Eksport ropy to ważna pozycja w meksykańskim budżecie. Pemex (Petroleos Mexicanos) to państwowa firma posiadająca monopol na wydobycie ropy i która w samym 2008 roku odprowadziła w podatkach i innych transferach do budżetu 50 mld $. W 2004 roku w Meksyku nastąpił szczyt produkcji ropy naftowej (peakoil) i mimo zabiegów ich produkcja ciągle spada. Wszystko to za sprawą dramatycznego wręcz spadku produkcji z perły w koronie, jak zwykł Pemex nazywać, pola Cantarell. Cantarell swego czasu było drugim polem co do poziomu dziennej produkcji na świecie z poziomem 2,1 mln baryłek dziennie.
Co ciekawe, swój pierwszy spadek zaczęło odnotowywać w 1995 roku. W celu dalszego wzrostu produkcji z pola, zaczęto na największą na świecie skale stosować wstrzykiwanie w pole azotu, co jest jedną z technik EOR (Enhanced oil recovery). Niestety, zastosowanie tej nowatorskiej techniki wydobycia owocuje dziś ogromnym wręcz spadkiem wydobycia, które wynosi 38 procent rocznie. Według szacunków EIA czy IEA średni spadek wydobycia rok do roku powinien się kształtować na poziomie +- 4,5 %. Dla Cantarell spodziewano się spadku około 13 procent ze względu na wcześniej zaimplementowane wstrzykiwanie azotu.
Jednak rzeczywistość okazała się zgoła odmienna; o 40 procentach i produkcji na poziomie 700 000 baryłek nikt nie myślał. Spowodowało to przyspieszone prace nad wstrzykiwaniem azotu w pole Ku-Maloob-Zap (KMZ), które obecnie produkuje około 750 000 baryłek na dzień, a przy 800 000 baryłek jest oczekiwany jego szczyt wydobycia. Zatem niedługo po Cantarell pole KMZ będzie miało swój szczyt.
W roku 2008 struktura produkcji z poszczególnych pól w Meksyku.:
Dziś Cantarell produkuje 700 000 a KMZ ok. 750 000.
To wszystko ma wpływ na poziom eksportu ropy meksyku, który spada w tempie ok. 16 procent rocznie. Meksyk jest jednym z największych ekspertów ropy i szacowało się, że dopiero w roku 2020 przestanie eksportować, ze względu na spadek wydobycia i stanie się importerem netto. Po obecnych wynikach Cantarell, oraz coraz gorszym scenariuszu dla spadku KMZ, eksport może zaniknąć już za kilka lat. Należy tutaj zauważyć, że wpływy z eksportu ropy do budżetu państwa wynoszą 10 procent całego budżetu. Meksyk, tak jak inne kraje eksportujące ropę, to typowy przykład państwa uzależnionego od jej eksportu, jednak jej wydobycie systematycznie spada.
Praktycznie jedynym odbiorcą meksykańskiego eksportu są USA. W 2007 roku meksyk był drugim po kanadzie dostawcą ropy, jednak obecnie przesunął się na trzecie miejsce.
Kanada jednak nie eksportuje do USA netto 2,5 mln baryłek, gdyż żeby zrealizować eksport do USA z piasków roponośnych, sama musi zaimportować około 1 mln baryłek z zagranicznych źródeł. Wydobycie w porównaniu do konsumpcji ropy w Ameryce północnej wygląda następująco:

Jedynymi krajami, którymi USA może zastąpić import z Meksyku to dziś Arabia Saudyjska i Irak. Ale na tamtą ropę jest wielu chętnych... (nawet Polska podpisuje umowy o dostawy gazu z Kataru, co jeszcze nie dawno można było uznać z political fition). W tym kontekście, politykę energetyczną Busha w Iraku zapoczątkowaną w 2003 roku można uznać za dalekowzroczną ;)
Cantarell jest dość wdzięcznym przykładem pola naftowego. Jest usytuowane w obszarze, w którym nie ma dziury informacyjnej, tak jak ma to miejsce na bliskim wschodzie czy w Rosji. Do tego władze są zmuszone do jak największego wydobycia, mimo spadających cen. W tym kontekście możemy poznać rzeczywiste tempo spadku wydobycia pola naftowego po osiągnięciu szczytu i wykorzystaniu EOR. Wyniki są porażające i nawet trudno jest sobie wyobrazić, jednak należy pamiętać, że meksykańczycy stosowali wstrzykiwanie azotu na największą na świecie skale, co znacznie przyspiesza tempo spadku.
Tak czy inaczej Meksyk mówi adios jeżeli chodzi o eksport ropy, a będzie to miało wpływ na cały świat.





Cóż wyżej pupy nie podskoczą z azotem czy bez.
OdpowiedzUsuńZ upływem czasu wygląda na to że wyścig ku Arktyce nabierze tempa.
Myślę że obecnie wielu ludzi na czołowych stanowiskach w departamentach energii zdaje sobie sprawę że ropa kończy się coraz szybciej dlatego widać coraz większe inwestycje w alternatywne napędy. Np. powszechne eklektyczne pojazdy na drogach to już kwestia najbliższych lat. Problemy z wydobyciem sprawią że jak skończy się kryzys ceny ropy znów poszybują a to jedynie przyśpieszy wdrażanie alternatywnych źródeł.
OdpowiedzUsuńPytanie czy w tej Arktyce cośkolwiek jest.. Narazie wszyscy mówią, ale jeszcze nie było ani jednego odwiertu potwierdzającego że tam jest ropa.
OdpowiedzUsuńJa akurat sie bardzo ciesze, bo do osob o skrzywieniu samochodowym po prostu nic nie dotrze -- nie liczy sie to, ze przez samochody miasta puchna, nie liczy sie to, ze idac z dzieckiem trzeba miec oczy dookola glowy, bo krok obok ciagna sie pola smierci (rok w rok ponad 5 tysiecy osob jest zabijanych w Polsce przez kierowcow), nie liczy sie halas, nie liczy sie zatrucie powietrza, nie liczy sie wyzsza temperatura (+4C w miastach) -- liczy sie lokalny komfort (nie mowie osobisty, bo te dolegliwosci dotykaja tez i kierowcow i ich rodziny).
OdpowiedzUsuńLagodny wzrost cen nie wyleczyl "komfortowcow" to moze jak dostana pala cen po lbie, to wreszcie ochlona. Oby... choc jak wiadomo, egoizm i krotkowzrocznosc czlowieka jest nieuleczalne, wiec moga potraktowac to jako cene komfortu i... "a, stac mnie".
PS. "Polecam" (cudzyslow, bo jeszcze nie widzialem, a tylko duzo slyszalem) dwa filmy -- Earth i Home.
OdpowiedzUsuńFakt że Arktyka to może być bita karta nic na pewno jeszcze nie wiadomo.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o komfort i samochody to niestety tu nie tylko komfort wchodzi w gre. Czasem jest to konieczność jeśli trzeba dojechać dopracy np.
I tu powinny wchodzić do akcji środki masowego transportu które powinny przejąć funkcje transportu jednej osoby bez dużego bagażu na miejsce. Niestety póki co w Polsce w tym temacie jest problem. Dobrze dróg nie umiemy zbudować pomimo 40 mld PLN jakie z akcyzy budżet pobiera.
A miejska komunikacja jest w jeszcze gorszym stanie.
Adam: a ja mam takie pytanie: jak ksztaltuje sie zuzycie crude oil - np. ile procent idzie na produkcje paliwa do samochodow, ile zuzywa przemysl chemiczny, ile idzie na ogrzewanie etc.
OdpowiedzUsuńYogos: narzekasz na transport publiczny w Polsce - przyjedz do USA. Tutaj, poza nielicznymi miastami (San fracisco, NYC, Boston) bez samochodu sie zupelnie nie da przezyc, bo transport publiczny w ogole nie istnieje, a odleglosci sa takie, ze do sklepu, banku czy na poczte trzeba jechac - czy sie chce, czy nie.
@ futrzak
OdpowiedzUsuńmiałem gdzieś taki wykres... pojutrze poszukam.. dziś ani jutro juz nie mam czasu :)
@futrzak
OdpowiedzUsuńW USA nigdy nie byłem ale po Europie troszkę jeździłem i raczej porównuje do tych miast.
Ciekawi mnie, czy z powodu kryzysu, czyli mniejszego popytu na ropę, globalny peak oil znów się przesunie o kilka lat.
OdpowiedzUsuńAle to dobrze, wchodzą nowe technologie, zobaczymy, co może wypchnąć benzynę z jej dziś nieocenionej roli paliwa :)
@komunikacja powszechna:
OdpowiedzUsuńco tam USA, sprobujcie pokorzystac z komunikacji publicznej w tych calych ekologicznych i zorganizowanych Niemczech. Mieszkajac poza aglomeracja predzej w piete sie ugryziesz niz gdzies dojedziesz - no chyba ze masz caly dzien na sam przejazd.
Wydaje mi sie ze indywidualnego transportu nie da sie zastapic masowym. No chyba ze marzy nam sie mieszkanie w blokach, jedzenie w stolowkach, wakacje w FWP, innymi slowy zamordyzm uprzemyslowiony.
@Yogos:"Dobrze dróg nie umiemy zbudować pomimo 40 mld PLN jakie z akcyzy budżet pobiera."
OdpowiedzUsuńChyba nie ma co się spieszyć z tymi drogami (i autostradami). Jak tak dalej pójdzie, to nie będą potrzebne (furmanki i rowery mogą jeździć po tym co mamy;)
kubarek,
OdpowiedzUsuńpeakoil moim zdaniem już mieliśmy. cena na poziomi 40 dol za baryłke spowodowała odłozenie projektów gdzie opłacalne były przy poziomi 80 dol o kilka lat.
wszytko to powoduje, że raczej wyższej niż 86 mln baryłek na dzień produkcji juz nie bedziemy miec..
Wielkie brawa dla autora bloga za drążenie tematu peak oil. Przeraża mnie szczerze konsekwencja z jaką media przemilczają realny problem peak oil zajmując się jednocześnie tematami obocznymi i promując kontrowersyjną teorię zmiany klimatu pod wpływem produkcji CO2.
OdpowiedzUsuńMarcin
OdpowiedzUsuńmedia to dziennikarze po dziennikarstwie.
reporterzy z pasją juz dawno nie ma albo wymarli. dziś każdy chce informacji a nie wiedzy... news się sprzedaje.
z czasem się pewnie to zmieni... pewnie właśnie po peakoil, kiedy rzeczywistość nam da w kość. Kryzys zawsze oczyszcza. sęk w tym że kryzys energetycznego jeszcze nie mieliśmy... kiedyś zawsze mieliśmy możliwość przeskoczenia na następny szczebel... z drewna w węgiel, z węgla na rope i gaz... z ropy na co??? technologie powinniśmy juz mieć teraz... a ITER to ciągle melodia w stylu "za 30 lat próbne odpalenie reaktora".
ITER niestety był i będzie drogą zabawką dla paru naukowców. Sama konstrukcja reaktora wyklucza zastosowania masowe - wielkie elektromagnesy nadprzewodzące, ciekły azot do ich chłodzenia i ogromna komplikacja budowy wystarcza by energetykę termojądrową w obecnym kształcie włożyc między bajki. Ponadto nikt sobie jeszcze nie poradził z silnym promieniowaniem neutronowym, które niszczy cały osprzęt niezwykle szybko. Niestety - nikt na białym koniu nie przybędzie z odsieczą....
OdpowiedzUsuń@solaris: liczenie na to, że samochody elektryczne rozwiążą problemy z energią jest analogiczne do oczekiwania, że wymiana rur ze stalowych na PCV zwiększy ilość wydobywanej wody ze studni głębinowej ;)
OdpowiedzUsuńNiestety, jedyne rozwiązanie to nowa metoda pozyskiwania energii u źródła. Na dzień dzisiejszy, wobec nierealności fuzji, wygląda na to, że jedynym realistycznym projektem (ale tylko na kilka dekad) jest wdrożenie reaktorów na cyklu torowym, który oczywiście ma, jak cała energetyka atomowa, liczne wady, ale zaleta taka, że tor jest w ogromnych ilościach dostępny na Ziemi, tani i prosty w wydobyciu i przetworzeniu i nie niesie za sobą ryzyka proliferacji broni masowego rażenia, co jest nieodłącznie związane z oczyszczaniem uranu.
Wyżej pupy nie podskoczymy, a na wysokości pupy jest ekonomia.
OdpowiedzUsuńZwyczajnie mimo postępu technologicznego, produkcja energii elektrycznej w elektrowniach innych niż konwencjonalne jest zbyt droga.
Atomówki są strasznie drogie, te wszystkie elektrownie na źródłach odnawialnych tak samo. Ze dwa lata temu byłem przypadkiem obecny na spotkaniu w dość poważnej firmie która na poważnie rozważała inwestowanie w generatory energii elektryczniej z biomasy. Problem był jeden - kasa. Bez dopłat do hodowli zielska lub bezpośrednio do produkcji, koszt kilowatogodziny był za duży by to ktoś kupił. W Niemczech takich reaktorów jest sporo bo rząd dotuje te uprawy. U nas wtedy nie było dotacji i stały dwa eksperymentalne reaktory. Jak nie ma dotacji to dalej nie ma reaktorów na biomase i tyle.
Nie muszę mówić skąd te dotacje do rolnictwa są brane. Z moich podatków, twoich podatków itd.
A jak nawet kasa się mniej więcej zgadza to są też przyczyny techniczne jak w przypadku wiatraczków. System energetyczny jest bardzo czuły i musi mieć mocy non stop pod dostatkiem bo inaczej musisz odłączać odbiorców. Dlatego IMO wiatraczki nigdy nie będą stanowić dużego % w wytwarzaniu energii w systemie.
@Xyfka:
OdpowiedzUsuńWow. Czytałem o tym , później sprawa przyschła. Czyżby to było realne?? Żeby nam tylko chłopa nie otruli, bo jak znam życie, to na początku będą "przejściowe trudności" i trzeba będzie coś poprawiać.
@Xyfka: hahaha, nowi alchemicy? Perpetuum mobile? Wszystko fajnie, synteza CO2+H2O->MeOH pod wpływem UV, pytanie, skąd wziąć energię na to UV... niech zgadnę... ze spalania MeOH... no bo chyba nie ropy, która się kończy - zresztą bez sensu byłoby chyba spalać ropę żeby robić taką mega okrężną drogą wątpliwy jako paliwo metanol. No tak, ale skoro robimy metanol spalając metanol to jakoś nie widzę możliwości uzyskania zysku energii :D Żeby system był opłacalny, gdzieś musi być źródło energii, a tu go nie ma. Wygląda na kolejną mistyfikację naukowców wyciągających ciężką kasę z grantów.
OdpowiedzUsuńJa tu się produkuję, a jakże szczegółowo i ładnie Doxa zjechał pomysły lubelskich alchemików: http://doxa.blox.pl/2009/07/EROEI-czyli-paliwo-z-powietrza.html
OdpowiedzUsuńMoże i alchemia ale skoro w ZAK mają stawiać instalacje do tego to koleś musi być co najmniej przekonywujący bo przemysł nie wydałby nawet złotówki na bzdury.
OdpowiedzUsuń40 gr za litr benzyny to koło 63 zł za baryłkę benzyny.
Przy obecnych 65 $ za baryłkę ropy byłoby to ekonomicznie opłacalne.
A że się bilans energetyczny nie będzie zgadzać ? Cóż nie takie rzeczy już widzieliśmy. Ludzie są mistrzami marnowania energii.
Poczekamy, zobaczymy a zobaczymy to uwierzymy :)
Za dużo już bajek o genialnych wynalazkach w gazetach było żeby to bez dowodów przyjąć. Najlepiej dowodu w postaci literka taniego paliwa do mojego autka ;D
Ja myślę, że przemysł wchodzi w to z tego samego powodu, co wynalazca - bo będą jakieś dopłaty z budżetu, ewentualnie poręczenia, ewentualnie umorzone kredyty itp.
OdpowiedzUsuńJesli chodzi o peak oil, to ja poki co widze bardzo duze mozliwosci oszczednosci ropy. Wiekszosc zuzywa sie tak naprawde na rzeczy, bez ktorych doskonale mozna by sie obejsc.
OdpowiedzUsuńSam mieszkam na przedmiesciach Warszawy i dojezdzalem do pracy samochodem. Zauwazylem jednak, ze dzieki korkom 15 kilometrowy dojazd samochodem zajmuje mi 60-80 minut, a czasem dluzej. Przesiadlem sie wiec na rower. Dojezdzam w 45-50 minut. Zupelnie za darmo. I ze smiechem mijam te korki pelne luksusiastych samochodow kopcacych litry coraz to drozszej benzyny.
@panika2008
OdpowiedzUsuńW publikacji dziennika nie napisali co bedzie zrodlem ultrafioletu. DOXA zjechal pomysl zakaldajac, ze ultrafiolet ma byc wytwarzany na miejscu i ze do tego potrzebna jest energia. Moge sobie jednak wyobrazic, ze bedzie wykorzystywany ultrafiolet naturalny, czyli po prostu energia sloneczna. Nie mam dostatecznej wiedzy, zeby ocenic, czy jest jej dostateczna ilosc na przemyslowe przeprowadzenie takiego procesu. Moze sie jednak rzeczywiscie okazac, ze cale to przedsiewziecie jest lipne i jego celem jest np. unikniecie oplat za produkcje CO2. W tekscie "Dziennika" jest bowiem napisane o umowie na sprzedaz CO2 przez elektrocieplownie Lublin-Wrotki.
@TJŁ
OdpowiedzUsuńProblem był wielokrotnie wałkowany na forach typu LATOC czy The Oildrum. Mistrzami fotosyntezy są pewne algi (wybacz brak konkretów - nie mam czasu szukać źródeł) dające do 60% węglowodorów w biomasie, rozmnażają się szybko, mają małe wymagania bytowe. Amerykańska firma biotechnologiczna rozwinęła metodę hodowli tych alg w warunkach - uwaga !! - dużego nasłonecznienia na pustynii w rurach z PCV. Generalnie mimo wykorzystania optymalnego organizmu i optymalnego nasłonecznienia, proces tworzenia biomasy, pozyskiwania oleju do produkcji substytutu ropy, dalsze przetwarzanie plus koszta eksploatacji powodowały że baryłka ropy z takiej hodowli kosztowała nieco ponad 200$. Teraz wracając do Prof. Nazimka - nasłonecznienie w Polsce jest dużo gorsze niż na pustynii w Kalifornii. Dopóki nie pojawi się jakiś rzetelny artykuł podający dokładne wyliczenia ekonomiczne oraz zarys metody Pana Profesora nie można brać tych doniesień na poważnie. Albo znów okazało się, że dziennikarz był humanistą (równoznaczne w Polsce z pojęciem ograniczony umysłowo) i nie zrozumiał o czym mówiono, lub Pan Profesor jest fantastą. Termodynamiki nie da się bowiem obejść a ja za Chiny Ludowe nie widzę w tej rewolucyjnej metodzie gdzie jest źródło energii ???
@ marcin
OdpowiedzUsuńLatoc, TOD.... hmmm. czy kolega marcin odwiedza czasami peakoil.pl?
a źródło energii??? pewnie z grantów :D
ogólnie.
chciałem napisać krótki wpis o tych szarklatanach ale zdaje się ze zanim bede miał trochę czasu wy juz wszytko powiecie w komentarzach :/ :D
@Adam Duda
OdpowiedzUsuńGłównie podczytuję źródła angielsko i niemieckojęzyczne. Na peakoil.pl zaglądam ale się nie udzielam w dyskusji - wychodzę z założenia, że najpierw trzeba mieć cos interesującego do powiedzenia. Zatem dużo milczę ;-).
@marcin: algi, o których wspominasz (te o b. dużej zawartości olejów z długimi, prostymi, nasyconymi łańcuchami węglowodorowymi), rozmnażają się bardzo wolno, niestety. Te, które mnożą się szybko i są trwałe w środowisku, niestety, nie zawierają więcej, niż 20-25% olejów. Jest to z tego, co wiem, główna przeszkoda na drodze do komercjalizacji tej technologii. Kombinują z modyfikacjami genetycznymi, ale to już dobre 10 lat, jak im nic nie wychodzi. No, jak będzie 10-20 lat po peak oilu i ropa będzie trwale, wyraźnie droższa, niż dziś (np. 2 czy 3 razy), to się może opłacać hodować te dające 20-25% oleju. Teraz jeszcze nie. Poza tym koszt kapitałowy jest ogromny, bo one wymagają chociaż minimalnej czystości, a wtedy wchodzimy w tematy zabudowywania tysięcy hektarów ziemi betonowymi zbiornikami...
OdpowiedzUsuń@Adam:
OdpowiedzUsuńJa również poproszę (i przypomnę :) ) o wykresie użycia ropy.
@wszyscy:"krytyka Nazimka z pozycji termodynamiki"
OdpowiedzUsuńZaraz, zaraz. Owszem na tym procesie będzie się tracić (jak w każdym procesie), ale chodzi o to, że my (Polska) możemy spalić dużo węgla, żeby uzyskać trochę paliwa. Wszystko zależy od porównania kosztów i dostępności tych alternatywnych źródeł PALIWA. Z pozycji termodynamiki można każdy proces produkcji energii skrytykować (np. elektrownie atomowe), bo też sie na tym "traci". Zasada jest taka, żeby "tracić" te formy energii, które są nam niepotrzebne (uran), a uzyskać formę, którą pożądamy (prąd). Prosty przykład: gdyby udało się ze spalanie 1 tony węgla (za 400 PLN) uzyskać 100 kg substytutu benzyny (za 450 PLN) przy okazji pozbywając się CO2, to proces może okazać się opłacalny. Oczywiście to może być opłacalność spowodowana tylko i wyłącznie pokrętnymi przepisami prawa (kary za CO2, podatki, akcyza) i względnymi kosztami uzyskania energii z węgla i ropy. Porównania do biopaliw są nietrafione, bo biopaliwa zabierają nam żywność, która jest bardziej potrzebna niż inne formy potencjalnych źródeł energii (uran/węgiel/ropa/wiatraki/ogniwa słoneczne)
Akurat algi nie konkurują o pola uprawne z żywnością więc kierunek myślenia jest słuszny. Problem z prof. Nazimkiem (lub redaktorem co pisał o metodzie) jest taki, że nie podaje źródła energii do procesu. w notce prasowej jest coś o fotosyntezie więc stąd porównanie z przemysłową hodowlą alg, które energię czerpią z kosmosu ;-). I mimo to, że algi mają energię za darmo, to i tak się nie opłaca robienie z nich paliwa. Wszystko kładą koszty obsługi instalacji - jak słusznie powiedział Panika2008 - mówimy o tysiącach hektarów terenu (kwestia skali jest tu szczególnie istotna).
OdpowiedzUsuń@Panika2008
O algach czytałem już ze dwa lata temu więc nie jestem całkowicie pewien danych liczbowych, poza tym dane firmowe są zawsze w różowych kolorach przedstawiane, ale pomijając szczegóły techniczne wniosek jest jeden - nakład pracy i środków jest tak duży, że przy obecnych cenach ropy produkcja jest nieopłacalna. Ciekaw jestem tylko jak prof. Nazimek chce pobić algi w procesie fotosyntezy ?
powiem tylko tyle, że to niesamowite, że przy obecnym praniu mózgów przez media i siebie nawzajem są jeszcze ludzie, którzy nie tylko widzą problem, ale i dyskutują bez oderwania od rzeczywistości i mają porządną garść konkretnych informacji... jestem akurat inżynierem i pracuję w poważnej firmie (jest nas ponad 2000 osób), w której wdrażane jest wiele nowoczesnych technologii i ogólnie jesteśmy dość mocno do przodu. a jednak, mimo tego, nasi technicy wszyscy zgodnie uważają, że nie ma żadnego zagrożenia, żadnego problemu, ilość energii łatwej do pozyskania i wykorzystywania jest nieograniczona... takie jest pojęcie nawet wśród ludzi wykształconych i obeznanych.
OdpowiedzUsuńfajny dobry post - dzieki!
OdpowiedzUsuń