O Superfreakonomi pisał chyba co drugi bloger, pewnie i dlatego że wydawnictwo masowo porozsyłało egzemplarz w blogosferę. Obowiązku napisania czegokolwiek nie ma, co jest moim zdaniem postępowaniem fair wobec blogera, gdyż w końcu z książki może się okazać gniot nad gnioty i po 20 stronach mogę ją rzucić w kąt lub napisać szkalującą recenzję. Szkalowania dziś nie będzie, zatem książkę przeczytałem do końca :)
Zacznijmy do tego, że Superfreakonomie mógłby napisać prawie każdy. Jest to bowiem książka składająca się z tematycznie niezwiązanych ze sobą rozdziałów opartych na badaniach naukowych. Masie badań naukowych. Przypisy z tutułami badań na końcu książki zajmują 30 stron!
Tak więc freakonomia to nie jest książka, która opisuje dogłębnie jeden temat. Jest zbieraniną zgrabnie opisanych abstraktów naukowych na dany temat. Mam wrażenie, że autorzy mają w czytniku RSS zaciągnięte serwisy uniwersyteckie z nowościami naukowymi, grupują je w jakieś kontrowersyjne tematy i skrzętnie zbierają bibliografie do następnej książki.
Ot i cała filozofia tej książki. Zaskakująco dobór tematów jak i wartkość opisu sprawia, że czyta się ją niesamowicie szybko. Ponad 200 stron tekstu można przeczytać w pociągu na trasie Poznań-Warszawa.
Z masy ciekawostek wyjmę dwie.
Pierwsza to zaskakujące badania o skuteczności samochodowych fotelików dziecięcych. W Polsce obowiązek podróżowania w specjalnym foteliku jest do 12 roku życia. Tymczasem według badań, które nie są związane z "przemysłem fotelikowym" stosowanie fotelików u dzieci powyżej 2 roku życia nie ma żadnego sensu. Co ciekawiej, normalne pasy bezpieczeństwa radzą sobie lepiej od specjalnie dedykowanych fotelików. Oczywiście wszystko się dzieje nie bez przyczyny i autorzy opisują w jakich warunkach i kto finansował badania które doprowadziły do ustanowienia regulacji o obowiązku wożenia dzieci w fotelikach do 11 roku życia w USA. Sprawa o tyle jest ambarasująca gdy sobie uświadomimy co to de facto oznacza. Oznacza to, że ludzie wydają pieniądze pod przymusem na foteliki (300mln $ rocznie w USA), po to żeby ich dzieci miały większe szanse na śmierć, niż gdyby podróżowały w standardowych pasach. To tyle, jeżelie chodzi o pewne aspekty utylitaryzmu w praktyce. Sprawa oczywiście nadaje się na interpelacje poselską i pewnie w niedługim czasie coś takiego przez jakiegoś posła puszcze.
Są ciekawe wątki praktycznie obnażające ekonomie behawioralną, gdzie niektórzy naukowcy dostają Nobla za stworzenie modelu zachowania, który to model po drobnej modyfikacji przez innego uczonego, a oddający bardziej zachowania ludzi daje kompletnie inne rezultaty. Cóż, zaprzęgnięcie ludzkiego działania w okowy teorii jeszcze długo będzie wyzwaniem ;)
Dla fanów dyskusji o globalnym ociepleniu, książka dostarcza dużo ciekawych pozycji naukowych. W szczególności te dla sceptyków będą ciekawe, gdyż swoich bojach będą mogli użyć "mądrych linków". ;) Co mnie jedna zaciekawiło z tego tematu to to, że rośliny w atmosferze z zwiększonym stężeniem CO2 potrzebują znacznie mniej wody do wzrostu. CO2 sprawia, że roślinom jest po prostu łatwiej - mają więcej budulca do dyspozycji - stąd i mniej wody do obsługi tego wzrostu potrzebują. Daje to szanse na odwrócenie stepowienia niektórych lądów, a z drugiej strony zadaje kłam, że owo stepowienie jest spowodowane wzrastającą temperaturą.
Czy warto kupić? Freakonomia arcydziełem nie jest. To książka na czas podróży, na wakacje (no może na dwa dni na plaży ;) ). Fajnie poczytać o ciekawostkach nie będącymi 'miejskimi legendami', Nie zobowiązująca.
No akurat w temacie tego rozdziału o globalnym ociepleniu, polecam poczytać tego bloga:
OdpowiedzUsuńhttp://doskonaleszare.blox.pl/tagi_b/129666/superfreakonomia.html
Rozumiem, że autor tego bloga również pozjadał wszystkie rozumy w klimatologii, ma dostęp do danych i "ma rozeznanie", a levitt i inni pewnie klękli by przed nim i przyznali racje.
OdpowiedzUsuńTak jak mówiłem, nie jestem fanem tego sportu jakim jest przeciąganie się argumentami wyczytanymi z sieci na temat globalnego ocieplenia. Szkoda mi na to czasu, a i sens średnio widze, także odpuszczam.
@foteliki
OdpowiedzUsuńHah, chciałbym zobaczyć jak to prawo zostanie zniesione. Myślisz, że interpelacja poselska coś zmieni?
myśle ze nic nie zmieni.
OdpowiedzUsuńAdamie,
OdpowiedzUsuń"autorzy", nie "autorowie" (w pierwszym przykładzie)
:)
Co do fotelików aż trudno w to uwierzyć! Biorąc pod uwagę "wielkość" dziecka kilkuletniego, wysokość pasów i trzymanie boczne...
OdpowiedzUsuńJestem ciekaw czy to jedno badanie obaliło działanie fotelików czy jest tego więcej?
Dany przykład z książki opiera się na więcej niż jednym źródle?
Rośliny rosną szybciej, ale za to więcej chorują i szybciej mnożą się żrące je robale.
OdpowiedzUsuń@szopen:
OdpowiedzUsuńA skąd wiesz? To ciekawe co napisałeś i chętnie bym o tym poczytał. Co do robali, to dziwne, bo wydawało mi się, że im zawsze bardziej służyło większe stężenie tlenu a nie dwutlenku węgla. W końcu robale muszą oddychać.
Ale czytałeś te artykuły? Bo z tego co pisał autor bloga, autorzy "Freakonomii" w swoich rozważaniach często mijali się z prawdą nawet w kwestii cytowanych źródeł, na co podaje konkretne przykłady.
OdpowiedzUsuńMatipl
OdpowiedzUsuńmin
http://www.nber.org/papers/w11591
http://www.nber.org/papers/w12519
http://www.nytimes.com/2005/07/10/magazine/10FREAK.html
http://www-nrd.nhtsa.dot.gov/Pubs/806890.PDF
Ech. Aż szkoda gadać. Roślina rośnie szybciej przy większej ilości CO2 gdy dostępność CO2 jest największym ograniczeniem dla niej - tzn. tylko wtedy gdy ma pod dostatkiem pozostałych potrzebnych do wzrostu materiałów, nie rośnie szybciej gdy np. ograniczeniem jest dostępność wody, fosforu, azotu czy jakiegoś innego potrzebnego jej minerału. Do tego rośliny muszą mieć jeszcze gdzie rosnąć, a w skali świata mamy przecież potężną deforestację (co roku w skali Ziemi znikają lasy o powierzchni równiej powierzchni Holandii).
OdpowiedzUsuńCzytałem. Tylko jakoś nie wiem co ma z nich wynikać?
OdpowiedzUsuń@autor
OdpowiedzUsuńCo ma wynikać? Może to, że Superfreakonomia nie jest najlepszym źródłem, jeśli chodzi o te ciekawe pozycje naukowe, bo autorzy niewiele z nich zrozumieli albo wręcz przekłamali płynące z nich wnioski ;)
I wiesz to od blogera, których wpisów i tak nie sprawdzisz bo musiałbyś przeczytać te wszystkie badania które są przywoływane we freakonomi i od tego blogera, po kilkaset stron pisane tekstem, którego nie zrozumiesz jeżeli nie jesteś klimatologiem
OdpowiedzUsuńAha.
Nie, wiem to od ludzi, którzy przeprowadzali te badania przywoływane w Superfreakonomii. Mogę im chyba zaufać, że potrafią zrozumieć własne artykuły i powiedzieć co z nich wynika, n'est-ce pas? ;)
OdpowiedzUsuńJeszcze o tych robalach i roślinach. Oczywiście, mój wniosek jest trochę naciągany. Badanie zareprezentowane omawia JEDEN gatunek roślin i JEDEN gatunek żrących go robali. Czytałem -- ale nistety już tylko streszczenia, nie pełne wersje artykułów, bo dostęp do nich jest płatny -- że są gatunki owadów, na które zwiększony wpływ CO2 może być ogranicząjący ich rozwój, jak i są takie, które się rozwijają (i jedzą) lepiej. Niemniej jednak prowadzi to do wniosku, że mówienie "zwiększony poziom CO2 będzie skutkował lepszym rozwojem roślin" jest nieuprawnione, ponieważ moga pojawić się inne czynniki (jak w tym omawianym artykule), które spowodują per saldo efekty pogorszenia wzrostu roślin.
OdpowiedzUsuńDałem linka do CO2 i oszczędności w nawadnianiu, ale Adamie wykasowałeś
OdpowiedzUsuńhttp://scaf.i8.com/CO2WaterPatents.html
W ogóle to jest tam więcej ciekawostek na ten temat
http://scaf.i8.com/Index.html
inne zebrane wiadomości o CO2 są tu
http://permakultura.net/2010/12/03/co2-pod-specjalnym-nadzorem/#comment-3699
A pod spodem reklama fotelików samochodowych hehe
OdpowiedzUsuńnic nie kasowałem
OdpowiedzUsuńPodobno na nawożenie CO2 znacząco reagują tylko rośliny C3 (m.in. pszenica, ryż, soja, pomidory, ziemniaki, buraki cukrowe). Podwojenie stężenia CO2 w powietrzu powoduje w ich przypadku zwiększenie produkcji biomasy o 20-40 %. (G.W. vanLoon, S.J. Duffy; "Chemia Środowiska"; PWN 2008)
OdpowiedzUsuńW powyższym źródle przytoczono też wyniki ciekawego doświadczenia, z którego wynika, że nawożenie 3,7 mln km2 oceanu (~1% powierzchni) w strefie o dobrym nasłonecznieniu żelazem do poziomu 4 nmol/l (potrzebne byłoby zaledwie około 13 tys. t żelaza) umożliwiłoby usunięcie z atmosfery do osadów dennych ~3,3 Gt/rok węgla, czyli tyle, na ile szacuje się roczny przyrost węgla w atmosferze.
Jak to? Nie będziesz kupował więcej prądu przez to że na ich koszulkach zauważysz logo taurona? ;)
OdpowiedzUsuń@ wersy
OdpowiedzUsuńŚląsk otrzyma około 2,5-3 mln zł w pierwszym roku obowiązywania kontraktu, z możliwością zwiększenia kwoty w kolejnych latach...
2-3 mln zł ? Toż to dziadostwo jakieś !
ledwo na piłki starczy
OdpowiedzUsuńNa piłki może i starczy, ale na trawę trzeba będzie jeszcze kogoś naciągnąć. Jest taka jedna firma co by się nadała, której CIT stanowi 43 % wpływów budżetu województwa dolnośląskiego.
OdpowiedzUsuńToc oni tez sie w to bawia, rzecz jasna z odpowiednim rozmachem. Ostatnio sobie stadion postawili, choc z tego, co czytam raczej taki budzetowy, bagatela 100 mln zlotych.
OdpowiedzUsuńE tam, postawili jakieś czterdzieści lat temu, teraz był tylko "mały" lifting.
OdpowiedzUsuń