Pod ostatnim wpisem o portalu hiperwyzysk.pl rozgorzała dyskusja. Nic dziwnego. Włożenie kija w mrowisko i porządne nim potrzęsienie zawsze powoduje wzburzone emocje. Zresztą delikatna prowokacja zawsze jest wskazana. W końcu, żeby wyjść poza schemat coś nas musi poruszyć żeby zastanowić się nad pewnymi sprawami na nowo, czy w wręcz w ogóle coś przemyśleć.
W tym wzburzeniu jednak, powiedzieliście że gardzę ludźmi pracującymi najemnie, że stoję po jakiejś stronie barykady itd. Nic bardziej mylnego, tym bardziej, że sam pracuje m.in jako pracownik najemny.
Sęk jednak w tym, że dla mnie nie ma znaczenia jak kto na jakich zasadach pracuje. Etat, własna działalność, umowa zlecenie czy o dzieło, rolnik... w gruncie rzeczy te podziały są zupełnie sztuczne i stworzone li tylko przez system prawny. Jeżeli o mnie chodzi, to nie miałbym nic przeciwko temu, że zlikwidować te wszystkie formy i zostawić tylko własną działalność. Niech każdy prowadzi swoją własną firmę i wystawia za swoje usługi co miesiąc fakturę. Czym by się to różniło? Niczym, tylko sposobem liczenia i odprowadzania podatków. Ucieklibyśmy od dyskusji, kto po czyjej stronie stoi i mielibyśmy jedną stronę. Stronę ludzi procujących i wymieniającymi się owocami swojej pracy. Tak było na samym początku istnienia ludzkości i tak jest teraz. Kodeksy, prawo pracy itp regulacje to tylko kurz, który osiadł na tej mechanice wymiany dóbr i usług, nakładający na nas pewne ramy działania i dzieli. Dzieli na na "jakieś" strony, gdy tymczasem strona jest jedna.
W komentarzach pojawiła się oczywiście kwestia, że strona wyzyskiwana nie ma wyboru. Że jest przymuszona sytuacją materialną itd, a wyzyskujący ją skrzętnie wykorzystuje karząc zostać po godzinach. Że wyzyskujący łamie prawo pracy, że kontrole nic nie robią itd. Otóż należy się zastanowić, dlaczego tak jest. W normalnych warunkach pracownik najemny (jeżeli mamy tak go nazywać), powinien kopnąć ten cały interes i poszukać sobie innego zajęcia, gdzie traktowano by go w sposób bardziej dla niego odpowiedni. Mówicie, że przecież dookoła wszędzie jest tak samo. Ano właśnie.. I jaki z tego wniosek wyciągacie? Że wyzysk, że źli ludzie, że okrutni, że kontrole są do niczego itd. Tymczasem jest to ewidentny sygnał ekonomiczny, że na danym terenie wyśrubowane prawo pracy lub co prędzej wysokość płacy minimalnej nie pozwala przedsiębiorcom (czyli tej niby drugiej stronie barykady) zarabiać. Bo czymże jest zostawanie na bezpłatnych godzinach, czy świadome zaniedbanie BHP jak sposobem na rzeczywiste obniżenie płacy? Każde takie działanie, które nazywacie "wyzyskiem", jest właśnie sposobem na obejście płacy minimalnej, czegoś co jak wcześniej wspomniałem, sztucznie narzucone na relacje między ludzkie. Oczywiście to się może nie podobać, ale jest to próba wyegzekwowania prawa ekonomicznego (naturalnego), ponad prawo stanowione.
Już czekam, jak mi powiecie, że ktoś zarabia bardzo dużo, a płaci mało, że wykorzystuje sytuacje w regionie w którym jest wysokie bezrobocie etc. Cóż... życie to nie bajka i nigdy nią nie było. Gwarancja pracy była tylko za komunizmu. Brak pracy w normalnej gospodarce to sygnał ostrzegawczy. Albo znajduje się na pustyni i nikt nie potrzebuje moich usług, albo muszę coś zrobić żeby moje usługi były potrzebne.
Na ten stan rzeczy nie ma się co obrażać. Trzeba wyciągać wnioski.
[youtube:http://www.youtube.com/watch?v=r5tW9fekzJo]
to moze ja zaczne....
OdpowiedzUsuńkrzyczycie, ze pracodawca Was wyzyskuje ... a moze jest tak, ze on wcale nie zarabia wiecej niz Wy, moze nawet doklada do biznesu.
do wszystkich, bez wyjatku: w tej chwili zarabiasz dokladnie tyle ile jestes wart. a jesli uwazasz, ze jestes wart wiecej, to to udowodnij - znajdz kogos kto Ci zaplaci wiecej albo zaloz wlasna firme i zarabiaj dzieki niej.
Adam:
OdpowiedzUsuń"Niech każdy prowadzi swoją własną firmę i wystawia za swoje usługi co miesiąc fakturę. Czym by się to różniło? Niczym, tylko sposobem liczenia i odprowadzania podatków."
Pracowalam w ten sposob w Kalifornii przez 3 lata. Tam sie da, bo po pierwsze nie musze miec faktury za byle gowno (wystarcza zwykly rachunek czyli bill ze sklepu), po drugie podatek odprowadzam kwartalnie, po trzecie uslugobiorca zobwiazany jest zaplacic w terminie 33 dni (jesli nie zaplaci roszczenia do sumy ponizej $10 000 sa zalatwiane od reki w small claims court i dlatego placa z reguly na czas). Ksiegowy czy biuro rachunkowe jest potrzebny tylko przy zeznaniu rocznym, a i to nie, jesli nie mamy zbyt duzego biznesu.
Na dodatek nie trzeba rejestrowac zadnej dzialanosci - po prostu sklada sie zeznanie podatkowe na konkretnym formularzu tj. 1099. TYLE.
Jak to wyglada w Polsce, wiadomo.
"Bo czymże jest zostawanie na bezpłatnych godzinach, czy świadome zaniedbanie BHP jak sposobem na rzeczywiste obniżenie płacy? Każde takie działanie, które nazywacie „wyzyskiem”, jest właśnie sposobem na obejście płacy minimalnej, czegoś co jak wcześniej wspomniałem, sztucznie narzucone na relacje między ludzkie. Oczywiście to się może nie podobać, ale jest to próba wyegzekwowania prawa ekonomicznego (naturalnego), ponad prawo stanowione."
Wszystko to piekne, tyle ze zauwaz, ze pracodawcy obnizaja koszty placy na pracownikach. Dlaczego? Bo tak jest najlatwiej, bo oni nie maja sie jak bronic i postawic. Pracodawcy nie zwracaja sie ku rzeczywistemu sprawcy ich klopotow czyli administracji panstwowej i rzadowi. Bo to jest trudniejsze i bardzo ryzykowne.
I tutaj teoria rozmija sie z rzeczywistoscia.
Rozmija sie tez na innym etapie. W XIX wieku gdy ograniczenia panstwowe na wlascicieli fabryk i innych biznesow byly w zasadzie zadne (zero plac minimalnych!), pracownicy najemni tez byli wykorzystywani. Pracowaly dzieci, pracowali dorosli, 7 dni w tygodniu po 12 godzin, a zyli ledwo na granicy egzystencji. Zmiana nastapila dopiero po masowych strajkach w USA. Dlaczego? Bo dopiero wtedy pracodawcy zostali postawieni pod sciana.
Powiadasz, ze
"Brak pracy w normalnej gospodarce to sygnał ostrzegawczy. Albo znajduje się na pustyni i nikt nie potrzebuje moich usług, albo muszę coś zrobić żeby moje usługi były potrzebne."
A co moga zrobic ludzie, ktorzy caly dzien zasuwaja za miske strawy i ledwo stac ich na zarcie i kupienie jednej koszuli na grzbiet? Oni sie nie wyksztalca ani nie przekwalifikuja, oni nie maja pieniedzy nawet na przemieszczenie sie na wiekszym dystansie do miejsca, gdzie praca jest. Jak myslisz, skad sie brala potworna bieda w takich panstwach jak Brazylia, Boliwia, Peru, Indie? Ba, nawet teraz w stolicy Peru Limie 80% ludzi zyje w slumsach bez drog, wody biezacej, elektrycznosci. To sa ci "szczesliwcy" ktorym udalo sie dotrzec do miasta, gdzie mowiono, ze jest praca. No i jest - raj dla pracodawcow - zero placy minimalnej... ale z tego co placa, ledwo starcza na zarcie.
Oczywiscie, mozna zamknac oczy i powtarzac mantre pt. "zrob cos ze soba, rozejrzyj sie gdzie jestes potrzebny, podnies swoe kwalifikacje".
Tyle, ze od tego rzeczywistosc sie nie zmienia. Tj. zmienia sie, ale w taki sposob, ze niewielki bogaty procent spoleczenstwa musi stawiac mury i zasieki pod pradem zeby sie bronic przed "niekonkurencynymi" i "narzekajacymi" pracownikami najemnymi.
Takze, Adamie, radze udac sie w podroz i odwiedzic panstwa, w ktorych panuja tak pozadane przez Ciebie warunki i zobaczyc samemu, jak tez twoja teoria wyglada w praktyce. Bez tego zostaniesz na zawsze teoretykiem, starajacym sie zaklinac rzeczywistosc i klepac w nieskonczonosc "ekonomiczne" mantry.
Idziesz sobie ulicą, a tu jakiś facet strzela Cię w twarz i zaczyna Cię okładać. Powinien mieć do tego prawo bo to przecież prawo naturalne, silniejszy może robić to co mu się podoba. Nie pasuje Ci? Ćwicz więcej, trenuj sztuki walki... Jesteś za stary, chory itp. trudno twój problem. "Cóż… życie to nie bajka i nigdy nią nie było." Co to ma wspólnego z tematem? Ano to, że jakieś regulacje w życiu są chyba jednak potrzebne. Gdzie jest to całkowicie liberalne państwo bogatych ludzi?
OdpowiedzUsuńTrzeba by wyłączyć prąd na 10 lat żeby jakieś 20% ludzi to zrozumiało co piszesz.
OdpowiedzUsuńCoś takiego jak "etat" zepsuło ten pozytywny zew przedsiębiorczości, który człowiek ma wrodzony a już całkowicie zabrało "etatowcom" odpowiedzialność.
Do tego doszło prawo pracy, które odpowiedzialność przejmuje.
pozdrawiam serdecznie
etatowiec (na razie) Michał
Futrzak wypowiedziała się tak ładnie, że tylko chylę czoła i podpinam się do jej opinii :). Ciekaw jestem odpowiedzi Autora :).
OdpowiedzUsuńWiesz jakos nie jestem do konca przekonany czy to placa minimalna tak strasznie nie pozwala sie biznesowi w Polsce rozwinac tym bardziej ze w wiekszosci krajow UE jest ona znacznie wyzsza i jakos malo kto narzeka(jakos w UK nie slysze narzekan na zawyzona place minimalna a bywa nawet ze optuje sie za jej podniesieniem).Placa co jest truizmem jest pochodna wydajnosci a ta mimo iz ludzie w PL pracuja znacznie ciezej niz na Zachodzie jest niezbyt wysoka.Wynika gto jednak zwyczajnie z tego iz w Polsce w wiekszosci firma zarzadzanie nie istnieje(porownuje do UK oraz paru znanych mi firm niemieckich).W Polsce to tylko rozwlekle procedury pisane na pokazowke dla klientow ale na co dzien i tak to wszystko jedna wielka improwizacja.Ale ja sie pytam czy to wina pracownika czy kierownictwa ze praca jest zle zorganizowana,osprzetowanie kiepskie a struktura firmy niezyciowa?Oczywiscie bywaja firmy-wyjatki w ktorych wszystko chodzi jak zegarek ale to wyjatki wlasnie i one rynku pracy nie dominuja.W UK widze ze jak sie w ktorej firmie Polak dostanie gdzies do zarzadzania to zaraz tez takie typowo polskie chocki-klocki zaczynaja sie dziac i prowizorka oraz wyzysk zaczynaja sie panoszyc-smutno to mowic ale balagan i wyzysk to NIESTETY nasza cecha kulturowa.Dobrze wiesz Adamie ze istnieje kapitalizm anglosaski,jest niemiecki(renski)czy tez japonski i jest tez NIESTETY kapitalizm polski nie na darmo zwany przez wielu kapitalizmem kolesiow czy neofeudalizmem-te okreslenia nie wziely sie znikad.
OdpowiedzUsuńCzasami, zwłaszcza gdy tak poczytuję se-sobie opinie rożnych osób, to nie mogę się oprzeć pewnej konstatacji. Ot, takiej mianowicie: Polacy to naród wiecznie narzekający, szukający usprawiedliwienia swoich klęsk, niedoli w postępkach innych - nigdy własnych.
OdpowiedzUsuńFutrzaku, lubię Cię, ale nie mogę się powstrzymać, wybacz...
"Rozmija sie tez na innym etapie. W XIX wieku gdy ograniczenia panstwowe na wlascicieli fabryk i innych biznesow byly w zasadzie zadne (zero plac minimalnych!), pracownicy najemni tez byli wykorzystywani. Pracowaly dzieci, pracowali dorosli, 7 dni w tygodniu po 12 godzin, a zyli ledwo na granicy egzystencji. "
A po wprowadzeniu płacy minimalnej znaczna część umarła by z głodu, bo została by zwolniona. Futrzaku, Ty chyba nie jesteś taka?
"Wszystko to piekne, tyle ze zauwaz, ze pracodawcy obnizaja koszty placy na pracownikach. Dlaczego? "
Naprawdę? To wytłumacz mi proszę czemu aż do 1930 (wprowadzenie płacy minimalnej) jakość i długość życia przeciętnego amerykańskiego robotnika cały czas rosła? Odpowiedź: bo nie masz racji.
"Jak myslisz, skad sie brala potworna bieda w takich panstwach jak Brazylia, Boliwia, Peru, Indie?"
Zapewne z powodu wprowadzenia minimalnej płacy, która występuje we wszystkich ww krajach. :))
No dobrze, Panowie (i Panie) a teraz chcę zadać takie pytanie:
czy pracownik który kradnie, pije w trakcie pracy, oszukuje, okłamuje kierownika, który jest bumelantem (stare, dobre komusze określenie) jest godzien takiej samej pogardy co pracodawca łamiący KP (Kodeks Pracy)? Czy dialektycznie uznamy go za kogoś (mimo wszystko) lepszego?
@Piotr34
OdpowiedzUsuńCos jest na rzeczy. Niedawno rozmawialem z kumplem, ktory podziwial sposob wymiany torowiska londynskiej kolei. Wniosek wyciagnal jeden, iz pomimo posiadania przez nas wysokiej etyki pracy (ja to nazywam scheda po bezrobociu w Polsce) to jednak organizacyjnie lezymy. No przeca nawet chinczyki sie u nas wylozyli :)
@futrzak: Co prawda nie jestem autorem, lecz osobiście cokolwiek męczą mnie teksty o "nieludzkim wyzysku dziewiętnastowiecznego kapitalizmu". Nie neguję powodów zmiany, ani tego, że ludzie ci żyli jak żyli.
OdpowiedzUsuńJedyne o co mi chodzi to perspektywa.
Zauważ, że owe strajki (i czyż to nie ciekawe, że rozgorzały najbardziej właśnie w USA?) nie wybuchnęły od razu. Początkowo nikomu nie przeszkadzało, że pracuje w reżymie 6/12 (z niedzielami cokolwiek lekuchno przegiąłeś - nie było to powszechne), ani to, że jego dzieci też pracują. A działo się to dlatego, że przed tym "straszliwym i krwiopijczym" kapitalizmem we wszystkich krajach Europy był *FEUDALIZM*, który pod względem "prawa pracy" był *JESZCZE GORSZY*.
Ludzie spieprzali z wioch do miast jeżeli tylko mogli. I robili to bo w mieście pracowało się "TYLKO" 12 godzin i w dodatku w niedzielę to szedłeś na mszę, a cała reszta dnia była WOLNA. Nie do pomyślenia wcześniej!
To jest właśnie owa perspektywa o którą mi chodzi.
Dzieciaki i wcześniej zapieprzały w polu pomagając rodzicom. Ówczesny kapitalizm nie był jakąś regresją w tym względzie - wręcz przeciwnie! Przez to, że ludzie pracowali "tylko" 12 godzi to mieli jeszcze "całe" 4 godziny dziennie aby "knuć" i dążyć do dalszego poprawiania swojego bytu.
Pewnie - z *dzisiejszej* perspektywy ówczesny kapitalizm jawi nam się jako nieustający koszmar. Tyle, że my *przywykliśmy* do pracy w reżymie 5/8. Jeżeli (w jakikolwiek sposób) narzucić by reżym 1/4 to też po pewnym czasie ludzie stwierdziliby, że "w XXI wieku to panował WYZYSK - ludzie pracowali przez prawie cały tydzień!".
Zaś co do obniżania kosztów przez pracodawców kosztem pracowników... Wybacz - pracodawcy nie mają za bardzo pola manewru. Nie mogą "obrócić się przeciwko administracji" (jak to dość zabawnie ująłeś) z tej dość prostej przyczyny, że za nią stoi państwowy *APARAT PRZYMUSU*. Nie masz opcji "nie płacę podatków". No sorry.
I jeszcze jedna rzecz, o której wspomniałeś, a która też mnie niemożebnie wkurza z racji perspektywy.
Akurat z racji wykonywanego zawodu (bo jestem pracownikiem najemnym) sporo podróżuję. Na koszt mojego obecnego pracodawcy było mi dane zwiedzić już wszystkie zamieszkane kontynenty. I wiesz co zauważyłem?
Tak - są kraje, gdzie ludzie pracują "za miskę strawy". Znam np. kilku całkiem niezłych informatyków z Indii, których miesięczna pensja to mniej-więcej 300$. Zupełne grosze - prawda? Jak się weźmie pod uwagę, że informatyk podobnej klasy na zachodzie zarabia mniej-więcej 100k $ rocznie.
Tylko wiesz co jest dla nich alternatywą dla owej pracy za 300$? Praca za 30$ przy hasaniu ze słoniem po okolicznej dżungli.
I tu jest pytanie - czy firma dając im "miskę strawy" za dzień pracy ich wyzyskuje, czy nie? Jeżeli "tak" to powiedz mi *PO CO* firma miałaby przenosić produkcję tam gdzie ma niższe koszty? Jeżeli "nie" (bo alternatywą do owej miski jest nic) to w ogóle nie ma tematu.
Tak, jak mówiłem - wszystko jest kwestią perspektywy.
@Futrzak:
OdpowiedzUsuńWłaśnie wpisałem pod poprzednim wpisem, że Adam Duda "odkrył", że nigdy nie było wyzysku odkąd zniesiono niewolnictwo. A przecież przeczy to danym historycznym. To co on pisze ma wiele wspólnego z głęboką wiarą o doskonałości wolnego rynku. Jak coś się psuje, to na pewno za to jest odpowiedzialne państwo.
Co nie zmienia faktu, że finansowanie portali o których była mowa za tak grube pieniądze, w dodatku nie działa mi to dobrze pod Linuxem, to jest jakaś pomyłka.
@mak
OdpowiedzUsuń"A po wprowadzeniu płacy minimalnej znaczna część umarła by z głodu, bo została by zwolniona. Futrzaku, Ty chyba nie jesteś taka?"
A mnie się wydaje, że co najwyżej albo spadł zysk albo wzrosła cena produktu wytwarzanego przez tych pracowników. Skoro wszystkim trzeba płacić minimum tyle, to wszyscy "przestają się opłacać". Zatrudnienie mniejszej liczby nie sprawi, że zaczną się opłacać. Chyba, że będą pracować x razy więcej. Natomiast wydaje mi się, że wprowadzenie płacy minimalnej zbiegało się w czasie z ustaleniem określonej długości tygodnia pracy...
"Naprawdę? To wytłumacz mi proszę czemu aż do 1930 (wprowadzenie płacy minimalnej) jakość i długość życia przeciętnego amerykańskiego robotnika cały czas rosła?"
Pytanie, czy po 1930 spadała lub nie rosła szybciej?
To, że ktoś był w 1930 w, na owe czasy, nędzy nie znaczy, że był w gorszej sytuacji niż ktoś w nędzy w 1500... Postęp w rolnictwie, technice, medycynie etc. swoje zrobił.
A generalnie pracodawcy obniżają koszty wytworzenia produktu w ogóle na czym się da. I pracownik jest tego elementem. To dość racjonalne i ciężko zaprzeczyć...
"czy pracownik który kradnie, pije w trakcie pracy, oszukuje, okłamuje kierownika, który jest bumelantem (stare, dobre komusze określenie) jest godzien takiej samej pogardy co pracodawca łamiący KP (Kodeks Pracy)?"
Oczywiście, że jest godzien takiej samej pogardy.
Tyle, że taki pracownik zostanie zwolniony, często z wilczym biletem, po kilku dniach, natomiast właściciel nie wypłacający pracownikom pensji nie zostanie wywłaszczony oraz nie dostanie zakazu zakładania kolejnych firm ;-). A z linku piotr34 wynika, że takich ludzi trochę jest...
@knt,
OdpowiedzUsuń"A mnie się wydaje, że co najwyżej albo spadł zysk albo wzrosła cena produktu wytwarzanego przez tych pracowników. Skoro wszystkim trzeba płacić minimum tyle, to wszyscy „przestają się opłacać”. Zatrudnienie mniejszej liczby nie sprawi, że zaczną się opłacać. Chyba, że będą pracować x razy więcej. Natomiast wydaje mi się, że wprowadzenie płacy minimalnej zbiegało się w czasie z ustaleniem określonej długości tygodnia pracy…"
Według mnie nie masz racji. Akurat to Ford (na długo przed wprowadzeniem płacy minimalnej). wprowadził ośmiogodzinny dzień pracy. Zyski wzrosły wtedy (XIX wiek) w sposób olbrzymi. Ceny spadały lub utrzymywały się na tym samym poziomie (to okres deflacji).
"Pytanie, czy po 1930 spadała lub nie rosła szybciej?
To, że ktoś był w 1930 w, na owe czasy, nędzy nie znaczy, że był w gorszej sytuacji niż ktoś w nędzy w 1500… Postęp w rolnictwie, technice, medycynie etc. swoje zrobił."
Postęp który właśnie najlepiej rozwija się w systemie wyzysku... ups. kapitalizmu. Co do wzrostu:
wg obliczeń Geary-Khamisa od 1870 do 1900 PKB USA urosło ponadtrzykrotnie, a od 1973 do 2003 tylko o dwa kuma (jak mówił tow. Gomułka) 4.
"Tyle, że taki pracownik zostanie zwolniony, często z wilczym biletem, po kilku dniach, natomiast właściciel nie wypłacający pracownikom pensji nie zostanie wywłaszczony oraz nie dostanie zakazu zakładania kolejnych firm ;-) . A z linku piotr34 wynika, że takich ludzi trochę jest…"
Przesadzasz. Tak było za czasów dbającej o robotników komuny (wilcze bilety dla działaczy).
Ja Cię rozumiem ale powiem szczerze: teraz odbieram nadgodziny za taką 12-godziną harówkę (jak w XIX wieku) i wiem że spotka mnie za to nagroda.
Nie od szefa (bo o nim mam niskie zdanie) ale od siebie samego (poczucie wartości). To jest poczucie dobrze spełnionej oraz sumiennie wykonanej roboty.
To najwyższa wartość jaką może otrzymać człowiek.
Wyżej jest tylko rodzina.
Dziwna sprawa, bo ktos ;-) wczoraj nawolywal, ze jak sie cos pracownikowi nie podoba, to ma isc do sadu.
OdpowiedzUsuńTymczasem wlasnie kontrole, prawo pracy, i inne tego typu instalacje, powoduja przedrozenie calego systemu, za ktory musi zaplacic (czyli odpracowac) pracownik. To kto tu jest wyzyskiwaczem?
Portal, na ktorym mozna sie wyzalic (kurcze, czy ja powyzej wlasnie donioslem na System? ABW czuj-duch!) jest duzo tansza forma kontroli, bo umozliwia skuteczne (!) publiczne (!) napietnowanie firmy.
Sady nie sa tanie, skuteczne, ani sentencja nie jest publiczna (upubliczniana).
No to kto tu jest realista, czy doroslym?
@mak - własnie taka postawa - stawianie poczucia obowiazku jako nagrody za pracę - jest cynicznie wykorzystywana pzrez korporacje. Bo skoro już masz swoją nagrodę (poczucia spełnienia obowiazku) to nie ma przecież potzreby ci płacić więcej, czyż nie?
OdpowiedzUsuńZnam takiego kierownika. I powiem ci, że praca tam najbardziej przypomina obóz pracy przymusowej - do zaje...nia, ku chwale korpo!
Niestety w obecnych wypaczonych czasach, nie można sobie nawt pozwolić do końca na poczucie spełnionego obowiązku - bo stawiasz się od razu w pozycji frajera, którego odpowiednio manipulując (jak myslisz, czy Twoi szefowie nie jeżdzą na szkolenia jak to robić? uwierz, jeżdzą, a jak maja MBA to już są zaprogramowani) mozna wycisnąc jak cytrynę a to co zostanie wyrzucić.
Jednak żeby uprzedzic - chyba wiem co masz na mysli. Ja też staram się żeby moja "karma" się nie popsuła. Ale uważaj - od pomagania do bycia wykorzystywanym jest bardzo blisko. A przecież nie chcesz być zrobiony w balona, nie?
"Postęp który właśnie najlepiej rozwija się w systemie wyzysku… ups. kapitalizmu. Co do wzrostu:
OdpowiedzUsuńwg obliczeń Geary-Khamisa od 1870 do 1900 PKB USA urosło ponadtrzykrotnie, a od 1973 do 2003 tylko o dwa kuma (jak mówił tow. Gomułka) 4."
Lata 1945-73 wyciąłeś, bo Ci do teorii nie pasowało?
Niestety wyznajesz powszechne niezrozumienie czym prawo naturalne jest. Ale to normalne, nawet wiki bladzi - http://pl.wikipedia.org/wiki/Prawo_natury
OdpowiedzUsuńPrawo natury jest prawem jakie obowiazuje w przyrodzie, na przyklad ze silniejszy zjada slabszego.
Grupa pewnych filozofow postawila swiat na glowie, szukajac w naturze uzasadnienia do przypisania czlowiekowi pewnych praw - np do ochrony zycia czy godnosci. To byl genialny wykret - ktos zapytal 'no a na czym opierasz prawo czlowieka do tego czy tamtego?' i kolesie odpowiedzieli 'to jest prawo wynikajace z natury, przyrodzone czlowiekowi!'.
A tymczasem w naturze tych praw nie ma. Dostaniesz w twarz i albo ochronisz sie sam i oddasz, albo pobiegniesz na skarge na paly.
Powtarzam, koncepcja 'prawa naturalnego' jest wyssana z (brudnego) palca.
Tu masz moj wyczerpujacy wpis na ten temat - http://slomski.us/2010/05/16/prawo-naturalne/
Doxa, mgr filozofii ;)
@mak:
OdpowiedzUsuń"„Wszystko to piekne, tyle ze zauwaz, ze pracodawcy obnizaja koszty placy na pracownikach. Dlaczego? ”
Naprawdę? To wytłumacz mi proszę czemu aż do 1930 (wprowadzenie płacy minimalnej) jakość i długość życia przeciętnego amerykańskiego robotnika cały czas rosła?"
Powyzsze zacytowane przez Ciebie zdanie wyrwales z kontekstu. Mowilam o sytuacji w Polsce teraz.
@Nikodem:
"Zaś co do obniżania kosztów przez pracodawców kosztem pracowników… Wybacz – pracodawcy nie mają za bardzo pola manewru. Nie mogą „obrócić się przeciwko administracji” (jak to dość zabawnie ująłeś) z tej dość prostej przyczyny, że za nią stoi państwowy *APARAT PRZYMUSU*. Nie masz opcji „nie płacę podatków”. No sorry."
Alez jak to nie. Oczywiscie ze sa, o czym juz pisalam. Pracodawca moze przestac prowadzic swoj biznes i wziac sie za co innego. Moze wyemigrowac (podobnie jak pracownik). Moze zaczac lobbowac w rzadzie.
To wszystko jest przeciez wybor :) wg autora bloga.
Podobnie, jak pracownik moze wybrac niepracowanie u nieuczciwego pracodawcy. Ojej, no co najwyzej umrze z glodu on i jego rodzina. Pracodawca tylko pojdzie siedziec do wiezienia...
@kujawianin:
tak, finansowanie tego z pieniedzy unijnych to jest zupelnie inna sprawa.
@Maciej:
"„Pracowalam w ten sposob w Kalifornii przez 3 lata. Tam sie da…Jak to wyglada w Polsce, wiadomo.” No i sama sobie odpowiedziałaś. Coś trzeba zmienić, czyż nie? Tam się da to i u nas można."
Otoz, nie mozna. Tj. dlaczego mam sadzic, ze mozna, skoro przez ostatnie 20 lat sie nie dalo i skoro pracodawcy wola oszczedzac na pracownikach zamiast lobbowac w sprawie zmiany prawa pracy?
"Oczywiście, gdyby każdy pracował na własny rachunek, wystawiał by fakturę i po krzyku, jeśli ktoś próbowałby mu zafundować więcej pracy, faktura opiewałaby na wyższą kwotę. Jakie to proste, prawda?"
Proste w teorii. W praktyce zaczyna to wygladac podobnie jak z pracownikami etatowymi: gdy zamiera popyt inne firmy oferuja tak minimalna place za taka sama usluge, ze przestaje sie oplacac ja wykonywac. Znika zrodlo dochodu i w tym momencie i ten pracujacy na etat i ten na wlasny rachunek sa w dokladnie takiej samej sytuacji.
Oczywiscie, nie znaczy to ze opowiadam sie za socjalizmem, bo sie nie opowiadam, zwracam jedynie uwage ze w wypadku bezrobocia dwucyfrowego "znajdz sobie inna prace" nie jest zadnym wyborem ani rozwiazaniem.
"Nie jesteśmy ani w Brazylii, ani w Boliwi, w Peru też nie i zdaje się, że nie mamy nic wspólnego z Indiami. Strasznie denerwujące są argumenty typu a w USA to jest tak a w Boliwii to jest tak. Co nas to obchodzi?"
Madrzy ucza sie na bledach innych oraz kopiuja sukcesy cudze. A Polak... nowa sobie przypowiesc kupi, ze przed szkoda i po szkodzie glupi....
Problem był zdefiniował tak.
OdpowiedzUsuńZbyt duży fiskalizm państwa wymusza zawieranie umów poza obowiązującym systemem prawnym. Pracodawca chce zatrudnić, pracownik chce zarobić ale po opłaceniu danin państwowych umowa dla obu stron przestała by być opłacalna.
Obie strony więc zgadzają się zawrzeć nieformalną umowę.
Problem polega na tym że wchodząc w taki układ traci się możliwość ochrony prawnej ze strony państwa, jeśli jedna ze stron nie przestrzega umowy. A silniejszą stroną jest pracodawca.
Nie można iść do sądu by domagać się przestrzegania nielegalnej umowy. A ponieważ duża część umów jest nielegalna, duża część społeczeństwa staje się wyjęta spod prawa.
Adam:
OdpowiedzUsuńblad ktory popeniasz polega na tym, ze traktujesz ekonomie jakby to byla nauka scisla, tymczasem taka nie jest. Pewne reguly, ktore dzialaja w okreslonej sytuacji (tutaj: w miare zbalansowany rynek, sprawnie dzialajace panstwo, niskie bezrobocie, wzrost gospodarczy) ekstrapolujesz na slepo na sytuacje, w ktorych po prostu dzialac nie moga.
Wybor miedzy praca, ktora nam nie odpowiada, a nie pracowaniem w ogole nie jest zadnym wyborem. Calkowita wolnosc i usuniecie wszystkich regulacji tez nie jest rozwiazaniem, bo w spolczenosci gdzie nie funkcjonuja zadne regulacje prawne skonczy sie zapanowaniem prawa piesci i ukladami mafijnymi.
@Doxa Proszę Ciebie w filozofii wszystko jest możliwe, byli nawet tacy co twierdzili, że żyjemy w "matrixie" (duże uproszczenie). Jest to o tyle prawdopodobne, że nie sposób udowodnić, że tak nie jest. Jeśli już jakoś mam rozumieć "prawo naturalne" to rozumiem to w ten sposób (podaję przykład), że nie zabijamy drugiego człowieka bo wynika to z czegoś co zwykliśmy nazywać empatią, z naszego poczucia, że to jest złe, choć tak naprawdę bardziej wynika to z prymitywnych i pierwotnych instynktów, ale nie będę się tu rozpisywał bo to bezcelowe. Tak właśnie rozumiem prawo naturalne.
OdpowiedzUsuńIMHO od dłuższego czasu załamuje się system oparty na ludzkiej pracy.
OdpowiedzUsuńDzięki automatyzacji lwia część ludzkiej pracy NIE JEST POTRZEBNA.
Gdzieś wyczytałem, że wystarczy by KILKA PROCENT populacji ziemi pracowało, by wyprodukować wszystko to, co potrzebujemy.
Gdyby pozostała część ludzkości mogła i chciała zająć się czymś innym niż praca, np. wychowaniem i edukacją swoich dzieci, rozwijaniem swoich zdolności i robieniem tego wszystkiego, co zawsze chcieliśmy, a nie mogliśmy, to rozwój ludzkości byłby niesamowity.
Ale nie. Siłą rozpędu tkwimy w nieprzystającym do rzeczywistości wyobrażeniu, że wszyscy muszą pracować.
W efekcie mamy spadek jakości:
- wychowania (bo pracujemy a dzieci 'wychowują się same'),
- edukacji (bo nauczyciel nie nauczy tak dobrze jak rodzic),
- zdrowia (zamiast z przyjemnością upichcić coś zdrowego w domu, w pośpiechu jemy papki z fabryki)
- ogólnie jakości życia, bo ciągle za czymś gonimy, obracając ten kierat zupełnie niepotrzebnie wykonywanej pracy
Coraz większego znaczenia nabiera też fakt, że obecny system jest oparty na totalnym marnotrawstwie wszystkiego wokół. O marnotrawstwie potencjału życia ludzkiego napisałem wyżej. Marnotrawimy jednak też olbrzymie ilości energii i surowców. Bo mamy system, który tworzy rzeczy zupełnie niepotrzebne. Wystarczy za pomocą mediów wmówić ludziom, że mają jakiś problem a następnie wyprodukować i sprzedawać produkt go 'rozwiązujący'. Np. czy nasze matki czy babki umierały od cellulitu? Czy powoduje on powikłania? Czy jest bolesny? Ludzie nie potrzebowali leków na cellulit, dopóki im tego nie wmówiono.
Obecny system z definicji tępi wszystkie produkty, które są bardzo trwałe. Produkt ma się zepsuć, by klient go wyrzucił i kupił nowy. System tworzy sytuacje, gdzie zamiast kupić toner do drukarki, idziemy się kupić nową drukarkę.
Problem w tym, że czas taniej energii już się kończy. Łatwe zasoby surowców już wyeksploatowaliśmy. Na każdym kroku widać, że nie możemy szastać energią i zasobami, bo co raz trudniej je zdobywać. Ale obecny system wymusza 'szastanie'. Bez ciągle rosnącej konsumpcji nie może istnieć. Musi nam wmawiać, kolejne 'wirtualne' potrzeby.
To co nas czeka, to wymuszone przez brak zasobów przejście do systemu, w którym lwia część społeczeństwa nie pracuje. Przyznam, że nie potrafię sobie wyobrazić ani samej transformacji, ani jej finału. Bo finałem może być równie dobrze 'niebo na ziemi' jak i 'piekło na ziemi', zależnie od tego jak ludzkość uwolniona od potrzeby pracy sobie poradzi.
@Futrzak proszę czytaj dokładnie to co napisałem w komentarzu do Twojej wypowiedzi bo majtanie tymi komentarzami w gorę i w dół jest tragiczne a ja nie lubię się powtarzać. Zarzucasz mi, że nie mam racji argumentując wszystko tym co ja napisałem. Przykład?
OdpowiedzUsuń„Pracowalam w ten sposob w Kalifornii przez 3 lata. Tam sie da…Jak to wyglada w Polsce, wiadomo.” No i sama sobie odpowiedziałaś. Coś trzeba zmienić, czyż nie? Tam się da to i u nas można.”
Otoz, nie mozna. Tj. dlaczego mam sadzic, ze mozna, skoro przez ostatnie 20 lat sie nie dalo i skoro pracodawcy wola oszczedzac na pracownikach zamiast lobbowac w sprawie zmiany prawa pracy?
Przecież napisałem, że trzeba coś zmienić i się da.
@pf bardzo dobre spostrzeżenie. Jednakowoż przypominam, że faktura jest też formą umowy. Dlatego rozwiązanie podane przez autora rozwiązuje problem.
OdpowiedzUsuń@jako
OdpowiedzUsuńye! coś w tym jest, ale problem w tym, że ogół populacji jest zbyt głupi, aby to zrozumieć. Kapitalizm musi upaść.
@jako "Np. czy nasze matki czy babki umierały od cellulitu? Czy powoduje on powikłania? Czy jest bolesny? Ludzie nie potrzebowali leków na cellulit, dopóki im tego nie wmówiono.".
OdpowiedzUsuń"Musi nam wmawiać, kolejne ‘wirtualne’ potrzeby."
Lubie gdy ktoś wyskakuje z takim argumentem. Niby dlaczego są one wirtualne? Po zaspokojeniu podstawowych potrzeb, przechodzimy wyżej w piramidzie Maslowa, czytaj - zaczynamy bardziej troszczyć się o wygląd, rozrywkę, itd.. Równie dobrze można by powiedzieć że ludzie kiedyś żyli bez samochodów, dopóki nie "wmówiono im wirtualnej potrzeby".
@futrzak: "blad ktory popeniasz polega na tym, ze traktujesz ekonomie jakby to byla nauka scisla, tymczasem taka nie jest. Pewne reguly, ktore dzialaja w okreslonej sytuacji (tutaj: w miare zbalansowany rynek, sprawnie dzialajace panstwo, niskie bezrobocie, wzrost gospodarczy) ekstrapolujesz na slepo na sytuacje, w ktorych po prostu dzialac nie moga"
To raczej etatyzmowi zarzuca się traktowanie ekonomii jako naukę ścisłą, ale to tylko taka mała dygresja.
Co do drugiej części to trzeba się zastanowić czemu rynek nie jest zbalansowany, bezrobocie jest wysokie i nie ma wzrostu gospodarczego. One nie występują od tak sobie, tylko są wynikiem ingerencji w działania rynku. Płaca minimalna jest tego doskonałym przykładem, ponieważ nie pozwala sprzedać moich umiejętności i czasu za kwotę jaką wynegocjuje z przedsiębiorcą.
@Con Man
OdpowiedzUsuńPłaca minimalna jest tego doskonałym przykładem, ponieważ nie pozwala sprzedać moich umiejętności i czasu za kwotę jaką wynegocjuje z przedsiębiorcą.
oczywiscie, ze mozesz.
placa minimalna dotyczy tylko ludzi na etacie. tylko tej formy zatrudnienia.
jesli pracujesz na zlecenie lub na faktury vatowskie, to nie ma juz tego ograniczenia.
O, widzę, że kolega autor ma gust muzyczny niemal dorównujący mojemu :).
OdpowiedzUsuń"Gdzieś wyczytałem, że wystarczy by KILKA PROCENT populacji ziemi pracowało, by wyprodukować wszystko to, co potrzebujemy." - ciekawe gdzie, bo to niespecjalnie wiarygodne
OdpowiedzUsuń@ Con Man
OdpowiedzUsuń"Lubie gdy ktoś wyskakuje z takim argumentem. Niby dlaczego są one wirtualne?"
Użyłem cudzysłowu na słowie 'wirtualne' - można to rozumieć jako sztucznie wykreowane, w naturze nie istniejące.
Chodzi o to, że w obecny system jest wbudowana konieczność zwiększania konsumpcji. Naturalne potrzeby życiowe dużej części ludności już od dawna są zaspokojone. Dlatego dalsze funkcjonowanie systemu zależy od skuteczności gigantycznej machiny propagandowej produkującej kolejne potrzeby, czyli produkującej popyt. Ta maszyna propagandowa została tak dobrze dopracowana, że w mojej opinii jest w stanie w kilka lat zaprogramować odbiorców by zapragnęli np. wymordować wszystkich kolorowych wokół, albo przekonać większość społeczeństwa, że picie swego moczu jest trendy.
Czy to jest logiczne i sensowne, gdy 2/3 zasobów jest zużywane na wykreowanie zapotrzebowania na produkt (reklamę) a tylko 1/3 na jego wytwarzanie? Patrząc w skali ogólnoludzkiej - gdzie tu logika i rozsądne gospodarowanie zasobami?
Działanie machiny propagandowej ma fatalne efekty uboczne. Kobiety, które wcześniej nie traktowały 'pomarańczowej skórki' jako problemu, teraz zostały przekonane, że mają problem. Inaczej mówiąc, teraz są mniej szczęśliwe niż przedtem. Co gorsza, jakich środków by nie stosowały, to i tak w większości wypadków cellulit nie zniknie. Miliony kobiet zostały unieszczęśliwione.
Uogólniając - machina działa na tyle sprawnie, że u większości ludzi wywołuje tak wiele potrzeb, że nie da się ich zaspokoić. Ludzie poświęcają swoje życie by gonić za głupotami/gadżetami, a w efekcie są bardziej nieszczęśliwi, bo ich potrzeb przybywa szybciej niż są w stanie zaspokoić.
"... zaczynamy bardziej troszczyć się o wygląd, rozrywkę ..."
A od czego zależy, jaka rozrywka staje się popularna?
Od czego zależy pożądany wygląd?
Potwierdzasz moje słowa.
Wg "Polityki" w Polsce ok. 120 tys. osób pobiera pensję min.
OdpowiedzUsuńI pewnie świat by się nie zawalił gdyby podniesiono ją 50%.
Ale ponad milion pracuje na niepełny etat co nie podlega reżimowi płacy minimalnej.
To są nisko płatne prace na prowincji typu szycie itp.
Pracodawcy naprawdę nie mają za dużego zysku z tych prac. Alternatywą jest likwidacja firmy, bezrobocie i kupowanie chińszczyzny.
"Lata 1945-73 wyciąłeś, bo Ci do teorii nie pasowało?"
OdpowiedzUsuńA proszę: od 1945 do 1975 wzrosło o 2,1. I tezę o wspaniałych latach 50, 60, 70 tych szlag trafił. :))
@futrzak
"Powyzsze zacytowane przez Ciebie zdanie wyrwales z kontekstu. Mowilam o sytuacji w Polsce teraz."
Futrzaku, o ile długość życia w latach 80tych nie zmieniła się prawie wcale w PRL. O tyle po upadku komuny wydłużyła się o 5 lat.
@ Bulwersator
OdpowiedzUsuń"ciekawe gdzie, bo to niespecjalnie wiarygodne"
Jak znajdę źródło, to podam.
Tak na szybko: na 38 mln Polaków obecnie pracuje tylko 15 mln, z czego mniej niż 5 mln w przemyśle. Ile z tych miejsc pracy można by zlikwidować automatyzując/komputeryzując je i likwidując stanowiska typu 'przelewanie z pustego w próżne'? Myślę, że co najmniej połowę.
A w skali świata: ile milionów ludzi w Afryce czy Ameryce Południowej nie pracuje (przynajmniej z naszego punktu widzenia)? Większość tzw trzeciego i czwartego świata jest wypełniona ludźmi, którzy z globalnego punku widzenia właściwie nic nie produkują (wiem - głupi brzmi, ale wiecie o co chodzi, proszę o nie czepianie się słówek).
sorewicz, ale nie moge sie zgodzic z pogladami wynikajacymi z tego wpisu. owszem ustalanie minimalnej płacy jest problemem ale moim zdaniem znajduje się on na drugim miejscu spieprzonych rzeczy na rynku pracy. Na pierwszym miejscu postawiłbym koszt wynagrodzenia ponoszony przez pracodawce i składki opłacane przez pracownika. Bo co z tego, że w minimalna płaca w Polsce wynosci 1386 PLN, skoro pracodawca za taki "minimalny" etat płaci ponad 1600 PLN, a pracownik dostaje 1000 PLN. Dzięki takiej sytuacji pracodawca nie jest zadowolony, pracownik też nie bardzo. Cieszy się tylko państwo, że zakosiło 1/3 pensji.
OdpowiedzUsuńTak na marginesie postulowałbym aby koszty pracodawcy związane z etatem nazywać wynagrodzeniem brutto. Skoro pracodawca płaci za etat 1600 PLN tzn że pracownik dokładnie tyle wypracował. Może gdyby pracownicy najemni uzmysłowili sobie, że oddają 40% swoich zarobków na darmozjadów mieliby trochę inne spojrzenie na sytuację.
"Tak na marginesie postulowałbym aby koszty pracodawcy związane z etatem nazywać wynagrodzeniem brutto. Skoro pracodawca płaci za etat 1600 PLN tzn że pracownik dokładnie tyle wypracował. Może gdyby pracownicy najemni uzmysłowili sobie, że oddają 40% swoich zarobków na darmozjadów mieliby trochę inne spojrzenie na sytuację."
OdpowiedzUsuńOtóż to, otóż to.
Zresztą to był pomysł, podobno, Friedmana żeby wydzielić część kosztów poza płacę brutto.
Zresztą w pierwszym roku płaca minimalna może wynosi tylko 80 % maksymalnej stawki, więc nawet ustawodawca zdaje sobie sprawę, że ta płaca minimalna to nie taki jazz jak ją odmalowują.
Co do portalu hiperwyzysk, to widzę że znowu ściągnąłeś na Siebie gromy ze strony kol. Trystera :)
OdpowiedzUsuńKol. Trystero nie chce chyba przyjąć do wiadomości, że Ty nie popierasz w zasadzie żadnych dotacji na jakikolwiek (choćby najświętszy) cel. Wyciąga jednak zupełnie nietrafiony zarzut - że skoro Ty wskazałeś na jeden konkretny przykład marnotrawstwa pieniędzy, to pozostałe uznajesz za słuszne. Ignoratio elenchi moim skromnym zdaniem.
drugie primo: jest zasadnicza jednak różnica między dotacjami na BCC, czy Solidarność niż dotacją na stronę hiperwyzysk. O ile do tamte organizacje nie działają na granicy prawa, o tyle wobec strony Hiperwyzysk można mieć konkretne zastrzeżenia. Konkretnie: art. 212 § 1. k.k.
No i wpisy mogą być również "reklamą" od konkurencji. Wtedy o ustawa przeciwdziałaniu nieuczciwym praktykom rynkowym się kłania. Konkretnie art. 5.
Jeszcze dodam, że odpowiedzialność za wpisy ponoszą użytkownicy a nie administrator, więc może przesadą jest "działalność na granicy prawa". Jednak pewien moralny niesmak pozostaje, no i nie wiem na ile w tak kontrowersyjnym projekcie może być to prawnie rozwiązane.
OdpowiedzUsuńmagnum
OdpowiedzUsuńWpis miał mieć koncyliacyjny i wyciszający charakter, a Ty od razu zacząłeś pałką po oczach bić :/
Futrzak, w zasadzie Ci odpowiedzieli.
piotr34
jeżeli nie płacą na czas, to znaczy że nie wywiązują się z umowy. Gdzie tu kontrowersja?
Doxa
Nie pisałem o prawach naturalnych tylko o naturalnym prawie ekonomicznym versus prawie stanowionym. Czyli prawo popytu i podaży.
To o czym piszesz czyli prawa naturalne człowieka to oczywiście stek bzdur wymyślony przez ludzi, także o żadnej naturze zrzuconej nam z nieba nie może być mowy.
macias,
trochę nie rozumiem komenta. możesz jaśniej?
mak.
z trysterem lubimy się od czasy do czasu poprztykać. U siebie zgrabnie napisał, podciągnął pod tezę, że niby miałem obowiązek pisać o bcc, dalej ciągnął tezę że coś tutaj nie wypada mówić (?!?) i pół słowem napisał pejoratywnie o internetowych liberałach w domyśle że pewnie ja, ale wprost nie napisał.
standard.
@jako
OdpowiedzUsuń"można to rozumieć jako sztucznie wykreowane, w naturze nie istniejące.", " Naturalne potrzeby życiowe dużej części ludności już od dawna są zaspokojone."
A co określasz jako te naturalne potrzeby? No bo niby faktycznie potrzeba nam tylko pożywienia i picia, reszta to tylko nasze "konsumpcyjne fanaberie". Zrzućmy z siebie jarzmo paradygmatu ubierania się, wkońcu jest ciepło, nie potrzebujemy chronić się przed zimnem. Ulegamy tylko "nie istniejącym w naturze" potrzebą.
"Patrząc w skali ogólnoludzkiej – gdzie tu logika i rozsądne gospodarowanie zasobami? [...] Co gorsza, jakich środków by nie stosowały, to i tak w większości wypadków cellulit nie zniknie. Miliony kobiet zostały unieszczęśliwione."
A czemu chcesz aby owa kobieta dokonywała wyborów które są z twojego punktu widzenia nie logiczne? Krytykujesz cel jaki sobie obrała (pozbycie się celuitu) i drogę do jego zrealizowania (kupienie specjalnego środka), z twojego punktu widzenia. Może to się wydawać nie racjonalne dla Ciebie, ale ona wyżej sobie ceni zmianę obecnego stanu rzeczy nawet jeśli jest to niepewne, niż pieniądze które posiada. Dokonała świadomego wyboru i nie ma w tym nic nieracjonalnego.
"Uogólniając – machina działa na tyle sprawnie, że u większości ludzi wywołuje tak wiele potrzeb, że nie da się ich zaspokoić. Ludzie poświęcają swoje życie by gonić za głupotami/gadżetami, a w efekcie są bardziej nieszczęśliwi, bo ich potrzeb przybywa szybciej niż są w stanie zaspokoić."
Nigdy nie będzie sytuacji w której wszystkie potrzeby danego człowieka będą zaspokojone. Po osiągnięciu jednego pragnienia, zawsze będziemy szukać sposobu żeby jeszcze bardziej poprawić swoje życie.
Zabawne - poświęcacie tyle czasu i energii na dyskusję o czymś oczywistym. Przecież postulat zniesienia płacy minimalnej nie ma szans realizacji AD2011 choć jestem za jego wprowadzeniem ( w administracji np. :) ).
OdpowiedzUsuńCo więcej trudno uznać za wybitnie szkodliwe rozwiązanie które gwarantuje pracownikom około 8.5 zł za godzinę pracy ( jeśli komuś nie można tyle zapłacić to może rzeczywiście nie należy tworzyć tego etatu albo zamknąć taki interesik).
Oczywiście prawo pracy jest w Polsce prze-regulowane - choć mimo to ciągle przypomina mi się zdziwienie znajomego Holendra który nie mógł się nadziwić dlaczego robotnicy na wysokości nie noszą kasków.
Jednak znacznie większym problemem są inne prze regulowania, ograniczony dostęp do wielu zawodów które w większości tego nie wymagają , przywileje emerytalne dla wybranych i silniejszych, nadzwyczajne przywileje dla pewnych sektorów gospodarki ( mi bankowości - dlaczego nie mogę legalnie pożyczyć pieniędzy krewnemu ?) itd. Za to państwo lekką ręką rezygnuje ( szukając ich za to po naszych kieszeniach) z wpływów które aż proszą się o wprowadzenie - podatek katastralny, od (zużywania) zasobów naturalnych itd.
To są realne problemy dla prawdziwych liberałów :)
@ Con Man
OdpowiedzUsuń"Nigdy nie będzie sytuacji w której wszystkie potrzeby danego człowieka będą zaspokojone. Po osiągnięciu jednego pragnienia, zawsze będziemy szukać sposobu żeby jeszcze bardziej poprawić swoje życie."
Nie zawsze. Nie każdy. A przynajmniej nie przez kupowanie kolejnych gadżetów. Większości ludzi do szczęścia nie trzeba wiele.
Bo niemal wszystko (a może całkiem wszystko) co w życiu najważniejsze, dostajemy za darmo.
@ karroryfer
OdpowiedzUsuń"Za to państwo lekką ręką rezygnuje ... z wpływów które aż proszą się o wprowadzenie – podatek ... od (zużywania) zasobów naturalnych itd."
Ależ karroryferze, taki "podatek" w Polsce funkcjonuje, i to całkiem sprawnie.
A czy ktoś z Szanownych Dyskutantów zadał pytanie, skąd się wzięła praca najemna?
OdpowiedzUsuńHistorycznie rzecz biorąc, praca najemna to w dużej mierze efekt zinstytucjonalizowanej przemocy państwowej na masową skalę, żeby wymienić tylko angielskie grodzenia - było to pozbawianie chłopów posiadanej na mocy prawa zwyczajowego ziemi uprawnej i przekształcenie jej w prywatną własność, która na ogół trafiała do rąk byłych feudałów i właścicieli manufaktur, z których wielu zdobyło kapitał inwestycyjny dzięki kolonialnej grabieży obu Ameryk i niewolnictwu. Chłopi, ograbieni ze środków umożliwiających samodzielne przetrwanie, poddani rygorowi Poor Law i Vagrancy Law (praktycznie uniemożliwiające "głosowanie nogami"), zostali zwyczajnie postawieni przed wyborem: praca najemna lub śmierć.
Krótko mówiąc, historycznie fenomen pracy najemnej zyskał na znaczeniu, z czasem zdobywając absolutną przewagę w stosunku do innych sposób organizacji produkcji, głównie dzięki zmasowanej, zinstytucjonalizowanej przemocy państwowej, która pozbawiła gro ludzi perspektywy samozatrudnienia lub praktykowania innych niż hierarchiczne stosunków w miejscu pracy.
J. L. i Barbara Hammond uważali szesnastowieczny system wsi i otwartych pól za kontynuację wolnego społeczeństwa chłopów z anglosaskich czasów, na którą narzucono czynszownictwo. Mniejsza szlachta postrzegała przetrwałe prawa chłopów jako hamulec dla rozwoju i efektywnej uprawy; rewolucja w obrębie jej władzy była sposobem na złamanie ich oporu. Dlatego społeczność rolniczą rozebrano na kawałki i zrekonstruowano później tak, jak dyktator rekonstruuje wolne społeczeństwo.
Gdy Tudorzy oddali wywłaszczone ziemie kościelne arystokratom, ci masowo powyganiali dziedzicznych wasali i skupili ich użytki w jedno. Ta kradzież około jednej piątej ziemi zdatnej do uprawy w Anglii, była pierwszym wywłaszczeniem chłopów na masową skalę.
Kolejnym była "reforma" prawa ziemskiego przez siedemnastowieczny Parlament Restauracyjny. Arystokracja zniosła feudalną posesję i zamieniła władztwo nad ziemią. W ten sposób zniosła prawa posesji tzw. copyholderów. Copyholderzy byli jedynie lokatorami z mocy prawa, lecz zapłaciwszy niewielką, ustaloną przez obyczaj, rentę wykluczającą (tzw. quit-rent), mogli sprzedać, lub zostawić ziemię spadkobiercom. W gruncie rzeczy posesja copyholderów była jedynie pańszczyźnianą odmianą użytkowania wieczystego; jednak podlegała zastosowaniu jedynie w pańszczyźnianych sądach, gdyż miała swe ugruntowanie jedynie w obyczaju. Po reformie, copyholderzy stali się lokatorami z pozwolenia, których lord mógł wyrzucić lub obciążyć dowolnie wysoką rentą.
Kolejną formą wywłaszczenia, rozpoczętą w późnym średniowieczu i drastycznie przyspieszoną w osiemnastym wieku, było - o czym przelotnie wspomniałem - ogradzanie wspólnej ziemi. Nie licząc ogrodzeń sprzed 1700, Hammondowie szacują ogrodzenia w sumie w osiemnastym i dziewiętnastym wieku na szóstą albo piątą część ziemi uprawnej w Anglii.
Generalnie bez konfiskaty ziemi chłopi zasadniczo nie chcieli (jak podaje np. korespondencja między wczesnymi kapitalistami) zatrudniać się najemnie. Bardzo podobnie rzeczy się miały w okresie kolonialnym w Ameryce i początkach USA, gdzie przykładowo jedną z przyczyn powstania "ruchu pionierów" i ekspansji na Zachód była właśnie awersja do pracy najemnej w rozwijającym się przemyśle Wschodniego Wybrzeża. O wytępieniu Indian, przejęciu ich ziemi i zamknięciu resztek w rezerwatach już nie wspomnę.
Brak powszechnej akceptacji dla pracy najemnej był czymś normalnym, a złamany został dopiero państwową przemocą (konfiskatą środków do życia np. w ramach "grodzeń").
Ale problem praw pracowniczych i płacy minimalnej jest obchodzony przez samozatrudnienie. Nie tak dawno zmarł lekarz, który dyżurował pięć dni pod rząd. Inspekcja pracy nie przyczepiła się do umowy, bo pracodawca(szpital) tak ją skonstruował, że wszystko grało. Wiele jest takich umów i problemem są wysokie pozapłacowe koszty pracy - dochody z PIT ok 40 mld. zł poszły w całości na biurokrację. Tak więc postulat płacy minimalnej szlag trafia, a hydra biurokracji ma się dobrze. Właśnie dopiero samozatrudnienie uzmysławia ludziom, kto zabiera im pieniądze - pracodawca czy państwo.
OdpowiedzUsuńRozwiązaniem jest urlop bezpłatny np. na 2 m-ce dla biurokracji ( w 2008 r. w Rumunii zarządzono kilkanaście dni bezpłatnego urlopu dla biurokracji- oszczędności miały przynieść ok. 0,5 PKB). Niech wszyscy inspektorzy pracy w czasie urlopu bezpłatnego jadą zarabiać na czarno za granicą na budowach, przy pracach sezonowych. Korzyść będzie co najmniej potrójna, a pozwoli stopniowo obniżać ukryte bezrobocie ( w biurokracji) , nauczy szacunku dla prawdziwej pracy, przyniesie zmniejszenie zadłużenia i wzrost PKB, ułatwi wszystkim życie. Myślę, że średni zarobek na czarno za granicą można liczyć na 1000 euro miesięcznie.
Innym mechanizmem byłaby akcyza na papier urzędowy , którego produkcja niszczy lasy, a którego koszty opłacaliby z własnej kieszeni rząd , parlamentarzyści i biurokracja. Im więcej zużytego papieru, tym mniejsze pobory. Dodatkowe ilości papieru kupowaliby na aukcjach ( zamiast bezcennego dla przyrody CO2) za własne pieniądze.
@kawador
OdpowiedzUsuńGdzie można poczytać więcej o historii gospodarczej Anglii?
Szeroko na temat tych i innych procesów pisze W.H. Greenleaf w pierwszym tomie książki "The British Political Tradition: The Rise of Collectivism". Zdecydowanie powinieneś ją przeczytać, niestety dostępna jest wyłącznie w języku angielskim.
OdpowiedzUsuń@futrzak, Adam
OdpowiedzUsuń"Adam:blad ktory popeniasz polega na tym, ze traktujesz ekonomie jakby to byla nauka scisla, tymczasem taka nie jest"
Adam popełnia w swojej publikacji kilka błądów logicznych. Błedy też popełniane są przez komentujących.
Praca jest podstawą bogactwa. Wydajność pracy zależy od wielu czynników, w tym od organizacji pracy, wyposażenia w środki techniczne, zastosowanej technologii itp. Ekonomia zaś tłumaczy jedynie w jaki sposób owe wypracowane bogactwo powinno być podzielone.
Do roku 1930 jakość życia (nie tylko robotników) rosła, ponieważ było to wynikiem postępu technicznego. Gdy wyprodukowano więcej tkaniny, to cena musiała spaść, albo należałoby to wytworzone dobro zniszczyć. W 1930 roku nastąpił przełom w podziale wypracowanego bogactwa, polegający na tym, że poprzez ustanowienie płacy minimalnej pewna część przychodu firm (i ich właścicieli) powinna trafić do pracowników. Zrobiono to świadomie, ponieważ postęp techniczny wymaga coraz wyższego formalnego wykształcenia, niezbędnego, aby zrozumieć pewne procesy techniczne i móc się określoną technologią i maszynami posługiwać. Do kształcenia potrzebny jest czas i pieniądze, a te w społeczności pracowników pojawiają się wskutek działania prawa pracy. Kodeks pracy jest jedynie instrumentem dla sprawnego państwa, aby podział wytworzonego bogactwa w społeczeństwie w sposób cywilizowany wyegzekwować. W Polsce państwo w tej materii praktycznie nie funkcjonuje. Proponowane przez Adama samozatrudnienie nic nie zmieni, bo sprawność państwa poprzez zamianę jednej umowy na inną nie wzrośnie. Jak ktoś nie płaci pracownikom, to czy zapłaci na czas mikro firmie? To pobożne życzenia i nic więcej. Przed wojną przedsiębiorca, który nie zapłacił pracownikom na czas lub zaniżał im wypłatę szedł po prostu do więzienia, tak, jak każdy złodziej. Obecnie złodziejom nie dzieje się krzywda - ot taka polityka władzy, która składa się głównie ze złodziei.-)
Ustanowienie wysokiego poziomu płacy minimalnej powoduje podwyższenie jakości życia w danym społeczeństwie oraz generuje postęp techniczny. Można to zaobserwować chociażby na przykładzie Polski i krajów Zachodu. Niska płaca minimalna w Polsce nie wymusza na przedsiębiorcach zmian organizacyjnych i technicznych podwyższających wydajność pracy i pozwalających na bardziej racjonalne wykorzystanie zatrudnionych ludzi. Po co instalować automatyczną maszynę do pakowania, skoro ludzie ręcznie zrobią to taniej? Wysoki koszt pracy, powyżej poziomu 20-25% w koszcie końcowym wyrobu zmusza do oszczędnego i racjonalnego wykorzystania zatrudnionych ludzi. Doskonałym tego przykładem są sklepy samoobsługowe, które nie istniały dawniej, np w czasach Wokulskiego,-) gdy koszt zatrudnienia sprzedawcy był niski.
@ HansKlos
OdpowiedzUsuń"Praca jest podstawą bogactwa."
Może i tak. Ale bogactwo wcale nie jest podstawą szczęścia.
A ludzie raczej mają wbudowane dążenie do szczęścia.
Dążenie do bogactwa próbuje im się wpajać dopiero po urodzeniu.
Jest jeszcze wielu ludzi, którzy wolą być szczęśliwi niż bogaci.
Bo po co być bogatym a jednocześnie przy tym nieszczęśliwym (bo z braku czasu brak dobrych relacji z rodziną i bliskimi) i schorowanym (z przepracowania)?
@ HansKlos
OdpowiedzUsuń"Po co instalować automatyczną maszynę do pakowania, skoro ludzie ręcznie zrobią to taniej?"
A czy nie będzie przypadkiem tak, że jeśli praca zdrożeje i fabrykant kupi wreszcie tą maszynę, to racjonalizując zatrudnienie odeśle pakowaczy na bruk ? Do kogo trafi przyrost "bogactwa" wynikający z postępu technicznego (automatyzacji pakowania)?
@jako
OdpowiedzUsuń"Może i tak. Ale bogactwo wcale nie jest podstawą szczęścia."
Ale nie można im zabierać tej możliwości. Nie możesz "uszczęśliwiać" na siłę bo Ci się wydaje, że to jest dobre :D
@ wszyscy
OdpowiedzUsuńZauważyłem, że korwinista 'mak' podaje zmianę PKB jako dowód na szybszy wzrost w czasach kapitalistycznego wyzysku.
Zapewne liczy na to, że nie zwrócicie uwagi, że na wzrost PKB olbrzymi wpływ ma wzrost demograficzny. Im więcej ludzi tym więcej mogą produkować.
Zabawna historia, jeśli popatrzy się na zmianę dobrobytu, czyli PKB per capita to okaże się, że latach 1820-1870 było to średnio 1,3% rocznie, w latach 1870-1913 średnio 1,8%, w latach 1913-1950 1,6%, w latach 1950-1973 2,4%, w latach 1973-1996 1,5%.
Zauważcie więc, że dobrobyt Amerykanów rósł najszybciej w złotym okresie związków zawodowych, w okresie stawek podatku PIT na poziomie 70%-90% i w okresie gigantycznych projektów rządowych (autostrady Eisenhowera, program kosmiczny Kennedy'ego).
Powyższe dane o zmianie PKB per capita naturalnie rozwalają w pył całe korwinistyczne bredzenie o 'wspaniałym XIX wieku'.
@Doxa
OdpowiedzUsuńNo nie zgodzę się :)
Są trzy prawa naturalne:
1. Prawo do życia - jeśli bedziesz chciał pozbawic mnie życia, to ja zrealizuje moje prawo do życia, poprzez rozbicie Twojej głowy wraz z mózgiem w którym myśl pozbawienia mnie życia zakwitła. Jednym słowem prawo do życia jest prawem do jego bezwzględnej obrony.
2. Prawo do wolności (swobody wyboru) - jeśli będziesz próbował narzucic mi swoją wolę, to swoje prawo do wolności moge zrealizować poprez stawianie Ci oporu adekwatnie do podjętych przez Ciebie środków przymusu. Nie muszę, ale mam prawo.
3. Ograniczone prawo własności - jeśli zerwę sobie gałązkę, zrobię sobie kijek i go zaostrze, po czym upoluję tym kijkiem zwierzaczka to jest to mój kijek i mój zwierzaczek. I jeśli komuś przyjdzie do głowy odebrać mi kijek lub zwierzaczka to mam prawo mu ten kijek - oczywiście w ostateczności - wbić w oko.
"Prawo natury jest prawem jakie obowiazuje w przyrodzie, na przyklad ze silniejszy zjada slabszego"
To nie jest prawo, to prawidłowość, która nie zawsze sie sprawdza. Chodzi mi tu wyłącznie o znaczenie słów, myślę że uzyłeś niewłaściwych. Gdyby "silniejszy zjada słabszego" było prawem, to słabszy nie miałby prawa sie przed silniejszym bronić.
@ ekonomia
Ekonomia jest nauką ścisłą. Często jednak ekonomia jest mylona z ekonomią polityczną (makroekonomią). W ramach tej ostatniej powstaja rózne modele funkcjonowania gospodarki, sprawdzające się co najwyżej do pewnego czasu. Ekonomia to kilka bezwzględnie obowiązujących praw - bezwzględnie rozprawiającymi się z pomyslami ekonomistów politycznych.
etolya
OdpowiedzUsuńNie ma żadnych praw naturalnych. Jedyne prawo natury jakie jest to prawo silniejszego. Reszta to bredzenia filozofów.
Ekonomię mylisz z finansami.
No to miło z Twojej strony że zdanie oponenta kwalifikujesz jako brednie.
OdpowiedzUsuńMoże podasz jakieś argumenty? Przedtem jednak sprawdź proszę co oznacza słowo prawo.
Nie mylę ekonomii z finansami.
Daruj sobie takie arbitralne wypowiedzi.
@Duda
OdpowiedzUsuń"Jedyne prawo natury jakie jest to prawo silniejszego. Reszta to bredzenia filozofów. "
Goliat się na tym prawie przejechał ;)
etolya..
OdpowiedzUsuńno offence, ale z tych praw naturalnych które wymieniłeś nic nie wynika. nikt mi ich nie potwerdzi, nie są wyryte w kamieniu przez boga itd. W związku z tym mają wartość tylko filozoficzną.
@ AAA222
OdpowiedzUsuń"A czy nie będzie przypadkiem tak, że jeśli praca zdrożeje i fabrykant kupi wreszcie tą maszynę, to racjonalizując zatrudnienie odeśle pakowaczy na bruk ? Do kogo trafi przyrost „bogactwa” wynikający z postępu technicznego (automatyzacji pakowania)?"
Czy to nie wzrost produktywnosci jest czesciowo przyczyna wzrostu bezrobocia? Wiec to co pisze AAA jest prawda, wyleca na bruk. To co napisal Hans tez jest, dlatego ludzie na zachodzie stracili prace w sektorze produkcji, a miejsca wytworzyly sie w sektorze uslug (gorzej platne). Potem doszedl jeszcze outsourcing i wieksze bezrobocie.
@ jako
"Może i tak. Ale bogactwo wcale nie jest podstawą szczęścia."
Nie jest podstawa. Jest jego czescia.
@Jacek
"Kapitalizm musi upaść."
Nie moze upasc cos, co nie istnieje w realnym swiecie. Ty piszesz o korporacjonizmie, a oni sobie dadza rade. Korporacje to przyszlosc tego swiata, czy sie komus to podoba czy nie.
Siły nie mierzy się wielkością mięśni.
OdpowiedzUsuń"nikt mi ich nie potwierdzi, nie są wyryte w kamieniu przez boga itd."
OdpowiedzUsuńI dlatego są naturalne. W znaczeniu oczywiste. Intuicyjne. Albo wynikające z czystej logiki.
Biorąc pod uwagę, że prawa o których wspomniałem istniały praktycznie we wszystkich kodeksach znanych cywilizacji, można przyjąć za pewnik, że stanowiły podstawę funkcjonowania znacznie wcześniejszych od cywilizacji pierwotnych społeczności. Zatem prawa te niekoniecznie muszą mieć wartość ot tylko filozoficzną.
Chciałbym byc dobrze zrozumianym - nie chodzi mi o egzekucje któregoś z tych praw przez innych członków społeczności. Nie chodzi mi o to, że grupa ukarze winnego złamania prawa. Chodzi o to że grupa w sposób naturalny (oczywisty) uzna za normalne że jaskiniowiec A zabił jaskiniowca B bo jaskiniowiec B chciał zabić A. Jednym słowem uznaje że jaskinioweic A nie jest zagrożeniem dla grupy, bo to jego prawo aby bronic swojego życia i nie powinien ponosić z tego tytułu konsekwencji. Tego typu prosta logika moim zdaniem mogła stanowić zaczątki prawa. Trudno sobie wyobrazić istnienie jakiejkolwiek społeczności gdyby od samego początku nie istniały żadne zasady.
@seven
To że prawa są łamane nie oznacza, że nie istnieją. Ale cieszę że podałeś taki ekstremalny przykład. Bede mógł na nim wyjaśnić o co dokładnie mi chodzi.
Wyobraźmy sobie zatem następującą sytuację - niewinny człowiek przetrzymywany w Guantanamo jest torturowany i obawia się że zostanie odebrane mu również życie. Zdesperowany wykorzystuje chwilową nieuwagę oprawców wchodzi w posiadanie broni, zabija strażników wydostaje się na wolność. O wszystkim co sie tam działo i stało informuje opinie publiczną. Czy w takiej sytuacji społeczeństwo nie uzna że miał prawo zabiś strażników aby bronić swojego życia? I czy nie jest to naturalna reakcja, nabyta nie w styczności z prawem, ale intuicyjna?
"Zdesperowany wykorzystuje chwilową nieuwagę oprawców wchodzi w posiadanie broni"
OdpowiedzUsuńZnasz taki przypadek? Ja nie. Jest nieprawdopodobny.
"O wszystkim co sie tam działo i stało informuje opinie publiczną. Czy w takiej sytuacji społeczeństwo nie uzna że miał prawo zabiś strażników aby bronić swojego życia?"
Mniej ekstremalny przypadek, ale swiadczy o jednym, opinia publiczna nie ma nic do gadania.
http://uk.news.yahoo.com/burglar-stabbed-death-during-break-090020251.html
@seven
OdpowiedzUsuńAleż pewnie że nieprawdopodobny co do zdarzeń. Ten przykład to tylko narzędzie. Cel jest w dwóch ostatnich zdaniach.
Nieistotne jest to, że społeczeństwo nie ma nic do gadania. Ciekawi mnie czy reakcja zrozumienia dla człowieka z przykładu jest powszechna i naturalna.
Bo jeżeli tak jest to może jednak istnieją pewne prawa naturalne, które są od samego początku w kazdym z nas, po to aby udało nam się tworzyc społeczności, a potem tworzyc w oparciu o te naturalne prawa kodeksy regulujące bardziej skomplikowane relacje.
Oczywiście PKBpcpt dla USA
OdpowiedzUsuń@ wszyscy
OdpowiedzUsuńTeraz widać jak łatwo jest złapać korwinistów na manipulacji.
W swojej odpowiedzi korwinista 'mak' musiał się uciekać do prymitywnej manipulacji i wybierania konkretnych dat (cherry picking na monstrualną skalę) by stworzyć wrażenie, że jego teoria ma jakieś podstawy.
Sprawa jest prosta: najpierw podał odpowiednie okresy dla zmiany PKB. Podałem zmiany PKB per capita w tych okresach i cała korwinistyczna teoria rozwaliła się w puch.
Oczywiście, zachwycając (jak widzimy zupełnie bez powodów) wiekiem XIX korwinista 'mak' nie wspomni, że był to okres zrywania nisko wiszących owoców z kolonizacji praktycznie niewyczerpanych zasobów ziemi uprawnej i surowców mineralnych. Do 1860 roku wspierany niewolniczą pracą kilku mln ludzi, przez cały XIX wiek wspierany imigracją.
A przyłapany na tym, że dane o PKB rozwalają w pył jego teorie traci naturalnie wiarę w rzetelność PKB przed 1945 rokiem. Ależ to korwinistyczne.
Tym akcentem kończę dyskusję, nie zamierzam poświęcać więcej czasu komuś, kogo za pisanie bzdur, wyrzuciłem ze swojego bloga :)
Może mi ktoś wyjaśnić kto to są "korwiniści" i dlaczego się nimi tak bardzo brzydzimy ?
OdpowiedzUsuńJedna odpowiedź na oba pytnie:
OdpowiedzUsuńWróg klasowy
korwinista to osoba, która na każdy problem potrafi znaleźć rozwiązanie i wytłumaczyć go w jednym zdaniu. pare razy zostałem juz tak nazwany.
OdpowiedzUsuńetoluya
OdpowiedzUsuń"I dlatego są naturalne. W znaczeniu oczywiste. Intuicyjne. Albo wynikające z czystej logiki.
Nie chodzi mi o to, że grupa ukarze winnego złamania prawa. Chodzi o to że grupa w sposób naturalny (oczywisty) uzna za normalne że jaskiniowiec A zabił jaskiniowca B bo jaskiniowiec B chciał zabić A. Jednym słowem uznaje że jaskinioweic A nie jest zagrożeniem dla grupy, bo to jego prawo aby bronic swojego życia i nie powinien ponosić z tego tytułu konsekwencji. Tego typu prosta logika moim zdaniem mogła stanowić zaczątki prawa. "
NIe mogę sie zgodzić. Różne kultury różnie podchodziły do tego. Inaczej sobie tłumaczyli prawa człowieka Aztekowie z ich rytualnymi ofiarami z ludzi, inaczej na borneo z kanibalizmem.
Przypominam, że do XIX wieku mieliśmy legalne niewolnictwo i żadna "większość" społeczeństwa nie uznawała tego a "nie fair" i się nie oburzała.
Pogląd na rzekome prawa naturalne zależy od epoki z ktorej się na nie patrzy. Dziś prawo do wolności można uważamy za naturalne, 150 lat to byłby absurd.
"korwinista to osoba, która na każdy problem potrafi znaleźć rozwiązanie i wytłumaczyć go w jednym zdaniu"
OdpowiedzUsuńMyślałem, że to pejoratywny epitet jakiś, a to okazuje się komplement... ;) Kolega T. powinien wyrażać się jednak nieco precyzyjniej.
Niee.. zwykle za tym tłumaczeniem stoi buta i ignorancja. Mnie tam nie bawi przylepianie etykietek, także i am off to sleep ;)
OdpowiedzUsuńHm..., a więc jednak naubliżał ! Dzięki za wyjaśnienie. Pytam, bo nie wiem, czy jak mnie ktoś tak nazwie, to podać rękę, czy dać w mordę. Pewnie bym już to dawno wiedział, gdybym zaglądał czasem do kolegi T., ale odstręcza mnie panujący tam trysteryzm.
OdpowiedzUsuńNie mogę ciągle pozbierać się po lekturze wykazu projektów i beneficjentów KL. Już widzę, że w wolnych chwilach będę tam często zaglądał ku pokrzepieniu oraz w poszukiwaniu inspiracji. Niech mi ktoś tylko spróbuje imputować, że taki KL, to trwonienie pieniędzy, to sięgnę do tego wora ponad 27 tys. projektów i z miejsca obalę jego tezę losowo wybranymi przykładami, jak np.:
"Bezpieczny autobus - szkolenia dla kierowców autobusów w kontekście EURO2012" za 743.122,69 zł
"Organizacja ucząca się podstawą rozwoju [tu nazwa dużej sieci hipermarketów]": 10.453.714,00 zł (beneficjentem oczywiście [duża sieć hipermarketów])
"Program rozwoju kadr [tu nazwa dużej sieci hipermarketów] wsparciem wzrostu przedsiębiorstwa branży dużej dystrybucji realizującego politykę biznesu odpowiedzialnego społecznie": 4.190.118,00 zł, albo
"Od orlika do olimpijczyka - kadry menadżerskie i trenerskie dla sportu": 4.869.609,04 zł (zrealizowane w ramach zwiększania liczby absolwentów kierunków o kluczowym znaczeniu dla gospodarki opartej na wiedzy).
Dzięki dotacjom z KL szczególnie dużo dobrego udało się zrobić w bankowości:
"U źródeł bankowości - doskonalenie kompetencji matematycznych pracowników i pracowniczek banków": 1.437.068,00 zł
"Matematyka skarbcem bankiera": 1.973.728,00 zł
"Europejski Certyfikat Bankowca - wykwalifikowani pracownicy [tu nazwa banku] w [tu nazwa miejscowości] bogactwem regionu": 175.150,00 zł
"Po pierwsze klient - w drodze do realizacji wysokiej jakości obsługi w [tu nazwa dużego banku]": 4.283.339,00 zł
"Rośnijmy razem ? Rozwój firmy i pracowników. Profesjonalna kadra podstawą do wdrażania strategii [tu nazwa tego samego dużego banku]" 11.994.219,00 zł
"Profesjonalna Akademia Bankowa - program rozwoju kwalifikacji zawodowych pracowników Banku Spółdzielczego we [tu nazwa małej miejscowości]"" 2.252.467,00 zł
A na okrasę "Pawełek i Ola idą do przedszkola" za jedyne 3.215.413,00 zł.
Projekty wybierałem prawie losowo, więc nie twierdzę, że się czymś szczególnym wyróżniają.
Mogę teraz śmiało stwierdzić, że dzięki takim programom jak KL, ludziom z pewnością żyje się dostatniej i nie cierpią bezrobocia - sama realizacja projektów dała lekko licząc na 7 lat zatrudnienie dla jakichś 17-20 tys. osób. I wcale nie czepiam się małostkowo faktu, że za znalezienie miejsca pracy dla jednego bezrobotnego agencja XYZ zainkasowała średnio 68.864,00 zł dotacji.
@AAA222
OdpowiedzUsuńdobre, dobre :)
najwazniejsze jest by czem predzej ukrocic ten proceder. Pytanie do znawcow tematu "danin" i "doplat": czy takie i podobne dotacje byly rozdawane przed wejsciem Polski do EU czy to jest nowy wynalazek.
acha, bym nie byl posadzony o hipokryzje. Pracuje w firmie, ktora czerpie gruba kase z EU. nie nie jestem z tego dumny. na pocieszenie moge powiedziec, ze my robimy projekty z dziedziny Next Generation Networks typu "zintegrowany set-top-box obslugujacy satelitarny internet oraz TV, z lokalnym cache, w ktorym przechowywane sa wszystkie (wybrane / adekwatne) programy jakie uzytkownik sobie zazyczyl nagrac". Osobiscie nie wiem dlaczego ESA daje nam na to kase, bo prawie to samo oferuje "N-ka" od wielu lat komercyjnie. No ale jak daja, to lepiej wziac, bo ta kase *trzeba jakos wydac* (tak dzialaja findusze EU) wiec lepiej na rozwoj technologii niz na portal dla beksy-lali, ktora sie zali ze praca nie jest fajna i mila. Oczywiscie ze nie jest, dlatego sie nazywa praca :)