Oczywiście, że jest. Pod jednym z ostatnich wpisów wywiązała się dyskusja wskazująca, że na rynku ropy rządzi spekulacja, a nie prawdziwe koszty wydobycia. Zdradzę tajemnice... Tak jest na każdym rynku. Koszt produkcji z reguły stanowi podłogę cenową, barierę przez którą cenę tylko w wyjątkowych sytuacjach może się przebić. Kupujesz dom, to nie patrzysz ile on kosztował dewelopera, tylko czy jesteś gotowy zapłacić daną cenę za mieszkanie. Kupujesz chiński długopis, to nie patrzysz że koszt wytworzenia tego długopisu to prawdopodobnie 5 groszy. Kupujesz go za 2 złote. Kto jednak sprzeda długopis poniżej kosztu jego wytworzenia. Aa Ty? Ty spekulujesz że cena długopisu nie spadnie do 50 groszy.
Kupując sobie oszczędności czy to w formie akcji, czy lokat czy kruszców czy nawet inwestując w mieszkania, spekuluje się. Spekuluje się, że w przyszłości uzyska się z tego większy strumień pieniężny niż gdyby nie robić nic. Każdy liczy na przyszły zysk wykorzystując niepewność która jest fundamentem istnienia spekulacji. To oczywiście banał i rozszerzenie pojęcia spekulacji na prawie wszystkie transakcje może być dla niektórych nadużyciem. W końcu spekulacja ma być ponoć czymś złym. Oderwanym od rzeczywistości. Czy aby na pewno tak jest na rynku ropy? Rzućmy okiem na kluczowy rysunek dla ropy z ostatniej dekady.
Linie z kropkami to dzienne wydobycie ropy (oś lewa) podawane przez różne agencje. Linia niebieska (oś prawa) to cena rapy wyrażona w dolarach z roku 2010.
Co decyduje o cenie ropy? Tutaj ciągle i zawsze rządzą staroświeckie siły podaży i popytu. Dla podaży rządzi oczywiście koszt krańcowy baryłki ropy. O co chodzi? Dobrze owy mechanizm wyjaśnił czytelnik 'Unknown'
Wystarczy udział bardzo minimalny. Nie rozumiesz mechanizmu renty różniczkowej.
Weźmy uproszczony model. Jest sobie 5 sąsiadów którzy mieszkają na działkach z ropą, 4 ma na swoich działkach ropę konwencjonalną, piąty ma piaski roponośne. U tych czterech koszty wydobycia baryłki wynoszą:
u piewszego: $8,
u drugiego: $12,
u trzeciego: $16,
u czwartego: $20,
a u piątego (tego z piaskami roponośnymi): $70,
Co stanie się gdy sytuacja rynkowa pozwala na całym rynku sprzedać tylko 1 baryłkę dziennie? Sąsiad I zacznie wydobywać i ustali cenę na $12, i będzie zarabiał $4 na każdej baryłce (wiedząc, że przy wyższej sąsiad II też zacznie wydobywać i zabierze mu część rynku)
Ale powiedzmy, że po pewnym czasie rynek się powiększa i możliwe już się staje sprzedanie 2 baryłek dziennie, co się wtedy dzieje?
Sąsiadowi I przestaje przeszkadzać, że ktoś przejmie część rynku (bo sam i tak nie jest w stanie dostarczyć tyle ropy ile rynek chce), więc podnosi cenę powyżej $12, to oczywiście powoduje, że i sąsiadowi II zaczyna się opłacać wydobycie i ostatecznie cena rośnie do $16 (nie wyżej, bo I i II wiedzą, że przy wyższej sąsiad III zacznie wydobywać i zabierze im część rynku), ale co tu jest najważniejsze: !!! w tym momencie po $16 sprzedaje zarówno sąsiad I jak i sąsiad II!!!
Jeśli rynek będzie dalej rósł kolejni sąsiedzi będą rozpoczynać wydobycie, gdy rynek urośnie na tyle, że będzie możliwe sprzedanie więcej niż 4 baryłek dziennie wydobycie rozpocznie sąsiad V (ten mający piaski roponośne) i ustawi cenę na powyżej $70, a podobną cenę co on ustawią pozostali 4 sąsiedzi.
Nie ma tu znaczenia, że ten sąsiad z piaskami ma tylko minimalny (20-procentowy) udział w rynku, a 80% to ropa konwencjonalna. Cena i tak będzie powyżej $70 u wszystkich producentów.
Proste? Elementarz kosztu krańcowego. Nie inaczej jest z ropą, jednakże co się stało, że w 2008 roku cena poszybowała do 147 dolarów? Czyżby tak znacząco wzrosła koszt wydobycia? Niekoniecznie. Po prostu rynek przewidywał wtedy, że boom będzie trwał wiecznie i popyt na ropę rósł w bardzo szybkim tempie. W takim tempie, któremu wzrost podaży nie sposób był w przyszłości dorównać. Wzrost ceny, to nic innego jak wołanie popytu o więcej podaży... o większą ilość ropy w przyszłości, która mogłaby zbić cenę w dół. Jak wiemy nastał krach i rynek z kolei stwierdził, że będzie koniec świata. Ropa zanurkowała do 35 dolarów, ale nie na długo. Wskazywaliśmy wtedy, że przy takiej cenie wiele projektów wydobywczych się po prostu nie opłaca. Nikt nie może sprzedawać długo poniżej kosztów produkcji. Zapewne firmy wydobywające ropę z piasków roponośnych czy z ultra głębokich podmorski odwiertów pozabezpieczały się na rynku kontraktów terminowych na ropę, ale takie zabezpieczenia na długo nie mogło starczyć. Zabezpieczenia kosztują. Im większe, tym więcej. Koniec świata nie nastąpił. Tania ropa znowu była stymulantem do wzrostu jej zużycia. Jak się popyt odbudował, to i cena szybko wróciła do poziomów zabezpieczających zysk producentów na końcu krzywej krańcowego kosztu jednostkowego.
Można oczywiście te wahanie sobie wszelako uzasadniać, jednak nie za bardzo jest sens podważać faktu istnienia linii trendu, wokół której się te wydarzenia toczą. Trend wzrostowy zaznaczyłem czerwoną linią. Nikt nie myśli o powrotu do konsensu cenowego jaki obowiązywał przez dziesięciolecia. Ropa bujała się w okolicach 10-20$. Teraz buja się w okolicach 80-90$ który jest progiem rentowności dla producentów na końcu krzywej krańcowego kosztu min. piasków roponośnych.
Według IEA, w zasadzie jedynie OPEC ma możliwości zwiększenia wydobycia. Teoretyczne wolne moce wydobywcze jak na załączonym obrazku:
Widać wyraźnie jak się one zwiększyły w czasie kryzysu - jak bardzo popyt odpuścił.
Na koniec grafika potencjalnej mocy wydobywczej Iraku, przy założeniu że w kraju jest cisza, spokój i amerykańska demokracja, a cysterny Haliburtona mogą jeździć nie nękane napadami "band" uzbrojonych w AK-47.
Irak to kraj który dzięki cyklicznie powtarzającym się wojnom jest najmniej eksploatowanym terenem roponośnym w Zatoce. Dzięki temu wydobycie odbywało się praktycznie tylko z dwóch największych pól: Rumail'i i Kirkuk'u. Ciekawe czy Irak w końcu się rozkręci z tym wydobyciem. W końcu oto była ta wojna.
*********************
[youtube:http://www.youtube.com/watch?v=_mXLIwnklxU&feature=related]



Zagadką jest potencjał wydobywczy Libii. Jeśl też jest wykorzystany w niewielkim stopniu, jak w Iraku, to tylko może oznaczać taniszą ropę w niedalekiej przysłości (o ile oczywiście Kadafi przegra tą niby rewolucje).
OdpowiedzUsuń@haael:"cena ropy"
OdpowiedzUsuńProblem jest szerszy. Dlaczego liczyć w złocie? A może lepiej w tonie przenicy lub czegoś co ma wartość dla KAŻDEGO człowieka (koszyk z żywnością? słodka woda? ziemia uprawna?). Złoto nie jest przez wszystkich traktowane jako coś wartościowego (przydatnego).
przecież wykres jest w stałych cenach, a nie nominalnych.
OdpowiedzUsuńKierując się złotem, albo srebrem to jak wytłumaczyć wzrost ropy w srebrze w latach 80 :)
Najlepiej liczyć w godzinach pracy jaką musi wykonać człowiek by zarobić na jedną baryłkę ropy.
OdpowiedzUsuń> Najlepiej liczyć w godzinach pracy jaką musi wykonać człowiek by zarobić na jedną baryłkę ropy.
OdpowiedzUsuńTo jest laborystyczna teoria wartości, którą autor tego bloga w bieżącym wpisie (słusznie) obalił. Pierwszy sąsiad napracował się przy wydobyciu baryłki 10 razy mniej niż ostatni, ale jednak obaj sprzedają baryłkę za tyle samo.
Złoto nie jest idealną walutą, ale jest na pewno idealniejszą niż dolar. Być może złoto ma swoje wahania, które odcisną się na kursach aktywów, ale na Yog-Sothotha, nie aż takie jak dolar i inne waluty papierowe.
Pozostając przy analogii żeglarskiej - złoto jest jak falisty ocean (trochę buja), natomiast dolar to jeden wielki sztorm a właściwie wir wciągający nas wszystkich pod wodę.
Idealnej waluty nikt jeszcze nie wymyślił, ale jeżeli koledzy mają tutaj jakieś pomysły, to słucham.
@haael
OdpowiedzUsuńNie pisałam o pracy poświęconej na wydobycie ropy tylko o pracy poświęconej na zarobienie pieniędzy koniecznych do zakupu baryłki ropy.
Czyli ile czasu konsument musi pracować na baryłkę ropy.
Zwięźle i celnie, dzięki :-)
OdpowiedzUsuńOczywiście że to spekulacja. Każdy rynek futures to spekulacje - tylko książkowo miały służyć do zabezpieczenia rynku :)
OdpowiedzUsuńPopełniacie moi drodzy w swoich analizach bardzo istotny fakt wpływający na światowe ceny ropy naftowej. Ten fakt to to, iż ceny ropy ustalane są na giełdach towarowych, w kontraktach futures, a nie w realnych transakcjach handlowych na na rynku fizycznym. Rynek fizyczny przyjmuje po prostu ceny giełdowe jako bazę cenową i podstawę rozliczeń kontraktów handlowych.
OdpowiedzUsuńPopyt i podaż na giełdach surowców ma przede wszystkim charakter wirtualny, techniczny a nie opiera się na fundamentach. Obrót dzienny giełdy na jakimś towarze może w gorącym dniu przekraczać wielokrotnie roczną produkcję danego towaru. Warto więc zastanowić się czemu tak sie dzieje i kto za tym stoi.
Oczywiste jest, że w trwającej od wielu lat bańce spekulacyjnej na surowcach wysokie ceny rynkowe oderwane są istotnie od kosztów produkcji, co wiecej powodują one przyplyw nowego towaru, z dotychczas nierentownej produkcji, np w przypadku metali czy ropy. No i co ceny spadają? Absolutnie nie, bo to popyt niefundamentalny (non-commercial) winduje ceny.
Mieliśmy w przypadku ropy i takie sytuacje, gdy popyt na nią spadał a ceny giełdowe rosły, co było powodowane operacjami giełdowymi o charakterze technicznym i spekulacyjnym (różne spready itp).
Fundusze inwestycyjne i hedginowe, oraz róznej maści spekulanci, dysponując gigantycznymi ilościami wolnego gorącego pieniądza (po pęknięciu bańli na nieruchomościach) postanowili zainwestować w ropę, metale itp. W towary nie psujace się, na które zawsze będzie popyt, tym bardziej że sprzyja im deport (backwardation) na rynku terminowym umożliwiający tańszy zakup niz na rynku spot a potem rolowanie pozycji z premią deportową, dodatkowo obniżająca cenę zakupu.
W 2008 eksoerci szacowali, że przy cenach ropy ponad 100 dolarów za baryłkę , komponenta spekulacyjna stanowiła aż 60 % rynkowej (giełdowej) ceny ropy. To wtedy też zakupiona na rynku spot ropa była pompowana na wynajęte tankowce i składowana w pewnych pirsach jako zapas, o charakterze czysto inwestycyjnym. Liczono wtedy na poziom 200 dol.
Podobnie dzieje się obecnie na rynku złota a przede wszystkim srebra, gdzie JPM zbudował gigantyczne pozycje short i teraz musi dostarczać pod nie fizyczny materiał (tender) bo kupujący nie chcą offsetu. Oczywiście mozna powiedzieć, że te ceny kreuje zderzenie popytu i podaży, ale nie o takim popycie i podaży myślimy. To jest gigantyczny popyt czysto spekulacyjny, za którym podaż nigdy nie bedzie mogła nadążyć.
Oczywiście w długim okresie ceny ropy i innych surowców określać będa koszty produkcji i renta różniczkowa, ale tez w dlugim okresie występują
takie elementy jak wpływ kursów walutowych oraz ceny innych towarów - alternatywnych lokat inwestycyjnych. Dlatego też absolutnie nie można pomijać wpływu tych czynników o których wspomniał haael, bo mogą one mieć większy wpływ na cenę ropy niż inne czynniki.
Rynek nie działa w tak prosty sposób jak to jest opisywane w książkach ekonomicznych.
@Adam
OdpowiedzUsuńwarto jednak pamiętać, że do pewnego stopnia wahania cenowe, a przynajmniej ich "amplituda", związane są z górą nadrukowanego pieniądza który zazwyczaj śpi po kątach lecz od czasu do czasu może zostać uruchomiony i podgrzać ceny. nadal jest to gra popytu i podaży, jednak popyt tutaj nie jest związany z faktycznym zapotrzebowaniem na ropę per se, ale ze zmniejszonym popytem na dolara. co zresztą sprowadza się do tego co napisał GTC i haael.
@GTC
Warto więc zastanowić się czemu tak sie dzieje i kto za tym stoi.
IMO nie należy "obwiniać" za to spekulantów i funduszy hedge'ingowych. z "systemowego" punktu widzenia to nagromadzony i uśpiony pieniądz inflacyjny (który w czasie boomu nakręcał giełdowy schemat Ponziego) próbuje się przelać na różne rynki. spekulanci są tylko "środkiem realizacji" tego co nieuniknione w dłuższej perspektywie. podobnie obrót nieruchomościami nie jest winny bańki hipotecznej. aktorzy ekonomiczni reagują na sygnały cenowe które są mocno zakrzywione przez inflację.
komponenta spekulacyjna stanowiła aż 60 % rynkowej (giełdowej) ceny ropy
w "normalnych" warunkach oznaczałoby to, że wg spekulantów albo podaż drastycznie zmaleje, albo popyt znacząco wzrośnie. w "nienormalnych" warunkach puste pieniądze szukają sobie pokrycia w towarach.
Rynek nie działa w tak prosty sposób jak to jest opisywane w książkach ekonomicznych.
właściwie to działa dokładnie tak jak w książkach które podkreślają destrukcyjną rolę bankowości centralnej!
A propo tego czy spekulanci powodują sztuczny wzrost cen ropy.
OdpowiedzUsuńDo przykładu z działkami dopiszmy że każdya produkuje tylko jedną baryłkę, i że produkcja jest w stanbie dzienie wykorzystać tylko 3 baryłki. Cena sprzedarzy ropy wynosi 20$(tak aby czwarty nie był konkurencją). Ropa w przemyśle jest raczej potrzebna i fabrykom opłaci się ją kupować nawet za 71$. (To założenie jest potrzebne gdyby komuś przeszkadzało że koszty determinują cenę).
Teraz spekulant spodziewa się że jeśli kupi ropę za 20$ to uda mu się jąw przyszłości sprzedać drożej.
Kupuje 2 baryłki. Rośnie popyt i do gry wchodzi 4 i piąty działkowiec. cena ropy skacze do 71$ (względnie więcej). Spekulant sprzedaje swoją ropę za 40$.
Spekulant nie dość że spowodował straty u przetwórców/producentów ropy, to jeszcze zaburzył strukturę produkcji. 5 działkowiec zbudował niepotrzebną infrastrukturę.
GTC przecież wiadomo, że 98 procent handlu odbywa się w papierach a nie za baryłki. Pytanie tylko czy w perspektywie 10 lat tak bardzo może to odbiegać od ceny rynkowej.
OdpowiedzUsuńpopyt niefundamentalny (non-commercial) winduje ceny
GTC, przypominam Ci że po stronie kontraktu zawsze stoja dwie strony. ten co sprzedaje papeir i ten co kupuje. Także trudno tu mówić o popycie na ropę.
W 2008 eksoerci szacowali, że przy cenach ropy ponad 100 dolarów za baryłkę , komponenta spekulacyjna stanowiła aż 60 % rynkowej (giełdowej) ceny ropy
Pamiętam. Oglądałem tych ekspertów od giełd. Dawało by to wycene 40 dolarów za baryłkę. Poniżej kosztu wydobycia.
To wtedy też zakupiona na rynku spot ropa była pompowana na wynajęte tankowce i składowana w pewnych pirsach jako zapas, o charakterze czysto inwestycyjnym. Liczono wtedy na poziom 200 dol.
Raj miał trwać wiecznie.. pomylili się. Jak wyglądali potem Ci ludzie chowający ropę po statkach, jak im ropa zanurkowała do 40 dolców?
Oczywiście w długim okresie ceny ropy i innych surowców określać będa koszty produkcji i renta różniczkowa, ale tez w dlugim okresie występują
I oto mi w tym wpisie chodzi. Długi termin. Ruchawki krótkoterminowe sa mało ciekawe.
@sweetrommie
OdpowiedzUsuńnieprawda, że 5 działkowiec zbudował niepotrzebną infrastrukturę bo przecież Ropa w przemyśle jest raczej potrzebna i fabrykom opłaci się ją kupować nawet za 71$.
z tego samego powodu spekulant nie spowodował strat u przetwórców/producentów ropy.
@mantrid
OdpowiedzUsuńFabrykom są potrzebne 3 baryłki dziennie. Strat nie ponoszą, transakcje są dobrowolne. Rozumiem że skoro opłaca się za 70$ zaś cena była 20$ to jest 50$ do wzięcia, zaś ani fabryki ani działkowcy nie mają prawa wyłączności na ten zysk. I raczej pewne że pojawi się więcej fabrykm, tak że w końcu i piąty działkowie wykorzysta zbudowany szyb (a może lepiej byłoby mu sadzić róże?).
No dobra to fabryki (konsumenci) decydują o cenie, przykład z artykułu boryka się z tym samym problemem.
@sweetrommie
OdpowiedzUsuńJeśli fabrykanci zużywają 3 baryłki dziennie, ale spekulant zaczyna kupować dwie kolejne, to owszem cena rośnie, ale równocześnie:
1. Dwie baryłka dziennie lądują w magazynie spekulanta.
2. Fabrykanci zmniejszają ilość kupowanej ropy, bo muszą podnieść ceny swoich produktów, a to skutkuje mniejszą ich sprzedażą, więc powiedzmy ilość kupowanej przez nich ropy spada z 3 baryłek do dwóch.
Jeśli w przyszłości popyt nie wzrośnie, albo wzrośnie po zbyt dużym czasie (magazynowanie kosztuje), to spekulant będzie miał potężną stratę, bo NIGDY nie sprzeda swojej ropy drożej niż go kosztowała.
> Rozumiem że skoro opłaca się za 70$ zaś cena była 20$ to jest 50$ do wzięcia,
Nie - producenci doliczają poniesione w procesie produkcji koszty do ceny swoich produktów. Producenici będą produkować przy każdej cenie ropy - nie ma określonej kwoty "do wzięcia" - po prostu przy wyższej cenie bedą zmuszeni sprzedawać swoje produkty drożej - czyli będą zmuszeni sprzedawać ich mniej.
> No dobra to fabryki (konsumenci) decydują o cenie, przykład z artykułu boryka się z tym
> samym problemem.
Nie - decyduje kombinacja popytu i podaży.
Cholera cytaty miały być kursywą, ale jakoś nie wyszło. Jest prosto i bez cudzysłowów??
OdpowiedzUsuńSorry za utrudnienia.
IMO ropa będzie droższa pomimo braku fundamentalnych powodów. Jedyny powód do wzrostów to spekulacja na tym rynku i krótkie pozycje na indeksach na całym świecie zajęte przez JP Morgana i innych. Jeżeli europa się wybroni to może się uda zbić cenę - ale jeżeli europa się wybroni to zacznie się gra pod poprawę klimatu i wzrost popytu - więc do góry :(
OdpowiedzUsuń