ktoś krzyknie że to głupota, bo sam wyjdzie na durnia.


Jeden z ciekawszych akapitów opisujących metodologię:



After examining the effects of overall stimulus spending on employment we further cut the data to look at different types of stimulus spending (do block grants for teachers have a different impact than expanding food stamp eligibility?) and different types of employment responses (did the stimulus create more education jobs than construction jobs?)

Po prostu boskie. Ciekawe czy w Polsce pojawi się badanie wpływu becikowego na wzrost populacji albo rodziny na swoim udowadniającej, że gdyby nie sute subwencje młodzi spali by pod mostem, a ceny byłby jeszcze wyższe niż obecnie.

43 komentarze:

  1. Hooo... Mr Duda...
    Pan lepiej sprawdź inne czynniki ( niż głupie 1000 zł ) na polskie "młode rodziny" - a mianowicie: po pierwsze - cena m2 mieszkania w relacji do MEDIANY zarobków w POlsce, po drugie - wpływ wzrostu vat na ubranka dziecięce za rządów PO, po trzecie - wzrost vat na żywność, wzrost opłat za wodę, prąd, gaz i śmieci za rządów PO... I wtedy "ciągnij druta" :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Panie Ergo.
    Proszę mi wybaczyć ale nie za bardzo nadążam za slangiem dzisiejszej młodzieży, także proszę o jaśniejsze wyrażanie się bo nie wiem czy przypadkim Pan mnie nie obraża.

    OdpowiedzUsuń
  3. Adamie!
    Bój się Boga :)
    Zaraz będzie tutaj istna wojna "postępowych liczykrupów" (ekonometryków oraz zwolenników ekonomii matematycznej) z "zacofanymi społecznikami" (Austriakami oraz innymi przeciwnikami matematyzacji ekonomii).
    Bój się Boga, bój się Boga...
    Pzdr.
    P.S.
    Klikalność wzrośnie :P

    OdpowiedzUsuń
  4. mak.

    Gdybym gonił za klikalnością to bym pisał o tap madl, tańcach z gwaizdami, albo defektach skórnych obecnych gwiazd. Prawa okuna i jakieś badania z NBER to wyjątkowo nie nośny temat

    OdpowiedzUsuń
  5. [...] This post was mentioned on Twitter by investcafe.pl, Adam Duda. Adam Duda said: Zabawy http://goo.gl/fb/ddCgf [...]

    OdpowiedzUsuń
  6. Taka zła nauka szerzy się wszędzie, nie tylko w ekonomii. Praktycznie każde badanie w którym zmienia się więcej niż jeden czynnik jest mało wartościowe. Czyli może nie jest do końca błędne, ale trudno jakieś konkretne wnioski wyciągnąć - im więcej czynników jest w badaniu tym mniej wartościowe ono jest. W przypadku tego tutaj, to jak piszesz - nawet nie uwzględnili, że jakieś inne czynniki w ogóle istnieją. Geniusze wiedzą przecież co jest istotne a co nie... Well done!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ehe...
    Mr Duda - racz się odnieś od meritum mojej wcześniejszej wypowiedzi ( bez "ciągnięcia druta" ) - ja też młodzieniaszkiem nie jestem - ale rękę "na pulsie trzymam" :);):)

    OdpowiedzUsuń
  8. Widzę, że zebrała się tu wyśmienita grupa krytyków wspomnianych badań. Wykorzystam więc okazję i skromnie zadam dwa pytania:

    Czy możliwe jest zmierzenie wpływu inwestycji rządowych i prywatnych na produkt globalny i tworzenie miejsc pracy czy może skazani jesteśmy na opinie mędrców z fotela o efektywności konkretnych programów inwestycyjnych?

    Jeśli pomiary są możliwe to proszę konkretnie napisać jakie błędy metodologiczne popełniono w krytykowanym badaniu i co badacze powinni zrobić by szanowne towarzystwo zaakceptowało wyniki ich badań?

    Liczę na wyczerpujące odpowiedzi, zwłaszcza na drugie pytanie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Widzę, że zabrał głos wyśmienity interpretator prawdy objawionej :)
    1) Zapewne jest możliwe;
    2) Nie wiem, nie krytykuję tych badań, czekam na dalszy rozwój sytuacji (dyskusji).
    Ale to ja z kolei mam pytanie: dlaczego pominięto wydatki na edukację? Szczerze mówiąc takie wytłumaczenie do mnie nie przemawia, bowiem część wydatków edukacyjnych (większość?) idzie na pensje nauczycielskie, a ci przecież nie zakopują dolarów w piwnicy ani złota w ziemi, więc czemu wydatki na edukację są pominięte?
    Zresztą AD zadał pytanie o ten mnożnik fiskalny, no więc - proszę odpowiedzieć :)
    Te doktorant, Decyl 9 na 2008 wyniósł wg. GUSu 5376 PLN. Dla ósemki nie chcę mi się szukać. Ale jakaś nagroda pocieszania?

    OdpowiedzUsuń
  10. A najbardziej mi się podoba ten wykres. Czy nie zaproponowała go przypadkiem Christina Romer, która - razem z Orszagiem - nie zrezygnowała z powodów, jak to się pisało, osobistych?
    A sama praca nawet ciekawa, zagłębiam się, coś później może szrajbnę...

    OdpowiedzUsuń
  11. Ekhe...
    Panie doktorancie... Oni nie napisali w pracy, że:
    " Czy stimulus okazał się stymulujący dla amerykańskiej gospodarki? Cytuję: Szacunki wykluczający wydatki na edukację (które w krótkim terminie nie będą miały istotnego wpływu na produkcję globalna – T.) sugerują mnożnik fiskalny na poziomie 2,0 przy koszcie 100 000 USD na każde stworzone miejsce pracy."
    Tylko cytuję z pracy:
    To preview the results, we find that the stimulus had modestly lower impacts than predicted by
    the administration, though their estimates are well within our confidence interval. The overall results mask significant heterogeneity by type of spending. Transfers to local governments and school districts to support teachers and police appear to have no positive effect on employment. Programs funding support for low income households generate the largest employment response. Building projects generate a smaller, but still substantial response. Excluding the transfers to local schools and governments, the cost of a job in the stimulus was less than $100,000 per year. Including the transfers to local school districts, this cost increases by at least a factor of two. The implied Keynesian multipliers are between 0.5 and 1.0 in the aggregate and rise to 2.0 if one excludes education spending.

    Trochę inaczej to zabrzmiało. Czyli wydatki na pensje policjantów oraz nauczycieli nie miały żadnego pozytywnego skutku na poziom zatrudnienia.
    Adam, generalnie goście badają jak poszczególne kategorie wydatków wpływają na poziom zatrudnienia. Ale pominąłeś najważniejsze:
    "The overall response is modest, with an increase of 2-3 jobs per $100,000 increase in monthly
    spending. It takes about 3 months for the full impact to take place, after which the impact is
    relatively constant. In terms of yearly spending the cost was about $500,000 per job.

    Pół MILIONA DOLARÓW rocznie na wykreowanie jednego miejsca pracy? Czy ja dobrze zrozumiałem? Chyba dzisiaj jestem za bardzo zmęczony... Pensja niemal jak prezesa w spółce z GPW.

    OdpowiedzUsuń
  12. Cóż,
    przepraszam, ze tyle postów piszę jeden za drugim, ale coś tutaj nie ma sensu...
    Generalnie: z tych badań wynika że na każde 800 tyś $ na nauczycieli oraz policjantów ubywa 5 miejsc pracy. Dlatego panowie profesorzy zmasowali dane i wyłączyli wydatki na policję oraz edukację (słusznie: edukacja stanowi drugi najważniejszy podtyp wydatków po HHS z 62,194 $- zaraz wyjaśnię co to jest) - nie pasowały do modelu?
    Za to HHS z 84,275 $ to po prostu... Madicare... Czyli co? Pielęgniarki i lekarze? Hm… ale kreowało to za każde 800 tyś dolarów 5 miejsc pracy. Chyba znaleźliśmy powód drożyzny w amerykańskiej służby zdrowia. Przepłacane te konowały z całym szacunkiem dla prawdziwych lekarzy…
    Natomiast trzeci najważniejszy program który kosztował: 61,928. Był to Departement of Labour. Czyli zasiłki itp. Najlepsze jest to, że po 8 miesiącach oraz 800 tyś $ kreowały takie wydatki tylko 0,ileś miejsca pracy. Są tylko obrazki, a jak wiemy, obrazki som bardzo, ale to bardzo ważne. Ciekawostka (którą zauważyli też badacze), przed stymulusem, te zasiłki kreowały ujemy przyrost miejsc pracy na każde 100 tyś dolków.
    Widzę także jak oni policzyli te keynesowskie mnożniki ale coś mi tu nie gra, jutro – jak będę bardziej trzeźwy – popodliczam to i tamto – coś za bardzo masowane te dane, mr. T. Za bardzo domyśliłem się po tych odliczeniach na edukację, nie trzeba było o tym wspominać…
    Tabelka numer 11 jest bardzo pouczająca…
    Panie T. znaczy magistrze, przyszły doktorze. Proszę mi to grzecznie a prosto wyjaśnić...
    Zwłaszcza wydatki na policję i nauczycieli.

    OdpowiedzUsuń
  13. Podsumowując, to już na prawdę mój ostatni post... na dzisiaj.
    Badania dowodzą że:
    - transfery rządowe na edukację (K-12 zapewne) w ogóle nie polepszają sytuacji na rynku pracy, ponieważ samorządy (oczywiście pod groźbą upadłości) i tak zwalniają masowo nauczycieli oraz policjantów. Czyli bez sęsu wydawać na edukację?
    - Najwięcej (po... później się dowiecie) miejsc pracy wygenerowały wydatki na... Food Stamps i do tego bardzo tanio!?! Ja tego w ogóle nie umiem wyjaśnić. Miejsca pracy w rolnictwie? Ho, ho to się nazywa dziki fiskalizm i krwiożerczy socjalizm, na farmy chłopy. Cep Cepa Cepem Pogania (CCCP);
    - niezłe są także wydatki na DoT czyli hajweje i inne. Tylko po wyremontowaniu tych dróg (bo kolejnych nie będą budowali, USA ma największą sieć autostrad) co oni będą robili? Hm... Pozwolę sobie na pewne korwinistyczne wstawki: Hitler pokazał właściwą drogę, a w administracji pewno mają sporo potomków dr. Strangelove. A tak na serio, to ma największy sens - roboty okołodrogowe - czyli wydatki ratujące sektor budowlany;
    - podobnie wydatki na Housing and Urban Development - te generują nawet więcej miejsc pracy niż Food Stamps! Czyli znowu: ratujmy biednych budowlańców, tak dużo tych domów nabudowali, to teraz będą dalej budowali kolejne...
    - niezłe są także wydatki na Medicare. Hm... no może jakiś sens jest. Droższa służba zdrowia to lepsza służba zdrowia;
    - wydatki na zasiłki generują niewiele miejsc pracy i do tego drogich, więc lepiej nie wydawać tu wiele pieniędzy.
    Więc Adamie, ja nie wiem czemu krytykujesz te badania. Bardzo mądre i wzbogacające doświadczenie!
    Łączne wydatki na WSZYSTKO dają mnożnik fiskalny na poziomie 0,47 wg. Time Series Regressions.
    Ale wg. Cross Sectional Regressions mnożnik już jest 1,06, tylko że za 100 tyś $ kreujemy... 0.59 miejsca pracy (miesięcznie? Rocznie?). Chociaż gdzie indziej panowie badacze coś pisali o pół milinie dolarów za jedno miejsce pracy.
    Ok, sorry za te przydługie wstawki, przychylam się do stanowiska Trystera, nie wiem co Wy widzicie złego w tych danych i wynikach... Pięknie zmasowane, zinterpretowane i logicznie objaśniające mechanizmy gospodarki wyniki. Piszę to oczywiście bez żadnego sarkazmu.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja widziałem szacunki takie raczej że wg pierwotnych planów (które oczywiście, jak to w komunie, się nie zmaterializowały, ale nic to, niedługo amerykomuna NA PEWNO pokona wypaczenia i chwilowe problemy na froncie pracy) koszt per nowe miejsce pracy miał być bagatela 600 czy 800 k$. Kabaret to wszystko jest.

    OdpowiedzUsuń
  15. Trystero

    Czy możliwe jest zmierzenie wpływu inwestycji rządowych i prywatnych na produkt globalny i tworzenie miejsc pracy czy może skazani jesteśmy na opinie mędrców z fotela o efektywności konkretnych programów inwestycyjnych?

    Nie. Za dużo zmiennych plus agregacja ludzkiego działania. Mędrcy z fotela własnie mówią że to bez sensu.
    Można oczywiście próbować, tak samo jak machając gołymi rekami można próbować się wzbić w powietrze. Jednak próbować i wyciągąc wnioski że się lata jak pisząc w badaniu że na jedno miesce pracy potrzeba 100k$ to pycha rozumu. Nawet jeżeli w samej metodologii się wskazuje na kupę założeń, które w zasadzie robi z tego badania coś bezużytecznego

    Jeśli pomiary są możliwe to proszę konkretnie napisać jakie błędy metodologiczne popełniono w krytykowanym badaniu i co badacze powinni zrobić by szanowne towarzystwo zaakceptowało wyniki ich badań?

    Nie sa możliwe, a błędów jest dużo choć zawsze można dyskutować o metodologii założeń. Dla przykładu czy policzono ile miejsc pracy zostało utraconych z okazji większych podatków. Jeżeli finansowano z długu który kiedyś bedzie trzeba spłacić to ile miejsc pracy w przyszości sie utraci, gdyż bedzie trzeba owe obciążenia podatkowe zwiększyć na poczet spłaty, lub wyinflacjować się z problemu. Czy stratę miesc pracy w przyszłości zdyskontowano do dnia teraźniejszego?
    Ile miejsc pracy stracono w długim terminie z tytułu tego, że podaż gospodarki nie restruturyzuje się i nie wraca do zbilansowanego bilansu handlowego? Kiedyś strukturalne problemy się odezwą. Im później tym gorzej. Czy to dyskontowano?

    Wiele by pisać, ale nie oto chodzi ,bo i tak nie wymienie, ani nie uwzględni wszystkich czynników. Pycha rozumu i tyle. Nie bedę w nią wchodził.
    Dlatego to bardziej są zabawy w liczenie niż wskazywanie że stimulus miał taki a taki wpływ na cokolwiek. Wszystko kwestia założeń.

    OdpowiedzUsuń
  16. mak, bez wycieczek personlanych proszę. ostatnie ostrzerzenie.

    Co do samych liczb, to jeżeli nie mogę dyskutować o 100k$ na jedno miejsce pracy to nie bede wskazywał że jest np 800k$.

    Nad ssaniem palca trudno się rozwodzić. Zobacz na pierwszy wykres. Tam przecież też były ciekawe dane. Wyszło gorzej niż gdyby niż nie robić, według tamtych badań. To jaki sens jest w ogóle o czymś takim dyskutować na poważnie?

    OdpowiedzUsuń
  17. ergo, no ale napisz coś merytorycznego, żeby było jakis meritum do któreg można się odnieść, Jakiej odpowidzi oczekujesz?

    OdpowiedzUsuń
  18. @ Adam Duda

    Ok, szanuję Twoją opinię. Wszelkie badania oparte na złożonych modelach ekonometrycznych są bezużyteczne - to jest jakaś opinia.

    Tylko, że całkiem niedawno powoływałeś się na badania pokazujące negatywny wpływ podwyżek płacy minimalnej na poziom zatrudnienia. Wtedy nie przeszkadzało Ci, że oparte są na modelach ekonometrycznych, że ich autorzy poczynili wiele założeń, etc?

    Ja wychodzę z założenia, że do wszelkich tego typu badań należy podchodzić ostrożnie, sceptycznie. Tym niemniej, takie badania, nie wspominając o meta-analizach opartych o setki takich badań, są nieporównywalnie celniejsze niż opinie mędrców z fotela (nie wspominając o opiniach głupców z fotela) bo bezpośrednio odnoszą się to rzeczywistości, takiej jaka jest a nie takiej jaką ją widzi mędrzec (czy głupiec).

    Ja za pychę rozumu uznaję kreowanie arbitralnych sądów z fotela. Przeciwieństwem tego jest skromne schylenie się i zbadanie rzeczywistości, nawet jeśli będzie bardzo niedoskonałe.

    Ale to na przykład miło wiedzieć, że uważasz, że nie sposób przedstawić empiryczne dowody, że niższe podatki bardziej sprzyjają wzrostowi gospodarczemu niż wyższe podatki :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Trystero
    Wszelkie badania oparte na złożonych modelach ekonometrycznych są bezużyteczne

    Badania badają wpływ czynników na model, a nie na rzeczywistość. Model ma to do siebie że można znaleźć w nim optimum. Ostatnio rozmawiałem z kolegą informatykiem będącym na studiach MBA. Na zajęciach z makry mieli do dyspozycji model gospodarki (na licencji z Harvardu) i za zadanie mieli tak zarządzać gospodarką, żeby uzyskać najlepsze wskaźniki. Jakie było oczywiste spostrzerzenie? Że to co mogą próbowac znaleźć to opitmum tego modelu, a nie gospodarki i sumie gdyby model był prawdziwy to każdy powinien przy jego pomocy rządzić państwem. A tak nie jest. Stąd mogą się troche pobawić i tyle.

    Tylko, że całkiem niedawno powoływałeś się na badania pokazujące negatywny wpływ podwyżek płacy minimalnej na poziom zatrudnienia. Wtedy nie przeszkadzało Ci, że oparte są na modelach ekonometrycznych, że ich autorzy poczynili wiele założeń, etc?

    powoływałem się na badania, że są, a nie że na tej podstawie wnioskuje, że Płaca minimalna wpływa negatywnie na zatrudnienie. Ten wniosek może wyciągnąć z prawa popytu i podaży które ma minimum założeń i się w masie przypadków sprawdza

    Ale to na przykład miło wiedzieć, że uważasz, że nie sposób przedstawić empiryczne dowody, że niższe podatki bardziej sprzyjają wzrostowi gospodarczemu niż wyższe podatki

    To prawda. Trudno mi by było uznać badania wskazujace że niskie podatki wpływają pozytywnie na wzrost niż wyższe, tak samo jak wyższe powodują wiekszy wzrost niż niższe. Za dużo zmiennych. Kulturowych, jakościowych. Empiria tu nic nie pomoże IMO.
    Nie oznacza to jednak, że nie mam w tym temacie własnego zdania.

    OdpowiedzUsuń
  20. @ Adam Duda

    powoływałem się na badania, że są, a nie że na tej podstawie wnioskuje, że Płaca minimalna wpływa negatywnie na zatrudnienie. Ten wniosek może wyciągnąć z prawa popytu i podaży które ma minimum założeń i się w masie przypadków sprawdza

    Tylko, że to jedno założenie o elastyczności popytu na pracę jest kluczowe ponieważ w państwach rozwiniętych płaca minimalna dotyczy sektorów gdzie popyt na pracę jest bardzo nieelastyczny. Z tego powodu, że większości biznesów gdzie płaca minimalna obowiązuje nie można przenieść, jest też problem z poprawą wydajności bo to są proste usługi rodzaju fast food.

    Co do reszty Twoich argumentów: rozumiem je choć ich nie podzielam. Niespecjalnie też widzę możliwość przekonania Cię.

    OdpowiedzUsuń
  21. @ Trystero
    Czytałem argument o elstyczności.

    Niespecjalnie też widzę możliwość przekonania Cię.

    Raczej przekonywanie nie ma sensu. Cały myk polega na kwantyfikowaniu efektów. Niby nic prostszego. Moja praca głównie na tym polega.
    Jednak co innego kwantyfikownie efektów ilościowych (wyszła mi tożsamość) a co innego jakościowych.
    Przykład.
    Budowa obwodnicy lub nowej drogi.
    Mozna w dość prosty sposób policzyć efekty ilościowe. Ile ludzi przejeżdza z punktu A do B.
    Ile czasu traci w starym układzie, ile czasu w nowym. Różnice w ilości globalnych godzin przemnożyć przez stawkę godzinową średnią dla regionu. wychodzi ileś tam złoty na rok.
    Mozna policzyć jak się niszczy auto na starej zdezelowanej drodze, a jak się bedzie niszczyć na nowej. mozna różnice wycenić. to jest statystycznie do zbadania.
    Można kwantyfikować wypadkowość na różnych rodzajach dróg i wyceniać te wypadki.
    To są wszsytko przykłady prostych efektów i bezpośrednich. Stosunkowo je łatwo wyliczyć, choć nie spotkałem się z takimi analizami w polskich realiach.

    Natomiast jest jeszcze efekt wpływu drogi na rozwój regionu. Efekt który jest cholernie trudno zmierzyć i nawet analiza porównawcza zawsze bedzię mocno trącić o wielość zmiennych i czynników niemierzalnych typu kultura, wpływ regionów sąsiednich, etc.

    Natomiast w tej analizie pieniądze wydane na kreowanie miejsc pracy łączy się z powstałymi miejscami pracy. te pieniądze przechodza przez całą gospodarkę, nawet bym powiedział świat, przechodzą przez masę czynników niemierzalnych i sie wyciąga z wniosek ze stworzenie jednego miejsca pracy kosztowało 100K$ i mnożnik fiskalny proszę bardzo wynosie 2. No jest troche groteskowe.

    Zobacz na wykres bo on wiele mówi. Skoro pomylono się tak bardzo w prognozie (a więc w konstrukcji modelu) to skąd wiemy, że ten model wyliczający mnoznik jest właściwy? może przy pomocy tego modelu zaprogramujemy następny stimulus? Skoro ufamy mu i ciekawe co wyjdzie za 2-3 lata.

    OdpowiedzUsuń
  22. b. przepraszam, że zupełnie nie na temat, ale info b. ciekawe, a zupełnie nie wychwycone przez media. Dobrze pokazuje umysłowość robotników, choć oczyw. intencje i komentarze autorów sa jednoznaczne...
    http://lewica.pl/?id=23497

    OdpowiedzUsuń
  23. Andrzej ale nie rozumiem

    Wielokrotnie ostrzegaliśmy dyrekcję zakładu, że może do nich dojść, bo ludzie są na skraju wytrzymałości - dodaje Gierot.

    Jak się jest na skraju, czyli jak mniemam nie akcpetuje się warunków umowy to umowę się rozwiązuje. Tak robią dorośli.
    Dlaczego z powodu pracy być wandalem i niszczyć cudze mienie? tego nie jestem w stanie pojąć. Przecież to się na kraty nadaje, lub co najmniej na sutą grzywnę.

    Możem mi wyjaśnić o co im chodzi i po jakich Ty stronach się szwędasz:):)

    OdpowiedzUsuń
  24. trzeba poznać knowania wrogów;)
    To jest myślenie małego dziecka, albo tłumu- na jedno wychodzi.
    A to że do prokuratury, to oczywiste. Zresztą popatrz na komentarze. Zupełnie inny świat. Ale żeby nie było wesoło- to jest ogląd ogromnej rzeszy ludzi. Czas PRL to nie tylko wymuszony z góry system, to zasiana idea, która padła na podatny grunt.

    OdpowiedzUsuń
  25. Ekonometria to zabawny i mało przydatny kierunek. Jedyne co w ekonomii ma wartość to rachunkowość, sprawozdawczość i kalkulacja kosztów - reszta to zbieranie znaczków. Co na ekonometrii, jako kierunku studiów miało wartość? Analiza matematyczna, rachunek prawdopodobieństwa i może algebra liniowa - tyle, że na uniwerku, na matematyce czy fizyce miało to inny wymiar.

    OdpowiedzUsuń
  26. Po co w ogóle zastanawiać się, czy coś jest słuszne, czy nie jest? Jeżeli zostało opublikowane w USA i to przez czynniki oficjalne, to jest nie tylko słuszne, ale także postępowe, godne naśladowania i nie posiadające alternatywy. Ktoś, kto podważa jedynie słuszne racje (nie ważne, czy w polityce, czy w ekonomii) musi być talibem, pedofilem lub antysemitą.

    OdpowiedzUsuń
  27. @Adam
    Rozumiem Twoją argumentację i się z nią zgadzam, aczkolwiek na maila wyślę Ci kilka moich spostrzeżen
    @Trystero
    „Ja wychodzę z założenia, że do wszelkich tego typu badań należy podchodzić ostrożnie, sceptycznie. Tym niemniej, takie badania, nie wspominając o meta-analizach opartych o setki takich badań, są nieporównywalnie celniejsze niż opinie mędrców z fotela (nie wspominając o opiniach głupców z fotela) bo bezpośrednio odnoszą się to rzeczywistości, takiej jaka jest a nie takiej jaką ją widzi mędrzec (czy głupiec). Ja za pychę rozumu uznaję kreowanie arbitralnych sądów z fotela. Przeciwieństwem tego jest skromne schylenie się i zbadanie rzeczywistości, nawet jeśli będzie bardzo niedoskonałe.”
    Ja jednak wolę moją wersję Do-Ro czyli trzy razy K (krótko, konkretnie, konsekwentnie). A więc uporządkujmy: wszelkie takie prace są niczym innym jak właśnie „opiniami mędrców za biurka” bowiem ekonomista-naukowiec pracuje zazwyczaj właśnie przy biurku, ewentualnie komputerze. Nie pracuje przy taśmie. I nie jest to zarzut tylko konstatacja – dopiszę - rzeczywistości. Prace same w sobie nie odnoszą się do rzeczywistości, to tylko ekonomiści używając swych umiejętności oraz wiedzy próbują w jakiś sposób stworzyć abstrakcyjny model rzeczywistości i to może mieć pewien sens, może dawać pewne rezultaty. Problem jednak leży w tym, że idee mają swoje konsekwencje i wiele z założeń do tych modeli to nic innego jak właśnie oparte na opiniach założenia.
    Zresztą:
    "Ja wychodzę z założenia, że do wszelkich tego typu badań należy podchodzić ostrożnie, sceptycznie.”
    Słusznie! A dlaczego sceptycznie? Bo podświadomie czujesz, że założenia leżące u podstaw tych modeli są właśnie „opiniami” – co gorsza – „arbitralnymi opiniami mędrców za biurka” (Keynes, Hicks, Hayek, Friedman, V. Smith, a nawet A. Smith). I co jeszcze ważniejsze: niemożność prostej i jednoznacznej (napisał byś: arbitralnej) falsyfikowalności tych modeli powoduje ucieczkę w stronę meta-analiz, niestety ucieczkę w ślepą ulicę, bowiem tak jak siekając kapustę nie otrzymasz kawioru, to tak i dodając grochu również nie otrzymasz tegoż smakołyku.
    Także ironicznie na koniec powiem: video meliora proboque, deteriora sequor.

    OdpowiedzUsuń
  28. Humulus, nieźle pozamiatałeś! :)

    Tak na boku, to mam takie wrażenie, że jak występujący tu niektórzy pseudo-blogerzy, dostaną ostro pałą to się będą leczyć w Izraelu. Tak jak ten tzw. nie-zależny dziennikarz co niedawno pałą dostał w Rosji.
    Podstawą każdego państwa XXI wieku jest dobry kontrwywiad.
    Dobry kontrwywiad to taki, który skutecznie (czytaj: brutalnie) przegania psy służące obcym interesom.

    ps. ciekawe kogo zbulwersuję :)

    OdpowiedzUsuń
  29. @ kujawianin:
    przeczytałem, zasadniczo, masz rację.
    Gdyby była opcja edycji to bym odszczekał poprzedni wpis.

    OdpowiedzUsuń
  30. marcin.

    Przynajmniejsz znasz odpowiedź na swoje pytanie.. Zbulwersowałeś Kujawianina :D

    OdpowiedzUsuń
  31. @humulus
    NBER nie jest "czynnikiem oficjalnym" choć - przyznaję - związki biura z kolejnymi administracjami są silne od samego powstania (rachunki narodowe).
    P.S.
    No, z tą lekką pedofilią to się przesadza. :)

    OdpowiedzUsuń
  32. @Adam Duda:

    Ależ skąd..

    OdpowiedzUsuń
  33. @AD
    Ma Pan rację, niestety wynika to z feudalnej mentalności większej części naszych społeczeństw, ludzie na prawdę spodziewają się, że przyjdzie jakiś "władca" i naprawi ich życie.
    Dlatego właśnie głoszenie idei monarchistycznych jest tak szkodliwe, bo to właśnie te idee są źródłem naszych nieszczęść

    OdpowiedzUsuń
  34. @ SC

    Idea monarchistyczna? Że władza niby pochodzi od Boga? ee to juz chyba wole demokracje.

    OdpowiedzUsuń
  35. Lepiej od Boga niż od lemingów, nie? Nawet dla ateisty...

    OdpowiedzUsuń
  36. Arabscy dyktatorzy - zbrodniarze ludzi mordują, a w naszych mediach styropianowa władza ciągle wałkuje temat katastrofy.

    OdpowiedzUsuń
  37. Boska Wola

    Tak ale brakuje mie czasu i oczytania, żeby pisać tak kwieciście jak Ty :)

    OdpowiedzUsuń
  38. Krzysztofie Szanowny...
    Jakbyś nie zauważył - w Smoleńsku zginął na obcej ( i na pewno nie bardzo nam, Polakom, przyjaznej ziemi Prezydent Polski z całą delegacją...
    Jeśli nie rozumiesz znaczenia Smoleńska - do szkoły na lekcje historii. Ba... Do szkoły na lekcje zarządzania ( ale to już w szkole wyższej ) - jak zarządzany jest 40-milionowy naród przez bandę dyletantów.
    I na zakończenie - cóż przeszkadza PO do prowadzenia "ofensywy legislacyjnej" - którą zapowiadali już na wrzesień 2010r. ? Nieżyjący Prezydent ? Czy "rąbek u spódnicy" ?
    Ps Zapoznaj się z danymi na temat deficytu budżetowego za PISu u za PO. A dodatkowo sprawdź, kto co prywatyzował ( bo z prywatyzacji łata się powiększającą się dziurę budżetową - a PIS prawie zupełnie zaniechał prywatyzacji ). Wnioski wyciągnij sam. Ostatnia być może szansa ( choć bardzo, bardzo wątła - biorąc pod uwagę przyrost długu za PO ).

    OdpowiedzUsuń
  39. Figo, prosze nie uprawiać taniej demagogi.

    OdpowiedzUsuń
  40. Po pierwsze "Adamie Duda" - wykaż, że to co napisałem to demagogia, po drugie - że "tania"... Czekam więc na dowód... Powodzenia. W tej kwestii na pewno nie odpuszczę. Zbyt ważna kwestia.

    OdpowiedzUsuń
  41. Po pierwsze dług. Dług i sprawa pisu i PO. Ani słowem o koniunkturze, ani słowem o finansowaniu projektów unijnych które wymgają finansowania w środókw własnych i to własnie teraz i zaciągania długu, ani słowem obniżeniu składek za pis w całości na kredyt, oni słowem o drastycznym obniżeniu kursu złotego poprzez odpływ kapitału w czasie kryzsu i trwającego do dziś niskiekgo kursu co wydatnie wpłyneło na nasz dług itp. Patrzenie tylko na przyrost długu i sugerowanie żeby na tej podstawi porównywać PIS i PO to demagogia i to tania.

    OdpowiedzUsuń
  42. Tanie to jest właśnie to co napisałeś Ty, panie "Adamie Duda"... Jakbym Tuska słyszał...
    A do rzeczy - "koniunktura"... Bajeczne. Gdyby PIS nie musiał babrać się w lustracji, walce z korupcją i układami korporacyjnymi - wyniki miałby jeszcze lepsze. Dla równowagi - PO ma "kryzys" - choć do 2009r. zaprzeczało, aby takie zjawisko w ogóle miało miejsce ( Waćpan przypomnij sobie buńczuczne wypowiedzi Tuska i Rostowskiego ). Co do projektów unijnych... Prawda li to, iż na nizinnej w większości Polsce autostrady są droższe niż w Austrii ? Jeśli tak - to dlaczego ? Moja podpowiedź -sitwa działa cały czas. A PO, po spacyfikowaniu CBA ( bezprawne usuniecie Kamińskiego - ustawa o CBA się kłania ) - akceptuje i utrwala ten chory stan ( który trwa "od zawsze" w Polsce ). "Obniżenie składek"... Panie Duda... Pan Leszek Cz., pan Jan K. i inni - dawni współpracownicy SB bądź WSI na liście najbogatszych Polaków - w tym czasie inny "tuz przeszłości" przez 20 lat wymuszał na Polakach "zaciąganie pasa"... O jedną dziurkę PIS popuścił... OBURZENIE PANA DUDY... Znamienne. A o długu i cenie PLN, panie Duda, od jakichś 20 lat nie decyduje ani rząd Polski, ani NBP - a JP Morgans czy inny Goldman Sachs... Pan to powinien wiedzieć. Chyba, że pan wie - ale musi pan mówić nieco inaczej ( zobowiązania ). Podsumowując - moim zdaniem to pan uprawia nawet nie demagogię - ale partyjną agitkę ( czy nie jest pan związany z PO ? ). Ostatnie pytanie ( w nawiasie ) do uznania autora - nie twierdzę, że winienieś Waćpan odpowiadać na nie ( kwestia sumienia - a la Gowin :)).

    OdpowiedzUsuń
  43. hehe, normalnie jakbym czytał bojówkarzy pisowkich na Onecie czy innym portalu. Proszę się przenieść tam z tymi ułańskimi szarżami. Zamykam dla Pana ten wątek.

    OdpowiedzUsuń

Rewolucje

Wyrażenie "rewolucja" ma dość krótką historię, bo po raz pierwszy zaczęto go używać na określenie rewolucji w 13 koloniach angiels...