wtorek, 31 maja 2011

Pump & Dump, czyli o bańce ludnościowej

Technika Pump & Dump czyli pompuj i rzuć, to znana wszystkim inwestorom giełdowym metoda na generowaniu zysków przy pomocy strzyżenia tzw "leszczy". O co chodzi? Bierze się jakąś spółkę i zaczyna się skupować jej akcje. Wtedy albo dziennikarzyny się zainteresują wzrostowym kursem i zaczną pichcić artykuły uzasadniające wzrost, albo i przy pomocy "artykułów wspomaganych" wzbudza się zainteresowanie ulicy. Zresztą czasem nie potrzeba do tego mainstreamu. Wystarczy wzrastający kurs akcji i stado baranów chcących podczepić się pod nowy wzrostowy trend samo się znajdzie. Gdy ulica wchodzi następuje "dump" czyli wchodzenie pompiarza ze spółki z pokaźnym zyskiem. Prawda że proste? Proste, ale trzeba mieć trochę kapitału, żeby bawić się w takie rzeczy, a zlecanie artykułów wspomaganych to już jest sprawa kryminalna, zatem niesie za sobą pewne ryzyko.




[caption id="attachment_4055" align="alignright" width="300" caption="Nie ma wody, nie ma ziemi, nie ma kultury technicznej... jest pustynia i dzieci do wykarmienia"][/caption]

Metodę Pump & Dump, ale już nie koniecznie w inwestowaniu można zauważyć na przykład w Afryce. Z tym, że co innego jest obiektem pompowania. Tam pompuje się bańkę ludnościową. Krótko mówiąc wysyła się miliony ton zboża do ludzi, którzy już teraz nie potrafią się wyżywić. Najedzeni płodzą kolejne dzieci, a jako że rodzice nie mogli zagwarantować sobie wyżywienia, to tym bardziej nie może ośmioro ich dzieci. Problem narasta. Potrzeba coraz więcej zboża, a organizacje humanitarne przewijają nam przed oczyma zdjęcia niedożywionych ludzi.


 


 


Kto jest największym pompiarzem (kliknij aby powiększyć)?


 


USA z ponad 4 milionami ton zboża przetransferowanymi rocznie. Niestety pomoc przekazywana w dobrej wierze, będąca dawaniem ryby a nie wędki jest praktycznie zawsze przeciw skuteczna. Jeżeli prawdą jest, że w języku masajskim nie ma słowa "jutro", a ulubionym zajęciem mężczyzn jest stanie na jednej nodze przez cały dzień i przesuwanie się razem z przesuwaniem się cienia drzewa, to nie za bardzo widzę sens w przekazywaniu im żywności.


Prawda jest taka, że niebawem dojdziemy do etapu "Dump", czyli porzuceniem zabawy w wysyłanie zboża z zbankrutowanych krajów. Jeżeli ludzie wylegną na ulicę, to programy dożywania ludzi w Nigerii jako pierwsze pójdą pod nóż. I najsmutniejsze jest to, że nikt na tym procederze nie wygra.


W raporcie Oxfam, organizacji charytatywnej zajmującej się pompowaniem banki ludnościowej min czytamy:



Obecnie, kiedy wkroczyliśmy w epokę narastających kryzysów, doświadczamy szoku za szokiem: zawrotnych skoków cen żywności oraz ropy, katastrofalnych zjawisk pogodowych, załamań finansowych i globalnego efektu domina

Jest to niestety prawda i to będzie znak naszych czasów. Co jednak propnują autorzy raportu



A precautionary approach to speculation in food commodities is needed

Oczywiście. Jak zwykle źli spekulanci, którzy wywindowali cenę. Zamiast się od nich uczyć, gdyż dają wyraźny sygnał zbliżających się problemów i wysokimi cenami wołają o inwestycje w ten sektor i racjonalizację konsumpcji, to najlepiej te sygnały potępić i wprowadzać ceny maksymalne na żywność. Niestety. Ceny maksymalne równają się zanikowi przemysłu i pustymi półkami. Nikt jeszcze za pomocą pstryknięcia palca dodatkowej tony ryżu nie wyprodukował.


To jest bardzo dziwne, jak można się różnić we wnioskach. Raport Oxfama, sam wskazuje, gdzie leży problem, a nie leży on w spekulantach. Przede wszystkim dostępna ziemia uprawna osiągnęła swój szczyt (peak):


Areał ziemi uprawnej osiągnął swój szczyt w roku 2000 na poziomie 38 % ogólnej powierzchni lądów na naszej planecie i się sukcesywnie zmniejsza. Czy to przez pustynnienie, czy to przez wyjałowienie, czy skażenie. Tak jest proszę państwa.. Nasza Ziemia ma swoje granicę. Szokująca jest wartość ziemi uprawnej przypadająca na jednego mieszkańca Ziemi. Zaledwie 0,7 hektara na jedną gębę do wyżywienia. Co to oznacza? Ludzkość albo wymyśli sposób na drugą rewolucje agrarną, albo czeka nas korekta po stronie mianownika tego równania.


Czy to ma coś wspólnego z peakoil? Oczywiście. Rolnictwo napędzane ropą i nawozami produkowanymi z węglowodorów jest ze sobą ściśle związane. Im większe ceny ropy tym większe ceny żywności.



Oczywiście można się cofnąć do użycia koni, ale wtedy wydajność rolnictwa pewnie spadnie do możliwości wyżywienia 2 mld ludzi.


Gdzie są głodni? Okazuje się, że najwięcej w Azji



Trochę to podkopuje mój prowokacyjny tytuł, ale nie całkiem. Największe problemy, szacuje się że będą w subsacharyjskiej Afryce:



Jak prawie miliard dzieci będzie niedożywionych w Afryce tylko dzięki zmianom klimatycznym, a nie dzięki geometrycznemu wzrostowi ludności, to już pewnie pozostanie tajemnicą autorów raportu.


Wraz z bankructwem krajów zachodu (w zachodnim tego słowa znaczeniu), źródełko z ryżem zacznie wysychać, a problem w Afryce pozostanie większy niż kiedykolwiek. Społeczeństwa zachodnie zdaje się że doszły do jako takiej równowagi ludnościowej. Od jakiegoś czasu ludzi na zachodzie nie przybywa i została osiągnięta jakaś równowaga. Od nadmiaru pieniędzy postanowiliśmy dożywiać Afrykę i niestety nie po raz pierwszy skutki są sprzeczne z założonym celem. Jestem ciekawy czy kiedykolwiek zobaczymy badania naukowe wskazujące w jakim stopniu wzrost ludności w tych krajach miał miejsce dzięki dożywianiu, a jaki dzięki naturalnym procesom. Tym bardziej, że przecież Afryka od wieków w swojej technologii agro jest taka sama. Co się zmieniło?


Pump & Dump. Kojarzycie Zachodni Brzeg Jordanu i Gazę? Pomoc dla Palestyńczyków idzie szerokim strumieniem. Samo USA przekazuje miliard dolców rocznie, a UE prawie 430 mln Euro. A gdzie by jeszcze liczyć pozarządowe organizacje humanitarne. Efekt? Mieszkańcy Gazy i Zachodniego Brzegu mają największe problemy z otyłością:


Czego się mogą bać Palestyńczycy? Pokoju i końca dotacji. Ale i dotacje się kiedyś skończą i wtedy się okaże, czy Gaza rzeczywiście jest się w stanie wyżywić ze swych ogrodów na przedmieściach.


Na koniec tabelka z subwencjami rządowymi w różne sektory:



Gdyby te pieniądze przeznaczyć na dożywianie dzieci w Afryce... to by dopiero było.

36 komentarzy:

  1. no rośnie rośnie. Ale bez kolejnej rewolucji agrarnej możliwości są ograniczone. Chyba że bedziemy sypać wszędzie nawozami jak szaleni. Ale nawozy to znowu gaz i ropa :/

    OdpowiedzUsuń
  2. I w nadmiarze przyspieszają degradację gleby.

    OdpowiedzUsuń
  3. @ Adam Duda

    Taka drobnostka:
    "...wprowadzać ceny minimalne na żywność. Niestety. Ceny minimalne..."
    chyba maksymalne.

    Badania naukowe może i na ten temat są, ale trudno będzie je wyciągnąć, bo wnioski z nich płynące są nieciekawe. Albo nauczyć Murzynów w Afryce antykoncepcji (powodzenia życzę przy realizacji - przyda się), albo nie patrzeć na masową śmiertelność dzieci. No można jeszcze wierzyć w cuda albo w naukowców, którzy "na pewno coś wymyślą, bo zawsze do tej pory wymyślali".

    OdpowiedzUsuń
  4. Prawdziwa rewolucja to oświecenie. 1000 kalorii dziennie, bez mięsa, słodyczy i białej mąki, odżywianie energią słoneczną i brak łaknienia :) Oczyszczony wewnętrznie organizm aż tryska energią. Tak żyłem jako student, wyleczyłem nawet kilka schorzeń układu oddechowego. A potem poznałem dziewczynę, pobraliśmy się, zaczęła gotować obiady i chomikować słodycze i nie pamiętam już dnia, w którym nic nie zjadłem. Jedzenie jest dla nas jak narkotyk, w rzeczywistości potrzebujemy go dużo mniej niż spożywamy.

    Tak mi się przy piwku skojarzyło, kiedy czytałem ten smutny w swojej prawdzie post. Głupota większą zbrodnią jest niż cynizm. Ciekawe ile jedzenia się wysyła tym ludziom, żeby głód nie zmusił ich do migracji na północ..

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja uważam, że problem z wyżywieniem mogą mieć w przyszłości tylko kraje Sahelu, reszta sobie jakoś poradzi. A co do dotowania Afryki to tylko szkoda tamtejszych producentów rolnych załatwianych przez darmowe dostawy z USA.

    OdpowiedzUsuń
  6. Niestety, powielasz mainstreamowe brednie. Mam prawo do takiego stwierdzenia, bo trochę podróżowałem po Afryce i znam tamtejszą sytuację ekonomiczną nie tylko z CNN i BBC. Prawda jest taka, że Afryka jest w stanie wyżywić nie tylko samą siebie, ale jeszcze całą Europę i z pół USA. Żywność jest tam bardzo tania (wołowina po 1 zł/kg, milionowe stada bydła w całej wschodniej Afryce) i gdyby nie protekcjonizm, to cały ten kontynent rozwijałby się w tempie 10% rocznie w oparciu o eksport żywności. Wysyłając żywność do Afryki USA tłamszą dodatkowo korzenie afrykańskiej gospodarki. Kolejny mit to afrykańska wielodzietność. Południe Afryki ma ujemny przyrost naturalny ze względu na AIDS, a w Afryce subsaharyjskiej w przeciętnej rodzinie jest dwukrotnie mniej dzieci, niż 20-30 lat temu (5-6 zamiast 10-12). Doradzam podróż w celu skonfrontowania teorii z rzeczywistością.

    OdpowiedzUsuń
  7. @podtwórca: Głupota większą zbrodnią jest niż cynizm

    A odkąd to niby cynizm ma być zbrodnią? ;-)

    Nawiązując do tematu łupków i głupków w PL w kontekście tego wpisu o produkcji żywności. Zgodnie z definicjami "subsaharan Africa" pustynny Sudan ma więcej "renewable water resources" per capita niż nasz nieszczęśliwy kraj... Obawiam się że jeżeli dojdzie do szerokiej eksploatacji łupków z ich olbrzymim zapotrzebowaniem na wodę którą skądś trzeba będzie wziąć to do Hotentotów w Afryce którzy nie potrafią się sami wyżywić dojdą wkrótce Hotentoci znad Wisły. Pierwszą ofiarą deficytu wody będzie bowiem sektor rolny u nas.

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo dobrze uargumentowany wpis! Tabelka z najbardziej otyłymi krajami - super ciekawostka ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. gość codzienny31 maja 2011 23:53

    CYNIKU!!!!!!!! Na miłość boską. Wpis jest o futrowaniu murzynków a ty znowu z tymi Hotentotami i (g)łupkami. Zaczynam podejrzewać u Ciebie co najmniej gazową fobię. Mam nadzieję, że nie czarny PR. Co do samego futrowania afrykanców, zawsze byłem przeciw i na każdym forum pisałem to otwarcie, za co zbierałem cięgi. Ludzie mają wyprane medialnie i religijnie mózgi i nie potrafią się wyzbyć fałszywego widzenia otaczającego ich świata, który im w zwoje wtłoczono. Nie czuję się winny, że Murzyn bez ziemi i pracy narobił sobie bajkowe dziesięcioro murzyniątek i nie ma ich za co żywić. I będzie jak w tej bajce, jedno zeżre lew, drugie się utopi, trzecie umrze na jakąś chorobę. Dla nich ilość dzieci to statystyka dla przetrwania gatunku. Ale gdy tych bajkowych ubytków naturalnych już nie ma bo są leki, darmowe żarcie, taka ilośc potomstwa (nawet 5-6) jest nieuzasadniona i szkodliwa dla gatunku.

    OdpowiedzUsuń
  10. @Cynik, gość codzienny
    "pustynny Sudan ma więcej „renewable water resources” per capita niż nasz nieszczęśliwy kraj"

    Cynik ma racje i z gazem i z wodą. Woda w Polsce jest na wagę złota, szczególnie w Polsce centralnej. Na ta chwile mamy dodatni bilans handlowy w żywności, ale wydobycie gazu (g)łupkowego amerykańskimi metodami najprawdopodobniej doprowadzi do skażenia 1/3-1/2 zasobów wód gruntowych w kraju. Bez gazu można funkcjonować całe życie, bez jedzenia 40 dni, a bez wody tylko 3. Wolisz mieć gaz, czy wodę do picia?

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja bym się zgodził z humulusem co do oceny tego artykułu.Skoordynowane działanie rządów i różnych fundacji na świecie w celu depopulacji są coraz lepiej widoczne,trzeba ten temat uwiarygodnić ,jako konieczne działanie bez innej alternatywy.Przemilczając przy tym inne możliwości ,jak najbardziej wybielając ręce zleceniodawcą i fundatorom .Polecam fundacje billa i melindy gatesa i produkty monsanto.

    OdpowiedzUsuń
  12. @IHe Wsadzanie przez rządy nosa gdzie się tylko da to fakt. Faktem jest również, że Ziemia jest planetą o ograniczonych rozmiarach ergo może tu żyć tylko ograniczona liczba ludzi. Ile ich może maksymalnie być; 10mld., 20mld, 50mld.? To co mamy już teraz to jest o wiele zbyt dużo...

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo interesujacy wpis.

    Zgadzam się w zasadzie ze wszystkimi wnioskami, wiec nie ma o czym dyskutowac (bo nie ma nic nudniejszego od czytania/ogladania 2 poklepujacych sie po plecach ludzi o takich samych pogladach na dana sprawe).

    Pocieszajace jest, ze jesli przyjda chudsze czasy, to u nas conajwyzej ludzie beda chodzic glodni, podczas gdy w innych miejscach beda wrecz umierac z głodu.

    OdpowiedzUsuń
  14. @ cynik9, HansKlos
    Widzę, że na wodzie znacie się jak nikt inny. Czy wiecie może skąd się bierze woda w Waszych (konkretnie) kranach ? Gdzie jest ujęcie z którego wodę pijecie ? Jakie zasoby ujęcie to ujmuje, na jakich głębokościach zalega ujmowana warstwa wodonośna i skąd jest zasilana, jakie są głębokości studni ? Taka, nawet orientacyjna wiedza, strzeże przed pisaniem tych największych głupot. Potem warto byłoby się zastanowić skąd wodę biorą rośliny, żeby zawęzić nieco pole ewentualnych studiów dodam tylko, że głębokość zalegania naszych łupków trzeba podzielić co najmniej przez 1000.

    A co do "„renewable water resources” per capita", to proponuję porównać do Księżyca, wtedy dopiero okaże się jak fatalnie to u nas wygląda ;)

    Jeśli chodzi o meritum, to najbardziej zaskoczyła mnie dysproporcja pomiędzy skalą szkodnictwa USA i pozostałych państw. Czy te dane (wykres 21a) są aby wiarygodne ? Zawsze wszystko co najgorsze zwykłem przypisywać Unii ;). No i oczywiście pełna zgoda co do tego, że całe nieszczęście wynika z protekcjonizmu krajów rozwiniętych.

    OdpowiedzUsuń
  15. @AAA222

    jesteś pewien, że trzeba PODZIELIĆ? Bo mnie to zmroziło, jak sobie policzyłem gdzie mamy łupki zalegające np. na 1 km podzielone przez 1000 (żeby było łatwiej liczyć, wartości są z "księżyca")

    OdpowiedzUsuń
  16. 1-4 km podzielone przez 1000 = 1-4 m

    OdpowiedzUsuń
  17. gość codzienny2 czerwca 2011 00:47

    @HansKlos & cynik9
    Czytam wasze fora i bardzo je lubię. Ale są branże, w których wiedzę czerpiecie wyłącznie z netu, a inni z codziennej praktyki. Ja się zgadzam, i to zawsze podkreślam, a nikt z was tego nie neguje, że jak zaczniemy wydobycie metodą rabunkową rodem z XIX wiecznych kolonii afrykańskich, to będziemy mieli syf. O gazie łupkowym nie powiedzieli nam amerykance w zeszłym roku, wiedza o nim istnieje od prawie pół wieku. Niestety nasze wyższe szkolenictwo nastawione jest obecnie na generowanie filozofów, psychologów, managerów a nie metalurgów, geologów, chemików czy energetyków. Mamy instytuty badawcze ale nie opracowujemy w nich tego, co jest potrzebne, a jak juz coś się urodzi, to jakaś niewidzialna ręka to zaraz ukatrupia. Polska to dziki kraj. Dlatego apeluję o nie sianie paniki, roztaczanie czarnych wizji skażonych jezior, rzek i studni i umierających bez picia po paru dniach Polaków, bo to jest niepoważne. Gaz łupkowy ma wymiar polityczny a nie technologiczny. Zakaz stosowania jakieś metody wydobycia załatwia jedna ustawa czy ministerialne rozporządzenie. A kto powstrzyma ruskich przed lokalną interwencją, jak na skutek masowego wydobycia u nas tego gazu nie będa mieli zbytu na własny? Ustawa? A może NATO albo UE? Bez jaj.

    OdpowiedzUsuń
  18. gość codzienny napisał(a):
    "Niestety nasze wyższe szkolenictwo nastawione jest obecnie na generowanie filozofów, psychologów, managerów a nie metalurgów, geologów, chemików czy energetyków. "

    Po co szkolić skoro ich nie potrzeba? Zwłaszcza ludzi po kierunku metalurgia lub energetyka.

    OdpowiedzUsuń
  19. @ gość codzienny

    "Zakaz stosowania jakieś metody wydobycia załatwia jedna ustawa czy ministerialne rozporządzenie."

    Mi się wydaje, że to właśnie jest największy problem. Zgodnie z oklepanym już schematem - politycy tę sprawę oleją (albo, co gorsza, wezmą w łapę), skończy się na dewastacji środowiska, a następny rząd powoła komisję śledczą, która nic nie ustali.

    OdpowiedzUsuń
  20. Mariusz: wiesz czym sie zajmuje metalurg czy energetyk? Bez umiejetnosci tych ludzi nie bylo by pradu, cieplowni, elektroniki, elektryki czy glupiej klimatyzacji i wiatrakow. Kghm, elektrownia belchatow to spektakularne przyklady ale istnieja tysiace firm bazyjacych na umiejetnosciach energetykow i metalurgow....

    OdpowiedzUsuń
  21. Na różne bzdury już nauczyłem się nie reagować, ale jak ktoś mi pisze że w Polsce nie będzie wody i że mało u nas wody, to nie wytrzymuję. Ciągle zimno i pada, rzek mnóstwo, trawa na działce mi rośnie jak szalona, że z koszeniem nie nadążam, a eksperci forumowi biją na alarm że wody nie ma. Dam wam radę.
    Nabierzcie se wody do wanny i trzymajcie w oczekiwaniu na suszę chłopaki.

    OdpowiedzUsuń
  22. @ Adam
    Hm... :), teraz zauważyłem, że chyba faktycznie wyszedł mi jakiś niezamierzony "skrót myślowy". W zdaniu: "Potem warto byłoby się zastanowić skąd wodę biorą rośliny, żeby zawęzić nieco pole ewentualnych studiów dodam tylko, że głębokość zalegania naszych łupków trzeba podzielić co najmniej przez 1000." chodziło o to, by szukać "odpowiedzi" bliżej powierzchni. Wody podziemne, których zwierciadło zalega zaledwie 4 m ppt. są już dla roślin praktycznie niedostępne, a co dopiero te na 1 km.

    OdpowiedzUsuń
  23. llukiz, jeśli pamięć mnie nie zwodzi to Polsza jest na ostatnim miejscu w Jewropie jeśli chodzi o zasoby słodkiej wody na łebka. Proponuję zapoznać się z pojęciem "stepowienie".

    OdpowiedzUsuń
  24. "Polsza jest na ostatnim miejscu w Jewropie j"

    I jednocześnie w światowej czołówce razem z resztą europy. A co do ostatniego miejsca to zapewne się mylisz jeśli mnie pamięć nie myli.

    OdpowiedzUsuń
  25. A co gadanie o zasobach wody w Polsce wnosi do dyskusji o dokarmianiu Afrykańczyków?
    A w temacie - pytanie od laika: gdyby tak cały ten transfer żywności rzucić na wolny rynek, to miałoby to jakiś wpływ na światowe ceny np. zbóż?

    OdpowiedzUsuń
  26. No właśnie, może pora w końcu zweryfikować co znaczy "kryzys demograficzny"?

    "Kryzys" w wydaniu zachodnim znaczy tyle, że będziemy musieli dłużej pracować, co jest całkiem naturalne biorąc pod uwagę to, że dłużej będziemy żyć. Co oznacza kryzys w wersji niezachodniej , chyba wszyscy wiemy.

    Nasze wskaźniki urodzeń niosą pewne zagrożenia finansowe i ryzyko stagnacji, ale w gruncie rzeczy da się to pewnie jakoś bezpiecznie przeprowadzić. Po prostu liczba ludności się trochę zmniejszy, kto wie, może w przyszłości wzrośnie. Ryzyko pojawia się dopiero gdy sprowadza sie tony muzułmańsko-afrykańskich imigrantów, bo ci będą mnożyli się na potęgę, a jeśli kraj będą zamieszkiwać przede wszystkim czarni i arabowie, to niestety będzie to kraj afrykańsko-muzułmański. I nie będziemy już bankrutować "po europejsku". Pomijając już fakt, że imigranci są często w równym stopniu obciążeniem dla systemu redystrybucji i ubezpieczeń społecznych, co oczekiwaną ulgą.

    Nigeria akurat pozyskuje zdecydowaną większość środków z zewnątrz ze sprzedaży ropy i kakao, więc oni raczej wzrostu cen tych produktów nie powinni się szczególnie obawiać, ale za to:

    [quote]"Jeżeli prawdą jest, że w języku masajskim nie ma słowa „jutro”, a ulubionym zajęciem mężczyzn jest stanie na jednej nodze przez cały dzień i przesuwanie się razem z przesuwaniem się cienia drzewa, to nie za bardzo widzę sens w przekazywaniu im żywności."[/quote]

    ...cię zjedzą:)

    Nawiasem mówiąc nie wolno zapominać, że niedożywienie w młodym wieku wywiera destrukcyjny wpływ na mózg i pokolenia wychowane na głodzie mogą być potem zwyczajnie za głupie na zbudowanie nowoczesnej i zrównoważonej gospodarki, także dożywianie dzieci może wcale nie być takie bez sensu.

    Co do przeludnienia, to natura już jakiś czas temu znalazła rozwiązanie: AIDS, więc ten problem też się jakoś "likwiduje"- pytanie, jakim kosztem.


    Przepraszam wszystkich za tą dość chaotyczną kompozycję, takie luźne myśli.

    OdpowiedzUsuń
  27. @AAA222

    Jezeli masz racje, i wiesz co piszesz, to w rzeczywistosci okazuje sie ze gaz lupkowy lezy tak blisko powierzchni, ze jak Hans przesadzi z bimbrem w jakis wieczor to razem z Soltysem po prostui dokopia sie do niego zamiast wykopac nastepny wychodek lub slawojke dla "starszych duchem" :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Okazuje się, że tę "bańkę" można też rozumieć całkiem dosłownie:

    http://news.yahoo.com/s/afp/20110601/wl_africa_afp/nigeriacrimechildtrafficking_20110601143218

    Cóż, jak widać do tej pory jest deficyt.

    OdpowiedzUsuń
  29. @ Adam, nie wyrywaj fragmentów z kontekstu. Przeczytaj też 2 czerwca 2011 o godz. 15:50. Nie chodziło o głębokość, na jakiej leżą łupki (Hans z pewnością się do nich nie dokopie, choć jak się przesadzi z bimbrem, to wszystko w zasadzie jest możliwe ;)), ale o to skąd wodę biorą rośliny. Roślinom generalnie zwisa to, co dzieje się 3 km pod ziemią, bo to dla nich kosmos.
    Co z tego, że Polska ma relatywnie małe zasoby wody słodkiej, skoro wykorzystujemy z nich zaledwie kilkanaście procent. Generalnie nie wiem skąd biorą się obawy o zasoby wody w kontekście łupków ? Że jej zabraknie, bo koncerny wydobywcze zatłoczą wszystko pod ziemię, a my pozdychamy z głodu i pragnienia ? Póki co głód nam nie grozi - mamy problem z nadprodukcją żywności.

    OdpowiedzUsuń
  30. Im dluzej czytam ten i inne blogi tym bardziej dochodze do wniosku ze zyjemy w jednej wielkiej piramidzie finansowej :)

    OdpowiedzUsuń
  31. @AAA222
    "Co z tego, że Polska ma relatywnie małe zasoby wody słodkiej, skoro wykorzystujemy z nich zaledwie kilkanaście procent."
    Dostępne zasoby w warstwach wodonośnych to 13 626 mln m^3/rok, średnie zużycie ok. 11,6%.
    Źródło: konferencja MSZ i ambasady USA 18 maj 2011 (prezentacja P.Poprawy z państwowego Instytutu Geologicznego).
    Zatem krajowe zużycie wynosi: 11,6% * 13 626 mln = 1 580 600 000 m^3
    Zakładając, że wiercenie i szczelinowanie wymaga 20 000 m^3 wody na odwiert, to w ciągu roku trzeba wykonywać 800 odwiertów, aby udział wiertników w krajowym zużyciu wody osiągnął dopiero 1% (słownie: jeden procent, tj. niecałe 16 mln m^3 wody). Stanowiłoby to jednocześnie 0,12% dostępnych rocznie zasobów wody w Polsce. Mało tego, przemysł, potrzeby komunalne czy rolnictwo to ciągłe zapotrzebowanie na wodę, a do wiercenia i szczelinowania odwiertu wodę pobiera się tylko raz.
    Nie będzie żadnych szkód w rolnictwie, nie będą wysychać jeziora, rzeki i studnie. Wszelkie bzdurne wypowiedzi głoszące takie apokaliptyczne wizje można spokojnie olać. Nie bazują one na żadnych danych tylko żerują na ślepej wierze w internetowych guru od wszystkiego oraz braku umiejętności używania wyszukiwarek internetowych w celu zweryfikowania informacji.

    OdpowiedzUsuń
  32. @ chemmobile
    Zapomniałeś jeszcze, że oprócz tych 14 km3/rok wód podziemnych mamy jeszcze ~60 km3/rok wód powierzchniowych ;).

    OdpowiedzUsuń
  33. No i z nieba spada nam rocznie prawie 200km3/rok.
    Warto jeszcze dodać że wody nie można zużyć, woda może jedynie wyparować.

    OdpowiedzUsuń
  34. @chemmobile:"a do wiercenia i szczelinowania odwiertu wodę pobiera się tylko raz."

    Właśnie. To trochę jak z myjniami samochodowymi. Też produkują kupę świństwa (detergenty), ale pracują praktycznie w obiegu zamkniętym. Na pewną są mniej szkodliwe niż mycie samochodu na podwórku.

    OdpowiedzUsuń
  35. [...] się szerzy, zarówno tutaj (w komentarzach) jak i na zaprzyjaźnionych blogach, jak np. kolegi Adama Dudy. Otóż nic złego się (na dłuższą metę) z wyżywieniem ludzkości się nie stanie, ludność [...]

    OdpowiedzUsuń

Rewolucje

Wyrażenie "rewolucja" ma dość krótką historię, bo po raz pierwszy zaczęto go używać na określenie rewolucji w 13 koloniach angiels...